7. posiedzenie Senatu RP, część 1 stenogramu


(Początek posiedzenia o godzinie 11 minut 00)

(Posiedzeniu przewodniczy marszałek Alicja Grześkowiak oraz wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski)

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Bardzo proszę państwa senatorów o zajmowanie miejsc. (Rozmowy na sali). Bardzo proszę o zamknięcie drzwi.

Serdecznie witam państwa senatorów.

Otwieram siódme posiedzenie Senatu Rzeczypospolitej Polskiej w czwartej kadencji.

(Marszałek trzykrotnie uderza laską marszałkowską).

Na sekretarzy posiedzenia powołuję pana senatora Witolda Kowalskiego oraz pana senatora Stanisława Jarosza. Listę mówców prowadzić będzie pan senator Witold Kowalski. (Rozmowy na sali).

Proszę pamiętać, że lista mówców nie może być wypełniana wcześniej niż po rozpoczęciu posiedzenia Senatu. Dopiero teraz można ją zapełniać nazwiskami chętnych do zabierania głosu.

Bardzo proszę panów senatorów o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym.

Szanowni Państwo... (rozmowy na sali) ...jednak na listę mówców wpisywać będzie się można dopiero wtedy, kiedy zostanie przyjęty porządek obrad, bo w tej chwili zrobiło się zamieszanie. (Wesołość na sali). Proszę robić to dyskretnie i tak, żeby nie było kolejki. Myślę, proszę państwa, że porządek i dostojeństwo Senatu są jednak ważne. Bardzo państwa proszę, każdy przecież będzie mógł podejść i się zapisać. Proszę nie robić kolejki, bo to jest niepoważne. (Rozmowy na sali).

Wysoki Senacie! Ja rozumiem, że może to być dość zabawne, ale posiedzenie Senatu wymaga pewnej powagi.

Chciałabym powitać serdecznie wszystkich obecnych na posiedzeniu gości, a w szczególności pana premiera Jerzego Buzka. (Oklaski).

Szanowni Państwo, wobec niewniesienia zastrzeżeń do protokołu piątego posiedzenia stwierdzam, że protokół tego posiedzenia został przyjęty.

Informuję, że protokół szóstego posiedzenia Senatu, zgodnie z art. 34 ust. 3 Regulaminu Senatu, jest przygotowany do udostępnienia go senatorom. Jeżeli nikt z państwa nie zgłosi do niego zastrzeżeń, to zostanie on zatwierdzony przez Wysoką Izbę na następnym posiedzeniu.

Szanowni Państwo! Doręczony paniom i panom senatorom porządek dzienny siódmego posiedzenia obejmuje tylko jeden punkt.

1. Stanowisko Senatu w sprawie ustawy budżetowej na rok 1998.

Zapytuję więc, czy ktoś z państwa, pań i panów senatorów, chciałby zabrać głos w sprawie przedstawionego porządku dziennego?

(Senator Ryszard Gibuła: Pani Marszałek...)

Bardzo proszę.

Senator Ryszard Gibuła:

Ja w kwestii formalnej. W projekcie porządku, jaki nam został przesłany, jako sekretarze są wymienieni senatorowie: Kowalski i Mazurkiewicz, natomiast słyszeliśmy, że powołani zostali senator Kowalski i senator Jarosz.

(Marszałek Alicja Grześkowiak: Tak, jest to zmiana...)

Klub SLD jest zaniepokojony tym faktem. Chcielibyśmy wiedzieć, co się za tym kryje? (Wesołość na sali).

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Kryje się za tym, Panie Senatorze - odpowiadam z powagą na pana pytanie, które wzbudziło śmiech - kryje się za tym zmiana osoby. I nic więcej.

Zapytuję jeszcze raz, bo to oczywiście nie była wypowiedź związana z przedstawionym porządkiem dziennym, czy ktoś z państwa senatorów chciałby zabrać głos w sprawie porządku dziennego?

Ponieważ nie widzę zgłoszeń, stwierdzam, że Senat przyjął przedstawiony porządek dzienny siódmego posiedzenia Senatu Rzeczypospolitej Polskiej w czwartej kadencji.

Wysoki Senacie! Przypominam, że zgodnie z art. 42a ust. 1 Regulaminu Senatu na końcu posiedzenia, po wyczerpaniu porządku dziennego, marszałek udziela głosu senatorom dla wygłoszenia oświadczeń senatorskich w sprawach związanych z wykonywaniem mandatu. Oświadczenie takie nie może trwać dłużej niż pięć minut i dotyczyć spraw będących przedmiotem porządku bieżących obrad. Nad oświadczeniem senatorskim nie przeprowadza się dyskusji.

Szanowni Państwo! Zanim przystąpimy do rozpatrywania porządku dziennego, pragnę poinformować panie i panów senatorów, że w dniu dzisiejszym, między godziną 15.00 a 17.00 przewidziana jest przerwa w obradach, w trakcie której odbędzie się spotkanie z panem Hansem van den Broekiem, w sali nr 118.

Pan Hans van den Broek jest Komisarzem Unii Europejskiej do spraw Stosunków Zagranicznych z państwami Europy Środkowej i Wschodniej. Serdecznie państwa na to spotkanie zapraszam.

Jednocześnie chciałabym, bardzo serdecznie, prosić panie i panów senatorów o wyłączenie telefonów komórkowych.

Proszę bardzo, Panie Senatorze, pan senator chciałby coś powiedzieć.

Senator Zbigniew Romaszewski:

Pani Marszałek, ja w kwestii formalnej. Prosiłbym o zarządzenie pięciominutowej przerwy, żeby rozładować tę kolejkę, bo to przeszkadza w obradach. Potem, po tych 5 minutach, moglibyśmy chyba wrócić do normalnego zapisywania się do głosu. Myślę, że pięć minut by wystarczyło.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dobrze, Panie Senatorze.

W takim razie zarządzam przerwę, ale dokładnie do godziny 11.12.

(Przerwa w obradach od godziny 11 minut 07 do godziny 11 minut 12)

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Bardzo proszę o zajmowanie miejsc i o zamknięcie drzwi, za chwilę wznowimy obrady.

Bardzo proszę państwa senatorów o przybycie na salę, proszę już teraz nie tworzyć kolejki, tylko podchodzić pojedynczo, narusza to bowiem powagę naszej izby.

Przystępujemy do punktu pierwszego porządku dziennego: stanowisko Senatu w sprawie ustawy budżetowej na rok 1998.

Przypominam państwu, że rozpatrywana ustawa została uchwalona przez Sejm na dziesiątym posiedzeniu, w dniu 23 stycznia 1998 r., do Senatu zaś została przekazana 26 stycznia bieżącego roku.

Ponadto przypominam, że zgodnie z art. 223 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej oraz z art. 58 Regulaminu Senatu Senat podejmuje uchwałę w sprawie ustawy budżetowej w ciągu 20 dni od dnia jej przekazania przez Sejm.

Marszałek Senatu 27 stycznia 1998 r., na podstawie art. 57 ust. 1 Regulaminu Senatu, skierowała ustawę budżetową do komisji senackich. Komisje po rozpatrzeniu właściwych części ustawy przekazały swoje opinie Komisji Gospodarki Narodowej, a ta na ich podstawie przygotowała sprawozdanie w tej sprawie. Przypominam także, że tekst ustawy zawarty jest w druku nr 48, natomiast sprawozdanie komisji w druku nr 48A.

Wysoki Senacie, zanim poproszę sprawozdawcę Komisji Gospodarki Narodowej o przedstawienie sprawozdania komisji, zgodnie z art. 43 ust. 1 Regulaminu Senatu chciałabym udzielić głosu prezesowi Rady Ministrów, panu Jerzemu Buzkowi.

Panie Premierze, bardzo proszę o zabranie głosu.

Prezes Rady Ministrów
Jerzy Buzek:

Pani Marszałek! Panie i Panowie Senatorowie! Szanowni Państwo!

Dzisiaj, 12 lutego, po trzech miesiącach intensywnej pracy zarówno rządu, jak i parlamentu Rzeczypospolitej, przystąpicie państwo do uchwalenia budżetu. Prawdą jest, że nie odziedziczyliśmy po poprzedniej koalicji pełnego projektu ustawy budżetowej. Otrzymaliśmy jedynie autorski projekt jednego z ministrów poprzedniego rządu; rządu, który nie podjął trudu wspólnej pracy nad tą najważniejszą ustawą.

Po poprzedniej koalicji odziedziczyliśmy nie tylko nie dokończony budżet, lecz również szereg uchwalonych pospiesznie, dosłownie w ostatnich dniach pracy Sejmu poprzedniej kadencji, ustaw obciążających państwo wieloma nowymi wydatkami. Nie mogliśmy w ciągu tych trzech miesięcy wszystkiego zmienić, pamiętamy bowiem, iż państwo polskie musi funkcjonować niezależnie od zmian na stanowiskach rządowych, niezależnie od wyborów, niezależnie od politycznych sympatii. To dlatego, by uniknąć przedłużania stanu tymczasowości, kolejnych tygodni bez ustawy budżetowej, zgodziliśmy się na przyjęcie projektu budżetu pozostawionego przez poprzednią koalicję. Potraktowaliśmy ten dokument jako punkt wyjścia do dalszych prac. Nie mogliśmy stworzyć zupełnie nowego projektu, zdecydowaliśmy się zatem na autopoprawki, które naszym zdaniem usunęły najpoważniejsze mankamenty pierwszej wersji budżetu.

Za kwestię najistotniejszą uznaliśmy zmniejszanie deficytu budżetowego i długu publicznego. Tegoroczny budżet będzie ósmym z rzędu, w którym wydatki są wyższe niż dochody. Jesteśmy zdania, że owo życie na kredyt nie przyniesie Polsce i polskim rodzinom korzyści. Nie chcemy, by nasze dzieci spłacały w przyszłości długi zaciągnięte po to, abyśmy dzisiaj mogli więcej wydawać. Nie chcemy tego również dlatego, że wiemy, jak ciężko spłaca się miliardowe długi będące skutkiem lekkomyślnych posunięć gospodarczych. Nie chcemy tego, bo wiemy, jak wielkie są ciężary, które ponosimy obecnie z powodu niefrasobliwych wydatków ekipy Edwarda Gierka. Wiemy, jak bardzo tamte długi sprzed dwudziestu lat ograniczają dziś nasz rozwój.

Życie na kredyt nie jest tanie. Już dzisiaj odsetki od długu publicznego pochłaniają 15% wydatków państwa. Gdyby rządy poprzedniej koalicji, tak szczycącej się, i słusznie, wskaźnikami wzrostu gospodarczego, nie proponowały życia na kredyt, dziś nie musielibyśmy robić oszczędności. Gdyby poprzednia koalicja zachowała się jak każdy roztropny gospodarz, który w lepszych latach czyni zapasy, a przynajmniej nie zadłuża się, to dziś moglibyśmy wydać nieco więcej na największe potrzeby: na walkę ze skutkami powodzi, z biedą, na oświatę i służbę zdrowia, wreszcie na podniesienie rent i emerytur.

Zmniejszając deficyt budżetu państwa i ograniczając życie na kredyt, przeznaczyliśmy jednocześnie dodatkowe znaczące kwoty na realizację celów, z którymi związane są największe oczekiwania społeczne, takich jak likwidacja skutków powodzi i reforma służby zdrowia. Skierowaliśmy dodatkowe środki na działania związane z poprawą bezpieczeństwa obywateli, a także na wsparcie szkolnictwa wyższego, reformę przemysłu ciężkiego czy budownictwo drogowe. Jednocześnie nasz budżet przewiduje realny, a więc przewyższający wskaźnik inflacji, wzrost płac. Zaproponowaliśmy także obniżenie tempa wzrostu emerytur służb mundurowych. Chcemy, by te świadczenia rosły w tym samym tempie dla wszystkich, zarówno dla tych, którzy pracowali w wojsku i policji, jak i dla emerytowanych kierowców, lekarzy czy ekspedientek. Chodzi o to, by w naszym polskim domu nie było grup uprzywilejowanych, by zagościła w nim sprawiedliwość. To posunięcie odpowiada założeniom reformy systemu emerytalnego, przygotowanym jeszcze przez poprzednią koalicję i akceptowanym przez wszystkie znaczniejsze polityczne siły w naszym kraju. Pan prezydent nie uznał jednak tej argumentacji i w rezultacie zgłoszonego przez niego weta, byliśmy zmuszeni do obniżenia niektórych ważnych społecznie wydatków.

Tak w największym skrócie przedstawia się nasz budżet na 1998 r. Jeśli brak w nim środków na wiele potrzeb społecznych i gospodarczych, to trzeba podkreślić z całą mocą, że jest to wynikiem czteroletnich rządów poprzedniej koalicji i aktualnego stanu naszego państwa. Zawsze bowiem budżet na rok następny jest obrazem wysiłków i działań, które podejmowano w poprzednich latach.

Niech będzie mi wolno z tego miejsca złożyć paniom i panom senatorom podziękowania, jeśli zechcą przyjąć bez wprowadzania istotnych zmian z takim trudem wypracowaną ustawę budżetową.

Pani Marszałek! Panie i Panowie Senatorowie! Budżet, nad którym Wysoka Izba będzie dziś głosowała, nie jest, bo i być nie może, budżetem naszych marzeń, ale jest to budżet odpowiedzialności za państwo, budżet odzwierciedlający nasze możliwości, a zarazem oddalający najpoważniejsze niebezpieczeństwa. Niemal codziennie czytamy i słyszymy o kryzysie finansowym w Azji Południowo-Wschodniej czy też znacznie bliżej, w Czechach. Nie chcemy, by bolesne doświadczenia tych krajów stały się naszym udziałem. Najostrożniejsze szacunki mówią o co najmniej milionie osób, które w ciągu kilku ostatnich miesięcy utraciły pracę wskutek kryzysu na Dalekim Wschodzie; kryzysu, którego głównym źródłem było właśnie życie na kredyt, zaniechanie podstawowych reform i nadmierna ingerencja państwa w gospodarkę. Chcemy tego uniknąć, dlatego rozpoczniemy podstawowe reformy, przyspieszymy prywatyzację i uwłaszczenie, zreformujemy nasze państwo, uruchamiając samorządność obywatelską, zmniejszymy uciążliwą biurokrację.

Pani Marszałek, Panie i Panowie Senatorowie! Budżet, nad którym będziecie dziś głosować, jest także budżetem inwestycji, budowania naszej przyszłości. O jednej z nich chciałbym w tym miejscu wspomnieć.

Jesteśmy w przeddzień rozpoczęcia rozmów o uzyskanie członkostwa Polski w dwóch wielkich organizacjach świata zachodniego: Pakcie Północnoatlantyckim, co jest już bardzo zaawansowane, i Unii Europejskiej. Z tymi rozmowami, co zrozumiałe, łączyć się muszą też pewne nakłady, wydatki, które musimy ponieść, aby sprostać regułom panującym w tych organizacjach. Rząd, na czele którego stoję, jest jednak głęboko przekonany, że jest to dobra inwestycja. Dobra, czyli taka, która w efekcie przyniesie wzrost dobrobytu wszystkich Polaków. Stabilizacja, bezpieczeństwo, prawo są to fundamenty, na których buduje się dobrobyt, warunki wzrostu inwestycji i nowych miejsc pracy.

Musimy już teraz, począwszy od tego roku, rozpocząć spłacanie długów zaciągniętych przez naszych poprzedników. Długów zarówno tych policzonych, ujętych w oficjalnych zestawieniach, jak i tych mniej widocznych - ogromnych zadłużeń placówek służby zdrowia czy nie modernizowanych przedsiębiorstw państwowych. A są to kwoty ogromne. Na koniec ubiegłego roku państwowe jednostki budżetowe, głównie szpitale i szkoły, były zadłużone na kwotę 3 miliardów 596 milionów zł. To ogromna kwota, więcej niż połowa tegorocznych dochodów Polski z prywatyzacji. Zadłużenie w przemyśle ciężkim jest wielokrotnie wyższe. I przystępujemy do systemowego rozwiązywania tego problemu.

Rządy koalicji SLD-PSL kilkakrotnie realizowały program oddłużenia sfery budżetowej. Podejmowano jednak jedynie doraźne próby poprawy sytuacji, kierując się względami politycznymi, a nie programem działań opartym na rachunku ekonomicznym i istotnych reformach. Polityka tego rodzaju nie prowadziła do rozwiązania problemu narastania długów szkół, szpitali, przychodni zdrowia.

My nie będziemy prowadzili tego rodzaju gry pozorów. Rozpoczynamy reformę służby zdrowia, systemu ubezpieczeń zdrowotnych, edukacji. Wraz z reformą ustroju państwa stworzą one fundament uzdrowienia tej części polskiego życia, tak abyśmy w XXI wiek mogli wejść spokojni, że Polska podoła rysującym się wyzwaniom i nadrobi wieloletnie opóźnienia.

Pani Marszałek, Panie i Panowie Senatorowie! Ten budżet jest pierwszym od lat budżetem obniżania podatków. Zaczynamy od zmniejszenia stawek podatku dochodowego, zarówno od przedsiębiorstw, jak i od obywateli. W następnych latach utrzymamy ten kierunek zmian. Poważnie bowiem traktujemy tę wspólną część programów obydwu partii tworzących koalicję popierającą rząd, w których zapewniamy Polaków o tym, że będziemy obniżać podatki. Chcąc zmniejszać podatki, musimy jednocześnie obniżać wydatki i rozsądniej gospodarować groszem publicznym. To dlatego rząd taką wagę przywiązuje do dokończenia rozpoczętej kilka lat temu i wstrzymanej za czasów poprzedniej koalicji reformy samorządowej i reformy finansów publicznych.

Wiele razy również i w tej sali mówiłem, że wygraliśmy wybory po to, aby oddać władzę ludziom - tak, aby mogli sami decydować o działaniu szkół, szpitali czy policji. Chcemy tego również dlatego, że wiemy, iż samorządy, zwykli ludzie, lepiej niż urzędnicy w Warszawie gospodarują groszem publicznym.

W sejmowym exposé mówiłem: razem zbudujemy Polskę godną XXI wieku, kraj, z którego będziemy mogli być dumni. Chciałbym, żeby tę Polskę budowali nie tylko ci, którzy poparli Akcję Wyborczą Solidarność i Unię Wolności, ale chciałbym, żeby to była Polska dla wszystkich ludzi dobrej woli. Polska budowana przez wszystkich ludzi dobrej woli.

Polskę czekają wielkie wyzwania. Jesteśmy też na progu wielkiej szansy. Możemy zbudować kraj bezpieczny nie tylko pod względem militarnym, lecz również nowoczesne, dostatnie państwo europejskie. Możemy dać naszym dzieciom przyszłość nie gorszą od tej, jaka czeka ich rówieśników w Niemczech, Francji czy Hiszpanii. W imię tej przyszłości warto zaniechać jałowych swarów i polemik.

Tę otwartą prawicę zwracam w stronę przedstawicieli opozycji. Mój rząd gotów jest do odpowiedzialnej współpracy dla dobra państwa, dla dobra Polski.

Dziękuję państwu za uwagę. (Oklaski).

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję bardzo panu premierowi.

Proszę teraz o zabranie głosu sprawozdawcę Komisji Gospodarki Narodowej, pana senatora Kazimierza Kleinę.

Proszę bardzo, Panie Senatorze.

Senator Kazimierz Kleina:

Pani Marszałek! Wysoki Senacie!

Mam zaszczyt przedstawić stanowisko Komisji Gospodarki Narodowej w sprawie ustawy budżetowej na 1998 r. zawarte w sprawozdaniu komisji - druk senacki nr 48A.

Komisja Gospodarki Narodowej proponuje Wysokiej Izbie przyjęcie ustawy budżetowej na 1998 r. z poprawkami zamieszczonymi w załączonym projekcie uchwały Senatu. Przed przystąpieniem do omówienia poprawek zaproponowanych przez Komisję Gospodarki Narodowej przedstawię państwu w skrócie przebieg dotychczasowych prac nad ustawą budżetową.

Konstytucja RP nie zmieniła w istotny sposób procesu uchwalania budżetu państwa. Oprócz uregulowań precyzujących kompetencje najwyższych organów państwa, wprowadziła element ograniczający parlament. Zmiany w budżecie państwa nie mogą powodować zwiększenia deficytu budżetowego założonego przez rząd. Senat w procesie tworzenia budżetu państwa ma 20 dni na podjęcie uchwały, w której może wprowadzić poprawki do ustawy, bądź może przyjąć ją bez poprawek. Tak krótki czas na rozpatrzenie tak trudnej materii, jaką jest budżet państwa, powoduje, że prace Senatu nad tą ustawą muszą rozpocząć się już na etapie jej projektu.

Zgodnie z pismem Marszałka Senatu z dnia 4 grudnia ubiegłego roku Komisja Gospodarki Narodowej i poszczególne komisje senackie zajęły się pracą nad przydzielonymi im częściami budżetu państwa jeszcze w trakcie prac komisji sejmowych nad projektem budżetu oraz nad kolejno przedstawionymi przez rząd autopoprawkami.

Na podstawie art. 57 Regulaminu Senatu Komisja Gospodarki Narodowej koordynuje prace nad przygotowaniem projektu uchwały Senatu w sprawie ustawy budżetowej. W związku z tym przekazałem przewodniczącym komisji senackich harmonogram prac nad ustawą budżetową w piśmie z dnia 10 grudnia 1997 r.

Uchwalona przez Sejm ustawa budżetowa na 1998 r. została przekazana do Senatu w dniu 26 stycznia bieżącego roku. Komisje senackie niezwłocznie przystąpiły do pracy. Do dnia 4 lutego odbyły się wszystkie posiedzenia komisji, na których rozpatrzono ustawę budżetową w zakresach właściwych dla poszczególnych komisji. Komisje przekazały swoje opinie do Komisji Gospodarki Narodowej, która rozpatrzyła je na posiedzeniu w dniach 5 i 6 lutego bieżącego roku.

Panie i Panowie Senatorowie! Komisja Gospodarki Narodowej w dniu 6 lutego bieżącego roku przyjęła następujące poprawki, które są oczywiście umieszczone w druku senackim, który państwo otrzymaliście wcześniej.

Poprawka oznaczona literą "A" brzmi:

"W art. 29 ust. 1 w pkcie 2 po wyrazach «sfery budżetowej» dodaje się wyrazy «i osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe»". Poprawka ta usuwa zaistniały oczywisty błąd legislacyjny.

Poprawka oznaczona literą "B" zmierza do zwiększenia o 10 liczby etatów kalkulacyjnych pracowników cywilnych w dziale 91 "Administracja państwowa", rozdział 9111, "Jednostki centralne", poprzez zmniejszenie o 10 liczby etatów kalkulacyjnych pracowników cywilnych w dziale 93 "Bezpieczeństwo publiczne", rozdział 9395 w tej samej 31 części budżetu.

Na mocy ustawy z 24 sierpnia 1997 r., która weszła w życie z dniem 24 grudnia 1997 r., o zmianie ustawy "Prawo budowlane", ustawy o zagospodarowaniu przestrzennym i niektórych innych ustaw, główny inspektor nadzoru budowlanego przejął specjalistyczny nadzór budowlany także w dziedzinie obronności państwa.

Pomniejszenie przez sejmową Komisję Finansów Publicznych wydatków działu 91 "Administracja państwowa" o sumę 502 tysięcy zł na zadania przekazane Głównemu Urzędowi Nadzoru Budowlanego spowodowało uszczuplenie wydatków tylko w tym dziale, wbrew propozycji sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, która wnosiła o przekazanie środków na ten cel z działów 91 i 93. W tym kierunku zmierza poprawka Komisji Gospodarki Narodowej. Nie powoduje ona żadnych skutków finansowych, lecz porządkuje funkcjonowanie administracji i przeznacza środki finansowe na płace dla pracowników, którzy przeszli do głównego inspektora nadzoru budowlanego.

Innego rodzaju są natomiast kolejne poprawki. Poprawki oznaczone literami "C", "D", "E", "F" i "G" dotyczą zwiększenia nakładów w części 19 "Ministerstwo Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej".

Poprawka oznaczona literą "C". W załączniku nr 2, w części 19 "Ministerstwo Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej", w dziale 94 "Finanse", w rozdziale 9411 "Dopłaty do odsetek od kredytów na cele rolne" zwiększyć wydatki o 18 milionów 840 tysięcy zł z przeznaczeniem na dopłaty do odsetek od kredytów na zakup rzeczowych środków do produkcji rolnej oraz na finansowanie skupu płodów rolnych. W załączniku nr 2, w części 83 "Rezerwy celowe", w dziale 97 "Różne rozliczenia", w rozdziale 9718 "Rezerwy ogólne i celowe", w pozycji 40 "Finansowanie wyborów" zmniejszyć wydatki bieżące o 18 milionów 840 tysięcy zł.

Poprawka oznaczona literą "D". W załączniku nr 2, w części 19 "Ministerstwo Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej", w dziale 61 "Handel wewnętrzny", w rozdziale 6131 "Agencja Rynku Rolnego" zwiększyć o 30 milionów zł dotacje i subwencje na działalność statutową Agencji Rynku Rolnego z przeznaczeniem na działalność interwencyjną na rynku mięsa. W załączniku nr 2, w części 83 "Rezerwy celowe", w dziale 97 "Różne rozliczenia", w rozdziale 9718 "Rezerwy ogólne i celowe", w pozycji 40 "Finansowanie wyborów" zmniejszyć wydatki bieżące o kwotę 30 milionów zł.

Poprawka oznaczona literą "E". W załączniku nr 2, w części 19 "Ministerstwo Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej", w dziale 94 "Finanse", w rozdziale 9411 "Dopłaty do odsetek od kredytów na cele rolne" zwiększyć wydatki o 580 tysięcy zł z przeznaczeniem na dopłaty do odsetek od kredytów na zakup rzeczowych środków do produkcji rolnej oraz na finansowanie skupu płodów rolnych. W załączniku nr 2, w części 16 "Krajowe Biuro Wyborcze", w dziale 99, w rozdziale 9911 "Urzędy naczelnych organów władzy i kontroli", w kolumnie 10 zmniejszyć wydatki majątkowe o 580 tysięcy zł.

Poprawka oznaczona literą "F". W załączniku nr 2, w części 19 "Ministerstwo Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej", w dziale 61 "Handel wewnętrzny", w rozdziale 6131 "Agencja Rynku Rolnego", w kolumnie 7 zwiększyć dotacje i subwencje na działalność statutową Agencji Rynku Rolnego o 600 tysięcy zł z przeznaczeniem na działalność interwencyjną na rynku mięsa. W załączniku nr 2, w części 19 "Ministerstwo Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej", w dziale 61 "Handel wewnętrzny", w rozdziale 6131 "Agencja Rynku Rolnego", w kolumnie 10 zmniejszyć wydatki majątkowe o 600 tysięcy zł.

Poprawka oznaczona literą "G". W załączniku nr 2, w części 19 "Ministerstwo Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej", w dziale 94 "Finanse", w rozdziale 9411 "Dopłaty do odsetek od kredytów na cele rolne" zwiększyć dotacje i subwencje o 4 miliony 311 tysięcy zł z przeznaczeniem na dopłaty do odsetek od kredytów na zakup rzeczowych środków do produkcji rolnej oraz na finansowanie skupu płodów rolnych. W załączniku nr 2, w części 10 "Kancelaria Sejmu", w dziale 99, w rozdziale 9911 "Urzędy naczelnych organów władzy i kontroli", w kolumnie 10 zmniejszyć wydatki majątkowe o 4 miliony 311 tysięcy zł.

Te poprawki wymagają specjalnego komentarza. Komisja Gospodarki Narodowej przyjęła, między innymi, argumentację przedstawioną w opinii Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, uznając za najważniejsze poprawienie budżetu w zakresie rolnictwa. Komisja Gospodarki Narodowej uważała, że najważniejsze są dla nas zmiany wychodzące naprzeciw rolnictwu.

Wydatki budżetowe na rolnictwo, bez wydatków na świadczenia z ubezpieczenia społecznego rolników, w porównaniu z rokiem 1997 uległy realnemu zmniejszeniu z 2,75% do 2,45%. Sytuacja w rolnictwie jest obecnie bardzo trudna, ponieważ dochody z produkcji rolniczej kształtują się na dużo niższym poziomie niż w innych sektorach gospodarki. Występują trudności w zbyciu większości artykułów rolnych, narasta ujemne saldo zagranicznych obrotów towarami rolno-spożywczymi oraz występują niekorzystne relacje cen produktów rolnych. W tej sytuacji nie będą możliwe przekształcenia strukturalne w tym sektorze, mające za zadanie przygotować polskie rolnictwo i polską wieś do integracji z Unią Europejską.

Komisja Gospodarki Narodowej przyjęła również proponowane źródła finansowania powyższych zmian. Pochodzą one w głównej mierze ze środków przewidzianych na funkcjonowanie Krajowego Biura Wyborczego oraz wojewódzkich biur. Wśród członków komisji pojawiło się oczywiście wiele wątpliwości, czy to jest najlepsze źródło finansowania wydatków, ale uznaliśmy, że Krajowe Biuro Wyborcze oraz biura wojewódzkie mogą nie modernizować swoich biur, mogą pracować na sprzęcie, który mają, a jest on w miarę nowoczesny, bo został kupiony najdalej dwa lata temu. Poza tym Komisja Gospodarki Narodowej jest za decentralizacją państwa, za samorządnością, za tym, żeby powstały nowe ogniwa, nowe poziomy samorządu, ale równocześnie uważa, że wybory należałoby przeprowadzić w jednym terminie, żeby cała ta procedura była jak najbardziej oszczędna. W związku z tym uznaliśmy, że część środków, które są przewidziane na wybory uzupełniające i na ewentualne referendum, można przenieść z tej części budżetu do rolnictwa.

Drugim źródłem finansowania rolnictwa są środki przeznaczone w Kancelarii Sejmu na inwestycje, modernizacje budynków i dostosowanie do naszych potrzeb innych obiektów niż te, którymi dysponujemy jako Sejm i Senat, oraz środki na przeprowadzenie pewnych prac projektowych. Oczywiście, to są ważne, potrzebne i pilne sprawy, ale wydaje nam się, że mogą jeszcze chwilę poczekać. Część tych pieniędzy pozostawiliśmy, żeby można było całą procedurę projektową, przygotowawczą do tej inwestycji, przeprowadzić. Uznaliśmy jednak, że tymi środkami można wesprzeć rolnictwo, które musi się dostosowywać do warunków panujących na rynku europejskim. A wbrew niektórym krytykom tego pomysłu Komisji Gospodarki Narodowej, te środki finansowe będą wspierały silne, dobre, modernizujące się gospodarstwa, które mogą konkurować na rynku europejskim i światowym.

Podczas posiedzenia zostały zgłoszone wnioski mniejszości Komisji Gospodarki Narodowej. Są one dołączone do sprawozdania, a przedstawią je senatorowie: Genowefa Ferenc - dwa wnioski, Grzegorz Lipowski i Jerzy Suchański. Ci państwo senatorowie dokonają bliższego przedstawienia tych wniosków.

Wysoka Izbo! Obecnie przedstawię wnioski komisji senackich o wprowadzenie poprawek do ustawy budżetowej, których Komisja Gospodarki Narodowej nie przyjęła.

Komisja Zdrowia, Kultury Fizycznej i Sportu wnosiła o wprowadzenie następujących poprawek. W załączniku nr 2, w części 83 "Rezerwy celowe" dodaje się nową pozycję o nazwie "Rezerwa na zmiany systemowe ubezpieczeń zdrowotnych". Środki na ten cel miałyby pochodzić z rezerwy na restrukturyzację górnictwa. Komisja odrzuciła wniosek, ponieważ między innymi mógłby on spowodować ograniczenie programu restrukturyzacji górnictwa. Podzieliliśmy równocześnie pogląd, że w wielu innych miejscach i punktach budżetu państwa na rok bieżący są środki finansowe na przekształcenia w służbie zdrowia. Mówi się też o oszczędnościach, które mogłyby być przeznaczane na ten cel. Przyjęcie tego wniosku wydawało nam się więc niecelowe.

W załączniku nr 6 "Wykaz inwestycji centralnych w 1998 r." proponuje zaś zwiększenie kwoty na Klinikę Chorób Dzieci i Klinikę Rehabilitacji przy szpitalu im. dr. Jurasza w Bydgoszczy o 10 milionów zł. Środki na ten cel miałyby pochodzić z innej inwestycji centralnej, oczyszczalni ścieków Płonia Wschód w Gdańsku. Komisja Gospodarki Narodowej odrzuciła wniosek, ponieważ ta inwestycja jest modernizacją jeszcze nie zakończonej inwestycji centralnej. Zresztą komisja uważała, że w ogóle nie należy dokonywać poprawek w środkach i inwestycjach centralnych. Chociaż były także głosy odrębne i podzielone, że propozycje te były przemyślane i przeanalizowane, także przez rząd i komisje sejmowe.

Komisja Rodziny i Polityki Społecznej, w części 09 "Ministerstwo Pracy i Polityki Socjalnej", wniosła poprawkę dotyczącą zwiększenia wydatków na dodatkowe czterdzieści pięć etatów. Byłaby to kwota zwiększona o 1 milion 390 tysięcy zł. Poprawka miała na celu zabezpieczenie środków finansowych na sfinansowanie dodatkowych etatów w administracji państwowej w związku z reformą systemu zabezpieczenia społecznego. Źródłem pokrycia tych wydatków miałyby być środki w części 83 "Rezerwy celowe" z pozycji "Podwyżki wynagrodzeń pracowników cywilnych i osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe w państwowej sferze budżetowej i pochodne od wynagrodzeń". Komisja Gospodarki Narodowej odrzuciła ten wniosek. Nie uznała za zasadne tworzenie wymienionych etatów kosztem podwyżek płac wszystkich pracowników służby cywilnej. Z ogromną rezerwą podchodziliśmy do wszystkich inicjatyw związanych ze zwiększeniem zatrudnienia. Uznajemy, że kolejne zadania należy realizować przy pomocy tych sił, które już są - lepiej organizując i efektywniej wykorzystując czas pracy i pracowników - tak, żeby można było te nowe zadania na siebie przyjąć.

Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi proponowała, by: w załączniku nr 2, w części 19 "Ministerstwo Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej", w dziale 40 "Rolnictwo", w rozdziale 43320 "Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa" zwiększyć wydatki o kwotę 100 milionów zł z przeznaczeniem na działalność statutową Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, a konkretnie na współfinansowanie infrastruktury technicznej wsi; zaś w załączniku nr 2, w części 83 "Rezerwy celowe", w dziale 97 "Różne rozliczenia", w rozdziale 9718 "Rezerwy ogólne i celowe", w pozycji 16 "Rezerwa na likwidację skutków powodzi" zmniejszyć wydatki bieżące o kwotę 100 milionów zł. Komisja Gospodarki Narodowej odrzuciła wniosek, ponieważ powodował on groźbę zmniejszenia nakładów na program restrukturyzacji i modernizacji terenów popowodziowych. Chociaż nie to było intencją Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Ten wniosek miał niejako uściślić i doprecyzować, że część środków z funduszy przewidzianych na zwalczanie skutków powodzi będzie przeznaczonych na tereny popowodziowe, ale ze wskazaniem na infrastrukturę wiejską. Uznaliśmy jednak, jako członkowie Komisji Gospodarki Narodowej, że to może spowodować pewne niebezpieczeństwo. Wprowadzone do Agencji Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa środki przewidziane na tereny popowodziowe byłyby wydane - na pewno w sposób celowy - na przedsięwzięcia związane z modernizacją wsi, ale mogłyby być inwestowane także na innych terenach, nie tylko popowodziowych. Uznaliśmy więc, że środków przewidzianych na zwalczanie skutków powodzi nie należy ruszać. Wydaje się natomiast, że jest możliwe - innymi drogami - takie zmobilizowanie odpowiedzialnych za zwalczanie skutków powodzi z ubiegłego roku, żeby te środki były jednak przeznaczane na modernizację i odbudowę infrastruktury technicznej wsi.

Następna poprawka zmierzała: do utworzenia w części 83 "Rezerwy celowe", w dziale 97 "Różne rozliczenia", w rozdziale 9718 "Rezerwy ogólne i celowe" nowej pozycji 76 "Środki na odliczanie podatku VAT od oleju napędowego używanego do produkcji rolnej" w kwocie 300 milionów zł; oraz do zwiększenia w załączniku nr 1, w części 08 "Ministerstwo Finansów", w dziale 90, w kolumnie 5 wpłat Narodowego Banku Polskiego o kwotę 300 milionów zł. Komisja Gospodarki Narodowej odrzuciła wniosek, ponieważ wykorzystanie rezerwy nie jest możliwe bez uregulowań ustawowych. Uznajemy jednak, że sprawą należałoby się zająć, bo jest to istotna kwestia. Myślę, że w przyszłych pracach zarówno Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Komisji Gospodarki Narodowej, jak i rządu ten problem będzie dalej analizowany. Uważaliśmy, że nie należy jednak zwiększać wpłat Narodowego Banku Polskiego o kolejne kwoty, ponieważ i tak pod znakiem zapytania stoi możliwość zrealizowania przez NBP wpłat planowanych na 500 milionów zł. Dodatkowe i solidne uzasadnienie naszej decyzji przedstawili przedstawiciele Narodowego Banku Polskiego.

Komisja Regulaminowa i Spraw Senatorskich wniosła o zwiększenie wydatków w części 11 "Kancelaria Senatu" o 435 tysięcy zł na wyrównanie dysproporcji między wynagrodzeniami pracowników Sejmu i Senatu a wynagrodzeniami zatrudnionych w Kancelarii Prezydenta RP. Źródłem pokrycia tej kwoty miałaby być rezerwa ogólna. Komisja Gospodarki Narodowej odrzuciła wniosek, wskazując jednak na konieczność uwzględnienia tej kwestii w przyszłorocznym budżecie. Problem jest rzeczywiście bardzo poważny, bo dysproporcje między płacami pracowników Kancelarii Senatu a pracownikami pozostałych kancelarii są coraz większe. W dużej mierze powoduje to zagrożenie, że część pracowników - zwłaszcza prawników - może opuścić Kancelarię Senatu, co w którymś momencie może nawet zakłócić funkcjonowanie naszej kancelarii.

Komisja Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej wniosła, aby w części 82 "Subwencje dla gmin" zwiększyć o 160 milionów zł subwencję oświatową. Źródłem pokrycia tych wydatków miałoby być zmniejszenie o 100 milionów zł dotacji do funduszu alimentacyjnego i przesunięcie 60 milionów zł z części 83 "Rezerwy celowe", pozycja 21 i pozycja 23 "Dotacje i subwencje na realizację zadań oświatowych przez gminy". Komisja Gospodarki Narodowej odrzuciła wniosek, ponieważ nie dawał on gwarancji prawidłowego wykorzystania tak przemieszczonych środków. Uznaliśmy, że zapisy budżetu w większym stopniu gwarantują, że środki te rzeczywiście zostaną wykorzystane na potrzeby dzieci i problemy związane z wychowaniem młodego pokolenia. Przeznaczenie ich na subwencję oświatową, oczywiście, przyniosłoby młodemu pokoleniu korzyść, ale wiązałoby się także ze wsparciem całej szkolnej infrastruktury, co nie zawsze musi być tylko racjonalnym wydatkiem. Uznaliśmy, że środki, które skierowane są wprost na cele alimentacyjne i cele związane z opieką oświatową, powinny być w ten sposób realizowane.

Komisja Praw Człowieka i Praworządności wniosła o zwiększenie wydatków w załączniku nr 2 w części 36 "Ministerstwo Sprawiedliwości" o 14 milionów 300 tysięcy zł z przeznaczeniem na wydatki bieżące oraz o 13 milionów zł z przeznaczeniem na wynagrodzenie kuratorów sądowych. Zaproponowała pokrycie tych wydatków poprzez zwiększenie przewidywanych dochodów, w szczególności pochodzących z podatków pośrednich. Informacje o wzroście produktu krajowego brutto w roku 1997 w granicach 7% pozostają w sprzeczności z założeniem budżetu, przyjmującym wzrost gospodarczy 5-5,5% PKB. Trzeba zauważyć, że budżet raczej byłby wtedy większy niż zakładamy. Trudno podjąć taką decyzję na forum komisji, gdy zdecydowana większość opracowań, badań mówi o takim wzroście i takie są też założenia rządowe. Zresztą zmiana wielkości szacowanych dochodów państwa, szczególnie w zakresie podatków pośrednich, skutkowałaby w ten sposób, że zmieniłoby się wiele innych składników budżetu, co mogłoby nawet spowodować generalną jego zmianę. Komisja Gospodarki Narodowej odrzuciła te wnioski, ponieważ istnieje zbyt duże ryzyko uzyskania nawet zaplanowanej łącznej kwoty ponad 68 miliardów zł z podatków pośrednich.

Komisja Gospodarki Narodowej nie przyjęła też szeregu wniosków zgłaszanych przez członków komisji, a dotyczących głównie spraw związanych z inwestycjami, ze wspieraniem inwestycji centralnych. Chodzi na przykład o zwiększenie nakładów na Szpital Onkologiczny w Kielcach, a także kwoty nakładów na Terminal Samochodowy - Koroszczyn, utworzenie nowej inwestycji centralnej "Budowa oczyszczalni ścieków Radocha II", zwiększenie środków na budowę Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie. Oczywiście uważamy, że są to bardzo ważne inwestycje. Chcielibyśmy, aby zakończono je jak najszybciej, nawet w tym roku. Ograniczenia finansowe są jednak takie, że nie możemy znaleźć dodatkowych środków.

Jeden z członków Komisji Gospodarki Narodowej zaproponował skreślenie drugiego akapitu w "Kierunkach prywatyzacji w 1998 r.", w części dotyczącej prywatyzacji za pośrednictwem Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Ta sprawa, według nas, nie wymaga usunięcia z budżetu, z załącznika o kierunkach prywatyzacji. Mimo że nowelizacja ustawy o funkcjonowaniu Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa została ostatecznie odrzucona, to jednak wydaje się, że sposób prywatyzowania majątku, jaki był w niej przewidziany, będzie możliwy do zrealizowania może nawet jeszcze w tym roku, jeżeli ta ustawa, przygotowana przez grupę posłów - w Sejmie są chyba nawet dwa projekty - zostanie przyjęta. A jest szansa, że nastąpi to jeszcze w tym roku. Wydaje się zatem, że niecelowe byłoby zmienianie tego załącznika, który mówi o pewnych generalnych założeniach polityki, a więc na dobrą sprawę nie dokonuje żadnych zmian, zwłaszcza finansowych.

Komisja odrzuciła także wniosek o utworzenie rezerwy celowej na dofinansowanie kosztów usuwania wad technologicznych oraz instalację urządzeń do pomiaru zużycia ciepła i wody. Wchodzi on zresztą w skład wniosku mniejszości, który pani senator zapewne przedstawi bardzo dokładnie. My jednak, jako Komisja Gospodarki Narodowej, kierowaliśmy się głównie takim argumentem, że obecnie pracuje się nad ustawą, która generalnie zajmowałaby się problemami modernizacyjnymi, dociepleniami związanymi z oszczędzaniem energii cieplnej w budynkach oraz dotyczyłaby wszystkich podmiotów, bez względu na to, czy będzie to spółdzielnia, czy budynek komunalny, czy inny podmiot. Bo pod adresem przepisów tej ustawy, która była zresztą rozwiązaniem doraźnym, najczęściej kierowano taki zarzut, że dotyczą tylko i wyłącznie spółdzielni, a wiele podmiotów gospodarczych administracji budynkami pozbawiono tej pomocy i dochodziło do dysproporcji. Ale szczegóły, jak myślę, przedstawi tutaj pani senator.

Pani Marszałek! Panie i Panowie Senatorowie! Komisje wykazały dużą wnikliwość i staranność w swoich pracach nad ustawą budżetową. Opinie przekazane do Komisji Gospodarki Narodowej zawierały zarówno wnioski o wprowadzenie poprawek, jak i postulaty dotyczące obecnej ustawy, a także przyszłych ustaw budżetowych. Oprócz prac nad częściami budżetu państwa - taka jest bowiem konstrukcja obecnej ustawy - komisje senackie podjęły próbę analizy budżetu pod kątem dochodów i przeznaczania środków na poszczególne dziedziny życia społecznego, zwłaszcza naukę, oświatę, kulturę, opiekę społeczną oraz rolnictwo. Podejście takie pozwala na bardziej efektywną pracę nad budżetem już na etapie jego projektu.

Komisja Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej uznała za konieczne rozwiązanie w najbliższej przyszłości problemów związanych z ustaleniem subwencji drogowej na poziomie w pełni rekompensującym utracone dochody z tytułu podatków od środków transportowych, a także z ustaleniem zasilania finansowego zadań objętych ustawą o zmianie zakresu działania niektórych miast oraz o miejskich strefach usług publicznych na poziomie zapewniającym pełną ich realizację. Komisja wyraziła zaniepokojenie faktem wzrostu liczby zadań realizowanych przez czterdzieści sześć miast, bez wzrostu środków na ten cel. Chodzi tu na przykład o nowe oddziały w szkołach średnich, które nie istniały w roku bazowym 1995. Kolejnym elementem utrudniającym realizację tych zadań jest zaledwie dwuprocentowy udział nakładów na inwestycje. Za próbę złagodzenia tych i innych trudności komisja uznała przeznaczenie kwoty 120 milionów zł, w postaci rezerwy, na rzecz dużych miast.

Zaniepokojenie członków komisji budzi również kwestia finansowego zabezpieczenia planowanej reformy administracji publicznej oraz wzmocnienia komórek kadrowo-organizacyjnych w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, odpowiedzialnych za wykonywanie funkcji nadzoru i kontroli nad samorządem terytorialnym oraz za administrację rządową. Komisja widzi potrzebę przeznaczenia dodatkowych środków na organizację i wdrożenie krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego. Jego funkcjonowanie winno być skojarzone z powołaniem wojewódzkich centrów zapobiegania i zwalczania klęsk żywiołowych, których utworzenie przewiduje rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych i administracji z czerwca 1997 r. Ponadto komisja, po rozpatrzeniu sprawy finansów samorządowych kolegiów odwoławczych, widzi celowość zwiększenia liczby etatów, a w ślad za tym - budżetów kolegiów, ze względu na znaczny wzrost zadań. Uznaje również za konieczne wspieranie działań poprawiających bezpieczeństwo publiczne, realizowanych przez policję.

Komisja Obrony Narodowej, przyjmując budżet bez poprawek, zwróciła uwagę na trudności związane z wykonaniem budżetu Ministerstwa Obrony Narodowej w zakresie wypełniania ustawowego obowiązku wojskowej służby zdrowia wobec kombatantów, świadczeń leczniczych, oraz realizacji porozumień międzynarodowych, między innymi traktatu o otwartych przestworzach. Wątpliwość budzi wielkość środków finansowych przeznaczonych na zakupy paliwa oraz remonty uzbrojenia. Komisja zwraca też uwagę na konieczność podjęcia pilnych starań w sprawie zakupu nowoczesnych technologii i wdrażania ich w polskim przemyśle zbrojeniowym.

Komisja Rodziny i Polityki Społecznej ocenia budżet państwa na rok 1998, w zakresie przewidywanych wydatków socjalnych, jako niezadowalający, z powodu niewystarczających środków finansowych na realizację zaplanowanych zadań, przy jednoczesnej niemożności zmiany zasad funkcjonowania odpowiednich instytucji i funduszów. Ponadto komisja zapoznała się z sytuacją zakładu lotniczego PZL Mielec. Zakład ten zagrożony jest upadkiem, co może doprowadzić do powstania w Mielcu i jego okolicach bezrobocia o charakterze strukturalnym oraz pogłębić problemy tego regionu. Zarząd zakładu zwrócił się do komisji o wsparcie starań mających na celu pozyskanie dodatkowych środków finansowych z budżetu państwa na pokrycie kosztów związanych z planowaną restrukturyzacją. Komisja rozważyła propozycję przeznaczenia na wymieniony cel kwoty 50 milionów zł z rezerwy celowej. Senatorowie uznali, że propozycja ta wykracza poza zakres merytorycznych zainteresowań Komisji Rodziny i Polityki Społecznej. Komisja ta zwróciła się do Komisji Gospodarki Narodowej o rozpatrzenie wniosku w trakcie dalszych prac nad ustawą budżetową. Tamta go nie podjęła, lecz uznała za bardzo ważny. Był to indywidualny wniosek, dotyczący jednego zakładu. Podobnych wniosków spływało jednak bardzo wiele z różnych regionów Polski. Wiele zakładów, szczególnie z branży zbrojeniowej, obronnej, jest w zbliżonej sytuacji, a więc musiałoby to wywołać lawinę podobnych działań osłonowych, ochronnych, czyli na dobrą sprawę zdezorganizować budżet. Komisja Rodziny i Polityki Społecznej zwróciła się do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra finansów Leszka Balcerowicza, o przedstawienie w trakcie debaty budżetowej w Senacie analizy sytuacji zakładu i planu restrukturyzacji.

Komisja Rodziny i Polityki Społecznej rozpatrywała również wniosek o zwiększenie środków finansowych dla wojewódzkich urzędów pracy, z przeznaczeniem na stworzenie dodatkowych trzystu czterech etatów kalkulacyjnych w wojewódzkich zespołach orzekających o stopniu niepełnosprawności. Komisja wskazała fundusz pracy i wydatki na zasiłki dla bezrobotnych, jako źródło pokrycia proponowanego we wniosku zwiększenia środków finansowych. Wniosek ten nie otrzymał akceptacji komisji. Był on również omawiany na posiedzeniu Komisji Gospodarki Narodowej na przykładzie sytuacji w Wojewódzkim Urzędzie Pracy w Tarnowie.

Zgłoszone zostały uwagi krytyczne odnośnie do planu finansowego Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Dotyczyły one między innymi przyjętego, bardzo wysokiego wskaźnika ściągalności składek na ubezpieczenia społeczne, w wysokości 98,9%. Planowanie tak wysokiego wskaźnika wydaje się nierealistyczne i ryzykowne, gdyż nowa ordynacja podatkowa znacząco ograniczyła prawne możliwości dochodzenia wierzytelności przez ZUS, między innymi prawo do wprowadzenia układów ratalnych, dotyczących zadłużenia w opłacaniu składek. Trudno też przewidzieć rzeczywiste możliwości płacenia składek przez zakłady, które ucierpiały wskutek powodzi, kopalń w trakcie procesu restrukturyzacji czy takich właśnie zakładów jak Mielec. Niepowodzenia w ściąganiu składek mogą spowodować utratę płynności Funduszu Ubezpieczeń Społecznych i konieczność dotacji z budżetu państwa w celu zagwarantowania terminowego wypłacania bieżących świadczeń.

Zakładany na poziomie 1,5% realny wzrost świadczeń emerytalno-rentowych wymaga bardzo precyzyjnego pomiaru inflacji, może się bowiem okazać, że planowany wzrost nominalny przeciętnej renty i emerytury o około 50 zł nie pokryje wzrostu stałych wydatków w gospodarstwach emerytów i rencistów. Zdaniem Komisji Rodziny i Polityki Społecznej, niezrozumiałe jest planowanie zmniejszenia udziału Funduszu Ubezpieczeń Społecznych w finansowaniu wydatków na zasiłki chorobowe z 64,8% na 62,7%, bez zmiany stanu prawnego. Komisja nie wniosła poprawek do funduszów zarządzanych przez Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego, niemniej dostrzega potrzebę zmiany systemu finansowania emerytur i rent rolniczych z zaopatrzeniowego na ubezpieczeniowo-zaopatrzeniowy, co wpisywałoby się w logikę planowanej reformy systemu ubezpieczeń społecznych.

Komisja Praw Człowieka i Praworządności w swojej opinii stwierdza, że forma przedkładanego budżetu jest anachroniczna i uniemożliwia odpowiednią analizę jego poszczególnych części. Przedstawianie budżetu w podziale na działy, rozdziały i paragrafy nie mówi absolutnie nic o zadaniach realizowanych przez dysponentów poszczególnych części, a jedynie o środkach, na które mają zapotrzebowanie. Zasadność przyznawanych kwot leży praktycznie poza możliwością oceny przez komisję i faktycznie opiera się na często gołosłownych wyjaśnieniach przedstawicieli poszczególnych resortów. Jest to szczególnie widoczne w przypadku części 29 "Budżet Urzędu Ochrony Państwa", którego działania, otoczone mrokiem tajemnicy, nie podlegają merytorycznej ocenie komisji. W związku z tym uważa ona za stosowne podjęcie przez Ministerstwo Finansów prac nad reformą prawa budżetowego, uwzględniającego zadaniowy charakter budżetu oraz przygotowanie przez Kancelarię Senatu "podkładu legislacyjnego" uwzględniającego wprowadzone przez Sejm zmiany do projektu ustawy budżetowej.

Ze względu na krótki czas rozpatrywania budżetu komisje w praktyce korzystają z projektu przedkładanego przez rząd. Z ustawy budżetowej przesłanej, po jej uchwaleniu, przez Sejm nie sposób odczytać zmian wprowadzonych w trakcie procesu legislacyjnego, tak więc przygotowany dużym nakładem sił i środków druk senacki z tekstem ustawy jest faktycznie nieprzydatny w pracach komisji.

Komisja rozważa równocześnie powołanie specjalnej podkomisji senackiej dla rozpatrzenia budżetu Urzędu Ochrony Państwa i Wojskowej Służby Informacyjnej, uprawnionej do pozyskiwania wszelkich danych niezbędnych przy ocenie budżetu. Dotychczas utrzymuje się poprzednia, oparta na prawie kaduka, praktyka nieprzedstawiania komisji senackiej materiałów dotyczących zadań realizowanych przez UOP. Nowa konstytucja nie stawia żadnych przeszkód w sprawie oceny budżetu UOP przez Senat. Komisja Praw Człowieka i Praworządności w pełni popiera dezyderat sejmowej Komisji do spraw Służb Specjalnych, dotyczący zwiększenia wskaźnika wynagrodzeń funkcjonariuszy z 1,86 do 1,95. Podstawa prawna obniżenia wymienionego wskaźnika, ustalonego rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia 14 października 1997, nie jest znana.

Komisja uważa za niedopuszczalne prowadzenie w ramach Biura Ochrony Rządu, czyli budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, gospodarstw pomocniczych. Cztery takie przedsiębiorstwa zajmują się świadczeniem usług w dziedzinie transportu, ochrony mienia, osób i zabezpieczenia obiektu oraz prowadzeniem diagnostyki pojazdów. Prowadzenie takiej działalności zdecydowanie kłóci się z charakterem instytucji oraz stojącymi przed nią zadaniami. Budzi również poważne zastrzeżenia Najwyższej Izby Kontroli co do prawidłowości gospodarowania funduszami publicznymi.

Uwzględniając zmiany wprowadzone przez nowy kodeks karny oraz kodeks karny wykonawczy, które rozszerzają zakres stosowania kar nieizolacyjnych, komisja widzi pilną potrzebę rozbudowy w resorcie sprawiedliwości pionu probacyjnego. Jednym z elementów tego zadania jest konieczność zwiększenia atrakcyjności i prestiżu zawodu kuratora sądowego. Zagrożenia związane z jego wykonywaniem, w porównaniu z zawodem policjanta lub pracownika służby więziennej, a także waga tego zawodu w świetle postępującej patologizacji środowisk młodzieżowych, czynią dezyderat pod adresem Ministerstwa Sprawiedliwości wysoce zasadnym. Chcę w tym miejscu powiedzieć, że w rezerwie przewidziane są środki na podwyżkę wynagrodzeń dla kuratorów sądowych, a więc wniosek komisji sprawiedliwości, który odrzuciliśmy - właściwie dzięki temu, że otrzymaliśmy dokładną informację na ten temat - mógł być bezzasadny.

Komisja nie była w stanie dokonać oceny realności zagospodarowania sum przeznaczonych na realizację inwestycji centralnej, budowę gmachu Sądu Najwyższego, niemniej stwierdza, że cięcia wydatków na ten cel, dokonane przez sejmową Komisję Finansów Publicznych w części 03 "Sąd Najwyższy" - 34 miliony zł, oraz w części 36 "Ministerstwo Sprawiedliwości" - 15 milionów zł, stanowiące prawie 30% przeznaczonej sumy, przekreślają możliwość realizacji tej inwestycji w założonym terminie, rozciągają ją w czasie i przez to powodują znaczny wzrost kosztów.

Komisja Spraw Zagranicznych i Integracji Europejskiej uważa, że środki przyznane w 1998 r. dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Komitetu Integracji Europejskiej mogą wpłynąć w sposób ograniczający na realizację założonych zadań. W szczególności narastanie zaległości zobowiązań Polski wobec organizacji międzynarodowych może wywrzeć negatywny wpływ na obraz i prestiż naszego państwa. Komisja postuluje z naciskiem, aby przy pracach budżetowych na rok 1999 resorty zajmujące się realizacją polityki zagranicznej Polski brały pod uwagę model zadaniowy, czyli dopasowanie środków do zadań, w zależności od ich ważności dla państwa, a nie zadań do środków, aby zważały na koordynację podziału środków między instytucje zajmujące się problematyką zagraniczną w ramach całości budżetu, a także nadały polityce zagranicznej, w tym sprawom integracji euroatlantyckiej i europejskiej, podobną rangę w ogólnym budżecie państwa, jak czynią to inne państwa europejskie. Przy realizacji budżetu na rok 1998 należałoby przewidzieć umożliwienie Ministerstwu Spraw Zagranicznych, w porozumieniu z Ministerstwem Finansów, przesuwania środków na pokrycie wydatków w ramach sumy przyjętej dla MSZ.

W swej opinii Komisja Nauki i Edukacji Narodowej nie zaproponowała poprawek. Wyraziła jednak przekonanie, że sytuacja finansowa nauki i edukacji wymaga znaczącego wsparcia w przyszłych ustawach budżetowych i zgłosiła wniosek o zwiększenie nakładów na te dziedziny w bieżącym roku, w miarę wypracowywania ewentualnych nadwyżek.

Komisja Kultury i Środków Przekazu wyraziła aprobatę dla wzrostu środków przeznaczonych na konserwację zabytków. Jednocześnie senatorowie z komisji wyrazili zaniepokojenie z powodu braku perspektywicznego planu działań Ministerstwa Kultury i Sztuki i związanego z nim rozkładu środków finansowych. Zwrócono uwagę na niczym nie uzasadnione różnice wynagrodzeń pracowników artystycznych oraz pracowników instytucji kultury.

Komisja Gospodarki Narodowej zwróciła uwagę na nieprawidłowości w zakresie inwestycji centralnych. Wydaje nam się, że komisja powinna w przyszłości zająć się dokładną analizą tego problemu. Realizacja niektórych inwestycji trwa zbyt długo, a nakłady na nie przeznaczone są zbyt duże. Należałoby je przeanalizować w związku z przewidywaną decentralizacją państwa, aby za parę lat nie okazało się, iż pojawiły się duże nowoczesne obiekty, ale nie ma podmiotu, który byłby w stanie je utrzymać.

Na zakończenie swojego wystąpienia chciałbym szczególnie podziękować pani minister Halinie Wasilewskiej-Trenkner, która bardzo zaangażowała się w prace zarówno naszej, jak i wszystkich innych komisji, niosąc nam pomoc merytoryczną przy tej bardzo skomplikowanej materii ustawy budżetowej.

Pani Marszałek, Wysoki Senacie! Proszę o przyjęcie stanowiska Komisji Gospodarki Narodowej, zawartego w druku senackim nr 48A. Dziękuję za uwagę.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję bardzo, Panie Senatorze, za przedstawienie sprawozdania.

Poproszę teraz o zabranie głosu sprawozdawcę mniejszości Komisji Gospodarki Narodowej, panią senator Genowefę Ferenc.

Przedtem chciałabym jednak podziękować jeszcze raz panu premierowi za obecność na tej sali i za wystąpienie. Dziękujemy bardzo, Panie Premierze.

Bardzo proszę, Pani Senator.

Senator Genowefa Ferenc:

Pani Marszałek! Panie i Panowie Senatorowie!

Rozpocznę od przedstawienia pierwszego wniosku mniejszości Komisji Gospodarki Narodowej, zawartego w druku nr 48A. Dotyczy on utworzenia rezerwy celowej na dotacje przeznaczone na finansowanie kosztów usuwania wad technologicznych oraz instalację urządzeń do pomiaru i regulacji zużycia ciepła i wody. Jest to zastąpienie rezerwy celowej, pierwotnie umieszczonej w pozycji 73, a przeznaczonej na uruchomienie programów termomodernizacyjnych.

Co jest podstawą tego wniosku? Proces finansowania z budżetu państwa kosztów usuwania wad technologicznych występuje od 1982 r. Najpierw odbywało się ono dzięki kredytom umarzalnym, a następnie, po zmianach w systemie bankowym, dzięki dotacjom z budżetu państwa. W roku 1990 Sejm podjął uchwałę w sprawie polityki energetycznej kraju do 2005 r. Politykę energetyczną uznano wówczas za strategiczny cel rozwoju społeczno-gospodarczego, przywiązując bardzo dużą wagę do racjonalizacji użytkowania energii. Już wówczas myślano o uwolnieniu cen energii pod warunkiem jednak, że doprowadzi się wcześniej do zmniejszenia jej zużycia w tak zwanym sektorze komunalno-bytowym. Uznając rangę problemu, w latach 1990-1997 corocznie wydzielano w budżecie państwa środki na usuwanie wad technologicznych na poziomie 200-250 milionów zł.

Spółdzielnie mieszkaniowe opracowały i realizowały programy termomodernizacji z uwzględnieniem dotacji z budżetu państwa. W związku z trwającymi od kilku lat pracami termomodernizacyjnymi wyspecjalizowały się zakłady dostarczające niezbędne materiały oraz wykonujące określone roboty. W terenie powstały nowe miejsca pracy, a spółdzielnie mieszkaniowe, mające opracowane konkretne programy i wykonujące systematyczne prace, korzystały z określonych ulg przy zakupach materiałów oraz wykonywaniu robót. Z powodu nieuwzględnienia w tegorocznym budżecie państwa środków na omawiany cel, program termomodernizacji, realizowany od kilku lat, zostanie przerwany. Takim postępowaniem przyczynimy się do likwidacji miejsc pracy, a także do obciążenia budżetów domowych kosztami związanymi z niegospodarnością ciepłem.

Podzielając stanowisko dwóch komisji sejmowych, takich jak Komisja Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej oraz Komisja Polityki Przestrzennej, Budowlanej i Mieszkaniowej, uważam, że należy kontynuować omawiany proces na poprzednich warunkach, podejmując jednocześnie działania legislacyjne, które w roku 1999 pozwoliłyby na wejście w życie tak bardzo oczekiwanej ustawy o procesach termomodernizacyjnych. Jednocześnie nie do pomyślenia jest sytuacja, że w budżecie państwa zapewnia się środki na tak zwaną promocję ustawy. Z ustawy o procesach termomodernizacyjnych wynika, że określone korzyści z tytułu obsługi kredytowej będą uzyskiwały banki i to właśnie one powinny się zająć jej promocją. Poprzez wyżej wymienione środki będziemy wspierać aktywne formy rozwoju budownictwa, nie zaś niegospodarność, jak to czynimy w przypadku dotacji do ciepła. Chciałabym zaznaczyć, że ta rezerwa byłaby przeznaczona dla wszystkich jednostek funkcjonujących w budownictwie, nie tylko dla spółdzielni mieszkaniowych.

Kolejny wniosek dotyczy dochodów i wydatków Kancelarii Prezydenta. W Sejmie na posiedzeniu komisji dokonano zmian w ustawie budżetowej, polegających na zmniejszeniu wydatków kancelarii. Dodatkowo, już poza komisjami budżetowymi, zmniejszono je jeszcze o kolejnych 10 milionów zł, a konkretnie o 9 milionów 860 tysięcy zł. Mój wniosek dotyczy właśnie przywrócenia poprzedniego stanu tych wydatków.

W uzasadnieniu pragnę państwu zwrócić uwagę na kilka spraw. Podczas budowania tegorocznego budżetu państwa zakładano średni wzrost dochodów i wydatków o 13%, natomiast w uchwalonej przez Sejm ustawie budżetowej dla Kancelarii Prezydenta przewidziano wzrost środków na poziomie 1,81%, czyli realnie zmniejszono je o ponad 10% w stosunku do roku 1997. Jest to jedyny przypadek realnego obniżenia budżetu centralnej jednostki w III RP. W czasie tej samej debaty zwiększono o 4,1% środki dla Kancelarii Senatu przeznaczone na zadania zlecone, to jest opiekę nad Polonią i Polakami za granicą, gdzie wskaźnik dynamiki wynosi 143,6%, jeśli zaś chodzi o wydatki inwestycyjne wynosi on 250,6%.

Jak wobec tego wyjaśnić konstytucyjny podział władzy oraz fakt, że każdej władzy w państwie powinny przypadać kompetencje materialnie odpowiadające jej istocie? Budżet odzwierciedla przecież zakres zadań konkretyzujących uprawnienia i kompetencje wyznaczone przez konstytucję i ustawy. Wyznaczenie przez Sejm innemu organowi władzy, jakim jest prezydent państwa, zakresu jego działań poprzez zredukowanie wielkości przewidzianych środków, narusza zasadę podziału i równowagi władz oraz ogranicza możliwości należytego sprawowania przez niego władzy wykonawczej. Jako jedyne uzasadnienie tak wyjątkowego potraktowania budżetu Kancelarii Prezydenta podano zmniejszenie kompetencji prezydenta w związku z wejściem w życie nowej konstytucji, zapominając jednak o rzeczywistych zadaniach tego organu, wynikających zarówno z niej, jak i z ustawodawstwa. W świetle nowej konstytucji kompetencje prezydenta pozostały usytuowane w takim samym jak poprzednio obszarze działania, inaczej układają się jedynie stosunki wzajemne między władzami w państwie. Bieżące zadania samej Kancelarii Prezydenta w dziedzinie obsługi merytorycznej, organizacyjnej, prawnej oraz technicznej nie zostały zmniejszone, a są wręcz zwiększone. Podam kilka przykładów. Pierwszy jest związany z wyrażaniem zgody na zrzeczenie się obywatelstwa polskiego. Dotychczas zezwolenia na zmianę obywatelstwa udzielali konsulowie, obecnie to zadanie należy do prezydenta, a takich wniosków mamy rocznie około pięciu tysięcy. Innym przykładem przypisania prezydentowi nowych kompetencji jest stosowanie prawa łaski. Należy zaznaczyć, że zmiany dokonane w procedurze karnej spowodują zwiększenie liczby wniosków o ułaskawienie o około 30% w stosunku do ich dotychczasowej liczby. Zwiększenie zadań Kancelarii Prezydenta nastąpiło również w związku ze skróceniem w nowej konstytucji terminów podpisywania ustaw i zarządzania ich ogłoszenia w "Dzienniku Ustaw". To tylko kilka z dodatkowych zadań przypisanych prezydentowi.

Pani Marszałek, Panie i Panowie Senatorowie! Nikt z państwa, zasiadających w Senacie, nie ma chyba wątpliwości, że prezydent powinien mieć możliwość utrzymywania szerokich kontaktów międzynarodowych. Ta właśnie rola prezydenta jest obecnie szczególnie ważna ze względu na proces integracji ze strukturami europejskimi i przystąpieniem naszego kraju do NATO. Koszty wejścia do struktur europejskich będą przecież zależne od pozycji naszego państwa, jaka zostanie wypracowana również przez prezydenta.

Pani Marszałek! Panie i Panowie Senatorowie! Może w tym miejscu warto byłoby zrobić rachunek strat i zysków i spojrzeć na budżet Kancelarii Prezydenta od tej strony, jaką jest promowanie Polski w świecie w okresie wstąpienia do Unii Europejskiej NATO. Wiadomo, że koszty wejścia do Unii Europejskiej będą negocjowane, a przy negocjacjach na działaniach na forum międzynarodowym można więcej zarobić niż na wydatkach na Kancelarię Prezydenta. Nie można również zapominać, że osobiste kontakty głowy państwa na forum międzynarodowym wspomagają działania rządu, tworzą dobrą atmosferę wokół naszego państwa.

Innym stojącym przed prezydentem zadaniem jest uczestnictwo w procesie tak ważnych ustrojowych reform państwa, do czego potrzebne są zespoły ekspertów po to, aby móc przedstawić społeczeństwu opinie pozarządowe.

Pragnę zwrócić uwagę na jeszcze jeden problem. W czasie kiedy wydatki Kancelarii Prezydenta RP ulegają tak drastycznemu obniżeniu, rząd zwiększa z pięćdziesięciu do siedemdziesięciu pięciu liczbę budżetowych rezerw celowych - kwotowo jest to przyrost jeszcze większy - zatrzymując tym samym do swojej dyspozycji tak dużo środków z budżetu.

Nasuwa się pytanie, czy takie potraktowanie budżetu Kancelarii Prezydenta RP nie szkodzi polskiej racji stanu?

Pani Marszałek! Panie i Panowie Senatorowie! Przed podjęciem końcowej decyzji w sprawie budżetu Kancelarii Prezydenta RP rozważcie proszę problemy, o których wspomniałam. Dziękuję.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję bardzo pani senator (oklaski) za przedstawienie dwóch wniosków mniejszości: pierwszego i drugiego.

Proszę teraz o zabranie głosu sprawozdawcę mniejszości Komisji Gospodarki Narodowej, pana senatora Grzegorza Lipowskiego, który przedstawi trzeci wniosek mniejszości.

Proszę bardzo, Panie Senatorze, o zabranie głosu.

Senator Grzegorz Lipowski:

Pani Marszałek! Wysoki Senacie!

Jako uczestnik prac Komisji Gospodarki Narodowej nad budżetem tego roku zdaję sobie doskonale sprawę z ogromnego niedostatku, jaki powstaje wobec tak wielu domagających się zaspokojenia potrzeb. Mówię o tym, bo zamierzam się odnieść do jednego, niewielkiego zadania na terenie województwa częstochowskiego, nie chcąc przy tym używać argumentu niedoboru środków przyznanych czy nie przyznanych województwu. Zależy mi na tym, aby Wysoki Senat zrozumiał pewną sytuację.

W grudniu 1980 r. zostałem powołany na stanowisko wojewody częstochowskiego i pełniłem je do czerwca 1990 r. Pierwszym opracowaniem, które należało, jak uważałem, dla tego województwa zrobić, było opracowanie "Studium ruchu pątniczego Częstochowy" i ono zostało w roku 1981 wykonane. Miasto sytuowało się na jedenastym miejscu jeśli chodzi o świadczenie wszelkiego rodzaju usług: w gastronomii - na dwudziestym ósmym, w hotelarstwie - na trzydziestym szóstym, w służbie zdrowia - w czwartej dziesiątce. Tymczasem Częstochowa jest piątym na świecie, po Benares, Mekce, Lourd i Rzymie, miastem ruchu pielgrzymkowego. Szczyty pielgrzymkowe są w różnych latach określane różnymi wielkościami. Ale przytoczę, że w 1983 r., podczas drugiej wizyty Ojca Świętego, w ciągu dwóch dni w Częstochowie przebywało dodatkowo dwa i pół miliona ludzi, którzy przyszli na tę pielgrzymkę, przy dwustu pięćdziesięciu tysiącach mieszkańców. Dwa i pół miliona ludzi musiało przyjechać i wyjechać! Dzięki temu studium pątniczemu udało się wybudować, a niełatwo było w latach osiemdziesiątych cokolwiek w Częstochowie wybudować, cztery zajazdy turystyczne, przystąpić do budowy dworca kolejowego, który został z trudem dokończony, a uznawany jest za najładniejszy w Europie dworzec kolejowy, skąd w okresie szczytów pielgrzymkowych w ciągu jednego dnia odjeżdża sto piętnaście dodatkowych pociągów z pielgrzymami.

Ale również, jeśli chodzi o służbę zdrowia, niedostatek łóżek był ogromny. Każdorazowo z sąsiednich województw pożyczało się karetki, lekarzy, opróżniane bywały szkoły po to, żeby przygotować łóżka. Ze środków własnych przygotowaliśmy cały cykl inwestycyjny i rozpoczęliśmy budowę specjalistycznego szpitala na siedemset cztery łóżka. Wszystko to finansowane z funduszy wojewody, dzięki tak zwanym nadwyżkom budżetowym - instytucji, która w latach osiemdziesiątych jeszcze funkcjonowała. Inwestycja została zaawansowana w ciągu lat 1988-1992 w ponad 50%. Następnie była dofinansowywana z budżetu centralnego: w roku 1993 - 5 milionów zł, później 7, 11 i 17 milionów zł w ubiegłym roku.

W tej chwili, oczywiście, potrzeby są znacznie większe niż środki przyznane w ograniczonej bardzo wysokości - obcięto 108 milionów zł w ogóle na służbę zdrowia, 78 milionów zł na potrzeby związane z bieżącą działalnością służby zdrowia, nie mówiąc już o zadaniach inwestycyjnych. Ten szpital specjalistyczny, wojewódzki, otrzymał kwotę zmniejszoną z 33 milionów 406 tysięcy zł, zdaje się, do 12 milionów zł. Oznacza to w praktyce wstrzymanie budowy oddziału onkologii albo niewyposażenie gotowego oddziału pediatrii czy niedoposażenie innych oddziałów, czyli w zasadzie wstrzymanie realizacji inwestycji.

Tymczasem gdyby do tych 12 milionów zł dołożyć jedynie 8 milionów zł, to budowa tego specjalistycznego szpitala byłaby zadaniem zakończonym. I o te jedynie 8 milionów prosiłem i proszę Wysoki Senat.

Oczywiście argumenty można mnożyć. Kiedy się spotkaliśmy podczas naszej pielgrzymki, widzieliśmy ten budynek po lewej stronie, przy bramie głównej. To był szpital przy ul. Kordeckiego ze stu osiemdziesięcioma łóżkami. On został przekazany ojcom paulinom na potrzeby, na które wskazywali w latach dziewięćdziesiątych. I to było już uszczuplenie zasobów miasta, a nieuruchomienie w nowo wybudowanym szpitalu tych dwóch oddziałów dodatkowo zahamuje cały łańcuch remontu oddziałów w budynkach bardzo przestarzałych i bardzo tego remontu wymagających.

Wnosiłem swoją prośbę na posiedzeniu komisji. Być może duże przemęczenie, bo było to pod koniec, nie pozwoliło zauważyć tej potrzeby, ale, no, nie mogę się oprzeć i nie polemizować z tym, co usłyszałem. Odnosząc się do inwestycji w służbie zdrowia, pan minister zdrowia nie był przekonany o celowości realizacji tej inwestycji przy planowanej reformie służby zdrowia. Ja nie wierzę, żeby reforma służby zdrowia wyeliminowała szpitalnictwo. Obiekty, które są gotowe do wyposażenia, powinny być przekazywane do użytku, szczególnie w takim środowisku, jakim jest Częstochowa, gdzie są zaspokajane nie tylko województwa potrzeby, ale w ciągu roku średnio sześciu milionów ludzi pielgrzymujących do Częstochowy. Dziękuję uprzejmie.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję panu senatorowi.

Proszę o zabranie głosu sprawozdawcę mniejszości Komisji Gospodarki Narodowej, pana senatora Jerzego Suchańskiego.

Bardzo proszę, Panie Senatorze.

Senator Jerzy Suchański:

Pani Marszałek! Wysoka Izbo!

W uzasadnieniu nawiążę do oświadczenia wygłoszonego przeze mnie na ostatnim posiedzeniu Senatu, dotyczącego kontynuacji budowy szpitala onkologicznego w Kielcach. Szpital ten budowany jest od roku 1983 i służyć będzie nie tylko mieszkańcom miasta Kielce, nie tylko mieszkańcom ziemi kieleckiej, ale jako jeden z dwunastu specjalistycznych szpitali onkologicznych w Polsce również mieszkańcom ościennych województw. Jest to placówka medyczna długo oczekiwana i pożądana i myślę, że o tym nie trzeba nikogo na tej sali przekonywać.

W pierwszej autopoprawce rządu zmniejszono nakłady na "Świętokrzyskie Centrum Onkologii - budowa szpitala onkologicznego w Kielcach" o kwotę 5 milionów zł, przenosząc między innymi te środki do rezerwy celowej - dział 85. Zwracam się do Wysokiej Izby o przywrócenie wspomnianej kwoty 5 milionów zł, gdyż właśnie ta brakująca kwota dałaby wymierny efekt na koniec 1997 r. Na koniec tego roku dałaby bowiem możliwość oddania sali operacyjnej i centralnej sterylizacji, a tym samym powstałaby możliwość oddania nowych stu osiemdziesięciu łóżek - za kwotę 5 milionów zł mamy wymierny efekt na koniec tego roku: sto osiemdziesiąt nowych łóżek. Proponuję, by właśnie te 5 milionów zł przywrócić, zmniejszając rezerwę celową.

Z góry pragnę podziękować Wysokiej Izbie za przychylność w poparciu tego wniosku. Dziękuję w imieniu tych stu osiemdziesięciu pacjentów, którym damy czy możemy dać w tym roku nadzieję, a być może uratujemy im życie. Dziękuję bardzo.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję, Panie Senatorze.

W ten sposób zostało przedstawione sprawozdanie Komisji Gospodarki Narodowej wraz z wnioskami mniejszości.

Zgodnie z art. 38 ust. 5 Regulaminu Senatu chciałabym zapytać, czy ktoś z pań i panów senatorów chce skierować krótkie, zadawane z miejsca zapytania do senatorów sprawozdawców?

Przy tej okazji przypominam, że chodzi o krótkie zapytania i że udzielającym głosu jest zawsze marszałek prowadzący posiedzenie.

Proszę bardzo, pierwszy był pan senator Cieślak. Proszę bardzo, udzielam głosu. Proszę również określać, do którego ze sprawozdawców pytanie jest skierowane.

Senator Jerzy Cieślak:

Dziękuję bardzo, Pani Marszałek.

Kieruję pytanie do pana senatora Kleiny. Chcę powrócić do zapisu części 83 - "Rezerwy celowe". Chodzi o poprawkę Komisji Zdrowia, Kultury Fizycznej i Sportu, która została odrzucona. Ta rezerwa celowa przeznaczona jest na zmiany systemowe, na ubezpieczenia zdrowotne, administrację i restrukturyzację górnictwa, razem w wysokości 256,5 miliona zł. Komisja zdrowia postulowała o wydzielenie z tej kwoty i zagwarantowanie 150 milionów na ubezpieczenia zdrowotne. Tę zmianę systemową w ochronie zdrowia uważamy za jedną z najważniejszych w tej kadencji Senatu.

Czy pan senator zgodzi się ze mną, że jeżeli ten zapis pozostanie w dotychczasowej postaci, to głosując nad budżetem na 1998 r., Senat właściwie nie będzie wiedział, jakie kwoty przeznaczone są na wprowadzenie systemu ubezpieczeń zdrowotnych w 1998 r.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję bardzo.

Proszę, Panie Senatorze, o odpowiedź na pytanie. Jak pan senator woli, może z miejsca, może będzie łatwiej.

Senator Kazimierz Kleina:

Pani Marszałek! Wysoki Senacie!

Oczywiście, może być tak, że Senat nie będzie wiedział w szczegółach, co do konkretnej złotówki, jakie środki są przeznaczone na ten cel. Ale wydaje się, że ten zapis pozwala bardziej operatywnie funkcjonować ministrowi zdrowia tak, żeby realizować cel i politykę rządu i ministra zdrowia. I według mnie - taki pogląd podzielała też komisja - że jeżeli w tej materii nie będzie takiego zawężenia, jest szansa na to, żeby racjonalniej wydatkować pieniądze.

Praktyka do tej pory była taka, że środki przeznaczane w budżecie państwa na zmiany systemowe w służbie zdrowia pozostawały w budżecie bardzo często w całości niewykorzystane. Tak więc ta sytuacja umożliwia bardziej operatywne działanie w tej materii.

Do nas w przyszłości będzie natomiast należała ocena, przyglądanie się ministrowi zdrowia, czy on tych zmian dokonuje, czy nie. Bo pieniądze na to są.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję bardzo.

Bardzo proszę pana senatora Struzika o zadanie pytania. Następne pytanie zada pan senator Romaszewski.

Proszę bardzo, jeśli ktoś z państwa senatorów chciałby jeszcze zadać pytanie, proszę zasygnalizować, my zapiszemy.

Proszę bardzo o zadanie pytania pana senatora Struzika.

Senator Adam Struzik:

Dziękuję bardzo, Pani Marszałek.

Moje pytanie dotyczy tego, o co pytał pan senator Cieślak.

Otóż, Panie Senatorze, to nie jest tak, że ta cała kwota jest do dyspozycji Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej, jest ona w dyspozycji ministra finansów. Dlatego też podczas obrad komisji chcieliśmy wiedzieć, jaki procent z tej rezerwy celowej - która jest przeznaczona na trzy cele jednocześnie, a więc na restrukturyzację górnictwa, na zmiany strukturalne w ochronie zdrowia i zmiany strukturalne w administracji - będzie przeznaczony na zmiany strukturalne w ochronie zdrowia. Myślę, że włożenie do jednego worka tych trzech...

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Proszę o zadanie pytania, a nie wygłaszanie - przepraszam, Panie Senatorze - własnych sądów.

(Senator Adam Struzik: Pani Marszałek, pani pozwoli jednak, dlatego że to pytanie musi być uzasadnione.)

Proszę o zadanie pytania, dobrze?

Senator Adam Struzik:

Tak, ale ono musi być uzasadnione, ponieważ inaczej nie ma sensu.

Pytam więc pana senatora: jaka część tej kwoty w wyniku prac komisji została faktycznie przeznaczona z rezerwy celowej na zmiany strukturalne w ochronie zdrowia? To jest pytanie nr 1.

I pytanie nr 2. Jak komisja oceniła spadek nakładów na rolnictwo w budżecie na 1998 r. i w jakim stopniu państwa poprawki - które zmierzają do zwiększania nakładów na dopłaty do kredytów - obniżenie nakładów zmniejszają, czyli po prostu powodują, że to zmniejszenie jest mniejsze? Dziękuję bardzo.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Bardzo proszę o udzielenie odpowiedzi na dwa pytania.

Senator Kazimierz Kleina:

Jako odpowiedź na pierwsze pytanie właściwie bym podtrzymał to, co powiedziałem panu senatorowi już wcześniej. Myśmy nawet nie wnikali, jak wielka ma być część rezerwy przeznaczona na reformę w służbie zdrowia.

Skoro minister zdrowia akceptuje tę sytuację i według jego planów te działania będą pozytywne i przyniosą skutek, to uważamy, że nie byłoby celowe, gdybyśmy nakładali takie ograniczenia na ministra finansów i wszystkich ministrów. Istotą rezerwy jest właśnie, by operatywnie przerzucać środki na części budżetu czy na jakieś zadania, gdzie tych środków brakuje - jej istotą jest to, żeby była ona właściwie jak najbardziej ogólna. Jeżeli ona jest zaakceptowana przez poszczególnych realizatorów tego budżetu, wydaje się to działaniem najlogiczniejszym i najbardziej racjonalnym. Tak uważała komisja. Oczywiście można mieć zdanie przeciwne, że istotą rezerwy bardziej jest wydzielanie i precyzowanie, ale tak okazałoby się, że cele rezerwy w ogóle nie są celowe.

Drugie pytanie dotyczyło obniżenia środków na rolnictwo. Oczywiście Komisja Gospodarki Narodowej zajęła się problemami rolnictwa, bo uznała je za ważne... Właściwie wszystkie sprawy, które schodziły do Komisji Gospodarki Narodowej, były ważne, myśmy nie negowali niczego: ani budowy szpitala w Kielcach, ani w Częstochowie, ani wodociągów i różnych innych rzeczy, ani oświaty, ani nauki. Chociaż wszędzie są bardzo poważne problemy, uznaliśmy, że trzeba po prostu wybrać pewien priorytet. Uznaliśmy, że sytuacja najpoważniejsza, najtrudniejsza jest właśnie w rolnictwie, i chcieliśmy dać temu pewien wyraz. Właśnie tam spadek jest tak znaczny - mówiłem o tym w swoim wystąpieniu - że trzeba jednak może nie tyle zahamować pewne działania, co zwrócić na nie uwagę. Według nas, zarówno Komisji Gospodarki Narodowej, jak i Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, czyli szerszego forum ludzi, jest to ważne. Uznaliśmy, że trzeba tutaj podać kilka takich celów, które w przyszłości będą ważne w związku z integrowaniem się Polski ze strukturami Unii Europejskiej. Ta pomoc dla rolnictwa jest potrzebna i dlatego potrzebne są środki właśnie na infrastrukturę na wsi, na modernizację wsi.

I myślę, że tu pan senator jest znakomicie zorientowany, nawet chyba lepiej niż ja. I to pytanie jest trochę... Bo ja, powiedzmy, w tych sprawach jestem laikiem, ale wieś trochę znającym.

Kwestia skupu też była dla nas ważna. I mimo, że ten wzrost jest niewielki, bo przeznaczona na cały ten cel, na rolnictwo, kwota to około 50 milionów zł. Czyli w sumie z punktu widzenia budżetu niewiele ważąca, nawet w tej części przewidzianej na dopłaty. Bo dopłaty stanowią mniejszą część, tam łącznie jest, jeżeli dobrze pamiętam, 540 milionów zł - ale to są dopłaty do starych kredytów, jeszcze z poprzedniego roku. Natomiast na rok bieżący, to jest 73 miliony zł, jeżeli my dodajemy 20, to jest to, według mnie, znaczący wzrost i dobry sygnał. Oczywiście, to wszystko jest i tak za mało. Wszystko za mało.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję bardzo.

Następnym senatorem, który zada pytanie, jest pan senator Romaszewski. Bardzo proszę.

Senator Zbigniew Romaszewski:

Moje pytanie jest krótkie. Dotyczy tematu poruszonego już przez senatora Struzika. O ile wzrosły wydatki w dziale 40, czyli w rolnictwie, w wyniku poprawek wniesionych przez Komisję Gospodarki Narodowej?

Senator Kazimierz Kleina:

Łącznie o około 50 milionów zł, czyli jest to niewielka kwota. Mogę zaraz to dokładnie przeliczyć.

(Senator Zbigniew Romaszewski: Około 50 milionów zł. Dziękuję.)

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję bardzo.

Bardzo proszę panią senator Annę Bogucką-Skowrońską o zadanie pytania.

Senator Anna Bogucka-Skowrońska:

Dziękuję bardzo.

Mam pytanie do wnioskodawczyni drugiego wniosku mniejszości, koleżanki senator Genowefy Ferenc. W związku z tym, że wniosek zmierza do odzyskania dla Kancelarii Prezydenta kwoty 4 milionów zł z inwestycji dla Wspólnoty Polskiej, chciałam się dowiedzieć, czy Kancelaria Prezydenta, która zajmuje się również kontaktami z Polonią i Polakami na Wschodzie, próbuje uzyskać środki budżetowe na własną działalność kosztem najbiedniejszych dzieci z Białorusi, Ukrainy? To dla nich te szkoły mają być budowane.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję.

Proszę panią senator o odpowiedź.

(Senator Genowefa Ferenc: Można z miejsca, Pani Marszałek?)

Tak, oczywiście, proszę bardzo.

Senator Genowefa Ferenc:

To jest bardzo złożony problem, z tego względu, że dynamika inwestycji - jak wspominałam w swoim wystąpieniu - na pomoc Polakom wynosi 250%. Dlatego przy rozpatrywaniu tej sprawy i podejmowaniu decyzji, czy zwiększyć te środki, czy przeznaczyć je na to, ażeby prezydent mógł promować cały kraj, właśnie to rozwiązanie zostało zaproponowane.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję bardzo.

Proszę teraz pana senatora Krzysztofa Lipca o zadanie pytania.

Senator Krzysztof Lipiec:

Dziękuję bardzo, Pani Marszałek.

Chciałem skierować pytanie do pana senatora sprawozdawcy Komisji Gospodarki Narodowej. W trosce o dokończenie jednej inwestycji centralnej, a konkretnie Szpitala Onkologicznego w Kielcach - jest tam potrzebna kwota 5 milionów zł - chciałem zapytać, jakie negatywne skutki dla budżetu państwa może spowodować fakt przeniesienia środków z części 83 "Rezerwy celowe" do budżetu wojewody kieleckiego? Chodzi właśnie o te 5 milionów zł. Dziękuję bardzo.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję.

Proszę o odpowiedź na to pytanie, Panie Senatorze.

Senator Kazimierz Kleina:

To proste pytanie i łatwo można na nie odpowiedzieć. Nie spowoduje to żadnych skutków. Z punktu widzenia budżetu państwa nie nastąpi żadna zmiana, to tylko przeniesienie środków z jednego działu do drugiego. Zadanie nie będzie finansowane w jednym dziale, lecz w drugim. Jak mówiłem w sprawozdaniu, jesteśmy przekonani, że wszystkie inwestycje centralne - a jest ich sto sześćdziesiąt trzy - powinny być sfinansowane i zakończone. Jest jeszcze wiele innych inwestycji finansowanych bezpośrednio z budżetu wojewodów, także w służbie zdrowia. Ten szpital, o którym pan senator mówi, jest na pewno bardzo ważny. Wydaje mi się jednak możliwe, żeby te zadania, ten szpital, a może także inne, były finansowane - nie mówię, że byłoby tak na sto procent - bez naruszania budżetu w taki sposób, o jakim mówi pan senator, lub w żaden inny. Minister zdrowia ma pewną rezerwę, przewidzianą także na inwestycje w służbie zdrowia. Wydaje się, że należy po prostu dokonać analizy. Powinien to zrobić minister wspólnie z wojewodami. Podobne zadania, w sumie niewielkie, należy zakończyć. Ale takich zadań, także w inwestycjach centralnych, jak przedstawił tutaj pan senator, jest bardzo wiele.

Nie chcieliśmy dokonywać wielkich zmian w inwestycjach centralnych, żeby już nie burzyć porządku. Było przecież bardzo wiele głosów za tym, żeby wprowadzić kolejne inwestycje centralne. Często tak się dzieje, proszę państwa - może trochę tu przesadzam - że na początku wprowadza się inwestycję, która teoretycznie jest bardzo tania. Jej cena, wartość wzrasta wraz z latami. Już ma być skończona, a okazuje się, że w ostatnim roku trzeba wydać tyle, ile wydano do tej pory albo jeszcze więcej. Dlatego Komisja Gospodarki Narodowej - a może jeszcze inne komisje - powinna przyjrzeć się wszystkim inwestycjom centralnym pod kątem racjonalności i finansowania w ogóle. Może trzeba zaproponować jakiś inny system finansowania inwestycji centralnych. Dziękuję.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję bardzo.

Następną osobą zadającą pytanie jest pani senator Dorota Kempka. Czy ma pani pytanie również do pana senatora głównego sprawozdawcy? Bardzo proszę, Pani Senator.

Panie Senatorze, może stąd będzie wygodniej. Proszę, gdyby pan senator był tak uprzejmy.

Senator Dorota Kempka:

Dziękuję za udzielenie głosu, Pani Marszałek.

Mam pytanie do przewodniczącego komisji. Zgadzam z końcową częścią pana wypowiedzi, że w pierwszej kolejności środki finansowe powinny być przeznaczone na te inwestycje centralne, które już trwają kilka albo nawet kilkanaście lat, żeby nie podrożyć ich kosztów. W związku z tym mam pytanie, czym się kierowała komisja, nie uwzględniając wniosku komisji zdrowia w sprawie przyznania środków finansowych na dokończenie inwestycji "Klinika Chorób Dzieci i Klinika Rehabilitacji przy Szpitalu im. Jurasza w Bydgoszczy"? Dziękuję bardzo.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję.

Proszę o odpowiedź.

Senator Kazimierz Kleina:

Jest to pytanie dokładnie w takim samym stylu, o którym tutaj mówiliśmy. Problem należałoby pewnie rozstrzygnąć w drodze głosowania i dokonać wyboru takich czy innych inwestycji. My natomiast generalnie kierowaliśmy się zasadą, że trzeba przeznaczać środki finansowe na te cele, które, po pierwsze - można zrealizować ostatecznie w tym roku, po drugie - są uzgodnione przez ministrów i wojewodów, a po trzecie - gdy nie ma wątpliwości dotyczących samego sposobu inwestowania. Niektóre inwestycje centralne zostały wyłączone, na przykład w tym roku, ponieważ istnieją wątpliwości związane ze sposobem wydatkowania pieniędzy, jego racjonalnością, czasami celowością. Nie chciałbym mówić, że jest tak w przypadku szpitala w Bydgoszczy, ale to jeden z wielu problemów inwestycyjnych.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję bardzo.

Następną osobą zadającą pytanie jest pan senator Ryszard Jarzembowski. Proszę bardzo.

Senator Ryszard Jarzembowski:

Dziękuję bardzo, Pani Marszałek.

Mam pytanie do głównego sprawozdawcy, jak to pani marszałek określa. Czy Komisja Gospodarki Narodowej analizowała sprawę drastycznego zwiększenia, dokładnie o 40 milionów zł i o sześćdziesiąt etatów, budżetu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów na tle drastycznego zmniejszenia budżetu Kancelarii Prezydenta RP?

Przy okazji skieruję też pytanie do pani marszałek. Dlaczego nie zechciała nam pani udostępnić pisma szefa Kancelarii Prezydenta RP w tej sprawie, adresowanego do pani marszałek, z datą 27 stycznia? Dziękuję.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Przypominam panu senatorowi, że w tej chwili zadaje się pytania sprawozdawcom.

Proszę bardzo o odpowiedź.

(Senator Ryszard Jarzembowski: Ale to ma silny związek z moim pytaniem.)

Senator Kazimierz Kleina:

Panie Senatorze, nie analizowaliśmy w takim kontekście budżetu państwa i zmian, które wprowadzono w Sejmie. Analizowaliśmy natomiast, dlaczego ograniczono wydatki w Kancelarii Prezydenta RP. Według nas jest kilka argumentów - bo mniejszość w komisji uważała inaczej i ta informacja została przekazana - za tym przemawiających. Po pierwsze, zmniejszyły się częściowo kompetencje urzędu prezydenta. Po drugie, co chyba także jest bardzo istotne, średnia płaca w Kancelarii Prezydenta RP jest wyższa niż średnia płaca w Kancelarii Sejmu czy Senatu. Wynosi 2,5 tysiąca zł, podczas gdy w Kancelarii Senatu zdecydowanie mniej, bo 2 tysiące zł. Jest tam dużo większa liczba pracowników. Wydaje się, że została tutaj zastosowana tendencja zmierzająca do limitowania środków na administrację. Jeśli natomiast chodzi o Kancelarię Prezesa Rady Ministrów, to nie analizowaliśmy tego przypadku i nie potrafię się w tej chwili do niego ustosunkować.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję bardzo.

(Senator Ryszard Jarzembowski: Pani Marszałek, sprostowanie, bo ja sądzę...

W trybie sprostowania, tak?

Senator Ryszard Jarzembowski:

Tak. Sądzę, że pan senator nie zrozumiał mojego pytania. Pytałem, czy komisja analizowała sprawę wzrostu wydatków w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, dając tylko jako tło drastyczne ich obniżenie w Kancelarii Prezydenta RP. Jeżeli nie analizowała tego w przypadku kancelarii premiera, to myślę, że nie dopełniła swoich obowiązków.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

To już jest komentarz, nie pytanie.

Proszę o odpowiedź.

Senator Kazimierz Kleina:

Nie, ja myślę, że... Oczywiście mogę odpowiedzieć. Komisja nie zauważyła takiego wzrostu wydatków w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, który byłby nieuzasadniony i budził wątpliwości członków komisji.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję bardzo. Czy jeszcze ktoś z państwa chciałby zadać pytanie?

Bardzo proszę, Panie Senatorze.

Senator Jerzy Chróścikowski:

Dziękuję, Pani Marszałek.

Ja do pana przewodniczącego. Czy komisja rozważała dokładnie wysokość środków, które są wskazane jako dochody Narodowego Banku Polskiego? W moim odczuciu, one są niedoszacowane. Środki, które w ubiegłym roku były w agencji restrukturyzacji rezerwami nie oprocentowanymi, w kwocie 280 milionów zł, w tym roku wpływają do budżetu państwa, a nie agencji restrukturyzacji, jak uważam. Dlatego te dochody powinny być znacznie wyższe. Czy to było dokładnie analizowane przez komisję?

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Proszę o odpowiedź.

(Senator Kazimierz Kleina: Chodzi panu o wpłaty z zysku Narodowego Banku Polskiego, tak?)

Senator Jerzy Chróścikowski:

Tak. Chodzi także o to, że środki, które w ubiegłych latach wpływały do agencji, w tym roku wpływają do budżetu państwa, co powinno znacznie zwiększyć dochody.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Proszę bardzo o odpowiedź.

Senator Kazimierz Kleina:

Jak pan senator na pewno zauważył, generalnie wpłaty z zysku Narodowego Banku Polskiego są w tym roku dużo niższe niż w latach poprzednich, także w roku ubiegłym. Oczywiście wzbudziło to wątpliwości także naszej komisji. Myśmy analizowali także tę sprawę, a odpowiadali nam i byli bardzo dokładnie przepytywani członkowie zarządu Narodowego Banku Polskiego i pani minister finansów. Otrzymaliśmy, jak się wydaje, dość mocne uzasadnienie takiej zmiany sytuacji. Jest kilka powodów. Po pierwsze, w ubiegłym roku na tak duży zysk w Narodowym Banku Polskim wpłynęła prywatyzacja Prosper Banku i rezerwy trzymane tam przez Narodowy Bank Polski, czyli prywatyzacja dwóch banków. Po drugie, bardzo istotnym powodem jest to, że w tej chwili otwiera się nasz system bankowy. Innym istotnym elementem dochodu banku były obowiązkowe rezerwy banków komercyjnych, które musiały lokować swoje środki finansowe w NBP. Według przekonania Narodowego Banku Polskiego, w roku bieżącym te rezerwy muszą być już zdecydowanie niższe, w związku z tym, że jest ogromna konkurencja na rynku bankowym. Weźmy, na przykład, banki zagraniczne, które nie mają pewnych ograniczeń i są bardziej konkurencyjne w stosunku do banków krajowych. Tak istotne rezerwy były więc nie oprocentowanymi wkładami czy blokadami banków komercyjnych. Właśnie to powodowało tak duży zysk. Dlatego uznaliśmy za wystarczające uzasadnienie, które zostało nam tutaj przedstawione. Co więcej, w Narodowym Banku Polskim mają obawy, że osiągnięcie wpłaty 500 milionów zł w tym roku może być nierealne, właśnie ze względu na zmianę sytuacji na rynku finansowym. Jeżeli tych pieniędzy będzie więcej, to w połowie roku będziemy już znali sytuację. Pojawiła się nawet taka sugestia członków Komisji Gospodarki Narodowej i chyba także innych, żeby spróbować się przyjrzeć budżetowi. Ministerstwo na pewno zrobi to po półroczu i sprawdzi, jak się zachowuje budżet, czy potwierdzają się tendencje związane z zagrożeniami, o których mówiliśmy, czy może pojawiają się inne, pozytywne znaki? Tak by wyglądała sprawa wpłaty zysku z Narodowego Banku Polskiego. Podałbym precyzyjniej wszystkie wielkości - mam je gdzieś zapisane - ale teraz mogę to zrobić niedokładnie.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję bardzo.

Jako następny zadaje pytanie pan senator Franciszek Bachleda-Księdzularz. Proszę bardzo.

Senator Franciszek Bachleda-Księdzularz:

Dziękuję bardzo, Pani Marszałek.

Panie Przewodniczący, bardzo odpowiada mi pana stwierdzenie, że należy przyjrzeć się inwestycjom centralnym. Tylko rzecz w tym, że trzeba by wyznaczyć jakąś datę, do kiedy będzie się odbywał taki przegląd. W związku z tym mam pytanie. Jeżeli istnieje w ramach senackiej Komisji Gospodarki Narodowej podkomisja do spraw inwestycji, to ile liczy ona osób? A jeżeli nie istnieje, czy nie byłoby celowe, żeby wzorem komisji sejmowej również u nas taką podkomisję powołać? Mogłaby ona w określonym czasie, powiedzmy, dwumiesięcznym, zająć się tą sprawą, dokonać przeglądu i sporządzić hierarchię spraw, dać przybliżoną ocenę, które należy dokończyć jak najszybciej, a które przełożyć. Dziękuję bardzo.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję, Panie Senatorze. Zwracam uwagę, że pytania muszą dotyczyć sprawozdania. Proszę bardzo.

Senator Kazimierz Kleina:

Komisja gospodarki nie ma w swoim składzie takiej podkomisji. Inwestycjom centralnym natomiast chcemy się przyjrzeć jak najszybciej. Jeżeli będzie potrzeba, to zwrócimy się do Senatu o powołanie podkomisji, która zajmowałaby się tylko tymi sprawami. Jesteśmy jednak przekonani, że prace muszą być podjęte pilnie, nawet w ciągu dwóch miesięcy.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Pani senator Dorota Kempka jeszcze raz chciała zadać pytanie. Bardzo proszę, Pani Senator.

Senator Dorota Kempka:

Dziękuję bardzo, Pani Marszałek.

Mam pytanie do przewodniczącego komisji. Przedstawię problem. Czy komisja się nad nim nie zastanawiała? Dwa budżety - jak wynika z mojej analizy - są zawyżone. Jest to budżet Kancelarii Senatu i budżet Kancelarii Prezydenta RP. Co przez to rozumiem, używając słowa "zawyżone"?

(Głos z sali: Prezydenta?)

Tak, prezydenta. Otóż w budżecie Kancelarii Senatu są uwzględnione środki finansowe, które przeznaczamy na działalność i współpracę z Polakami za granicą, przez co budżet Kancelarii Senatu jest powiększony. Wydaje się społeczeństwu, że bardzo dużo środków finansowych wydajemy na utrzymanie poszczególnych senatorów i na utrzymanie Kancelarii Senatu. Podobnie wygląda sytuacja z budżetem Kancelarii Prezydenta RP. Przecież również w tym budżecie są uwzględnione środki finansowe na realizację programu "Kraków 2000". Są to wszystkie środki finansowe, które dotyczą modernizacji Krakowa. Czy nie lepiej, nie uczciwiej byłoby wyodrębnić z tych dwóch budżetów środki, które zostały w nich uwzględnione chyba tylko ze względów politycznych? Bo te budżety są zawyżone. Myślę, że trzeba byłoby się nad tym zastanowić, Panie Przewodniczący. Czy zastanawialiście się nad tym?

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Proszę o odpowiedź.

Senator Kazimierz Kleina:

Pani Senator, dokładnie się nad tym zastanawialiśmy i podzielamy w stu procentach pani zdanie, że budżet Kancelarii Senatu, a także Kancelarii Prezydenta RP, jest z tego powodu zniekształcony. Wydaje się jednak, że nie jest to aż takie złe, bo wystarczy tylko w różnych miejscach głośno mówić, że Senat zajmuje się Polonią, Polakami za granicą, oraz ją wspiera. To też stanowi dużą wartość, że właśnie my zajmujemy się tymi problemami, jest tak ważną sprawą dla naszej historii i współczesności. Z punktu widzenia czystości budżetowej na pewno byłoby jednak lepiej, gdyby te sprawy zostały rozdzielone.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję bardzo.

Pytanie zadaje pan senator Marian Żenkiewicz. Proszę bardzo.

Senator Marian Żenkiewicz:

Ja do pana przewodniczącego. Panie Przewodniczący, budżet można analizować w różnych kategoriach, to znaczy w kategoriach złotówkowych i porównawczych. Chciałbym zapytać, czy kierowana przez pana komisja nie zwróciła uwagi na fakt, że z jednej strony rząd deklaruje pełne poparcie dla nauki, a z drugiej - ośrodki i środowiska naukowe przedstawiają bardzo dramatyczny obraz finansowy tej dziedziny, zaś w budżecie dokonuje się zmniejszenia nakładów na naukę i to zmniejszenia w stosunku do wysokości produktu krajowego brutto. Zmniejszenie to jest procentowo dość duże, bo wynosi około 6%, z 0,5 do 0,47. Czy kierowana przez pana komisja znalazła uzasadnienie dla tego typu decyzji, która właściwie jest sprzeczna z przyjętym obecnie i oficjalnie deklarowanym przez rząd kierunkiem działań? Jednocześnie jest to decyzja, która ogranicza możliwości polskiej nauki i może bardzo negatywnie odbić się na jej przyszłości i kondycji.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Bardzo proszę o odpowiedź.

Senator Kazimierz Kleina:

Panie Senatorze, komisja dostrzegła ten problem, przedstawiła go także komisja edukacji. Potwierdzamy diagnozę, że na oświatę, rozwój nauki, badania naukowe przeznacza się zdecydowanie za mało pieniędzy. Mówimy również, że konstruując budżet na rok przyszły, należy w sposób radykalny dokonać zmian w tej materii. W zasadzie budżet w takim kształcie, jak pan znakomicie wie, został zaproponowany przez pana ministra finansów Belkę. Niewielkie są tutaj możliwości manewru i oczywiście na różne sprawy jest zdecydowanie za mało pieniędzy: i na służbę zdrowia, i na kolejne, i na inne obszary życia. Komisja to rozumie, można nawet powiedzieć, że się nie zgadza. Tyle tylko że to za mało, bo trzeba jeszcze na tę niezgodę mieć pieniądze.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję bardzo.

Jeszcze pani senator chciałaby zadać pytanie. Proszę bardzo.

Senator Jolanta Danielak:

Panie Przewodniczący, z budżetu wynika siedmioprocentowy spadek środków na inwestycje centralne. Czy komisja dokonywała analiz, jaki to będzie miało wpływ na wzrost bezrobocia w kraju? Dziękuję.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Proszę bardzo, Panie Senatorze.

Senator Kazimierz Kleina:

Nie, nie przeprowadzaliśmy analiz, jaki wpływ będzie miało zmniejszenie inwestycji centralnych na poziom bezrobocia.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję bardzo.

Pytanie zadaje pan senator Ryszard Jarzembowski. Proszę bardzo.

Senator Ryszard Jarzembowski:

Dziękuję bardzo, Pani Marszałek.

Mam pytanie do pana przewodniczącego komisji. W porównaniu z projektem budżetu przygotowanym przez ministra Marka Belkę, budżet podpisany przez premiera Jerzego Buzka zawiera spadek środków: o 30 milionów na dotacje na rzecz funduszu alimentacyjnego, o 110 milionów na zasiłki rodzinne i pielęgnacyjne, o 253 miliony na fundusz pracy. Czy komisja analizowała, na co poszły te pieniądze? Dziękuję bardzo.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję.

Proszę o odpowiedź.

Senator Kazimierz Kleina:

Nie, nie analizowaliśmy, na co poszły te pieniądze. O ile jednak dobrze pamiętam, to w tej izbie zastanawialiśmy się, w jaki sposób ograniczyć wydatki z budżetu państwa na cele, które wydawały się nam nie do końca racjonalne - na przykład na nieuzasadniony wzrost emerytur wojskowych itd. Można rozkładać ręce, ale takie są konsekwencje. Jeżeli musimy przeznaczać środki także na cele socjalne, na wzrost ponad normalny czy inny poziom - czego nie będę już komentował - to trzeba gdzieś tych oszczędności szukać. Tak wynikało z założenia. Przecież rząd musiał wprowadzić szereg autopoprawek do budżetu w grudniu ubiegłego roku po odrzuceniu przez Sejm weta pana prezydenta. Myślę, że po prostu takie są konsekwencje.

Jeżeli chodzi konkretnie o fundusz alimentacyjny, to według naszych obliczeń na podstawie informacji uzyskanych z Ministerstwa Finansów i ze wszystkich instytucji zajmujących się gospodarowaniem funduszem alimentacyjnym środki przeznaczone na ten cel są w zupełności wystarczające. Powinny one pokryć wszystkie wydatki, jakie mogą się pojawić. Taka jest ocena Komisji Gospodarki Narodowej.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Dziękuję bardzo.

Pan senator Ryszard Jarzembowski zadaje kolejne pytanie. Proszę bardzo.

Senator Ryszard Jarzembowski:

Zresztą w tej samej sprawie. Myślę, że pan senator Kleina lekko przesadził. Suma...

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Proszę nie wygłaszać oceny odpowiedzi, tylko zadawać pytanie.

Senator Ryszard Jarzembowski:

Stwierdzam fakty, Pani Marszałek, czego regulamin mi nie zabrania.

Suma cięć, jakich dokonał pan premier Buzek, wynosi 400 milionów zł. Jest to około sto razy więcej niż wydatki wiążące się z wetem pana prezydenta w kwestii tak zwanych emerytur mundurowych. Myślę zatem, że pytanie pozostaje otwarte, a pan być może po prostu nie potrafi na nie odpowiedzieć.

Marszałek Alicja Grześkowiak:

Wysoki Senacie! W ten sposób pan senator nadużył regulaminu, który mówi o tym, że zadaje się pytania. Bardzo proszę, żeby w przyszłości, jeżeli państwo senatorowie zechcą podjąć polemikę, czynić to w ramach regulaminowych, a mianowicie w trakcie debaty.

Czy jeszcze ktoś z państwa chciałby skierować pytanie do pana senatora sprawozdawcy? Bardzo proszę.

(Senator Ryszard Jarzembowski: Nie, do pani marszałek. Myślę, że pani marszałek...)

Mnie pytań się nie zadaje.

(Senator Ryszard Jarzembowski: ...wyraźnie nadużywa swoich uprawnień, ograniczając opozycji możliwość zadawania pytań...)

Przepraszam bardzo, ja panu senatorowi głosu nie udzieliłam. Jest tak, że przewodniczy i pilnuje porządku na sali marszałek prowadzący posiedzenie.

(Senator Ryszard Jarzembowski: Ogranicza możliwość wypowiedzi opozycji. To stwierdzam.)

W tej chwili otwieram debatę, ponieważ nie widzę chętnych do zadawania pytań.

Przypominam o wymogach regulaminowych - wszystkich, które państwo, jak myślę, już znają - dotyczących czasu wypowiedzi w debacie oraz konieczności zapisywania się do głosu u senatora prowadzącego listę mówców.

Przypominam także państwu senatorom o obowiązku składania wniosków o charakterze legislacyjnym na piśmie.

Rozpoczynamy zatem debatę.

Bardzo proszę o zabranie głosu pana senatora Stanisława Jarosza, jako pierwszego mówcę w debacie. Proszę bardzo.

Senator Stanisław Jarosz:

Pani Marszałek! Wysoka Izbo!

Przypadł mi w udziale zaszczyt przedstawienia stanowiska Klubu Akcji Wyborczej Solidarność w debacie nad ustawą budżetową na rok 1998.

Debatując nad budżetem, jesteśmy jako Senat - mam nadzieję - bogatsi, a nie bardziej obciążeni doświadczeniami debaty sejmowej sprzed kilkunastu dni. Debata ta była w istocie politycznym starciem koalicji i opozycji przy okazji uchwalania budżetu, zresztą przygotowywanego wspólnie. Co prawda, jedna strona z wielkimi emocjami zarzekała się, że: "to już nie jest nasz budżet", a druga równie twardo dowodziła, że: "to jeszcze nie nasz budżet".

Czyj naprawdę jest ten budżet? Odwołując się do rozsądku i mądrości tej izby, izby wyższej, zaryzykuję następujące uzasadnienie. Od 1998 r. Polska i polska klasa polityczna podjęły wysiłek zmierzający do zbudowania w Polsce demokratycznych struktur i gospodarki rynkowej, w miejsce funkcjonującej od czasu drugiej wojny światowej "księżycowej" gospodarki państwowej. W ciągu tych ostatnich ośmiu lat główne siły polityczne kierujące państwem, a więc i prawica, i lewica, były zawsze w opozycji wobec siebie. Niewyobrażalne było i ciągle pewnie dla nas jest niewyobrażalne, żeby była możliwa wielka koalicja w stylu koalicji występujących w niektórych państwach. I oto, wbrew gwałtownym zaprzeczeniom obu stron, ta wielka koalicja, moim zdaniem, istnieje. Istnieje ona w budżecie przygotowanym przez SLD, a przyjętym w Sejmie, po pewnych korektach i mimo sprzeciwu opozycji, głosami koalicji AWS - Unia Wolności. Jest to nasz wspólny budżet, czy tego opozycja chce i my sami chcemy, czy nie.

Co więcej, pozwolę sobie stwierdzić, może również wbrew potocznej opinii, że ten fakt jest dużą wartością tego budżetu. A zmiany terminarzy wyborczych na jesienne czy wiosenne - o czym już głośno zaczęto mówić poza tą salą - tylko po to, żeby rząd miał własny budżet, mógł go przygotować itd., moim zdaniem, mijają się z celem. Można by o tym myśleć jedynie w sytuacji, gdybyśmy co cztery lata mieli przeprowadzać w gospodarce rewolucyjne zmiany, jak te z 1989 r. Takiej potrzeby nie ma. Główne siły polityczne w Polsce, jak w normalnym kraju, osiągnęły konsensus w wielu sprawach, takich jak polityka zagraniczna czy też funkcjonowanie gospodarki i jej podstawowe założenia.

Poza tym budżet jest nie tylko planem finansowym rządu. Jest on również naszym wspólnym, ogólnonarodowym planem zabezpieczenia środków na funkcjonowanie państwa; planem wydawania publicznych pieniędzy; wydawania ich mądrze i rozważnie. Dlatego rozmowa o budżecie wymaga szczególnej odpowiedzialności. Budżet - przygotowany przez ustępujący rząd, a realizowany, z możliwością korekt, przez nowy rząd - jest niezbędnym stabilizatorem zachowania władzy państwowej. Jest to szczególnie istotne w roku powyborczym, kiedy, jak wiadomo, oczekiwania społeczne i obietnice zostają rozbudzone w sposób charakterystyczny dla gorączki czasu wyborów. Ten czas do zastanowienia i możliwość skorzystania z gotowych materiałów są ważne dla ciągłości działań w gospodarce.

Przy okazji debaty budżetowej zawsze następuje frontalne starcie strony rządowej i opozycji. Nie można oczekiwać, że strony te będą się popierać czy też kochać, bo inna jest ich rola. Nigdy opozycja nie oceni rządu zupełnie dobrze, i odwrotnie. To jednak, co się stało w trakcie debaty sejmowej, przekracza granice upolitycznienia dyskusji nad budżetem. Powinna obowiązywać elementarna sprawiedliwość w ocenie, zwłaszcza przy najważniejszej dla państwa debacie budżetowej. Mam nadzieję, że w Senacie, izbie refleksji, będzie ona obowiązywała. Ta przyzwoitość nie jest potrzebna tylko nam, politykom. Jest ona potrzebna przede wszystkim społeczeństwu, które w trudzie buduje nową gospodarkę, nowy system demokratyczny i żyje w ciężkich warunkach. To społeczeństwo potrzebuje poczucia, że osiąga sukces. Nie chce patrzeć, jak mijają cztery lata i wszyscy wszystkim udowadniają - myślę tu głównie o nas, politykach - że wszystko jest robione źle, że wszystko jest marnowane. I co właściwie w takim razie robimy? Przychodzi nowa ekipa z gotowym twierdzeniem, że to, co zrobiono w ostatnich czterech latach, jest złe, a poprzednia udowadnia nowej, że złe jest to, co jest robione teraz. Jakby to nie był kraj przebudowywany przez społeczeństwo, przez naród, tylko przez kilkunastu polityków, jakby to były efekty tylko naszej pracy!

A więc jaki jest ten budżet na 1998 r. uchwalony przez Sejm? Budżet, z którego nie jest zadowolona żadna opcja w parlamencie, a społeczeństwo jest straszone jego zawartością. Otóż jest taki, jaki jest stan gospodarki, a zwłaszcza finansów publicznych. Czy jest to zły budżet? Bo ten temat pojawia się najczęściej. Budżet każdego roku - i wtedy gdy państwo jest w kryzysie gospodarczym, i wtedy gdy przeżywa okres koniunktury - jest zawsze budżetem trudnym, zawsze bowiem potrzeby i oczekiwania są większe niż możliwości ich zaspokojenia. Tak jest w każdej rodzinie, ale tak jest również w każdym państwie.

Można powiedzieć, że budżet jest zły, jeżeli nie jest zbilansowany i jeżeli nie sprzyja rozwojowi gospodarczemu. Ten budżet jest zbilansowany i tworzy warunki do długookresowego rozwoju, co jest szczególnie ważne w perspektywie konieczności podniesienia poziomu naszej gospodarki wobec wyzwań jednoczącej się Europy i oczekiwań naszego społeczeństwa. Ale budżet jest zły również wtedy, kiedy polityka gospodarcza i budżetowa państwa nie jest aprobowana - nawet subiektywnie - przez społeczeństwo, bo nie odpowiada społecznemu poczuciu sprawiedliwości i sprawiedliwego rozłożenia ciężaru rozwoju. To zawsze prowadzi do niepokojów społecznych i jest groźne dla stabilności państwa oraz jego atrakcyjności, zwłaszcza dla inwestorów z zewnątrz, co z kolei obniża tempo rozwoju gospodarczego. A o tę sferę każdy rząd musi dbać szczególnie, jeżeli chce realizować swoje cele. Tego w demokratycznym państwie nie da się zrobić wbrew społeczeństwu. Ten rząd, ta koalicja ma to na uwadze, co jest widoczne w budżecie.

Dlaczego ten budżet jest tak trudny - bo on jest bardzo trudnym budżetem - i czy rzeczywiście musi być aż tak trudny? Można krótko powiedzieć, że musi być. A jest tak również dlatego, że jego trudność jest powiększona przez ciężary spłat zadłużenia zagranicznego i wewnętrznego, co jest konsekwencją wszystkich problemów gospodarczych i deficytów ostatnich wielu lat, nie tylko ostatnich ośmiu, o czym często zapominamy. Ten budżet musi być aż tak trudny, bo trzeba dźwignąć z ruin i odbudować całe tereny zniszczone przez powódź, a także dlatego, że nadal konieczne jest podtrzymywanie funkcjonowania nieefektywnych sektorów przemysłowych polskiej gospodarki, zapewniających miejsca pracy członkom naszych rodzin. Przy czym restrukturyzacja tych branż, jak już wiemy z doświadczenia, jest bardzo skomplikowana, bo wiąże się z ogromnym oporem społecznym oraz kosztami. Społeczeństwo o tym wie; wie, jakie Polska miała warunki na starcie i jaka jest w tej chwili sytuacja. I myślę, że to rozumie. Jest wreszcie trudny ten budżet i musi być trudny, bo najpoważniejsze reformy sfery społecznej obciążające budżet są jeszcze przed nami. Mam tutaj na myśli reformę rent i emerytur, reformę służby zdrowia, reformę edukacji i reformy terytorialne państwa.

Ten budżet oczywiście nie jest zadowalający, gdyż wymienić można wiele jego dziedzin, które zostały sfinansowane w niewystarczającym stopniu. Tworzy on jednak podstawy do szybszego wzrostu gospodarczego oraz warunki do pozyskiwania środków na finansowanie celów społecznych w roku 1998 - co prawda jeszcze na poziomie niezadowalającym, ale daje dobrą perspektywę na przyszłość.

Akcja Wyborcza Solidarność i Unia Wolności oraz wyłoniony przez tę koalicję rząd pracują nad takimi reformami sfer społecznych, które z jednej strony zapewnią poprawę świadczonych przez te sfery usług, a z drugiej - umożliwią odejście w przyszłości od dotychczasowej metodologii tworzenia budżetu. W dotychczasowej sytuacji bowiem każdy następny budżet, niezależnie od tego, czy analizujemy lata 1992 i 1993, czy 1996 i 1997, jest podobny. Nadmierne obciążenie zreformowanych sfer finansowaniem zabezpieczenia społecznego uniemożliwia właściwe finansowanie podstawowych funkcji państwa, związanych z bezpieczeństwem zewnętrznym, wewnętrznym, z systemem sprawiedliwości czy też edukacji. Praca nad budżetem polega w tych warunkach właściwie na odbieraniu pieniędzy jednym, aby oddać innym, zgodnie z filozofią Janosika.

Poprawa efektywności wykorzystania budżetu jest możliwa, ale nie bez zdecydowanej zmiany struktury wydatków. Z kolei przebudowa tej struktury musi mieć charakter docelowy, więc musi wynikać z realizacji reform systemowych. Program reform systemowych jest - jak już wspomniałem - opracowywany przez koalicję i będzie wdrożony w najbliższym czasie, a właściwie już się rozpoczął. Następne budżety będą więc, jak sądzę, inne.

Ponieważ występuję w imieniu Akcji Wyborczej Solidarność, winien jestem państwu odpowiedź na pytania, czy i w jakim stopniu ten budżet realizuje program AWS? Program Akcji Wyborczej Solidarność został przygotowany na okres czterech lat. Budżet na rok 1998 przygotowuje warunki do zapewnienia trwałego wzrostu gospodarczego, do obniżenia inflacji i do zahamowania narastania deficytu budżetowego i deficytu obrotów handlowych. Ten budżet zapewnia równowagę makroekonomiczną w gospodarce, a to właśnie wzrost gospodarczy jest jedynym źródłem finansowania potrzeb społecznych. Istotą programu gospodarczego AWS jest zapewnienie Polsce szybkiego nadrobienia gospodarczego dystansu między nami a Unią Europejską. Nie chodzi przy tym o wzrost gospodarczy dla samego wzrostu, lecz o rozwój, który umożliwi systematyczną poprawę warunków życia ludzi i finansowanie celów społecznych, w tym tworzenie nowych miejsc pracy. Ten budżet ogranicza występujące do tej pory tendencje do życia na kredyt - o czym mówił już pan prezes Rady Ministrów - kosztem przyszłych pokoleń i naszych dzieci.

W budżecie nie są w sposób dostateczny finansowane cele związane z polityką prorodzinną, co jest gwoździem programu Akcji Wyborczej Solidarność, w tym zwłaszcza z polityką ulg podatkowych, ale to wymaga wcześniejszej zmiany ustawodawstwa, co może nastąpić - i myślę, że nastąpi - w ciągu najbliższego okresu. W wyniku autopoprawek rządu i zmian w Sejmie zostały w tym budżecie możliwości finansowania wielu dziedzin, wymienione tu już przez pana prezesa Rady Ministrów. Dodam tylko, że chodzi o tereny dotknięte powodzią, chodzi o drogi i autostrady, chodzi również o zapoczątkowanie takich bardzo ważnych spraw jak pożyczki dla studentów. Jednakże wiele dziedzin życia społecznego odczuwa niewystarczający poziom finansowania. Zdajemy sobie z tego sprawę, ale wiemy również, że aby nakłady na te cele zwiększyć, konieczne byłoby w obecnej sytuacji budżetowej dalsze podnoszenie podatków. Na to przecież nie możemy sobie pozwolić, bo spowoduje to zahamowanie wzrostu gospodarczego, który jest praźródłem możliwości finansowania budżetu.

W Polsce wiele jest zaniedbanych i niedoinwestowanych dziedzin życia, które wymagają reform i pieniędzy na te reformy. Biedne i niedoinwestowane jest też polskie rolnictwo. Od wielu lat obserwujemy spadek stopy życiowej na wsi. Wiemy, że rolnictwo wymaga specjalnego wsparcia, zwłaszcza z uwagi na konieczność jego przygotowania do integracji z Unią Europejską. Klub Akcji Wyborczej Solidarność popiera wniosek zgłoszony przez Komisję Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie poprawek dotyczących zwiększenia środków na rolnictwo z przeznaczeniem na interwencyjny skup żywca i na dopłaty do kredytów rolniczych. Klub AWS widzi pilną potrzebę przygotowania zmian w obszarze rolnictwa, zwłaszcza w kwestii podatku VAT i dopłat do paliwa rolniczego. Będzie prowadził intensywne prace, aby te zmiany weszły w życie jak najszybciej.

Jest w Polsce wielka sfera ubóstwa i biedy, widać to zarówno na wsiach, jak i w miastach. Sfera ta w ostatnich latach transformacji - delikatnie mówiąc - się nie zmniejszyła. Społeczeństwo uległo rozwarstwieniu, biedni stają się coraz biedniejsi, bogaci coraz bogatsi. Stąd konieczne jest większe zainteresowanie sferą pomocy społecznej. Klub Akcji Wyborczej Solidarność proponuje zwiększenie środków finansowych na zasiłki i pomoc społeczną dla osób najbiedniejszych. Te propozycje są przedmiotem wniosku naszego klubu, który w tej chwili zgłaszam. Są to trzy poprawki do budżetu polegające na zwiększeniu o kwotę 10 milionów zł wydatków kolejno w załączniku nr 2, w części 83 "Rezerwy celowe", w pozycji 71 "Zasiłki okresowe, w tym specjalne okresowe, na pomoc społeczną". Wszystkie trzy wnioski dotyczą przekazania łącznie około 35 milionów zł na ten cel. Uważamy bowiem, że pewne większe zmiany cen niż mogliśmy przypuszczać, zwłaszcza jeżeli chodzi o centralne ogrzewanie, spowodowały pogorszenie sytuacji wielu rodzin.

Dodatkowe pieniądze proponujemy zdjąć kolejno - być może będzie to niepopularne - z takich inwestycji, jak Oczyszczalnia Ścieków Polonia-Wschód w Gdańsku - 10 milionów; dalej, metro warszawskie - 10 milionów; rezerwa ogólna Rady Ministrów - 15 milionów. Wydaje się, że cel, dla wszystkich chyba widoczny, gdzie konieczność sfinansowania jest tak ważna ze względu na sytuację rodzin żyjących w bardzo trudnych warunkach, jest godny zauważenia. My, senatorowie, pochodzimy często z małych środowisk, bo Senat jest w zasadzie, jak wiemy, reprezentacją terytorialną, znamy różne oblicza polskiej biedy. Dlatego my wnosimy tę poprawkę i spodziewamy się uzyskać dla niej poparcie całego Senatu.

Klub AWS zdaje sobie sprawę z niedostatków tego budżetu. Zdaje sobie jednak sprawę również z tego, jak już wspomniałem, że taki mamy budżet, jaka jest gospodarka, i takie możliwości finansowe, jakie jest zaawansowanie reform systemowych. A także z tego, że dla dobra rozwoju gospodarczego podatki nie mogą być podwyższane, lecz powinny być znacznie obniżone.

W tych warunkach, ten budżet, mimo że nie jest budżetem naszych oczekiwań, jest do przyjęcia jako taki, który likwiduje pojawiające się niebezpieczeństwa destabilizacji gospodarki, takie jak deficyt budżetowy, deficyt obrotów, tworzy warunki do zapewnienia Polsce trwałego wzrostu gospodarczego, a więc powstawania nowych miejsc pracy i finansowania również potrzeb społecznych. Ten budżet stwarza szanse właściwego przygotowania naszego państwa do wejścia w struktury europejskie.

Klub Akcji Wyborczej Solidarność będzie głosował za budżetem w wersji zgłoszonej przez Komisję Gospodarki Narodowej z poprawką zgłoszoną przeze mnie, dotyczącą zwiększenia środków na wsparcie rodzin najuboższych. Dziękuję bardzo. (Oklaski).

(Przewodnictwo obrad obejmuje wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski).

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Proszę państwa, obserwowałem reakcje niektórych panów senatorów i wyjaśniam: pan senator prosił o pozwolenie na piętnastominutowe wystąpienie i takie pozwolenie uzyskał. Także inne osoby o to proszą, więc proszę się nie niecierpliwić, dokładnie kontrolujemy czas.

Pan senator Józef Kuczyński.

Senator Józef Kuczyński:

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

23 stycznia Sejm przyjął ustawę budżetową, z jej sztucznie stworzoną historią, na rok 1998. Nie chciane dziecko, do którego przez kilka miesięcy nikt się nie chciał przyznać, zostało wreszcie prawnie i formalnie adoptowane. Zarówno głosowanie w Sejmie - sto siedemdziesiąt trzy głosy przeciwne ze strony SLD i PSL - jak i argumenty przytoczone w trakcie dyskusji sejmowej, a także i poza nią, wyraźnie określiły ojcostwo: jest to budżet obecnego rządu i obecnej koalicji. Czas więc najwyższy skończyć z różnymi pokrętnymi dywagacjami o autorstwie poprzedniego rządu Cimoszewicza, o wiążących ręce obecnego rządu konstytucyjnych zapisach, terminach itp. Podkreślam to szczególnie mocno, uprzedzając z góry ewentualne głosy polemiczne w tym zakresie. Szkoda już czasu na tego typu pseudoargumenty, gdyż są one po prostu niepoważne i mogą świadczyć jedynie o próbach ucieczki przed odpowiedzialnością za ten, jeszcze raz podkreślam, Wasz budżet, za który Wy, państwo - koalicja AWS i UW, będziecie przed społeczeństwem odpowiadać.

A jest to, jak to między innymi wyraźnie określono w debacie sejmowej, budżet zaniechań, budżet pasywny, budżet nie rozwiązujący żadnego strukturalnego problemu naszej gospodarki, a zarazem niesprawiedliwie rozkładający obciążenia. Ta oczywista prawda znajduje swoje potwierdzenie w dziesiątkach, a nawet setkach zapisów budżetowych. Ja, ze względu na czas, jaki mam do dyspozycji, ograniczę się do problemów związanych z rolnictwem i gospodarką żywnościową, z którą jestem związany całym moim życiem zawodowym. Znam więc dobrze problemy, troski i nadzieje ludzi żyjących i pracujących na wsi, szczególnie w specyficznie w rolniczym regionie, jakim są z jednej strony Żuławy, a z drugiej Wysoczyzna Elbląska.

Z ubolewaniem muszę stwierdzić, że po szczegółowym zapoznaniu się z zapisami budżetowymi dla tego działu, ogarnęło mnie przerażenie. I nie rozumiem, czym kierował się rząd, przyjmując ostatecznie wobec tego działu gospodarki takie właśnie kierunki polityki i strategię działania jak zaprezentowana w zapisach budżetowych. Dlaczego przy przyroście nominalnych wydatków ogólnych budżetu o 12,5% w porównaniu do ubiegłego roku, a więc o około 1,5% przyrostu, zdecydowanie zresztą za małego w stosunku do możliwości naszej pomyślnie rozwijającej się od trzech lat gospodarki, tak drastycznie ograniczono wydatki na rolnictwo? Nie lubię zanudzać cyframi, ale muszę w tym wypadku przypomnieć, że na wszystkie wydatki związane z rolnictwem i gospodarką żywnościową, bez KRUS, przeznaczono w budżecie 3 miliardy 510 milionów zł, co nominalnie stanowi 100% budżetu ubiegłorocznego. A więc założono spadek realnych nakładów o ponad 10% i zmniejszenie udziału w całych wydatkach z 2,75% do 2,45%. Jeszcze gorzej jest w samym rolnictwie. W dziale 40 zapisano, już po podwyżce w Sejmie, 1 miliard 969 milionów 5 tysięcy zł, to znaczy zaledwie 95,1% nakładów z ubiegłorocznej ustawy. A więc realny spadek przekracza 15%.

Takie są całościowe założenia i jasne jest chyba dla wszystkich, jakie uogólniające wnioski można z tego wysnuć. Nie wolno jednak pominąć niektórych szczegółowych założeń. Czas nie pozwala mi omówić szerzej takich problemów jak możliwe już nawet w najbliższej przyszłości bardzo groźne zjawiska wynikające z dużego spadku nakładów na choroby zakaźne czy też wyjątkowo niekorzystne konsekwencje, jakie na pewno dla naszej hodowli bydła i trzody, czy dla stanu pasiek, a więc i wysokości plonów, przyniesie tak poważne ograniczenie wydatków na postęp biologiczny. Ograniczę się więc do konkretnych dwóch spraw: działalności Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oraz Agencji Rynku Rolnego.

W odniesieniu do pierwszej powiem, może złośliwie, ale zgodnie z prawdą, że niepotrzebnie minister rolnictwa wysilał się na wydanie, wywołującego tak dużo kontrowersji i zamieszania, zarządzenia o zmniejszeniu z trzydziestu do ośmiu linii kredytowych, jakie do tej pory były stosowane. Twierdzę tak dlatego, że nawet po dodaniu przez Sejm 60 milionów zł i mimo - formalnie rzecz biorąc - wysokiej, bo zwiększonej o 23,08%, kwoty 583,9 miliona złotych zł przeznaczonej na cele statutowe agencji, kiedy uwzględni się spłaty oprocentowania już poręczonych kredytów na każdoroczne linie kredytowe, może nawet na te osiem, nie zostaje prawie nic. I co? Czy rolnictwo, przy poziomie dochodowości dobrych gospodarstw w wysokości kilku, a w wyjątkowych wypadkach kilkunastu, procent, ma się modernizować kredytami komercyjnymi, obłożonymi odsetkami w wysokości 22, 24%?

Podobnie jest z dopłatami na zadania zlecone tej agencji w ramach kredytów na cele rolnicze, na zakup nawozów, środków produkcji rolnej i skup płodów rolnych. Gdy tu także uwzględni się konieczność spłat odsetek z tytułu oprocentowania już pobranych kredytów, to przyznana kwota 560 milionów zł pozwoli na wygenerowanie przez agencję w roku bieżącym nowych kredytów na kwotę około 460-480 milionów zł, podczas gdy w ubiegłym roku udzielono ich na około 2 miliardy zł. Tego porównania komentować chyba nie trzeba.

Nie lepsza jest sytuacja w Agencji Rynku Rolnego, na której działalność przeznaczono o 2,1% mniej niż w ubiegłorocznym budżecie, a więc realny spadek przekracza w tym wypadku 13%. Wiem, że sprawa wydatków na działalność tej agencji jest przedmiotem wielu dyskusji i kontrowersji, szczególnie na tle sugestii Banku Światowego. Ale przecież nie wolno ulegać tym sugestiom. Wyraźnie wynika to z ekspertyzy profesora Andrzeja Czyżewskiego, który porównuje koszty interwencji rynkowej w odniesieniu do rolnictwa w krajach członkowskich Unii Europejskiej i u nas. Przypomnę tylko przykład zbóż. W 1996 r. w krajach Unii Europejskiej szacowano te nakłady na 481 ECU w przeliczeniu na hektar i 98 ECU na tonę, podczas gdy u nas było to odpowiednio - 6 i 2 ECU. I tu też komentarz jest zbędny.

Wysoka Izbo! Mój czas mija, ale chyba dla uzasadnienia ostatecznych wniosków, jakie mogą wynikać z mego wystąpienia, przykładów już wystarczy. Wnioski te, co muszę stwierdzić z głębokim ubolewaniem, są wyjątkowo pesymistyczne dla rolnictwa. Z fragmentarycznie przytoczonych tu przykładów wynika bowiem, że obecny budżet w sposób szkodliwy ogranicza rolę tego sektora w planowanym wzroście PKB, a państwo wycofuje się ze wspierania wielofunkcyjnego rozwoju wsi. Dzieje się to w sytuacji, gdy celem strategicznym Polski powinno być mocne wspieranie rolnictwa, zarówno ze względu na społeczne i gospodarcze potrzeby kraju, jak i w związku z przygotowaniami do integracji z Unią Europejską. Dlatego też w pełni zgadzam się z profesorem Czyżewskim, który między innymi pisze, że zaprezentowane podejście do wydatków oznacza wyraźny regres w stosunku do tego, co było w 1997 r. i poprzednich latach. Projektowane cięcia budżetowe znamionuje przede wszystkim dążność do zbilansowania budżetu w skali makro za wszelką cenę, między innymi kosztem rosnącego niedorozwoju najsłabszych sektorów, do których z oczywistych względów należy zaliczyć rolnictwo i gospodarkę żywnościową.

Boję się konsekwencji, jakie może mieć ten budżet dla rolnictwa, dla żyjących na wsi ludzi, zarówno dziś, to znaczy już w 1998 r., jak i w przyszłości. Zdaję sobie jednak sprawę, że mimo wszystkich argumentów, w związku z sytuacją, jaka jest w tej izbie, nic się nie uda zmienić. Dlatego pozostaje mi tylko apelować do rządu i do naszego parlamentu, by pod koniec pierwszego półrocza poddał wszechstronnej analizie stan realizacji budżetu i rozwoju gospodarki w celu dokonania odpowiednich korekt budżetowych, które także w części dotyczącej rolnictwa pozwolą zmienić te, obecnie tak niekorzystne i niebezpieczne, zapisy i proporcje. Wnioski Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi proponujące zwiększenie środków dla resortu rolnictwa kosztem działalności innych instytucji mogą polepszyć złą sytuację w naszym rolnictwie w sposób jedynie marginalny. Dziękuję za uwagę.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję. Wystąpienie trwało 11 minut i 2 sekundy. Mam propozycję, by państwo próbowali jednak zmieścić się w regulaminowym czasie, a może nawet nie wyczerpywali tej normy, ponieważ na razie do dyskusji zapisane są trzydzieści dwie osoby.

Proszę pana senatora Macieja Świątkowskiego, który zgłasza chęć wykorzystania 15 minut na wypowiedź. Następny będzie Zbigniew Kulak.

Senator Maciej Świątkowski:

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

Ochrona zdrowia, stanowiąca podstawowe zabezpieczenie społeczne, nie została poddana głębokim zmianom systemowym. Praca lekarzy, pielęgniarek, położnych, techników medycznych i innych pracowników, mimo że jest bardzo odpowiedzialna i ofiarna, wykorzystywana jest w sposób mało skoordynowany, a wysiłki kadry są marnotrawione z powodu błędów organizacyjnych. To złe wykorzystanie kadry medycznej w połączeniu z niską efektywnością przychodni i szpitali i przy niewystarczających nakładach finansowych na ochronę zdrowia oraz niskim poziomie płac są powodem upośledzenia dostępności usług medycznych i w ten sposób przyczyniają się do powstawania patologii społecznych w tej dziedzinie.

Podstawowymi niedociągnięciami w zastanym systemie zdrowia są: brak jednolitego dokumentu strategicznego, który definiowałby politykę zdrowotną państwa; brak koordynacji w zakresie realizacji i monitorowania narodowego programu zdrowia; nieskuteczna trzykrotna już akcja oddłużeniowa prowadzona bez mechanizmów zapobiegających narastaniu kolejnego zadłużenia - średnie wynagrodzenie pracowników służby zdrowia wynosi 923 zł, co stanowi 77,4% przeciętnego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw; brak około osiemdziesięciu aktów wykonawczych do kluczowych ustaw; nie są przestrzegane prawa pacjenta; nie są przestrzegane zalecenia Najwyższej Izby Kontroli; błędna jest polityka ekonomiczna dotycząca rynku leków; nadmiernie rozbudowany jest system zakupów centralnych przy braku analizy potrzeb oraz braku polityki inwestycyjnej prowadzonej na jej podstawie, a także oceny możliwości efektywnego wykorzystania uruchamianych placówek.

Analizując nakłady na ochronę zdrowia na przestrzeni ostatnich czterech lat, można zaobserwować ich spadkową tendencję - od 4,52% do 4,28% produktu krajowego brutto, co przy określonym wskaźniku inflacji świadczy generalnie o niedoszacowaniu budżetu ochrony zdrowia w wysokości przekraczającej stan zobowiązań wymagalnych.

Konieczność utrzymywania poziomu realizacji świadczeń medycznych powoduje pogłębienie się z roku na rok stanu zadłużenia jednostek ochrony zdrowia, wynoszącego na dzień dzisiejszy ponad 27 bilionów starych zł. Powstają zobowiązania, przede wszystkim w zakresie refundacji leków dla uprawnionych oraz wobec dostawców towarów i usług. W świetle wyników pracy Najwyższej Izby Kontroli w ubiegłym roku należy stwierdzić, że obowiązujące zasady obrotu wierzytelnościami placówek służby zdrowia przynoszą negatywne skutki dla budżetu państwa.

Koszty ochrony zdrowia, w jej zasadniczych kategoriach, zawsze będziemy musieli ponosić. W chwili obecnej placówki opieki zdrowotnej tracą zdolność finansową, co skutkuje najgorszym, czyli obniżeniem poziomu usług lub wręcz ich wstrzymaniem. Ostatnio prasa donosi o decyzji dyrektora Szpitala Wojewódzkiego w Pile, który wydał zarządzenie o przyjmowaniu chorych do szpitala tylko w sytuacjach zagrożenia życia.

W roku 1994 próbowano zastosować nową metodologię w konstrukcji budżetu państwa, co zwiększyło uprawnienia wojewodów w procesie jego opracowywania. Jednak okazało się, że zabiegi te to tylko kosmetyka budżetu z poprzedniej epoki. Choć wojewodowie często przeznaczali ponad 50% zasobów swojego budżetu na ochronę zdrowia, były to jednak zbyt małe nakłady w stosunku do faktycznych potrzeb, generowały zatem z roku na rok nowe zobowiązania.

Informacje zbierane przez Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej wskazują, że w procesie restrukturyzacji zobowiązań w ochronie zdrowia w roku ubiegłym oraz uzyskiwania przez jednostki służby zdrowia samodzielności dość powszechną praktyką jest przeznaczanie środków wyłącznie na oddłużanie, bez nakładów na ową restrukturyzację i usamodzielnianie zakładów.

Sytuacja w zakresie inwestycji także jest wysoce niezadowalająca. Podstawowym zastrzeżeniem jest tu czas ich realizacji, który w większości zadań inwestycyjnych przekracza 15-20 lat. Nadal w dziale dotyczącym ochrony zdrowia pozostaje sześćdziesiąt pięć inwestycji centralnych. Po analizie dostępnych danych nie można odpowiedzieć na pytania: dlaczego podejmuje się niektóre inwestycje, jaki jest ich całkowity koszt, dlaczego zmniejsza się lub zwiększa nakłady na niektóre inwestycje w toku ich realizacji? Konieczne jest zwiększenie roli Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej w zakresie planowania, projektowania, finansowania, koordynowania i kontroli realizacji inwestycji.

Art. 68 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej stanowi, że każdy ma prawo do ochrony zdrowia, niezależnie od jego sytuacji finansowej, a władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. W praktyce jest to jednak niemożliwe do wykonania, głównie ze względów czysto ekonomicznych.

Dotyczy to takich świadczeń zdrowotnych jak dializoterapia, operacje na otwartym sercu, przeszczepianie narządów, a także niektórych zabiegów diagnostycznych, jak rezonans magnetyczny czy koronarografia. Obecny system opieki zdrowotnej załamał się i nie spełnia już swoich podstawowych funkcji. Odbudowanie systemu ochrony zdrowia gwarantującego poczucie bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli będzie jednym z głównych celów polityki koalicji Akcja Wyborcza Solidarność - Unia Wolności.

W tegorocznym budżecie państwa, dzięki politycznej decyzji koalicji rządzącej, która uznała ochronę zdrowia za zadanie priorytetowe, rząd w autopoprawce oraz Sejm Rzeczypospolitej Polskiej uwzględniły w budżecie pozycje, które pozwolą na działania ratunkowe w okresie przejściowym reformowania opieki zdrowotnej w roku bieżącym.

To jest 310 milionów zł na reformowanie systemowe w ochronie zdrowia; 42 miliony zł na sfinansowanie przepływów środków między wojewodami z tytułu dopłat do leków dla uprawnionych; 200 milionów zł na wysoko specjalistyczne usługi medyczne; 96 milionów zł na sfinansowanie narodowych programów zdrowotnych; 150 milionów zł na kontrakty świadczeń zdrowotnych z osobami fizycznymi lub podmiotami, które są upoważnione do udzielania usług zdrowotnych; 100 milionów zł na dofinansowanie inwestycji centralnych.

Część środków z puli 256 milionów zł, przeznaczonych na ubezpieczenia zdrowotne, administrację i restrukturyzację górnictwa, będzie przeznaczona na realizację znowelizowanej ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym.

Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej w roku przejściowym reformowania opieki zdrowotnej, między innymi przy współpracy z komisjami merytorycznymi parlamentu, będzie koncentrowało się w tym roku na zadaniach priorytetowych, pozwalających na start reformy systemowej w tej dziedzinie od 1 stycznia następnego roku.

Do najważniejszych zaliczyłbym: uporządkowanie sfery legislacyjnej ochronie zdrowia; przekształcanie podstawowej opieki zdrowotnej, w której wiodącą rolę będą odgrywać zespoły lub lekarz rodzinny; przekształcenie zakładów opieki zdrowotnej w jednostki samodzielne; ustalenie docelowej sieci szpitali oraz opracowanie zasad polityki inwestycyjnej państwa; określenie zakresu świadczeń finansowanych przez państwo ze środków publicznych; uwolnienie cen rządowych na leki produkowane w kraju; wzmocnienie interesów i pozycji indywidualnego pacjenta - Karta Praw Pacjenta; podwyższenie poziomu wynagrodzeń dla pracowników służby zdrowia.

Z budżetu na ochronę zdrowia powinniśmy być umiarkowanie zadowoleni, ponieważ daje nadzieję związaną ze zmianami systemowymi w ochronie zdrowia. Dziękuję bardzo za uwagę.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Proszę o zabranie głosu senatora Zbigniewa Kulaka. Przygotuje się Jan Chodkowski.

Senator Zbigniew Kulak:

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

Myślę, że moje wystąpienie zainteresuje szczególnie właśnie mojego przedmówcę, senatora Świątkowskiego, jako przewodniczącego senackiej Komisji Zdrowia, Kultury Fizycznej i Sportu.

W moim wystąpieniu chciałbym skoncentrować się na zagadnieniach bliskich mi zarówno w związku z wyuczonym i wykonywanym zawodem lekarza, a jeszcze bliższych w związku z pełnieniem funkcji dyrektora zespołu opieki zdrowotnej, z której to pracy musiałem pod naciskiem władz Senatu zrezygnować.

Realistyczne spojrzenie jednak pozostało, a analiza budżetu Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej na bieżący rok niepokój mój potęguje. Przygotowując się do dzisiejszego wystąpienia opierałem się na dwóch dokumentach, opracowaniu Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej z grudnia 1997 r. pod tytułem "Informacja o projekcie ustawy budżetowej na 1998 r. w zakresie działu 85 «Ochrona zdrowia»", oraz Biuletynu Statystycznego GUS, strona sto pięćdziesiąt cztery, z zestawieniem liczby ludności Polski w dniu 30 czerwca 1997 r.

Wraz z pracownikami mojego biura parlamentarnego dokonaliśmy obliczeń planowanych wydatków w poszczególnych województwach, bez wydatków majątkowych, czyli inwestycyjnych. Wnioski z tych przeliczeń są dla mnie zaskakujące i myślę, że będą irytujące dla mieszkańców mojego województwa oraz całej Wielkopolski. W wyniku porównania danych z tabeli nr 4/III ze strony sześćdziesiątej piątej wspomnianego opracowania ujawnia się olbrzymia dysproporcja w planowanych nakładach pomiędzy poszczególnymi województwami w stosunku do liczby ich ludności, z wyraźną jednak dyskryminacją wszystkich województw Wielkopolski. Moje obliczenia powtórzyłem, opierając się na oficjalnym druku senackim nr 48, czyli pełnym tekście ustawy budżetowej na 1998 r.

Szanowni Państwo Senatorowie! Nie mogę zgodzić się z zapisem budżetowym, który przypisuje w 1998 r. jednemu mieszkańcowi województwa kaliskiego 305 zł 60 gr, jednemu mieszkańcowi województwa leszczyńskiego 332 zł 60 gr, jednemu mieszkańcowi województwa pilskiego 344 zł 60 gr, jednemu mieszkańcowi województwa konińskiego tylko 292 zł 30 gr. Dla porównania podam przykłady z innych stron Polski, koncentrując uwagę także na województwach o podobnym charakterze uprzemysłowienia i potencjału gospodarczego. Województwo chełmskie - 444 zł 60 gr na mieszkańca, województwo suwalskie - 416 zł 40 gr na jednego mieszkańca, województwo sieradzkie - 410 zł i 50 gr na jednego mieszkańca i województwo bialsko-podlaskie - 410 zł i 40 gr na jednego mieszkańca.

Przecież to są dysproporcje olbrzymie. Mieszkaniec województwa chełmskiego otrzymuje 150% tego, co mieszkaniec województwa konińskiego czy kaliskiego. Stopień oszczędności, gospodarności czy zaciskania pasa został już w szpitalach, z którymi mam kontakt, doprowadzony niekiedy do absurdu. Równocześnie słyszę, że niektóre szpitale województw wschodnich są w minimalnym stopniu zadłużone lub nawet zadłużeń nie wykazują.

Jeśli otrzymują tak znacząco większe środki, to zdziwienie moje natychmiast ustępuje. Analizując przyczyny zadłużania się szpitali i ZOZ w Wielkopolsce, dochodzimy wraz z pracownikami pionów ekonomiczno-księgowych do wniosku, że gdyby zostało przydzielone ledwie 10-12% więcej środków, byłoby możliwe powstrzymanie narastających zadłużeń. Powtarzam, zwiększenie nakładów na jednego mieszkańca o 10-12% przy wielkopolskiej gospodarności zatrzymałoby proces zadłużania. Pozwoliłoby zachować liczbę łóżek, udzielanych świadczeń zdrowotnych, zatrudnienie personelu itd.

I w tej sytuacji województwa, które otrzymują o 50% wyższe nakłady, też nie są zadowolone - o czym świadczą pośrednio choćby zachowania wyborcze ich mieszkańców z jesieni ubiegłego roku. Wymienione przed chwilą konkretne województwa nie są siedzibami uczelni medycznych, istotnych obiektów branżowej ochrony zdrowia, finansowanych przez Ministerstwo Transportu i Gospodarki Morskiej, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji czy Ministerstwo Obrony Narodowej. Ale to nie koniec moich obserwacji.

Pozostał Poznań i województwo poznańskie. Oczywiście, ośrodek o znacząco innym charakterze - z siedzibą Akademii Medycznej, której zresztą byłem kiedyś pracownikiem, szpitalami branżowymi PKP, MSW i MON. Ale mimo to, opieram się na tych samych danych, z moich obliczeń wynika, że mieszkaniec Poznania otrzymywać będzie w budżecie 1998 r. na leczenie najmniej w Polsce, bo tylko 261 zł i 60 gr.

W tej grupie miast centrów regionalnych Poznań w stosunku do Warszawy, Łodzi, Gdańska, Wrocławia, Szczecina jest także wyraźnie dyskryminowany. Nie znajduję żadnych racjonalnych argumentów, aby zrozumieć taki właśnie podział skromnych, ale rzetelnie wypracowywanych przez wszystkich Polaków środków budżetowych.

Traktując swoje wystąpienie jako głos w dyskusji, uprzejmie proszę przedstawicieli rządu o próbę polemiki. Nie proponuję konkretnych poprawek. Po prostu traktuję ustawę budżetową jako projekt autorski większościowego rządu Jerzego Buzka. I za jego treść, a zwłaszcza jego wykonanie, społeczeństwo Wielkopolski będzie ten rząd rozliczać. Dziękuję.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Proszę o zabranie głosu senatora Jana Chodkowskiego. Przygotuje się pan senator Marian Żenkiewicz.

Senator Jan Chodkowski:

Panie Marszałku! Jeśli można, na wszelki wypadek proszę o dodatkowe 5 minut, bo nie mierzyłem czasu tej wypowiedzi.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Bardzo dobrze. Pan senator Kulak zaoszczędził te 5 minut...

Senator Jan Chodkowski:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Budżet na rok 1998 jest budżetem, który powstaje w szczególnej sytuacji, w jakiej znalazł się nasz kraj. Z jednej strony klęska powodzi dotknęła znaczną część kraju i likwidacja jej skutków wymaga ogromnych środków finansowych. Zaś z drugiej strony obecna koalicja - przejmując projekt budżetu po poprzednikach - miała zbyt mało czasu, aby dokładnie i rzetelnie ocenić, w jakim stanie znajduje się państwo po czteroletnich rządach poprzedniej koalicji. Zarówno ubiegłoroczna powódź, jak i konieczność przyjęcia projektu poprzedników wpłynęła na to, że wydatki na rolnictwo i gospodarkę żywnościową, po odliczeniu świadczeń z ubezpieczenia społecznego rolników, z 2,75% w 1997 r. uległy realnemu zmniejszeniu do 2,45% wydatków budżetu państwa w tym roku.

Ten budżet jest skrzętnie krytykowany przez opozycję, która podaje społeczności wiejskiej, że budżet na 1998 r. jest antychłopski, że na wsi zapanuje nędza i zacofanie. Nie zawsze dobry budżet na rolnictwo oznacza dobrobyt rolników. Choćby ostatnie cztery lata - budżet był coraz lepszy, a dochody rolników coraz niższe. Wydając pieniądze budżetowe, trzeba mieć na uwadze, jaki będzie tego efekt. Bo nawet jeśli jest dużo pieniędzy i kupi się za nie niepotrzebne zboże czy mięso za granicą, lub rozprowadzi się je wśród kolegów, to żaden z tego pożytek dla rolników.

Myślę, że rząd premiera Buzka pieniądze budżetowe będzie wydawał po gospodarsku.

Pozytywnie oceniam dwudziestoprocentowy nominalny wzrost nakładów budżetowych na szkolnictwo rolnicze. Kwalifikacje osób obejmujących gospodarstwa są warunkiem unowocześnienia rolnictwa i przemian na wsi. Nie martwię się, że zmniejszono o ponad 50% środki na doradztwo rolnicze, bo zmniejszono je w części dotyczącej ministerstwa rolnictwa. Kwoty na ten cel w budżecie wojewodów nominalnie wzrosły i ODR będą mogły służyć nie gorzej niż w roku ubiegłym.

Myślę, że ministerstwo rolnictwa zmieni zasady i tryb udzielania dotacji budżetowych na dofinansowanie postępu biologicznego w produkcji roślinnej i zwierzęcej. Zasady stosowane do tej pory nie gwarantują efektów postępu biologicznego. Dotowanie producenta, a nie nabywcy, wycena i sprzedaż materiału hodowlanego w gospodarstwie producenta, a nie na aukcji, to nieporozumienie. Izby rolnicze byłyby chyba dobrym organizatorem aukcji i pośrednikiem w nabywaniu wartościowego materiału hodowlanego.

Jako rolnik oczekuję, że rząd w niedługim czasie wprowadzi zapowiadaną możliwość odliczenia podatku VAT, przynajmniej od oleju napędowego kupowanego do gospodarstwa. Zmiana akcyzy oraz wliczenie podatku drogowego od ciągników rolniczych w cenę oleju napędowego spowodowały, że rolnik musi znacznie drożej płacić za paliwo używane również do kombajnów i maszyn samobieżnych, którymi zbiera zielonkę do robienia kiszonki, oraz do ciągników, których używa się tylko do pracy na polu i w obejściu. Paliwo to poważny wydatek w gospodarstwie. Ostatnia podwyżka ceny bardzo niekorzystnie wpływa na koszty produkcji.

Oczekuję również, że minister rolnictwa, podobnie jak w 1993 r., podejmie intensywne starania, które pozwolą mu znaleźć środki na restrukturyzację i modernizację wsi. Zmiana prawa bankowego i wyczerpanie pożyczki ASAL 300 spowodowały brak pieniędzy na ten cel, a w obliczu integracji z Unią Europejską to poważny mankament.

Popieram poprawki zgłoszone przez Komisję Gospodarki Narodowej i proszę panie senator oraz panów senatorów o ich przyjęcie.

Dwie poprawki zgłosiła Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Są one bardzo potrzebne, a dotyczą dwóch spraw. Pierwsza dotyczy zwiększenia środków dla Agencji Rynku Rolnego, na działania interwencyjne na rynku mięsa, do wysokości 30 milionów 600 tysięcy zł. Moim zdaniem, a także zdaniem Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, już w pierwszym półroczu będą konieczne działania interwencyjne agencji na rynku mięsa. Wszystkie dostępne prognozy na rok 1998 przewidują nadwyżkę podaży nad popytem. Przewidywana nadwyżka w pierwszym półroczu to około 50 tysięcy ton wieprzowiny i około 20 tysięcy ton wołowiny. Agencja Rynku Rolnego miała zamiar kupować półtusze w ramach gospodarowania rezerwami państwowymi, ale wtedy kiedy będzie miała na to pieniądze. To nie jest wystarczające rozwiązanie, bo interwencja jest tylko wtedy skuteczna, kiedy jest nadwyżka żywca. Po prostu, świni, która osiągnęła wagę, nie da się przechować do czasu, aż w skupie będą pieniądze. Stąd prośba o przyjęcie tej poprawki. Źródło pokrycia wydatków wskazał pan przewodniczący Komisji Gospodarki Narodowej, ale przypomnę, że te pieniądze w rezerwie budżetowej są zapisane jako rezerwa na ewentualne referendum, które - moim zdaniem i zdaniem komisji rolnictwa - nie ma najmniejszego sensu, bo Polacy nie chcą uczestniczyć w referendach. Ani w referendum uwłaszczeniowym, ani w referendum konstytucyjnym, ani w wyborach parlamentarnych nigdy nie wzięła udziału dostateczna liczba społeczeństwa, żeby te referenda były rozstrzygające.

Druga poprawka dotyczy zwiększenia o 23 miliony 731 tysięcy zł środków na dopłaty do odsetek od kredytów na zakup rzeczowych środków do produkcji rolnej, tak zwany kredyt nawozowy, oraz na finansowanie skupu płodów rolnych. Obniżenie wielkości kredytu nawozowego z równowartości 10 q żyta do równowartości 6 q żyta będzie miało bardzo negatywne skutki dla rolnictwa. Ceny środków do produkcji, a także koszty utrzymania rodziny wzrosły, natomiast ceny zbóż nie wzrastają, a ceny żywca już zaczynają spadać. Dodatkowym utrudnieniem jest to, że rolnik, aby dostać kredyt o równowartości 6 q żyta na ten rok, musi spłacić zeszłoroczny, o równowartości 10 q żyta. Taka sytuacja spowoduje, że rolnicy będą zmuszeni ograniczyć ilość nawozów, środków ochrony roślin, a także uprościć uprawę roli. Wskutek tego będą niższe plony i zachwaszczone na lata następne pola, co w konsekwencji spowoduje dalszą dysproporcję dochodów rolniczych w stosunku do innych grup społecznych. Myślę, że Wysoka Izba nie chciałaby tego i przyjmie tę poprawkę. Źródłem pokrycia byłaby pozostała część rezerwy na ewentualne referendum, 1/3 sumy przeznaczonej dla Kancelarii Sejmu na nowo rozpoczynane inwestycje budowlane oraz pieniądze przeznaczone dla Krajowego Biura Wyborczego na wymianę komputerów w czterdziestu dziewięciu starych wojewódzkich biurach wyborczych.

Komisja Rolnictwa i Rozwoju Wsi wzywa ministra rolnictwa, aby dopilnował obydwie agencje, by pieniądze były wykorzystane racjonalnie i zgodnie z przeznaczeniem, bo w ostatnich latach szczególnie Agencja Rynku Rolnego nie może się tym pochwalić. Mówią o tym raporty NIK.

Konieczność interwencji na rynku mięsa, zwiększenie kredytu na zakup rzeczowych środków do produkcji rolnej, znalezienie środków na infrastrukturę wsi, rozwiązanie sprawy paliwa podkreślały również izby rolnicze, wszystkie związki zawodowe rolników, a także domagała się tego sejmowa komisja rolnictwa.

Kończąc, proszę Wysoką Izbę o przyjęcie poprawek zgłoszonych przez sprawozdawcę Komisji Gospodarki Narodowej. Dziękuję za uwagę.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję. Było równo 10 minut. Chcę się odnieść do jednej wypowiedzi pana senatora.

Ostatnie wybory parlamentarne i referendum konstytucyjne były prawnie rozstrzygające. Ostatnie wybory parlamentarne rozstrzygnęły nawet pewne sprawy dotyczące tej izby, o czym pan senator sam się przekonał. Nie zawsze więc jest tak z referendum i z wyborami, jak to pan przedstawił.

Proszę o zabranie głosu pana senatora Mariana Żenkiewicza. Przygotuje się senator Wojciech Kruk.

Senator Marian Żenkiewicz:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Debata budżetowa jest najważniejszą debatą w ciągu roku parlamentarnego, dlatego powinna być nacechowana spokojem, rzeczowością i troską nas wszystkich - i opozycji, i koalicji - o to, aby budżet był dobry. W związku z tym z dużym niesmakiem przyjmuję oświadczenia pana premiera i niektórych kolegów z koalicji, że nie wiadomo, czyj jest ten budżet. Prawdą jest, że przygotowany był częściowo przez ustępującą ekipę, ale podpisany został przez koalicję. Przyjmijmy więc jeden istotny z formalnego punktu widzenia fakt: jeśli budżet był zły, premier i rząd nie powinni go parlamentowi przedstawiać. To jedna uwaga wstępna.

Druga uwaga. Nasza dyskusja - przynajmniej do tej pory - dotyczy szczegółów, ja natomiast chciałbym na początku mojego wystąpienia powiedzieć kilka słów polemicznych w stosunku do samej filozofii budżetu, bo to - w moim przekonaniu - jest fundamentalna sprawa.

Z czym mamy do czynienia w budżecie? Z jednej strony możemy dosyć precyzyjnie określić czy zaplanować wydatki, a z drugiej - przewidujemy dochody. W tym kontekście jest dla mnie niezrozumiała filozofia rządu, przyjęta właśnie w stosunku do budżetu tego roku. Filozofia, która wyraźnie głosi, że budżet należy schładzać i planować niższy wzrost produktu krajowego brutto. Jest to tym bardziej kuriozalne, że właśnie ze strony prominentnych działaczy obecnej opozycji jeszcze przed pięcioma miesiącami słyszałem, że budżet następnego roku powinien zakładać ośmioprocentowy przyrost produktu krajowego brutto. I co? Nagle w ciągu tych dwóch czy trzech miesięcy zmienia się to w diametralny sposób - prawie o 40%, z 8 na 5,3. Myślę, że clou naszych sporów obraca się właśnie wokół tego problemu, bo przyjęcie pasywnego salda dochodów automatycznie powoduje konieczność dopasowania do tego wydatków. Późniejsze spory o to, czy 50 milionów zł przesuwamy na fundusz alimentacyjny, czy na fundusz pracy, to spory pozorne, które zaprzątają naszą uwagę, oddalając najbardziej istotny problem. Dlatego, patrząc globalnie na ten budżet, muszę powiedzieć, że jest to budżet zachowawczy, jest to budżet bojaźliwy, a wreszcie jest to budżet wygodny dla tych, którzy go ustanawiają. Dlaczego wygodny? Jeżeli planuje się przychody znacznie poniżej ich realnych wartości, to z czym rząd będzie miał do czynienia w ciągu roku? Ano, będzie miał do czynienia z sytuacją dobrą dla rządu, jednak z punktu widzenia przekazywania tych środków na potrzebne społecznie cele jest to sprawa wysoce niewłaściwa. Zadziwiające jest również, że w tym pasywnym budżecie została w sposób - bym powiedział - szczególny potraktowana wieś polska. Spadek, jaki zaproponowano w tym budżecie, nie jest absolutnie pomysłem ustępującego rządu. To jest nowatorski wymysł obecnej koalicji.

Chciałbym w tym kontekście zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz. Otóż, z jednej strony od trzech miesięcy słyszymy, że trzeba gospodarkę schładzać i planować niższy przyrost produktu krajowego brutto, a z drugiej - dość niedawno tak szacowna instytucja, jak Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową, stwierdza triumfalnie, że niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Ja się wobec tego pytam, jakie to było niebezpieczeństwo. Przecież niebezpieczeństwo zapaści finansowej wynika z całokształtu wielkości wskaźników makroekonomicznych. Proszę zwrócić uwagę, że wbrew temu, co dzisiaj słyszeliśmy na tej sali, za rządów poprzedniej koalicji nastąpił spadek: inflacji z 38% do 13%, zadłużenia finansów publicznych z 86% do około 50% PKB, a wreszcie deficytu budżetowego z 3,4% do 2%. Czy te wskaźniki makroekonomiczne dają podstawę do tego, żeby przyjmować tak bojaźliwy budżet? W moim przekonaniu - nie.

Posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej w czasie debaty sejmowej złożyli cały szereg wniosków. Były to wnioski proponujące przyjęcie realnego poziomu dochodów. Realnego, bo wynikającego z nowej ordynacji podatkowej. Poziomu, który - według naszych obliczeń - powinien przynieść wpływy wyższe o około 700 milionów zł. Środki te proponowano przeznaczyć na ograniczenie sfery ubóstwa, a między innymi na specjalne zasiłki, na zasiłki w naturze. Proponowano je też przeznaczyć na oświatę, w tym na utworzenie pracowni komputerowych w szkołach kuratoryjnych, na zwiększenie - co bardzo istotne - wynagrodzeń dla rzeszy około czterech tysięcy nauczycieli, na pomoc stypendialną dla studentów, na badania szkół wyższych. Niestety, te wnioski nie znalazły uznania w rozumieniu koalicyjnej większości.

Proszę państwa, jeszcze rzecz dla mnie bardzo wstydliwa, ale wymagająca tego, aby do niej wrócić. Otóż, gdy weźmiemy tabelę, w której obrazowane są budżety poszczególnych kancelarii - jeśli tak to mogę nazwać - to proszę zwrócić uwagę, że w przypadku Kancelarii Prezydenta w stosunku do planu środki zmniejszono o 23%, czyli prawie 1/4, podczas gdy w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w stosunku do planu zwiększono je o 1,7%. W efekcie, jeśli chodzi o przyrost złotówkowy, w kancelarii premiera mamy przyrost o 11,99%, czyli 12%, a w Kancelarii Prezydenta o 1,8%. Nie mówiąc o tym, że w Senacie zafundowaliśmy sobie wzrost o 31%. Uważam, że nie jest to dobry prognostyk. Można przypuszczać, że to swego rodzaju kara, jaką koalicja wymierza prezydentowi za jego weta. Jeśli to przypuszczenie jest słuszne, to bardzo źle. Nie powinno tak być. Chcę przypomnieć, że za kadencji poprzedniego prezydenta, który był znacznie bardziej - przepraszam za użycie tego słowa - uciążliwy dla rządzącej wówczas koalicji, nikt z nas nie ośmielał się podejmować tak daleko idących środków odwetowych. Proszę też zwrócić uwagę, że - jak słusznie zauważyła pani minister z Kancelarii Prezydenta RP - tego typu działania mogą nosić znamiona naruszenia art. 10 konstytucji. To znaczy, stworzenie sytuacji, w której uniemożliwia się prezydentowi wykonywanie wszystkich jego konstytucyjnych uprawnień i obowiązków. Przecież środki finansowe służą do tego, aby prezydent mógł wykonywać to, do czego zobowiązuje go konstytucja.

Kończąc moje wystąpienie, chciałbym dodać dwie uwagi odnośnie do wypowiedzi pana premiera. Pierwsza: rzeczywiście, myślę że nikt z nas w tej izbie, ani koledzy z koalicji, ani my, senatorowie z opozycji, nie chcemy żyć na kredyt. Rzeczywiście, budżet powinien być tak konstruowany, żeby dążyć do zmniejszania garbu, który narósł na nas w przeszłości. Nie można jednakże robić tego zbyt drastycznie. Nie można wymagać od społeczeństwa, aby ponosiło tak duże koszty drastycznego ograniczenia chociażby deficytu budżetowego, podczas gdy deficyt ten spełnia standardy Unii Europejskiej. Jest to deficyt - używając języka kolokwialnego - bardzo przyzwoity, kształtujący się powyżej 2%.

Druga uwaga: teza o konieczności schładzania gospodarki, ograniczania pewnych sfer aktywności może mieć, proszę państwa, bardzo negatywne skutki, zupełnie z innej strony. Otóż, może nastąpić tak zwany efekt wtórny. Ci wszyscy, którzy chcą inwestować swoje pieniądze i mogą je inwestować, mają podstawy, aby uznać, iż nie należy tego zbyt intensywnie czynić, gdyż polityka rządu nie będzie sprzyjać tego typu działaniom. Zmniejszenie podatków, o czym pan premier mówił w tej izbie, jest troską nas wszystkich, i senatorów z opozycji, i senatorów z koalicji. W tym miejscu chyba będziemy zgodni co do tego, że w tym kierunku należy zmierzać. Tylko znowu, nie bez pewnej złośliwości, chcę panom przypomnieć, że taki właśnie kierunek został przyjęty jeszcze przez pana ministra Kołodkę, a więc to swego rodzaju kontynuacja tamtego programu.

I uwaga już zupełnie na zakończenie. Nie będę mógł głosować tutaj za tym budżetem, z dwóch względów. Przede wszystkim, jak powiedziałem, jest to budżet bojaźliwy, wygodny dla rządu, budżet, który nie zmierza do wykorzystania pełnych możliwości naszego kraju. I to jest jedna przyczyna. Druga jest bardzo szczegółowa. Otóż, będąc parlamentarzystą od 1989 r., bez przerwy słyszę, że najważniejszą rzeczą jest inwestowanie w człowieka, inwestowanie w naukę, szkolnictwo, oświatę. A tymczasem co mamy w tym budżecie? Ano mamy to, że wszystkie wskaźniki w odniesieniu do przewidywanego produktu krajowego brutto, który w moim przekonaniu i tak jest niedoszacowany, są niższe niż w latach poprzednich. Dotyczy to właśnie oświaty, nauki, edukacji. Także z tego względu będę głosował przeciwko budżetowi, życząc jednocześnie jego wykonawcom, aby się zreflektowali w odpowiednim momencie i wprowadzili niezbędne korekty. Albowiem zobaczą państwo - nie chcę się w tej chwili bawić w proroka, ale przyszłość potwierdzi to, co mówię dzisiaj - że dochody budżetu są niedoszacowane. Dziękuję.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

(Senator Bogdan Tomaszek: Panie Marszałku, czy w ramach repliki mogę się odnieść do ostatniego zdania?)

Proszę bardzo, Panie Senatorze.

Senator Bogdan Tomaszek:

Otóż nasi eksperci wyliczyli, że te zarzuty odnośnie do niedoszacowania budżetu są bezpodstawne. Ustawa budżetowa na rok 1997 w części "Prognoza makroekonomiczna" zakładała realny wzrost PKB w 1997 r. w stosunku do 1996 r. na poziomie 5,5%. Z kolei pan poseł Mirosław Pietrewicz w debacie sejmowej stwierdził, że w 1997 r. PKB wzrósł o około 7%, dodając dalej, iż prognozowany na rok 1998 wzrost PKB różni się od szacunków ekspertów o 0,5 do 1,4 punktu procentowego. Wynika stąd, że różnica niedoszacowania wzrostu PKB w budżecie na 1998 r. mieści się w granicach błędu dotychczasowej praktyki konstruowania budżetu przez poprzednią koalicję. I jeszcze jedno. Wyższy niż planowany wzrost PKB skutkuje w ostateczności mniejszym deficytem budżetowym, co znane jest powszechnie opinii publicznej z działalności ministra finansów poprzedniej koalicji. Praktykę tę potwierdzają ostatnie doniesienia prasowe. "Rzeczpospolita" z 10 stycznia br. podała, że przez cały rok do budżetu wpłynęło 119 miliardów 673 miliony zł. To prawie o 4% więcej, niż planowano. Deficyt na poziomie 6,1 miliarda zł jest nie tylko o połowę niższy od planowanego w ustawie budżetowej, ale nawet mniejszy niż przewidywało Ministerstwo Finansów. Dziękuję.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję. Wypowiedź była tego typu, że zapisuję ją panu senatorowi jako głos w dyskusji.

Obecnie głos ma pan senator Wojciech Kruk. Przygotuje się senator Wiesław Pietrzak.

Senator Wojciech Kruk:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

W roku 1998 rozpoczęliśmy proces przemian ekonomicznych w naszym kraju. Była to swoistego rodzaju rewolucja ekonomiczna. Nikt do tej pory przed nami czegoś takiego nie robił, nie mieliśmy żadnych wzorów. Po raz pierwszy w historii ludzkości podjęliśmy odwrotną drogę - nie od kapitalizmu do socjalizmu, lecz od socjalizmu, komunizmu, do kapitalizmu. Wszyscy wiemy, że ponosiliśmy w tych pierwszych latach koszty transformacji. Ile się wtedy pojawiało głosów, że przemiany następują za szybko, że koszty tych przemian są za duże, że są niesprawiedliwie rozłożone. Płaciliśmy wtedy za czterdzieści pięć lat księżycowej ekonomii. Musieliśmy stawiać na nogach to, co zostało postawione na głowie. Pamiętamy z tamtych czasów puste sklepy, kolejki, postępującą dewastację ekologiczną kraju.

Pozwolę sobie na małą dygresję. Parę dni temu wspólnie z moimi dziećmi oglądałem w telewizji film "Miś". Jest tam taka scena, jak w pustym sklepie mięsnym w kiosku "Ruchu" dają schab zawinięty w gazetę. Dzieci się już nie śmiały. Po prostu powiedziały, że tego nie rozumieją. To jest jednak dowodem przemian, pokazuje, jak daleko zaszliśmy.

W 1993 r. nastąpiła zmiana ekipy rządzącej, ale proces na szczęście - wbrew temu, czego baliśmy się po wyborach - nie został zatrzymany. Proces transformacji biegł dalej, a społeczeństwo zaczęło odczuwać efekty przemian. Produkt narodowy rósł co roku, gospodarka rozwijała się coraz bardziej. Jednocześnie rozpoczął się, niestety, niepokojący proces spowalniania reform. Brak też było dalszych zmian, tego, co nazwałbym drugim etapem reform. Gospodarka zaczęła się coraz bardziej rozmywać, powstawało coraz więcej agencji różnego rodzaju, wprowadzano kontyngenty, koncesje, coraz więcej wyjątków od reguł. Powstawało to, co nazywałbym ręcznym sterowaniem. Interesy prywatne i grupowe zaczynały brać górę nad jasnymi, przejrzystymi regułami gry ekonomicznej. Przykład z ostatnich dni to sprawa żelatyny. Ciekaw jestem, ile jeszcze tego typu spraw wyjdzie na światło dzienne w najbliższym czasie.

Po wyborach 1997 r. "Solidarność" z Unią Wolności powróciła do władzy. Powróciła z wolą przyspieszenia przemian, z wolą nadrobienia zaniedbań ostatnich czterech lat. Wszyscy jesteśmy bogatsi o siedem lat doświadczeń wynikających z przemian, które nastąpiły w naszym kraju, i naprawdę nie chcemy dyskutować o tym, gdzie było więcej dobrego. Wiemy także, jak te przemiany przebiegały w krajach naszych sąsiadów. Dzisiaj chyba widzimy wyraźnie, że to w naszym kraju ekipa Mazowieckiego i Balcerowicza miała pełną rację, decydując się z determinacją na jednorazowe wprowadzenie rewolucyjnych zmian. Widzimy, że te wyrzeczenia były potrzebne i że warto było. Wczoraj czytałem w gazetach, że inflacja w Czechach w styczniu wyniosła 4%, że bezrobocie, którego przez tyle lat właściwie tam nie było, bo wynosiło 1%, doszło już do 6%. U nas, na szczęście, tendencję mamy odwrotną. Inflacja maleje, bezrobocie maleje, chociaż stale oczywiście jest bardzo wysokie.

Nasza koalicja, Unii Wolności i "Solidarności", stoi przed ogromnym zadaniem. Chcemy zerwać z biernością. Zdajemy sobie sprawę, że każdej koalicji grozi takie niebezpieczeństwo, iż wobec niemożności uzgodnienia przez partnerów sposobu na załatwienie spraw po prostu nie podejmuje się decyzji. My sądzimy, że mimo różnic między nami - w końcu jesteśmy dwoma różnymi ugrupowaniami - znajdziemy w sobie dość siły, żeby z determinacją kończyć reformy. Musimy wprowadzić w najbliższym czasie reformę samorządową, sprawnie ją przeprowadzić, łącząc czy też godząc interesy lokalne z interesami kraju. Musimy przeprowadzić reformy społeczne, służby zdrowia, oświaty, ubezpieczeń. Ale najważniejszą sprawą zawsze pozostanie gospodarka. I to gospodarka zawsze będzie kluczem do dalszych naszych sukcesów.

Z zainteresowaniem witam tutaj pewne rozwiązania, które zapowiedział premier Balcerowicz. Może nie dotyczą one dużych spraw, ale - moim zdaniem - są bardzo istotne dla sprawnego rozwoju gospodarki. Premier Balcerowicz powołał już komisję do spraw odbiurokratyzowania gospodarki. W ostatnich latach rzeczywiście narosło za dużo różnych koncesji, za dużo różnego rodzaju kontyngentów. Jak już wspominałem, interesy indywidualne i grupowe często brały górę. Powiem może o dwóch takich przykładach. Powstały projekty trzydziestu sześciu specjalnych stref ekonomicznych. Czy to dobrze, czy źle? Z punktu widzenia gminy na pewno dobrze, bo jest to jakiś sposób walki z bezrobociem. Ale zastanówmy się, czy w takiej skali nie jest to przenoszenie produkcji opodatkowanej i zamienianie jej na produkcję nie opodatkowaną. Jeśli fabryka plastikowych okien - a mamy w Polsce takich fabryk sto trzydzieści kilka - powstaje w strefie ekonomicznej, to czy nie jest to właśnie po prostu tego typu zamiana? Wszelkiego rodzaju kontyngenty celne, cła, zwolnienia, zwolnienia podatkowe... Czy wtedy pieniądze, zamiast trafiać do budżetu w formie ceł, poprzez zwolnienie, ustalenie kontyngentu, nie trafiają do kieszeni prywatnego przedsiębiorcy, poprzez pobieranie przez niego marży oraz to, że uzyskał pozycję niemalże monopolisty na rynku i mając kontyngent może sprzedawać towar dalej? Problem polega na tym, że podatki, które coraz więcej dobrych firm płaci w dużej wysokości, idą nie na wspieranie oświaty, służby zdrowia, czyli na to, o czym wszyscy właśnie mówimy, widząc tego rodzaju potrzeby, ale na podtrzymywanie firm, które źle pracują, a więc po prostu giną w czarnej dziurze. Stąd drugi pomysł premiera Balcerowicza, wprowadzenie zasady monitorowania firm, budzi mój ogromny entuzjazm, ponieważ społeczeństwo nareszcie będzie wiedziało, jak te pieniądze są wydawane, czy służą one utrzymywaniu firm przy życiu, czy jednak pewnej transformacji i czy możemy mieć nadzieję, że nie będziemy musieli im stale dokładać. Przez ostatnie cztery lata tutaj, w Senacie, o ile pamiętam, dosyć często stawaliśmy wobec potrzeby przegłosowania tylko kwestii zmiany daty wprowadzenia danej restrukturyzacji w życie. Zamienialiśmy rok 1994 na 1995, później rok 1995 na 1996. Sądzę, że nasza ekipa nie będzie rządzić w ten sposób i będziemy mieli dosyć determinacji, żeby nie podejmować tego typu decyzji.

Mamy nadzieję, że dzisiaj już po raz ostatni będziemy dyskutować nad budżetem w tej formie, a proces reform administracji terytorialnej doprowadzi do decentralizacji państwa, do powstania państwa obywatelskiego. Powstaną budżety powiatów, budżety województw i wiele środków będzie wykorzystane racjonalniej. Sądzę, że obywatele, lokalne wspólnoty znajdą lepszy pomysł na bardziej racjonalne wykorzystanie środków. A my tutaj, czy w komisjach, czy w Senacie, nie będziemy już dyskutować o tym, czy mamy pieniądze przeznaczać na budowę obwodnicy Suwałk, czy Pniew. Nie jesteśmy w stanie tego ocenić. Możemy to oceniać jedynie z perspektywy, gdzie który z nas, senatorów, mieszka.

Padały dzisiaj na tej sali pytania, czy jest to budżet premiera Belki, czy premiera Balcerowicza? Powiem jednoznacznie, że za ten budżet bierze pełną odpowiedzialność koalicja "Solidarności" i Unii Wolności, wierząc, że jest to dobry budżet. Minęło sto dni rządów premiera Buzka. W prasie opozycja - co oczywiście jest jej prawem - dokonała druzgocącej krytyki tych stu dni. Sądzę, że możemy odwrócić pytanie i zapytać, co zrobił rząd Pawlaka w 1993 r. podczas swoich pierwszych stu dni? O ile pamiętam, wycofał z parlamentu kilkadziesiąt ustaw reformujących nasz kraj. Większość z nich potem już do parlamentu nie wróciła. My nie mieliśmy takiej możliwości czy też nie było takiej potrzeby. Po prostu nasze ekipy zastały puste biurka.

Teraz drugi problem. Podobno realizujemy plan czterech tysięcy. Może to i prawda, ale sądzę, że jest to możliwe tylko dlatego, że ktoś przed nami zrealizował plan czterech i pół tysiąca. Inaczej nie byłoby ani możliwości, ani potrzeby realizacji tego planu.

Uważam, że ten budżet, wbrew temu, co mówi opozycja, jest trudny. Używa się tutaj przecież sformułowania "schładzanie gospodarki". Dziwię się, że nie zauważają państwo potrzeby takiego schłodzenia wobec faktów, które występują w naszym kraju. Łatwo jest powiedzieć o rozwoju kraju, nawet o 9%, ale postawmy pytanie, za czyje pieniądze? Wszyscy wiemy, że jest to rozwój na kredyt. Znamy przykłady Czech i Korei. Chciałbym, żeby państwo umieli wyciągnąć z nich wnioski. Premier Buzek mówił, że 15% wydatków to spłata odsetek. Nie wiem, na ile jeszcze nas stać. Jak już mówiłem, nie boimy się wziąć odpowiedzialności za budżet, nad którym dzisiaj głosujemy. Jesteśmy przekonani, że taki właśnie budżet zagwarantuje długofalowy, zrównoważony wzrost gospodarczy w naszym kraju, a także zapewni nam wszystkim poprawę warunków życia.

Senatorowie Unii Wolności z pełnym przekonaniem będą głosować za tym budżetem. Dziękuję bardzo. (Oklaski).

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Momencik. Słucham panów senatorów. Pan Senator Jarmużek? W jakiej sprawie?

(Senator Zdzisław Jarmużek: Ad vocem wypowiedzi pana senatora Kruka.)

Proszę, ad vocem.

Senator Zdzisław Jarmużek:

Panie Senatorze, opozycja rzeczywiście odnosiła się krytycznie do stu dni premiera Buzka, ale nie tylko opozycja. Czytałem jeszcze ostrzejsze definicje, jeszcze ostrzejszą krytykę ze strony gremiów prawicowych i to z Akcji Wyborczej Solidarność.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dobrze.

Pan senator Markowski.

Senator Jerzy Markowski:

Chciałem zwrócić uwagę na to, że pan senator, podając cyfry, był uprzejmy minąć się z prawdą i przedstawił Wysokiej Izbie nieprawdziwą informację o tym, że planowano trzydzieści sześć specjalnych stref ekonomicznych. Nigdy nie planowano trzydziestu sześciu stref. Planowano jedenaście, zrealizowano osiem, Panie Senatorze. Dziękuję bardzo.

(Senator Ireneusz Michaś: Ad vocem.)

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Słucham, pan senator Michaś.

Senator Ireneusz Michaś:

Chciałem zwrócić uwagę panu senatorowi Krukowi, a może podzielić się refleksją, że budżet Buzka to nie jest budżet czterech tysięcy, ale czterdziestu tysięcy. Dziękuję.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dobrze.

Głos ma pan senator Wiesław Pietrzak. Przygotuje się pan senator Mieczysław Janowski.

Senator Wiesław Pietrzak:

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

Wszyscy doskonale wiemy, że rolą i zadaniem opozycji jest krytykowanie koalicji rządzącej, takie jest jej prawo. Poprzednio miała je inna strona. Teraz my mamy prawo do krytyki i tego prawa, jak również obowiązku, proszę nam nie odbierać.

Bardzo mi się podobało stwierdzenie z ostatniej części przemówienia pana premiera Buzka, który proponował zgodę i wspólne działanie na rzecz dobra naszego narodu i naszych obywateli. Muszę powiedzieć, że nie bardzo wierzę w szczere intencje tej propozycji. Gdyby była przekazana na początku wystąpienia, a nie poprzedzona totalną krytyką czteroletnich rządów koalicji SLD-PSL, której reprezentantami jest obecna opozycja, to można byłoby wierzyć w szczerość intencji, ale najpierw skopać budżet, skopać opozycję, a potem wyciągnąć rękę do zgody... To chyba nie jest całkiem uczciwe.

Druga refleksja. Już po raz kolejny słyszę tutaj krytykę weta prezydenta w sprawie emerytur i rent służb mundurowych. Wychodzi na to, że ci biedni emeryci i renciści powinni uratować swoimi paroma groszami całą gospodarkę. Różni politycy rozmaicie się wypowiadają; każdy tam, gdzie mu jest wygodnie, przypina łatkę do weta prezydenta. I rolnictwo, i powodzianie, i opieka społeczna, i obronność... itd. Niedługo dojdzie do tego, że ta grupa społeczna będzie przepraszała rząd, że w ogóle żyje.

Swoje wystąpienie pragnę poświęcić budżetowi Ministerstwa Obrony Narodowej. Analizując budżet resortu obrony narodowej, należy uzmysłowić sobie, iż od 1990 r. resort ten odczuwa poważną redukcję nakładów na obronność, której skala zdecydowanie wyprzedzała spadek produktu krajowego brutto. Ponieważ wraz z tą redukcją nie nastąpiło uwolnienie wojska od niektórych zadań, wyznaczony poziom budżetu spowodował ograniczenie wydatków, nie tylko majątkowych, ale i bieżących. W rezultacie wojsko zaczęło zmniejszać zakres szkolenia, odstąpiło od większości remontów techniki i obiektów, ograniczyło zamówienia i zakupy uzbrojenia i sprzętu wojskowego oraz inwestycje. Ograniczenia te miały zdecydowanie negatywny wpływ na poziom gotowości bojowej i mobilizacyjnej oraz zaowocowały postępującą degradacją techniki wojskowej i infrastruktury. Ze względu na wieloletnie zaniedbania sytuacji nie uzdrowiła ani stabilizacja wydatków obronnych w 1995 r., ani realny wzrost budżetu obronnego odnotowany w dwóch następnych latach.

Rok 1998 jest pierwszym, w którym mają być wcielane w życie założenia rządowego programu modernizacji sił zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej na lata 1998-2012. Wyjątkowość roli, jaką należy przypisać piętnastoletniemu programowi modernizacji sił zbrojnych, potęguje realność naszego przystąpienia do NATO. Realizacja tego programu ma przede wszystkim zapewnić warunki do integracji polskiego systemu obronnego z europejskim systemem bezpieczeństwa. Cel ten będzie możliwy do osiągnięcia głównie przez przeprowadzenie zmian w strukturze organizacyjnej i kadrowej armii oraz zmodernizowanie uzbrojenia i sprzętu. A to, niestety, kosztuje.

Powiem tylko, że na przykład na roczne szkolenie załogi czołgu w armii niemieckiej i francuskiej przeznacza się 500 do 800 kilometrów i 40 do 50 pocisków armatnich, podczas gdy w naszej armii zużywa się odpowiednio 40 do 50 kilometrów i średnio 8 pocisków armatnich. Państwa o podobnym do naszego potencjale gospodarczym i militarnym przeznaczają około 3% produktu krajowego brutto na obronność, podczas gdy u nas od kilku lat, mimo zapowiedzi, nie zbliżyliśmy się do takiego wskaźnika. Wręcz przeciwnie, w roku 1997 budżet MON wynosił 2,3% produktu krajowego brutto, a dziś rozpatrywany wynosi odpowiednio 2,26%. Czy zatem nie będzie to złym sygnałem dla naszych partnerów z NATO? Czy nie powinniśmy dążyć do tego, aby chociaż utrzymać stały udział tego budżetu w PKB?

Przechodząc do danych liczbowych i wniosków, chciałbym podkreślić, że po pierwsze, już w pierwszym roku realizacji programu modernizacji sił zbrojnych brakuje 84 milionów zł na zrealizowanie zaplanowanych tam zadań. Nie zaplanowano również środków na zapowiedziane przyspieszenie skrócenia zasadniczej służby wojskowej do 12 miesięcy z dniem 1 stycznia 1999 r., a jeżeli ma tak być, to prace przygotowawcze należy wykonywać już w tym roku.

Po drugie, zgodnie z nowelizacją ustawy o kombatantach i osobach represjonowanych z dnia 25 kwietnia ubiegłego roku wojskowa służba zdrowia jest zobowiązana świadczyć usługi lecznicze dla tych osób. Szacuje się, że na ten cel potrzeba wojsku 75 milionów zł.

Po trzecie, rząd polski podpisał w przeszłości szereg porozumień międzynarodowych, które realizuje Ministerstwo Obrony Narodowej. Są to między innymi: traktat o otwartych przestworzach, utrzymywanie miejsc stałego składowania sprzętu, niszczenie środków broni chemicznej, inspekcje w ramach rozbrojenia i inne. Na zadania te potrzeba około 22,3 miliona zł.

Po czwarte, w pierwotnej wersji budżetu zaplanowano na rozbudowę Szpitala Wojskowego w Ełku kwotę 4 milionów 290 tysięcy zł. Niestety, na wniosek sejmowej Komisji Finansów Publicznych została ona zmniejszona o 2 miliony zł, co jest wyjątkowym nieporozumieniem. Zaznaczam, że środki te nie trafią do resortu MON. Jest to inwestycja centralna, realizowana w porozumieniu z wojewodą suwalskim. Usługi świadczone zgodnie z tą umową mają się uzupełniać z usługami cywilnej służby zdrowia. Szpital ten obsługuje - poza świadczeniem usług związanych z tą umową - garnizony północno-wschodniej Polski od województwa suwalskiego do bialskopodlaskiego, w tym Ośrodek Szkolenia Poligonowego w Orzyszu, w którym mają być prowadzone również ćwiczenia międzynarodowe. Inwestycja zgodnie z planem ma być zakończona w 1999 r.

Po piąte, mówiąc o budżecie Ministerstwa Obrony Narodowej, nie sposób nie wspomnieć o przemyśle zbrojeniowym. Otóż na całym świcie nakłady na obronność są siłą napędową dla przemysłu obronnego i nie tylko. Niestety, szczupłość budżetu resortu MON nie pozwala dokonywać opłacalnych zamówień w naszym przemyśle. A jednocześnie środki przeznaczone na działalność badawczo-wdrożeniową nowego sprzętu nie pozwalają naszemu przemysłowi obronnemu być konkurencyjnym w stosunku do zagranicznego. O tym, że nie ma żadnych działań osłonowych dla krajowego przemysłu obronnego, już była w dniu dzisiejszym mowa, bodajże dwukrotnie. Prowadzi to wprost do jego likwidacji. A może - to takie retoryczne pytania - właśnie o to chodzi? Aby to tego nie dopuścić, składam wniosek o utworzenie rezerwy celowej na restrukturyzację i osłonę krajowego przemysłu zbrojeniowego.

Po szóste, drastycznie obniżono wydatki na Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, organ zwierzchnika sił zbrojnych prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Odpowiednie propozycje są uwzględnione we wniosku mniejszości. Ze swej strony apeluję o przywrócenie tego budżetu w kształcie zaproponowanym przez sejmową Komisję Finansów Publicznych. Nie będę tego tematu rozwijał.

Panie Marszałku! Wysoki Senacie! Należy zdawać sobie sprawę, że w wyniku wieloletnich zaniedbań oraz w świetle czekających zadań potrzeby w dziedzinie obronności są o wiele większe. Nie poruszałem tu problemu środków potrzebnych na samolot wielozadaniowy, na stworzenie dobrego systemu obrony przeciwpancernej, łącznie ze śmigłowcem uderzeniowym, na budowę systemu obrony terytorialnej kraju, na codzienne szkolenie wojska, wreszcie na warunki socjalno-bytowe środowisk wojskowych, które z roku na rok się pogarszają.

Wnoszę, aby Senat Rzeczypospolitej Polskiej, będąc również odpowiedzialny za obronność kraju, uwzględnił te minimalne, lecz niezbędne potrzeby armii. Zostaną one przedstawione panom senatorom na piśmie. Dziękuję.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Proszę bardzo, Panie Senatorze.

Senator Stanisław Marczuk:

Ad vocem wypowiedzi pana senatora Pietrzaka. Panie Senatorze, powiedział pan, że z biednych emerytur wojskowych chcemy finansować wszelkie potrzeby państwa. Chciałem zapytać, jaką ma pan emeryturę wojskową? Żeby ułatwić panu zadanie, powiem, że ja po prawie 40 latach pracy mam 822 zł emerytury i do biednych się nie zaliczam.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Ja nie wiem, czy to było ad vocem, ale odpowiedzi nie będzie, bo nie ma takiej możliwości.

Senator Stanisław Marczuk:

Przepraszam, Panie Marszałku, ale przed chwilą, dosłownie przed chwilą, pozwolił pan aż trzem senatorom zadawać pytania panu Krukowi. Proszę nie robić wyjątków.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Były to stwierdzenia i pan Kruk ani nie był pytany, ani nie udzielał odpowiedzi.

Głos ma pan senator Mieczysław Janowski.

(Senator Krzysztof Lipiec: Ja w trybie art. 42.)

Proszę bardzo, pan senator...

Senator Krzysztof Lipiec:

Krzysztof Lipiec, dziękuję bardzo, Panie Marszałku. Ja w trybie art. 42 do wypowiedzi pana senatora Pietrzyka. (Głos z sali: Pietrzaka).

Otóż ja dobrze rozumiem, że rolą opozycji jest krytykowanie i ta krytyka jest uprawniona. Ale nie jest uprawnione używanie w kontekście wystąpienia pana premiera takich stwierdzeń: "skopać budżet", "skopać opozycję". My czekamy na merytoryczną dyskusję. Społeczeństwo polskie jest obciążone kosztami sprawowania władzy i czeka na rzetelne informacje na temat realizacji budżetu. Przedstawiciele władzy ustawodawczej mają obowiązek rzetelnego informowania go o zagrożeniach budżetowych. Wykorzystywanie przez senatorów opozycji różnych statystyk i robienie członkom społeczeństwa mętliku w głowie jest natomiast działaniem nieuprawnionym. Jest ono po prostu nieuczciwe. Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Głos ma pan senator Mieczysław Janowski.

Senator Mieczysław Janowski:

Panie Marszałku! Pani Marszałek! Szanowni Przedstawiciele Rządu! Panie i Panowie Senatorowie!

Stajemy dziś przed niełatwym problemem. Mamy podjąć decyzję, jak podzielić bochen chleba, który wypracował cały naród. Najpierw konieczna jest jednak znajomość jego rozmiarów, czyli sfery dochodów, zatem kilka refleksji na ten temat.

Największe źródło dochodów stanowią wpływy podatkowe. Ich udział w globalnej kwocie 129 miliardów 40 milionów zł stanowi aż 90,15%. Wśród nich decydującą rolę odgrywają podatki pośrednie, czyli VAT i akcyza - ponad 59%, a także podatki od osób fizycznych - 28,74% i osób prawnych - 12,16%. Mówię o tym, aby pokazać zalety tego budżetu w kontekście zmniejszenia stawek podatkowych, o czym też była mowa. Stawki podatku od osób fizycznych zmalały odpowiednio z 20%, 32% i 44% na 19%, 30% i 40%. Stawki podatku od osób prawnych - z 38% na 36%. Udział gmin w podatku dochodowym od osób fizycznych wzrósł z 16% do 17%. Te tendencje są prawidłowe, jak zauważyli również państwo senatorowie z opozycji.

Pragnę zwrócić uwagę Wysokiej Izby na jeszcze jeden istotny aspekt tegorocznego budżetu. Otóż w odróżnieniu od budżetów poprzednich wpływy z prywatyzacji, zgodnie z przyjętymi rozwiązaniami ustawowymi, stają się nie źródłem bezpośrednich dochodów przeznaczonych do podziału, lecz mają niwelować niedobory finansowe budżetu.

Strona dochodowa budzi nadzieję na pełną realizację wpływów. Dlaczego użyłem określenia "nadzieja"? Dysponuję danymi dotyczącymi wpływów z tytułu podatku od osób fizycznych za ostatnie lata. W roku 1996 mieliśmy do czynienia z niewykonaniem planów. Wpływy były osiągnięte na poziomie 94,4%. Jeśli chodzi o rok ubiegły, to według danych, jakie mam, jest to 98,4%. Trudno więc określać obecny budżet mianem bojaźliwego, jak to powiedział jeden z panów senatorów, jest to po prostu budżet roztropny i zarazem trudny. Po stronie wydatków mamy 143 miliardy 440 milionów zł, zatem przewiduje się deficyt na poziomie 14,4 miliarda zł. Przy czym wzrost wydatków w porównaniu z rokiem 1997 - i tu znów były uwagi krytyczne - sięga poziomu 12,8%. Chcielibyśmy więcej, ale to co tu mamy, jest przejawem roztropności.

Daje się zauważyć dobrą tendencję, jeśli chodzi o udział wydatków budżetowych w produkcie krajowym brutto. I znów, gdy sięgniemy do danych z ostatnich lat, widzimy, że w roku 1996 było to 29,8%, a w 1997 - 29,1%. Teraz założenia przewidują 28%. Więc idziemy naprawdę w dobrą stronę.

Kwestia założeń wzrostu PKB o 5,6%. Było to już komentowane i moje zdanie na ten temat jest podobne. Przy czym chciałbym zwrócić uwagę szanownych państwa na strukturę wydatków budżetu z globalnego punktu widzenia. Otóż aż 34,8% stanowią dotacje i subwencje. To bardzo duży wskaźnik. Z kolei 33,8% to wydatki bieżące, a 14,9% pochłania obsługa długu publicznego. Mówiąc o budżecie, nie możemy zapominać właśnie o tym obciążeniu, które pozostało nam z przeszłości.

Nie wchodząc w szczegóły, chciałbym się odnieść jeszcze do kilku innych faktów - o niektórych była tu mowa - nie ułatwiających bynajmniej realizacji zadań publicznych państwa, a więc również budżetu. Należy do nich w szczególności, oprócz wymienionego już zadłużenia, konieczność pokrycia znacznych szkód wyrządzonych w Polsce przez ubiegłoroczne klęski żywiołowe, zwłaszcza klęskę powodzi, na Podhalu zaś także klęskę wichury. Należy do nich również konieczność dalszego wspomagania obszarów ubóstwa, o czym także była mowa, i łagodzenia skutków często jeszcze nazbyt wysokiego bezrobocia w wielu regionach. Jest to związane także z innym elementem, a mianowicie, z opóźnieniami w zakresie restrukturyzacji państwa oraz przebudowy systemu ubezpieczeń społecznych, zdrowotnych, systemu finansowania oświaty i systemu finansowania samorządów.

Pragnąłbym się jeszcze odnieść, jako przewodniczący Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej, do niektórych z tych kwestii. Samorządy wykorzystują środki w sposób właściwy. Komisje dostrzegają niedobory, o których była mowa w relacji pana senatora sprawozdawcy. Widzimy konieczność znalezienia większych środków na oświatę, a także na naukę polską. Widzimy konieczność poprawy sytuacji, jeśli idzie o subwencję drogową. Widzimy konieczność zwiększenia inwestycji proekologicznych itd. Ale musimy mierzyć zamiary na nasze siły, te finansowe.

Panie Marszałku! Jeśli wolno, chciałbym się odnieść do kwestii jeszcze bardziej ogólnej, mianowicie do finansów publicznych. Pragnę zauważyć, że wydatki budżetu państwa, zgodnie z danymi jakie mam, stanowią zaledwie 41% wszystkich pieniędzy publicznych. Wydatki budżetów gmin to około 15%, zaś fundusze centralne to około 38%. O ile budżety gmin są bardzo ostro kontrolowane, o ile budżet państwa jest bardzo rygorystycznie kontrolowany - a nasza debata jest tego dobrym przykładem - o tyle o pozostałych środkach wiemy znacznie mniej. A to też są pieniądze Rzeczypospolitej.

I kilka refleksji końcowych. Chciałbym, aby w działaniach, które będziemy podejmowali jako parlament, czyli Sejm i Senat, a także jako rząd, nastąpiły zmiany, jeśli chodzi o podejście do tworzenia budżetu. W moim przekonaniu, jest on w tej chwili jeszcze archaiczny. Była tutaj mowa o budżecie zadaniowym. Myślę, że prace będą szły w tym kierunku.

Tak na marginesie dodam, że w tym roku obchodzimy dwieście trzydziestą rocznicę uchwalenia pierwszego budżetu Polski. To był jeden z pierwszych budżetów w Europie.

Mówiliśmy tu o obszarach ubóstwa. Myślę, że można by sięgnąć po inne rozwiązania, dotyczące zasiłków czy pomocy socjalnej. Chodzi o prorodzinny system podatków. Inna byłaby dystrybucja środków rządowych i samorządowych. Oczekiwania, które mamy, które społeczeństwo stawia przed sprawującymi władzę, są przeogromne. Istnieje tu rozziew, swoiste nożyce słusznych oczekiwań i możliwości, szans ich spełnienia, wynikających z realnych wpływów do budżetu państwa.

Myślę, Szanowni Państwo Senatorowie, że możemy się spierać, kto był ojcem tego budżetu, prawda jest jednak taka, że jest on wynikiem pracy całego zespołu ludzi, zarówno poprzedniego, jak i obecnego rządu. I to dobrze, że koalicja AWS - Unia Wolności przejęła ten budżet za swój. Myślę, że państwo z opozycji nie powinni się wypierać współautorstwa.

Chciałbym zakończyć apelem do pań i panów senatorów: abyśmy pożytków własnych zapomniawszy umieli służyć Rzeczypospolitej. Własnych, to znaczy indywidualnych, własnych, to znaczy wąskogrupowych, wąskopolitycznych. Chcę wyrazić poparcie dla projektu budżetu przedstawionego przez rząd pana premiera Buzka, łącznie z poprawkami Komisji Gospodarki Narodowej i propozycjami poprawek zgłoszonymi przez Klub Senatorski AWS. Dziękuję. (Oklaski).

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Proszę państwa, postanowiłem ogłosić teraz przerwę, ponieważ nie ma szans, żeby następny mówca zmieścił się w czasie. Nie chcemy nikogo ograniczać, a od godziny 15.00 są następne, przewidziane w dzisiejszym programie zajęcia.

Ogłaszam przerwę do godziny 17.00.

Teraz pan senator sekretarz poda komunikaty.

Senator Sekretarz Witold Kowalski:

Proszę o uwagę, komunikat.

Pani marszałek Alicja Grześkowiak zwołuje spotkanie przewodniczących senackich komisji. Spotkanie odbędzie się w dniu dzisiejszym o godzinie 19 minut 30 w saloniku przy gabinecie marszałka. Dziękuję.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Oczywiście, to będzie podczas następnej przerwy. Teraz będzie przerwa do godziny 17.00.

15 minut przed godziną 17.00 zbierze się Konwent Seniorów - były pisemne powiadomienia, dlatego nie było komunikatu.

(Senator Sekretarz Witold Kowalski: Jeszcze chwileczkę.)

Po przerwie pierwszym mówcą będzie pan senator Zbyszko Piwoński.

Proszę bardzo.

Senator Sekretarz Witold Kowalski:

Spotkanie członków Komisji Spraw Zagranicznych i Integracji Europejskiej z komisarzem Hansem Van den Broekiem, odpowiedzialnym za stosunki zagraniczne z państwami Europy Środkowej i Wschodniej, odbędzie się o godzinie 15 minut 30 w sali nr 118. Do udziału w tym spotkaniu komisja zaprasza wszystkich senatorów.

Przewodniczący Komisji Zdrowia, Kultury Fizycznej i Sportu, senator Maciej Świątkowski, uprzejmie informuje, że w dniach od 14 do 17 maja bieżącego roku odbędą się V Parlamentarne Mistrzostwa Europy w Tenisie Ziemnym. Kadra Parlamentu Rzeczypospolitej Polskiej zostanie wyłoniona w drodze turnieju eliminacyjnego, który odbędzie się w dniach 22-24 kwietnia na kortach tenisowych w Parku Skaryszewskim.

Serdecznie zapraszam wszystkich senatorów do wzięcia udziału w tej imprezie. Szczegółowych informacji udziela sekretariat sejmowej Komisji Kultury Fizycznej i Turystyki, telefon 694 17 77.

Uprzejmie informuję, iż marszałek Senatu zwołuje posiedzenie Konwentu Seniorów w dniu dzisiejszym, to jest 12 lutego, w czwartek, o godzinie 16 minut 45. Dziękuję.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Prezydium Senatu wyraża zgodę na zawody w tenisie ziemnym, natomiast z piłką nożną trzeba być ostrożnym - mamy przez to ubytek, jednego senatora, nie ma go już od ponad miesiąca.

Proszę państwa, naprawdę jest przerwa do godziny 17.00.

(Przerwa w obradach od godziny 14 minut 54 do godziny 17 minut 07)

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Wznawiamy obrady.

Chcę poinformować państwa, że w pracy nad ustawą budżetową na ten rok czekają nas jeszcze cztery etapy. Do dyskusji, która właśnie trwa, zapisały się trzydzieści trzy osoby, a więc jeszcze co najmniej dwadzieścia cztery osoby zechcą zabrać głos, później przewidziane jest wystąpienie ministra finansów i możliwość zadawania pytań. Z praktyki wiemy, że tych pytań jest sporo. Następnie musi się zebrać Komisja Gospodarki Narodowej i przedłożyć nam sprawozdanie, a na koniec - głosowania.

Obrady są dwudniowe, niemniej jednak chcieliśmy prosić państwa, żeby pracować dzisiaj możliwie jak najdłużej. A to będzie możliwe, jeżeli wykażą państwo cierpliwość i zechcą słuchać, jeżeli będą państwo obecni na sali i nie będą przeszkadzać, zwłaszcza przemawiającym, a przemawiający wszystkie swoje istotne myśli zawrą w krótkiej wypowiedzi. Nie mam tu na myśli ograniczenia czasowego, lecz to, że senatorowie postarają się mówić krótko, ponieważ wszyscy zainteresowani chcą wystąpić, chcą także wystąpić i pani minister Trenkner, i jej szef. Pod takimi warunkami możliwe byłoby przygotowanie w nocy wszystkich poprawek, a część z nich wymaga obróbki formalnej, bo są zapisane literacko, nie zaś zgodnie z ustawą budżetową, rano posiedzenie komisji i gdzieś w godzinach obiadowych głosowanie.

Jeżeli któryś z tych etapów przeniesie się na jutro, to z doświadczenia wiem, że jutro ponownie zacznie się dyskusja, z tej choćby racji, że każdy będzie dysponował nowym zapasem sił i obrady się przeciągną. Ale wszystko co powiedziałem to tylko informacja. Nie jest moim prawem ani obowiązkiem cokolwiek ograniczać. Po prostu proponuję. Jeżeli będę miał sygnały z sali bądź zaobserwuję, że jesteśmy zmęczeni pracą, to o 20.00 czy 21.00 dziś zakończymy.

Przypominam także, że pani marszałek zapowiedziała o 19.30 spotkanie z przewodniczącymi komisji. Nie mam informacji, jak długo ono będzie trwało, niemniej jednak o tej porze jest przewidziana półgodzinna czy godzinna przerwa. A więc kworum nie jest na razie potrzebne, natomiast jest potrzebna jak największa frekwencja, żeby słuchać debaty nad ustawą budżetową.

Głos ma pan senator Zbyszko Piwoński, przygotuje się pan senator Henryk Stokłosa.

Senator Zbyszko Piwoński:

Panie Marszałku! Panie i Panowie!

Przepraszam za małą osobistą dygresję na wstępie. Z tego miejsca kilkakrotnie dzisiaj padło kierowane do nas przyzwolenie zawarte w stwierdzeniu, że prawem opozycji jest krytykowanie. Myślę, że ono w pewnym swoim sensie jest troszkę fałszywe. To prawda, że każde sprawowanie władzy kryje w sobie zadatki na demoralizację, i myślę, że jeżeli ludzie sprawujący władzę znajdą się wśród samych przyjaciół, którzy będą im klaskać, będą ich głaskać, to ta droga prawdopodobnie zaprowadzi ich donikąd. Ja sobie zawsze powtarzałem takie mądre, w moim przekonaniu, zdanie, że od przyjaciół chroń mnie Panie Boże, z przeciwnikami poradzę sobie sam. Myślę, że rola opozycji w tym, żeby pokazywać, może trochę ostrzej niż to jest, po to, żeby zmusić do myślenia. I chyba tak byśmy chcieli, żeby się wzajemnie postrzegać.

Ale wracając do sprawy. Już w czasie debat naszej komisji, kiedy ocenialiśmy, opiniowaliśmy budżet resortu edukacji, zabiegałem o to, ażeby dokonać pewnej zmiany i zwiększyć wydatki na szkolnictwo ponadpodstawowe, które odgrywa teraz, w moim osobistym przekonaniu, coraz większą rolę, a zostało w tym budżecie wyjątkowo źle potraktowane, co za chwilę postaram się udowodnić. Nie zyskało to jednak poparcia większości członków i dziś pozwalam sobie powrócić do tej sprawy, co już wtedy zapowiedziałem, wobec całej Wysokiej Izby.

Powszechnie wiadome jest, jakim wahaniom podlegają zjawiska demograficzne w Polsce, zresztą nie tylko w Polsce, choć tutaj są szczególnie ostre. Olbrzymie biologiczne wyniszczenie narodu po drugiej wojnie światowej sprawiło bowiem, że te wahania rysują się w postaci sinusoidy, może bardziej ostro niż w innych krajach, chociaż samo zjawisko jest powszechne. I dzisiaj właśnie jesteśmy w takiej sytuacji, że w tym roku o 2,5% w porównaniu do roku ubiegłego zmniejsza się liczba uczniów w szkole podstawowej, i prawie o tyle samo, bo o 2%, przyrasta liczba uczniów trafiających do szkół ponadpodstawowych.

Powoduje to określone skutki finansowe, rzecz jednak w tym, że nie mogą one się kompensować, choć wydawałoby się to proste, skoro tu przybywa, tam ubywa. Utrzymanie szkół podstawowych przynależne jest ustawowo, w postaci subwencji finansowej, gminom, natomiast koszt utrzymania szkół ponadpodstawowych planowany jest w budżetach wojewodów, niektórych resortów, a ponadto prowadzących je instytucji i osób oraz samorządów czterdziestu sześciu dużych miast, którym ustawowo przekazaliśmy przecież to zadanie.

Skalę problemu pogłębia jeszcze fakt, że reformując w miarę konsekwentnie system oświaty, dokonujemy już od kilku lat swoistej restrukturyzacji szkolnictwa ponadpodstawowego, polegającej na corocznym ograniczaniu naboru do dwuletnich i trzyletnich zasadniczych szkół zawodowych i kierowaniu tej młodzieży do pełnych szkół średnich ogólnokształcących i zawodowych. Przeobrażenia te przebiegają różnie w poszczególnych województwach. Niemniej jednak 15% do 25% jest wielkością dość powszechną na terenie całego kraju. Musimy przy tym o jednym pamiętać: restrukturyzacja powoduje, że każdy uczeń o rok czy półtora roku dłużej przebywa na terenie szkoły, co znów pociąga za sobą dodatkowe koszty.

Myślę, że to, co zaistniało w planowanym budżecie, grozi szkolnictwu tego typu pewnym kryzysem finansowym. Dlatego pozwalam sobie tą bardzo szczegółową sprawą zająć uwagę całej Wysokiej Izby.

Budżet oświaty jest bardzo skromny i w porównaniu do roku ubiegłego, jak mówił już jeden z moich przedmówców, relatywnie niższy. Niezależnie od tego, czy liczyć w stosunku do produktu krajowego brutto - w zeszłym roku było to 3,67%, teraz 3,43% - czy w stosunku do globalnych wydatków w budżecie - było 12,6%, jest 12,2% - czy też wreszcie porównywać kwotowo - i tak planowany wzrost nie pokrywa nawet przewidywanej inflacji. Padły tu głosy na temat autorstwa. Nie jest ono w tej chwili ważne, ważne są fakty, które są nam dzisiaj znane. Ten projekt, jeżeli był opracowany przez jednego z pierwszych autorów, ministra Belkę, to powstał ponad pół roku temu. Z dzisiejszych faktów dotyczących stanu naszej gospodarki jednoznacznie wynika... Wbrew temu, co tutaj niektórzy panowie próbowali podnosić, fakty świadczą o tym, że stan naszej gospodarki pozwalał na oszacowanie znacznie wyższych dochodów. I myślę, że to właśnie jeden z grzechów, które nie pozwoliły nam na zapewnienie niezbędnych środków omawianej dziedzinie.

W tym miejscu muszę odwołać się do wypowiedzi pana premiera Buzka, wprawdzie nieobecnego, i nie zgodzić się z jego dzisiejszym wywodem z początku naszego posiedzenia. Panie i Panowie, to nie jakieś subiektywne opinie polityczne, ale fakty, gołe fakty przytaczane przez powołane do tego instytucje, wskazują, jaki jest stan gospodarki. I mało tego, zarówno te dane, jak i informacje oraz opinie ludzi z zewnątrz, instytucji światowego biznesu, instytucji międzynarodowych, uzasadniają tezę, którą wyraziłem, a mianowicie, że nasz budżet jest niedoszacowany. Ja wiem, że z taktycznego punktu widzenia nowej koalicji jest to dobre posunięcie. Dziś wszelkie kłopoty i niedostatki można wytłumaczyć zastaną sytuacją. A dodatkowe wpływy, które w moim przekonaniu na pewno będą w tym roku, staną się już niejako przyczynkiem do nieco lepszego startu w roku następnym.

Powrócę jednak do przerwanego wątku dotyczącego szkolnictwa ponadpodstawowego, które na tle tej ogólnej biedy w oświacie, o której mówiłem, jest wyjątkowo źle potraktowane. Jeżeli nawet, jak już wspomniałem, na całą oświatę przeznaczamy w tym budżecie 109,6% w stosunku do ubiegłego roku, jednak bez uwzględnienia inflacji, to widzimy, że sytuuje się to poniżej realności owych wydatków. Subwencja oświatowa dla gmin była na poziomie 112,7%, a po zmianach, jakich dokonano w Sejmie, sięga nawet 114%. Ja wiem, że to też jest mało, ale takie są fakty. Dotacje dla dużych miast na pokrycie zadań, które zostały im przez nas zlecone, wynoszą 118% w stosunku do wydatków z ubiegłego roku. W tej sytuacji, to co pozostaje w gestii wojewodów przyznających dotację na utrzymanie szkół ponadpodstawowych, wynosi zaledwie niecałe 104%. Nie mówię nawet, jak daleko temu do poziomu inflacji planowanej na przyszły rok.

Nie burząc już konstrukcji całego budżetu, bo na to nie ma czasu, uwzględniając jednak przytoczony przeze mnie fakt dotyczący przewidywanych dochodów, proponuję dokonanie przesunięcia kwoty 45 tysięcy zł z rezerwy ogólnej - wiem, że to dość trudna operacja, ale z uwagi na fakty, jakie przytoczyłem, ważna - to znaczy z części 81 w dziale 87 w rozdziale 9711, do rezerw celowych, to znaczy części 83 w dziale 87 w rozdziale 9718. Proponuje utworzenie tam nowej pozycji 86 z nazwą "Rezerwa na dofinansowanie restrukturyzacji i rozwoju szkolnictwa ponadpodstawowego".

Bardzo państwa proszę o uwzględnienie tego wniosku. Złożyłem stosowny dokument, Panie Marszałku.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Proszę o zabranie głosu senatora Henryka Stokłosę. Przygotuje się senator Kazimierz Kutz.

Senator Henryk Stokłosa:

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

Być może poglądy na tematy tegorocznego budżetu, które tutaj przedstawię, zostaną odebrane przez pewną część parlamentarzystów niezbyt przychylnie, ale jestem tego całkowicie świadomy. Chciałbym zaznaczyć w tym miejscu, że odniosę się do ustawy budżetowej w większym stopniu z pozycji przedsiębiorcy i gospodarza niż jako polityk. Jestem przekonany, że takie podejście w tym przypadku jest uzasadnione i daje możliwość bardziej obiektywnej oceny tegorocznego budżetu. Z tego też punktu widzenia wydaje mi się, że wszelkie spory ideologiczne i przepychanki polityczne w odniesieniu do projektowania finansów publicznych nie mają żadnej racji bytu.

Wiem z kilkuletniej obserwacji życia polityczno-gospodarczego, jak również z własnych doświadczeń biznesmena, że mieszanie polityki z gospodarką i pieniędzmi nie służy ani jednej, ani drugiej stronie, a czasami przybiera wręcz wymiar groteskowy, jak choćby w przypadku sporu o ojcostwo budżetu. Tymczasem problemami gospodarczymi rządzi konkretny rachunek ekonomiczny, a nie ideologia.

Analiza tegorocznej ustawy budżetowej uświadamia nam, że jest to budżet restrykcyjny. Z pewnością taka profilaktyka finansowa nie została dobrze przyjęta przez większość społeczeństwa. Muszę stwierdzić, że również mnie nie podobają się podwyżki podatków, zresztą nigdy nikogo nie wprawiały one w dobry nastrój. Trzeba jednak wziąć w tym przypadku pod uwagę fakt, że budżet państwa tworzony jest w relacji do zastanej sytuacji ekonomicznej kraju. W ubiegłym roku wpływ na kondycję gospodarczą Polski miały niewątpliwie dwie sprawy. Po pierwsze, powódź na terenach południowo-zachodnich kraju, gdzie zalane zostały znaczne połacie ziem uprawnych. Po drugie, obserwowaliśmy znaczny wzrost konsumpcji i, co się z tym wiąże, nadwyżkę importu oraz większy deficyt w handlu zagranicznym. W konsekwencji budżet na rok 1998 został zdeterminowany zastanymi realiami. Jestem pełen podziwu dla ekipy ekspertów, którzy w tak krótkim czasie zdołali dostosować projekt budżetu do sytuacji, biorąc jednocześnie pod uwagę powyższe przesłanki, a nie było to zadanie łatwe.

Projekt ustawy budżetowej na obecny rok mimo pewnych niedociągnięć, oceniany z punktu widzenia przedsiębiorcy, jest do przyjęcia. Pozytywnie oceniam przede wszystkim jasne określenie przez rząd priorytetów. Mam na myśli wpływ obecnego budżetu na stabilizację gospodarki i poprawę efektywności. Związane jest to z widoczną tendencją do zwiększania popytu i wyhamowania negatywnych zjawisk w bilansie handlowym i bilansie rachunków bieżących. W obecnym budżecie można zaobserwować również trend do zmniejszania wydatków na obsługę długu publicznego oraz na ubezpieczenia społeczne, a są to największe wydatki budżetowe. Moim zdaniem, jest to zdecydowanie pożądany kierunek. Główną zaletą obecnego budżetu jest jednak dążenie do likwidowania złych, nieekonomicznych nawyków. Ustawa zakłada poza tym preferencje rozwojowe i inwestycyjne, nastawia się na zmiany strukturalne gospodarki, a ponadto widoczna jest w niej chęć zerwania z centralizmem w finansach publicznych. W budżecie nie zapomniano także o środkach na te dziedziny, które będą w przyszłości miały zasadnicze znaczenie dla wejścia Polski do NATO i Unii Europejskiej. Budżet wykazuje raczej dążenie ku zmianie mechanizmów, co jest jak najbardziej słuszne, nie zaś wyłącznie ku usuwaniu efektów złego gospodarowania.

Propozycję projektu ustawy budżetowej na rok 1998 uważam za godną poparcia z tego względu, że jest ona podłożem do dalszego rozwoju i mobilizacji życia gospodarczego, nie zaś utrzymywania stagnacji za ogromne pieniądze. W Polsce większość obywateli pracuje, zatem budżet nie może mieć charakteru wyłącznie świadczeniowego. Dlatego też będę popierał tegoroczną ustawę budżetową, tym bardziej że daje ona również podstawy do tworzenia doskonalszych budżetów w przyszłości. Dziękuję za uwagę. (Oklaski).

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję bardzo.

Poproszę o zabranie głosu senatora Kazimierza Kutza. Przygotuje się pani senator Anna Bogucka-Skowrońska.

Senator Kazimierz Kutz:

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

Pójdę wszystkim na rękę, ponieważ postaram się mówić krótko i do rzeczy. Będę wnosił poprawkę dotyczącą dziedziny kultury. Jak słucham o tych wielkich liczbach, które krążą tu dziś przez cały dzień, to myślę, że w mojej poprawce chodzi o tak niezmiernie małe pieniądze, za to dla tak ważnego celu, że na tyle państwa wzruszę, iż uwzględnicie moje prośby.

Na wstępie muszę jednak powiedzieć parę słów o Górnym Śląsku. Jestem senatorem z województwa katowickiego, tak więc godzi się chwila refleksji. Niewątpliwie Górny Śląsk jest nie tylko najbardziej ludnym i najbardziej zniszczonym regionem, ale myślę, że również najbardziej cierpiącym. Ledwo co wyszedłem ze spotkania z panem van den Broekiem, który w swoich wypowiedziach na pierwszym miejscu postawił kwestię całkowitej zmiany stosunków w przemyśle ciężkim. Oznacza to, że będą likwidowane kopalnie, będą likwidowane huty. Obszar cierpienia społecznego tysięcy rodzin będzie się powiększał.

W sferze kultury jest tak samo. Cała substancja materialna kultury na Śląsku istnieje dzięki ostatniemu cesarzowi niemieckiemu Wilhelmowi II. Prawie wszystkie instytucje, które w tej chwili funkcjonują, znajdują się w tych budynkach. Ich stan jest tak rozpaczliwy, że trudno to sobie wyobrazić i nie będę dzisiaj o tym mówił. Również po wojnie sposób traktowania Śląska w tej sferze jest taki, że w rozdzielnictwie pieniędzy na kulturę Górny Śląsk jest bardzo blisko czterdziestego dziewiątego miejsca.

Wiecie natomiast również o tym, że przez całe dziesięciolecia Śląsk dostarczał do budżetu państwa czasem blisko 30% tych pieniędzy. Przed wojną Śląsk był w nieco lepszej sytuacji, bo miał swoją autonomię, polegała ona na tym - do czego właśnie powoli zmierzamy w dzisiejszej reformie - że 50% podatków zostawało na miejscu. Dzięki temu można było zbudować kilka wspaniałych budynków użyteczności publicznej, w tym również Bibliotekę Śląską. Będę teraz o niej mówił.

Dzisiaj jest już ona zabytkiem architektury przedwojennej. Jest to bardzo piękny gmach, który przed wojną spełniał dla Polski nieprawdopodobnie ważną rolę w świeżo odzyskanym Górnym Śląsku, na tym bardzo gorącym pograniczu polsko-niemieckim. Po wojnie, kiedy rozrastał się przemysł i rodziły się na Śląsku szkoły wyższe, techniczne, medyczne, a także uniwersyteckie, ta biblioteka spełniała właściwie funkcję uniwersalną i jej zasoby rosły - a budynek niszczał. I kilka lat temu była taka sytuacja, że musiano chować zbiory, utykać je po różnych miejscach bez możliwości dostępu, ponieważ budynek groził zawaleniem. Bardzo ciężkim wysiłkiem po latach udało się zbudować nowy budynek dla Biblioteki Śląskiej. I właśnie w tym roku nowa biblioteka będzie oddana do pełnego użytku, pod warunkiem że na ten koniuszek dostanie te niewielkie pieniądze. A była to budowa bardzo prawidłowo przeprowadzona, nie tak, o czym się tu często słyszy, że jak się zaczyna pompować w pierwszym roku, to w ostatnim trzeba nieustannie jeszcze dawać te same ilości pieniędzy albo nawet większe. Nie, ta budowa była bardzo porządnie zrobiona. I w tej chwili jest to budynek, który ma najwyższe standardy światowe, jeśli chodzi o poziom techniczny. Ponadto jest budynkiem bardzo pięknym. I jest to właściwie jedna z pierwszych nowalijek po wojnie w sferze kultury.

Proszę państwa, w tym roku, jak powiadam, planowane jest zakończenie tej inwestycji, wkrótce zacznie się wnoszenie zbiorów do budynku, wczesną jesienią biblioteka powinna zacząć funkcjonować. Ona ma spełniać funkcję biblioteki uniwersyteckiej, słowem, służyć wszystkim, a zważywszy na jej ogromne zbiory silezjańskie jest biblioteką ogólnopolską. Natomiast poziom jej współczesnego wyposażenia odpowiada najwyższym standardom technicznym, na przykład jest komora dezynsekcji i konserwacji książek, komputerowy system katalogowania zbiorów, elektroniczna automatyzacja wszelkich urządzeń, co wymaga w stosunku do poprzedniej struktury starej biblioteki zupełnie nowych komórek organizacyjnych takich jak: dział komputeryzacji, techniczny, służby ochrony. Poza tym wymaga oczywiście zupełnie nowego poszerzenia zakresu działalności, ponieważ pojawią się zupełnie nowe działy merytoryczne, takie jak: dział wydawniczy, pracownia mikrofilmów, reprografii itd. W związku z tym - aby ta biblioteka nareszcie ruszyła, i jest to niezbędne, żeby ona mogła ruszyć - potrzeba zwiększyć zatrudnienie o pięćdziesiąt etatów, do nowych działów, które powstały na skutek zmiany poziomu technicznego biblioteki. I ja wnoszę o to, bowiem to wszystko są etaty związane właśnie z bardzo nowoczesnymi wymogami technicznymi. Również potrzebne będzie przeszkolenie całej załogi. Wnoszę przeto o przeznaczenie 5 tysięcy 600 zł na te pięćdziesiąt etatów. Wynagrodzenia za nie są zgodne z przepisami na ten rok, jeżeli chodzi o kulturę, to znaczy opiewają na 810 zł.

Mam nadzieję, że nie tylko państwa wzruszyłem, ale liczę również na waszą wspaniałomyślność. Dziękuję.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Proszę o zabranie głosu senator Annę Bogucką-Skowrońską, przygotuje się senator Paweł Abramski.

Senator Anna Bogucka-Skowrońska:

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

Będę się starała mówić krótko, ale proszę o małą tolerancję dla czasu, ponieważ chcę wystąpić w dwóch rolach.

Po pierwsze, jako senator sprawozdawca Komisji Spraw Emigracji i Polaków za Granicą, chcę ustosunkować się do drugiej poprawki mniejszości wniesionej przez Komisję Gospodarki Narodowej. Poza tym, już jako senator Unii Wolności, pragnę również ustosunkować się do innych spraw.

Jeżeli chodzi o poprawkę mniejszości, wnoszę o to, aby nie została ona uwzględniona. Bowiem ta poprawka - referowana tutaj przez panią senator Genowefę Ferenc - zmierza do tego, aby w Kancelarii Prezydenta zmienić wysokość środków przeznaczonych na potrzeby bieżące poprzez ich wzrost o 9 milionów 860 zł - tak, aby uzyskać preliminowaną kwotę 111 milionów 272 zł. Z Kancelarii Senatu proponuje się uzyskać 4 miliony zł, resztę kwoty z rezerw ogólnej budżetowej.

Jeśli chodzi o Kancelarię Senatu, to faktycznie w treści zmian w projekcie budżetu Kancelarii Senatu na 1998 r. jest zapis, że w dziale "Pozostała działalność, opieka nad Polonią i Polakami za Granicą" jest zwiększenie środków o 4 miliony zł. Ale ja tłumaczyłam na posiedzeniu Komisji Gospodarki Narodowej - a było to przedmiotem bardzo dokładnych rozważań w naszej komisji - że komisja sejmowa nie zwiększyła tych środków, ale faktycznie je zmniejszyła. Bowiem takie środki były preliminowane na podstawie umowy, jaką Kancelaria Senatu zawarła ze Stowarzyszeniem "Wspólnota Polska", dotyczącej działalności inwestycyjnych w latach 1997-1999, a umowa ta została zawarta w dniu 30 kwietnia 1997 r. I wówczas to, wskazując na konkretne zadania inwestycyjne, wartość budów była określana według cen wskaźników. Z biegiem czasu były już kosztorysy, ceny ofertowe, wreszcie przetarg i "Wspólnota Polska" dokonała w ramach tejże samej umowy korekty planu inwestycyjnego za rok 1998. I zdając sobie już sprawę z pewnej ograniczoności i trudności w budżecie, zrezygnowała w nim z niektórych zadań inwestycyjnych, między innymi z rozpoczęcia budowy Domu Polskiego w Brukseli, z remontu, z budowy Szkoły Polskiej w Rydze - przenosząc te inwestycje na czas późniejszy. Natomiast zwiększyły się środki - których po prostu nie można w żaden sposób zmniejszyć, bo wynikają one z cen przetargowych - na budowę Szkoły Polskiej w Wołkowysku na Białorusi, budowę Domu Polskiego w Szczuczynie na Białorusi, trzecią znaczącą pozycją jest budowa Domu Polskiego na Litwie. Plan zwiększył się przez to do kwoty 15 milionów 530 tysięcy zł.

W związku z tym Sejm "Wspólnocie Polskiej" tę kwotę zmniejszył - nie zwiększył, nie dodał tych pieniędzy, zmniejszył jeszcze o 2,5 miliona nowych zł - i dokonał nowego podziału, jak tłumaczył nam prezes "Wspólnoty Polskiej", pan marszałek profesor Stelmachowski, tych już uszczuplonych środków inwestycyjnych, zachowując pewne inwestycje priorytetowe. A te inwestycje to budowa Szkoły Polskiej w Wołkowysku i Domu Polskiego w Wilnie. Przetarg spowodował wyraźne podniesienie kosztów budowy. Dom Polski ma służyć wszystkim Polakom jako siedziba wielu organizacji i miejsce, w którym będą się odbywać imprezy kulturalne.

Myślę, że sytuacja Polaków na Litwie jest wszystkim doskonale znana, również kolegom z SLD i senatorowi Kuczyńskiemu. Pan senator na posiedzeniach komisji emigracji występuje przecież w obronie praw Polaków z Litwy. Gdyby Senat zrezygnował z budowy Domu Polskiego, byłoby to z ogromną szkodą, również polityczną. Podobnie jest z budową polskich szkół na Białorusi. Wydaje się to wręcz priorytetowe.

W zamian za rezygnację z dokończenia budowy Domu Polskiego w Żytomierzu, Stowarzyszenie "Wspólnota Polska" zaproponowało inne niewielkie zadanie inwestycyjne - rozpoczęcie budowy szkoły w Mościskach z filią w Strzelczyskach. Trzeba to przynajmniej rozpocząć, ponieważ nie ma zgody na budowę szkoły w Mościskach. Tymczasem sytuacja na Ukrainie jest taka, że osiem tysięcy polskich dzieci kontynuuje naukę tylko dzięki składkom rodziców, zlikwidowano bowiem dofinansowanie fakultatywnego nauczania języka polskiego. Jest to więc konieczne, tym bardziej że chodzi o dzieci z czterech wiosek, a powinny mieć one w miarę blisko do szkoły - głównego źródła zachowania polskości i nauki języka polskiego.

Jedna z dodatkowych inwestycji, na którą zresztą przeznaczono niewielką kwotę 300 tysięcy nowych zł, to remont koszar w Rydze. Można tam umiejscowić polską szkołę. Ponieważ korzystny klimat polityczny pozwala na rozpoczęcie remontu, a w grę wchodzi niewielka kwota, nie można od tego odstąpić.

Sejm zmniejszył dotację na wydatki inwestycyjne, dlatego Stowarzyszenie "Wspólnota Polska" zrezygnowało z pewnych pozycji, które były objęte umową, mianowicie: z remontu Domu Polskiego w Recklinghausen i w Bochum w Niemczech, z remontu domu Stowarzyszenia Katolików Polskich imienia świętego Wojciecha w Budapeszcie, z dokończenia budowy Domu Polskiego w Żytomierzu oraz z budowy Szkoły Polskiej w Dowbyczu na Ukrainie.

Sądzę - i takie jest stanowisko całej Komisji Spraw Emigracji i Polaków za Granicą - że jako Senat mamy moralny obowiązek dbania o Polaków pozostawionych za granicą wschodnią. Wszystkie działania wobec nich są jak gdyby wizytówką i stanowią o wiarygodności polityki wolnej Polski wobec tych ludzi, którzy przez tyle lat pozbawieni byli kontaktu z ojczyzną i dla których język był po prostu narodowym skarbem. Wydaje mi się, że z punktu widzenia i politycznego, i moralnego byłoby gorszące, gdyby Senat próbował uzyskać jakiekolwiek środki budżetowe kosztem grupy Polaków mieszkających na Wschodzie. Przecież to Senat starał się otworzyć Polskę dla Polonii i, zgodnie z tradycją II Rzeczypospolitej, objął patronat nad Polonią. Przecież to pod senackimi auspicjami powstało Stowarzyszenie "Wspólnota Polska", a jego prezes, pierwszy marszałek wolnej Polski profesor Stelmachowski, stanowi jak gdyby symbol łączności wolnej Polski z Polakami.

Co do środków budżetowych Kancelarii Prezydenta, to pragnę zaznaczyć, że ich ograniczenie wynika - jak mówił senator Kleina - z powodów merytorycznych. Wydaje się, że jeżeli zaszłaby potrzeba ich szukania, można je znaleźć w rezerwach budżetowych - koleżanka i koledzy pewną część już proponują - albo przenieść ze środków majątkowych. Kancelaria Prezydenta ma 16 milionów zł na wydatki majątkowe, które w końcu nie są najpilniejsze. Dlaczego przenosić to akurat z wydatków majątkowych Kancelarii Senatu, które nie służą samej kancelarii, tylko Polakom na Wschodzie?

Jeśli chodzi o argumenty dotyczące nadmiernie rozbudowanej Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, to nie są one - niestety czy raczej "stety" - uzasadnione. Porównajmy: Senat na własną działalność ma 47 milionów 271 tysięcy, sama Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, po wykluczeniu Krajowej Szkoły Administracji Publicznej i dotacji - 50 milionów, zaś prezydent dysponuje kwotą 52 milionów zł. W związku z tym trudno przyjąć to za rażące pokrzywdzenie. Być może trzeba będzie odbiurokratyzować pewne struktury? Nie znamy bliżej ich działalności, żeby móc stwierdzić, czy nastąpiło celowe ograniczenie jakichś ważnych państwowych zadań. Analiza kwot budżetowych naprawdę na to nie wskazuje.

Odnośnie do tej poprawki wnoszę, by naprawdę jej nie uwzględniać. Zwracałam się nawet do kolegów i koleżanek, żeby dokonali autopoprawki, bo Senat naprawdę nie powinien się zastanawiać, czy ująć jakąś kwotę Polakom na Wschodzie. Jeśli człowiek podejmuje się opieki nad kimś, to nie powinien powodować jakiegokolwiek dla niego uszczerbku.

Jeśli chodzi o poprawkę, którą sformułował pan marszałek Chronowski, to może być ona merytorycznie słuszna. Zresztą chodzi o niewielką kwotę i jej przeniesienie może nie zaważyłoby w znaczący sposób na budżecie Senatu, ale Komisja Gospodarki Narodowej złożyła wniosek, by pokryć tę kwotę z ogólnej rezerwy budżetowej. Moim zdaniem, nie ma przeszkód, by tak się stało. Nie trzeba sięgać do wydatków majątkowych Senatu, które są przeznaczone dla Stowarzyszenia "Wspólnota Polska". Tyle na temat tej poprawki.

Chciałam jeszcze powiedzieć kilka zdań w imieniu senatorów Unii Wolności. Ponieważ pan senator Jarosz w imieniu klubu AWS zgłosił dodatkową poprawkę, która zwiększa rezerwy celowe, a mianowicie zasiłki okresowe na pomoc społeczną, my, senatorowie Unii Wolności, chcemy ją poprzeć. Poprawka wyraźnie wskazuje, z jakich środków budżetowych zwiększyć rezerwę. Niewielkie zwiększenie wydatków na tak ogromne inwestycje jak budowa metra czy oczyszczalni ścieków w Gdańsku, i zmniejszenie ogólnej rezerwy budżetowej nie zachwieje strukturą budżetu, a pozwoli na bieżące rozładowanie nabrzmiewającej sytuacji. Przecież ciągle spotykamy się z tym, że ludzie - wobec rosnących cen nośników energii i wobec niemożności zadośćuczynienia im normalnymi, przewidzianymi ustawą środkami - zwracają się przynajmniej o zasiłki okresowe. I dlatego uważam, że zwiększenie rezerwy celowej jest niezbędne.

Chcemy również poprzeć poprawki zgłoszone przez Komisję Gospodarki Narodowej, przede wszystkim te, które dotyczą przeniesienia do resortu Ministerstwa Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej pewnych kwot w związku z koniecznością posiadania pieniędzy na dopłaty do odsetek od kredytów na zakup rzeczowych środków do produkcji rolnej oraz do działań interwencyjnych Agencji Rynku Rolnego na rynku mięsnym.

Wiem, że zgłaszane są poprawki dalej idące, między innymi senatora Chróścikowskiego. Przygotowywana jest też poprawka pani senator Stokarskiej o zwiększeniu środków na Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, ale wniosek ten nie może uzyskać poparcia nie z uwagi na jego zupełną bezzasadność, tylko dlatego że znajduje on te środki budżetowe w rezerwie przeznaczonej na likwidowanie skutków powodzi. Jak wiemy, ta rezerwa nie powinna być naruszana, ponieważ skutki powodzi są w tej chwili nieprzeliczalne. Rząd nie może stanąć wobec takiej sytuacji, że środki te będą uszczuplone, przeznaczone na inne cele. Wydaje się to być w tej chwili priorytetem.

Kończąc i reasumując, pragnę zaznaczyć, że senatorowie Unii Wolności popierają zarówno poprawki Komisji Gospodarki Narodowej, w szczególności te dotyczące zwiększenia nakładów na rolnictwo, jak i poprawki przedstawione dzisiaj przez senatora Jarosza, dotyczące powiększenia rezerwy celowej na świadczenia okresowe z opieki społecznej. Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Proszę, pani senator Stokarska.

Senator Jadwiga Stokarska:

Pragnę sprostować, że mój wniosek nie dotyczy pozyskania środków z kwoty zarezerwowanej na odszkodowania dla powodzian. Dziękuję.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

O sensie propozycji pani senator Stokarskiej dowiemy się za chwilę, kiedy zabierze głos.

Chcę powiedzieć, że pani senator Skowrońska przemawiała 17 minut i w związku z tym musiałem skorzystać z uprawnień marszałka zapisanych w art. 40 ust. 3. Nie nadużywajcie jednak państwo tych uprawnień.

Głos zabierze pan senator Abramski. Przygotuje się senator Chróścikowski.

Senator Paweł Abramski:

Pani Marszałek! Panie Marszałku! Pani Minister! Wysoka Izbo!

Na wstępie, jak przystoi, chciałbym powiedzieć kilka słów, niejako wygłosić exposé z tej mównicy. Z samą ideą wszystkich poprawek, które zostały zgłoszone, się zgadzam. I z tym, co mówiła pani senator Ferenc, i z tym, co mówił pan senator Pietrzak o poprawie obronności, i z tym, co mówił pan senator Zbyszko Piwoński o reformie oświaty. Oczywiście, też bym chciał, żebyśmy latali lepszymi samolotami i żeby czołgiści mogli wystrzeliwać więcej amunicji, bo ktoś powiedział, że im więcej potu na ćwiczeniach, tym mniej krwi w boju. Mówiąc jednak złośliwie o tym boju, mimo całego bohaterstwa żołnierzy polskich, którzy słyną z tego od tysiąca lat, wydaje mi się, że w tej chwili moglibyśmy jedynie - z całym szacunkiem - wypowiedzieć wojnę księstwu Liechtenstein.

A tak całkiem serio: jak można zgłaszać jakąś poprawkę do budżetu i przy nim nie majstrować? Wydaje mi się, że jedno przeczy drugiemu. Mam też świadomość, że osoby, które usiłują majstrować przy budżecie - bo tak to się w tej chwili popularnie określa - nie mają wiele wspólnego z budżetami domowymi. Ponieważ to robią mężczyźni - i to w sposób nieskoordynowany - płynie stąd prosty wniosek, że "kasę" w domu trzymają żony. Chciałbym natomiast zwrócić uwagę, że tak się dziwnie składa, iż panie w tych sprawach się nie wypowiadały.

Jest to materia bardzo delikatna i skomplikowana. Jest to materia tworzona od dwóch lat, bez względu na to, kto za to brał odpowiedzialność. Rozumiem, że firmował to pan profesor Belka, natomiast osoby, które tworzyły budżet, znajdują się między innymi na tej sali. To tak tytułem wstępu.

Korzystając z okazji, mimo że już miałem możliwość rozmawiać z panią minister, chciałem zwrócić się z uprzejmą prośbą o poparcie dla podjętych przez służbę zdrowia Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji starań w sprawie dokończenia budowy szpitala w Olsztynie, którego finansowanie nie zostało uwzględnione, niestety, w wydatkach budżetu na ten rok. Realizacja inwestycji pod nazwą "Rozbudowa i modernizacja szpitala MSWiA w Olsztynie" została rozpoczęta w 1982 r. Następnie, z uwagi na drastyczne ograniczenia w budżecie resortu spraw wewnętrznych w 1991 r., realizację wielu inwestycji wstrzymano, między innymi budowę tego szpitala. W 1994 r. wznowiono jego budowę, umieszczając w wykazie zadań inwestycyjnych finansowanych centralnie z budżetu państwa. Do dnia 31 grudnia 1997 r. na realizację wydatkowano kwotę 41 miliardów zł, przy całkowitej wartości kosztorysowej 52 miliardów zł. W 1998 r. planowano przeznaczyć na przedmiotową inwestycję 10 milionów zł, co zakończyłoby trwający - podkreślam - od szesnastu lat cykl inwestycyjny i w pierwszej połowie przyszłego roku szpital świadczyłby usługi medyczne. Brak środków na dalsze finansowanie budowy szpitala w Olsztynie, prócz kosztów wstrzymania budowy w wysokości 5 milionów 290 tysięcy zł, może skutkować niewymiernymi kosztami społecznymi. Od wielu lat społeczeństwo regionu Warmii i Mazur oczekuje na nowoczesną, dobrze wyposażoną placówkę służby zdrowia, której brakuje zarówno w Olsztynie, jak i w jego okolicy. Ponadto, w związku z wprowadzeniem powszechnych ubezpieczeń społecznych, szpital ten stałby się placówką otwartą dla wszystkich mieszkańców Olsztyna i okolic. Warto też nadmienić, że działalność szpitala obejmować miała specjalności medyczne z zakresu onkologii i neurologii, szczególnie potrzebne w tym regionie. Stan zaawansowania robót budowlanych, jak również zawarte umowy dotyczące dostaw i montażu urządzeń, wynikające z przyjętego terminu zakończenia budowy w 1998 r., pociągają za sobą koszty wstrzymania budowy w przedstawionej wysokości. Będą one musiały zostać wydatkowane z budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji kosztem warunków leczenia w pozostałych placówkach służby zdrowia podległych Centralnemu Zarządowi Służby Zdrowia MSWiA.

Chciałbym tu nawiązać do mojego ulubionego dowcipu żydowskiego, a właściwie powiedzenia: ile trzeba włożyć, żeby wyjąć? Tu rachunek jest bardzo prosty. Żeby wyjąć dziesięć, trzeba włożyć pięć, ale w konsekwencji uzyska się sto.

Pozostając z wielkim szacunkiem dla twórców budżetu, proszę panią minister o zrozumienie dla przedstawionej sprawy. Dziękuję uprzejmie.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Proszę, ad vocem, pan senator Zbyszko Piwoński.

Senator Zbyszko Piwoński:

Panie Senatorze, na wstępnie pouczył pan męską część Senatu, że z budżetami domowymi jest na bakier, bo wnosiliśmy o zwiększenie środków, a taką samą prośbą pan skończył. Przepraszam.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Proszę, pan senator Struzik.

Senator Adam Struzik:

Chciałbym zwrócić uwagę na to, że pan senator użył sformułowania "powszechne ubezpieczenia społeczne". Mam nadzieję, że chodzi o powszechne ubezpieczenia zdrowotne, że się pan przejęzyczył. W protokole powinno być zapisane "zdrowotne", a nie "społeczne". To po pierwsze.

Po drugie, jesteśmy, proszę państwa, świadkami sugerowania, że wszyscy powinniśmy zrozumieć potrzeby, a jednocześnie co chwila pojawiają się wnioski indywidualne z poszczególnych województw. Jestem senatorem od wielu lat i rozumiem, że każdy dba o swój elektorat, ale nie może być tak, że jedni będą popierali swoje inwestycje kosztem innych. Dziękuję.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Proszę bardzo, pan senator Chróścikowski.

Senator Jerzy Chróścikowski:

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

Jako rolnik, a zarazem członek Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej nie mogę nie zabrać głosu w tej debacie.

Po przeanalizowaniu wydatków na rolnictwo i gospodarkę żywnościową w ustawie budżetowej, w imieniu "Solidarności" rolniczej - a jestem członkiem prezydium rady krajowej - stwierdzam, że nie przewiduje się skutecznej ochrony dochodów ludności rolniczej, choć w ostatnich trzech latach są one o około 1/3 niższe od dochodów pozostałych grup ludności.

Ograniczony czas nie pozwala mi na szczegółową analizę. Pewne fragmenty ustawy przytaczali tu już moi przedmówcy, członkowie komisji rolnictwa. Sejm wprowadził zmiany w kwocie 107 milionów zł. Komisja Gospodarki Narodowej przyjęła część poprawek komisji rolnictwa, za co jestem wdzięczny, ale dwie, i to znaczące, odrzuciła. Byłem wnioskodawcą jednej z nich w Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Chciałbym zgłosić ją tutaj ponownie.

Proponuję, by w załączniku nr 2, w części 19 "Ministerstwo Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej", w rozdziale 4332 "Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa" zwiększyć dotację i subwencję o 120 milionów zł. Źródłem pokrycia jest zmniejszenie o tę kwotę wydatków w załączniku nr 2, w części 83 "Rezerwy celowe", w pozycji 16 "Rezerwa na likwidację skutków powodzi".

Chcę zaznaczyć, że Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w ustawowym zapisie swojej działalności udziela pomocy tym, którzy odnieśli straty spowodowane klęską żywiołową. Takie wnioski zostały złożone w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa bez zabezpieczenia finansowego. Należy tej pomocy udzielać, ale nie ma na nią środków, więc nie jest to zabieranie pieniędzy, tylko przeniesienie pieniędzy, które rząd - jak wynika z posiadanych przeze mnie informacji - zamierza przekazać pośrednio, przez ministra Widzyka. Po co to robić? Lepiej bezpośrednio wytyczyć zadania i dać środki, jeśli już zostały zapisane ustawowo.

Nie sposób nie zwrócić uwagi na to, że w obecnym budżecie nie ma środków na infrastrukturę, po wyczerpaniu się pożyczki ASAL 300. Ze spisu rolnego dokonanego w 1996 r. wynika, że 49% gospodarstw rolnych jest podłączonych do wodociągu zbiorowego, a 2% korzysta z wodociągów czerpiących wodę ze zdroju ulicznego. Do poziomu zaopatrzenia wsi w wodę, uznanego przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi za racjonalny, czyli do około 75%, jest bardzo daleko. W rozwoju sieci wodociągowej w ostatnich czterech latach znaczny udział miały środki pochodzące z pożyczki ASAL 300, którymi administrowała Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. W ramach tej pomocy w latach 1994-1997 doprowadzono wodę bieżącą do trzystu czterech tysięcy gospodarstw. Przyjęcie założenia, że technicznie uzasadnione jest zaopatrzenie, w rozsądnym czasie, 75% gospodarstw w wodę pochodzącą z bieżących wodociągów zbiorowych w perspektywie przystąpienia do Unii Europejskiej oraz mając możliwość skorzystania ze środków przedakcesyjnych, wymaga utrzymania średniego rocznego tempa przyrostu gospodarstw zaopatrzonych w wodę na poziomie około dziewięćdziesięciu tysięcy sztuk przyłączy rocznie. Utrzymanie takiego tempa inwestycji wymaga, przy uwzględnieniu planowanej inflacji, około 460 milionów zł w 1998 r. Można powiedzieć, że wnoszenie o zwiększenie środków na budowę oczyszczalni i kanalizacji na wsi w sytuacji, w której tylko 4% gospodarstw w 1996 r. w sposób prawidłowy odprowadzało ścieki, jest poza wszelkim uzasadnieniem. Na ten rodzaj inwestycji nie powinno brakować środków w budżecie państwa, tym bardziej że samorządy doceniają znaczenie kanalizacji w rozwoju wsi. Świadczy o tym tempo wzrostu inwestycji zgłaszanych do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji.

Sieć dróg gminnych jest trzecim rodzajem infrastruktury mającej bezpośredni wpływ na jakość życia mieszkańców wsi. W latach 1996-1997 agencja, korzystając ze środków pochodzących ze spłat kredytu byłego Funduszu Restrukturyzacji i Oddłużenia, wspomagała budowę dróg gminnych w okresie, w którym gminy wybudowały z pomocą finansową agencji 2375 km dróg. Utrzymanie poziomu budowy sieci dróg na wsi, analogicznego do lat poprzednich, wymaga wybudowania 1300-1500 km dróg gminnych o odpowiednim standardzie nawierzchni. Wymagałoby to uruchomienia środków w kwocie 290 milionów zł, w tym z budżetu państwa około 116 milionów zł. Wnioski z tego płyną następujące. Tylko w trzech rodzajach infrastruktury łącznie, aby nie wstrzymać tempa poprawy warunków życia na wsi, należałoby poza środkami będącymi w dyspozycji budżetu województw uruchomić środki w kwocie 345 milionów zł, z tego: przy budowie wodociągów - kwotę 69 milionów zł, co uruchomi środki ludności w kwocie 40 milionów zł; przy budowie kanalizacji - 160 milionów zł, co uruchomi środki ludności w kwocie 45 milionów zł; przy budowie dróg - kwotę 116 milionów zł, co uruchomi środki ludności w kwocie 29 milionów zł.

Co uzyskalibyśmy w zamian? Jeśli chodzi o efekty bezpośrednie, to mielibyśmy utrzymanie tempa podłączania do sieci wodociągowej co najmniej dziewięćdziesięciu tysięcy gospodarstw rolnych, gospodarkę ściekami bytowymi miałoby poprawić związanie około trzydziestu tysięcy gospodarstw, ponadto pozostałoby ponad 1500 km dróg o odpowiedniej jakości nawierzchni. Efektami pośrednimi byłoby utrzymanie zatrudnienia oraz zmniejszenie bezrobocia na wsi, wraz z wykorzystaniem zebranych doświadczeń w zakresie przygotowania i realizacji inwestycji. Uruchomienie takich środków spowoduje powrót pieniędzy do budżetu w formie: podatku VAT, podatku dochodowego od producentów materiałów, podatku od dochodów pracowników zatrudnionych przy wykonawstwie, akcyzy od paliw i podatku dochodowego od ich dystrybutorów, podatku dochodowego od przedsiębiorstw wykonawczych. Łącznie wpływy do budżetu należy szacować na co najmniej 95 milionów zł. Z szacunku tego wynika, że na wydatkowane 3 zł 64 gr wraca z powrotem w tym samym roku 1 zł, czyli faktycznie budżet wydatkuje 2 zł 64 gr oraz zdejmie z rynku 1zł 20 gr środków ludności. Dodatkowymi dochodami budżetu, jednak trudnymi do oszacowania, są korzyści pośrednie wynikające ze wzrostu zakupu dóbr trwałego użytku w gospodarstwach przyłączonych do wodociągu, materiałów budowlanych oraz wyposażenia łazienek i ubikacji, celowość wykonania których powstaje z chwilą uzyskania dostępu do wody bieżącej.

Wygospodarowanie w budżecie takiej kwoty w chwili obecnej wydaje się mało realne, sądzę jednak, że możliwe jest - i o to wnoszę - przeznaczenie kwoty 120 milionów zł na dotacje celowe na rozwój infrastruktury wsi. Środkami tymi powinna administrować, na określonych warunkach, Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa przy wykorzystaniu doświadczeń zebranych w latach 1994-1997, uwag ekspertów Banku Światowego i ustaleń rządu wynikających z podjętych zobowiązań. Do powstałych warunków należałoby zaliczyć wielkość udziału środków dotacyjnych i wprowadzenie do zaciągniętego kredytu.

Proszę o wzięcie pod uwagę szczególnie trudnej sytuacji polskiego rolnictwa i przyjęcie zgłoszonych poprawek. Dziękuję.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję. Przemówienie trwało dokładnie 10 minut, a więc zakończyło się bardzo precyzyjnie.

Poproszę o zabranie głosu senatora Jerzego Suchańskiego. Przygotuje się pani senator Jadwiga Stokarska.

Senator Jerzy Suchański:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Praktycznie mało kto na tej sali wierzy w to, że Wysoki Senat dokona jakichkolwiek zmian w budżecie poza tymi, które zostaną wprowadzone dyscypliną koalicji. Czy się mylę, okaże się wtedy, gdy zostanie zatwierdzony chociażby jeden wniosek mniejszości opozycyjnej. Czy zatem debata budżetowa w Senacie ma sens? Mimo wszystko uważam, że tak, gdyż ścierają się tu różne poglądy polityczne i ekonomiczne. Lepiej lub gorzej, wolniej lub szybciej, ale tak na dobrą sprawę wszyscy uczymy się tego budżetu. Jest - myślę, że nie tylko dla mnie - rzeczą oczywistą, iż rząd nie doszacowuje dochodów; koalicja udaje, że tego nie widzi i broni swojego rządu, a opozycja stara się pokazać, gdzie są ewentualne rezerwy.

W swoim wystąpieniu chciałbym zwrócić uwagę na niektóre źródła dochodów budżetu. Moim zdaniem, powinny nas zainteresować, ale również zaniepokoić. Nie chcę powiedzieć, że wysokość dochodów jest celowo zaniżona. Nie chcę powiedzieć, że te liczby są nieprawdziwe. Nie powiem również, że są prawdziwe. To jednak wymaga znacznie głębszego wyjaśnienia, czy jest to pewna prawidłowość, czy też sygnał czegoś, czemu należy się bliżej przyjrzeć. A zatem fakty. Ograniczę się tylko do pięciu przykładów.

Podatek dochodowy od banków i instytucji ubezpieczeniowych w 1997 r. wyniósł 1 miliard 640 milionów zł. Planuje się, że w 1998 r. wyniesie 1 miliard 300 milionów zł. Realny spadek aż o 28,6%. Dywidenda w 1997 r. to 1 miliard 100 milionów zł. Planuje się, że w 1998 r. wyniesie 776 milionów zł. Realny spadek aż o 36,4%. Wspomniane już na tej sali wpłaty z zysku Narodowego Banku Polskiego w 1997 r. to 1 miliard 100 milionów zł. Planuje się, że w 1998 r. wyniosą 500 milionów zł. Realny spadek aż o 59%. Dochody jednostek budżetowych w 1997 r. wynosiły 3 miliardy 246 milionów zł. Planuje się, że w 1998 r. wyniosą 3 miliardy 119 milionów zł. Realny spadek o 12,1%. Dochody zagraniczne - myślę, że z wyjaśnieniem tego nie będzie większego kłopotu - w 1997 r. wyniosły 500 milionów zł. Plan na 1998 r. zakłada, że wyniosą 44 miliony zł. Realny spadek aż o 92%.

Zapewne niektóre pozycje da się racjonalnie i szybko wyjaśnić, ale podejrzewam, że w wypadku innych nie obejdzie się bez pomocy ekspertów. Na przykład dwa tygodnie temu na posiedzeniu Komisji Gospodarki Narodowej zwróciłem uwagę na prezentowane zyski Narodowego Banku Polskiego. Tydzień temu przedstawiciel NBP to wyjaśnił. Czułem, że robi to fachowo, profesjonalnie i w sposób przeznaczony dla fachowców. Sądzę jednak, że nie tylko ja nie zostałem przekonany. Wyjaśnienia wymaga zatem kwota blisko 2 miliardów zł. Jest to 20 bilionów starych zł, co przy budżecie wynoszącym 136 miliardów zł po stronie dochodów jest przecież sumą nie do pogardzenia. Oczywiście, te rachunki mogą wyglądać tak, jak u małego Kazia po dużym piwie. Nie jest to naturalnie żadna aluzja do sympatycznego kolegi, senatora Kazimierza Kleiny. Jeżeli pomyliłem się tylko 40 razy, to i tak dochód może się zwiększyć o 5 milionów zł i o tę właśnie kwotę występowałem w tak zwanym wniosku mniejszości na rzecz budowy Szpitala Onkologicznego w Kielcach.

Zwracam się do Prezydium Senatu z prośbą o rozważenie możliwości powrotu w terminie późniejszym do takich właśnie obszarów, jak dywidenda, Narodowy Bank Polski czy dochody jednostek budżetowych, i uzyskania o tych obszarach bardziej szczegółowych opinii niezależnych ekspertów. Czy aby nie ma tam rozrzutności i czy aby nie będzie tak, że pod koniec tego roku, a może na początku przyszłego, kiedy będziemy omawiać budżet na rok 1999, przyjmiemy, iż przykładowo dywidendy spadną jeszcze o kolejne, grube dziesiątki procentów. Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Pani senator Stokarska, proszę bardzo. Przygotuje się pan senator Kazimierz Drożdż.

Senator Jadwiga Stokarska:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Nie mogę zaakceptować tak niskiego budżetu, jak ten, który przyjął Sejm na 1998 r., a szczególnie części dotyczącej rolnictwa. W związku z tym proszę Wysoką Izbę o przyjęcie poprawek, które - jeśli chodzi o szczegóły - przekażę panu marszałkowi. Poprawki dotyczą: zwiększenia wydatków na dopłaty do odsetek preferencyjnych kredytów z przeznaczeniem na zakup środków do produkcji rolnej i skup płodów rolnych o 600 milionów zł;* na zakup sprzętu rolniczego produkcji polskiej w ramach oddzielnej linii kredytowej o 120 milionów zł; na połowy morskie i dalekomorskie, skup i przechowywanie zasobów ryb przez polskich armatorów o 30 milionów zł; na podwyżki wynagrodzeń dla nauczycieli szkół rolniczych o 1 milion zł. Środki te należy uzyskać z ceł, a także z podatków dochodowych od osób prawnych nie płacących w ramach szarej strefy.

W budżecie państwa zaplanowanym na 1998 r. niskie są wydatki na oświatę, na służbę zdrowia, jeśli jednak chodzi o rolnictwo, to przegłosowany w Sejmie budżet jest wręcz tragiczny. Eksperci twierdzą, że tak niskiego budżetu w rolnictwie nie notowano od trzydziestu lat. W stosunku do budżetu ubiegłorocznego został on zmniejszony o 1/4. Określany jest jako budżet przetrwania w rolnictwie, ale - jak wynika z prognoz ekspertów - nie będzie w stanie spełniać nawet tej funkcji. Funkcję zabezpieczenia socjalnego ma pełnić KRUS, którego wydatki są 3,2 razy wyższe niż wydatki zaplanowane na rolnictwo. A wiadomo, że renty i emerytury rolnicze są najniższe w kraju, czasem nawet niższe niż zasiłki dla bezrobotnych. W stosunku do innych działów gospodarki polskiej, gdzie budżet wzrasta średnio o 1,5%, w rolnictwie maleje o 24,5%. Trudno znaleźć uzasadnienie dla takich wyliczeń, mając na uwadze to, że rząd Polski prowadzi nas do Unii Europejskiej, a już w kwietniu bieżącego roku mają się rozpocząć negocjacje dotyczące warunków wejścia do niej, tym bardziej że podstawą dokonywanych przez Unię naliczeń norm określających, ile Polska ma produkować z hektara, ile ma uprawiać zbóż, roślin oleistych, buraków cukrowych, ile ma hodować bydła, trzody, owiec, o ile ma zwiększyć ugory, jest poziom rolnictwa danego kraju w momencie podjęcia negocjacji z Unią. Czechy, podejmujące w bieżącym roku negocjacje z Unią, zwiększyły budżet rolnictwa o 21%. Polska zmniejszyła go o 24,5%. Proszę państwa, zaplanowane podwyżki płac dla nauczycieli szkół rolniczych są niższe od ubiegłorocznych o 50%. Mimo że większość gleb w Polsce jest kwaśna, budżet na wapnowanie w skali kraju zmniejszono o 50%. Nakłady na postęp biologiczny, na odnowę materiału siewnego i hodowlanego spadły o 15%. O 75% zmniejszono obrotowe kredyty preferencyjne przeznaczane na zakup nasion, paliwa, nawozów i środków ochrony roślin. Przelicznik kredytu na 1 ha z równowartości 10 q żyta zmniejszono na 6 q.

W obliczu szybkiego tempa ubożenia wsi po 1989 r. chłopi mogli obsiać swoje pola właśnie dzięki kredytom obrotowym. Zebrane plony i wyhodowany inwentarz rolnik musi gdzieś sprzedać. Tymczasem budżet na kredyty skupowe, przewidziany dla Agencji Rynku Rolnego, prawie nie istnieje. Warto wiedzieć, że suma pieniędzy przydzielanych rocznie z budżetu państwa Agencji Rynku Rolnego na działalność interwencyjną została wyznaczona i zapisana w umowie Polski z Bankiem Światowym. Polacy zobowiązali się do tego, że rocznie może ona wzrastać nie więcej, niż wynosi połowa wskaźnika inflacji z ubiegłego roku. Główne zadanie agencji to stabilizacja rynku rolnego poprzez skupowanie nadwyżek produktów rolniczych, magazynowanie ich i uruchamianie w okresie nadmiernego popytu i zmniejszonej podaży, w celu zapobieżenia dużym wahaniom cen żywności. Agencja Rynku Rolnego zobowiązana jest także do zabezpieczenia państwowych rezerw żywności. Na ten cel w budżecie zaplanowano sumę pokrywającą nieco ponad 50% zapotrzebowania. Mało tego, od 1997 r. agencja jest zobowiązana do wypłacenia powodzianom odszkodowań. Pieniądze te mają być zrekompensowane w 1998 r. z budżetu państwa. Jeśli państwo nie będzie w stanie ich wypłacić, to należy spodziewać się, jak podają eksperci, nawet obniżenia rezerw państwowych: w zbożach o 66%, w mięsie o 30%, w mleku, maśle o 30%. Trzeba sobie uświadomić, że z jednej strony zagrożone mogą być strategiczne rezerwy, jakie powinno posiadać państwo, a z drugiej strony rolnicy pozostaną ze swoją produkcją, bo nie będzie jej za co skupić.

Jeszcze gorzej wygląda budżet zaplanowany na preferencyjne kredyty inwestycyjne, przydzielony Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. W porównaniu do roku ubiegłego został on zmniejszony o 90%, czyli dziesięciokrotnie! Po raz pierwszy od pięciu lat zostały zablokowane pieniądze z Banku Światowego, tak zwana pożyczka ASAL 300, przeznaczana głównie na pożyczki inwestycyjne w rolnictwie. Z protokołu rozbieżności umowy koalicyjnej między AWS a Unią Wolności, strona trzynasta, wynika, że stało się to za sprawą Unii Wolności.

Inna przyczyna ograniczenia środków na inwestycje w rolnictwie to decyzja, w wyniku której wpływy z oprocentowania rezerw bankowych, dotychczas odprowadzane przez banki do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa z przeznaczeniem na kredyty rolne, obecnie kierowane są do Narodowego Banku Polskiego. Uchwalona przez parlament poprzedniej kadencji i przyjęta przez naród konstytucja, w art. 220, zabrania Narodowemu Bankowi Polskiemu wspomagać polską gospodarkę, skutkiem czego rząd polski zaciąga pożyczki w zagranicznych bankach komercyjnych na 12%, podczas gdy NBP deponuje swoje rezerwy w bankach Paryża i Londynu na 2,5% do 3%. Czyli Narodowy Bank Polski wspomaga gospodarki Francji, Anglii i innych.

W Polsce z trzydziestu pięciu pozostało tylko osiem inwestycyjnych rolniczych linii kredytowych. Całkowicie zlikwidowano dopłaty do preferencyjnych kredytów na zakup sprzętu rolniczego, w tym ciągników rolniczych. Taka polityka uderza w polskich rolników, ale także w polskich producentów sprzętu rolniczego, głównie w Zakłady Przemysłu Ciągnikowego "Ursus". Jak wynika z obszernej korespondencji Zakładów Przemysłu Ciągnikowego "Ursus", między innymi z premierem Buzkiem i ministrem rolnictwa, dotychczas 75% ciągników z "Ursusa" rolnicy kupowali w systemie ratalnym, z czego ponad 66% na kredyty preferencyjne, a niespełna 4% na kredyty komercyjne.

W pismach do ministrów zarząd "Ursusa" apeluje o przywrócenie kredytów preferencyjnych i uruchomienie branżowej linii kredytowej. W przeciwnym razie, przy obecnych zasobach finansowych rolników, uniemożliwiających nabycie sprzętu za gotówkę i na raty, może dojść do ograniczenia produkcji rolnej, dalej, do niewypłacalności świadczeń, dalej, do licytacji gospodarstw rolnych, dalej, do wypędzenia chłopa nie tylko z ojcowizny, ale przy braku pracy i mieszkań w miastach do wypędzenia go z ojczyzny i skazania na poniewierkę. Przykładem są rumuńscy Cyganie - na pewno nie dobrobyt wypędził ich z kraju.

W niemniej groźny potrzask wpadną pracownicy zakładów produkujących sprzęt rolniczy. Z braku nabywców na swoje wyroby i zadłużenie zostaną za bezcen przejęte przez obcy kapitał. Ich pracownicy, pozbawieni pracy w grupowych zwolnieniach, a co za tym idzie pozbawieni środków na comiesięczne opłaty, między innymi za mieszkanie, zostaną zlicytowani, wyrzuceni z własnych domów, a przy nieuchronnie wzrastającym bezrobociu, podobnie jak rolnicy, wyrzuceni z ojczyzny na poniewierkę po krajach świata.

W przypadku "Ursusa", jak wynika z korespondencji do premiera Buzka z 28 stycznia 1998 r., państwo stosuje jeszcze inne środki restrykcji. 19 grudnia 1997 r. Rada Ministrów wydała rozporządzenie zakazujące przywozu samochodów osobowych mających więcej niż dziesięć lat, a samochodów ciężarowych mających więcej niż sześć lat. Rozporządzenie to wydano na podstawie ustawy z dnia 11 grudnia 1997 r. Art. 6 tej ustawy mówi, że Rada Ministrów, jeżeli wymaga tego interes narodowy lub podstawowy interes gospodarczy kraju, może wprowadzić ograniczenie w obrocie towarowym z zagranicą. Takie ograniczenie Rada Ministrów wprowadziła dla ochrony przemysłu samochodowego w Polsce, który prawie w stu procentach został opanowany przez kapitał obcy.

W tym miejscu, do przedstawicieli Ministerstwa Skarbu Państwa i Ministerstwa Finansów kieruję pytanie. Jakie wpływy do budżetu pozyskuje państwo od zakładów samochodowych przejętych przez obcy kapitał, szczególnie od "Fiata"?

Proszę państwa, rozporządzenie z 19 grudnia 1997 r. chroniące przemysł motoryzacyjny nie dotyczy przemysłu ciągnikowego, a przecież to też motoryzacja. Import ciągników i maszyn rolniczych do Polski odbywa się bez ograniczeń. Nie ogranicza się wieku sprowadzanego do kraju sprzętu rolniczego, w tym także ciągników, bezcłowo i bez ograniczeń importuje się do polski części do montażu ciągników. W 1997 r. sprzedaż takich składaków na polskim rynku wynosiła ponad 60% produkcji "Ursusa". Szacuje się, że zostały one sprzedane na kredyty preferencyjne, jak podają eksperci, z powodu niezbyt precyzyjnej pracy ODR. W większości bezcłowo i bez ograniczeń importowane są gotowe ciągniki.

W tym samym dniu, to jest 19 grudnia 1997 r., kiedy Rada Ministrów wydała rozporządzenie ograniczające import do Polski samochodów i części do montażu samochodów, równocześnie wydała rozporządzenie zawieszające cło na import ciągników poniżej 25 kW i nie zmienia stanowiska w tej sprawie mimo pisemnych monitów zarządu zakładów "Ursus". W tej sytuacji 27 stycznia bieżącego roku odbyło się spotkanie przedstawicieli 21 polskich firm, największych producentów sprzętu rolniczego, w którym uczestniczyłam. Po dokonaniu oceny polskiej polityki rolnej, sytuacji w rolnictwie i przemyśle rolnym, powołano konsorcjum na rzecz obrony polskiej wsi i przemysłu rolniczego.

Wysoka Izbo! Od 1 stycznia "Ursus" na preferencyjne kredyty nie sprzedał nawet jednego ciągnika. Za to w bankach czekają złożone przez rolników wnioski o kredyty na zakup ciągników i sprzętu rolniczego. O tym, czy rolnicy będą mogli kupić ciągniki i czy "Ursus" będzie mógł je sprzedać, zdecydują państwo w czasie jutrzejszego głosowania. Właśnie teraz przyszedł czas na egzamin z przedwyborczych obietnic. A wśród nas nie ma ani jednego parlamentarzysty, który by takich obietnic polskiej wsi, a tym samym Polsce, nie składał. Dziękuję bardzo. (Oklaski).

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Proszę o zabranie głosu pana senatora Kazimierza Drożdża. Przygotuje się senator Zbigniew Romaszewski.

Senator Kazimierz Drożdż:

Panie Marszałku! Pani Marszałek! Panie i Panowie Senatorowie!

Na temat przedstawionego nam dzisiaj do oceny projektu budżetu powiedziano wiele zarówno w Sejmie, jak również w dniu dzisiejszym w Senacie. W ocenie koalicji rządzącej jawi się ten budżet w jasnych barwach. Lansowane hasło o konieczności schładzania gospodarki i to kosztem, choć tego się już tak odważnie nie mówi, najuboższych kręgów społeczeństwa, jest nie do przyjęcia. Dowodem na to, że ludzie, nasi wyborcy, inaczej myślą, jest przeprowadzony dwa tygodnie temu, tutaj w Warszawie, protestacyjny marsz pielęgniarek i położonych. Biorąc tę grupę społeczną jako przykładową, otrzymujemy obraz szarości, niezadowolenia. Czyż temu ma służyć budżet, czyż temu mają służyć pieniądze podatników? Czyż moi wyborcy mają być zadowoleni, że zamierza im się zlikwidować szpital w Lądku Zdroju, który był konieczny, który od kilkudziesięciu lat obsługiwał miejscową społeczność? Dziś trzeba będzie dowozić chorych do szpitala odległego o ponad 60 km. Mimo podjętej w sprawie służby zdrowia uchwały sejmowej wydatki przeznaczone na ten cel nadal nie znajdują należytej uwagi rządzących.

Parafrazując fraszkę Jana Kochanowskiego, można by powiedzieć: szlachetne zdrowie, nigdy się nie dowiem, ile kosztujesz, chyba że zachoruję. Bo dopiero ten fakt, a nie daj Boże pobyt w placówkach społecznej służby zdrowia, uświadamia, jak niedoinwestowana, jak słabo opłacana i podatna na ludzkie pokusy jest nasza służba zdrowia. Nie przypadkiem jednym z najdłuższych strajków w historii jest strajk lekarzy anestezjologów. Ta grupa lekarzy nie ma najczęściej bezpośredniego kontaktu z pacjentami, zatem tu właśnie realne dochody specjalistów należących do wyższego personelu medycznego są najniższe.

Taka sytuacja powinna być uwzględniona w każdym budżecie. A planowaną reformę służby zdrowia powinno poprzedzić, lub przynajmniej iść z nią w parze, dokapitalizowanie tej gałęzi gospodarki i wzrost uposażeń jej pracowników. Wspomniany marsz dowiódł, że służba zdrowia znajduje się w stanie agonalnym, pewnie znów w myśl przysłowia mówiącego, że ona sama powinna być swoim własnym lekarzem, choć nie w sensie medycznym.

Jak można mówić o reformie ochrony zdrowia, gdy planowana podwyżka wynagrodzeń jej pracowników od 1 kwietnia bieżącego roku ma wynieść przeciętnie 94,2 zł na jeden etat? Jest ona wyższa jedynie od planowanej podwyżki płac pracowników kultury i sztuki czy też opieki społecznej. Jest natomiast niższa, i to w sposób znaczący, od podwyżek przewidzianych dla pracowników szkolnictwa wyższego - tam wyniesie 138,3 zł, czy administracji państwowej - 125,1 zł. Mówię tylko o sferach najbardziej interesujących wszystkich zatrudnionych w ochronie zdrowia.

A jakie są nakłady na oddłużenie placówek służby zdrowia, nie mówiąc o ich modernizacji czy rozwoju? Przykład tego, jak nie doinwestowana jest służba zdrowia, mieliśmy na posiedzeniu Komisji Gospodarki Narodowej. Można wykonywać ruchy pozorowane, zamykać placówki służby zdrowia, przenosić je czy łączyć, nie znaczy to jednak, że służba ta jest reformowana i że jej interesy, a tym samym interesy nas wszystkich, są chronione.

Powstaje pytanie, z czego można by finansować zarówno wyższy wzrost wynagrodzeń w służbie zdrowia, jak i jej modernizację? Gdyby rząd nie zrezygnował z uprzednio proponowanego podatku powodziowego, to środki budżetowe przeznaczane teraz na likwidację skutków powodzi można by w całości lub części przeznaczyć na ten cel. A może zaczerpnąć je z planowanej drugiej podwyżki akcyzy, przy jednoczesnej nowelizacji ustawy o finansowaniu dróg publicznych? Obawiam się, że te 30% z drugiej podwyżki akcyzy, przeznaczone na finansowanie dróg, to środki, które nie zostaną skonsumowane z powodu niewydolności organizacyjnej, technicznej i technologicznej. Można więc i należy przedsięwziąć wszelkie kroki w celu wprowadzenia poprawek mających nie tylko zabezpieczać materialnie pracowników służby zdrowia, ale również przygotowywać i wprowadzać jej reformę.

Z opinii pani profesor Józefiny Hrynkiewicz z Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że w projekcie budżetu państwa na 1998 r. zwraca uwagę znaczny udział wydatków umieszczonych w rezerwach celowych. Nie ma uzasadnienia, by wydatki na ochronę zdrowia znajdowały się w rezerwach celowych pozostających w istocie w dyspozycji ministra finansów, który może je uruchomić lub nie. Zmniejsza to wpływ ministra zdrowia na realizację zadań resortu, ponadto utrudnia władzom ustawodawczym, to znaczy Sejmowi i Senatowi, a także kontrolnym, czyli NIK, kontrolowanie prawidłowości realizacji wydatków. Na wdrożenie ustawy o ubezpieczeniu zdrowotnym przeznaczono natomiast w budżecie, w rezerwach celowych pod pozycją 18.6, środki nieznanej wielkości.

Termin wdrożenia ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym wyznaczono na 1 stycznia 1999 r. Wdrożenie tak trudnego pod każdym względem przedsięwzięcia, jakim jest system ubezpieczeń zdrowotnych, bez środków finansowych jest niemalże nierealne. Proces wdrożenia tej ustawy, nawet przy dostatecznej ilości środków finansowych, stwarzać będzie ogromne problemy natury prawnej, przyniesie bowiem konieczność zmian w obowiązującej ustawie o ubezpieczeniu zdrowotnym i w innych ustawach, jak również opracowanie, przyjęcie i wdrożenie aktów wykonawczych do ustaw. Stworzy problemy natury organizacyjnej, takie jak stworzenie struktury kas chorych, opracowanie i wdrożenie procedur ich działania, wzajemnego współdziałania oraz współpracy z innymi podmiotami. A także problemy natury finansowej związane z utworzeniem systemu poboru składek, określeniem szczegółowych zasad gospodarowania środkami, systemu rozliczeń z podmiotami świadczącymi usługi dla kas chorych. Wreszcie przyniesie problemy społeczne: opór silnych grup zawodowych i lobbies, które w związku z wprowadzeniem kas chorych stracą znaczne wpływy i dochody. Przełamanie zorganizowanego oporu tych grup, osłabienie siły wpływowych grup lobbystycznych stanowią jeden z najpoważniejszych problemów wdrożenia reformy ubezpieczeń zdrowotnych.

Nie inaczej ma się sprawa z oświatą i wychowaniem. W tym wypadku mamy do czynienia z sytuacją wręcz kuriozalną. Oto pan minister, profesor Handke, ogłasza, że za dwa lata czy niespełna półtora roku rozpocznie reformę szkolnictwa i z rozbrajającą szczerością dodaje, że nie wie, skąd wziąć pieniądze na ten cel. Reforma szkolnictwa jest niezbędna i potrzebna, wymaga jednak nakładów finansowych. Radosna twórczość ustawodawcza nie służy nikomu ani niczemu, jeżeli nie zbudowano podstaw do realizacji konkretnego celu. Podstawę wprowadzania zmian tworzą niestety, podobnie jak na całym świecie, środki finansowe. A w przypadku zarówno służby zdrowia, jak i wychowania i oświaty środków budżetowych brakuje.

Panie i Panowie Senatorowie! Moim zdaniem, proponowany budżet jest budżetem biernym, nie rozwiązującym problemów naszej gospodarki, a składającym wielkie obciążenia państwa na barki najuboższych. Oby to nie doprowadziło do sytuacji, w której bogaci będą się jeszcze bardziej bogacić, a biedni będą jeszcze biedniejsi. Dziękuję państwu za uwagę.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Głos zabierze senator Zbigniew Romaszewski. Przygotuje się marszałek Andrzej Chronowski.

Senator Zbigniew Romaszewski:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Nasza debata nad budżetem 1998 r. w zasadzie niewiele się różni od debat, które miały miejsce w poprzednich latach. Główny problem polega na tym, że nasze działania związane z budżetem są właściwie bardzo nieporadne, a możliwości wpływania na jego kształt są niezwykle ograniczone. Nasza debata przede wszystkim zdeterminowana jest przez fakt, iż na jej przygotowanie mamy dwadzieścia dni. W ciągu tego czasu materiał, który dostajemy z Sejmu, ma być przedmiotem naszej dyskusji. Oczywiście, nie jest to okres, w którym Senat może dokonać jakichś istotnych głębokich zmian. Ja myślę, że to jest jedna z przyczyn, dla których ta debata ma, że tak powiem, ograniczony sens.

Śledząc już wiele takich debat przez wiele lat, zastanawiam się, czy jest sens, by Senat przyjmował taki termin i takie jak obecnie warunki dyskusji nad budżetem państwa. Czy nie byłoby lepiej, gdyby Senat uczestniczył w innym etapie przyjmowania budżetu, gdyby na przykład to on właśnie przyjmował założenia polityki społeczno-gospodarczej państwa czy założenia polityki pieniężnej i dyskutował nad pewną ograniczoną liczbą parametrów, na podstawie których rząd budowałby następnie budżet przedstawiony Sejmowi.

Takie zresztą były nasze założenia w koncepcji społecznego projektu konstytucji. Ale konstytucję mamy inną, mamy więc dwadzieścia dni na przyjęcie budżetu i nasza debata w gruncie rzeczy dotyczy przesunięć, stąd 20 milionów, z tamtej części do drugiej części 30 milionów, a gdzie indziej znowu wymiana paru milionów między działami... I trzeba sobie zdać sprawę z tego, że nasze działania związane z tymi wszystkimi przesunięciami są, delikatnie mówiąc, mizerne. Trzeba zauważyć, w którym miejscu właściwie jesteśmy. Bowiem cóż z tego wynika? Po wielkich wysiłkach Komisja Gospodarki Narodowej niezwykle słusznie dokonała przesunięć i przesunęła do działu 40 jeszcze 50 milionów zł. Ale z punktu widzenia działu cóż to tak naprawdę jest za suma, co ona zmienia w funkcjonowaniu rolnictwa w naszym kraju?

Proszę państwa, mamy w końcu w prawie budżetowym art. 45, który te wszystkie sprawy, o które toczymy boje, pozwala w zasadzie rozwiązać przez ministra finansów. On te przesunięcia też może wykonać w oparciu właśnie o art. 45, ewentualnie w uzgodnieniu z ministrami innych resortów. Nawet jeżeli chodzi o przesunięcia wewnątrz pewnych rozdziałów czy działów, mogą tego dokonywać, za zgodą ministra finansów, ministrowie resortowi. Tak więc ta nasza działalność w skali mikro jest, powiedziałbym, że właściwie chyba nawet stratą czasu.

No cóż, na dodatek jeszcze trzeba sobie uświadomić, że sumy - o które tak się bijemy, przesuwamy, zabieramy jednym, oddajemy drugim - to są w gruncie rzeczy sumy, w których wysokości na przykład szef dużego urzędu skarbowego może dokonywać umorzeń podatku od osób prawnych. Umorzenia dokonywane przez kierowników urzędów skarbowych są bowiem rzędu czterdziestu paru, pięćdziesięciu paru milionów. Takie rzeczy są pewną praktyką, tak to się odbywa. W związku z tym realizacja podatku od osób prawnych na ogół nie przekracza sześćdziesięciu paru procent; trzydzieści parę procent, czterdzieści, to są właśnie zwolnienia.

I wobec tego musimy być świadomi, w którym momencie działamy i czego właściwie możemy dokonać.

W związku z tym powstaje pytanie: jaki właściwie jest sens naszej debaty? I wydaje mi się, że ona ma tylko jedno bardzo istotne znaczenie - że ta nasza coroczna debata budżetowa pozwala rzucić okiem na to, jak funkcjonuje państwo, jakie są kierunki zmian, jak przebiegają reformy, jaki jest zakres patologii występujących w tym państwie. Natomiast ile w ramach tego jesteśmy w stanie zmienić, to już jest osobna sprawa. Ale mamy przed sobą jeszcze inne ustawy i może to wpływać na koncepcje naszego działania w stosunku do innych elementów systemu prawnego.

Wysoka Izbo! Wydaje mi się, że jest to rzecz bardzo ważna i trzeba sobie zdać sprawę z tego, jak ważną ustawą jest ustawa budżetowa. I właściwie może tylko martwić fakt, że nasz wpływ na nią jest tak ograniczony. Prawda jest bowiem taka, że w państwie może być zrealizowane tylko to, co jest zapisane w budżecie. I wszelkie spory, wszelkie dyskusje, koncepcje czy debaty mają o tyle realny sens, o ile znajdują swoje odbicie w budżecie.

I możemy przez siedem czy osiem lat nazywać nasze państwo państwem prawa, ale jeżeli budżet Ministerstwa Sprawiedliwości rokrocznie jest realizowany, co najwyżej jest waloryzowany w zakresie inflacji - a nie było przypadków, żeby było lepiej - a zadania, które wymiar sprawiedliwości dostaje do pełnienia, narastają z ustawy na ustawę, to wtedy nie bardzo możemy się dziwić, że ten wymiar sprawiedliwości przeżywa głęboki kryzys, i że do tego państwa prawa, które deklarujemy, jest nam niezwykle, ale to niezwykle daleko.

Podobnie jest dla mnie pewnym szokiem, że spośród decyzji, które podejmowała sejmowa Komisja Budżetu i Finansów, jedną z pozycji, które zdecydowano się skreślić, było skreślenie 5 milionów zł na Sąd Lustracyjny. Jak wiemy, 5 milionów zł to nie są w skali budżetu pieniądze. Natomiast wszyscy tak naopowiadali się o tym Sądzie Lustracyjnym i o potrzebie lustracji, że w tej chwili wykreślenie 5 milionów z czego, właśnie z sądu lustracyjnego, jest rzeczą całkowicie szokującą i świadczącą wręcz albo o niezrozumieniu co do roli pieniędzy w polityce państwa, albo jest to wyraz hipokryzji.

Jak bowiem ma funkcjonować lustracja, na którą w ogóle nie przeznaczymy pieniędzy? A faktem jest, że w komisji tylko dwie osoby były temu przeciwne. W całej Komisji Budżetu i Finansów w Sejmie tylko dwie osoby głosowały przeciwko usunięciu tych 5 milionów zł z budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości. Argumentowano, że podobno pieniądze na ten problem są w budżecie Sądu Najwyższego, ale przejrzałem go pięciokrotnie od góry do dołu i od dołu do góry i tam żadnych pieniędzy nie ma. Wniosek z tego jest następujący - po prostu tak, jak w przypadku innych pozycji - jeżeli będzie coś trzeba z tym zrobić, to w końcu będzie musiał podjąć decyzję premier albo minister finansów i uruchomić na ten cel jakieś rezerwy. I pewnie te pieniądze się znajdą, ale właściwie w tym momencie powstaje pytanie, po co jest parlament, jeżeli władza wykonawcza jest w stanie tego rodzaju operacje wykonywać we własnym zakresie.

Wysoka Izbo, teraz parę słów o naszym budżecie na rok 1998. Otóż generalnie cała dyskusja, cała debata, jaka się toczy nad tym budżetem, dotyczy problemu bardzo niskich wydatków - w sferze rolnictwa, w sferze społecznej, w sferze nauki, oświaty, służby zdrowia. Stosunkowo niewiele uwagi, i chyba corocznie tak jest, poświęca się problemom dochodów państwa. A trzeba tutaj powiedzieć, że znowu ten budżet ma wszelkie cechy wcześniejszych budżetów. Jest to budżet, w którym władza wykonawcza, w moim przekonaniu, zapewnia sobie tak zwane zaskórniaki. To znaczy, że jest to budżet, w którym dochody państwa są niedoszacowane. To jest już po prostu tradycją. Na rok 1997, zgodnie z przewidywaniami, nadwyżka dochodów wynosi około 3,2%, co stanowi 3,7 miliarda zł. Proszę państwa, my mówimy o poszczególnych milionach, a to jest aż 3,7 miliarda. Jest to potężna suma, której rozgospodarowanie mogłoby nam bardzo ulżyć w tej dyskusji i zlikwidować część problemów. Ale tak są konstruowane budżety. Tak kończył się rok 1996, tak kończył się rok 1995... Ta nadwyżka kształtowała się zawsze w granicach paru miliardów.

I to samo można w tej chwili przewidzieć na rok 1998. Można przewidzieć, że dochody będą wyższe od planowanych dochodów o 3-5 miliardów złotych. Z czego to można wnosić? Po pierwsze, kwestia inflacji. Może jest to dyskusyjne, ale przewidziana jedenastoprocentowa inflacja wydaje się zaniżona - praktycznie to, co się uda zrealizować, to będzie 12-13%. Tak więc w tym momencie nasze wszelkie dochody państwa w jakiś sposób są generalnie proporcjonalne do produktu krajowego brutto poprzez podatki bezpośrednie czy przez podatki pośrednie. One wszystkie również wzrosną o jakieś 2-3%.

Następna kwestia, to znaczy wzrost produktu krajowego brutto, napełnia pewnym optymizmem. Cały budżet jest skonstruowany przy założeniu wzrostu produktu krajowego brutto o około 5,6%, podczas gdy rok 1997 zakończył się tempem wzrostu około 7%. Wychłodzenie gospodarki w tak krótkim czasie wydaje się niemożliwe, więc znowu można się spodziewać wyższego, niż założono w budżecie, produktu krajowego brutto. To spowoduje powstanie pewnej nadwyżki.

Mówiąc o parametrach makroekonomicznych, chciałbym zwrócić uwagę na rzecz charakterystyczną dla tego budżetu, a jednocześnie typową dla gospodarki naszego państwa. Mam na myśli ogromną stopę procentową. Kredyt lombardowy, przewidziany średnio w granicach 25% i w grudniu w wysokości 23% przy założonej inflacji 11%, oznacza dla banków realne oprocentowanie kredytów w granicach 12-14%. Na świecie nie ma czegoś takiego! W społecznej nauce Kościoła nazywa się to po prostu lichwą. Tak wysokie oprocentowanie kredytów prowadzi do tego, że społeczeństwo w ogromnej mierze utrzymuje system bankowy państwa. Niewątpliwie ten system jest bardzo słaby, ale przecież został sprywatyzowany i w zasadzie funkcjonuje niezależnie. Więc dlaczego wszyscy mamy się na niego składać? To jest dla mnie tajemnicą.

Jakie są tego skutki? Po pierwsze - wzrost kosztów obsługi zadłużenia publicznego, który w tym roku sięgnął 15% wydatków budżetowych. To ogromna suma. Zmiana sytuacji przez obniżenie oprocentowania kredytu lombardowego w Narodowym Banku Polskim może mieć istotne znaczenie przede wszystkim dla obniżenia ciężaru długu wewnętrznego. Po drugie - zahamowanie rozwoju gospodarki. Ponieważ kredyt jest bardzo drogi, nasze przedsiębiorstwa w gruncie rzeczy same finansują swoje inwestycje, co oczywiście odpowiednio wydłuża czas ich realizacji; powoduje, że mają charakter nierytmiczny i są kosztowne. Po trzecie - to kwestia o charakterze globalnym, zresztą bardzo dyskusyjna - w tej chwili obserwujemy spadek udziału budżetów w produkcie krajowym brutto. W 1996 r. było to 26,4%, w 1997 r. - 25,7%, w 1998 r. - 25,2%. Czy to dobrze, czy źle? Niektórzy twierdzą, że bardzo dobrze, bo to oznacza, że coraz większa część pieniędzy jest redystrybuowana poza centralą.

(Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski: Chciałem panu senatorowi powiedzieć, że to już 16 minuta.)

Która minuta?

(Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski: Szesnasta. Dam panu jeszcze 3 minuty.)

Szesnasta? Straszna rzecz! Dobrze, postaram się wobec tego w jakiś sposób szybciej skończyć, choć to bardzo skomplikowane.

Jeżeli chodzi o budżet, to uważam, że w pewnym momencie on rzeczywiście powinien zmaleć. Ale czy powinien maleć wtedy, gdy mamy zaplanowane wielkie reformy państwowe: reformę służby zdrowia, systemu oświatowego i ubezpieczeń społecznych? Nie wiem, czy to dobrze, że decentralizacja budżetu następuje właśnie teraz i przed reformą pieniądze się "rozpływają". Moim zdaniem, w tym momencie ich koncentracja w jednym ręku jest dużo korzystniejsza i przyniesie dużo lepsze skutki.

Kolejna sprawa, którą trzeba zmienić, to efektywność podatków. Jeśli od osób fizycznych zamiast 21, 33 i 45% do budżetu efektywnie wpływa 17, 19 i 23%, to podatek jest źle skonstruowany. Ulgi podatkowe dla osób płacących według najwyższej stawki prowadzą do tego, że państwo otrzymuje połowę z tych 45%! W tym momencie progresja zaczyna być fikcyjna i trzeba się zastanowić, czy cały system zwolnień w ogóle ma sens. Nie lepiej po prostu doprowadzić do radykalnego obniżenia podatku do poziomu 17, 19 i 23%? W przypadku podatku od osób prawnych zwolnienia stanowią ponad 35%. W 90% są to rzeczywiście zwolnienia systemowe, przewidziane ustawą podatkową o podatku od osób prawnych, ale 10% to zwolnienia fakultatywne, często udzielane arbitralnie przez ministra finansów bądź szefa urzędu skarbowego, bardzo trudne do uzasadnienia. Te kwestie powinny być uregulowane.

Kolejna sprawa to płace. Znów wynika to z budżetu. Ludzie zatrudnieni w tej samej sferze budżetowej, w administracji, na tych samych lub zbliżonych stanowiskach, posiadający te same kwalifikacje, otrzymują wynagrodzenia różniące się nawet o kilkaset złotych. Tak jest w Sejmie i Senacie. A są jeszcze instytucje opłacane z tego budżetu, a wyłączone z ustawy o kształtowaniu środków na wynagrodzenia w sferze budżetowej, takie jak Wyższy Urząd Górniczy czy Urząd Regulacji Energetyki. I jeżeli w sferze budżetowej średnia jest 1190 zł, to tam sięga ponad 3200 zł. Wysoka Izbo, nasz kraj nie jest bogaty, ale może wszyscy powinni równomiernie dzielić tę biedę? Jeżeli w budżecie po zgłoszeniu prezydenckiego weta okazuje się, że najlepiej waloryzowany jest dział 95, czyli renty i emerytury, to chyba jednak coś jest nie w porządku. To jeden z nielicznych działów, który rzeczywiście został dowaloryzowany.

Wysoka Izbo! Na koniec chciałbym powiedzieć jeszcze o jednym, bo to - moim zdaniem - niezwykle ważna kwestia. Otóż postulowaliśmy w Komisji Praw Człowieka i Praworządności wzrost płac kuratorów sądowych. Ci ludzie, pracując w resorcie sprawiedliwości, kontaktują się w gruncie rzeczy ze sferą przestępczą, docierają do melin, do tych, którzy zeszli na margines. Pracują dokładnie w takich samych warunkach jak policja, ale weryfikacja wynagrodzeń w systemie mnożnikowym jest tu dwukrotnie niższa, dwukrotnie niższe jest wynagrodzenie. Dlatego wnieśliśmy poprawkę, która miała wprowadzić do budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości 13 milionów zł na regulację płac i zmianę wskaźników. Niestety, nasza poprawka nie została poparta przez Komisję Gospodarki Narodowej. W Ministerstwie Sprawiedliwości są pewne rezerwy, ale te rezerwy nas nie satysfakcjonują, bo praktycznie pozostawiają istniejący stan rzeczy, to znaczy zupełne niedofinansowanie. Utrzymują kuratorów w sytuacji pariasów wśród pracowników wymiaru sprawiedliwości. Jest to niezdrowa sytuacja, sytuacja, która będzie prowadziła do tego rodzaju wydarzeń, jak ostatnio w Słupsku czy w Chorzowie, sytuacja, która będzie dojrzewała. Musimy ją zmienić. Obawiam się, że to nie stanie się w tym roku. Niemniej wysiłki, które trzeba podjąć w tej sprawie, ażeby zbudować specjalny pion probacyjny, zajmujący się problemami młodzieży, problemami środowisk zdeprawowanych, patologicznych - i to nie tylko w więzieniach, nie tylko za kratkami, ale i na wolności - to jedna z najważniejszych rzeczy mających wpływ na kształtowanie bezpieczeństwa w kraju w najbliższych latach. Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Proszę, pan senator Jarmużek.

Senator Zdzisław Jarmużek:

Panie Marszałku! Pan senator Romaszewski wyraził zdziwienie, że posłowie skreślili w Sejmie wydatki na lustrację. Przyznaję, że ja też się temu początkowo dziwiłem. Wydaje mi się jednak, a właściwie jestem prawie pewny, że stosunek posłów do problematyki lustracji jest właściwy i traktują ją przede wszystkim jako sprawę propagandową. Płynie stąd wniosek dla nas, tych, którzy tyle czasu poświęcają ostatnio temu problemowi, Panie Senatorze.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Głos ma pan marszałek Chronowski. Przygotuje się pan senator Zbigniew Kruszewski.

Senator Andrzej Chronowski:

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

Na temat ustawy budżetowej powiedziano już dzisiaj wiele, padną pewnie jeszcze kolejne uwagi. Pozwolę sobie skupić się na jednej tylko drobnej poprawce, którą państwo już otrzymali, a która wywołała już pewne reperkusje.

Panie i Panowie Senatorowie, Komisja Regulaminowa i Spraw Senatorskich, rozumiejąc sytuację w Kancelarii Senatu, zaproponowała poprawkę polegającą na zwiększeniu budżetu Kancelarii Senatu o kwotę 435 tysięcy zł dla zabezpieczenia funkcjonowania naszej kancelarii, ale i funkcjonowania państwa senatorów w tym układzie. Nie muszę omawiać sytuacji w Kancelarii Senatu, większość z państwa ją zna. Na dzień dzisiejszy dziewięćdziesięciu jeden pracowników powinno już być wyprowadzonych z piwnic. Tych ludzi prawdopodobnie trzeba ulokować poza budynkiem parlamentu. Kolejna sprawa to płace. W porównaniu z tymi w Kancelarii Sejmu i Kancelarii Prezydenta RP jesteśmy w tyle. Ale nie na tym polega problem. Problem polega na tym, że u nas stosunek pracowników technicznych do tak zwanych pracowników merytorycznych wynosi 17, a na przykład w Kancelarii Sejmu - 40. W związku z tym powstały rzeczywiście potężne widełki. Pracownicy Kancelarii Sejmu, którzy mają takie same, a czasami nawet mniejsze obowiązki niż nasi pracownicy, dostają o połowę wyższe pobory. I to jest ta druga kwestia. Ponadto wiemy, proszę państwa, jakie są zamiary w stosunku do Kancelarii Senatu w tym roku. Ręczę państwu, że spowoduje to odejście z Kancelarii Senatu naszych wysoko kwalifikowanych prawników. U podstaw tej poprawki legła troska o to, żeby byli państwo należycie obsługiwani.

Komisja Gospodarki Narodowej nie uwzględniła tej poprawki. Potrafię zrozumieć, dlaczego. Zwiększanie budżetu Kancelarii Senatu spotyka się z naturalnym oddźwiękiem, że my tutaj coś dla siebie kombinujemy. Oczywiście byłyby głosy, że to na ryczałty, na diety i na coś tam jeszcze. Rozumiejąc takie stanowisko, zaproponowałem alternatywną poprawkę. Rozumiem również stanowisko członków Komisji Spraw Emigracji i Polaków za Granicą.

W czym natomiast tkwi problem? W tym, proszę państwa, że środków z inwestycji, tych 13 milionów zł z wydatków majątkowych, zgodnie z prawem budżetowym w żaden sposób nie możemy przenieść na inne cele. Bo jednak, proszę państwa, bywa różna sytuacja polityczna. Pani senator mówiła o inwestycjach na Białorusi. Tam jest trudna sytuacja polityczna i może się nagle okazać, że nie wykorzysta się tam tyle środków w danym roku. W takiej sytuacji jesteśmy zobowiązani zwrócić te środki do budżetu i nie mamy szansy innego ich zagospodarowania. W każdej chwili możemy natomiast przenieść na inwestycje środki z budżetu Kancelarii Senatu. Jeśli nie byłoby trzeba tej kwoty, tego zabezpieczenia - a będziemy się temu przyglądali jako Prezydium Senatu - to wróciłaby z powrotem na inwestycje, bez najmniejszych problemów. Mówię to z całą odpowiedzialnością.

Kilka zdań o ocenie naszych pracowników. Proszę państwa, cztery lata tamtej kadencji plus ta kadencja i nie mieliśmy żadnych interwencji czy dowodów, że ci ludzie źle pracują. My dzisiaj skończymy debatę, a oni będą musieli przesiedzieć noc, będą musieli zgrupować wnioski, będą musieli przygotować na jutro wykaz poprawek na posiedzenia komisji, a następnie do głosowania. Proszę państwa! Długo można by mówić na temat tej pracy, a jak wspomniałem, skarg nie ma.

Proszę państwa, moja prośba to taki wentyl bezpieczeństwa. Powtarzam, że rozumiem sytuację Polaków na Wschodzie, rozumiem sprawy polonijne, natomiast jest to typowy wentyl bezpieczeństwa. Były głosy, że nie będzie środków na repatriację. Jest na to zarezerwowana kwota 19 milionów zł. 13 milionów zł to są tylko i wyłącznie środki na inwestycje. Jeśli zaistnieje odpowiednia możliwość, to możemy również środki wymienione w poprawce, czyli raptem 435 tysięcy zł, przeznaczyć na repatriację. Panie Marszałku, Wysoki Senacie, żeby nie przedłużać, poddaję to wszystko ocenie Wysokiej Izby. Miejcie jednak państwo na uwadze to, że we wrześniu będziecie się zgłaszać do pani marszałek, do wicemarszałków z pretensjami, że Kancelaria Senatu źle funkcjonuje. Chcielibyśmy po prostu uniknąć takiej sytuacji. Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Proszę o zabranie głosu senatora Zbigniewa Kruszewskiego. Przygotuje się senator Marian Jurczyk.

(Senator Leon Kieres: Czy można, Panie Marszałku?)

Proszę bardzo, pan senator Kieres chciał zabrać głos.

Senator Leon Kieres:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Zabieram głos w trybie ad vocem, ponieważ niedługo będę musiał wyjść ze względu na konieczność pełnienia obowiązków senatorskich także poza granicami naszego kraju, w związku z wybraniem mnie do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. Jutro mam dwudniową konferencję w Bratysławie.

Chciałbym zdecydowanie poprzeć głos pana marszałka Chronowskiego. Jestem prawnikiem i wiem, jak wygląda sytuacja prawników w Warszawie i województwie warszawskim. Codziennie współpracuję z naszymi prawnikami z Kancelarii Senatu. Proszę mi wierzyć, znam się na tym i wiem, jak wygląda obraz prawnika i jakie są kryteria oceny jego pracy. Lepszych ludzi nie znajdziemy. Jeśli ich stracimy, nie odzyskamy wartości, jakie sobą reprezentują. Proszę mieć to na uwadze.

I jeszcze jedna rzecz, na którą chciałem zwrócić uwagę. Mówiłem tutaj wielokrotnie o sytuacjach związanych ze skutkami finansowymi podejmowanych decyzji. Otóż zły przepis prawny przynosi niekiedy niewyobrażalne skutki, różnego rodzaju, niematerialne, ale również finansowe. Zły przepis prawny jest potem egzekwowany w różnej formie. Prosiłbym, żeby państwo wzięli to pod uwagę przy głosowaniu, w czasie którego mnie, niestety, nie będzie. Nie będę mógł wypowiedzieć się w tej sprawie, podnosząc rękę w czasie głosowania. Proszę pamiętać, że jakość naszej pracy zależy nie tylko od nas, w dużej mierze także od tych, którzy nam tutaj doradzają.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję. Zgodnie z przepisami Regulaminu Senatu udzieliłem panu senatorowi Kieresowi głosu w debacie poza kolejnością.

Proszę bardzo, pan senator Kruszewski.

Senator Zbigniew Kruszewski:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Odpowiadając na apele pana marszałka, całą swoją preambułę pominę. Myślę, że chyba już niewiele rzeczy mógłbym wnieść do tego, co zostało powiedziane. Pozwolę sobie jedynie przed swoim merytorycznym wystąpieniem ustosunkować się do niektórych wypowiedzi kolegów senatorów.

I tak, co do wypowiedzi senatora Tomaszka, to każdy po prostu ma swoich ekspertów, a najwyraźniej to widać - powiedzmy - w wypadku żelatyny czy podziału administracyjnego kraju. Mówię to, ponieważ pan senator raczył wspomnieć o ekspertach.

To samo kieruję do pana senatora Kruka, który powiedział, że bezrobocie spada, że inflacja spada - aż się chce powiedzieć: nie zepsujmy tego.

I ostatnia uwaga, do pana senatora Romaszewskiego, którego pewne poglądy i myśli podzielam, zwłaszcza jeśli idzie o dyskusję nad budżetem. Proszę państwa, cały czas sprowadzamy naszą dyskusję do rozdawnictwa. Żeby jednak mieć co rozdawać, trzeba to najpierw w wielkim trudzie wypracować, po prostu uzyskać. Wydaje mi się, że w całej debacie zbyt mało uwagi poświęcamy - może ja również tak uczynię - sprawie wpływów, temu, skąd pozyskać te środki, żeby później można je było tak łatwo rozdawać, jak to tutaj czasami robimy.

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Jednym z priorytetów, niezależnie od tego, kto właśnie sprawuje władzę w Polsce, niezmiennie pozostaje nauka i oświata. Nieprzypadkowo także obecna koalicja, mówiąc o rekompensatach dla miast, które w wyniku planowanej reformy administracyjnej państwa utracą status województwa, wymienia utworzenie w nich szkół wyższych. Wśród propozycji i zmian zgłoszonych w trakcie sejmowej debaty nad budżetem, uwzględniających także źródła finansowania, znalazły się propozycje zwiększenia nakładów na oświatę jako najważniejszego działu dla polskiego społeczeństwa. Dotyczyły one zwiększenia nakładów: o 35 milionów zł na utworzenie pracowni komputerowych, o ponad 36 milionów zł na remonty szkół podstawowych i placówek kuratoryjnych oraz o 80 milionów zł na płace i pochodne dla czterech tysięcy etatów kalkulacyjnych w oświacie i wychowaniu. Zgłoszone zostały także propozycje zwiększenia nakładów na naukę i szkolnictwo wyższe. Dotyczyły między innymi działalności dydaktycznej, pomocy materialnej i stypendiów dla studentów oraz inwestycji aparaturowych. Pozwolę sobie zacytować to, co dziś znalazłem w skrzynce, tak jak chyba większość z państwa senatorów. Chcę zacytować uchwałę, a trudno powiedzieć, że osoby, które się pod nią podpisują, należą do opozycji.

"Członkowie Prezydium Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich na spotkaniu w dniu 28 stycznia 1998 r. w Poznaniu wzywają rząd RP do realizacji rezolucji Sejmu z dnia 13 października 1995 r., postulując wzrost udziału szkolnictwa wyższego w PKB do 2% i nauki do 1%. Tylko wówczas będzie możliwe wyraźne zwiększenie dostępności do studiów przy zachowaniu ich odpowiedniego poziomu oraz odczuwalna poprawa sytuacji polskiej nauki." Podpisał ten komunikat profesor doktor habilitowany Aleksander Koj, przewodniczący KRASP.

Zgadzam się w pełni z tymi propozycjami, podpisuję się pod nimi. Powtarzam: w propozycjach mówi się wyraźnie, skąd wziąć środki na podwyższenie nakładów. Pochodzą one głównie z niedoszacowanego wzrostu PKB. Podwyższenie prognozy wzrostu PKB do 6,3%, a nie - jak chce rząd - do 5,6%, przyniesie wzrost dochodów budżetowych państwa o 714 milionów zł.

Z przygotowanej przez opozycję prognozy wysokości nakładów w bieżącym roku z odniesieniem do lat poprzednich wynika, że sytuacja nauki i oświaty ulegnie pogorszeniu. Niepokojące jest realne zmniejszenie o mniej więcej 5% wydatków bieżących budżetu państwa na oświatę i wychowanie, dotyczące przede wszystkim wydatków na zakupy towarów i usług. Przewidywana relacja nakładów na oświatę do wydatków budżetu państwa będzie niższa niż ubiegłoroczna, a równa tej z 1996 r., co znaczy, że wyniesie 12,2%. Z kolei relacja nakładów na oświatę do dochodów budżetu państwa, która systematycznie rosła, maleje, spada nawet poniżej poziomu z 1996 r., kiedy to wynosiła 13,3%. Według prognozy wyniesie ona 12,9%, a więc mniej niż poziom inflacji. Przypominam, że inflacja za ubiegły rok wyniosła 13,2%.

W ubiegłym roku, przy ustalaniu wzrostu wynagrodzeń pracowników oświaty i wychowania, potraktowano tych pracowników preferencyjnie: przy średnim wzroście wynagrodzeń o 20,5% dla pracowników tego działu ustalono wzrost o 21,6%. Budżet, nad którym debatujemy, przyjmuje jednakowy poziom wzrostu dla wszystkich działów, to jest 13%. Planowana od 1 kwietnia 1998 r. podwyżka wynagrodzeń ma wynieść w dziale oświata i wychowanie przeciętnie 97,7 zł na jeden etat. Pragnę zwrócić uwagę Wysokiej Izby, iż jest to kwota znacznie niższa od przewidzianej podwyżki dla szkolnictwa wyższego - 138,3 zł, czy administracji państwowej - 125,1 zł.

Niektórzy nie chcą pamiętać, więc przypomnę, że nie kto inny, jak "Solidarność" zerwała rozmowy w Komisji Trójstronnej z powodu braku zgody rządu koalicji SLD-PSL na dziesięcioprocentowy ponad inflację wzrost płac w oświacie. Dzisiaj ci, którzy wtedy żądali, mogą własne żądania spełnić. Dlaczego tego nie robią? To chyba tylko pytanie retoryczne.

Niepokojem napawa także niższa od ubiegłorocznej o 30,2% realna kwota wydatków majątkowych w oświacie. Musi to wpłynąć negatywnie, i to w znaczny sposób, na stan techniczny obiektów oświaty. Wydatki te obejmują bowiem przede wszystkim finansowane z budżetów wojewodów roboty i zakupy inwestycyjne dla szkół.

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Podejmując się pracy w senackiej Komisji Nauki i Edukacji Narodowej, kierowałem się swoją wiedzą o problemach polskiej nauki i oświaty, doświadczeniem nauczyciela akademickiego, a także znajomością środowiska nauczycielskiego. Myśląc o tym wszystkim, a także o przedstawionej przeze mnie ogólnej ocenie budżetu, mam bardzo poważne wątpliwości, czy mogę go poprzeć. Dziękuję za uwagę.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Proszę pana senatora Mariana Jurczyka. Przygotuje się pan senator Adam Struzik.

Senator Marian Jurczyk:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Jest oczywiste, że zabierając głos w sprawie projektu budżetu na 1998 r., ograniczę się do uwag mających związek z moją działalnością, jako działacza związkowego, w dziedzinie polityki społecznej oraz do zagadnień z tym związanych. Analizując przewidywane na 1998 r. wydatki budżetowe w omawianym zakresie, muszę wyrazić głębokie ubolewanie, że podobnie jak w poprzednich latach potrzeby społeczeństwa warunkujące jego egzystencję są spychane na dalszy plan i również obecnie będą powodować zwiększenie się liczby ludności żyjącej poniżej minimum socjalnego.

Pierwsze posunięcia rządu, który od stycznia 1998 r. wprowadził znaczne podwyżki cen, obejmujące przede wszystkim artykuły pierwszej potrzeby, oznaczać muszą wycofanie się elit rządzących z obietnic składanych wyborcom - co może mieć daleko idące skutki - oraz nierealność zawartych w projekcie budżetu prognoz. Już obecnie bowiem można stwierdzić, że większość rodzin odczuje dotkliwie co najmniej piętnastoprocentowy wzrost kosztów utrzymania w porównaniu z rokiem 1997. Przykładem może być zamiar uwolnienia cen na energię cieplną służącą do ogrzewania mieszkań, motywowany koniecznością przejścia do gospodarki rynkowej. W sytuacji, gdy dostawca energii cieplnej ma pozycję monopolisty, uwalnianie cen bez odpowiednich zabezpieczeń dla odbiorcy jest działaniem na szkodę wielu tysięcy rodzin i uderzy przede wszystkim w emerytów i rencistów. Oznacza to, że rząd zamierza kontynuować politykę nieliczenia się z żywotnymi potrzebami ludności, a zwłaszcza niszczenia najuboższych warstw ludności, między innymi emerytów i rencistów. W tym stanie rzeczy mówienie o osłonach jest zabiegiem politycznym, a nie odpowiednim rozwiązaniem tego problemu.

Wydatki na ubezpieczenia społeczne mają być wyższe od 1997 r. tylko o 0,5%. Oznaczać to będzie dalsze obniżanie realnej wartości świadczeń ubezpieczeniowych. Od szeregu miesięcy, a nawet od lat, mówi się o konieczności zmiany systemu ubezpieczeń społecznych. Nigdy jednak przy rozpatrywaniu propozycji rządowych nie bierze się pod uwagę propozycji zgłaszanych przez organizacje społeczne. Staje się więc oczywiste, że państwo nie odstąpi od monopolu na ubezpieczenia społeczne, co jednoznacznie wynika z treści wszystkich rządowych projektów w tym zakresie. Oznacza to utrzymywanie prawa do niekontrolowanego dysponowania funduszami ubezpieczeniowymi, które stanowią de facto własność społeczną, pochodzącą ze składek pracowniczych. W dalszym ciągu będzie istniał dodatkowy podatek od wynagrodzeń, a utworzony ze składek fundusz będzie zasilać budżet państwowy.

Z budżetu na 1998 r. nie wynika, aby wydatki na naukę były zadowalające. Oznacza to, że kwestia zapewnienia szerokiej rzeszy społeczeństwa odpowiedniego wykształcenia stanowi w projekcie budżetu sprawę drugorzędną i marginesową. Bez żadnego echa pozostają przy tym wszelkie na ten temat apele i postulaty, zwracające uwagę na fakt, że społeczeństwu grozi wtórny analfabetyzm i będziemy jednym z nielicznych krajów, który do tego doprowadzi. Ma to jednak również fatalne skutki, gdyż ugruntowuje w społeczeństwie przekonanie, że takim narodem najłatwiej rządzić, a być może taki jest właśnie cel tego postępowania.

W wydatkach budżetowych na szkolnictwo wyższe, zwiększonych w stosunku do roku 1997 o 2,7%, na potrzeby uczelni przeznacza się o 0,5% więcej, co według opinii środowiska naukowego jest daleko niewystarczające, szczególnie w zakresie rozwoju uczelni. Nie wzięto bowiem pod uwagę, że uczelnia spełnia wiele funkcji o charakterze państwowym i narodowym, kulturotwórczym i społecznym oraz naukowym i dydaktycznym. Jest oczywiste, że szkoły wyższe mogą realizować te zadania tylko wtedy, kiedy będą miały do tego odpowiednie środki. Jest to warunek konieczny, gdyż od niego zależy zapewnienie krajowi odpowiedniej kadry naukowej, a tym samym dostosowanie naszej gospodarki do stałych zmian, będących wynikiem postępu technicznego, ekonomicznego i organizacyjnego, oraz do stałego rozwoju gospodarczego kraju i wzrostu poziomu życia ludności.

Również jeśli chodzi o ochronę zdrowia ludności, budżet na 1998 r. jest wysoce niezadowalający. Będzie to oznaczało dalsze pogorszenie stanu zdrowia społeczeństwa. Po uwzględnieniu licznych opinii i prognoz na temat tak zwanego starzenia się społeczeństwa, staje się oczywiste, że będzie się ugruntowywać powszechne przekonanie, iż taka polityka rządu ma na celu przeciwdziałanie zwiększeniu się liczby osób w podeszłym wieku. Jest to z pewnością wniosek bardzo ostry i daleko idący, ale uzasadniony tym, że drożeją leki, coraz więcej trzeba płacić lekarzom i za opiekę szpitalną, a przywileje ubezpieczonych, dotyczące bezpłatnej w tym zakresie opieki, są już tylko fikcją.

W projektach budżetu panuje wyraźna tendencja do stałego ograniczania wydatków na opiekę społeczną. Przewidziane na ten cel środki na 1998 r. są niższe w stosunku do 1997. Przy tym po uwzględnieniu niedostatecznego działania poszczególnych ekip rządowych dotyczącego zmniejszania bezrobocia, a przede wszystkim stosowania bezwzględnej polityki fiskalnej uniemożliwiającej rozwój małym i średnim zakładom pracy, staje się oczywiste, że sfera nędzy i ubóstwa w naszym kraju - niestety - będzie się nadal powiększać.

Jak już na wstępie zaznaczyłem, moje uwagi na temat projektu budżetu na 1998 r. ograniczyłem do zagadnień socjalnych. Z powodu braku czasu nie przedstawiam szczegółowiej moich zastrzeżeń dotyczących tej kwestii, stwierdzam jednak, że zagadnienia polityki socjalnej zostały potraktowane marginesowo, zgodnie ze stanowiskiem liberałów, którzy uważają, że nie powinniśmy być państwem opiekuńczym. I rzeczywiście, opieka ta zawsze była zbyt mała, a od szeregu lat systematycznie się zmniejsza.

W pełni zrozumiałe jest, że zaspokojenie każdych potrzeb wymaga przede wszystkim pieniędzy, których brakuje każdemu rządowi. Brakuje nawet wtedy, gdy z oficjalnych oświadczeń wynika, że gospodarka się rozwija i rośnie dochód narodowy, a maleje deficyt budżetowy. Zaraz bowiem pojawiają się wypowiedzi, że jest to niepokojący objaw i całą gospodarkę należy schłodzić. Taka polityka jest niezrozumiała dla większości społeczeństwa i między innymi powoduje takie komentarze, że rząd jest zainteresowany tym, żeby ludziom nie żyło się zbyt dobrze. Nie podlega dyskusji, że w każdym państwie rząd jest po to, aby działał dla dobra społeczeństwa, a nie partii politycznych i klasy rządzącej. Zgodnie z przekonaniem większości obywateli, każda kolejna ekipa rządowa dba jedynie o interesy własne i swojej partii, nie myśląc o społeczeństwie i często nie biorąc go w ogóle pod uwagę. Świadczy o tym między innymi fakt, że organizacji społecznych nie informuje się o projektach budżetów na rok przyszły.

Każde państwo, które pragnie zapewnić swoim mieszkańcom godziwe warunki egzystencji, nie może uzyskiwać dochodów do budżetu polegających tylko i wyłącznie na drenażu kieszeni obywateli. Mamy obecnie jedne z najwyższych w świecie podatków i na nich głównie opiera się budżet państwa. Dokonana w ostatnich latach reforma gospodarcza nie uznała, jak zwykle zresztą, tak zwanego złotego środka i z ogólnej, i pełnej nacjonalizacji gospodarki przeszliśmy na nieograniczoną prywatyzację państwowego majątku. W efekcie doprowadza się do wyprzedaży - często za bezcen - majątku państwowego, a dochody z takich transakcji idą nie do budżetu, lecz do prywatnych kieszeni. Czyni się to w sposób prawie zupełnie nie kontrolowany, umożliwiając powstawanie afer gospodarczych, przy czym w stosunku do sprawców nie można wyciągnąć żadnych konsekwencji ze względu na niedoskonałość przepisów, których do dziś nie opracowano i nie wprowadzono w życie, bo mogłoby to okazać się dla niektórych niekorzystne. Wprowadzając powszechną prywatyzację nie wzięto pod uwagę tego, że każde państwo do uzyskiwania dochodów powinno mieć odpowiednie środki i możliwości. Doprowadzając do bankructwa i likwidacji dobrze prosperujące przedsiębiorstwa, zabija się tak zwaną kurę znoszącą złote jajka. Przykładem tego jest likwidacja monopoli państwowych, które przed wojną dawały ponad 60% dochodów do budżetu. Należy również pamiętać o tym, że tego rodzaju polityka musi doprowadzać i faktycznie doprowadziła do wzrostu korupcji, a efektem powyższego mogą być niepokoje społeczne i strajki prowadzące do osłabienia stabilności ustroju.

Dlatego też uważam za konieczne powtórne przeanalizowanie omawianego projektu budżetu z uwzględnieniem następujących warunków. Po pierwsze, należy poddać szczegółowej analizie stosowaną od szeregu lat politykę fiskalną pod kątem obniżenia podatków. Wysokie podatki powodują bowiem rozszerzenie tak zwanej szarej strefy oraz skłaniają do działań mających na celu omijanie przepisów, przede wszystkim zaś prowadzą do zmniejszenia liczby małych i średnich zakładów pracy, które są podstawowym czynnikiem kształtującym poziom życia obywateli. Powoduje to również wzrost bezrobocia, zwiększający wydatki z budżetu. Po drugie, należy przywrócić monopole państwowe, które w II Rzeczypospolitej zasilały budżet państwa w około 60%.

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Jeszcze trzy zdania, o ile można prosić.

Otóż dzisiaj, o godzinie 16.00 brałem udział w konferencji prasowej dotyczącej Stoczni Gdańskiej, która to konferencja odbyła się na ulicy Hożej. Proszę państwa, mamy fachowców, jeżeli chodzi o przemysł okrętowy - ja pracuję w Stoczni Szczecińskiej od 1954 r. i myślę, że mam o tym pojęcie - mamy wybitnych fachowców, nie ulegających Zachodowi, mamy tanią siłę roboczą, a co najważniejsze, mamy zamówienia na statki. I nie trzeba nam żadnych pieniędzy z Zachodu! Niestety, z wielkim bólem chcę powiedzieć, że istnieje założenie, aby w przemyśle okrętowym ograniczyć produkcję do 30%. To nie jest, Drodzy Państwo, patriotyzm lokalny wynikający stąd, że jestem ze Szczecina, a tam również jest stocznia. Ze stoczniami, czyli z przemysłem okrętowym kooperuje, proszę państwa, około 1500 zakładów. I kiedy stocznie idą na bruk, na bruk idą też setki tysięcy ludzi w skali kraju. I to są rzeczy niedopuszczalne. Pieniądze w Polsce są, tylko nie wolno, jak to ja mówię, oddawać za przysłowiową złotówkę wszystkiego w ręce kapitału zachodniego. Przez czterdzieści pięć lat decydowała o Polsce Moskwa, a więc Wschód, a w tej chwili decyduje Zachód. Mamy bronić tego, co jest nasze, tego co jest polskie. Dziękuję serdecznie. (Oklaski).

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Proszę pana senatora Struzika.

Senator Adam Struzik:

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

Myślę, że senatorowie, którzy w tej izbie już kolejny raz, często dziesiąty, a może nawet więcej razy, debatują nad ustawą budżetową, przeżywają swoiste frustracje. Frustracje te są wynikiem dwóch rzeczy.

Tak jak powiedział tutaj pan senator Romaszewski, nasze pole oddziaływania, nasze możliwości kreowania budżetu są bardzo niewielkie. Założenia makroekonomiczne zostały przesądzone w rządzie. Większość parlamentarna w Sejmie przeważnie je akceptuje, ponieważ uważa, że taki jest obowiązek większości rządzącej. Teraz, kiedy nie może być weta ze strony prezydenta, budżet przychodzący do Senatu jest już właściwie w Sejmie przesądzony. To jest pierwszy powód frustracji. Dlatego te wnioski o kilkaset tysięcy czy kilka milionów rzeczywiście są kosmetyką, która nie zmienia głównych założeń budżetu.

Drugi powód frustracji bierze się stąd, jak myślę, że bardzo wielu z nas składało swoim wyborcom różnego rodzaju deklaracje w różnych okresach swojej aktywności politycznej, również przed ostatnimi, ale i przed wcześniejszymi wyborami.

Ja chcę powiedzieć, że na tej sali od tych kilku lat, właściwie od roku 1989, ścierają się jak gdyby dwie wizje Polski, dwie wizje chyba sobie przeciwstawne. Jedna to wizja państwa sprawiedliwego, państwa solidaryzmu społecznego i solidarności międzyludzkiej. Państwa, w którym nie będzie zbyt dużo wielkich fortun, zdobywanych w niezbyt uczciwy sposób, państwa, w którym będziemy myśleć o najsłabszych, o najuboższych. Druga zaś to wizja państwa liberalnego, państwa, w którym każdy martwi się o siebie, w którym najważniejszy jest zysk, a istotny jest również wyzysk stosowany z całym, powiedziałbym, cynizmem. Państwa, w którym króluje monetaryzm, i w którym właśnie poszczególne budżety kreuje się przede wszystkim według zasad gospodarki liberalnej.

Mówię o tym dlatego, proszę państwa, że moja frustracja - ja specjalnie przejrzałem dyskusje budżetowe od roku 1991, o czym za chwilę powiem - wzięła się stąd, że wystąpienie pana premiera było wystąpieniem demagogicznym, skonstruowanym według takiej zasady: dzisiaj zwalmy całą odpowiedzialność na poprzedników, a przed nami świetlana przyszłość.

Rozumiem, że każdy, kto dąży do zdobycia władzy, musi coś obiecać narodowi, musi coś obiecać społeczeństwu. To nie jest zjawisko nowe w demokracji, nawet w demokracji greckiej. Arystofanes napisał w sztuce "Rycerze", że żeby zdobyć władzę, należało narodowi obiecać. Tak też uczyniono tym razem. Otóż, zwalając winę na poprzedników, trzeba jednak pamiętać, że pewne wartości makroekonomiczne zostały sformułowane dopiero w tym drugim etapie kreowania budżetu. Mam tu na myśli trzy podstawowe rzeczy. Szerzej o pewnych wskaźnikach makroekonomicznych mówił pan senator Romaszewski, ale trzy rzeczy, jak myślę, zadecydowały.

Pierwsza z nich to ta, że sztucznie zaniżono dochód narodowy brutto na rok 1998. Dlaczego nie 6,5 czy prawie 7, a właśnie 5,6%? Druga to ta, że nie zdecydowano się w odpowiednim momencie na podjęcie decyzji o podatku powodziowym. Wydaje mi się, że naród by to zrozumiał, społeczeństwo by to zrozumiało. I trzecia wreszcie to fakt, iż mimo że mamy olbrzymi deficyt w obrotach handlowych, wynoszący blisko 15 miliardów dolarów, nie zdecydowaliśmy się postawić, zgodnie z prawem międzynarodowym, pewnych barier przed importem konsumpcyjnym, chociażby przez wprowadzenie podatku granicznego.

Z tych to powodów, a myślę, że wynikają one głównie z doktryny liberalnej, mamy taki budżet, jaki mamy. I rzeczywiście to jest drugi plan pana premiera Balcerowicza - dokładnie tak samo było w latach 1991, 1992, 1993. Wtedy też obserwowaliśmy radykalną kurtyzację wydatków w sferze społecznej. Bo tutaj nie ma mentalności poszukiwania dochodów do budżetu, tu jest przede wszystkim mentalność krojenia wydatków, ograniczenia wydatków. Tutaj nie myśli się, że uruchomienie policji celnej przyniesie większe dochody z cła, tylko świadomie, w autopoprawce rządu, zmniejsza dochody z cła, mówiąc że one są zawyżone.

W związku z tym mamy sytuację... Ja tylko o trzech sferach postaram się szybko powiedzieć. Nie chciałbym nadużywać państwa cierpliwości.

Otóż, służba zdrowia. Jest mi to szczególnie bliskie. W 1990 roku, sięgnąłem do dokumentów, mam je tutaj, przy dyskusji nad prowizorium budżetowym w styczniu 1992 r. okazało się, że zadłużenie w ochronie zdrowia, proszę państwa, już wynosiło 4 biliony starych złotych - 4 biliony starych złotych w 1992 roku! I co się stało później? W każdym następnym roku każda dyskusja budżetowa prowadziła do takich wniosków, że pieniędzy jest za mało, że długi rosną, że potrzebna jest reforma. Z tej reformy uczyniono panaceum na wszystko, jakiś kamień filozoficzny, który ma to wszystko rozwiązać. A prawda jest brutalna: tych pieniędzy jest za mało i służba zdrowia jest strukturalnie niedofinansowana. Dlatego dziś, i myślę, że pani minister w swoim wystąpieniu to potwierdzi, mamy zadłużenie w ochronie zdrowia obliczane na ponad 2,7 miliarda zł. To jest 27 bilionów zł mimo oddłużeń po drodze, chociażby tych 7 bilionów z czasów rządu premiera Pawlaka, który tak dzisiaj skrytykował pan premier Buzek, mówiąc, że to było bardzo złe postępowanie, że oddłużano służbę zdrowia.

Otóż, Panie Premierze, myślę że gdyby tych oddłużeń nie było, to dzisiaj wiele szpitali pewnie musiałoby być już zupełnie zamkniętych.

I, proszę państwa, na rok 1998 proponuje się mniejszy budżet. Ci sami ludzie, którzy jeszcze pół roku temu, byli tutaj pod Sejmem, do których wychodziłem, moi koledzy lekarze, którzy gwizdali, kiedy powiedziałem o rosnącym od roku 1992 długu, ci sami ludzie podnoszą dzisiaj rękę za budżetem o 0,5% niższym, chociaż mówili w kampanii wyborczej, że ma to być 6% dochodu narodowego brutto. Okazuje się, że mogą zaakceptować 4,02%. A było 4,5% w poprzednim roku.

No więc to jest zupełne rozdwojenie jaźni. Z jednej strony mówimy, że chcemy reformować, że chcemy poprawiać. Obiecujemy społeczeństwu, obiecujemy służbie zdrowia, pracownikom służby zdrowia poprawę ich sytuacji, a z drugiej strony sami radykalnie obniżamy nakłady. Pytam zwłaszcza moich kolegów senatorów z Akcji Wyborczej Solidarność, tych ludzi, którym sprawiedliwość społeczna leży na sercu i którzy kierują się solidaryzmem społecznym: czy za takim budżetem będziecie głosowali? Czy taki budżet obiecywaliście swoim wyborcom? Bo wydaje mi się, że nie.

Teraz druga sprawa, rolnictwo. Pani senator Stokarska powiedziała o tym bardzo dokładnie, nie będę już rozwijał szczegółów. To jest skandal, proszę państwa, skandal na miarę, nie wiem, europejską, że w sytuacji, kiedy musimy modernizować nasze rolnictwo po to, żeby dorównać warunkom unijnym, obniżamy nakłady o 25%. Toż to kuriozum! Mnie się wydaje, że taki kraj nie ma żadnej szansy, bo nasi negocjatorzy powiedzą nam później: przecież nie spełniacie żadnych kryteriów. Już w tej chwili, jeżeli chodzi o fundusze na restrukturyzację, fundusze sektorowe, w niektórych krajach Unii Europejskiej są takie pomysły, żeby akurat w dziedzinie rolnictwa nie traktować nowych członków po partnersku, czyli tak samo jak innych.

I tutaj popieram w pełni wnioski pani senator Stokarskiej, choć zdaję sobie sprawę z tego, że one oczywiście w głosowaniu przepadną. Ale podziwiam panią senator Stokarską za to, że jest konsekwentna, że nie zmieniła swoich poglądów właśnie w tej dziedzinie.

Muszę powiedzieć państwu, że Polskie Stronnictwo Ludowe zapłaciło dużą cenę za to, że było konsekwentne. Bo ten duch liberalizmu, który panował u naszego koalicjanta, w Sojuszu Lewicy Demokratycznej, w poprzedniej kadencji - byli tam ludzie, którzy forsowali jednak liberalny model gospodarki - powodował, że myśmy też pewnych rzeczy zrealizować nie mogli. Teraz AWS, jak myślę, zapłaci podobną cenę za ducha liberalizmu, który dominuje w innym ugrupowaniu koalicyjnym.

I trzecia sprawa, to samorządy lokalne. Mówimy, że trzeba decentralizować finanse publiczne, że oto przed nami świetlana przyszłość dzięki powiatom i dużym województwom. Tymczasem ja, proszę państwa, dostaję pismo od przewodniczącego sądeckiej miejskiej strefy usług publicznych - pozostaje do wglądu, może niektórzy senatorowie je dostali - a to taki quasi-powiat, utworzony jeszcze za pana ministra Millera w celu udowodnienia, że powiaty to jest panaceum na wszystko. I co się okazuje? Ów przewodniczący pisze, zresztą do pani marszałek Grześkowiak, choć ja też otrzymałem to pismo, że nakłady na strefę usług publicznych są tylko o 0,8% wyższe niż w 1997 r. i prosi o zwiększenie budżetu. Prosi parlament, Senat Rzeczypospolitej, żeby zwiększył nakłady na tę strefę usług publicznych, oczywiście, kosztem czegoś innego. To tak ku pamięci państwa, bo gdy powstanie czterysta czy trzysta dwadzieścia powiatów, to będziemy mieli trzysta dwadzieścia takich wniosków, bo wszyscy powiedzą, że ich nakłady są za małe, bo nie da się stworzyć perpetuum mobile i od mnożenia liczby szczebli nie przybywa pieniędzy.

Bardzo się cieszę, że pan minister Stępień pojawił się na sali. Myślę, że powinien wziąć to pod uwagę, zwłaszcza podczas obliczeń finansowych związanych z tworzeniem nowych szczebli samorządu.

I cóż, mówi się, że jesteśmy za samorządnością, że chcemy decentralizacji finansów publicznych. Jeżeli niedługo zlikwidujemy podatek od psów, to właściwie dochody własne gmin ograniczą się... One w tej chwili do tego właśnie się ograniczają, bo reszta jest już w formie redystrybucji.

Kończąc kwestię samorządów, chciałbym powiedzieć, że przecież przegłosowaliśmy, iż odkładamy rozwiązania dotyczące prawa energetycznego, bo nie jesteśmy w stanie kompensować samorządom opłat za oświetlenie. Wiemy, że oświata jest niedofinansowana. Wiemy, że w dużych miastach, gdzie jest samodzielne finansowanie ochrony zdrowia, również są niedobory. Wiemy, że nawet te jednostki ochrony zdrowia, które się usamodzielniają, znowu wpadają w kłopoty finansowe. I panaceum na to wszystko ma być reforma samorządowa, reforma ochrony zdrowia, reforma ubezpieczeń społecznych. Ta reforma stała się jakąś wizją, która ma nas uszczęśliwić.

Chciałbym, żeby rząd poszukiwał jednak dochodów i rozsądnych, racjonalnych rozwiązań. Myślę, że na przykład system ubezpieczeń zdrowotnych jest takim antidotum na to, że ciągle środki finansowe na ochronę zdrowia podlegają przetargowi politycznemu. Może gdy je wydzielimy i będziemy nimi mogli gospodarować, będziemy również mogli powiedzieć obywatelom: na tyle nas stać, za tyle was leczymy. A nie co roku zmniejszać nakłady, nie mając za co zapłacić długów. To dotyczy również oświaty, to dotyczy zresztą, tak jak powiedziałem wcześniej, i samorządów, i rolnictwa.

Popieram poprawki pani senator Stokarskiej, jak również poprawki mniejszości. Oczywiście, nie mogę głosować za przyjęciem ustawy budżetowej w całości. Nie mogę, bo sumienie nie pozwala mi podnieść ręki w głosowaniu za budżetem, w którym nakłady na ochronę zdrowia realnie spadają o 0,5%.

Apeluję do senatorów, którzy po raz pierwszy podlegają frustracjom, o których mówiłem, żeby naprawdę głęboko wzięli sobie do serca to, że nie zawsze jest tak, iż punkt widzenia zależy od jakiejś partii. Bez względu na to, czy jest się w rządzącej większości, czy w opozycji, czy w mniejszości, trzeba się przede wszystkim kierować zdrowym rozsądkiem, pragmatyzmem i dobrem społecznym obywateli. Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Proszę państwa, ogłaszam przerwę do godziny 20.30. Przypominam, że pani marszałek zaprasza przewodniczących komisji na spotkanie obok sali obrad.

O 20.30 jako pierwszy będzie przemawiał pan przewodniczący Kazimierz Kleina.

(Senator Tomasz Michałowski: Do 20.30?)

Tak.

(Senator Tomasz Michałowski: Ilu mówców jeszcze będzie?)

Oj, to niezliczona liczba, ciągle rośnie. Wszystko wskazuje na to, że dyskusja będzie trwała jeszcze w dniu jutrzejszym.

(Przerwa w obradach od godziny 19 minut 39 do godziny 20 minut 31)

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Proszę państwa, minął czas przerwy.

Wznawiam obrady.

Zamiast pana senatora Kazimierza Kleiny, który zrezygnował z udziału w dyskusji, głos zabierze pani senator Elżbieta Płonka, która chce wygłosić krótką replikę.

Senator Elżbieta Płonka:

Dziękuję bardzo, Panie Marszałku, ale nie ma adwersarza, pana marszałka Struzika, bo to jest ad vocem jego wypowiedzi. Ponieważ przyznam, że tak wsłuchałam się w tę wypowiedź, że aż zaniemówiłam i dopiero teraz mogę odpowiedzieć jak lekarz lekarzowi, jako członek komisji zdrowia i jako senator, powiedziałabym, mojej pierwszej kadencji, senatorowi już trzeciej kadencji.

I cieszę się - może pan marszałek będzie to słyszał - że pan marszałek Struzik miał szczęście dzisiaj wypowiedzieć z ogromnym wyrzutem te wszystkie problemy, które w służbie zdrowia faktycznie są nie załatwione. Czym sprawił, że biję się w piersi, że mam wyrzuty sumienia.

W tym momencie raczej chcę zapytać: co pan, Panie Marszałku, jako senator i jako marszałek robił w tym czasie? Ponieważ taki upadek w służbie zdrowia to nie jest kwestia dnia dzisiejszego, jak również taki budżet, takie przygotowania reformatorskie, które w tamtym roku pochłonęły pieniądze. I wtedy, kiedy z lekarzami z Gorzowa i dużą grupą ludzi z ochrony zdrowia protestowałam pod parlamentem, to rzeczywiście pan wtedy wyszedł z Senatu. Ja to pamiętam. Ale mam takie wrażenie, że pan dzisiaj ma szczęście politycznie otwarcie powiedzieć, że jest źle. Ale przez te całe lata pan chyba mówi w ten sposób po raz pierwszy.

Poza tym chcę panu powiedzieć, że kredyt zaufania, którego udzieliłam panu premierowi Buzkowi, nie będzie tak duży jak pana, wieczny albo niewzruszalny. Będziemy wymagać, powiedziałam to na posiedzeniu komisji zdrowia. Mam nadzieję, że to był ostatni taki budżet. Dziękuję.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Tak więc zgodnie z art. 42 ust. 1 można to przyjąć jako replikę, ale niestety pytań nie można zadawać. Stąd pan senator Struzik nie musi odpowiadać, natomiast może udzielić repliki.

Proszę bardzo.

Senator Adam Struzik:

No cóż, musiałbym tutaj pani senator przytoczyć wszystkie moje wystąpienia w Senacie, wszystkie stenogramy z posiedzeń koalicyjnych - myślę, że również te krytykowane teraz przez pana premiera Buzka różne transze oddłużenia w służbie zdrowia. Muszę powiedzieć, że w dużej mierze to moja zasługa.

Chcę też powiedzieć, że nawet taka prosta sprawa jak podwyżka dla sfery budżetowej w 1997 r., w tym dla ochrony zdrowia, inaczej by wyglądała, gdyby nie ostra postawa z naszej strony, z mojej strony.

No cóż, nie potrafię pani przekonać, pani senator. Ja po prostu poczekam. I tak jak powiedziałem pani na komisji, za rok spotkamy się tutaj. We wstępie mojego wystąpienia powiedziałem o frustracjach, które tu wszyscy przeżywamy - i oby pani tych frustracji nie musiała przeżywać. Natomiast naprawdę spójrzmy prawdzie w oczy. Budżet proponowany w ochronie zdrowia jest absolutnie niezgodny z tym, co państwo proponowali i czego żądali. Przecież to nie ja wymyśliłem 6%. A ustawa o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym jest. I pracował nad nim cały zespół ludzi, doradców w Senacie. Bardzo wielki wkład włożyliśmy w to, że ta ustawa jest taka, jaka jest. Państwo ją krytykujecie, zobaczymy, jakie będą efekty waszej pracy. W każdym razie ja mam czyste sumienie.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję. Dodatkowo wyjaśniliśmy ten temat.

Chcę poprosić o zabranie głosu w debacie pana senatora Marka Waszkowiaka. Czy jest pan senator? Jest.

Proszę. Poprzedników nie ma na sali, więc przyszło panu teraz zabrać głos.

Senator Marek Waszkowiak:

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!

Budżet jest najbardziej syntetyczną formą opisu stanu państwa. I dyskutowanie o budżecie na 1998 r. w oderwaniu od tego, co było przed, i od tego, co będzie po, nie jest chyba właściwe. Takim historycznym elementem jest zadłużenie, sięgające często lat siedemdziesiątych, i tegoroczna obsługa tego zadłużenia. Podam tylko, że w 1997 r. obsługa zadłużenia wynosiła 16,4 miliarda zł, to było 13% , a w 1998 r. obsługa tego zadłużenia będzie wynosiła 21,6 miliarda zł, w tym ponad 16 miliardów na obsługę długu krajowego i ponad 5 miliardów na obsługę długu zagranicznego.

Jakim jest to obciążeniem, proszę państwa, niech świadczy tu porównanie tego z innymi wydatkami. Suma przeznaczona na obsługę długu krajowego i zagranicznego jest porównywalna z sumą wydatków na oświatę, bezpieczeństwo i inwestycje. Do tego, moim zdaniem, należy doliczyć również zadłużenia w służbie zdrowia czy też zobowiązanie, na przykład, przy premiach gwarancyjnych książeczek mieszkaniowych. Uważam zatem, że to zawieszenie historyczne jest bardzo istotne dla rozważenia budżetu na 1998 r.

Proszę państwa, drugim takim punktem zawieszenia jest to, co będzie potem. Z analizy budżetów ostatnich lat wynika, że udział budżetu w PKB maleje. W 1996 r. było to 27,3%; w 1997 r. było to 26,9%; a w 1998 r. - 24,8%. Oprócz tego wiadome jest, że zbliżamy się do momentu, kiedy za cztery czy pięć lat spiętrzą się spłaty zadłużenia zagranicznego.

Innym elementem, przyszłościowym, jest również to, że będą wzrastały koszty na modernizację i przystosowanie się do integracji z NATO i Unią Europejską. Uważam, że jest to drugi punkt zawieszenia, którego trzeba być świadomym, żeby rozważać sytuację budżetu na 1998 r.

I proszę państwa, bieżąca ocena jest jak gdyby w dwóch płaszczyznach. Jedną są wskaźniki makro, dotyczące wzrostu zatrudnienia, wynagrodzeń, inflacji, spadku podatku od osób fizycznych, spadku realnego poziomu ceł. Te wszystkie wyznaczniki są ze sobą związane i próba ruszenia któregokolwiek z nich może spowodować zawalenie się całego układu, który jest bardzo wrażliwy. Drugą płaszczyzną jest kwestia rozdziału środków na poszczególne działy: oświatę, służbę zdrowia i administrację. Myślę, że w dyskusji było bardzo mocno widoczne, że porównywaliśmy to z budżetem na 1997 r. Sprawdzanie odbywało się w ten sposób: wydatki w roku 1997, czyli lepiej lub gorzej oszacowane koszty, plus inflacja. Konkluzja w takich wypadkach jest zawsze taka sama, to znaczy, że w tych poszczególnych działach brakuje pieniędzy.

Chciałbym, proszę państwa, skoncentrować się teraz na dwóch elementach omawianych przez ekspertów. Mianowicie takie podejście powoduje, że nie ma elementu przyszłościowego, nie ma tego kroku, że za rok, za dwa czy za trzy lata będzie lepiej. Eksperci na przykład poruszają sprawę inwestycji centralnych. Samo przeszacowanie wartości kosztorysowych tych inwestycji centralnych w 1995 r. wynosiło 25,7%, w 1996 r. - 29,7%, w 1997 r. - 38%, a w 1998 r. planuje się 10,4%. A lista tych inwestycji nie maleje, inwestycje się nie kończą.

Profesor Józefiak w swojej ekspertyzie zwracał uwagę również na inny element. Mianowicie w tych działach, w których suma wydatków jest niezadowalająca, wydatki bieżące na przykład na naukę zwiększają się realnie w roku 1998 o 4,5%, a wydatki majątkowe - na 35%.

Myślę, że takie działanie można nazwać utrzymaniem stanu, a taki budżet budżetem zachowawczym. Jest ochrona ludzi tam pracujących, natomiast brakuje pieniędzy na rozwój tych dziedzin - dotyczy to nauki, oświaty, służby zdrowia. Uważam, że taki stan jest dowodem na to, że te działy doszły do granicy, za którą musi nastąpić przełom, musi nastąpić takie działanie systemowe, które zmieni ten stan, bo inaczej pieniędzy będzie zawsze brakowało.

W tegorocznym budżecie jest, proszę państwa, jeden pozytywny skutek rozwiązania systemowego, mianowicie finansowanie dróg. Stworzenie takiego systemu owocuje przyrostem, i to znacznym, środków na ten cel. Istnieje tylko obawa, czy jesteśmy organizacyjnie przygotowani, aby te środki we właściwy sposób wykorzystać.

Uważam, że to, co znalazło się w sprawozdaniu komisji gospodarki, a mianowicie ciągła analiza budżetu w 1998 r., zwiększanie jego efektywności tam, gdzie to jest możliwe, ale również łączenie budżetu centralnego z budżetami gmin, na przykład przy inwestycjach centralnych czy w wydatkach na drogi, powinno być obowiązkiem i powinno być zasadą, którą w tym roku będziemy stosować. Uważam również, że te założenia, które zostały przyjęte na 1998 r., stanowią dobrą podstawę do stworzenia lepszego budżetu na rok 1999. Dziękuję bardzo.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Głos zabierze pani senator Dorota Kempka, a przygotuje się senator Jerzy Markowski.

Senator Dorota Kempka:

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

Wiele osób zabierało już dzisiaj głos w dyskusji. Praktycznie każdy z dyskutantów opowiadał się albo za budżetem, albo przeciw. Nie ukrywam, że ja również będę chciała przekazać swoje stanowisko: mimo najszczerszych chęci nie będę w stanie poprzeć tego budżetu. Dlaczego nie będę w stanie poprzeć tego budżetu? Między innymi także dlatego, że wszystkie rozwiązania, które dotyczą polskiej rodziny, nie pokrywają się z tym, co było zawarte w programie AWS. Ale na ten temat wielu z państwa już mówiło. Ja chciałabym się więc zatrzymać nad inną częścią budżetu, nad tym, co dotyczy budżetu kultury.

I tu chciałabym powiedzieć praktycznie jedno: w tym momencie powinniśmy rozpocząć dyskusję nad budżetem resortu kultury na rok 1999, ponieważ na ten rok już niewiele będziemy mogli zmienić. Chcę podkreślić, że opinia sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu nie została uwzględniona przez sejmową Komisję Finansów Publicznych. Nie zostało również uwzględnione stanowisko naszej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Zdaję więc sobie sprawę z tego, że wszystkie moje zastrzeżenia będą się odnosiły raczej do budżetu na rok 1999, a nie na 1998, niemniej jednak chcę powiedzieć, jak bardzo niepokoi mnie to, że w budżecie resortu kultury stanowczo za mało środków przewidziano na rozwój i działalność w zakresie szkolnictwa artystycznego.

Środki, które są uwzględnione w budżecie, dotyczą w głównej mierze wynagrodzeń i pochodnych od płac - stanowi to ponad 80%. Zaledwie niecałe 18% dotyczy wydatków rzeczowych, a przecież każdy z nas, tak lekarz, pracownik oświaty, jak i ekonomista czy prawnik, wszyscy, jak tutaj jesteśmy, wiemy, że każda szkoła artystyczna wyższego stopnia, wyższa szkoła artystyczna wymaga dodatkowych środków finansowych właśnie na wydatki rzeczowe.

Druga rzecz, która mnie niepokoi w budżecie resortu kultury, to środki - które przeznaczamy, i które powinny być uwzględnione w większym niż do tej pory stopniu - na realizację zadań państwowych zlecanych jednostkom niepaństwowym. Zwłaszcza stowarzyszenia artystyczne, związki plastyków, stowarzyszenia kulturalne, mimo swojej dużej operatywności nie mogą zdobyć takich środków finansowych, żeby mogły prawidłowo funkcjonować i wzbogacać dorobek kultury naszego narodu, i żeby później ten dorobek mógł być prezentowany na różnych międzynarodowych spotkaniach. Ta część budżetu również budzi mój niepokój. Uważam, że zarówno resort kultury, jak i Ministerstwo Finansów powinny na ten dział przeznaczyć większe środki.

I trzecia sprawa, która mnie niepokoi. Myślę, że powinniśmy się zastanowić nad tym - to również nie znajduje odbicia w przedstawionym projekcie budżetu resortu kultury - że środki finansowe wygospodarowane przez zarządy gmin i ciała samorządowe nie wystarczą na funkcjonowanie domów kultury i tej działalności, która powinna być prowadzona zgodnie z ustawą o samorządach terytorialnych.

I czwarta sprawa. Chciałabym państwu przypomnieć, że ustępujący rząd, to znaczy resort kultury, pan minister Podkański, przygotował raport o stanie kultury polskiej za lata 1989-1987. Z tego raportu wyraźnie wynika, że stosunkowo dobra jest sytuacja w kulturze w dużych aglomeracjach, natomiast znacznie gorsza w małych gminach, w małych miejscowościach. Dlatego uważam, że i na tę działalność w budżecie na następny rok powinny być uwzględnione środki finansowe.

I jeszcze jedna rzecz. Tak się składa, że niejednokrotnie brałam udział w przygotowywaniu projektu budżetu z zakresu kultury, dyskutowałam nad tym projektem. I chcę państwu przypomnieć, że w roku 1989 dla kultury było przeznaczone 2,16% budżetu, natomiast od roku 1989 środki finansowe na ten cel systematycznie malały. Dopiero po roku 1994 stopniowo, w minimalnym stopniu, środki te były powiększane, ale w tym roku znów obserwujemy, że na kulturę przewiduje się zaledwie 0,59% budżetu. Jest to bardzo mało. I myślę, że długo będziemy musieli czekać, żeby w budżecie państwa został zagwarantowany 1% środków na kulturę.

Tu mam pytanie do pani minister. Jakie są możliwości, żeby budżet na rok 1999 zakładał wzrost środków budżetowych na kulturę?

Chciałabym wrócić do jeszcze jednej sprawy. Zadawałam przewodniczącemu Komisji Gospodarki Narodowej, dzisiaj głównemu sprawozdawcy, pytanie, jakie są możliwości, żeby środki finansowe na inwestycje centralne zostały zwiększone. Mam przed sobą projekt budżetu resortu kultury. W tym projekcie w inwestycyjnych centralnych jest uwzględnione sześć inwestycji kultury. Chcę państwu przypomnieć, że na tych sześć inwestycji kultury przeznacza się na 1998 r. 60 milionów zł, z tego prawie 30 milionów zł na budowę Biblioteki Śląskiej w Katowicach. Na pięć pozostałych inwestycji przeznacza się 50%, czyli około 30 milionów zł. Wśród tych pięciu inwestycji są dwie budowane przez ponad dwadzieścia pięć lat. Nie muszę uzasadniać, jakie straty dla budżetu państwa, dla samorządu wynikają stąd, że są one budowane tak długo. W międzyczasie trzeba było zmieniać dokumentację, unowocześniać tę dokumentację, wydawać niepotrzebnie środki. Uważam, że gdybyśmy przeznaczyli więcej środków na ukończenie tych dwóch inwestycji, prowadzonych przez dwadzieścia pięć lat, mogłyby one na siebie pracować.

Dlatego, Panie Marszałku, Panie i Panowie Senatorowie, chciałabym zgłosić poprawkę. To jest właśnie ta poprawka do budżetu resortu kultury na bieżący rok, bo inne moje propozycje dotyczą budżetu na rok 1999

Proponuję, żeby w załączniku nr 6 "Inwestycje centralne", w części 85 "Budżet wojewodów", w dziale 83 "Kultura i sztuka", zwiększyć wydatki o 10 milionów zł, z tego: w rozdziale 8411 "Opera «Nova» w Bydgoszczy" - o kwotę 5 milionów zł; w rozdziale 8495 "Wojewoda lubelski - budowa teatru i filharmonii w Lublinie" - o 5 milionów zł. Proponuję, żeby na pokrycie kosztów tych dwóch zadań wykorzystać środki z inwestycji, która jest najbardziej preferowana wśród inwestycji centralnych w resorcie kultury. W załączniku nr 6 "Inwestycje centralne", w części 85 "Budżet wojewodów", w dziale 83 "Kultura i sztuka", w rozdziale 8322 "Biblioteka Śląska w Katowicach" proponuję zatem zmniejszyć wydatki o 10 milionów zł.

Dlaczego stawiam taki wniosek? Ponieważ posiadam pewien ważny list, myślę że od zdesperowanego dyrektora Opery "Novej" w Bydgoszczy, skierowany do pana premiera Buzka i jednocześnie dostarczony wszystkim parlamentarzystom z województwa bydgoskiego. Pozwolę sobie odczytać część tego listu.

"Obecnie, na tyle na ile pozwalają na to prace budowlane w nowym gmachu, przez kilkanaście tygodni w roku grane są różne przedstawienia w Operze "Novej", opery, operetki, balety, musicale. Ponadto odbywają się tam liczne imprezy gościnne, koncerty, między innymi Bydgoskie Impresje Muzyczne, pokazy mody, występy zespołów rozrywkowych, zjazdy i konferencje. Wszystko po to, aby pokazać mieszkańcom Bydgoszczy, że ten obiekt jest niezmiernie potrzebny i że mimo usilnych starań będzie budowany przez następne sześć lat, jeżeli każdego roku w budżecie na inwestycje centralne będzie się na to przeznaczało po 6 milionów zł.

Pragnę podkreślić, że w roku 1986 na operę przyznano 5 milionów 800 tysięcy zł, natomiast w 1997 r. - 10 milionów zł. W związku z tym uprzejmie proszę pana premiera o poczynienie starań, aby ta inwestycja jak najwcześniej była zakończona".

Szanowni Państwo, proszę wybaczyć, że mówię o Operze "Novej" w Bydgoszczy. Tak samo chciałabym powiedzieć o instytucji w Lublinie, ponieważ uważam, że powinniśmy znaleźć dodatkowe środki finansowe na zakończenie budowy tych obiektów, budowanych przez tyle lat.

I jeszcze ostatnia rzecz. Panie Marszałku, Szanowni Państwo, chciałabym poprzeć wniosek zgłoszony przez pana marszałka, a dotyczący zwiększenia środków w budżecie Kancelarii Senatu. Myślę, że ten wniosek ze wszech miar wymaga naszego poparcia, bo pracownicy kancelarii są wyjątkowi i powinniśmy stworzyć im takie warunki, żeby nie musieli szukać jakichś innych rozwiązań i opuszczać naszego gmachu. Bo to pracownicy Kancelarii Senatu w głównej mierze pomagają w prawidłowym funkcjonowaniu naszej izby.

Panie Marszałku, dziękuję bardzo za udzielenie mi głosu.

Szanowni Państwo, gorąco proszę o zrozumienie. Przez wiele lat zajmowałam się sprawami kultury, zajmuję się nimi w dalszym ciągu i uważam, że są to sprawy, o których w tej izbie powinniśmy mówić częściej i wyraźniej. Kultura świadczy o tożsamości naszego narodu. Dziękuję bardzo. (Oklaski).

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję. Pani Senator, proszę podać do stenogramu datę, której dotyczy ten raport ministerstwa, bo wydaje mi się, że tam była jakaś pomyłka.

(Senator Dorota Kempka: Chodziło o lata 1989-1997)

Dobrze. Myślę, że w sprawie budżetu na rok 1999, zarówno kultury, jak i innych dziedzin, nie będziemy się na razie wypowiadać. Tak że zwalniam panią minister, jeśli chodzi o ten temat. W szczególności nie będziemy zaś poprawiać tego budżetu, bo go w ogóle nie znamy. Ja tak słuchałem, i koledzy z Prezydium Senatu też, tej bardzo literackiej wypowiedzi pani senator i zrobiłem sobie taką zbitkę słowną, bo też chcę zaistnieć. I myślę, że będzie wielką sztuką zwiększenie wydatków na kulturę.

Głos ma pan senator Jerzy Markowski. Przygotuje się senator August Chełkowski.

Senator Jerzy Markowski:

Panie Marszałku! Szanowni Państwo!

Ja mam świadomość beznadziejności swojej sytuacji, bowiem po dziewięciu godzinach debaty, będąc ponad trzydziestym mówcą, trudno czymkolwiek jeszcze zainteresować słuchających. Tak więc będę się starał unikać tego, o czym mówili moi przedmówcy, zresztą w sposób niezwykle kompetentny i niezwykle wnikliwy. Chciałbym się natomiast odnieść do jednej czy dwóch wypowiedzi.

Po pierwsze, jestem pod wrażeniem porażającej logiki wystąpienia pana senatora Romaszewskiego i, szczerze powiedziawszy, identyfikuję się z nią w całości, jeśli chodzi o zasadność, a przede wszystkim formułę naszego postępowania. Szanowni Państwo, konstruowanie budżetu państwa jest właściwie zajęciem dla ekonomistów, chyba wyłącznie. Niemniej jednak w naszym kraju jest to czynność niezwykle upolityczniona. I można by właściwie nad tym sformułowaniem przejść do porządku dziennego, bo chyba na całym świecie budżet państwa jest czymś politycznym, gdyby nie to, do czego jednak mam obowiązek - jak sądzę, przez lojalność w stosunku do administracji pana premiera Cimoszewicza, w której pracowałem - nawiązać w związku z porannym wystąpieniem pana premiera Jerzego Buzka.

Poczułem się nieco urażony stwierdzeniem, że nie odziedziczyliśmy nowego budżetu. Odziedziczyliście państwo taki budżet, jaki można było odziedziczyć, jaki przewidziano prawem i jaki można było zrealizować. Nie odbieram, niestety, pozytywnie sugestii, iż poprzedni rząd cokolwiek celowo zaniedbał, bowiem stale mam przed oczami treść pisma pana przewodniczącego Krzaklewskiego do pana premiera Cimoszewicza, w którym zabiegał on o niepodejmowanie po wyborach rozstrzygnięć ważnych i znaczących dla przyszłości funkcjonowania państwa. A takim rozstrzygnięciem jest budżet państwa, o czym jak sądzę świadczy fakt, iż w obradach nad nim uczestniczył prezes Rady Ministrów. Z tego też powodu wydaje mi się, iż wysuwając akurat tę argumentację, pan premier troszeczkę nadużył opinii na temat poprzedniego rządu.

Chciałbym zwrócić uwagę również na to, iż niezbyt odpowiadają zapisom w projekcie ustawy budżetowej te sformułowania z wystąpienia pana premiera, które dotyczą zwiększonych wydatków na restrukturyzację przemysłu ciężkiego. W budżecie państwa na rok 1998 nie ma bowiem pozycji, która zawierałaby kwotę większą niż przewidziana na tę działalność w roku 1997.

Chcę również zwrócić uwagę na fakt, iż znakomita większość długów, które bolą, nad którymi ubolewamy i pewnie będziemy ubolewać tak długo aż je spłacimy, to nie tylko długi zaciągnięte na skutek przeinwestowania, historii naszego życia gospodarczego. Są to również zobowiązania, które lawinowo narastały w latach 1990-1993, kiedy to, jak słusznie zauważył pan senator Jurczyk, żyliśmy w okresie obsesyjnego fiskalizmu, przejawiającego się chociażby tym, iż kredyty oprocentowane były w wysokości 72%, a potem "tylko" 42%, oczywiście w cudzysłowie.

Chcę również zwrócić uwagę na to, że budżet jest takim dokumentem w naszym państwie, który ma szczególną rangę gospodarczą. Ta szczególna ranga, jak sądzę, bierze się również z faktu, iż właściwie nie ma w naszym życiu gospodarczym dokumentów, które traktowałyby o bardzo długofalowym funkcjonowaniu jakiegoś sektora przemysłu. To, co kiedyś nazywano planowaniem wieloletnim, zastępowane jest dziś wieloletnimi programami restrukturyzacyjnymi, które jednak mają tę wadę, że każdy rząd swe funkcjonowanie zaczyna od ich zmiany. Ambicją kolejnych rządów jest, by dokonać jakichkolwiek zmian w tym zakresie, bez względu na to, czy mają do nich przekonanie, czy nie. Ta płynność funkcjonowania gospodarki na dobrą sprawę zmienia się w zależności od optyki poszczególnych rządów. Sądzę, że to jedna z przyczyn, dla której należałoby podjąć dyskusję na temat mechanizmów kształtowania budżetów państwa jako takich.

Jestem zażenowany tym, iż rozmawiamy dziś o wydatkach rzędu 1 miliona zł. Jak słusznie powiedział jeden z moich przedmówców, są to kwoty, których rozdysponowanie leży w kompetencji bardzo przeciętnych urzędników bankowych, skarbowych czy organizacji gospodarczych, które z namaszczenia parlamentarnego dostają do rąk znacznie większe kwoty. Czy aż parlament, aż Izba Wyższa ma debatować na temat punktu o wartości miliona czy półtora miliona złotych?

By zupełnie nie popaść w depresję po tym, co usłyszałem z ust pana senatora Romaszewskiego - a z czym, jeszcze raz to podkreślam, się zgadzam - i by nie przeżywać frustracji, o której tak przekonująco mówił pan marszałek Struzik, chcę powiedzieć, że rozmowy na temat budżetu mają sens, ponieważ przy okazji zauważa się wiele innych, bardzo istotnych zjawisk. Przede wszystkim trzeba by się zastanowić nad tym, w jakim okresie winien być kształtowany budżet państwa, ażeby nie powtarzała się sytuacja z roku bieżącego, kiedy to nowy rząd uważa, że dokument, z którym idzie do parlamentu, nie jest jego dokumentem. Jest to kwestia głębsza, dotykająca zagadnienia kadencji parlamentarnej. Trzeba to odnotować, ponieważ tak czy owak temat będzie wracał w różnych okolicznościach.

Kolejna sprawa. W wystąpieniu pana premiera usłyszeliśmy, że namnożyło się różnego rodzaju ustaw, które pociągnęły za sobą dodatkowe wydatki finansowe w roku 1998. Ja przypominam sobie dwie regulacje, nowelizowane w ciągu ostatnich miesięcy również przez Wysoką Izbę. Przede wszystkim jest to ustawa "Prawo energetyczne", która na dobrą sprawę w tej formie znana była nie od miesięcy, ale co najmniej od czterech lat, bowiem tyle trwała debata parlamentarna nad tym aktem prawnym. To, że on przeszedł przez parlament w obecnej formie, jest między innymi zasługą senatorów i posłów Unii Wolności, za co Sojusz Lewicy Demokratycznej jest zobowiązany. Druga regulacja to ustawa o ruchu drogowym. To też nic innego, jak odłożenie w czasie obowiązku ponoszenia przez budżet państwa pewnych wydatków. Również ta nowelizacja nie powstała w ciągu ostatnich miesięcy, ale kształtowana była dużo wcześniej.

Chcę zwrócić uwagę na to, na czym, jak sądzę, troszkę się znam, mianowicie na kwestię parametrów gospodarczych w państwie i tego, co mówimy powszechnie o tak zwanym hamowaniu gospodarki. Absolutnie nie jestem przekonany, czy potrzebne jest jakiekolwiek hamowanie. Byłoby niedorzecznością rezygnować z tego, co uchodzi za powód do satysfakcji, a jednocześnie sprawia, że nasza gospodarka jest oceniana pozytywnie. W świecie eksponuje się poziom inflacji w Polsce i stopień jej zmniejszania w ciągu ostatnich lat, przyrost PKB, malejące bezrobocie, nawet w porównaniu z przytoczonym już dziś przykładem niemieckiej gospodarki. Deficyt w handlu zagranicznym też został nieco zmniejszony w ciągu ostatnich miesięcy ubiegłego roku, przede wszystkim przez aktywizację eksportu. Nie widzę więc powodu, dla którego mielibyśmy hamować. Uważam, że to hamowanie czy schładzanie może doprowadzić do wymarcia gospodarki, a wymarłych zazwyczaj nie przyjmują do dobrych organizacji, tylko do prosektorium. Poza tym hamowanie będzie złym sygnałem dla inwestorów zagranicznych, którzy chcą przecież funkcjonować w gospodarce rozwijającej się, a nie będącej w stanie stagnacji.

Hamowanie, oprócz tego, że może oznaczać spadek konkurencyjności polskiej gospodarki, ma również pewien wymiar propagandowy. Dziś mówimy o hamowaniu, by potem okazało się, że wpływy są większe. A tak stać się musi, ponieważ gospodarka jest w pewnym rozpędzie i już dziś podmioty gospodarcze same decydują o skali swojego rozwoju i są w stanie to prognozować. Gdy zatem okaże się, że wpływy są większe, pod koniec roku usłyszymy z ust przemożnych przedstawicieli administracji rządowej, że oto właśnie udało się uniknąć zapaści i odzyskać oddech w gospodarce i nie jest tak źle, jak myśleliśmy, że pojawiały się nowe, nie zaplanowane wpływy do budżetu. Te wpływy zaś zasilą środki z rezerwy budżetowej, czyli będą do dyspozycji rządu bez możliwości kontroli parlamentarnej. W ten sposób, jak sądzę, można również oceniać to, co wynika z niedoszacowania w roku bieżącym przychodów z prywatyzacji oraz z niedocenienia organów fiskusa, coraz lepiej egzekwujących należności od podmiotów gospodarczych; zwłaszcza od tych, które przyjęły, zresztą z woli parlamentu ostatniej kadencji, pewne programy restrukturyzacyjne.

Jako senator Sojuszu Lewicy Demokratycznej chcę powiedzieć, że moja partia nigdy nie przyjęłaby projektu budżetu zakładającego spadek nakładów na oświatę, służbę zdrowia, a przede wszystkim - radykalny spadek nakładów na rolnictwo. O tym ostatnim właściwie nie powinienem mówić, ponieważ nie mam odpowiednich kompetencji, ale pozwolę sobie przynajmniej na dwa zdania. Proszę państwa, zestawiam to nie tylko z konkurencyjnością polskiego przemysłu rolniczego, ale z faktem, który wynika z materiałów z posiedzenia senackiej komisji rolnictwa. Wyczytałem tam, że tylko 20% gospodarstw rolnych w Polsce ma zdolność do zaciągania kredytów. Pozostałe właściwie są pozbawione zasilenia finansowego, które służyłoby modernizacji oraz rozwojowi i mogłoby wpłynąć na poprawę konkurencyjności.

Sądzę również, że twórcy budżetu albo nie zauważyli, albo nie docenili spodziewanych wpływów na fundusz pracy. Szczególnie przeszacowane są wydatki, a niedoszacowane - co uważam w pewnym sensie za swój udział - wpływy z tytułu wykonywania czynności administracyjnych, które mogą zasilić kasę państwa, chociażby z tytułu nowelizacji ostatniego pakietu ustaw okołocelnych, przyjętego również przez Wysoką Izbę.

Chciałbym odnieść się jeszcze w jednym zdaniu do tego, o czym mówiłem z trybuny parlamentarnej przed kilkoma miesiącami, kiedy rząd przedstawiał projekt ustawy o restrukturyzacji finansowej sektora węgla kamiennego. Powiedziałem wtedy, że wszystko jest w porządku, jeśli te środki są zagwarantowane w budżecie państwa. Teraz widzę, że ich w budżecie nie ma. Wpływy z dopłaty węglowej, które miały stanowić 2% wartości węgla sprzedanego w kraju, stanowiłyby równowartość 250 milionów zł. Cała rezerwa, w której mieszczą się trzy kierunki: administracja, służba zdrowia i sektor węgla kamiennego, to 235 milionów. Już ta matematyka w porażający sposób przekonuje, że środowisko górnicze województwa katowickiego zostało wprowadzone w błąd argumentacją ministra gospodarki i ministra finansów, służącą przekonaniu parlamentu do przyjęcia tej ustawy. Bałem się tego i niestety miałem rację.

Z ubolewaniem muszę też powiedzieć - nie będę o to wnosił, bo mam świadomość nierealności takiego wniosku - że nie znajduję w projekcie ustawy budżetowej na rok 1998, mimo często wygłaszanych deklaracji, tak zasadniczej dla problematyki przeciwpowodziowej inwestycji, jaką jest zbiornik wodny w Raciborzu. Ta inwestycja figurowała jeszcze w ubiegłorocznym budżecie. Szanowni Państwo, na nic się nie zda regulacja brzegów, na nic się nie zda realizowanie wielu małych inwestycji w całym biegu rzeki Odry, jeśli nie będzie zbiornika retencyjnego pod Raciborzem. Zbiornik ten planowano już sto dwadzieścia lat temu i przez te sto dwadzieścia lat go nie było. Powstał dopiero podczas ubiegłorocznej powodzi, bo tak chciała natura. Sądzę, że już najwyższy czas wyciągnąć wnioski z nauczki, jaką nam dano.

Muszę powiedzieć, że jako senator województwa katowickiego z dużym niepokojem odbieram projekt ustawy budżetowej, w którym skreślona została z wykazu inwestycji centralnych oczyszczalnia ścieków w Radochach. Jej realizacja trwa siedemnaście lat i w ostatnim roku realizacji nie doczekała się finansowania w kwocie 7 milionów zł. Powtarzam: 7 milionów zł. Będę składał odpowiedni wniosek.

Będę również wnosił o umieszczenie w ustawie budżetowej inwestycji, która tam była przez dziewięć lat i jest również w ostatnim roku realizacji, a mianowicie wiaduktu drogowego na ulicy Wrocławskiej w Bytomiu. Kto nie jechał przez Śląsk, ten nie wie, co to problemy komunikacyjne. Zapewniam państwa, że porównanie z Warszawą wypada na korzyść stolicy.

Na koniec chciałbym posłużyć się pewnym przykładem. Podczas debaty parlamentarnej posłowie - mniejsza o to, czy z AWS, czy z Sojuszu Lewicy Demokratycznej - byli uprzejmi zaproponować, ażeby zmniejszyć budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji o 1 milion zł na rzecz budowy Centrum Kultury w Jastrzębiu. Nie kwota jest ważna, ważna jest reakcja sali. Wybuchł śmiech, który jest porażającym przykładem braku znajomości realiów województwa katowickiego. Jeśli ktoś uważa, że to miasto - dziś mieszka tam 130 tysięcy ludzi, dwadzieścia lat temu zaledwie 8 tysięcy, do dziś nie ma tam ani jednego kina - nie jest przykładem tego, że doprowadzamy ludzi do zachowań znanych ze Słupska, z katowickiego Spodka, to po prostu nie rozumie realiów gospodarczych, realiów społecznych.

Wydaje mi się, że akurat te trzy inwestycje, wszystkie w ostatnim roku realizacji: oczyszczalnia ścieków w Radochach z nakładami rzędu 7 milionów zł, ulica Wrocławska w Bytomiu z nakładami w wysokości 1 miliona zł i tenże ośrodek kultury w Jastrzębiu, powinny znaleźć się w wykazie inwestycji centralnych, finansowanych ze środków przewidzianych na zasilenie z funduszy rezerwowych restrukturyzacji górnictwa, ponieważ wszystkie one mają bardzo proste przełożenie na funkcjonowanie przemysłu w województwie katowickim, a ich dokończenie wymaga już niewielu środków. Zresztą temu celowi miał służyć ten fundusz, który został - jak mniemam - tylko zawieszony na rok 1998. Nie chcę podejrzewać swoich kolegów, osób rządzących, o to, że wstrzymywanie tych trzech sztandarowych, symbolicznych dla województwa katowickiego inwestycji będzie trwać przez najbliższe dwa-trzy lata, po to tylko, żeby dokończyć je na rok przed wyborami i przedstawić jako efekt działalności administracji rządowej w województwie katowickim. Bardzo się tam to zresztą przyda po zapowiedziach, iż kontrakt regionalny jest rzeczą zbędną, jak usłyszeliśmy niedawno.

Szanowni Państwo! Mając świadomość tego, iż nie jestem w stanie niczym państwa zainteresować, chcę uprzejmie prosić o rozważenie trzech propozycji, które przedstawiłem. Mając świadomość tego, co możemy zrobić, jako parlament, sądzę, że bardzo potrzebna byłaby nie tylko debata, ale i przygotowanie z inicjatywy legislacyjnej naszej izby regulacji prawnych dotyczących nowego podejścia do realizacji inwestycji centralnych i w ogóle do kształtowania budżetu państwa, tak aby Senat był Senatem, a nie wyręczał ludzi, którzy podejmują ważniejsze decyzje bez mandatu całego narodu. Dziękuję za uwagę.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Proszę o zabranie głosu pan senatora Augusta Chełkowskiego. Przygotuje się pan senator Adam Glapiński.

Senator August Chełkowski:

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

Przystępujemy do ostatniej fazy prac nad tegorocznym budżetem. Budżetem trudnym, ale koniecznym, wymuszającym decyzje trudne, ale i konieczne. Będą one miały znaczący wpływ na kierunek dalszego rozwoju kraju, będą pociągały za sobą określone skutki - konieczność przeprowadzenia niezbędnych, przez lata odwlekanych reform, oraz konstytucyjną konieczność uchwalenia budżetu przez nowy rząd.

Komisja Nauki i Edukacji Narodowej stanęła przed trudną decyzją. Powszechnie znana jest nie tylko trudna, ale wręcz krytyczna sytuacja, zarówno szkolnictwa, jak i nauki. Są to główne dziedziny zaniedbywane przez lata. Wiele się o nich mówiło, wiele obiecywało, ale niewiele się robiło, nie tylko dla normalnego rozwoju, ale również dla tego, czego ta dziedzina wymaga dziś. Wspomnę o kilku rzeczach. Był cały plan inwestowania w człowieka, z którego niewiele wynikło. Była dość kuriozalna decyzja Sejmu minionej kadencji z 1994 r., podjęta niemal jednogłośnie, bo tylko dziewięciu posłów nie było za - między innymi wstrzymało się dwóch posłów z poprzedniej koalicji - dotycząca wzrostu nakładów na oświatę w latach 1995-1997 o 30%, a więc nieco ponad 10% rocznie. Niestety, zaraz po jej uchwaleniu ukryto ją skrzętnie w głębokiej szufladzie i nikt z uchwalających już do niej nie powrócił. W taki to sposób powaga parlamentu została użyta do kpiny z oświaty, bo chyba inaczej tego nie można nazwać. Jeden z senatorów koalicjantów przyrównał tę niefortunną decyzję do wypowiedzi znanego polityka o możliwości zrobienia z naszego kraju drugiej Japonii. No cóż, potraktowano uchwałę Sejmu jak pojedynczą, okazjonalną wypowiedź nie zobowiązującą do niczego. Można i tak.

Rozwój społeczny i gospodarczy wymaga przygotowania ludzi do rozwiązywania coraz liczniejszych problemów, których złożoność będzie stale rosła, bo konkurencja światowa, międzynarodowa stale rośnie. Kto nie potrafi jej sprostać, odpada. Budżet jednak, również ten dzisiejszy, jego struktura i logika są efektem złej pod tym względem działalności pochodzącej z okresu PRL. Konsekwencją minionych, niedopracowanych budżetów było wieczne przekraczanie możliwości finansowych przez różne podmioty, a potem ich oddłużanie, czyli płacenie przezornym, jak to było dotąd w PRL. Służba zdrowia i oświata są tego najbardziej jaskrawym przykładem. Metodologia tworzenia budżetu jak dotąd była zła. Dokładniej mówiąc, wciąż jej brakowało. Skutek był taki, że ze wspólnego worka wydzierano pieniądze na zasadzie: kto silniejszy, ten lepszy.

Metoda tworzenia budżetów była więc dotąd zła lub, dokładnie mówiąc, nie było jej wcale. Skutek był taki, że ze wspólnego worka wydzierano środki na zasadzie: kto mocniejszy, ten lepszy. Do podziału pozostawiano ochłapy. I z tym była związana pozorna gra parlamentarzystów, imitująca troskę o ludzi czy o swoich, jak kto woli to nazwać. Przyczyna jest prosta: brak tu było gospodarza, był jedynie lepszy lub gorszy księgowy. Dobry gospodarz potrzebuje dobrego księgowego, ale sam księgowy nie wystarcza. Jak dotąd decydował z reguły księgowy i to nie tylko kwestia systemu.

Dlatego nasza komisja uznała, że nie należy wnosić zmian do tegorocznego budżetu, bo w obecnej sytuacji znów przyniesie to grę pozorów, co zresztą obecnie widzimy na tej sesji. Należy zająć się ustaleniem zasad tworzenia budżetu, co jest najistotniejsze, i opracowaniem nowego przyszłorocznego budżetu, i to od zaraz. Proszę mi wybaczyć, że nie będę już dziś wymieniał, co należy pilnie zrobić w zakresie nauki i oświaty, bo lista byłaby zbyt długa, a skutek tego wyliczania żaden. Proszę mi pozwolić zająć się kilkoma podstawowymi rzeczami, które dotyczą całej naszej gospodarki i nie tylko, a związane są właśnie z oświatą.

Problemem, jaki dziś stoi przed nami, jest taki rozwój gospodarczy kraju, by zmniejszyły się różnice, jakie nas dzielą od krajów rozwiniętych, abyśmy mogli dołączyć do struktur jednoczącej się Europy jako w pełni równorzędny partner. Problem nie jest łatwy, ale możliwy do rozwiązania, gdyż na wielu polach jesteśmy równorzędnym partnerem. Braki w wyposażeniu powodują, że nie wszystkie problemy mogą być u nas opracowywane i rozwiązywane. Ale poziom wykształcenia naszych absolwentów nie jest gorszy od tego, jaki obserwujemy w krajach rozwiniętych.

Ważnym zadaniem w całym kraju jest rozwiązanie problemu bezrobocia. Przeciwdziałanie temu jest niewystarczające. W obecnej sytuacji, jak pokazuje doświadczenie, skutecznym sposobem jego zwalczania jest podnoszenie poziomu wykształcenia. Im niższe wykształcenie, tym większy postęp bezrobocia. Polska pod tym względem ma jeden z najgorszych wskaźników w Europie. Posiadamy dużo przestarzałego ciężkiego przemysłu z utrzymującym się nadmiarem zatrudnienia. W świecie ów przemysł był intensywnie modernizowany i ograniczany, a przede wszystkim automatyzowany, dostosowywany do wymogów środowiskowych pod względem ekologicznym. To wymaga rozwoju na wszystkich szczeblach. Konieczna jest szybka i znacząca zamiana szkolnictwa zawodowego na średnie ogólnokształcące. Należy dążyć do tego, by przynajmniej trzy czwarte młodzieży kończyło wykształcenie na poziomie średnim i to w znacznym stopniu ogólnokształcącym, gdyż ono daje dobre ogólne podstawy, umiejętność łatwego i szybkiego przekwalifikowywania się.

Konieczne jest rozwinięcie nowoczesnego przemysłu. Wymaga to rozwoju w wielu dziedzinach szkolnictwa wyższego. Jak dotąd brak u nas programu rozwoju szkolnictwa wyższego, szczególnie zawodowego, które zostało zlikwidowane na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Jak dotąd brak u nas rozwoju zróżnicowanego wyższego szkolnictwa w ogóle. Wymaga to jednak rozsądnego i perspektywicznego działania.

Problemy są złożone i nie mogą być rozwiązane jednostronnie. Dziś w Polsce ludzie z niskim poziomem wykształcenia mają kłopoty z zatrudnieniem, tak jak już wspominałem. We Francji mają je natomiast ludzie wykształceni. Utrzymujący się dziś nadmiar zatrudnienia ze względów społecznych jest marnotrawstwem ludzi i środków. Reforma szkolnictwa wszystkich szczebli wymaga jednak zaangażowania wszystkich zainteresowanych stron. Nauczyciele, a nawet w ogóle wszyscy ludzie związani z oświatą, tego nie zrobią. Oni reprezentują tylko jedną stronę. Przeprowadzenie reformy spoczywa na rządzie i parlamencie. I nie ma co spychać tego obowiązku na środowiska nauczycielskie, jak to czyniono dotąd. Oczywiście, z tymi środowiskami powinno się prowadzić konsultacje, to samo dotyczy zresztą nie tylko szkolnictwa, ale i całej nauki.

Reforma szkolnictwa musi być powiązana z gospodarką, z restrukturyzacją i rozwojem nowych gałęzi produkcji, zwiększeniem liczby nowych miejsc pracy. Produkcja bezrobotnych jest najgorszym sposobem na reformy, a to ma dzisiaj miejsce, zwłaszcza w zakresie szkolnictwa zawodowego, podstawowego i średniego. W polskiej nauce i w szkołach wyższych pojawia się niebezpieczne zjawisko luki pokoleniowej oraz odpływu młodej, zdolnej kadry, w dużym stopniu ze względów materialnych, jak również z powodu niedorozwoju zaplecza badawczego. Pogłębia się też nadmiar samodzielnej kadry w dużych ośrodkach akademickich oraz jej brak w pozostałych. To jest jeszcze choroba z peerelu. Rozwiązanie tego problemu spoczywa na rządzie. Nie da się tego zrobić metodą administracyjną. Musi tu znaleźć zastosowanie prawo podaży i popytu, jeśli niezbędny rozwój szkolnictwa wyższego nie ma doprowadzić do czynienia nowo powstających uczelni prowincjonalnymi, a więc uczelniami drugiej lub trzeciej kategorii.

Proszę państwa, można by jeszcze kontynuować wątek rozwoju nauki i edukacji. Nie będę już tego robił. Powtórzę jeszcze tylko nasze zasadnicze stwierdzenie i wniosek, iż rozwiązanie problemu budżetu może mieć tylko jedno źródło: kompetentne opracowanie zasad jego tworzenia. Dziękuję.

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Dziękuję.

Proszę bardzo pana senatora Adama Glapińskiego.

Senator Adam Glapiński:

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

Jak mówi znane powiedzenie, to co odróżnia człowieka od innych żywych stworzeń, to jego kłopoty finansowe. Dlatego też to, że pieniędzy jest za mało, a potrzeb za dużo, nie jest niczym specjalnie wyróżniającym tę dyskusję od wszystkich innych toczonych w Polsce i na całym świecie. Zawsze każdy parlament czy każda izba dysponuje określoną kwotą, którą może w określony sposób rozdysponować. Nie na tym polega więc podstawowy problem, że jest mało pieniędzy w budżecie. Co więcej, jeśli ktoś z państwa słyszał od urzędników państwowych albo od przedstawicieli jakiejś partii - na przykład zdarzyło się to publicznie usłyszeć od niektórych czołowych przedstawicieli AWS - że przyszłoroczny budżet będzie lepszy, to proszę nie ulegać tej sugestii. Winston Churchill powiedział co prawda, że dobry polityk musi umieć przewidzieć, co będzie się działo za rok i musi potem umieć wytłumaczyć, dlaczego nie stało się tak, jak powiedział, to jest podstawowa umiejętność polityka, ale trzeba sobie też powiedzieć z ręką na sercu, zresztą wielu już przede mną dzisiaj to mówiło, że przez najbliższe dziesięć, a może i piętnaście lat wszystkie kolejne budżety będą trudne. Takie są bowiem założenia ustrojowe. Będzie kurczący się budżet i będzie coraz mniej pieniędzy, będziemy cały czas biedni.

Polska jest relatywnie, to znaczy w stosunku do Europy Zachodniej, do której się porównujemy, krajem biednym. Nawet przy bardzo szybkiej ścieżce rozwoju, na jakiej byliśmy przez kilka ostatnich lat, przez ostatnie dwa lata, do najbiedniejszych krajów Unii Europejskiej będziemy się zbliżali przynajmniej przez kilkanaście lat, a do średniego poziomu brakuje nam o wiele więcej. Biorąc to wszystko pod uwagę, można stwierdzić, że pewnie po dwudziestu pięciu latach będziemy się czuli w jakimś tam sensie na poziomie zachodnioeuropejskim, chociaż nadal będziemy należeli do najbiedniejszych.

Wszystkie budżety będą trudne. Nie na tym więc polega problem. Zaraz przejdę do tego, na czym on polega według mnie. Ale najpierw pewna refleksja ogólna. Ten budżet na pierwszy rzut oka jest świadectwem czegoś, czego się w innych krajach nie spotyka. Jest tu widoczny jakiś niesłychanie mocny dyktat Ministerstwa Finansów, a w szczególności ministra finansów. Zupełnie niewiarygodną sprawą jest to, że w projekcie budżetu przewidziano aż siedemdziesiąt pięć rezerw celowych do dyspozycji ministra finansów. Wydaje mi się, że to się nadaje do przedłożenia nawet Trybunałowi Konstytucyjnemu, by osądził, czy nie jest to łamanie konstytucji. Dlatego że tylko parlament ma prawo w skali globalnej rozdzielać środki publiczne na pewne generalne cele. Parlament może przekazać, właśnie dzięki budżetowi, tę dyspozycję Radzie Ministrów, ale tu mamy do czynienia z oddaniem tej dyspozycji w ręce jednego człowieka. To jest olbrzymia kwota! W tym przedłożeniu w każdym razie było to 7 miliardów 545 milionów zł - olbrzymia suma w porównaniu z tymi, o których dzisiaj mówimy. Teoretycznie może nie zostać wydana ani złotówka z tej sumy. Zależy to tylko od ministra finansów. Może wydać wszystko, może nie wydać nic z tej sumy.

Do tego dołączyć trzeba, co już tutaj podnoszono, ukryte rezerwy budżetowe w postaci na przykład stopy wzrostu wyższej niż w przedłożeniu. Nawet przy dużym wysiłku w celu schłodzenia gospodarki, co uważam zresztą za politykę błędną, stopa wzrostu będzie większa niż założona, a więc dochody budżetowe większe. Podobnie jest z inflacją. Inflacja z całą pewnością będzie wyższa niż założona. Samo inflacyjne przejście wzrostu cen z zeszłego roku na ten jest tak duże, że niesłychanie trudno będzie obronić taki poziom inflacji, a więc inflacja będzie wyższa. Wszystko to spowoduje, że dochody budżetowe będą o wiele wyższe. Czyli minister finansów będzie dysponował pod koniec roku olbrzymią kwotą dodatkowych dochodów, będzie też miał rezerwy celowe, które uruchomi lub nie.

Moim zdaniem, ambitnym zamiarem premiera Balcerowicza jest doprowadzenia do likwidacji deficytu budżetowego z końcem roku, co z triumfem może być ogłoszone na arenie międzynarodowej, w międzynarodowych instytucjach finansowych. No, ale nas niekoniecznie musi cieszyć. Jeszcze o tym będę mówił, ale poddanie się temu dyktatowi i pewnej takiej metafizycznej zupełnie wierze, że najpoważniejszą kwestią, z którą mamy do czynienia w Polsce, jest likwidacja deficytu budżetowego, jest całkowicie błędne. Niepodjęcie w ogóle dyskusji na ten temat, kluczowy temat, w przedłożeniu rządowym postawiony na pierwszym planie, stanowi wielki błąd niższej izby. No, my możemy tylko do tego błędu jakoś się odnieść, nasza rola nie jest już tak wielka. Nowa konstytucja stawia nam tutaj istotne ograniczenia.

Nie jest prawdą, że wszyscy dobrzy ekonomiści uważają kwestię deficytu budżetowego za coś najważniejszego i to w tym dosłownym sensie, że każda cyfra po przecinku ma tak wielkie znaczenie. Generalnie wszyscy się zgodzimy, że trzeba dążyć do tego, żeby deficyt budżetowy był jak najmniejszy, Ale zawsze jest wybór między jednym a drugim: w jakim tempie, kosztem czego, w jakiej perspektywie. Nie jesteśmy pod żadną presją układu z Maastricht, czy jakichś innych zobowiązań międzynarodowych. Tak naprawdę dobrze nie wiem nawet, ile ten deficyt w Polsce wynosi. Dzisiaj premier wymienił nam sumę zadłużenia szpitali, placówek ochrony zdrowia, szkół itd. Wszystko to razem stanowi dodatkowe jakieś 3,5 miliarda, które właściwie do deficytu należałoby doliczyć, ale dokładnie ile tego jest, nikt nie wie. Dlatego walka o te poszczególne, precyzyjnie wymierzone parametry jest czymś iluzorycznym. To naprawdę nie jest najważniejsza, chociaż ważna, kwestia.

Co jest najważniejsze? No, trzeba sobie powiedzieć tak: minęło pięć miesięcy od wyborów wygranych przez prawicę. Cały naród patrzy na parlament, patrzy na rząd, oczekuje... no właśnie czego oczekuje? Czy śledzi te cyfry budżetowe? Oczekuje nowej polityki gospodarczej, jakiejś odmiennej w stosunku do tego, z czym obcował wcześniej. Czy ta nowa polityka gospodarcza, chociaż w warstwie werbalnej, została zarysowana?

Z wielkim żalem muszę powiedzieć, że nie. Nie spodziewałem się tego ze strony premiera Balcerowicza, ale chciałbym to usłyszeć chociaż z ust premiera Buzka. Premier Buzek postępuje lojalnie. Rozumiem, że taka była umowa, że całkowicie przekazało się władzę nad gospodarką i finansami Unii Wolności i oni mają wolną rękę. Ale trzeba jakoś klarownie i jasno powiedzieć: przekazaliśmy pełną władzę i pełną odpowiedzialność. Wtedy można by to jakoś przyjąć.

Premier Buzek i przewodniczący Krzaklewski natomiast, w swojej politycznej uczciwości, solidarności i poczuciu odpowiedzialności za całą politykę rządu, głównie oni, biorą na siebie ciężar obrony tej polityki. Kiedy została wprowadzona podwyżka cen, to właśnie przewodniczący Krzaklewski i premier Buzek występowali w środkach masowego przekazu i bronili tego w imię wartości wyższych. Jest to z ich strony szlachetne, ale politycznie błędne, dlatego że społeczeństwo będzie w ich stronę kierować głosy krytyczne. Podczas gdy ich odpowiedzialność sytuuje się na wyższym jakby piętrze politycznym, na tym mianowicie, gdzie się tak na przykład stało, że w Ministerstwie Finansów na tych stanowiskach, które z umowy koalicyjnej przypadały AWS, nie umieszczono ekonomistów AWS, którzy byliby odpowiedzialni za realizowanie programu AWS.

Po tych pięciu miesiącach, niestety, zaczynają się schody i trzeba tę dyskusję rozpocząć. Trzeba rozpocząć dyskusję o programie gospodarczym, nie zaś o budżecie, dlatego że w normalnym kraju budżet jest wyrazem polityki gospodarczej, wynika z celów polityki gospodarczej, z jej charakteru, z wielkości zamierzonego udziału państwa w gospodarce itd., nie zaś odwrotnie: jest budżet i do tego się dopasowuje politykę gospodarczą. Inaczej wszędzie na świecie byłaby to zwykła buchalteria i zmiana polityczna dokonana w wyników wyborów nie przynosiłaby zmiany polityki gospodarczej. A ludzie biorący udział w wyborach w normalnych warunkach głównie tym się kierują. W polskiej sytuacji jeszcze jest inaczej, jeszcze jest walka o umocnienie niepodległości, NATO, jakieś perspektywy historyczne itd., itd. Ale w normalnym kraju, a pewnie i w Polsce, większość wyborców wybiera głównie politykę gospodarczą, po której się spodziewa jakiejś poprawy budżetów swoich rodzin, poprawy w budownictwie mieszkaniowym czy w ochronie zdrowia, czy w edukacji. I jeśli kolejne wybory nie przynoszą zmiany polityki gospodarczej, to ludzie przestają oczywiście wierzyć, że i wybory, i demokracja, i polityka, że w ogóle wszystko to ma jakiś sens.

Z ręką na sercu, jako uczestnik dwóch rządów, krótko, co prawda, w okresie po upadku komunizmu, muszę powiedzieć, że przez te wszystkie lata polityka gospodarcza była właściwie jedna. Niezależnie od tego kto wygrywał czy przegrywał wybory, polityka gospodarcza specjalnie się nie zmieniała. Były pewne usiłowania, ale ona właściwie się nie zmieniała. Polityka pieniężna, pewne dogmaty polityki pieniężnej, finansowej, podatkowej były nie zmienione. Ta sama grupa ludzi, ta sama grupa wpływowych intelektualistów narzucała jednolity punkt widzenia. Nawet skrajnie różne wyniki głosowań: od lewicy do prawicy, nie przynosiły żadnej zmiany. To przynosi oczywiście spadek frekwencji wyborczej, jak myślę. Dlatego, że jeśli nie ma tych kwestii zasadniczych, dotyczących wyboru rządu, na przykład, katolickiego lub antykościelnego, albo właśnie bardziej niepodległościowego czy bardziej skierowanego wstecz, to nie ma motywacji do wybierania, bo wszyscy się wydają podobni.

W dyskusjach w komisjach, w dyskusjach kuluarowych wszyscy mówią, myślę o przedstawicielach prawicy i AWS, że trzeba się przymierzyć do nowelizacji budżetu za pół roku, że to jest jakaś szansa, że trzeba się przyglądać, jak ten budżet będzie realizowany i za jakiś czas przejrzeć, co by tutaj można zrobić, jeśli na przykład dochody będą większe. No, ale żeby ta nowelizacja miała sens, żebyśmy do tego mogli przystąpić, trzeba wreszcie rozpocząć dyskusję nad polityką gospodarczą, nad tym czego my tak naprawdę chcemy, nad tym na co będziemy chcieli wydać dodatkowe pieniądze, jeśli one będą. Takiej dyskusji nie ma. Dlatego trzeba tę dyskusję o polityce gospodarczej wreszcie zacząć.

Na czym polegało, generalnie rzecz biorąc, na tyle na ile w skrócie można powiedzieć, gospodarowanie w ostatnich latach? Jaki model polityki gospodarczej dominował? I to nie tylko, żebym był dobrze zrozumiany, przez ostatnie cztery lata, ale przez ten cały okres. To był model, który czasem jest w publicystyce nazywany modelem importowo-konsumpcyjnym. Dominował interes importerów, dominował import dóbr inwestycyjnych i konsumpcyjnych, lekceważenie krajowej wytwórczości.

Narzędziem realizacji tego modelu, tego sposobu funkcjonowania gospodarki, była określona polityka pieniężna i polityka kursowa. Polityka kursowa generalnie przez znaczną część tego okresu, a szczególnie w 1995 r., a i do dzisiaj, polegała na nadwartościowaniu złotówki. To było szczególnie widoczne w 1995 r. W zeszłym roku nie dotyczyło już dolara, ale nadal w stosunku do marki o 10% złotówka zyskała.

Ta polityka spowodowała relatywne załamanie się eksportu w stosunku do importu, ograniczyła ekspansję polskiej wytwórczości, a zwłaszcza eksport produktów rolnych. Ta polityka, stosowana długo, spowodowała trwałe nadmierne uzależnienie się polskiej gospodarki od importu i kolosalny deficyt handlowy. Ten deficyt doszedł już do 17 miliardów dolarów, w tym ponad 11 miliardów z handlu z Unią. Nie jesteśmy w stanie dać sobie rady z tym deficytem. Jeszcze półtora roku temu politycy odpowiedzialni za prowadzenie gospodarki w Polsce lekceważyli ten deficyt. Była wymiana przygraniczna, nie rejestrowana, był napływ do Polski kapitału, różnego rodzaju lokat, mamy olbrzymie rezerwy. Lekceważono ten problem. Głosy tych, którzy podobnie jak ja wskazywali na to, że nieważna jest wielkość tego deficytu, lecz to jak szybko on rośnie i to, że nie widać żadnych powodów, żeby miał przestać tak szybko rosnąć, lekceważono.

W tej chwili załamuje się ręce. Kolejne uzgodnienia z Unią Europejską w układzie o stowarzyszeniu, regulacje, które wprowadzamy, a musimy je wprowadzać, bo jesteśmy zobowiązani międzynarodowymi umowami i porozumieniem z Unią Europejską - powodują pogłębianie się tego deficytu. Dzisiaj słyszeliśmy w rozmowie z panem Hansem van den Broekiem, że nie jest możliwe na przykład naprawienie tego, co się stało w wymianie ze Wschodem. Załamał się handel przygraniczny i bazarowy, a ruchu w drugą stronę, wstecz, już nie mamy. To są problemy, z którymi trzeba się było liczyć wcześniej. Przecież wiadomo było, gdy podpisywano te zobowiązania, że coś takiego się wprowadzi, a teraz zaskoczono ludzi z dnia na dzień.

Drugim narzędziem realizacji polityki gospodarczej, tego modelu importowo-konsumpcyjnego, obok polityki kursowej, było utrzymywanie wysokich stóp procentowych, czyli polityka trwale utrzymującej się wysokiej stopy procentowej - inaczej mówiąc - drogiego kredytu. Co prawda, wraz z malejącą inflacją od ponad roku te stopy procentowe są obniżone, ale tylko na tyle, aby dało się wypromować masową luksusową konsumpcję. To trwało przez półtora roku wstecz, czyli przede wszystkim był to import, kupno na raty luksusowych samochodów z Zachodu, a także sprzętu radiowo-telewizyjnego, AGD itd. Głównie były to samochody, zadłużonych jest ponad dziewięćdziesiąt procent samochodów kupowanych na kredyt. Skutki tego będą dalekosiężne. Zadłużyło się setki tysięcy polskich rodzin i jeszcze się nie spodziewają, jakim w najbliższym czasie okaże się to dla nich ciężarem. Jednocześnie te stropy procentowe nie spadły na tyle, żeby te rodziny - zamiast kupować samochody i dobra luksusowe tego typu - weszły na przykład w kredyt mieszkaniowy.

Różnica między kupnem na kredyt importowanych dóbr luksusowych a wchodzeniem w kredyt mieszkaniowy jest taka, że wchodzenie w kredyt mieszkaniowy, po pierwsze, stymuluje rozwój krajowej wytwórczości i napędza cały szereg przemysłów w Polsce, a po drugie, jest oparty na oszczędnościach rodziny, która niesłychanie się do tego mobilizuje. Mobilizuje się także w tym sensie, że więcej pracuje, mobilizuje się pod kątem większej przedsiębiorczości itd. Nawet to zadłużenie jest ze wszech miar zdrowe.

W efekcie tej polityki nastąpiło też, jak państwo wiedzą, ostateczne załamanie się budownictwa mieszkaniowego. To budownictwo zeszło na poziom poniżej wielkości odtworzeniowej, czyli w Polsce więcej mieszkań - albo tyle samo - co roku wypada z użytku niż jest nowo budowanych.

Kolosalny deficyt handlowy to drugi element, o którym mówimy. Mogą państwo spytać, skąd taki dyktat polityki gospodarczej. Dlaczego tak się stało, dlaczego przez te lata, mimo zmiany rządów, tak się działo? Dlaczego nie było dyskusji na ten temat? Dlaczego bezwzględnie tłumi się wszelkie głosy krytykujące ten punkt widzenia? Jak mówi znany ekonomista amerykański, John Kenneth Galbraith: ekonomia zawsze służy partykularnym interesom, a polityka pieniężna służy tym interesom szczególnie subtelnie.

Nie tak dawno wybieraliśmy Radę Polityki Pieniężnej. W moim przekonaniu, są tam wybitni fachowcy, ale nie ulega wątpliwości, że wszyscy oni, może z wyjątkiem jednego, reprezentują wspólny punkt widzenia - ten sam, który był przez ostatnie lata w Polsce dominujący - wszystko jedno, czy są oni z AWS, czy z Unii Wolności, czy skądkolwiek. Bowiem, proszę państwa, ekonomia - nie mówię tego do ekonomistów obecnych na sali - to nie jest taka nauka jak fizyka czy chemia. Ekonomia to taka nauka, gdzie zawsze możemy sprowadzić stu fachowców i oni będą mieli różne opinie, często sprzeczne; bardziej jest ona zbliżona do medycyny, ale mimo wszystko jeszcze mniej wymierna. Tu nie ma tak, że jakiś fachowiec przyjdzie i powie: jaka jest dobra ta polityka podatkowa, bo ona jest dobra z jakiegoś punktu widzenia, ale zła z innego. Zawsze tak jest. Niskie podatki są dobre dla wzrostu gospodarczego i na dłuższą metę opłacają się wszystkim, ale w krótkim czasie to pogrom dla opieki społecznej i działów finansowanych przez budżet. Zawsze jest coś za coś. Jest takie znane powiedzenie Miltona Friedmana: nie ma darmowego obiadu w gospodarce, w ekonomii. Zawsze czymś za coś płacimy, jakaś manna nie spada znikąd. I ta polityka pieniężna, która jest realizowana w Polsce, ta polityka gospodarcza, daje określone rezultaty.

Ta niezwykle twarda polityka pieniężna prowadzona w Polsce daje stabilność finansów publicznych, daje stabilność i siłę złotówce, ale daje też takie rezultaty gospodarcze, które obserwujemy. Jeśli jest zbyt dogmatycznie utrzymywana, jeśli w układzie władzy rysuje się taka sytuacja, że minister finansów ma nadmierną władzę, a inni ministrowie nie mają nic do powiedzenia, to dochodzi do patologii. Polityka taka w warstwie politycznej służyła interesom lobby importowego i wielokrotnie obserwowałem niezwykle brutalne działanie tego lobby. Jego podstawą było dużo różnych grup. Nie chcę tu używać żargonu politycznego, ale ten układ nomenklaturowy generalnie wywodzi się z dawnych central handlu zagranicznego, z dawnej nomenklatury, w tym ze służb specjalnych. To są konglomeraty finansowo-przemysłowe, system bankowo-ubezpieczeniowy, przeróżne grupy polityczne i intelektualne, powiązane z zagranicznymi firmami itd. I to lobby zawsze było silniejsze i nadal jest, chociaż jego przewaga słabnie. Natomiast lobby eksporterów było w Polsce przez ostatnie dziewięć lat zawsze słabe, a lobby rolnicze w ogóle nie istniało. I to była pewna dysproporcja. Nie można też powiedzieć, że importerzy nie mają prawa uprawiać lobbyingu - mają prawo. Tylko nastąpiło zachwianie proporcji, bo po drugiej stronie była pustka, no i z eksportem stało się to, co się stało. Czas to skończyć, czas to zmienić.

Teraz w dwóch słowach, jakiej polityki gospodarczej, w moim przekonaniu, potrzebuje dzisiaj Polska. Czym ona ma się różnić od tej, która jest prowadzona w tej chwili, a która prowadzi do katastrofalnego deficytu handlowego, a co za tym idzie, do groźby kryzysu walutowego i recesji. Może też prowadzić do ewentualnych protestów społecznych, których nie da się wykluczyć.

Po pierwsze, ta nowa polityka gospodarcza musi za swój naczelny cel mieć podtrzymywanie wysokiej stopy wzrostu gospodarczego. I to wzrostu opartego na oszczędnościach krajowych, na krajowych i zagranicznych inwestycjach, a realizowanego poprzez wspomaganie i promowanie eksportu polskiego, dóbr przemysłowych i, w szczególności, rolnych. Tej polityce gospodarczej musi służyć właściwa, dopasowana właśnie do tego, polityka pieniężna, zmierzająca do szybkiego i znacznego obniżenia stóp procentowych. To musi być cel numer jeden.

I po drugie, jak już mówiłem, ważna jest polityka kursowa promująca eksport. Nie chcę upraszczać do tego stopnia, żeby nie zasygnalizować, że oczywiście to jest wszystko. To nie jest wystarczające i ta polityka kursowa oraz procentowa - powtarzam - też ma negatywne skutki. To nie jest tak, że tu mamy wszystko, co jest dobre. Również ta polityka kursowa nie jest wystarczająca do tego, żeby eksport się stale rozwijał. Przede wszystkim na trwałe musi być zwiększona konkurencyjność polskich wyrobów itd. Ale nie da się działać odwrotnie, czyli promować eksportu i liczyć na jego wzrost, jeśli cały czas jest niekorzystna polityka kursowa.

Po trzecie, ta nowa polityka gospodarcza musi obejmować program masowego budownictwa mieszkaniowego - cierpliwie od wielu lat to powtarzam. Właściwie jest co do tego konsensus, ale jak przychodzi do głosowań i do realizacji programów gospodarczych, nie ma to przełożenia politycznego. Jakże bowiem ci ludzie, co potrzebują tych dwóch milionów mieszkań, mają wyrazić swoją siłę polityczną. Oni nie mają takich narzędzi, a polityk ostatecznie, jak przychodzi co do czego, nie czuje presji, braku tych mieszkań. Właśnie polityka masowego budownictwa, jak to udowodnił przykład krajów w Europie po II wojnie światowej - tych, do których teraz dołączamy - daje stałą i trwałą podstawę do rozwoju gospodarczego, niezależnego od fluktuacji międzynarodowych.

Po czwarte, autostrady, drogi, sieci energetyczne, porty, telekomunikacja to są inwestycje infrastrukturalne. W tym budżecie jeden z tych elementów jakby jest, czyli budowa dróg.

Po piąte, są to inwestycje w kapitał ludzki, przede wszystkim w edukację. Też wszyscy co do tego się zgadzamy, ale nie wiemy, jak to politycznie przełożyć przy natłoku innych rzeczy. A wszyscy wiemy, że jeśli 1/3 pokolenia wchodzącego w wiek studiowania nie otrzyma wyższego wykształcenia, to nie mamy czego szukać w Europie, a w naszym kraju będzie straszne bezrobocie wśród ludzi, którzy nie będą się w stanie odpowiednio dostosować do wymogów miejsc pracy.

Co jest fundamentem instytucjonalnym dla tej nowej polityki gospodarczej? Jedynym takim trwałym fundamentem, tak jak to jest zapisane w wyborczym programie AWS, mogą być kapitałowe fundusze emerytalne. Głównymi aktywami tych funduszy muszą być akcje jeszcze do tej pory nie sprywatyzowanych publicznych przedsiębiorstw i majątku publicznego: banków, instytucji ubezpieczeniowych, Telekomunikacji Polskiej SA, Polskiej Miedzi, petrochemii, LOT itd. Jest tego coraz mniej, niestety, bo nic nie powstrzymało tego, co się do tej pory działo. Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień tego ubywa. W tej chwili mamy już przygotowaną do prywatyzacji całą serię: Polski Bank Rozwoju, Bank PKO SA, Bank Zachodni, Bank Przemysłowo-Handlowy - jeszcze 46% będzie wyprzedane - Bank Komercyjny itd., itd. Wszystko czeka w kolejce. Jeśli tego zabraknie, nie będzie podstawy, na której można by zbudować te fundusze, a kapitałowe fundusze emerytalne muszą być zasadniczą formą powszechnego uwłaszczenia. One przywrócą narodowi kontrolę nad finansami państwa, w takim prostym, pragmatycznym znaczeniu tego słowa.

Dlatego też trzeba powstrzymać natychmiast - to jest apel do rządu i do ministra Wąsacza - pochopną wyprzedaż najlepszych cząstek majątku narodowego i przejadanie dochodów z tej wyprzedaży. To przejadanie nie daje żadnych trwałych efektów. Ministerstwo Skarbu Państwa, mówiliśmy już o tym tysiąckrotnie, nie może działać jak sklepikarz, który wyciąga z zaplecza co atrakcyjniejsze towary dla wybranych klientów. To nie prowadzi do żadnych dobrych skutków.

Powtórzę na koniec raz jeszcze: w zasadzie wszyscy się zgadzamy, że budżet jest zły. Jestem skłonny się zgodzić, że: musiał taki być, nie było czasu, odziedziczyliśmy go, trwał proces formowania się nowej władzy, musiała okrzepnąć itd. Zgadzamy się, że trzeba mu się w połowie roku przyjrzeć i go zmieniać. Żeby to jednak robić, trzeba - jak już mówiłem - wiedzieć, w jakim kierunku. Dyskusję na ten temat musimy odbyć w najbliższych miesiącach. W moim przekonaniu, kluczowe są dwie sprawy: obniżenie stóp procentowych i polityka kursowa, proeksportowa polityka kursowa.

Argumentem dodatkowym, proszę państwa, jest to, co znajdują państwo w dzisiejszych, wczorajszych, przedwczorajszych i z zeszłego tygodnia gazetach. Ponownie ma miejsce zmasowany atak kapitału spekulacyjnego na Polskę. W ostatnich miesiącach ten kapitał spekulacyjny - ten sam, tych samych firm - doprowadził do załamania gospodarki Czech, do załamania wielu gospodarek Azji Południowo-Wschodniej. Przy czym przypomnę raz jeszcze, że w Czechach nie było deficytu budżetowego - była nadwyżka, wbrew temu dogmatowi, który się nam cały czas podaje. W Malezji też była nadwyżka budżetowa, ale atrakcyjne było lokowanie w państwowe papiery wartościowe, a wtedy ten kapitał napływa. Kapitał ten jest tak samo cały czas groźny dla Polski. Od końca ubiegłego roku różnica pomiędzy stopą kredytu a inflacją przekracza w Polsce 10%. W tej chwili podstawowa stopa procentowa banku centralnego, czyli oprocentowanie kredytu lombardowego, wynosi 27%. Inflacja wynosiła niewiele ponad 13% w zeszłym roku, a ma wynosić 11%. To oznacza niezwykle wysoką rentowność polskich papierów dłużnych, obligacji, bonów skarbowych itd. Niespotykaną w normalnym świecie. I ten kapitał będzie tu napierał. Będzie parł.

W ostatnich dniach i tygodniach Narodowy Bank Polski wydaje setki milionów dolarów, czasami jednego dnia, żeby temu przeciwdziałać. Jak długo jednak może się opierać? To rozszerzenie pasma wahań kursowych jest jakąś formą przeciwdziałania, ale też krótkotrwałą. Jeśli ten napór nie ustanie, ulegniemy tej presji - i będzie kryzys.

Proszę państwa, niezależnie od tego, czy jesteśmy ekonomistami, czy nie, musimy pamiętać, że gospodarka jest zbyt poważną sprawą, żeby ją pozostawić ekonomistom. Dziękuję bardzo. (Oklaski).

Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski:

Po tak ciekawym wystąpieniu pana senatora Adama Glapińskiego - w sumie dość luźno związanym z tegorocznym budżetem, ale bardzo istotnym dla funkcjonowania państwa polskiego - nie wypada kontynuować dyskusji na temat, komu dać milion złotych, a komu zabrać.

Ja sam przekazuję swój głos do protokołu*.

Na tym zamykam dzisiejsze obrady.

Ogłaszam przerwę do jutra rana do godziny 9.00. Zaznaczam: do godziny 9.00, a nie do 11.00.

Pierwszym mówcą będzie pan senator Andrzej Ostoja-Owsiany i będzie dyskusja. Później wystąpi pani minister Wasilewska-Trenkner i będą do niej liczne pytania. A może zapiszą się jeszcze inni.

Ogłaszam przerwę.

(Przerwa w posiedzeniu o godzinie 21 minut 55)