Grudzień '70 - bunt ekonomiczny i przełom polityczny
14 grudnia 2000 r. w siedzibie Senatu otwarto wystawę upamiętniającą wydarzenia sprzed 30 lat - "Grudzień '70 w Gdańsku i w Gdyni". Wystawa została zorganizowana przez pracowników Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej z Gdańska. Jej celem jest przypomnienie starszym pokoleniom oraz przybliżenie młodzieży tragicznych wydarzeń Grudnia 1970 w Trójmieście. Ekspozycja odwołuje się zarówno do wiedzy historycznej, jak i do emocji odbiorców. Ob
ok fotografii oraz planszy z dokumentami, fragmentami wspomnień czy komentarzy historycznych, jej integralną część stanowią archiwalne nagrania magnetofonowe oraz filmy dokumentalne. Wśród eksponatów znalazły się także, wypożyczone od rodzin ofiar, oryginalne ubrania poplamione krwią i podziurawione kulami.Uroczystego otwarcia wystawy dokonali marszałek Alicja Grześkowiak i prezes Instytutu Pamięci Narodowej Leon Kieres.
Podczas uroczystości marszałek Senatu powiedziała:
Serdecznie witam w Senacie Rzeczypospolitej Polskiej. Mam zaszczyt dokonać otwarcia wystawy "Grudzień '70 w Gdańsku i w Gdyni", zorganizowanej z inicjatywy Instytutu Pamięci Narodowej. Dziękuję Panu Prezesowi Leonowi Kieresowi, że właśnie Senat wybrał na miejsce tej wystawy. Senat Rzeczypospolitej zawsze w sposób szczególny dbał o pamięć zdarzeń dla naszej tożsamości narodowej najważniejszych.
Choć mija już 30 lat od tamtych wydarzeń w Gdańsku i w Gdyni, to wielu z nas wciąż bardzo dokładnie pamięta ich gwałtowny przebieg. Wciąż pytamy, komu zależało na pacyfikacji Gdańska? kto wydał rozkaz instruowania żołnierzy, że "wybuchło tam antypolskie powstanie", a "w stoczniach działają prohitlerowcy"? kto skierował czołgi na cywili uzbrojonych w pięści i kamienie? kto jest winny zaniechania śledztwa w sprawie "wydarzeń grudniowych"? kiedy zakończy się proces rozpoczęty 15 czerwca 1998 r. ? Rodziny zabitych, rannych wciąż czekają na sprawiedliwość. My również na nią czekamy.
Przez lata ofiary wypadków grudniowych przywódcy PRL przykrywali szczelnym całunem milczenia. Wiele trzeba jeszcze zrobić, aby głos prawdy był dobrze przez wszystkich słyszany.
Bezpośrednim impulsem protestu grudniowego były podwyżki cen żywności. Nie tylko o chleb jednak chodziło, ale przede wszystkim o godność człowieka. Zacytowana na tej wystawie wypowiedź (...) Bracia stoczniowcy! Musimy zaśpiewać Jeszcze Polska nie zginęła, bo to jest tylko w nas.(...) dobrze oddaje świadomość protestujących, którzy intuicyjnie wiedzieli, że "torują jakąś drogę wolności". Dziś możemy się z tej wolności cieszyć.
Ta wystawa przypomina nam o moralnym zobowiązaniu, jakie mamy wobec ofiar grudniowej rewolty.
Jako marszałek Senatu Rzeczypospolitej Polskiej oddaję cześć pomordowanym i upominam się o sprawiedliwość, o osądzenie winnych.
Niech ta wystawa będzie świadectwem determinacji w dochodzeniu sprawiedliwości, niech przypomni, że bez Grudnia nie byłoby "Solidarności" i niepodległej Polski.
Po otwarciu wystawy odbyła się sesja naukowa zorganizowana przez Biuro Edukacji Publicznej IPN nt. "Grudzień '70 - bunt ekonomiczny i przełom polityczny".
