Pani Marszałek! Panie i Panowie Senatorowie!
Oświadczenie kieruję do ministra zdrowia, pana profesora Mariusza Łapińskiego.
W wywiadzie, który został opublikowany w czasopiśmie "Przewodnik Menedżera Zdrowia", nr 4 z 2002 r., pod wiele mówiącym tytułem "Recepta na zdrowie", był pan łaskaw przedstawić swoje poglądy na mającą nastąpić w najbliższej przyszłości - w cudzysłowie - naprawę reformy ochrony zdrowia. W tych przemyśleniach jest zawartych wiele słusznych twie
rdzeń budzących nadzieję na rzeczywistą poprawę funkcjonowania ochrony zdrowia, niektóre poglądy są dyskusyjne, ale obok nich są takie, które mogą budzić rozbawienie, a kilka jest wręcz receptą na chorobę.Na pytanie dziennikarza, jak poradzi pan sobie z długami, odpowiedź brzmiała: przez zwiększanie przychodów i równoczesne zmniejszanie strat - innej możliwości nie ma. Nie będzie żadnego oddłużania, będziemy natomiast pomagać w spłacie długów i ich restrukturyzacji. Odpowiedni program jest już realizowany
na Dolnym Śląsku, czyli tam, gdzie występuje największy problem.Bardzo dobrze, że ma pan świadomość, iż problem funkcjonowania ochrony zdrowia na Dolnym Śląsku istnieje. Jest problemem rosnące zadłużenie szpitali, ograniczenie dostępności do badań specjali
stycznych itd.Według wicemarszałka województwa pana Czesława Drąga i dyrektor Dolnośląskiej Regionalnej Kasy Chorych pani Barbary Misińskiej, której poglądy na funkcjonowanie ochrony zdrowia pan Drąg powtarza całymi zdaniami, zadłużenie szpitali wynika z nadmiernej, czyli nieuzasadnionej liczby hospitalizacji. A w ogóle według nich na Dolnym Śląsku jest za dużo łóżek szpitalnych. Receptą na tę chorobę ma być, zdaniem wyżej wymienionych, likwidacja 30-40% łóżek szpitalnych.
Naiwnością jest sądzić, że takie posunięcie poprawi funkcjonowanie szpitali. Za to zapewne poprawi ono bilans kasy chorych. Zmniejszenie liczby łóżek w każdym szpitalu pociągnie za sobą również redukcję zatrudnienia, o czym oczywiście głośno się nie mówi. Podczas gdy redukcja zatrudnieni
a może przynieść szpitalowi oszczędności, to likwidacja łóżek, a co za tym idzie zmniejszenie ilości świadczeń zdrowotnych spowoduje zmniejszenie przychodów. Niezależnie od tego koszty ogólne funkcjonowania szpitala, czyli ogrzewania, dostaw energii elektrycznej, wody, utrzymania laboratorium czy bloku operacyjnego, pozostaną na poprzednim poziomie. Czyli jednostkowy koszt pobytu pacjenta będzie większy.Należy zadać pytanie: komu ma służyć ta restrukturyzacja? Odpowiedź jest prosta - oczywiście kasie chorych. Nie można się zatem dziwić, że pani Barbara Misińska, opierając się na art. 53 pkt 3 ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym, dba przede wszystkim o to, aby kasa chorych wyszła na swoje. A kwestia, co z tego mają mieć pacjenci, jest najmniej ważna. Nie ulega wątpliwości, że realizacja tych zamierzeń sprawi, iż leczenie szpitalne będzie trudniej dostępne i że wobec redukcji personelu lekarsko-pielęgniarskiego opieka szpitalna ulegnie pogorszeniu. Z wywiadu nie wynika, na ile pan minister akceptuje
ten plan. Ale chyba akceptuje, skoro uważa, że spowoduje on uzdrowienie sytuacji.Powtarzanie obiegowych poglądów, że przyczyną zadłużenia służby zdrowia są nieprawidłowe hospitalizacje, zbyt wiele szpitali i nadmiar łóżek szpitalnych, jest bardzo dużym uproszczeniem. Nie mówi się za to o poziomie finansowania świadczeń zdrowotnych. Pragnę podkreślić, że od czasu wprowadzenia tak zwanej reformy przychody szpitali z roku na rok ulegają zmniejszeniu - nie tylko poprzez obniżenie stawki za określone świadczeni
a, lecz także różne inne manipulacje zmierzające do tego, by nie płacić świadczeniodawcom.W grudniu ubiegłego roku zarząd Dolnośląskiej Regionalnej Kasy Chorych wprowadził tak zwaną wsteczną regionalną analizę rozliczeń szpitalnych za okres od czerwca do września. Dało to podstawę do zablokowania wypłat bieżących w kwotach od kilkuset tysięcy złotych do 1 miliona zł i więcej. Szpitale odwołują się od tych decyzji. Odwołania są rozpatrywane oficjalnie w ciągu miesiąca, a praktycznie po kilku miesiącach. Kasa nie uznaje nigdy odwołań w całości. A tymczasem odsetki za niezapłacone faktury rosną, powiększając długi szpitali.
Te praktyki są nadal stosowane. Mało tego, wprowadza się aneksy do wcześniej zawartych kontraktów, oczywiście bezdyskusyjne i zazwyczaj obowiązujące wstecz. Przykładem takiego postępowania jest aneks AA do umowy REH/2002, który został przesłany do szpitala w Lubinie w dniu 2 września 2002 r., a obowiązywał już od 1 sierpnia 2002 r. do końca roku. Wartość tego kontraktu umożliwiała wykonywanie świadczeń rehabilitacyjnych na obecnym poziomie w sierpniu i we wrześniu. Przy ciągle zmieniających się warunkach rozliczeń za wykonane świadczenia zdrowotne kwestionowanie należności pod lada jakim pozorem sprawia, że nie jest możliwe prowadzenie przez
szpitale jakiejś sensownej gospodarki finansowej.Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Szpitalom na Dolnym Śląsku płaci się za wykonane usługi poniżej kosztów ich realizacji. Tego problemu nie rozwiążą ani samorządy, ani tym bardziej kasa chorych. Pozostaje pytanie, jak to się ma do przychodów Dolnośląskiej Regionalnej Kasy Chorych. Powszechnie wiadomo bowiem, że ma ona deficyt. Ale są też kasy, jak na przykład kasa śląska, które posiadają na lokatach setki milionów złotych. I to jest, czy raczej powinno być pr
oblemem rządu.Narodowy Fundusz Ochrony Zdrowia zacznie działać nie wcześniej aniżeli 1 kwietnia lub być może dopiero 1 lipca, bo takie opóźnienie będzie wynikało z procedury legislacyjnej. Pozostawianie do tego czasu szpitali z Dolnego Śląska na łasce losu może spowodować, że po wprowadzeniu Narodowego Funduszu Ochrony Zdrowia stan szpitali będzie przypominał stan pegeerów w likwidacji. Dziękuję za uwagę.