60. posiedzenie Senatu RP, przemówienia senatorskie złożone do protokołu


Wypowiedź senatora Ryszarda Sławińskiego
w debacie nad punktem drugim porządku dziennego

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

Obrazek jest typowy. Przyjeżdża do wsi samochód ciężarowy z zamiarem zakupu trzody chlewnej, bydła bądź innych produktów rolniczej pracy. Rolnik z radością pozbywa się wytworzonego przez siebie produktu, lecz nie otrzymuje od razu pieniędzy. Zostaje z nadzieją, że może za dwa tygodnie, może za miesiąc otrzyma zapłatę. Nie chcąc narazić się "zbywcy" ani mu w głowie poprosić go o jakąś fakturę bądź rachunek. A nuż się obrazi skupujący i po następne tuczniki nie przyjedzie. Tak więc rolnicy do tej pory w ogromnej części nie mogą udokumentować wysokości sprzedanej przez siebie produkcji. Z tego punktu widzenia - rolnicy całe szczęście o tym mówią - wprowadzenie podatku VAT jest całkowicie uzasadnione.

Oddzielną i bardzo ważną kwestią jest wysokość stawki. Rolnicy, ci podstawowi i najliczniejsi producenci, są za tym, aby na początku obowiązywała stawka 0%. Mają już świadomość, że uporządkowaliby sobie rachunkowość, poznaliby wartość swojej pracy i wysokość przychodów. Wiedzą również, że mogliby sobie odliczyć VAT z zakupionych przez siebie środków do produkcji rolnej, zawierających w swojej cenie ten podatek.

Minister finansów domaga się 3% stawki VAT nie dlatego, że stawka 0% skrzywdzi rolników, ale dlatego, że nieopatrznie chyba wpływy z rolniczego podatku VAT zostały zapisane w ustawie budżetowej na rok 2000. Między bajki więc należy włożyć argumentację o korzyściach dla rolników i o tym, że niepodwyższone zostaną ceny produktów spożywczych.

Moim zdaniem należy utrzymać propozycję Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, aby stawkę 0% stosować do 31 grudnia 2000 r., w następnym roku wprowadzić stawkę 3%, a w kolejnym 7%. W ten sposób doszlibyśmy do standardów Unii Europejskiej, a rolników mniej by bolało.

Najważniejszą kwestią jest jednak konieczność przeprowadzenia w pierwszej fazie obowiązywania VAT szerokiej akcji edukacyjno-informacyjnej. Dla wielu bowiem wypełnianie skomplikowanych dokumentów, przyswojenie sobie pojęć i słownictwa z tej dziedziny stanowi dziś barierę nie do przebycia.

Powstaje kwestia, kto ma szkolić, informować, edukować. Za jakie i za czyje pieniądze? Czy mają się tym zająć Ośrodki Doradztwa Rolniczego, absolwenci szkół rolniczych, czy nieliczne służby samorządowe? Czy mają za to płacić gminy, rolnicze związki zawodowe, czy związki branżowe? Samych rolników nie stać na opłacenie akcji szkoleniowej.

Jest jeszcze jedna kwestia. Kiedy już wejdzie i będzie obowiązywał VAT, to całkiem spora grupa rolników nie będzie mogła samodzielnie sobie radzić z rozliczeniami i odliczeniami. Będą musieli więc najmować fachowców i płacić za usługę. Przy ich aktualnej mizerii finansowej będzie to dla nich prawdziwy problem.

Zwróciłem uwagę na kwestie być może mniej ważne z punktu widzenia Ministerstwa Finansów, jednak są one bardzo ważne dla nieprzygotowanych i często przerażonych nową życiową komplikacją rolników.