Podczas sesji prof. Jerzy Eisler wygłosił referat "Grudzień '70 - pytania badawcze po trzydziestu latach". Wiesław Kwiatkowski mówił o Grudniu '70 na Wybrzeżu Gdańskim. Michał Paziewski przedstawił referat: "Szczeciński Grudzień w krzywym zwierciadle historii", a Paweł Machcewicz: "Przewrót polityczny: Warszawa-Moskwa-Katowice".
O postulatach strajkowych w 1970 roku w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie mówił Lucjan Adamczuk. Sytuację w kraju (poza Wybrzeżem) w grudniu 1970 roku naświetlił Łukasz Kamiński. Krzysztof Lesiakowski omówił strajki w Łodzi w lutym 1971 roku.
Prof. J. Eisler, który jest naczelnikiem Biura Edukacji Publicznej w warszawskim oddziale IPN, w swym referacie zwrócił uwagę, że jednym z ugruntowanych w opinii publicznej mitów Grudnia jest ten, jakoby strzelających do ludzi milicjantów przebierano w mundury wojska. "Łatwiej było uwierzyć, że to robiła <<ich>> milicja, a nie <<nasze>> wojsko" - tak J. Eisler tłumaczył upowszechnienie tego błędnego przekonania.
Inny mit, którego nieprawdziwość jest od dawna oczywista dla znawców problemu, a który mimo to pojawia się nawet w obowiązujących dziś szkolnych podręcznikach, to autentyczność postaci Janka Wiśniewskiego - bohatera powstałej w 1970 r. ballady o zabitym młodym stoczniowcu, którego zwłoki demonstranci w Gdyni nieśli na drzwiach. Rzeczywiście, na czele pochodu niesiono zwłoki zastrzelonego młodego człowieka, ale na pewno nie nazywał się on Janek Wiśniewski - nikt o tym imieniu i nazwisku nie
poległ w grudniu. "Jeśli Janek Wiśniewski ma dziś swą ulicę w Gdyni, to tylko jako symbol, a nie postać historyczna" - stwierdził J. Eisler.Z drugiej strony, nie jest prawdą, jakoby wystąpienia ograniczały się tylko do miast Wybrzeża - Trójmiasta, Szczecina, Słupska i Elbląga. Wydany właśnie przez IPN zbiór dokumentów MSW z Grudnia '70 wykazuje, że do demonstracji i strajków doszło także w Krakowie, Wałbrzychu i in. Według historyka, w głębi kraju strajkowało wtedy ponad 20 tys. osób.
Prof. J. Eisler przypomniał tezę, że Grudzień '70 mógł być prowokacją przeciwników ówczesnego szefa PZPR Władysława Gomułki wewnątrz samej partii. "Jeśli na 11 dni przed świętami w Polsce robi się gigantyczną podwyżkę, to nie trzeba być profesorem ekonomii, by przewidzieć reakcję ludzi" - powiedział. Zastrzegł, że prowokacji nie można dowieść, ale i nie da się jej wykluczyć.
Dyrektor Biura Edukacji Publicznej IPN dr hab. P. Machcewicz podkreślał, że to sam Gomułka podjął decyzję o podwyżce i jej terminie. "Sądził, że sukces zawartego właśnie układu o granicach PRL-RFN zminimalizuje złe nastroje wywołane podwyżką" - dodał P. Machcewicz. Zwrócił też uwagę na rolę Kremla w kryzysie politycznym PRL. 14-19 grudnia Biuro Polityczne KPZR dyskutowało o Polsce trzy razy, a 16 grudnia Kreml był już zdecydowany na odsunięcie Gomułki i zastąpienie go Edwardem Gierkiem. Pierwszy sygnał przekazał premier ZSRR Leonid Kosygin wicepremierowi PRL Piotrowi Jaroszewiczowi, który przebywał w Moskwie na naradzie RWPG. 17 grudnia do Gomułki dzwonił zaniepokojony sytuacją w Polsce generalny sekretarz KPZR Leonid Breżniew, który miał podkreślać, że "na ulice wyszli robotnicy". Gomułka miał mu powiedzieć, że to nie robotnicy, lecz kontrrewolucja i że zostanie ona stłumiona tak, jak Lenin nakazał stłumić antybolszewickie powstanie marynarzy w Kronsztadzie w 1921 r.