58. posiedzenie Senatu RP, przemówienia senatorskie złożone do protokołu


Przemówienie senatora Ireneusza Michasia
w debacie nad punktem drugim porządku obrad

Pani Marszałek! Panie i Panowie Senatorowie!

Prawo autorskie, którego nowelizacją się właśnie zajmujemy, w ostatnich czasach podlega szybkim zmianom wiążącym się z postępem technicznym w dziedzinie środków przekazu i tak zwanej twórczości elektroniczno-informatycznej. Ochrona dóbr i praw autorskich w tej ostatniej dziedzinie staje się coraz trudniejsza, bo przecież jak ścigać i egzekwować prawo wobec tak zwanych hakerów i twórców wirusów informatycznych niszczących lub zakłócających programy artystyczne i narażających na straty ich użytkowników?

Wydaje się już dziś, że tradycyjnie rozumiane prawo autorskie do utworów jako dzieł pracy twórczej zaczyna być mało pojemne dla wszystkich problemów ochrony praw autorskich i w niedalekiej przyszłości musi się z niego wyłonić prawo obejmujące wyłącznie dziedziny twórczości informatycznej, tak jak kiedyś prawo autorskie rozdzieliło się z prawem wynalazczym.

Na razie jednak musimy doskonalić prawo takie, jakie mamy, dostosowując je do rosnących wymogów dnia codziennego oraz do standardów światowych, a zwłaszcza standardów Unii Europejskiej. Doskonaląc, nie można tego czynić na łapu-capu, bo wtedy prawo, zamiast regulować ewentualne konflikty, niesie tylko kłopoty. I takie niebezpieczeństwa postrzegam w istniejącym prawie autorskim, a także w próbie jego nowelizacji, choć oczywiście większość zapisów nowelizacyjnych uważam za zasadne.

Trudno zrozumieć jednak wyjątkową sympatię autorów projektu do organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, które w myśl znowelizowanego art. 70 prawa autorskiego stałyby się monopolistą w obracaniu honorariami autorskimi. Nie tylko nie pasuje to do standardów unijnych, nie tylko jest sprzeczne z europejskimi rozwiązaniami legislacyjnymi, co słusznie wytyka opinia Komitetu Integracji Europejskiej, lecz także jest sprzeczne z zasadami demokracji, wolności, konkurencyjności. Autorzy powinni mieć prawo do rezygnacji z pośrednictwa organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, jeśli uznają to za zasadne i taki zapis powinien znaleźć się w art. 70.

Prawo powinno być jasne i czytelne. Tymczasem na swobodną, a może nawet odwrotną od intencji ustawodawcy interpretację narazić może dodany do art. 36 pkt 4 w brzmieniu: "w odniesieniu do utworu audiowizualnego - od śmierci ostatniej z wymienionych osób: głównego reżysera, autora scenariusza, operatora obrazu, autora dialogów, kompozytora muzyki skomponowanej do utworu audiowizualnego". Przecież tak sformułowany przepis oznacza, że ostatnią osobą, którą należy brać pod uwagę w ustalaniu okresu obowiązywania praw autorskich, jest ostatni z wymienionych, czyli kompozytor muzyki. Tymczasem w przepisie chodzi o jego ustalenie "od śmierci najpóźniej zmarłej z wymienionych osób" i takie sformułowanie powinniśmy zastosować.

Wysoka Izbo! Jest rzeczą oczywistą, że utwór jest szczególnym towarem i musi podlegać szczególnej ochronie legislacyjnej. Czasami jednak, jak się zdaje, owa ochrona idzie za daleko. Zbyt daleko idące uprawnienia przewiduje dla twórców art. 47. Pozwala bowiem na penetrację wszelkiej dokumentacji finansowej przedsiębiorstwa przez autora, dajmy na to wokalisty, którego piosenki przedsiębiorstwo fonograficzne nagrywa na płyty. Abstrahując już od przypadku, w którym pewien wokalista dał publiczny wyraz swojej niewiedzy z zakresu wypełniania podstawowych obowiązków wobec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, trudno przypuszczać, że twórca kultury samodzielnie może się poruszać w dokumentacji finansowej. A więc musi się posługiwać fachową osobą trzecią, przecież nie obowiązaną do zachowania tajemnicy. Jest to sprzeczne z zasadami funkcjonowania organów kontroli skarbowej, które mają obowiązek zachowania w tajemnicy wszelkich ustaleń z zakresu kontroli finansowej. Jeśli już autor może być kontrolerem dokumentacji finansowej przedsiębiorstwa, to jedynie za pośrednictwem organu kontroli skarbowej i odpłatnie.

Proponuję, żeby do treści obecnego zapisu art. 47 dodać: Może to uczynić odpłatnie za pośrednictwem organu kontroli skarbowej.

Żaden inny przepis prawny nie daje żadnemu kontrahentowi możliwości egzekwowania umowy przez penetrację dokumentacji finansowo-księgowej firmy kontrahenckiej. Tymczasem w nowelizacji ustawy przewiduje się surowsze niż dotychczas sankcje karne dla firm, które chcą strzec swych tajemnic handlowych...

Legislacyjnym potworkiem jest art. 20 obecnego prawa autorskiego. Narusza wręcz wolności obywatelskie, nakazując obywatelowi płacenie dodatkowego podatku od zakupu magnetofonu, magnetowidu i temu podobnego urządzenia - bo przecież obowiązek opłacania tego haraczu producenci i importerzy przerzucą na nabywców. Podatku, którego wielkość określa minister kultury swoim rozporządzeniem. W dodatku podatek ów jest obciążony kolejnym podatkiem, czyli VAT. Przepis ów powiada, że pieniądze uzyskane z opłaty przewidzianej art. 20 otrzymują twórcy, artyści, wykonawcy, producenci fonogramów i wideogramów. Pytam się, na jakiej podstawie mają otrzymywać te pieniądze?

Poza tym, proszę pokazać mi twórcę, który wziął z tego funduszu bodaj złotówkę. Znowu mówi się o organizacjach zbiorowego zarządzania, które mogą połykać te pieniądze wedle widzimisię ministra kultury. Przepis ten w obecnym kształcie, moim zdaniem, jest nieporozumieniem.

Kilka zdań na temat odpowiedzialności karnej przewidzianej prawem autorskim. Wydaje się, że zaostrzenie surowości kar nie jest zasadne - dotychczasowe zapisy są w tym względzie wystarczające. Rzecz bowiem nie w wysokości kary, ale w skuteczności ścigania, a ta jest w chwili obecnej raczej symboliczna. Rozszerza się również zakres ścigania, chociażby o wspomniany już art. 20. Dyskusyjny jest zwłaszcza obecny przepis art. 118 ust. 1, który przewiduje karę za zakup lub przyjęcie przedmiotu będącego nośnikiem utworu, czyli na przykład kasety magnetowidowej z filmem nagranym z programu telewizyjnego. Wprawdzie mówi się o celu osiągania korzyści materialnej, ale jak można udowodnić człowiekowi zamiar osiągnięcia tego celu, jeśli nie zdołał go jeszcze osiągnąć? Tymczasem przepis znowelizowany art. 118 ust. 1 nakazuje karać nabywcę kasety z filmem karą bardzo surową, bo nawet pięcioletnim więzieniem. Trochę chyba przesadzamy.

Należy iść w kierunku tworzenia specjalistycznych agend tropiących nadużycia z zakresu prawa autorskiego, być może obowiązki te należy nałożyć na organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi bądź wyposażyć je w możliwości kontrolno-egzekucyjne, ale jest to kwestia bardziej szczegółowej dyskusji.

I jeszcze kwestia autopoprawki, której tekst przedłożył Sejmowi premier Jerzy Buzek (tekst nr 1382-A). Dotyczy ona zmian w art. 113 prawa autorskiego, czyli zagospodarowania środków Funduszu Promocji Twórczości. Autor uzasadnia zmiany celowością funduszu mającego służyć - już z nazwy - promocji twórczości kulturalnej. Tymczasem proponowana zmiana, konkretnie nowy pkt 1 rzeczonego art. 113, dowodzi, że projektodawca chce zmienić Fundusz Promocji Twórczości w Fundusz Propagowania Kultury w ogóle, czyli chce przeznaczyć środki na działalność organizatorską, propagandową.

Fundusz Promocji Twórczości służył przez wiele lat - niezależnie od swej nazwy - wspieraniu twórczości niekomercyjnej w literaturze. Był przeznaczony chociażby na dofinansowanie debiutów poetyckich lub prozatorskich. I taki powinien pozostać. Nowy pkt 1 jest absolutnie niedopuszczalny, istniejący pkt 1 rzeczywiście wymaga wykreślenia zapisu o pomocy socjalnej, pkt 2 należy uzupełnić o wydania utworów debiutanckich i literatury niekomercyjnej (poezji). Proponuję następujące brzmienie art. 113:

Art. 113. Środki Funduszu przeznacza się na:

1) pokrycie w całości lub części kosztów realizacji projektów polskiej twórczości

2) stypendia dla twórców i dofinansowanie wydania dzieł twórców debiutujących

3) pokrycie w całości lub w części wydań utworów o szczególnym znaczeniu dla kultury narodowej, utworów dla niewidomych oraz dzieł o charakterze niekomercyjnym.

Art. 114 należy pozostawić w obecnym brzmieniu.

Przy okazji zwracam uwagę, że przedłużenie czasu obowiązywania prawa autorskiego będzie zubażać ten fundusz.

Przemówienie senatora Zbigniewa Kruszewskiego
w debacie nad punktem czwartym porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Uchwalona w dniu 14 kwietnia 2000 r. przez Sejm ustawa o zmianie ustawy - Kodeks karny wprowadza szereg zmian dotyczących prowadzenia pojazdów mechanicznych przez osoby w stanie nietrzeźwym, pod wpływem środka odurzającego lub zbiegłych z miejsca wypadku. Wśród nich dwie - moim zdaniem - najistotniejsze.

Pierwsza - potraktowanie tych zachowań jako przestępstw, a nie - jak dotychczas - wykroczeń. Druga dotyczy zmiany w art. 244, wprowadzającej obligatoryjnie karę pozbawienia wolności do lat trzech za niestosowanie się do orzeczonego przez sąd zakazu prowadzenia pojazdów. Obecnie osoby prowadzące pojazd mechaniczny mimo zatrzymania uprawnień ukarać można grzywną, orzec karę ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Zmiana ta idzie w słusznym kierunku egzekwowania postanowień sądu oraz - postulowanego w szerokim rozumieniu walki z przestępczością - nieuchronności orzeczonej kary. Ale czy musi to być kara pozbawienia wolności? Czy to nie powinna być kara na przykład ograniczenia poruszania się, wykonywania prac uciążliwych itp.? Czy więzienie jest jedynym rozwiązaniem, czy nie częściej wypacza jak resocjalizuje?

Wysoka Izbo! To, że prowadzenie pojazdów mechanicznych pod wpływem alkoholu lub działania innych środków odurzających jest zjawiskiem negatywnym, wiadomo powszechnie. Nie zawsze natomiast, uzasadniając potrzebę zaostrzania za ten czyn kary, warto posługiwać się statystyką. Z danych przytoczonych w uzasadnieniu do projektu sejmowego wynika bowiem, że w 1998 r. w stosunku do roku poprzedniego liczba wypadków spowodowanych przez nietrzeźwych kierowców spadła. Spadła też liczba rannych i ofiar śmiertelnych. Można też użyć statystyki przewrotnie i powiedzieć, że skoro 20% wypadków powodują osoby nietrzeźwe, to znaczy, że sprawcami aż 80% wypadków są trzeźwi. Rzecz więc nie w statystyce, a w tym, że potencjalnie nietrzeźwy kierowca niesienie o wiele większe zagrożenie dla zdrowia i życia innych użytkowników dróg. Potwierdzają to wyniki badań i testów. Dla mnie to one są wystarczającym argumentem, aby opowiedzieć się za uchwalonymi przez Sejm zmianami w Kodeksie karnym, zaostrzającymi kary dla nietrzeźwych uczestników ruchu drogowego.

Wysoki Senacie! Dobrze się stało, że Sejm odrzucił wniosek wprowadzający obligatoryjny przepadek pojazdu prowadzonego przez osobę, która dopuściła się jakiegokolwiek przestępstwa polegającego na prowadzeniu pojazdu mechanicznego w stanie nietrzeźwości. Propozycja ta miała szereg wad i dobrze, że Sejm jej nie przyjął.

Przyjęcie ustawy przez Wysoką Izbę i jej wejście w życie po ewentualnym podpisaniu przez prezydenta Rzeczypospolitej może natomiast spowodować kłopoty zupełnie innej natury. Powszechnie znana jest bardzo zła sytuacja polskiego sądownictwa. Dziś sądy są już praktycznie zatkane toczącymi się postępowaniami. Wynika to z wielu czynników, w większości leżących po stronie rządu. Fatalne warunki lokalowe, niskie płace powodujące odchodzenie sędziów do innej pracy, zła organizacja - to tylko niektóre z nich. Jeśli na braki nałoży się liczba spraw wynikających z przyjęcia omawianej ustawy, należy liczyć się z dalszym pogorszeniem stanu naszego sądownictwa.

Wprowadzenie w życie tej ustawy - jak napisano w uzasadnieniu do projektu sejmowego - nie wywoła skutków finansowych dla budżetu państwa. Skutki społeczne natomiast, jakie ona spowoduje poprzez zasypanie sądów nowymi postępowaniami, wymagają już oddzielnej debaty, traktującej kompleksowo problemy polskiego sądownictwa.

Przemówienie senatora Ireneusza Michasia
w debacie nad punktem czwartym porządku obrad

Podejmując decyzję dotyczącą zmian w obowiązującym prawie karnym należy mieć na uwadze dwie pryncypialne zasady celowości tegoż prawa, a mianowicie zasady prewencji ogólnej i szczególnej.

Nie ulega kwestii, iż system prawa, a zwłaszcza prawa karnego, ma chronić społeczeństwo przed zachowaniami burzącymi określony porządek prawny.

Wzrastająca z roku na rok liczba przestępstw popełnionych przez osoby prowadzące pojazdy w stanie nietrzeźwości nasuwa proste rozwiązanie - zaostrzenie sankcji karnych.

W tym miejscu należy udzielić odpowiedzi na pytanie, czy powyższe rozwiązanie będzie na tyle skuteczne, aby w sposób istotny zmniejszyć ilość przestępstw popełnionych przez pijanych kierowców.

Zarówno praktyka orzecznicza, jak i teoretycy prawa są zgodni co do tego, że to nie wysokość kary przewidzianej za popełnienie określonego przestępstwa, lecz jej nieuchronność stanowi warunek sine qua non ograniczenia liczby popełnionych przestępstw.

Dokonując zmian kodyfikacyjnych, nie należy zapominać o naczelnej zasadzie ustrojowej państwa demokratycznego, jaką jest zasada trójpodziału władz. Proponowane zmiany naruszają tę zasadę, sprowadzając sądy do roli organu stosującego prawo w sposób mechaniczny bez możliwości stosowania zasady indywidualizacji kary.

W tym kontekście uchwalona przez Sejm RP zmiana art. 42 kk poprzez wprowadzenie §4 pozostaje w sprzeczności art. 42 §4 kk (w wersji uchwalonej przez Sejm) z zasadami wymiaru kary określonymi w art. 53 kk.

Pozostałe zmiany w kodeksie karnym związane z popełnieniem przestępstw przez osoby prowadzące pojazdy mechaniczne w stanie nietrzeźwości, pod wpływem środka odurzającego lub zbiegłych z miejsca zdarzenia są do zaakceptowania z punktu widzenia zasad wyżej omówionych.

Uchwalona zmiana treści art. 244 kk w zakresie dyspozycji tegoż artykułu pozostaje bez zmian. Zmiana dotycząca sankcji za popełnienie przestępstwa określonego w art. 244 kk stanowi obostrzenie zagrożenia, które może oddziaływać w sposób prewencyjny i jest zgodne z dyrektywami wymiaru kary określonymi w art. 53 kk, gdyż nie pozbawia sądu możliwości orzekania za popełnienie przestępstwa określonego w art. 244 kk zarówno kary grzywny, jak i kary ograniczenia wolności zamiast kary pozbawienia wolności.

Przemówienie senatora Zbigniewa Kruszewskiego
w debacie nad punktem ósmym porządku obrad

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Projekt ustawy o zmianie ustawy - Ordynacja wyborcza do rad gmin, rad powiatów i sejmików województw oraz innych ustaw, przygotowany przez grupę senatorów z AWS i UW, wart jest uwagi i przedyskutowania przez Wysoką Izbę. Dwa założenia jego uzasadnienia stanowią ważkie argumenty przemawiające za tym, aby Senat wystąpił z inicjatywą ustawodawczą, idącą w kierunku zmiany układu organów samorządu gminnego. Dodam, że dyskusja nad tą problematyką toczy się też w SLD. Tak więc, powtórzę, jestem za podjęciem tej inicjatywy.

Jednak szereg rozwiązań, przedstawionych nam w druku nr 351, idzie moim zdaniem za daleko. To, że proponuje się zmniejszenie liczby radnych, jest rozwiązaniem słusznym, natomiast moje wątpliwości wzbudza sprowadzenie roli rady gminy do organu zatwierdzającego jedynie budżet i plan zagospodarowania przestrzennego. W pozostałych sprawach, których katalog jest dziś olbrzymi, całą władzę daje się wójtowi, burmistrzowi czy prezydentowi, zrównując wydawane przez niego zarządzenia z uchwałami rady. Praktycznie więc rada nie ma żadnego wpływu na losy podjętych przez siebie uchwał.

Dodatkowym niebezpieczeństwem jest praktyczny brak możliwości odwołania wójta, burmistrza czy prezydenta. Teoretyczne możliwości, które zawiera ten projekt, w większości przypadków pozostaną tylko teoretycznymi. Dzisiaj w radach gmin sytuacja jest taka, że albo rządzi jedno ugrupowanie przy niewielkiej przewadze głosów i silnej opozycji, albo bardzo złożone, często egzotyczne koalicje. Nie wyobrażam sobie przyjęcia większością 2/3 głosów członków rady uchwały o przeprowadzeniu referendum nad odwołaniem wójta czy prezydenta miasta. Nie wyobrażam sobie też, aby możliwa była szybka reakcja premiera, któremu projekt ustawy daje możliwość odwołania wójta.

Wysoka Izbo!

Budżet takiego miasta jak Płock przekracza 300 milionów zł. Miast o podobnym i większym budżecie jest w Polsce wiele. Czy bezpieczne jest powierzanie decydowania o takich pieniądzach jednej osobie, która w dodatku skupia w swoich rękach nieograniczoną władzę w gminie i praktycznie nie podlega żadnej kontroli, osobie, która sama dobiera sobie zastępców i współpracowników, bez żadnego wpływu rady gminy?

Można używać argumentów o przejrzystości odpowiedzialności, jaką niesie to rozwiązanie. Można dawać przykłady funkcjonowania takich rozwiązań w innych krajach, trzeba też jednak pamiętać, że te inne kraje mają wieloletnie doświadczenia związane z funkcjonowaniem demokracji i samorządności. Polska jest na początku tej drogi, jesteśmy jednak w czołówce państw, o których mówi się, że korupcja wszystkich szczebli władzy osiąga apogeum. Przyjęcie proponowanych w projekcie rozwiązań na pewno nie wpłynie na zmniejszenie rozmiarów tej korupcji.

Wysoka Izbo!

Propozycją ciekawą w przedłożonym projekcie, aczkolwiek nie nową, są powszechne wybory wójta, burmistrza czy prezydenta miasta. To rozwiązanie ma wiele plusów, ponieważ daje wybranemu solidne podstawy pełnienia swojej funkcji. Dziś wójt czy burmistrz pełni często funkcję w wyniku przewagi jednego głosu w radzie, która go powołała.

Moim zdaniem w proponowanych zapisach brakuje jednak pewnych kryteriów, które powinien spełniać kandydat na najważniejszą funkcję w gminie. Mam świadomość, że jest to dążenie do ograniczania biernych praw wyborczych, co stanowi zaprzeczenie demokracji. Jednakże projekt niesie niebezpieczeństwo wyboru na wójta, burmistrza czy prezydenta miasta osoby przypadkowej, bez wykształcenia i niezbędnego doświadczenia w pracy samorządowej, bez znajomości zasad gospodarki itp. W połączeniu z przekazaniem takiej osobie pełni władzy w gminie, o czym już mówiłem, niesie to moim zdaniem ogromne niebezpieczeństwo. O wyborze konkretnej osoby, na przykład na funkcję prezydenta miasta, mogą zdecydować nie jego kwalifikacje zawodowe, społeczne czy moralne, a wielkość kwoty włożonej w kampanię wyborczą. Dodam, że kwoty włożonej niekoniecznie przez samego kandydata.

Wysoka Izbo!

Reasumując, idea zaprezentowana przez autorów projektu jest interesująca i godna podjęcia, jednak moim zdaniem niezbędne są zabezpieczenia, które zagwarantują radzie gminy pełną kontrolę nad działalnością wójta, burmistrza lub prezydenta. Dopiero wtedy będzie można mówić o rzeczywistej samorządności lokalnych społeczności.