Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


Oświadczenia

Po wyczerpaniu porządku 63. posiedzenia senator Krystyna Czuba złożyła oświadczenie następującej treści:

Oświadczenie swoje składam w imieniu pięćdziesięciu senatorów. Kieruję je do przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji pana Juliusza Brauna.

W związku z brakiem transmisji na żywo z uroczystości otwarcia i poświęcenia Cmentarza Polskiego w Katyniu w sześćdziesiątą rocznicę zbrodni katyńskiej my niżej podpisani senatorowie zwracamy się z protestem i żądaniem natychmiastowego odwołania ze stanowiska prezesa telewizji Roberta Kwiatkowskiego.

Żądanie uzasadniamy faktem, że była to uroczystość o wyjątkowej randze, uroczystość wagi państwowej, narodowej, a nawet międzynarodowej. Na tę transmisję czekały miliony Polaków w Polsce i na całym świecie. Dotknęło to szczególnie boleśnie wszystkie rodziny Katyńskie i ich bliskich. Tłumaczenie telewizji publicznej krótkim terminem, który nie pozwolił na dostateczne przygotowanie transmisji, jest stwierdzeniem braku profesjonalizmu lub aktem złej woli. Od telewizji publicznej odbiorcy mają prawo żądać profesjonalizmu i rzetelnej służby.

Zwracamy się do pana przewodniczącego o spowodowanie działań w tym zakresie. Pod oświadczeniem złożono pięćdziesiąt podpisów.

* * *

Senator Jerzy Cieślak wygłosił oświadczenie skierowane do prezesa Rady Ministrów:

Wrocław był jednym z miast, które poniosły największe straty w czasie tragicznej powodzi w 1997 r. Po odzyskaniu pozycji stolicy województwa dolnośląskiego miasto prowadzi bardzo szeroko zakrojoną modernizację ciągów komunikacyjnych i infrastruktury komunalnej. Równocześnie w 2000 r. trwają we Wrocławiu imponujące rozmachem obchody tysiąclecia miasta, na które w okresie siedmiu miesięcy wydano około 10 milionów zł.

Koszty imprez jubileuszowych pokrywane są z dochodów własnych gminy i pozornie nic nikomu do tego, w jaki sposób rada i zarząd Wrocławia wydają swoje pieniądze. Pozornie, ponieważ tak wielkie wydatki z dochodów własnych były możliwe tylko dlatego, że miasto otrzymało w tym roku na własne potrzeby dodatkowo 30 milionów zł z budżetu państwa, 70 milionów dolarów z kredytów zagranicznych, w tym 42 miliony dolarów z Banku Światowego, oraz 50 milionów zł z innych środków pomocowych.

Dochody budżetu państwa pochodzą z podatków płaconych na terenie całego kraju, w tym na dolnym Śląsku. Kredyty zagraniczne spłacać będzie całe społeczeństwo, w tym mieszkańcy Dolnego Śląska. Tymczasem na przykład w Jeleniej Górze po ubiegłorocznym przestoju udało się uzyskać - dzięki inicjatywie Senatu - kwotę 1 miliona 100 tysięcy zł na rozbudowę tamtejszej Filharmonii Dolnośląskiej, która nie przeniesie się w tym roku do nowych pomieszczeń z powodu braku 720 tysięcy zł na zakup foteli do sali koncertowej. Także z powodu braku środków nie zostanie zakończona budowa zbiornika wody pitnej w Sosnówce, który ma zapewniać rozwój bazy turystycznej w tym rejonie.

Nie z powodu zawiści prowincjusza zestawiam boom inwestycyjny i bardzo kosztowne dochody tysiąclecia miasta we Wrocławiu z biedą okręgu wyborczego, z którego pochodzę. Robię to dlatego, że mieszkańcy Kotliny Jeleniogórskiej opóźnienia inwestycji, zajmowane dynamiki rozwoju i rosnące na tym terenie bezrobocie skłonni są wiązać z tak zwaną reformą administracji publicznej.

W tej sytuacji zwracam się do pana premiera Jerzego Buzka z prośbą o podanie wysokości nakładów i terminu wdrażania programu osłonowego dla miast, które w wyniku reformy straciły pozycje stolic starych województw, między innymi dla Jeleniej Góry, Legnicy i Wałbrzycha. Moja prośba dotyczy programu, który w 1998 r. zapowiadał pan premier w Sejmie, Senacie, prasie, radiu i telewizji. Miał on być wdrożony 1 stycznia 1999 r. jako istotny element reformy administracji publicznej.

* * *

Senator Jerzy Suchański złożył następujące oświadczenie:

Swoje oświadczenie kieruję do ministra rolnictwa i przewodniczącego krajowego komitetu sterującego pana Artura Balazsa. Dotyczy ono wykluczenia województwa świętokrzyskiego z programu pomocowego przyznanego Polsce przez Bank Światowy.

Województwo świętokrzyskie jako jedno z sześciu wytypowanych korzystać miało z czterech spośród pięciu komponentów programowych. Nie uwzględniono nas jedynie w sektorze budownictwa potencjału instytucjonalnego. Pozostałe komponenty - mikropożyczki, edukacja, przekwalifikowanie siły roboczej, rozwój infrastruktury wiejskiej - miały być w naszym regionie realizowane. Mikropożyczki miały przysługiwać mieszkańcom wsi, małych miast, bezrobotnym oraz prowadzącym drobną działalność gospodarczą. Łącznie w Polsce przewidziano na ten cel 120 milionów dolarów. Jedna osoba mogłaby uzyskać do 5 tysięcy dolarów. Okres spłaty przewidziano na trzydzieści sześć miesięcy.

Do uruchomienia programu konieczne było znalezienie przez samorząd instytucji bankowej, która będzie obsługiwać ten sektor. Warunkiem jest, by ta instytucja wyasygnowała 25% przeznaczonej kwoty z własnych środków. Zgodnie z procedurą wyłania się ją w przetargu ogłoszonym przez regionalny komitet sterujący, lokalne ciało nadzorujące wykonanie programów. I właśnie na takie rozwiązanie przygotowany był świętokrzyski samorząd. Tymczasem powiadomiono władze, że komponent mikropożyczek nie jest przewidziany do realizacji w naszym województwie.

W związku z powyższym mam pytanie: dlaczego województwo świętokrzyskie zostało wykluczone z programu mikropożyczek? Dlaczego nie uwzględniono faktu, że ponad 50% bezrobotnych w tym regionie to osoby ze środowiska wiejskiego i powyższa pomoc finansowa mogłaby znacząco poprawić ich sytuację życiową?

Ponadto region nie znalazł się również na liście programów mikrokredytów na pozarolniczą działalność na trenach wiejskich, współfinansowanych przez Europejski Fundusz Rozwoju Wsi i Rolnictwa.

W imieniu mieszkańców województwa świętokrzyskiego proszę więc pana ministra o wyjaśnienie powyższej kwestii i pełne uwzględnienie regionu w programie pomocowym Banku Światowego. Z poważaniem, Jerzy Suchański.

* * *

Senator Lech Feszler wygłosił dwa oświadczenia skierowane do ministra skarbu państwa:

Są to oświadczenia moje i pani senator Krystyny Czuby.

Pierwsze dotyczy drożdżownictwa. W przeszłości Polska była - obok USA, Niemiec i Francji - jednym z największych producentów drożdży na świecie. Drożdżownie takie jak w Wołczynie, Kętrzynie, Józefowie i inne to jest eksczołówka światowa. W polskich drożdżowniach produkowano nie tylko drożdże spożywcze, ale również drożdże paszowe, prowadzono też badania naukowe nad nimi jako nad elementem mogącym czynić produkcję rolną bardziej opłacalną. Odbywało się to w kooperacji z uczelniami technicznymi, co łączyło się z obopólnymi korzyściami.

Obecna sytuacja polskich drożdżowni jest, delikatnie mówiąc, kiepska. Nie wytrzymują one konkurencji Francji czy Niemiec - import drożdży z tych krajów do niedawna wynosił 2 tysiące t rocznie. Produkcja drożdży wynosi obecnie 1,9 kg na mieszkańca; dla porównania - kiedyś wynosiła ona tylko 200 g, zatem zapotrzebowanie wzrosło.

Dlatego istotne wydaje się pytanie o przyczyny obecnego stanu polskiego drożdżownictwa. Czy można się ich dopatrywać w błędnie przeprowadzonej prywatyzacji niektórych polskich drożdżowni? A może w niektórych szansach producentów polskich i zagranicznych?

Drugie oświadczenie dotyczy gorzelnictwa.

Polskie gorzelnictwo ma bogatą historię, a na przestrzeni czasu wyraźnie widać jego rozwój. Jednak w chwili obecnej widoczny jest poważny kryzys, który dotknął nie tylko gorzelnie przemysłowe, ale również gorzelnie rolnicze.

Przyczyny owego stanu rzeczy są zapewne bardzo skomplikowane. Na uwagę zasługuje jednak fakt, iż do roku 1990 produkcja spirytusu wynosiła 290 milionów l, w roku 1993 zaś - tylko 120 milionów l. Czy sprzedaż spirytusu i wyrobów spirytusowych również zmalała? Pytanie retoryczne. Liczba z 1993 r. niemalże odpowiada produkcji spirytusu w 1938 r. Ale to tylko jeden aspekt całego problemu.

Odrębną kwestię stanowi gorzelnictwo melasowe. Do niedawna w Polsce funkcjonowało dziewięć gorzelni produkujących spirytus melasowy. Obecnie ostatnim zakładem produkującym ten rodzaj spirytusu jest Żyrardów, a być może też już nie produkuje. Należy wskazać również na korelacje pomiędzy przemysłem gorzelniczym melasowym a produkcją drożdży. Po produkcji drożdży pozostaje melasa stosowana jako pożywka drożdżowa, która obecnie, zamiast być wykorzystywana do produkcji spirytusu, jest często wylewana na pola.

Inną kwestią nierozerwalnie związaną z szeroko pojętym gorzelnictwem jest problem gorzelni rolniczych. Jednym z celów funkcjonowania tych gorzelni było umożliwienie rolnikom sprzedaży ziemniaków, gorszych gatunków zbóż i innych płodów rolnych nadających się do fermentacji. Spirytus produkowany przez te gorzelnie był później oczyszczany przez poddanie go różnym procesom technologicznym, wcale nie kosztownym, i otrzymywano z niego między innymi spirytus spożywczy.

Dla zobrazowania ekonomiki powyższych rozważań wystarczy porównać koszt na przykład 100 kg ziemniaków z kosztem 11,2 l spirytusu.

Należy tu również wskazać na aspekty społeczne i ekonomiczne gorzelnictwa: ekonomikę produkcji - wprowadzanie innowacji z placówek badawczych, przerabianie spirytusu na wódki: poprawienie jakości produkowanych wyrobów - spirytus neutralny; przeznaczenie znacznej ilości czystego spirytusu neutralnego do celów technicznych, paliwowych, co jest niezwykle ważne; pozyskiwanie nowych rynków zbytu.

Oświadczenia te kierujemy do pana Emila Wąsacza, ministra skarbu państwa. Zatroskani jesteśmy tą sytuacją, prosimy pana ministra o ustosunkowanie się. Radzi też bylibyśmy z podjęcia działań zmierzających do odbudowy polskiego przemysłu drożdżowego i gorzelnianego.

Zapytujemy też, jakie są przeszkody, by spirytus był stosowany na przykład jako paliwo.

* * *

Senator Zbigniew Kulak skierował swoje oświadczenie do premiera Jerzego Buzka:

Na ostatnim czerwcowym posiedzeniu Senatu, 29 czerwca, składałem oświadczenie, które kierowałem do ministra zdrowia, z prośbą o interpretację wstecznego obowiązywania ustawy o zakładach opieki zdrowotnej w sprawie uregulowań prawnych związanych z wynagrodzeniami za dyżury lekarskie, w których proponowano stawki zwykle niższe niż ogłaszane z opóźnieniem w ustawie.

W efekcie pracownicy, wspierani przez związki zawodowe, domagają się obecnie spłaty różnic tych wynagrodzeń, zgodnie z zapisami ustawowymi. Powoduje to z kolei wzrost ogólnych kosztów wynagrodzeń w 2000 r. nawet o 10%. Wypłata tych zobowiązań może spowodować utratę płynności finansowej i zadłużenie się zakładów opieki zdrowotnej, wobec ustalonych już w kontraktach z kasami chorych przewidywanych wpływów na działalność bieżącą.

Otrzymuję w związku z tym pytania od dyrektorów espezozów, kto powinien wyrównywać wzrost kosztów działalności kierowanych przez nich zakładów, który wynikł w ewidentny sposób z ich winy.

Panie Marszałku, moje oświadczenie kieruję do pana premiera Jerzego Buzka, dlatego że w ostatnich dniach otrzymałem na nie odpowiedź ministra zdrowia. Była ona sygnowana z upoważnienia ministra zdrowia przez podsekretarza stanu, panią Elżbietę Hibner. Jest to jednak odpowiedź, której arogancja przewyższa wszystko, co w minionych siedmiu latach pełnienia mandatu parlamentarnego zdołałem przeczytać lub usłyszeć. W odpowiedzi tej stara się przerzucić winę za zaistniałą sytuację na Sejm i Senat, sugerując, że inicjatywa rządowa w tej sprawie była inna, lecz parlament ośmielił się proponowane zapisy zmienić. To niebywałe, że organ wykonawczy, jakim są rząd i poszczególni ministrowie, czyni tego typu uwagi i nie poczuwa się do realizacji ustaw uchwalonych przez parlament oraz, w przypadku ministra zdrowia, dystansuje się od odpowiedzialności za funkcjonowanie systemu ochrony zdrowia w naszym kraju.

* * *

Senator Zbyszko Piwoński wygłosił oświadczenie następującej treści:

Oświadczenie to składam zarówno w imieniu pani Jolanty Danielak, jak i własnym, a kieruję je do premiera Rzeczypospolitej, pana Jerzego Buzka.

W oficjalnym dokumencie rządowym pod tytułem "Wstępny narodowy plan rozwoju 2000 - 2002", przyjętym w grudniu 1999 r., ustalono zasady alokacji środków z programu rozwoju regionalnego i społecznego PHARE przewidzianego na lata 2000-2002. Za ich podstawę przyjęto bardzo czytelne kryteria wynikające, po pierwsze, z liczby mieszkańców, po drugie, z poziomu rozwoju społeczno-gospodarczego mierzonego wielkością produktu krajowego brutto przypadającego na jednego mieszkańca, i wreszcie, ze skali problemów wynikających z restrukturyzacji gospodarki mierzonych wskaźnikiem bezrobocia.

Według zapisów zawartych w tym dokumencie pierwszą grupę województw, regionów przewidzianych do wsparcia finansowego PHARE w roku 2000 stanowią województwa tak zwanej ściany wschodniej, Podlaskie, Lubelszczyzna i Podkarpacie oraz województwo warmińsko-mazurskie, a ponadto, przy pewnym odstępstwie od tych kryteriów, województwo śląskie. Grupę drugą, przewidzianą na rok 2001, obok województwa lubuskiego, stanowią województwa świętokrzyskie, kujawsko-pomorskie, opolskie, małopolskie i łódzkie.

Niestety, kilka dni temu do władz województwa lubuskiego dotarła wiadomość, że to województwo, bez żadnego uzasadnienia merytorycznego, ma być wyłączone z tej grupy beneficjentów, pomimo że odpowiada wszelkim przytoczonym wyżej zasadom czy też kryteriom, a zwłaszcza pomimo tego, że zajmuje drugie, po województwie warmińsko-mazurskim, niechlubne miejsce pod względem rozmiaru bezrobocia.

Zwracamy się zatem do pana premiera o pilną interwencję w tej sprawie i zweryfikowanie tego stanowiska, zwłaszcza że to województwo jako pierwsze opracowało i zatwierdziło swoją strategię rozwoju, w której przewidywano również i te środki, obecnie zaś w końcowej fazie przygotowania jest przewidywany ustawą o regionalizacji kraju kontrakt dla województwa, w którym również uwzględniono te środki.

Uzasadniając swój sprzeciw wobec takiego działania, można by przytoczyć wiele innych merytorycznych argumentów przemawiających na korzyść tego regionu. Stąd, składając to oświadczenie, raz jeszcze proszę pana premiera o pilne zajęcie się tą sprawą.

* * *

Senator Krzysztof Majka złożył następujące oświadczenie:

Oświadczenie kieruję do ministra sprawiedliwości, pana Lecha Kaczyńskiego.

Szanowny Panie Ministrze!

W dniu 20 kwietnia bieżącego roku około stuosobowa grupa kuratorów społecznych Sądu Rejonowego w Koszalinie zwróciła się do ministra sprawiedliwości z pismem wyrażającym ich zaniepokojenie sytuacją związaną z naliczaniem i wypłacaniem comiesięcznych ryczałtów z tytułu zwrotu kosztów sprawowania sądowego dozoru i nadzoru.

Ubolewania godny jest fakt, że kuratorzy do tej pory nie otrzymali odpowiedzi na swoje pismo, za nieporozumienie należy bowiem uznać pismo skierowane do prezesa Sądu Okręgowego w Koszalinie, zawierające fałszywe tezy i będące de facto odpowiedzią na wątpliwości prezesa sądu w Łodzi.

Zwracam się do pana ministra o wyjaśnienie, dlaczego w sytuacji, gdy modyfikacja kodeksu karnego z września 1998 r. nałożyła generalnie na kuratorów zawodowych i społecznych dodatkowe obowiązki, według Wielkopolskiego Stowarzyszenia Sądowych Kuratorów Zawodowych wzrosły one o 100%, prowadzi się politykę obniżania wysokości ryczałtów oraz dopuszcza się do powstawania dużych opóźnień w wypłatach. Przykładowo, sądy rejonowe podległe Sądowi Okręgowemu w Szczecinie stosują ryczałty w wysokości od 44 zł do 55 zł za jeden dozór. Tymczasem w Koszalinie średnia ryczałtu wynosi 28 zł za jeden dozór przy opóźnieniach w wypłatach dochodzących do jednego kwartału. Przy obecnych cenach paliwa, połączeń telefonicznych, tak niski ryczałt, daleko odbiegający od stawek maksymalnych, nie pokrywa nawet połowy poniesionych przez kuratorów społecznych kosztów dozoru i jest mechanizmem obniżającym jakość pracy.

Proszę również o wyjaśnienie, czy Sąd Okręgowy w Koszalinie, jako dysponent środków finansowych dzielonych przez sądy rejonowe, nie otrzymuje wystarczającego pokrycia finansowego na kuratelę, czy też wynika to z niewłaściwego podziału środków przez prezesa sądu, mówiąc wprost, oszczędzania na kuratorach społecznych i ukrytego dotowania pracy sądów.

Panie Ministrze, proszę o stosowną interwencję i podjęcie działań, które spowodują, że społeczni kuratorzy w Koszalinie nie będą czuć się pokrzywdzeni i spychani na dalszy plan i że tym samym będą mogli skupić się na wykonywaniu swoich służbowych obowiązków, tak istotnych w systemie bezpieczeństwa i sprawiedliwości naszego państwa.

Z poważaniem,

Krzysztof Majka.

* * *

Senator Jolanta Danielak wygłosiła dwa oświadczenia:

Pierwsze swoje oświadczenie kieruję do profesora Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów.

Szanowny Panie Premierze!

Ustawa z dnia 21 maja 1999 r. o broni i amunicji, która zgodnie z art. 56 weszła w życie 20 marca bieżącego roku, do dzisiaj nie została wyposażona w rozporządzenie ministra właściwego do spraw zdrowia, który w porozumieniu z ministrem właściwym do spraw wewnętrznych oraz ministrem właściwym do spraw finansów określić miał, w drodze rozporządzenia: zakres badań lekarskich i psychologicznych; lekarzy i psychologów upoważnionych do przeprowadzenia badań oraz wydawania orzeczeń, warunki i tryb odwoływania się od orzeczeń lekarskich i psychologicznych, uzyskania i utraty uprawnień przez lekarzy i psychologów do przeprowadzenia badań lekarskich, kontroli wykonywania i dokumentowania badań lekarskich i psychologicznych oraz wydawanych orzeczeń lekarskich i psychologicznych; dodatkowe kwalifikacje lekarzy i psychologów, sposób postępowania z dokumentacją związaną z badaniami lekarskimi i psychologicznymi; maksymalne stawki opłat za badania lekarskie i psychologiczne.

Brak tego rozporządzenia uniemożliwia wydawanie pozwoleń na broń oraz dysponowanie bronią i amunicją. Tym samym od kilku miesięcy zainteresowane osoby nie mogą korzystać z rozwiązań ustawowych.

Bardzo proszę o pilne rozwiązanie powyższego problemu.

Drugie oświadczenie kieruję do ministra spraw wewnętrznych i administracji, pana ministra Marka Biernackiego.

Szanowny Panie Ministrze!

Od dłuższego czasu otrzymuję niepokojące informacje od osób mieszkających na terenie województwa lubuskiego, korzystających z opieki zdrowotnej branżowej kasy chorych. Skargi te dotyczą głównie utrudnionego dostępu do świadczeń zdrowotnych.

Z tym większym niepokojem przyjmuję informację o działaniach dyrektora Zakładu Opieki Zdrowotnej Zarządu Służby Zdrowia w Zielonej Górze, które w sposób wyraźny zmierzają do prywatyzacji wyżej wymienionej placówki. Z uwagi na fakt, że ta placówka powstała między innymi w wyniku zaangażowania środowisk mundurowych, w tym również ich udziału finansowego, jej los nie jest obojętny zainteresowanym.

Dlatego też proszę pana ministra o bliższe zainteresowanie się tą jednostką i poinformowanie mnie, czy niepokoje wyrażane przed podopiecznych są uzasadnione.

Z wyrazami szacunku, Jolanta Danielak.

* * *

Po wyczerpaniu porządku 63. posiedzenia senator Zbigniew Gołąbek złożył oświadczenie następującej treści:

Pierwsze oświadczenie kieruję do pana Jarosława Bauca, ministra finansów.

Wielce Szanowny Panie Ministrze!

Jak panu ministrowi wiadomo, Radom przeżywa kryzys ekonomiczny, w większości z przyczyn od mieszkańców niezależnych. Niezadowolenie społeczne przekracza granice wytrzymałości i może nawet poczucia bezpieczeństwa.

Degradację cywilizacyjną pogłębia brak zapowiadanych programów osłonowych dla miast tracących status miast wojewódzkich, także brak korzystnych decyzji rządowych, często nawet brak merytorycznych odpowiedzi na pisma i oświadczenia.

Kolejnym dowodem jest fakt, że za pierwsze półrocze bieżącego roku gmina miasta Radomia otrzymała z budżetu państwa z tytułu udziału w podatku dochodowym od osób fizycznych zaledwie 35,6% dochodów zaplanowanych w budżecie miasta na 2000 r. Kwota niezrealizowanych dochodów z tego tytułu wynosi 8 milionów zł. Dla miasta oznacza to bardzo dotkliwy ubytek dochodów, gdyż jest prawie dwumiesięczne opóźnienie w przekazywaniu środków.

W związku z tym już w chwili obecnej pojawiły się symptomy utraty płynności finansowej. Najważniejszym problemem jest zagrożenie dla terminowego realizowania zobowiązań z tytułu zawartych umów za wykonawstwo inwestycji, głównie oświatowych i drogowych, co może spowodować zwiększenie kosztów realizowanych zadań.

Szanowny Panie Ministrze, uprzejmie proszę o pilne przekazanie zaległych dochodów z tytułu udziału w podatku dochodowym od osób fizycznych oraz przedstawienie prognozy wykonania tych dochodów do końca bieżącego roku, co będzie świadczyło o wiarygodności rządu i zaufaniu do samorządu terytorialnego.

Łączę wyrazy szacunku.

Drugie oświadczenie kieruję do ministra obrony narodowej, pana Bronisława Komorowskiego.

Szanowny Panie Ministrze!

W związku z powtarzającymi się prośbami mieszkańców miejscowości zlokalizowanej w sąsiedztwie jednostki wojskowej nr 50-51 w Radomiu w sprawie umożliwienia przejazdu przez drogę przebiegającą przez teren jednostki w kierunku Małęczyna, uprzejmie proszę o zapoznanie się z problemem i zajęcie stanowiska.

Nadmieniam, że zamknięcie przejazdu skomplikowało komunikację na tradycyjnym kierunku Radom - Lublin. Jest to szczególnie uciążliwe dla tych mieszkańców, którzy mają obecnie do dyspozycji obwodnicę lotniska, a w praktyce drogę wąską, zdewastowaną, o ograniczonej nośności.

Dotychczasowe próby unormowania zaistniałej sytuacji nie przyniosły zmian. Dlatego gorąco proszę pana ministra o szczególne zainteresowanie się tą sprawą. Tym bardziej, że w środowiskowej opinii problem ten urasta do rangi konfliktu i sukcesywnie się nasila.

Łączę wyrazy szacunku.

* * *

Senator Krzysztof Głuchowski wygłosił następujące oświadczenie:

Swoje oświadczenie kieruję do pana Marka Biernackiego, ministra spraw wewnętrznych i administracji.

Do mojego biura senatorskiego zgłaszają się rolnicy starsi wiekiem, zainteresowani przekazywaniem swoich gospodarstw rolnych następcom.

Rolnicy noszący się z zamiarem przekazania swoich nieruchomości, gruntów rolnych, zobowiązani są uprzednio do wykonywania wyrysów i wypisów z operatu ewidencyjnego tych działek, co kosztuje. Opłaty te są wysokie, szczególnie w przypadku, gdy nieruchomości nie będą sprzedawane po cenach rynkowych, lecz przekazywane nieodpłatnie. Jeżeli opłata za wykonanie wyrysu i wypisu z operatu ewidencyjnego za pierwszą działkę wynosi 150 zł, za następne działki dodatkowo 10 zł za każdą - a liczba działek w wyniku dużego rozdrobnienia gruntów dochodzi do dziesięciu, nawet często jest większa - to koszty przekazania gospodarstwa rolnego następcy są już wysokie, nawet jeżeli nie liczy się kosztów sądowych i kosztów wynajęcia notariusza. Dotyczy to wielu rolników znajdujących się obecnie w trudnej sytuacji materialnej. Ich podania, kierowane do urzędu starosty z prośbą o zwolnienie z tych opłat w drodze wyjątku, są rozpatrywane odmownie, a wykonane na zamówienia wyrysy działek nie są wydawane z powodu nieuiszczenia opłat.

W związku z tym zapytuję pana ministra, czy na gruncie obowiązujących przepisów prawnych jest możliwość, by ci rolnicy, w drodze wyjątku, uzyskali prawo do zwolnień z opłat za wykonane wyrysy i wypisy z ewidencji gruntów? W jaki sposób należałoby wyjść naprzeciw oczekiwaniom tych rolników, którzy noszą się z zamiarem przekazywania gospodarstw rolnych następcom, by nie byli narażeni na ponoszenie dodatkowych kosztów przekazywania prawa własności, kosztów czasem niemożliwych do poniesienia.

Oświadczenia złożone do protokołu

Oświadczenie senatora Janusza Lorenza skierowane do premiera Rzeczypospolitej Polskiej Jerzego Buzka:

W ślad za napływającą do mojego biura korespondencją pragnę poruszyć problem ustawy o powszechnym uwłaszczeniu. Przyjmując dane Głównego Urzędu Statystycznego, z chwilą wejścia w życie obejmie ona trzy miliony pięćset tysięcy z jedenastu milionów siedmiuset tysięcy wszystkich mieszkańców naszego kraju.

Sytuacja na rynku mieszkaniowym jest obecnie tak złożona, że proponowany akt nie wyczerpuje nawet części problemu. Jak bowiem odnieść zawarte w projekcie unormowania do mieszkań zakładowych? Wiele budynków z takimi mieszkaniami i ich lokatorami zostało odsprzedanych w prywatne ręce, często z pominięciem prawa pierwokupu lokatorów. Przyjmując nawet, że substancja mieszkaniowa nie została przez taką firmę sprzedana, osoby zamieszkujące w niej nie mogą w zasadzie liczyć na objęcie uwłaszczeniem. Rozdawnictwo nie jest bowiem w interesie żadnej firmy.

Wątpliwości budzi również kwestia mieszkań komunalnych czy też spółdzielczych, częściowo wykupionych. Często lokatorzy wpłacili kilka pierwszych rat lub też wpłacili nawet całość, lecz obecnie spłacają zaciągnięty w banku kredyt. Ustawa w żaden sposób nie odnosi się do tego typu przypadków.

Akceptacja społeczna dla części unormowań ustawy, na mocy których ludzie otrzymają mieszkania, jest oczywista. Problemem jest jednak bardzo niska społeczna świadomość konsekwencji wynikających z wdrożenia ustawy. Istnieje uzasadniona obawa, że dotychczasowi lokatorzy, podejmując decyzję o poddaniu się powszechnemu uwłaszczeniu, nie wezmą pod uwagę kosztów wiążących się z tym krokiem.

Społeczeństwo nie zdaje sobie sprawy z obciążeń, jakie na siebie przyjmuje. Większość decydujących się na przejęcie lokalu osób nie będzie w stanie pokryć kosztów jego utrzymania. Doprowadzi to w efekcie do ruiny zasobów mieszkaniowych.

Należy również zastanowić się nad kwestią ciężaru, jakim będą unormowania tej ustawy dla gospodarki narodowej. Pamiętajmy przy tym, że odbieramy często główne źródło dochodów zarówno gminom, jak i spółdzielniom mieszkaniowym.

W związku z powyższym proszę o wyjaśnienie kwestii budzących wątpliwości.

Za celowe uważam poprzedzenie ewentualnego wejścia w życie ustawy o powszechnym uwłaszczeniu szeroko zakrojoną kampanią informacyjną.

Janusz Lorenz

* * *

Oświadczenie senatora Janusza Lorenza skierowane do minister zdrowia Franciszki Cegielskiej:

Zwracam się do Pani Minister w sprawie programu restrukturyzacji ochrony zdrowia w województwie warmińsko-mazurskim.

W regionie Warmii i Mazur są w chwili obecnej trzydzieści dwa szpitale. Ich zadłużenie sięga kwoty 26 milionów 500 tysięcy zł i stale wzrasta. Już w styczniu bieżącego roku marszałek województwa powołał Komitet Sterujący Programem Restrukturyzacji w Ochronie Zdrowia. Od tego czasu nad propozycjami zasad restrukturyzacji służby zdrowia w naszym regionie pracowali radni, parlamentarzyści i konsultanci, powołani zarówno ze strony Warmińsko-Mazurskiej Regionalnej Kasy Chorych, Okręgowej Izby Lekarskiej, jak i z poszczególnych palcówek służby zdrowia.

Projekt programu restrukturyzacji ochrony zdrowia na Warmii i Mazurach przygotowała - na państwa zlecenie - gdyńska firma Nexus. Lektura jego założeń budzi jednak szereg wątpliwości i sprzeciw. Otóż zakłada on likwidację aż jedenastu szpitali oraz znaczne ograniczenie liczby oddziałów specjalistycznych w pozostałych szpitalach. Jest to wręcz niedopuszczalne, prowadzi bowiem do sytuacji, gdy część powiatów w regionie pozbawionych będzie szpitala, a dostępność do usług medycznych dla pacjenta będzie jeszcze mniejsza niż obecnie. W konsekwencji w województwie o najwyższej w skali kraju stopie bezrobocia bez pracy pozostaną zarówno lekarze, jak i personel medyczny ze zlikwidowanych placówek.

Przygotowanego przez firmę Nexus projektu programu w obecnym kształcie nie jest w stanie zaakceptować ani kierujący się dobrem regionu i społeczeństwa zarząd województwa, ani kasa chorych, ani w końcu środowisko lekarskie i społeczeństwo. Proponowany projekt absolutnie nie bierze bowiem pod uwagę aspektu społecznego i wymaga daleko pojętego zhumanizowania. Wbrew bowiem podstawowemu założeniu reformy nie jest w żadnym razie krokiem w stronę pacjenta.

Zarząd województwa przeprowadził analizę obecnego stanu placówek ochrony zdrowia w regionie z uwzględnieniem jego przyczyn. Wynika z niej, że zaistniałe i nawarstwiające się problemy są efektem niewłaściwych związków między samorządem województwa a regionalną kasą chorych. W opinii zarządu, kasy chorych powinny być samorządem ogółu ubezpieczonych.

Zmian wymaga również ustawa o ubezpieczeniach społecznych, która wysokość składki ubezpieczeniowej uplasowała na poziomie nieadekwatnym do faktycznych kosztów.

Stanowisko zarówno lokalnych władz, jak i społeczeństwa jest jednoznaczne. W każdym powiecie musi być szpital; konieczna jest reorganizacja usług.

Bulwersuje sytuacja, w jakiej zostaliśmy postawieni. Wyjścia mamy dwa: przyjąć projekt restrukturyzacji sporządzony przez firmę Nexus i otrzymać 12 milionów 500 tysięcy zł na jego realizację lub go odrzucić, jednocześnie tracąc wyżej wymienione środki. Jest to, nazwijmy rzecz po imieniu, swego rodzaju szantaż. Działając bowiem w interesie regionu i jego mieszkańców, zarząd województwa zmuszony jest odrzucić projekt, pozbawiając jednocześnie region środków na konieczną restrukturyzację.

Sytuację tę dodatkowo pogarsza fakt licznych zastrzeżeń wobec badań przeprowadzonych przez firmę Nexus. Szereg placówek w ogóle nie było wizytowanych, a wyrok na nie wydano bez szczegółowego sprawdzenia ich sytuacji.

Za konieczne w tej sytuacji uważam uwzględnienie uwag zarządu województwa wobec projektu, tym bardziej że poparte są one przez środowisko lekarskie, społeczeństwo i kasę chorych. Nikt nie jest lepiej zorientowany w sytuacji placówek w naszym województwie niż jego zarząd, ich pracownicy i korzystające z ich usług społeczeństwo. Pominięcie ich stanowiska w tej sprawie jest niedopuszczalne.

Janusz Lorenz

* * *

Oświadczenie wicemarszałka Tadeusza Rzemykowskiego skierowane do ministrów Janusza Steinhoffa i Artura Balazsa oraz Akademii Górniczo-Hutniczej i Stowarzyszenia Naukowo-Technicznego Inżynierów i Techników Przemysłu Naftowego i Gazowniczego:

Przedmiotem mego wystąpienia jest stan prac w Polsce nad wykorzystaniem artykułów rolnych do produkcji paliw i energii.

Wielu rolników, ekologów, użytkowników energii i paliw, a także Polaków zainteresowanych wzrostem udziału surowców krajowych w produkcji paliw i energii zwraca się do mnie z sugestiami i pytaniami dotyczącymi między innymi:

- używania alkoholu produkowanego z ziemniaków i zbóż do mieszania z paliwami płynnymi używanymi w silnikach spalinowych;

- produkcji paliw płynnych z rzepaku i ewentualnie z innych roślin oleistych;

- wykorzystania biomasy do produkcji gazów płynnych.

Moi rozmówcy i korespondenci wskazują - domyślają się lub dopytują - że w warunkach krajowych jest możliwość używania do tych celów dużych ilości produktów rolnych i odpadów z nich pochodzących, przez co można:

- wyraźnie zwiększyć i zracjonalizować wykorzystanie przez rolników areału użytków rolnych i zwiększymy ich zainteresowanie postępem technicznym, biologicznym i technologicznym w produkcji i przetwórstwie rolnym;

- zlikwidować kłopoty w zbycie artykułów rolnych na rynkach krajowych i zagranicznych, a tym samym poprawimy sytuację ekonomiczną rolników i polskiej wsi;

-poprawić znacząco stan finansów państwa poprzez ograniczenie kosztownego importu ropy naftowej, paliw i gazu ziemnego.

Docierają do mnie także informacje, że szereg firm zagranicznych penetruje w tym zakresie nasz kraj i prowadzone są wstępne rozmowy, na przykład z małymi rafineriami. Zapytania o możliwość współpracy na tym odcinku otrzymuję też od Polaków mieszkających za granicą.

Nie mam w tym zakresie żadnej istotnej wiedzy i nie potrafię ocenić, ile w tych pytaniach i sugestiach jest fachowych informacji i realnych możliwości, a ile perspektywicznych wizji i hipotez naukowo-badawczych.

Zwracam się więc do Was o poinformowanie mnie o wszystkich dzisiejszych i przyszłych aspektach tych zagadnień. Jeżeli jest to niezbędne, uprzejmie proszę o przedstawienie dodatkowych opinii naukowych sporządzonych przez polskich i zagranicznych znawców tej problematyki.

Tadeusz Rzemykowski

* * *

Oświadczenie senatora Jerzego Cieślaka skierowane do premiera Rzeczypospolitej Polskiej Jerzego Buzka:

W opinii ekspertów, zapotrzebowanie na gaz ziemny w Polsce nie przekroczy 5 miliardów metrów sześciennych rocznie. Potrzebne są jednak inwestycje uniezależniające nasz kraj od jedynego źródła zaopatrzenia w gaz z Rosji.

Dwa lata temu Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego Bartimpex SA opracowało koncepcję wybudowania gazociągu z Bernau w Niemczech do Szczecina. Gazociąg połączyłby nasz system zaopatrzenia w gaz z dostawcami z Unii Europejskiej i z Norwegii, która nie jest członkiem wspólnoty europejskiej. Polsko-niemiecka spółka IBR z siedzibą w Warszawie, zaprojektowała ten gazociąg o długości 146 km, w tym 32 km w Polsce, zdolny do przesyłania 2 miliardów pięćset milionów m3 taniego gazu, z możliwością podwojenia tej ilości. Okres budowy gazociągu nie przekroczyłby osiemnastu miesięcy. Jego koszt w wysokości 200 milionów marek pokryłyby polskie firmy, nie obciążając budżetu państwa. Ta atrakcyjna oferta nie zainteresowała polskiego rządu.

W związku z tym proszę Pana Premiera Jerzego Buzka o wyjaśnienia, dlaczego rząd przygotowuje umowę z koncernem Statoil na budowę gazociągu o długości około 800 km, który przebiegać ma z norweskiego szelfu przez Morze Północne, Danię i Bałtyk do Niechorza. Czy prawdą jest, że ta gigantyczna inwestycja realizowana ma być w okresie od pięciu do sześciu lat, a jej koszty - które podwyższą cenę i tak drogiego norweskiego gazu - szacuje się na 2-3 miliardów dolarów? Czy mają racje dziennikarze, którzy piszą, że na mocy tej umowy Polska ma zagwarantować odbiór 10 miliardów m3 gazu, a ewentualna odsprzedaż zbędnych u nas 5 miliardów m3 na Litwę lub Ukrainę wymagać będzie budowy kolejnych gigantycznych gazociągów? Gazociągi te wejdą na obszary dotychczas zaopatrywane w gaz przez Rosję, co niewątpliwie skomplikuje polityczne i gospodarcze stosunki polsko-rosyjskie.

I jeszcze jeden problem: czy wśród doradców Pana Premiera są ludzie osobiście zainteresowani, żeby nie była realizowana koncepcja Bartimpexu? Jeżeli tak, to jakie są motywy ich działania?

Jerzy Cieślak

* * *

Oświadczenie senatora Ryszarda Sławińskiego skierowane do premiera Rzeczypospolitej Polskiej Jerzego Buzka:

Szanowny Panie Premierze!

Dzieje się tak, jak wielu przewidywało. Powiatowym urzędom pracy brakuje pieniędzy na realizację ustawowych zobowiązań. Pozwolę sobie przytoczyć przykład Konina.

W pierwszym półroczu bieżącego roku sytuacja była następująca. W 2000 r. środki Funduszu Pracy na aktywizację osób bezrobotnych, pozostające w dyspozycji Powiatowego Urzędu Pracy, zostały przydzielone algorytmem. Wysokość tych środków to około 64% limitu roku ubiegłego. Krajowy Urząd Pracy pozostawił w rezerwie 50% ogółu środków Funduszu Pracy. Środki z rezerwy prezesa Krajowego Urzędu Pracy można uzyskać w drodze konkursów i programów specjalnych. 31 lipca upłynął termin zatwierdzenia kolejnego wniosku konkursowego oraz drugiego programu specjalnego. Bez odzewu, bez decyzji. A problem dotyczy płynności finansowej Funduszu Pracy. Umowy z pracodawcami na zorganizowanie miejsc pracy subsydiowanej realizowane są obecnie jednostronnie przez pracodawców. Urząd pracy nie jest w stanie refundować kwot wynikających z umów, co podważa jego wiarygodność i powoduje wycofywanie się pracodawców bądź nieprzystępowanie do kolejnych umów. Ponadto urząd zalega Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych z tytułu nieodprowadzonej składki prawie 700 tysięcy zł, a do końca roku kwota ta wzrośnie o kolejne 250 tysięcy zł. Powiatowemu Urzędowi Pracy w Koninie brakuje łącznie blisko 3 milionów zł. Mimo wystąpień do prezesa Krajowego Urzędu Pracy i wojewody wielkopolskiego sytuacja nie poprawia się ani trochę.

Panie Premierze, proszę o odpowiedź na pytania:

1. Czy zabieg wstrzymywania w centrali znacznych kwot na Fundusz Pracy jest wynikiem niedostatku budżetu, czy też konkursy i programy specjalne są po to, by dzielić i rządzić według klucza politycznego? Ponieważ skala problemu dotyczy nie tylko starostwa w Koninie, lecz wielu innych powiatów o podobnym układzie politycznym, ludzie snują różne przypuszczenia, między innymi o politycznym konkursie na miss piękności. Może to nieprawda. Proszę zaprzeczyć.

2. Czy stale pogłębiający się deficyt ma szansę zostać w tym roku zrównoważony w budżecie?

3. Jak się mają do tego deklaracje o pomyślnym rozwoju gospodarczym kraju? Jak mają się do tego nieustannie składane zapewnienia, że rządowi zależy tylko na tworzeniu nowych miejsc pracy i walce z bezrobociem?

Zanim, mam nadzieję, otrzymam szczegółową odpowiedź, proszę przyjąć wyrazy szacunku.

Ryszard Sławiński

* * *

Oświadczenie senatora Wiesława Pietrzaka skierowane do premiera Rzeczypospolitej Polskiej Jerzego Buzka::

Szanowny Panie Premierze!

Przebiegające obecnie procesy restrukturyzacji samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej w województwie warmińsko-mazurskim napawają mnie oraz społeczność tego regionu coraz większym niepokojem.

Warmińsko-Mazurska Regionalna Kasa Chorych jako dysponent środków podejmuje w tym względzie jednostronne decyzje, bez uprzednich jakichkolwiek negocjacji z bezpośrednio zainteresowanymi. Nie bierze pod uwagę warunków lokalnych takich, jak odległość od miejsca świadczeń usług medycznych, na przykład Banie Mazurskie-Giżycko to około 50 km, słaba sieć dróg, która nie pozwala nie tylko na szybki transport, ale stwarza również problemy związane z dojazdem do miejsca zdarzenia. Restrukturyzacja prowadzona jest bez wyraźnych kryteriów i stwarza wrażenie samowoli kasy chorych. I tak likwidacji ulegają podstawowe oddziały opieki zdrowotnej, to jest chirurgia, ginekologia, położnictwo i pediatria zarówno w placówkach, które uzyskały pozytywny wynik finansowy, na przykład szpital w Nidzicy, jak i bardzo zadłużonych, na przykład szpital w Węgorzewie i Gołdapi. Już dziś społeczeństwo województwa warmińsko-mazurskiego nazywa to celowymi działaniami kasy chorych, które doprowadzić mają do samolikwidacji szpitali.

Pacjentom utrudnia się dostęp do pomocy szpitalnej, fachowej porady ambulatoryjnej, pomocy chirurgicznej czy też ginekologicznej. Niepokój budzi brak dostatecznej liczby karetek pogotowia oraz łóżek obserwacyjno-chirurgicznych i pediatrycznych w likwidowanych oddziałach zabiegowych, co stwarza dodatkowe zagrożenie dla zdrowia. Już od pierwszego czasu zdarzają się sytuacje, że ciężko chorzy pacjenci przychodzą do szpitala pieszo z odległości kilku kilometrów. Szpitale, które rzekomo mają gwarantować pełną obsługę medyczną, świadczą do tej pory przez likwidowane oddziały restrukturyzowanych szpitali, odmawiają udzielenia pomocy czy też przyjęcia na oddział. Ludność pochodząca z oddalonych miejscowości jest traktowana jak pacjenci drugiej kategorii.

Jak na razie jedynym środkiem zaradczym jest likwidacja oddziałów i zwolnienia personelu medycznego. Grozi to odpływem wykwalifikowanej kadry medycznej, a w szczególności chirurgów, ginekologów i anestezjologów oraz powiększeniem, i tak już bardzo wysokiego w naszym województwie, bezrobocia.

Proponowane przekształcenia restrukturyzacji szpitali w zakłady pielęgniarsko-opiekuńcze, w których prawdopodobnie wymagana będzie od pacjenta odpłatność, to żadne rozwiązanie. Województwo warmińsko-mazurskie charakteryzuje się niespotykanie wysokim bezrobociem, sięgającym w niektórych miejscowościach do 50% (w Węgorzewie i okolicach około 35%).

Czy w takiej sytuacji społeczność będzie stać na takie wydatki? Myślę, że nie. Kosztów tych nie pokryje również kasa chorych, która ustaliła koszty usług medycznych, w przeliczeniu na jednego pacjenta, dużo niższe w stosunku do roku ubiegłego i tak na przykład w Gołdapi stawka uległa obniżeniu o 40%, w Węgorzewie - 27%, w Giżycku - 12%.

Osobny problem stanowi kwestia finansowa szpitali. Pomimo częściowego oddłużenia tych placówek, wciąż generują one w dalsze straty, co ma istotny wpływ na ich obecny wynik ekonomiczny.

Panie Premierze, w sytuacji, jaka obecnie panuje w służbie zdrowia, uważam, że kierowany przez Pana rząd powinien bardziej wnikliwie nadzorować procesy restrukturyzacyjne. Sposób, w jaki są przeprowadzane, budzi wielkie kontrowersje i spotyka się z ogólnym niezadowoleniem społecznym. Wdrażane programy restrukturyzacyjne powinny być wszechstronnie skonsultowane ze społecznościami lokalnymi oraz kadrą medyczną. To oni najlepiej znają swoją sytuację i istniejące w tym względzie potrzeby. Nie można doprowadzać do takich konfliktów, do jakich dochodzi obecnie w Nidzicy, Węgorzewie czy Gołdapi.

Jeżeli usługi medyczne wymagają większych nakładów finansowych, to powinny być one zapewnione. Ludzkie życie jest najważniejsze i nie może być przeliczane na złotówki.

W związku z powyższym po raz kolejny apeluję do Pana Premiera o pilne i jednoznaczne rozwiązanie nabrzmiałych w tym względzie problemów.

Z poważaniem

senator RP Wiesław Pietrzak

* * *

Oświadczenie senatora Wiesława Pietrzaka skierowane do ministra pracy i polityki społecznej Longina Komołowskiego:

Szanowny Panie Ministrze!

Zwracam się do Pana Ministra w związku z licznymi apelami, jakie otrzymuję od władz samorządowych województwa warmińsko-mazurskiego w sprawie zróżnicowania średniej kwoty dotacji na mieszkańca domu pomocy społecznej w skali kraju w poszczególnych województwach.

Zdaniem władz samorządowych obecny sposób przekazywania dotacji tworzy nieuzasadnione różnice w traktowaniu pensjonariuszy przebywających w domach pomocy społecznej. Nie jest zrozumiałe, dlaczego wyłącznie z tytułu zamieszkiwania w innym województwie osoba ma prawo do uzyskiwania świadczeń o znacznie wyższym standardzie niż korzystający z nich w innym województwie. Na przykład w województwie warmińsko-mazurskim średnia kwota dotacji na jednego mieszkańca domu pomocy społecznej w roku bieżącym wynosi 1181 zł, zaś w województwie pomorskim 1520.

Samorządy są zaniepokojone zaistniałą sytuacją. Uważają, że jest ona dalece krzywdząca, szczególnie dla podopiecznych domów pomocy społecznej w naszym województwie. Jakość opieki sprawowanej nad mieszkańcami domów opieki społecznej nie może zależeć od miejsca ich pobytu w różnych województwach. Takie postępowanie narusza art. 32 Konstytucji RP, zgodnie z którym wszyscy obywatele są równi wobec prawa, mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne i nikt nie może być dyskryminowany tak w życiu politycznym, społecznym, jak i gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny. Są to przecież obywatele, którzy z powodu pewnych okoliczności, takich jak starość, niedołęstwo, kalectwo, choroba umysłowa, znajdują się w takiej samej sytuacji, niezależnie od miejsca pobytu, i powinni być traktowani przez państwo w równy sposób.

W związku z tym występuje do Pana Ministra z prośbą o udzielenie mi wyjaśnień na powyższy temat, ze szczególnym wskazaniem kryteriów, które decyzją o przyznawaniu zróżnicowanych stawek dotacji na mieszkańca domu pomocy społecznej w poszczególnych województwach.

Z poważaniem

senator RP Wiesław Pietrzak

* * *

Oświadczenie senatora Wiesława Pietrzaka skierowane do ministra spraw wewnętrznych i administracji Marka Biernackiego:

Szanowny Panie Ministrze!

Pragnę wyrazić swoje poparcie dla budowy Polikliniki Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Regionalnego Centrum Onkologii w Olsztynie.

Według posiadanych przeze mnie informacji szpital jest od dziewiętnastu lat w budowie. Prawie dwadzieścia lat ludzie czekają na tak bardzo potrzebny w tym regionie nowoczesny szpital. Inwestycja ta jest daleko posunięta. Bezmyślne i nieracjonalne byłoby powstrzymanie wieloletnich starań podejmowanych w tym kierunku. Budowa placówki rozpoczęła się w 1981 r., z umownym zakończeniem w dniu 31 października 1989 r. W latach 1989-1990 budowa została wstrzymana ze względu na brak środków inwestycyjnych. Pozyskane w latach 1991-1992 fundusze pozwoliły jedynie na zrefundowanie kosztów utrzymania placu budowy i niedopuszczenie do zerwania umowy przez generalnego wykonawcę. Większość obiektów wykonana jest w 95%. Przy pełnym finansowaniu całości inwestycji można by zakończyć ją w przeciągu półtora roku. Od 15 lipca systematycznie otwierane są kolejne oddziały. W Olsztynie nie ma możliwości przeprowadzenia pełnego i wymaganego leczenia onkologicznego, tak więc stworzenie Regionalnego Centrum Onkologii w Olsztynie jest niezbędne i konieczne.

Według szacunkowych wyliczeń na dokończenie i wyposażenie polikliniki oraz stworzenie Regionalnego Centrum Onkologii w Olsztynie potrzeba około 120 milionów zł. Takiego ciężaru nie jest w stanie udźwignąć żadna inwestycja. Tylko pomoc ze strony budżetu może dać szansę zaistnienia dobremu szpitalowi, jakiego brakuje w województwie warmińsko-mazurskim.

Panie Ministrze, region Warmii i Mazur jest szczególnie ubogi. Mieszka tu wiele osób bezrobotnych, występuje wysoka zachorowalność na choroby nowotworowe, a szpitale są stare i mocno podupadłe. Taka jest rzeczywistość, ale przy odrobinie dobrej woli można ją zmienić. Dlatego występuję do Pana Ministra z prośbą o uwzględnienie wniosku służby zdrowia Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji - Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej w Olsztynie - dotyczącego dofinansowania budowy polikliniki ministerstwa oraz umieszczenie Regionalnego Centrum Onkologii w Olsztynie na liście inwestycji centralnych.

Liczę na zrozumienie Pana Ministra dla przedstawionych przeze mnie problemów oraz na pozytywną opinię.

Z wyrazami szacunku

senator RP Wiesław Pietrzak

* * *

Oświadczenie senatora Wiesława Pietrzaka skierowane do minister zdrowia Franciszki Cegielskiej:

Szanowna Pani Minister!

Zwracam się do Pani Minister z wnioskiem o przyznanie do dyspozycji wojewody warmińsko-mazurskiego odpowiednich środków finansowych z rezerwy celowej, dzięki którym możliwe będzie zakończenie inwestycji budowy szpitala w Olecku.

Przyznane fundusze pozwoliłyby uniknąć niepotrzebnych strat materialnych i społecznych, które mogą być skutkiem zaniechania kontynuacji tej inwestycji. Obecny stopień zaangażowania inwestycji został oceniony przez inwestora zastępczego na około 86%. Powiat olecko-gołdapski zaciągnął w roku bieżącym kredyt na budowę szpitala w wysokości 2 miliony zł, natomiast zarząd miejski wyasygnował z budżetu gminy kwotę 300 tysięcy zł. Jednak w związku z dużym bezrobociem, sięgającym ponad 30%, oraz klęską suszy w naszym regionie dochody gminy będą zdecydowanie niższe od planowanych i przekazanie wyższej kwoty od wspomnianej będzie niemożliwe.

W obecnym stanie zaawansowania budowy istnieje konieczność ogrzewania i dozoru całego obiektu, co ze względów ekonomicznych i społecznych stwarza potrzebę jak najszybszego dokończenia i oddania do użytku budynku szpitala. Jednak w planie budżetu powiatu olecko-gołdapskiego brakuje środków finansowych, dlatego też władze tego powiatu, okolicznych gmin oraz społeczność lokalna są głęboko zaniepokojeni losem tej inwestycji.

W powyższej sprawie występowałem już z oświadczeniem dnia 1 marca 1999 r., niestety, ta sprawa do dziś pozostaje nierozwiązana.

Mając na uwadze wielkie straty, które mogą być wynikiem braku odpowiednich działań na rzecz szybkiego zakończenia inwestycji, występuję do Pani Minister w powyższej sprawie.

Z poważaniem

senator RP Wiesław Pietrzak

* * *

Oświadczenie senatora Andrzeja Sikory skierowane do ministra łączności Tomasza Szyszki:

Interwencja operatora telekomunikacyjnego Telefony Rzeszowskie TELER SA - pierwotna nazwa, aktualna do dnia 22 października 1999 r., to Polska Telefonika Wiejska SA - powstałego 22 lipca 1994 r. skłoniła mnie do wystąpienia. Pragnę w nim poruszyć trudną sytuację małych firm telekomunikacyjnych, które zmuszone do płacenia wysokich opłat koncesyjnych nie miały równych szans w stosunku do monopolisty, jakim jest TP SA Jedną z takich firm jest właśnie TELER SA, który swoją fizyczną działalność usługową rozpoczął w maju 1997 r.

Koncesje, jakie aktualnie posiada, obejmują swym zasięgiem tereny czterech byłych województw: rzeszowskiego, krośnieńskiego, zamojskiego i przemyskiego, a więc tereny głównie wiejskie, słabo rozwinięte, z wysokim bezrobociem, których telefonizacja nie opłacała się monopoliście - Telekomunikacji Polskiej SA Mimo wysokich kosztów i ryzyka inwestycji, działając wspólnie ze społecznymi komitetami telefonizacji wsi, nakładem ogromnych kosztów, TELER SA podłączał kolejne przysiółki, miejscowości, a nawet całe gminy. Działania te w świetle ponoszonych wydatków i przewidywanych wpływów z trudem akceptowane były przez inwestorów TELER SA, którzy nie widzieli sensu inwestowania w zubożałe wsie polskiego Podkarpacia. Równolegle firma próbowała swoich sił w małych miastach, chcąc tym samym kompensować bardzo deficytowe inwestycje wiejskie. Połączenie średniego osiedla jest równoważne z podłączeniem całej gminy, a koszty są kilkunastokrotnie mniejsze.

Jednak w obliczu druzgocących dysproporcji sił i środków w stosunku do monopolisty, jakim niewątpliwie jest Telekomunikacja Polska SA, nie powiodła się próba przyłączenia do sieci firmy kilku osiedli mieszkaniowych znajdujących się w zasięgu koncesyjnym. Takie i inne porażki zepchnęły TELER SA do roli "wypełniacza" białych enklaw telekomunikacyjnych na mapie regionu.

TELER SA, gwarantując wykupienie uzyskanych koncesji kosztem kilkunastu milionów ECU, nastawiony był na pełne partnerstwo w zakresie współpracy z głównym monopolistą na rynku telekomunikacyjnym. Tymczasem okazało się, że w gruncie rzeczy koncesje te nie gwarantują ani zasad takiego partnerstwa, ani nawet ogólnej współpracy. Firma z trudem uzyskiwała pozwolenie na podłączenie się do sieci monopolisty. Przykładem jest powyżej przedstawiona sprawa osiedli. Punkty styku udostępniono dopiero po zdominowaniu tych terenów przez TP SA, co jak widać mija się z pojęciem zdrowej konkurencji, wręcz zakrawa na złośliwość.

Opisywana firma, prócz długów z tytułu niezapłaconej koncesji, teraz nie posiada nic. Jest to o tyle niesprawiedliwe, że firmy telekomunikacyjne, które w chwili obecnej wkraczają na rynek, nie ponoszą żadnych kosztów z tytułu koncesji, gdyż ich po prostu nie ma. Tymczasem od firmy TELER SA wymaga się, aby uiściła swoje należności, nie bacząc na to, że to właśnie ona podjęła się telefonizacji terenów wiejskich i małych miejscowości, wymaganej od nas jako przyszłych członków przez Unię Europejską, a w którą TP SA, ze względu na wysoki koszt nie wchodziła.

Termin spłaty zobowiązań wynikających z niezapłaconych koncesji upłynął w dniu 30 września 1999 r. Zarząd TELER SA podjął negocjacje z ministerstwem łączności, licząc na pomoc i wyrozumiałość Urzędu Skarbowego w Mielcu na wniosek ministra łączności wszczął postępowanie egzekucyjne.

Uważam, że spawa TELER SA, zważywszy na wskazane przeze mnie argumenty zasługuje na poparcie. Dlatego wnoszę o rozważenie możliwości zaniechania bądź obniżenia poboru opłaty koncesyjnej, a jeżeli to nie jest możliwe, odroczenia terminu zapłaty i rozłożenia jej na raty.

Z poważaniem

senator RP Andrzej Sikora

* * *

Oświadczenie senatora Zbigniewa Kruszewskiego skierowane do prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka:

Szanowny Panie Premierze

Pragnę Pana poinformować, że wojewoda mazowiecki nie wywiązuje się z ciążącego na nim obowiązku przekazywania dotacji celowej, przeznaczonej na opłacanie składek na ubezpieczenie zdrowotne osób bezrobotnych bez prawa do zasiłku. W chwili obecnej starostwo płockie ma w stosunku do ZUS wymagalne zobowiązania pieniężne w wysokości 228 tysięcy 804 zł. Należność dotyczy czerwca bieżącego roku.

Jednocześnie, z powodu niedotrzymania od wojewody mazowieckiego dotacji celowej, starostwo płockie zalega w opłatach wyżej wymienionych składek za listopad i grudzień 1999 r. Należność w tym wypadku wynosi 733 tysiące 657 zł 19 gr plus należne odsetki.

Pragnę nadmienić, że w związku z powstałymi zaległościami, Zakład Ubezpieczeń Społecznych zapowiedział blokadę rachunku bankowego Powiatowego Urzędu Pracy w Płocku.

Z przyczyn leżących po stronie wojewody mazowieckiego do dziś nie został dopełniony obowiązek podpisania ze starostwem płockim porozumienia, dotyczącego przekazywania dotacji celowej na opłacanie wyżej wymienionych składek na 2000 r.

Panie Premierze, sprawa jest bardzo poważna. Dotacje celowe z budżetu państwa dla powiatu na zadania z zakresu administracji rządowej nie są przekazywane w terminie, co uniemożliwia ich realizację i powoduje dodatkowe utrudnienia w funkcjonowaniu samorządu lokalnego oraz powstawanie dodatkowych, nieuzasadnionych kosztów.

Zwracam się do Pana Premiera z prośbą o osobiste zainteresowanie przedstawionym problemem i spowodowanie zlikwidowania dotychczasowych zaległości, a także zobowiązanie wojewody mazowieckiego do przestrzegania prawa i wywiązywania się z ciążących na nim obowiązków.

Zbigniew Kruszewski

senator RP

* * *

Oświadczenie senatora Zbigniewa Kruszewskiego skierowane do ministra spraw wewnętrznych i administracji Marka Biernackiego:

Szanowny Panie Ministrze, na rosnącą liczbę wypadków wpływ ma szereg czynników. Jednym z nich jest stan naszych dróg, który przy zwiększającej się liczbie pojazdów, poza negatywnym wpływem na bezpieczeństwo użytkowników, powoduje w niemal wszystkich większych miejscowościach uciążliwe korki. Przyczyniają się do tego również kierujący, którzy nie potrafią dostosować się do tej sytuacji, a często po prostu nie przestrzegają przepisów.

Do nagminnie łamanego przepisu, utrudniającego płynne poruszanie się po drogach, należy jazda lewym pasem ruchu. Celują w tym kierowcy samochodów ciężarowych. Tym praktykom, niestety, nie przeciwdziała policja. Przy rosnącej dziś mobilności policji drogowej brak reakcji na to uciążliwe dla innych użytkowników dróg wykroczenie jest niezrozumiały.

Pragnę zapytać Pana Ministra, dlaczego policjanci nie reagują na nagminne łamanie przepisu mówiącego o obowiązku poruszania się możliwie najbliżej prawej krawędzi drogi i kiedy ta sytuacja ulegnie zmianie.

Zbigniew Kruszewski

Senator RP

* * *

Oświadczenie senatora Adama Glapińskiego skierowane do podsekretarza stanu w ministerstwie Skarbu Państwa Aldony Kameli-Sowińskiej:

Na podstawie przysługujących mi ustawowych uprawnień, powodowany docierającymi do mnie informacjami, w tym z prasy lokalnej, zwracam się niniejszym o wyjaśnienie, czy zastosowane przy prywatyzacji PPKS w Gorzowie Wielkopolskim procedury były zgodne z ogólnie przyjętymi zasadami i obowiązującymi przepisami prawa.

Zgodnie z powszechnie obowiązującą, wypracowywaną przez wiele lat praktyką, wycena wartości przedsiębiorstwa dokonywana na zamówienie organu założycielskiego przez niezależny podmiot ma być dla niego pomocą przy negocjacjach z potencjalnym podmiotem biorącym przedsiębiorstwo do odpłatnego korzystania. Dzięki "oddaniu" wyceny wartości przedsiębiorstwa niezależnej jednostce, organ założycielski nie tylko działa zgodnie z wymogami prawa, ale również unika zarzutu stronniczości przy ustalaniu ceny, za jaką gotów jest oddać przedsiębiorstwo potencjalnym nabywcom. Dlatego też, jak również ze względów czysto rynkowych, dokonana wycena przedsiębiorstwa pozostaje do wyłącznej wiadomości sprzedającego - dysponenta mienia skarbu państwa.

Tymczasem, niezgodnie z powyżej opisaną praktyką, po dokonaniu wyceny wartości PPKS, została ona udostępniona spółce pracowniczej, która przedsiębiorstwo zamierzała nabyć. Ponieważ wycena nie odpowiadała oczekiwaniom nabywcy, dokonano drugiej, znacznie różniącej się od pierwszej. Biorąc za podstawę negocjacji drugą wycenę, dokonano ustalenia warunków umowy o oddaniu przedsiębiorstwa w odpłatne użytkowanie. Teraz strony czekają jedynie na ostateczną decyzję Delegatury Ministerstwa Skarbu Państwa w Poznaniu.

Być może ten sposób postępowania organu założycielskiego był spowodowany groźbą protestu załogi PPKS, która już raz próbowała wymusić strajkiem warunki prywatyzacji przedsiębiorstwa, postulując między innymi ujawnienie wyceny jego wartości. Wtedy jednak organ założycielski nie zgodził się na ujawnienie wyceny, posiłkując się podczas negocjacji pozytywną oceną swego stanowiska wydaną właśnie przez Panią Minister.

Chciałbym podkreślić, iż udostępnienie spółce pracowniczej poufnej informacji, jaką jest wycena wartości przedsiębiorstwa, a później zezwolenie na przeprowadzenie drugiej, odmiennej wyceny - abstrahując od legalności takich działań - dokonało niebezpiecznego wyłomu w ustalonej, wieloletniej praktyce prowadzenia negocjacji przez przedstawicieli skarbu państwa z potencjalnymi nabywcami czy biorącymi w używanie mienie skarbu państwa.

Dopuszczenie przez ministra skarbu państwa do oddania do odpłatnego korzystania PPKS w Gorzowie Wielkopolskim, na warunkach wynegocjowanych w sposób zdecydowanie odbiegający od przyjętych standardów, byłoby niebezpiecznym precedensem, który z pewnością mógłby się stać powszechną praktyką.

Proszę więc Panią Minister o jak najszybszą reakcję w niniejszej sprawie i informowanie mnie o przebiegu postępowania prywatyzacyjnego we wspomnianym na wstępie przedsiębiorstwie, jak i o wyjaśnienie przyczyn zaistniałej sytuacji i postępowania organu założycielskiego, którym dla tego przedsiębiorstwa jest wojewoda lubuski.

Z poważaniem

Adam Glapiński

* * *

Oświadczenie senatora Zbigniewa Gołąbka skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra gospodarki Janusza Steinhoffa i ministra obrony Narodowej Bronisława Komorowskiego:

Wielce Szanowny Panie Premierze!

Z powodu braku odpowiedzi na dwa poprzednie oświadczenia wygłoszone w Senacie, pozwalam sobie po raz trzeci zwrócić do Panów Ministrów w sprawach dotyczących Zakładów Metalowych "Łucznik" w Radomiu i "Pronit" w Pionkach z uprzejmą prośbą o osobiste zapoznanie się z tymi sprawami i zajęcie stanowiska. Jednocześnie proszę o wyjaśnienie, dlaczego kierowane przez Panów resorty źle pracują i nie odpowiadają na pisma pani marszałek Senatu Rzeczypospolitej Polskiej. Dlaczego nie przestrzega się kodeksu postępowania administracyjnego i ustawy o wykonywaniu obowiązków posła i senatora? Jest mi o tyle przykro, że osobiście bardzo Panów Ministrów cenię za kompetencję, takt i kulturę polityczną. Jako przykład pozytywnej pracy administracji rządowej przesyłam w załączeniu odpowiedź panów ministrów pracy i polityki społecznej, spraw wewnętrznych
i administracji.

Polski przemysł zbrojeniowy znajduje się w głębokim kryzysie. Towarzyszy temu mizerne wyposażenie służb mundurowych w nowoczesną broń. Dobrze, że mamy ustawę o przemyśle zbrojeniowym, jednak brak przepisów wykonawczych sprawia, że większość jej zapisów pozostaje na papierze. Brak jasnych rozstrzygnięć ze strony rządu pogłębia jeszcze i tak trudną sytuację zbrojeniówki. Wypowiedzi pana premiera i przedstawicieli rządu w mediach uspokajają chwilowo środowiska, które oczekują wypłaty zaległych wynagrodzeń, zamówień rządowych, większej aktywności Krajowego Urzędu Pracy - choćby takiej, jak aktywność Agencji Rozwoju Przemysłu - i pisemnej gwarancji, że "Łucznik" będzie istniał jako fabryka broni w Radomiu. Jeżeli w "Łuczniku" nie nastąpią radykalne zmiany, to
w październiku może dojść do ogłoszenia upadłości. Dla Radomia "Łucznik" znaczy więcej niż stocznia dla Wybrzeża. Dla stoczni zaś są środki i dobra atmosfera.
I słusznie, że są. Dla Radomia nękanego przez wysokie bezrobocie upadłość oznacza socjalną katastrofę. Z "Łucznikiem" kooperują przedsiębiorstwa zatrudniające około dwunastu tysięcy osób. Upadek radomskiej spółki oznaczać będzie dla nich duże problemy.

Według docierających opinii, w najbliższych dziesięciu latach na polskim rynku broni będzie zapotrzebowanie na trzysta tysięcy sztuk pistoletów i pistoletów maszynowych z "Łucznika". Szacuje się, że wojsko będzie potrzebować około stu pięćdziesięciu tysięcy sztuk, policja około stu tysięcy, a różnego rodzaju firmy ochroniarskie około pięćdziesięciu tysięcy sztuk. Karabinek "Beryl" produkowany przez zakłady "Łucznik" kosztuje 400 dolarów, a jego zachodni odpowiednik - 100 dolarów. Zachodzi obawa, że "Łucznik" może zostać zakulisowymi metodami wyeliminowany z tej rywalizacji. Dlaczego wojsko kupuje pistolet "Wist", produkowany przez prywatną firmę "Prexer" z Łodzi, a nie produkowany w Radomiu "Mag"? Zastanawiające w tej sprawie jest to, że "Wist" został skonstruowany w Wojskowym Instytucie Techniki Uzbrojenia, prototyp wykonano w "Łuczniku" - czyli wszystko za państwowe pieniądze - a produkcję zlecono bliżej nieznanej prywatnej spółce. "Mag" swoimi parametrami nie ustępował "Wistowi", a był dużo tańszy i odpowiadał normom NATO.

Sytuacja "Łucznika" wiąże się z brakiem jasnej koncepcji funkcjonowania. Postulatom zgłaszanym w "Łuczniku" i deklarowanej potrzebie utrzymania polskiego przemysłu zbrojeniowego wychodzi naprzeciw projekt przezbrojenia Policji i Straży Granicznej, który miałby być realizowany dopiero w latach 2001-2003. Realizacja zamierzeń MSWiA oraz Agencji Rozwoju Przemysłu daje realną szansę osiągnięcia strategicznego celu, o którym mówi program naprawczy. Szkoda, że na zapowiedziane spotkanie
w Radomiu
w dniu 18 kwietnia bieżącego roku z udziałem parlamentarzystów, władz samorządowych i przedstawiciela Agencji Rozwoju Przemysłu, nie przybył nikt z organu właścicielskiego, czyli z ministerstwa gospodarki, MON, MSWiA ani Krajowego Urzędu Pracy. Tym samym zmarnowano możliwość uzgodnień w tak ważnych kwestiach jako choćby redukcja zatrudnienia.

Potrzebny jest wyraźny zapis wskazujący producenta z Radomia jako producenta rodzimego. Ponadto daje się zauważyć działania zmierzające do przeciągnięcia sprawy w czasie, polegające między innymi na nierozpatrywaniu jej oddzielnie, ale jako jednego z wielu elementów programu "Bezpieczeństwo i porządek publiczny w Polsce". Odpowiedzi na te pytania w dużej mierze są związane z kwestią wiarygodności rządu w sprawie całego przemysłu zbrojeniowego.

Doceniając dotychczasowe dokonania, pragnę zwrócić uwagę na brak odpowiedzi - także na moje oświadczenie i pisma - i właściwych reakcji, co jest przyczyną pikiet i dezorganizacji pracy policji oraz utrudnień dla mieszkańców Warszawy.

Przedkładając tak ważne kwestie, liczę na pozytywną odpowiedź, za co z góry serdecznie dziękuję.

Z wyrazami szacunku

Zbigniew Gołąbek

* * *

Oświadczenie senatora Zbigniewa Gołąbka skierowane do wiceprezesa Rady Ministrów, ministra gospodarki Janusza Steinhoffa i ministra obrony narodowej Bronisława Komorowskiego:

Wielce Szanowni Panowie Ministrowie!

Zarząd w Zakładach "Pronit" w Pionkach utracił zaufanie załogi, podobnie jak wybrani przez pracowników członkowie rady nadzorczej oraz społeczni inspektorzy pracy. Problemy w większości są niemożliwe do rozwiązania bez aktywności rządu.

Pierwszy i podstawowy problem to wypłata pensji. W zakładzie pracuje tysiąc sto pięćdziesiąt osób. Zarabiają oni po kilkaset złotych miesięcznie. W mieście, gdzie bezrobocie przekracza 20%, stanowi to często jedyne źródło utrzymania dla całych rodzin.

Pionki to "Pronit", a "Pronit" to Pionki. Bez zakładu miasto nie może istnieć. Nie od dziś widać, że zakład zmierza ku upadkowi. Zmieniały się zarządy, ale nie zmieniła się polityka, która polegała na braku informacji, bo wiadomości z przedsiębiorstwa i o przedsiębiorstwie pochodziły zazwyczaj z innych źródeł, także z sądu gospodarczego. Co pewien czas wierzyciele zgłaszali wnioski o ogłoszenie upadłości "Pronitu". Sąd jedynie je oddalał. Nikt nie kwestionował długu przekraczającego w 2000 r. już 100 mln zł, nie licząc odsetek, długu istniejącego pomimo umorzenia przerażającej kwoty za poprzedniej koalicji. W uzasadnieniu postanowienia sąd stwierdził, że "Pronit" należy do przedsiębiorstw o strategicznym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa, a opracowywany program restrukturyzacji stwarza szanse na przetrwanie zakładu. W marcu, gdy ogłoszono wyrok, firma była już dłużnikiem załogi.

Co dzieje się z pieniędzmi wypracowanymi przez załogę? Firma ma przecież zamówienia. Dlaczego "Pronit" popada wciąż w nowe długi? Jaka przyszłość czeka ten zakład? Czy musi nastąpić restrukturyzacja poprzez upadłość?

Załoga domagała się, aby zarząd podał się do dymisji, co zostało zrealizowane. Wielokrotnie dopominała się także o rozmowę z Panem Ministrem. Zarząd przekonuje, że nie ma zysków, nie zgadza się też z twierdzeniem, że "Pronit" cały czas produkuje. Jego zdaniem, dopiero 19 maja ministerstwo obrony narodowej zawarło z przedsiębiorstwem część kontraktów, a przecież ministerstwo to główny partner handlowy zakładu. Według prezesa, wartość produkcji nie pokrywa nawet środków na wynagrodzenia.

Szansą może być wspomniana restrukturyzacja. Pozyskanie pieniędzy na wypłaty nie jest pełnym rozwiązaniem, bo problem pojawi się, gdy zabranie ich na dokończenie kontraktów eksportowych. Od dawna starania firmy skupiały się na wdrożeniu przedstawionego rządowi programu restrukturyzacji. Jeśli nie dojdzie do jego realizacji, przedsiębiorstwo upadnie.

Wielce Szanowni Panowie Ministrowie! Uprzejmie proszę o przyspieszenie przyjęcia programu restrukturyzacji Zakładów "Pronit" w Pionkach i zapewnienie nakładów finansowych na cele produkcyjne i świadczenia płacowe.

Z wyrazami szacunku

Zbigniew Gołąbek

* * *

Oświadczenie senatora Zbigniewa Gołąbka skierowane do ministra finansów Jarosława Bauca:

Wielce Szanowny Panie Ministrze!

Uprzejmie proszę Pana Ministra o pomoc w rozwiązaniu problemu związanego z przyznaniem decyzją administracyjną w latach 1997-1998 środków finansowych na uzyskanie lokali mieszkaniowych lub domu dla siedmiu pracowników Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Zwoleniu w łącznej kwocie 60 tysięcy 875 zł 20 gr.

W ramach reformy administracyjnej należności pracownicze zostały wykazane w zobowiązaniach Komendy Wojewódzkiej PSP w Warszawie. Regulacja ich w województwie mazowieckim wykracza poza możliwości budżetowe PSP. Wystąpienia do wojewody i ministra spraw wewnętrznych i administracji nie przyniosły oczekiwanych rezultatów. Tylko przyznanie dodatkowych środków z rezerwy budżetu państwa może umożliwić wypłatę należnego świadczenia. Zainteresowani, w przypadku braku pozytywnej reakcji, zamierzają wystąpić na drogę sądową, co spowoduje dodatkowe koszty dla budżetu państwa.

Szanowny Panie Ministrze, w imię zaufania publicznego bardzo proszę o pozytywne załatwienie sprawy, za co z góry bardzo dziękuję.

Z wyrazami szacunku

Zbigniew Gołąbek


Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment