Oświadczenie złożone
przez senatora Janusza Bielawskiego
Oświadczenie skierowane do prezesa Rady Ministrów Leszka Millera
Wielce Szanowny Panie Premierze!
Oświadczenie kieruję na Pana ręce z pełną świadomością, gdyż problem finansowania świadczeń zdrowotnych, zwłaszcza wykonywanych przez szpitale, jest doskonale znany Panu Aleksandrowi Naumanowi, prezesowi Narodowego Funduszu Zdrowia, a sądzę, że Pan Minister Leszek Sikorski zdążył się z nim zapoznać. Tylko że z t
ego nic nie wynika.W wywiadzie pełnym uspokajających ogólników udzielonym "Trybunie" pod znamiennym tytułem "Kolejki niestety będą", Pan Prezes Nauman ("Trybuna" z 29 kwietnia 2003 r.) stwierdza między innymi: "Teraz przygotowujemy się do ujednolicenia systemu kontraktowania świadczeń, uporządkowania systemu programów zdrowotnych, struktury oddziałów funduszu". Wszystko będzie realizowane w bliżej nieokreślonej przyszłości, a już teraz istnieje realne zagrożenie, że rosnące zadłużenie zakładów opieki zdrow
otnej może doprowadzić do dezorganizacji udzielania świadczeń określonych prawem. Ale Pan Prezes Nauman ma czas. Przygotowuje się do uregulowania przepływu środków finansowych. A tymczasem na Dolnym Śląsku zadłużenie szpitali osiągnęło niespotykany poziom i w konsekwencji niebawem z powodu braku środków nie będą mogły wykonywać najprostszych procedur.W dalszym ciągu wywiadu Pan Aleksander Nauman stwierdza: "Plany finansowe to jedno, a wpływ środków to drugie. Strata memoriałowa za pierwszy kwartał to około 133 miliony zł. Ponieważ moja rola jako zarządzającego musi polegać przede wszystkim na trafnym przewidywaniu takich problemów, zatrudniam ludzi od ryzyka finansowego, statystyków, menedżerów, byłych oficerów kredytowych banków. Mam też doradców z GUS i z
różnych instytucji finansowych". No pewnie doradcy rozwiążą problemy finansowe funduszu. Tylko czy taki były oficer kredytowy banku zechce pracować za pensję równoważną uposażeniu pielęgniarki? I jaki będzie z tego pożytek?Tymczasem niewydolność ochrony zdrowia, jeśli objawia się pod postacią skandalu, bo pacjent wożony od szpitala do szpitala umiera w karetce, jest zauważana. I od razu wiadomo, kto jest winien - lekarze, a nikomu nie przyjdzie do głowy, że przede wszystkim poziom finansowania ochrony zdr
owia. Jest już ciszej, gdy po kilkumiesięcznym oczekiwaniu na leczenie choroba wkracza w stadium uniemożliwiające podjęcie skutecznej terapii wobec pacjenta, czyli jak się teraz mówi - świadczeniobiorcy. Pozostaje grzecznie umrzeć lub polubić swoje kalectwo. Efekty oczekiwania są często widoczne w onkologii i nie tylko.Pośrednim dowodem na niewydolność ochrony zdrowia jest liczba reklam w telewizji różnych leków, głównie przeciwbólowych, które można nabyć bez recepty i tylko przeczytać ulotkę i leczyć się s
amemu.Dwudziestego lutego bieżącego roku odbyło się posiedzenie senackiej Komisji Polityki Społecznej i Zdrowia, poświęcone sytuacji ekonomicznej stacjonarnych zakładów opieki zdrowotnej w Polsce. Stwierdzono w uchwale, że w całym kraju sytuacja jest trudna, a w kilku województwach: lubuskim, łódzkim, pomorskim, zachodniopomorskim istnieją zagrożenia w dostępie do świadczeń zdrowotnych i ciągłości ich realizowania przez szpitale.
