Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


Oświadczenia

Oświadczenie złożone przez senatora Bogusława Litwińca, skierowane do ministra skarbu państwa Jacka Sochy:

Szanowny Panie Ministrze!

Docierają do mnie wiadomości ze strony władz województwa dolnośląskiego i miasta Wrocławia, jak też opinie zamieszczane w miejscowych mediach o pogarszającym się stanie wielkiego zabytku budownictwa z epoki nowożytnej: słynnej Hali Ludowej we Wrocławiu. Ten historyczny już obiekt wymaga pilnego remontu, to z jednej strony. Z drugiej strony zaś, przedsięwzięcie gospodarcze mieszczące się w Hali Ludowej o tej samej nazwie również nie wykazuje dostatecznej sprawności w poszukiwaniu rozwiązań problemu pogarszającej się kondycji hali, czyli zarówno własnej firmy, jak też wspomnianego dzieła sztuki budowniczej.

Temat Hali Ludowej jest mi szczególnie bliski, gdyż przed laty byłem z nią osobiście związany jako dyrektor programowy wielu inicjatyw kulturowych, sportowych, politycznych organizowanych w jej osobliwym wnętrzu i uroczym otoczeniu, które również samo w sobie stanowi zabytek architektury.

Z tego względu, znając inicjatywę marszałka województwa dolnośląskiego, sprowadzającą się, najkrócej mówiąc, do przejęcia własności nad halą, gorąco popieram tę inicjatywę. Jest to bowiem, po pierwsze, jedyny realny sposób rozwiązania opłakanej sytuacji, po drugie zaś, mam na uwadze europejską zasadę subsydiarności, która oznacza “zdejmowanie” przez samorządy z głowy państwa problemów nienależących do strategicznych obowiązków państwa. Gdyby było inaczej w przypadku hali, czyli gdyby mimo braków środków na remont i prowadzenie omawianego obiektu zatrzymanie jego w dyspozycji państwa polskiego było strategiczną koniecznością, uprzejmie proszę moje oświadczenie potraktować jako pytanie o przyczyny tej ewentualnej decyzji.

Bogusław Litwiniec
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Bogusława Litwińca, skierowane do przewodniczącej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Danuty Waniek:

Szanowna Pani Przewodnicząca!

W pełni zgadzam się z treścią listu dotyczącego zapisów programowych i właścicielskich w przyznawanych przez KRRiT koncesjach. Pani wystąpienie do posłów i senatorów zarówno co do litery, jak i co do ducha jest mi bliskie. O moich poglądach dotyczących poruszonego przez Panią tematu obejmującego obyczaje polskich mediów komercyjnych dawałem znać przy wielu okazjach. Również opieram się na opiniach dochodzących do mnie podczas rozmów, a nawet interwencji wyborców - obywateli RP. Jak się okazuje, z niewielkim skutkiem.

Kończy się ostatnia dla mnie kadencja pobytu w Senacie, przeto pozostaje mi jedynie nieco komiczna porada, którą kieruję z życzliwości do starań KRRiT. Jeśli nawet sąd administracyjny “stawia pod znakiem zapytania prawo”, znam podlegające wykładni tego sądu inne prawo również dotyczące koncesji. W tym wypadku koncesja dotyczy sposobu upowszechniania alkoholu, jego sprzedaży w lokalach gastronomicznych. Prawo to bardzo wyraźnie ogranicza sprzedawcy możliwość publicznego “nadawania” tej używki, wskazując na społeczną zasadę wychowania w trzeźwości (DzU nr 35, poz. 230, art. 18 ust. 26, 1982 r., ze zmianami). W wielu wypadkach społeczna szkodliwość tych używek może być porównywalna.

Łączę wyrazy szacunku

Bogusław Litwiniec
członek Komisji Kultury i Środków Przekazu

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Tadeusza Bartosa, skierowane do ministra skarbu państwa Jacka Sochy:

Szanowny Panie Ministrze!

Zarząd Krajowej Spółki Cukrowej “Polski Cukier” SA podjął decyzję o zaprzestaniu produkcji cukru w cukrowni “Częstocice” do rozpoczęcia kampanii cukrowniczej 2006/2007.

Nie chcę kwestionować zasad ani konieczności przeprowadzania procesu restrukturyzacyjnego, jednak negatywnie oceniam jego sposób wdrażania w życie. Dokonując restrukturyzacji, nie przedstawia się zamykanym zakładom właściwych rozwiązań zastępczych. Zbyt wolne tempo wyłączania cukrowni z produkcji oraz brak analiz skutków restrukturyzacji powodują, że budzi ona sprzeciw społeczny i nie przyniesie zamierzonych efektów ekonomicznych. Cukrownia jako jedna z nielicznych w latach kryzysu na rynku cukru potrafiła osiągać zyski, jako jedyna nie wniosła do Krajowej Spółki Cukrowej zadłużenia bankowego i solidnie pracowała na spłatę zadłużeń wniesionych przez inne cukrownie. Wyniki produkcyjne przez nią osiągane stawiają ją w czołówce cukrowni skupionych w KSC.

Cukrownia od 1996 r. posiada własną oczyszczalnię ścieków przemysłowych i spełnia wszystkie normy środowiskowe i jakościowe. Dzięki wdrożonej technologii oczyszczania ścieków metodą glonową nie przekazuje ona ścieków do instalacji sanitarnej miasta. Pozwoliło to znacznie obniżyć zużycie wody, obniżając koszty wytworzenia. Cukrownia dysponuje potwierdzonym uzyskaniem certyfikatu systemem zarządzania jakością HACCP, który jest niezbędny w zakładach produkujących żywność.

Panie Ministrze, decyzja o wyłączeniu cukrowni jest decyzją błędną, spowoduje ona ogromne szkody w środowisku, a i Krajowej Spółce Cukrowej nie przyniesie zysku. Cukrownia “Częstocice” jest najstarszą cukrownią w Polsce, tu rodził się polski przemysł cukrowniczy. Cukrownia ta przetrwała działania wojenne, okupację, także kryzysy gospodarcze. Likwidacja jej ogromnie zwiększy bezrobocie w regionie, a co za tym idzie, powiększy wielkie niezadowolenie i biedę.

Przedstawione przeze mnie argumenty wyraźnie wskazują na celowość, a wręcz konieczność kontynuacji produkcji cukru w cukrowni “Częstocice”.

Z poważaniem

Tadeusz Bartos
senator RP

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Stanisława Nicieję, skierowane do prezesa Rady Ministrów Marka Belki:

Nie akceptuję nawoływania, że w Polsce powinno być 5-6 wielkich uniwersytetów o renomie europejskiej i tam należałoby skierować potężny strumień pieniędzy państwowych. Nie tędy droga. Jest to powrót do restytucji Polski podzielonej na różne kategorie - A, B, C, D... Tak nie organizuje się nowoczesnego państwa.

Od lat pasjonuje mnie historia uniwersytetów europejskich, zbieram materiały do dużej książki eseistycznej o uniwersytetach europejskich od Lizbony do Moskwy, od Oslo po Rijekę. Gromadzę książki o tych uniwersytetach, dane o ich składach osobowych, foldery, widokówki i fotografie wybitnych profesorów tych uczelni: wielkich wynalazców, odkrywców, noblistów itp. Jest to fascynujący materiał badawczy, pokazujący różne wzorce i koncepcje formowania uniwersytetów, ich różne formy i struktury.

Szczególnie interesującym wzorcem jest model niemiecki, a po części i włoski, w myśl którego w stolicach poszczególnych landów czy też historycznych regionów są centra kulturowe i naukowe. I nie ma monopolistów, nie ma pragnienia, aby najsilniejsze uniwersytety były w Berlinie, w Hamburgu czy w Monachium, czyli w największych miastach Niemiec, i aby tam kierować główny strumień pieniędzy państwowych. W Niemczech świetnie sobie radzą małe uniwersytety w Tübingen, Ratyzbonie, Heidelbergu, Jenie czy Getyndze. Pracują tam wybitni profesorowie, funkcjonują tam świetne katedry uniwersyteckie, wyrastają tam nobliści. Warto w tym kontekście pamiętać o tym, że żaden polski uniwersytet, z Uniwersytetem Jagiellońskim i Uniwersytetem Warszawskim na czele, nie ma dotychczas noblisty. Mam nadzieję, że dożyję takich czasów, kiedy to bolesne stwierdzenie będzie nieaktualne.

W Niemczech, czy też we Włoszech, nikt nie ma zamiaru z jakichś biurokratycznych powodów, na podstawie jakiejś ustawy likwidować małych uniwersytetów, funkcjonujących w niewielkich ośrodkach akademickich. One się same bronią. I tak, mam nadzieję, będzie również w Polsce.

Nowe prawo o szkolnictwie wyższym, które daje urzędnikom państwowym możliwość likwidowania uniwersytetów, jest w tej materii irracjonalne i nienowoczesne. Wierzę, że polskie młode uniwersytety i ich dynamiczne społeczności obronią się przed zakusami wielkich polskich środowisk akademickich i biurokracji rządowej, mającymi na celu ich likwidację. Wierzę, że sam fakt uchwalenia tej ustawy w ostatnich tygodniach istnienia obecnego parlamentu nic nie zmieni. Zadecyduje praktyka życia codziennego. Młodzież może chcieć studiować w stolicach swoich regionów, a lokalna społeczność potrafi stworzyć jej warunki materialne i intelektualne, aby osiągała wykształcenie uniwersyteckie o europejskich standardach.

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Stanisława Nicieję, skierowane do prezesa Rady Ministrów Marka Belki:

W III Rzeczypospolitej Polskiej od momentu jej powstania w 1989 r. powołano sześć uniwersytetów: Opolski (1994), w Białymstoku (1997), Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (1999), Warmińsko-Mazurski w Olsztynie (1999), Zielonogórski i Rzeszowski (2001) oraz Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy (2005). O każdy z tych uniwersytetów toczyła się długa walka. Wiele na ten temat mogli powiedzieć przewodniczący komitetów organizacyjnych. Jest na ten temat już dziś dość obszerna literatura. Nowa ustawa o szkolnictwie wyższym, która weszła w życie przy zbagatelizowaniu wielu poprawek senackich, może spowodować, że w ciągu czterech lat tych sześć uniwersytetów, a także Uniwersytet Szczeciński, może stracić prawo do nazwy “uniwersytet”, gdyż głównym kryterium oceny kondycji najmłodszych polskich uniwersytetów są wymogi formalne, a więc liczba uprawnień doktorskich, habilitacyjnych oraz liczba samodzielnych pracowników naukowych.

Uważam, że jest to jedno z kryteriów, którego nie należy bagatelizować, ale - w moim odczuciu - upraszcza ono wszelkie diagnozy kondycji najmłodszych polskich uniwersytetów.

Nie wiem, ile uniwersytet w Heidelbergu ma praw doktoryzowania i habilitowania i ilu pracuje tam samodzielnych pracowników naukowych. Wiem natomiast, że ta piękna w kształcie uczelnia, o niewielkiej liczbie studentów ma światową sławę przede wszystkim w chemii i medycynie, ma specyficzny klimat i ma swoich noblistów. Nie wiem, czy ideałem jest uniwersytet w Rzymie, potężny moloch, który liczy dwieście tysięcy studentów. Można mieć sto praw habilitacji na uniwersytecie i nie mieć żadnego noblisty, żadnego uczonego światowego formatu. I uczelni takiej nie pomogą żadne rankingi różnych tygodników czy miesięczników, mogą najwyżej podnieść im megalomańskie poczucie wyższości, jeśli jest im to potrzebne.

Podzielam pogląd rektora Uniwersytetu w Białymstoku, profesora Marka Gębczyńskiego, że “nie możemy się ścigać. Nie będziemy ani starsi niż Uniwersytet Jagielloński, ani lepsi niż Uniwersytet Warszawski. Możemy być małym, ale dobrym uniwersytetem”. Dopowiedziałbym do tego stwierdzenia, że nie mamy potrzeby licytowania się, kto jest lepszy i na jakim dystansie, bo nauka i edukacja to nie zawody lekkoatletyczne, gdzie liczy się wynik za wszelką cenę i miejsce na podium, koniecznie medalowe. Uniwersytet powinien być dobrą, szanowaną uczelnią, do której młodzież chętnie przychodzi, bo jest tam odpowiednia atmosfera, bo wynosi stamtąd odpowiednią wiedzę i dający satysfakcję dyplom.

Przychodzi czas normalnej konkurencji, w którym nie zarządzenie wysokiego urzędnika ministerialnego, jakiejś Wysokiej Rady czy innego mniej formalnego gremium, gdy nie liczba praw habilitacyjnych i doktorskich na wydziałach będą decydować, czy dany uniwersytet jest potrzebny w danym mieście lub regionie. Zadecyduje młodzież. Ona wybierze, czy chce studiować w Opolu, w Rzeszowie, Katowicach, Warszawie czy może Heidelbergu bądź Ołomuńcu czy Pradze. Po prostu pójdzie tam studiować. Czas niżu demograficznego, który nadciąga nad polskie wyższe uczelnie, wyręczy urzędników w rozstrzyganiu, jaki kształt będzie mieć polskie szkolnictwo wyższe. Ostaną się te uczelnie, które będą mieć mądre kierownictwo, sprawną kadrę i odpowiednie zaplecze materialne - powinna je wytworzyć lokalna społeczność.

Nie rozumiem, dlaczego ministerstwo edukacji czy Rada Główna Szkolnictwa Wyższego mają mieć specjalne prawa, by wymuszać fuzje różnych uczelni, zmuszać, by łączyły się politechniki z uniwersytetami w miastach wojewódzkich. Co na tym zyskamy, że w myśl jakichś teoretycznych rozważań, gabinetowych spekulacji unicestwimy w którymś z miast wojewódzkich istniejący tam uniwersytet. Uniwersytet w Opolu, Rzeszowie, Białymstoku, Bydgoszczy czy Zielonej Górze nie zagraża Uniwersytetowi Jagiellońskiemu czy Warszawskiemu. Nie wszyscy w Polsce mają ambicje, możliwość i chęć studiowania w Warszawie czy Krakowie.

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Janusza Lorenza, skierowane do prezesa Rady Ministrów Marka Belki:

Wielce Szanowny Panie Premierze!

Przyjęta przez Senat RP 3 czerwca 2005 r. rezolucja w sprawie postulatów dotyczących Narodowego Planu Rozwoju na lata 2007-2013 oraz innych rządowych dokumentów programowych na lata 2005-2013 w zakresie polityki regionalnej dotyczącej województw zagrożonych marginalizacją jest dokumentem o wielkim znaczeniu. Gwarantuje ona zrównoważony rozwój poszczególnych regionów Polski, poprawę stanu infrastruktury drogowej w naszym kraju, stanowi też szansę na lepsze warunki życia dla Polaków.

Z moich informacji wynika jednak, że wbrew intencjom Senatu postulaty zawarte w rezolucji nie zostały jeszcze włączone do Narodowego Planu Rozwoju, co stwarza zagrożenie, że nie zostaną one zrealizowane.

Wobec powyższego zwracam się do Pana Premiera z prośbą o spowodowanie ujęcia postulatów zawartych w rezolucji Senatu RP w Narodowym Planie Rozwoju oraz innych rządowych dokumentach programowych na lata 2005-2013.

Uważam, że ze względu na znaczenie tego dokumentu dla Polski i Polaków naszym i obecnego rządu obowiązkiem jest zrobienie wszystkiego, aby nie dopuścić do odstąpienia od realizacji postulatów zawartych w rezolucji. Rezolucja ta daje bardzo biednym województwom możliwość wyjścia z marazmu i równania do innych regionów w Polsce i w Europie. Wreszcie realizacja unijnego postulatu wyrównywania szans rozwojowych regionów będzie chociaż w części realizowana. Społeczeństwa województw rzeszowskiego, lubelskiego, podlaskiego i warmińsko-mazurskiego z niecierpliwością oczekują na zgodne z rezolucją Senatu zmiany w Narodowym Planie Rozwoju.

Z wyrazami szacunku

Janusz Lorenz

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Włodzimierza Łęckiego, skierowane do ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego:

W sierpniu bieżącego roku weszła w życie ustawa o zmianie ustawy o organizowaniu i prowadzeniu kulturalnej... (DzU nr 131 z dnia 18 lipca 2005 r.), która określa między innymi zasady dofinansowania państwowych instytucji kultury przez samorządy. Niestety, bardzo zasadne i potrzebne zapisy tej ustawy nie mogą być wdrożone w życie, gdyż nie zostały opublikowane przez Ministerstwo Kultury akty wykonawcze.

Kiedy Pan Minister podpisze akty wykonawcze do tej ustawy, aby mogła ona zacząć funkcjonować?

Z poważaniem

Włodzimierz Łęcki

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Włodzimierza Łęckiego wspólnie z innymi senatorami, skierowane do ministra infrastruktury Krzysztofa Opawskiego:

W ostatnim dniu prasa poinformowała, iż opłaty za przejazd jednego odcinka autostrady przez tak zwane tiry wzrosły z 46 zł do 110 zł. Taka podwyżka całkowicie burzy dotychczasowy system opłat i naraża Skarb Państwa na ponoszenie wielkich kosztów na rzecz koncesjonariuszy. Jakie straty z tego tytułu poniesie Skarb Państwa? Na jakiej podstawie nastąpiły podwyżki?

Członkowie Komisji Skarbu Państwa i Infrastruktury:

Adam Biela
Czesława Christowa
Marian Lewicki
Włodzimierz Łęcki
Ryszard Matusiak
Sergiusz Plewa
Zofia Skrzypek-Mrowiec
Elżbieta Streker-Dembińska
Jerzy Suchański
Krzysztof Szydłowski

* * *

Oświadczenie złożone przez senatora Jana Szafrańca, skierowane do ministra spraw zagranicznych Adama Rotfelda:

Solidaryzując się z protestami społecznymi, dotyczącymi profanacji wizerunku Matki Bożej na uroczystości zorganizowanej z okazji dwudziestopięciolecia “Solidarności” w budynku Parlamentu Europejskiego w Brukseli, proszę Pana Ministra o stanowisko w powyższej sprawie.

Moim zdaniem i zdaniem moich wyborców tego typu profanacja jest deprecjacją wartości przyświecających wielomilionowej rzeszy członków ruchu społecznego, jakim była “Solidarność”. W związku z tym zdarzenie to nie powinno pozostać bez reakcji polskiej dyplomacji.

Pozostaję z wyrazami szacunku

Jan Szafraniec
senator RP


Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment