41. posiedzenie Senatu RP, przemówienia senatorskie złożone do protokołu


Przemówienie senatora Ryszarda Jarzembowskiego
w debacie nad punktem trzecim porządku dziennego

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

To bardzo ważne i społecznie pożądane, aby w sześćdziesiątą rocznicę napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę obrońcy Ojczyzny - jakże niewielu ich już jest pośród nas - byli uhonorowani oficerskimi awansami. Oni na te awanse zasłużyli sobie dawno, nie okazjonalnie, i nie - jak to się teraz dzieje - poprzez naprędce przygotowaną ustawę.

Jak godny wyróżnienia jest każdy Kombatant i uczestnik walki o wyzwolenie Polski, tak z równą wyrazistością musimy dziś powiedzieć, że sposób przygotowywania aktu ustawowego, jaki dziś rozpatrujemy, jest niegodny.

Jest kolejną kompromitacją rządu "Solidarności" i Unii Wolności, który nawet w tak prostej i niekontrowersyjnej sprawie jak moralne wyróżnienia dla bohaterów wojny wyzwoleńczej przygotował projekt opieszale, na ostatnią chwilę i bardzo niechlujnie.

Niemal wszyscy członkowie Komisji Obrony Narodowej, do której i ja należę, zwracali uwagę, iż mamy do czynienia z "gniotem" legislacyjnym przygotowanym na poziomie uwłaczającym ludziom, do których jest adresowany. I tyko dlatego, że przygotowano go późno, że potrzebne ustawie liczne poprawki praktycznie przekreślały możliwość jej uchwalenia przed 1 września, ja i pan senator Kuczyński zrezygnowaliśmy z wniesienia koniecznych poprawek.

Ta ustawa jest zła z wielu przyczyn.

Przede wszystkim dlatego, że zamiast przyczyniać się do jednoczenia środowisk kombatanckich, pogłębia istniejące podziały. Jak stwierdzają kombatanci ze skupiającego około 80% wszystkich weteranów Związku Kombatantów i Byłych Więźniów Politycznych w specjalnie wydanym 27 lipca bieżącego roku oświadczeniu, którego fragmenty cytuję z pamięci, "Stworzona w Urzędzie do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych i przyjęta 24 lipca 1999 r. przez rządzącą większość sejmową ustawa stawia kombatantów niezależnych od rządu w Londynie poza nawiasem jej działania. Przewiduje, że nominacje dotyczą tylko żołnierzy podległych Rządowi Rzeczypospolitej Polskiej w Kraju i na Uchodźstwie. A zatem nie mogą być awansowani kombatanci Armii Ludowej, Polskiej Armii Ludowej, Milicji, PPS i innych formacji podporządkowanych Krajowej Radzie Narodowej lub Centralnemu Komitetowi Ludowemu. Pikanterii dodaje sposób potraktowania tych, co zdobywali Berlin, jako drugorzędnych formacji wojskowych przy armiach sojuszniczych..."

Przedstawiciel Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych nie potrafił precyzyjnie odpowiedzieć na żadne z zadawanych pytań, co zresztą mnie nie dziwi. Urząd ten, jak stwierdzano w toku debaty poselskiej, a także między innymi na zjeździe największej i najbardziej reprezentatywnej polskiej organizacji kombatanckiej, zamiast służyć weteranom, nastawił się na wymierzanie swoiście pojmowanej sprawiedliwości oraz na własne interpretowanie historii.

Jak oświadczają kombatanci z największego związku, "Urząd ten z inkwizytorską zajadłością dąży do pozbawienia uprawnień kombatantów o przeszłości lewicowej, (...) którzy uprawnienia te nabyli w walce z okupantem hitlerowskim o niepodległość Polski, a niekiedy także na froncie lub w więzieniach i obozach."

Te opinie bezpośrednio wypowiadane przez kombatantów jednoznacznie określają jakość przedłożenia rządowego.

Tymczasem prawdziwych kombatantów w rzeczywistości martwią całkiem inne sprawy aniżeli te, które imaginują sobie rządowi urzędnicy.

Na przykład powstańcy warszawscy podczas obchodów niedawnej rocznicy tego tragicznego zrywu apelowali o nowelizację ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym, ponieważ uchwalona przez obecnie rządzącą większość nie daje żadnych preferencji weteranom walk o niepodległość. Inwalidzi wojenni mają prawo do bezpłatnej protezy, ale raz na trzy lata. Za naprawę starej lub uszkodzonej muszą płacić. Tak jak za materiały opatrunkowe używane na przykład do zasklepiania wciąż odnawiających się ran kikutów.

Byłoby pożyteczne, gdyby rządzący z mandatu AWS-UW wzięli sobie do serca słowa najbardziej cenionego przez Polaków polityka, prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który 1 sierpnia mówił w Warszawie: "Wdzięczności nie można ograniczać tylko do odświętnych słów. Środowiska kombatanckie muszą być otoczone przez państwo szczególną opieką. Żołnierze heroicznej walki zasłużyli na godny los, na opiekę nad chorymi i na wsparcie najbardziej potrzebujących. To nasz konstytucyjny obowiązek i ludzka powinność. I chciałbym, żeby w pięćdziesiątą piątą rocznicę Powstania takie słowa zostały wypowiedziane."

Żal, iż rząd Jerzego Buzka stać jedynie na spóźnione gesty, takie jak rozpatrywana teraz, niedopracowana ustawa o awansach... Żal i szkoda...

Przemówienie senatora Zbigniewa Gołąbka
w debacie nad punktem dziesiątym porządku dziennego

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

Język polski jest dobrem kultury narodowej i wyrazem narodowej tożsamości. Mimo kontrowersji wokół tej ustawy, jestem przekonany, że ta ustawa jest potrzebna.

Ważniejszym argumentem od zapisu w dekrecie z 1945 r. o języku państwowym i języku urzędowania rządowych i samorządowych władz administracji jest przepis Konstytucji RP, której art. 27 mówi: "W Rzeczypospolitej Polskiej językiem urzędowym jest język polski". Ten przepis wymaga przełożenia na zapisy ustawowe - bardziej szczegółowe.

Po pierwsze - dekret z 1945 r. nie dopuszcza żadnych odstępstw od zasady posługiwania się w urzędach wyłącznie językiem polskim, a takie odstępstwo przewiduje ramowa konwencja Rady Europy o mniejszościach narodowych, którą to konwencję Polska będzie wkrótce ratyfikować. Podobne odstępstwo przewidują umowy dwustronne podpisane przez Polskę z Niemcami i Litwą. I jest to zgodne z naszą nową konstytucją, konkretnie z jej art. 27.

Po drugie - za przyjęciem tego przemawia fakt, że nowa regulacja prawna odnosząca się do języka wypływa z potrzeby ochrony konsumentów, którzy winni mieć pełny dostęp do informacji, czyli do informacji w języku ojczystym o danym produkcie, o usługach czy warunkach gwarancji produktów pochodzących z innych krajów.

Po trzecie - tak jak prawnie chronimy środowisko naturalne człowieka, tak samo winniśmy pielęgnować język polski, chronić go jako świadectwo narodowej tożsamości.

Język jest nie tylko narzędziem porozumiewania się, nośnikiem myśli ludzkiej, ma także dla nas, Polaków, wartość patriotyczną, kulturową i estetyczną.

Ustawa ta to nie tylko zbiór przepisów wraz z sankcjami karnymi, to także kodeks norm etycznych i tym winna się wyróżniać na tle innych ustaw. Język się zmienia, otwartość zawsze sprzyja zapożyczaniu. Tą ustawę powinniśmy czytać łącznie z tym, co jest aktualnie realizowane przez MEN... z planami, które się łączą z nauczaniem języka polskiego w reformowanej szkole polskiej.

Jest to przede wszystkim, w moim przekonaniu, dbałość o polonistykę polską na wszystkich uczelniach, które zajmują się tym profesjonalnie. Jest to należyta dbałość o prowadzenie badań naukowych, o orzekanie, co jest dobre, a co jest złe, jeżeli chodzi o rozwój języka polskiego i o mechanizmy zabezpieczające - jak rada powoływana na mocy tej ustawy. Nie da się inaczej, trzeba porządnie, od nauczania początkowego zaczynając, uczyć dzieci w języku ojczystym, wykazując faktyczną troskę o książkę i rozwój czytelnictwa. Media elektroniczne są potrzebne, ale nie zastąpią książki, ortografii!

Dobrze, że poświęcamy tyle czasu radiu, telewizji, szkoda tylko, że coraz mniej się mówi o bibliotekach, których zresztą w ostatnich latach ubyło. A w jaki sposób młody człowiek rozwija swoje słownictwo? Najbardziej poprzez książkę. Wymaga to głębszego zastanowienia się, zwłaszcza naszej Komisji Kultury i Środków Przekazu, nad tym, co z siecią bibliotek, jaki jest dostęp do lektur i bieżące zakupy.

Metoda na pseudonapisy raczej minie. Tym bardziej należy pokazywać dobre wzorce. Ustawa ta spełni rolę wychowawczą poprzez budowanie świadomości społecznej. Tutaj wpływ na kształtowanie opinii nadal będą mieć media, wypełniając lepiej funkcję edukacyjną, z niekorzyścią dla dostarczanych sensacji. Dzisiaj potrzebna jest znajomość języków obcych, a nade wszystko języka ojczystego. Wulgaryzmy zawsze przeszkadzają, jeśli wynikają z prymitywnego słownictwa.

Sądzę, że prawdziwa ochrona języka polskiego to zadanie niezwykle skomplikowane i wykraczające poza materię tej ustawy. Jeśli jako Polacy, zbiorowi właściciele tego naszego narzędzia, jakim jest język, będziemy lepiej wykształceni, bardziej twórczy, bogatsi cywilizacyjnie, bardziej wrażliwi, mądrzejsi, to wtedy dopiero naprawdę skorzysta polszczyzna. Na tle ogólnego awansu i sukcesu zostanie pobudzona narodowa duma, a mniej będzie kompleksów. Zależy to od praktyki rządzenia.

Popieram wszystkie te wnioski, które mówią o znajomości języka polskiego, o dbaniu o poprawne używanie języka, przeciwdziałaniu jego wulgaryzacji, upowszechnianiu szacunku do regionalizmów i gwar.