Na Dolnym Śląsku w opinii komisji nastąpiło załamanie systemu finansowania świadczeń zdrowotnych, które może spowodować ograniczenie dostępności świadczeń i przerwanie ciągłości ich realizowania w wielu szpitalach zagrożonych likwidacją z przyczyn ekonomicznych. W tych szpitalach przerwane mogą być dostawy gazu i energii elektrycz
nej, lekarstw, żywności i środków czystościowych. Pracownicy wszystkich grup zawodowych od kilku miesięcy nie otrzymują należnych im poborów albo otrzymują je w niepełnej wysokości.Taki stan rzeczy ulega dalszemu pogłębieniu, gdyż Dolnośląska Regionalna Kasa Chorych, zawierając już niejako w imieniu Narodowego Funduszu Zdrowia kontrakty, obniżyła limity kwotowe przeznaczone na finansowanie świadczeń zdrowotnych przez szpitale. Jest w dalszym ciągu stosowana zasada, że limitowanie świadczeń przez świadczeni
odawcę nie może mieć miejsca, że na świadczeniodawcy ciąży bezwzględny obowiązek pomocy ubezpieczonemu, wynikający z przepisów ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym, a także z przepisów ustawy o zakładach opieki zdrowotnej.Zdaniem płatnika oznacza to, że nie można mówić o limitach ilościowych, a jedynie o ograniczeniach kwotowych, w ramach których kontraktuje się świadczenia zdrowotne. Tłumacząc to na zrozumiały język: ty jesteś zobowiązany leczyć, a my nie mamy obowiązku płacić. Jest to bardzo pok
rętne rozumowanie, ale żeby unaocznić, do czego to prowadzi, posłużę się przykładem.Stacji dializ, mającej określoną liczbę pacjentów, przyznano limit finansowy, który pozwalał na przeprowadzenie 2/3 dotychczas wykonywanych zabiegów. A zatem kierującego tą placówką stawia się w dramatycznej sytuacji. Albo dializy wykona wszystkim potrzebującym, wpędzając się w długi, albo jakby posiadał moc sprawczą Pana Boga wskaże palcem na tego, który nie będzie miał kontynuacji leczenia, czyli skaże go na śmierć. Takie
dylematy są udziałem wielu lekarzy, choć może nie zawsze mają aż tak drastyczny wymiar.Ponieważ rosnące lawinowo zadłużenie szpitali jest zjawiskiem raczej powszechnym, doszukuje się przyczyn tego stanu rzeczy w nadmiernej liczbie hospitalizacji, zbyt dużej liczbie łóżek szpitalnych, przerostach zatrudnienia itp. Tego typu wnioski są fałszywe, takie rozpoznanie patologii jest, w moim przekonaniu, fałszywe w świetle tego, że kwoty przeznaczone na finansowanie świadczeń zdrowotnych od roku 2000 ulegają ciąg
le zmniejszaniu. Ucieknę się tutaj do retoryki Andrzeja Leppera - wszystkiemu winien Balcerowicz, który doprowadził do zmniejszenia składki na ubezpieczenie zdrowotne z 10% do 7,5% podczas nowelizacji ustawy o PUZ w 1998 r. Jest to wyraz przekonania, że ochrona zdrowia to taki worek bez dna i ile by się na jej funkcjonowanie nie przeznaczyło, to i tak zostanie zmarnowane, czemu ówczesny minister finansów dawał wyraz w wystąpieniach publicznych i publikacjach we "Wprost".Mimo tego że nie bardzo wierzę w moc sprawczą uchwały Komisji Polityki Społecznej i Zdrowia Senatu RP, uważam, że to dobrze, iż w jej obradach wzięła udział pani Wasilewska-Trenkner, wiceminister finansów, do której dotarło, że zadłużenie w ochronie zdrowia może uniemożliwić udzielanie świad
czeń zdrowotnych zagwarantowanych przez konstytucję. Problemy finansowe nękające ochronę zdrowia są umiejscowione na styku płatnik - świadczeniodawca. Zupełnie nie bierze się pod uwagę dostępności i poziomu świadczeń. Chodzi o to, żeby płatnik wyszedł na swoje. A jeżeli tak jest, to wobec ograniczonego poziomu finansowania nie można utrzymywać przepisu, że pacjentowi w szpitalu należy się wszystko i określić, co jest standardem, a za co musi płacić, jeśli go stać na to.W świetle tego, co ma zagwarantować fundusz - mam na myśli likwidację promes - już teraz można powiedzieć, że będzie to przepis martwy. Bo przecież nie przyjmę do leczenia pacjenta z Lubaczowa, czy Suchej Beskidzkiej, nie mając fizycznej możliwości zastosowania potrzebnych w procesie lecznicz
ym leków. Chodzi tu o powikłania infekcyjne po urazach. Mogę tylko zaproponować odjęcie kończyny, co jest tanie i gwarantuje pełny sukces wyleczenia procesu infekcyjnego.Wielce Szanowny Panie Premierze! Oświadczenie niniejsze składam w nadziei, że pośród innych ważnych zagadnień, jakie ma Pan na głowie, znajdzie Pan czas, aby pochylić się nad problemami ochrony zdrowia, zamiast od razu przekazać ten tekst urzędnikowi niższej kategorii w celu udzielenia natrętnemu senatorowi odpowiedzi na istotne pytanie, w
jakim kierunku ma podążać ochrona zdrowia. Czy w dalszym ciągu ma się podejmować zabiegi restrukturyzacyjne, czyli ograniczając dostępność leczenia, redukować zatrudnienie, zamykać szpitale? Taki bowiem kierunek funkcjonuje obecnie. Pracownicy ochrony zdrowia to nie górnicy, a poszkodowani, niezadowoleni pacjenci nie skrzykną się i nie wyjdą na ulicę. Wiadomo też, że w takich przypadkach winni są lekarze, bo nie chcą leczyć, przyjąć do szpitala itp., itp.Jestem przekonany, że problemy nękające ochronę zdrowia nie mogą pozostać tylko zmartwieniem resortu. Dotyczą one również Pana, Panie Premierze, choćby w świetle ostatnich decyzji personalnych w resorcie zdrowia.
senator RP
prof. dr hab. n. med. Janusz Bielawski