Spis oświadczeń, poprzednie oświadczenie, następne oświadczenie


16. posiedzenie Senatu RP

16 lipca 1998 r.

Oświadczenie

Wicepremier Leszek Balcerowicz ogłosił wszem i wobec zamiar uproszczenia systemu podatkowego i obniżenia stawek podatku dochodowego dla osób fizycznych. Zamiast obecnych trzech stawek: 19, 30 i 40% oraz ulg i odliczeń, począwszy od 2000 r. ma funkcjonować jedna stawka, 17 lub 19%, odnosząca się do całości dochodów brutto. Pan premier triumfalnie obwieszcza nam, że wszyscy odniesiemy z tego tytułu same korzyści, a jego stanowisko popierają już liczne środowiska krajowych biznesmenów.

Propozycja ta jawi się tak sympatycznie, że sam postanowiłem co nieco policzyć i przeanalizować. Mam wielu kolegów nauczycieli z zarobkami rzędu 8-10 tysięcy zł rocznie. Płacą oni obecnie, przy stawce 19% i około 340 zł odliczeń rocznych, 1180-1560 zł podatku rocznie. Przy najniższej projektowanej stawce, 17%, będą płacili 1360-1700 zł, a więc więcej niż dzisiaj o blisko 200 zł, czyli kiepsko. Tym nauczycielom koncepcja Balcerowicza jawi się co najmniej jako nieciekawa.

Przy okazji podliczyłem też podatek zaprzyjaźnionemu inżynierowi z dochodem rocznym 12 tysięcy zł. Dzisiaj jego podatek wynosi około 1940 zł, a w przyszłości, przy najniższej stawce 17%, 2040 zł, a więc znów 100 zł więcej. Straci on jeszcze więcej, bo nie odliczy sobie dzisiejszej ulgi, czyli około 250 zł na kurs językowy i dalszych 250 zł na pomoce techniczne. Straci więc rocznie około 600 zł. Jak mu to powiedziałem, widać było wyraźnie, że nie będzie bardziej lubił pana premiera.

Mam też znajome małżeństwo zarabiające rocznie 25 tysięcy zł i zamierzające za dwa, trzy lata kupić wreszcie z oszczędności i z kredytu mieszkanie za jakieś skromne 100 tysięcy zł. Ich roczny podatek w łącznej kwocie 4070 zł byłby więc zawieszony na około pięć lat, bo korzystaliby z ulgi mieszkaniowej, budowlanej. Premier Balcerowicz chce oczywiście ją zlikwidować, a więc stracą na tej operacji całą ulgę, w zaokrągleniu 19 tysięcy zł, a ich podatek wzrośnie dodatkowo o 900 zł za te pięć lat. Stracą więc blisko 20 tysięcy zł. Jak im to wyliczyłem, to powiedzieli, że dla nich jest to najgorsza wiadomość od kilku lat.

Oczywiście rozszerzam moje usługi konsultacyjne, ale coraz mniej jest chętnych do korzystania z nich, bo przynoszę im kiepskie wiadomości. Ale przecież nie obracam się tylko wśród skromnie zarabiających. Policzyłem efekty pomysłu Balcerowicza dla kolegi biznesmena z dochodem rocznym 50 tysięcy zł, a także dla prezesa bogatej spółki zarabiającego rocznie 200 tysięcy zł. Dla pierwszego kwota podatku rocznego obniży się o około 3,5 tysiąca zł, a dla drugiego - aż o 38 tysięcy zł. Oczywiście jak im to powiedziałem, to się ucieszyli, obiecali co nieco i zapowiedzieli dozgonną miłość do pana wicepremiera, czemu zresztą się nie dziwię. Nawet ja sam byłem gotów polubić pana premiera, bo przecież dzięki niemu uzyskam jakieś, skromnie licząc, 15 tysięcy zł rocznie. Starczyłoby na kilka atrakcyjnych wycieczek zagranicznych.

Cieszyłbym się z tego, proszę państwa, gdybym był samolubny, ale mam pecha, jestem politykiem i to politykiem lewicy, dla którego sprawiedliwość społeczna to nie pusty slogan, lecz sens życia, sens działania. Uznaję więc projekt wicepremiera Balcerowicza za bałamutny ekonomicznie i niesprawiedliwy społecznie. Nie po raz pierwszy nie zgadzam się z premierem Balcerowiczem, który na drodze do wolności gospodarczej w naszym kraju lubi zapominać o rolnikach, urzędnikach i o robotnikach, borykających się na co dzień z trudnościami życia. Sprzeciwiając się rewolucji podatkowej autorstwa wicepremiera Leszka Balcerowicza, stracę co prawda osobiście niemało grosza, ale może zyskam co nieco społecznej aprobaty. I tak sobie wymyśliłem, że może per saldo to mi się opłaci.


Spis oświadczeń, poprzednie oświadczenie, następne oświadczenie