Diariusz Senatu RP, spis treści, poprzedni fragment, następny fragment
OŚWIADCZENIA
Na zakończenie 37. posiedzenia Senatu RP senator Zbigniew Kulak wygłosił następujące oświadczenie:
Swoje oświadczenie kieruję do ministra zdrowia i opieki społecznej.
W ostatnich dniach otrzymałem list pełen żalu, goryczy od starszych już zapewne wiekiem nadawców. Otóż są oni rodzicami głęboko upośledzonego umysłowo, pełnoletniego syna, przebywającego w domu pomocy społecznej. List zawiera prośbę o nieujawnianie przeze mnie adresu konkretnego domu pomocy społecznej i nazwiska pensjonariusza.
Rodzice ci od 1 stycznia bieżącego roku, czyli od wejścia w życie tak zwanej reformy systemu ubezpieczeń zdrowotnych, są obciążani kosztami zakupu leków dla syna, których koszt przekracza miesięcznie 600 zł. Są to leki psychotropowe, neurologiczne i hormonalne. Do końca ubiegłego roku leki z dwóch pierwszych grup pacjent otrzymywał bezpłatnie. Dodatkowym bodźcem do napisania przez jego rodziców wspomnianego listu było zmuszenie ich w ostatnich tygodniach do pokrycia kosztów leczenia stomatologicznego u tego pacjenta. Spowodowało to w sumie, w ostatnim miesiącu, obciążenie rodziców, prawnych opiekunów pełnoletniego syna - wieloletniego pensjonariusza domu pomocy społecznej - kwotą prawie 10 milionów starych zł.
Pytają więc oni, czy żyją jeszcze w państwie prawa, skoro więźniowie w zakładach karnych otrzymują bezpłatnie zarówno leki, jak i pomoc lekarską.
Proszę o odpowiedź, w jaki sposób rząd zamierza rozwiązać ten problem, który jest ewidentnym przykładem odczuwanej przez obywateli, tak zwanej w starej nomenklaturze niesprawiedliwości społecznej. Jak rozwiązać go kompleksowo?
***
Podczas 38. posiedzenia senator Józef Kuczyński złożył dwa oświadczenia:
Z racji bardzo ciężkiej choroby mojej trzynastoletniej obecnie wnuczki od kilku lat mam osobisty, stały kontakt z Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu. Mam więc własne obserwacje i osobisty osą pracy, roli i znaczenia tego szpitala. I z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że dla dziesiątków tysięcy małych pacjentów istnienie tej placówki to ostatnia szansa uratowania zdrowia, a bardzo często i życia.
Jedynie w tym szpitalu podjęto się beznadziejnej protooperacji, ratując życie mojej wnuczki. Jedynie w tym szpitalu realizowane są, już czwarty rok, okresowe, systematyczne konsultacje i zabiegi, które dają szanse przywrócenia jej zdrowia. Stało się to nie tylko dzięki unikalnej aparaturze i wyposażeniu tego szpitala, ale przede wszystkim dzięki pracującemu tam wspaniałemu zespołowi lekarzy i pielęgniarek, którzy oprócz wielkiej wiedzy fachowej mają olbrzymie doświadczenie w leczeniu dzieci i wyjątkowy, wprost rodzicielski stosunek do nich co, jak dobrze wiadomo, ma wyjątkowo istotne znaczenie w procesie leczenia. Przez te cztery lata moich stałych kontaktów z Centrum Zdrowia Dziecka spotkałem się osobiście z setkami podobnych przypadków, jak choroba mojej wnuczki, a w rejestrach szpitala są zapisane dziesiątki tysięcy przypadków dzieci wyleczonych z beznadziejnych chorób.
Dziś tej wspaniałej placówce grozi bankructwo, bowiem z powodu biurokratycznej, bezmyślnej interpretacji przepisów wdrażanej obecnie reformy służby zdrowia czy też może z przyczyny fatalnych rozwiązań, oderwanych od realiów życia, zapisanych w zasadach tej reformy, regionalne kasy chorych nie przekazują w ślad za przyjętymi do centrum małymi pacjentami odpowiednich środków na niezbędne leczenie. Przekazywane szpitalowi kwoty ograniczane są do ustalonych biurokratycznie przez urzędników kas chorych limitów, które nie zaspokajają ani ilościowych, ani jakościowych potrzeb, jeśli chodzi o realizowane w tym szpitalu leczenie, niezbędne małym pacjentom.
Mimo takiej sytuacji lekarze i kierownictwo szpitala nie zasłaniają się formalnymi biurokratycznymi wzglądami i gdy są wolne miejsca oraz gdy mają odpowiednie możliwości medyczne, nie odmawiają pomocy często wprost beznadziejnie chorym dzieciom, codziennie masowo przywożonym do Międzylesia przez zrozpaczonych rodziców, którzy w tej placówce upatrują ratunku i jedynie tutaj mogą go otrzymać.
Sytuacja szpitala, jak to sam stwierdziłem, będąc tam z wnuczką kilka dni temu, jest wyjątkowo groźna. Na prowadzenie codziennej, normalnej działalności zaciągnięto już olbrzymie kredyty, a prowadzona przez kierownictwo walka z biurokracją kas chorych nie przynosi rezultatów. Sytuacja staje się wprost beznadziejna. Jeżeli problem ten bardzo szybko nie zostanie rozwiązany, to już w najbliższych dniach szpital będzie musiał ograniczyć swoje świadczenia, a w niedalekiej perspektywie może mu grozić po prostu bankructwo. A wtedy to wspaniałe, tak potrzebne setkom tysięcy dzieci z całej Polski Centrum Zdrowia Dziecka przestanie funkcjonować. Do takiej tragicznej sytuacji, do takiego skandalu, nie wolno dopuścić.
Zwracam się więc do pani minister zdrowia Franciszki Cegielskiej, by osobiście bardzo pilnie zainteresowała się tym problemem i doprowadziła do wdrożenia takie rozwiązań, które uratują Centrum Zdrowia Dziecka i zagwarantują dalsze normalne funkcjonowanie tej tak niezmiernie ważnej, o tak wielkim dorobku i tak bardzo potrzebnej naszym dzieciom placówki. Dziękuję za uwagę.
Panie Marszałku, mam jeszcze jedno krótkie wystąpienie. Może się zmieszczę w pięciu minutach.
Niniejsze oświadczenie kieruję do ministra spraw zagranicznych.
Dotyczy ono nauczania języka polskiego dzieci i młodzieży pochodzenia polskiego w szkołach niemieckich oraz właściwego stosunku władz niemieckich do problemów tamtejszych Polonii.
W prawie tej wystąpił do wszystkich członków naszej Komisji Spraw Emigracji i Polaków za Granicą Konwent Organizacji Polskich w Niemczech, w skład którego wchodzą: Katolickie Centrum Krzewienia Kultury i Tradycji Języka Polskiego, Kongres Polonii Niemieckiej, Polska Rada w Niemczech, Zrzeszenie Federalne oraz Związek Polaków RFN "Zgoda". Stanowisko konwentu można przyjąć jako miarodajne, gdyż jest to organizacja, która po raz pierwszy w powojennej historii zdołała zjednoczyć Polonię niemiecką i jest oficjalnie uznana przez nasz rząd za przedstawiciela Polonii i Polaków w Niemczech. A stanowisko to jest wyjątkowo alarmistyczne.
Pierwsza sprawa, która do tej pory praktycznie nie jest uregulowana, dotyczy nauki języka polskiego jako języka ojczystego. Jak podaje konwent, z takiej nauki korzysta jedynie około dwóch tysięcy uczniów w kilku landach, podczas gdy w Polsce języka niemieckiego jako języka ojczystego uczy się ogółem ponad dwadzieścia sześć tysięcy dzieci i młodzieży. Problem odpowiedniego stosunku władz obu naszych państw do sprawy nauki języka ojczystego jest jednym z zapisów traktatu polsko-niemieckiego o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. Niestety, w ocenie konwentu, zarówno w tej sprawie, jak i w wielu innych zapisach traktatu strona niemiecka nie wywiązuje się z przyjętych na siebie zobowiązań, a reakcja na ten stan naszego rządu, naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, jest zdecydowanie niedostateczna. Wczoraj minęła ósma rocznica podpisania tego traktatu. Czas więc najwyższy, by nasz rząd zaczął bardziej zdecydowanie egzekwować realizację niektórych jego postanowień.
Dlatego też, w imieniu Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech, kieruję do ministra Bronisława Geremka następujące pytanie. Co Ministerstwo Spraw Zagranicznych zamierza zrobić, by rząd RFN uznał, za przykładem rząd RP, Konwent Organizacji Polskich w Niemczech za przedstawiciela Polaków i Polonii w Niemczech, by Polonia niemiecka odzyskała stracone po II wojnie światowej prawa mniejszości narodowej, by zagwarantowane dla Polonii niemieckiej w podpisanym osiem lat temu traktacie prawa były w pełni respektowane, a w odniesieniu do nauki języka ojczystego - traktowane na zasadzie pełnoprawnej wzajemności? Dziękuję za uwagę.
***
Senator Kazimierz Drożdż wygłosił podczas 37. posiedzenia Senatu oświadczenie następującej treści:
Swoje oświadczenie kieruję do prezesa Rady Ministrów, pana profesora Jerzego Buzka.
Doszły do mnie wiadomości o tym, że Okręgowa Dyrekcja Gospodarki Wodnej we Wrocławiu wstrzymała obecnie kontynuację odbudowy zniszczeń popowodziowych na rzekach i potokach Dolnego Śląska, Opolszczyzny i na ziemi lubuskiej. Straty popowodziowe w systemach wodnych, urządzeniach hydrotechnicznych w tej dyrekcji ocenia się na około 900 milionów zł. Początkowo, po powodzi w 1997 r., oszacowano je na 750 milionów zł. Już w trakcie zagrożeń powodziowych przepływających wód podjęto różnorodne działania wykonawcze, wykorzystując głównie znajdujący się na Dolnym Śląsku potencjał wykonawczy firm hydrotechnicznych. Zakres likwidacji szkód i wykonania zabezpieczeń hydrotechnicznych uzależniony jest od środków finansowych. Hydrotechnika finansowana jest ze środków budżetowych ze względu na fakt, że należy ona do majątku skarbu państwa. Niestety, od lipca 1997 r. wykonano niezwykle mało robót w celu zabezpieczenia przed powodzią.
Z tego względu do ODGW oraz wszelkich szczebli władz państwowych i samorządowych napływają setki skarg i próśb o wznowienie prac zabezpieczających, stabilizujących na rzekach, zarówno na Odrze, jak i jej dopływach. Każdy doszedł już do racjonalnego wniosku, że nie wystarczy odbudować drogi, chodniki lub inną infrastrukturę. Najważniejsze jest, by odbudować zniszczone systemy rzeczne, gdyż nawet przy niewielkiej powodzi straty mogą być wielokrotnie większe niż w 1997 r.
Informuję, że program państwowych władz terenowych w zakresie odbudowy innej infrastruktury niż wodna wykonany jest już w około 60%. Z przykrością stwierdzam, że ze względu na minimalny zakres finansowania gospodarki wodnej wykonano zaledwie 10% założonego programu odbudowy i modernizacji systemów wodnych.
Mieszkańcy dorzecza górnej i środkowej Odry rzeczywiście mają prawo sądzić, że zagrożenie jest jeszcze większe niż poprzednio. Śladowy, wręcz minimalny w tym roku przydział środków finansowych na realizację opracowanego programu odbudowy zniszczeń hydrotechnicznych postawił dyrekcję w tragicznej sytuacji. Zostanie zamkniętych kilkaset budów i zadań rozpoczętych w 1997 i 1998 r., gdyś kwota 26 milionów 900 tysięcy zł, wydatkowana od stycznia do 15 maja, i tak była niewystarczająca do rozliczenia dziesiątek budów i zadań hydrotechnicznych. Charakter takich robót lub zadań polega na odbudowie jazów, progów, stopni stabilizujących dna cieków, powiązanego z inną infrastrukturą, oraz przywracanie starych tras koryt w celu odsunięcia ich od zabudowy komunalnej i innej.
Do tych robót należą ponadto: odbudowa wałów, odbudowa występujących masowo na naszych ziemiach murów oporowych, podtrzymujących drogi, domy, a także naprawa zapór zbiorników wodnych. W czasie powodzi w 1997 r. nie uległa katastrofie żadna zapora wodna, ale ich obecny stan, po takim długim przeciążeniu, jakie miało miejsce w 1997 r., bezwzględnie wymaga dokończenia remontu. Przerywanie tych prac w sezonie budowlanym i skazanie tych budowli na podobne lub mniejsze obciążenie falą wezbraniową, może natomiast faktycznie grozić niejedną katastrofą.
Uprzejmie proszę pana premiera o zapewnienie dodatkowej kwoty 16 milionów zł na dokończenie najbardziej odpowiedzialnych budów i zadań związanych z zabezpieczeniem życia i mienia mieszkańców. Owych 16 milionów zł pokryje 5 milionów długu stanowiącego zobowiązanie dla już wykonanych robót zabezpieczających oraz 11 milionów zł koniecznych do zakończenia całościowych elementów robót, tak aby ich przerwanie nie spowodowało zagrożenia lub katastrofy większej, niż można się spodziewać.
***
Podczas 37. posiedzenia Senatu senator Jerzy Suchański wygłosił cztery oświadczenia:
Mam cztery oświadczenia. Pierwsze kieruję do pana premiera Jerzego Buzka.
Minister gospodarki w piśmie z dnia 21 maja 1999 r. zwrócił się do prezesów spółek zarządzających specjalnymi strefami ekonomicznymi, aby natychmiast wstrzymali wydawanie zezwoleń na działalność gospodarczą, do czasu podjęcia przez rząd RP decyzji co do przyszłości strefy.
Uprzejmie proszę o udzielenie odpowiedzi na następujące pytania.
Pierwsze pytanie: jaką moc prawną ma pismo ministra gospodarki z dnia 21 maja 1999 r.?
Drugie: kiedy rząd RP podejmie decyzję co do przyszłości stref ekonomicznych?
Jestem głęboko przekonany, że istnienie specjalnej strefy ekonomicznej, takiej jak na przykład Starachowice, pozwoli na złagodzenie skutków bezrobocia w tym rejonie. Podobne sytuacje będą miały miejsce w innych miejscowościach, w których funkcjonują specjalne strefy ekonomiczne.
Z poważaniem, Jerzy Suchański.
Drugie oświadczenie kieruję również do pana premiera Jerzego Buzka.
Na początku kwietnia 1999 r. w Kuratorium Oświaty i Wychowania w Kielcach wywieszona została lista osób, które nabyły prawa do dofinansowania tak zwanego czesnego w zakresie dokształcania nauczycieli. Listy te zostały przesłane do wyższych uczelni. Niestety, do tej pory nie przekazano środków finansowych. Z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że finanse powinny być przekazane z ministerstwa.
Proszę o udzielenie odpowiedzi na pytanie, dlaczego do tej pory środki finansowe nie zostały przekazane do wyższych uczelni oraz kiedy to nastąpi.
Z poważaniem, Jerzy Suchański.
Trzecie oświadczenie kieruję do pani minister sprawiedliwości Hanny Suchockiej.
Uprzejmie proszę o udzielenie odpowiedzi na następujące pytanie: czy prawdą jest, że adwokaci występujący w sądzie w roli tak zwanego obrońcy z urzędu, nie otrzymują wynagrodzenia za swoją pracę? Jeżeli tak, to kiedy otrzymają zaległe pieniądze? Środowisko adwokatów wielokrotnie podnosiło ten temat na różnego rodzaju spotkaniach.
Z poważaniem, Jerzy Suchański.
Ostatnie pytanie kieruję do pani marszałek Senatu Alicji Grześkowiak.
Uprzejmie proszę o pewne wyjaśnienie. Po pierwsze, czy zgodnie z Regulaminem Senatu pięć minut przeznaczonych dla senatora na oświadczenie oznacza maksymalny czas wystąpienia na każde oświadczenie czy razem na wszystkie oświadczenia? Po drugie, czy senator może na przykład dwukrotnie zapisać się do tak zwanych oświadczeń?
Na poprzednim posiedzeniu Senatu pan marszałek Andrzej Chronowski, którego szanuję, zainterpretował to w sposób dla mnie niekorzystny, podczas gdy w wyniku innych osób intencja oraz wykładnia zapisu regulaminowego były zgoła odmienne.
Z poważaniem, Jerzy Suchański.
***
Po wyczerpaniu porządku dziennego 37. posiedzenia senator Marian Żenkiewicz złożył dwa oświadczenia:
Moje pierwsze oświadczenie kieruję na ręce pana premiera Buzka.
Otóż w dniu 22 kwietnia złożyłem w tej Izbie oświadczenie skierowane do ministra zdrowia i ministra spraw wewnętrznych, w sprawie przyspieszenia trybu przekazywania mienia jednostkom samorządowym. W wyniku mojego oświadczenia otrzymałem, między innymi w dniu wczorajszym, dwa pisma, jedno od ministra zdrowia, drugie od ministra spraw wewnętrznych. O ile minister zdrowia zdobył się w swoim oświadczeniu na to tylko, aby mnie pouczyć i przypomnieć, jakie są rozwiązania prawne w tym zakresie, o tyle minister spraw wewnętrznych był bardziej uprzejmy, gdyś stwierdził: "wnioski i uwagi przedstawione przez pana senatora są w pełni zasadne". I drugi cytat: "reasumując uznać należy, że w przedmiotowej sprawie zaistniała luka prawna, która wymaga niezbędnej nowelizacji". W zakończeniu pan minister spraw wewnętrznych pisze, że w przedmiotowej sprawie należy zasięgnąć opinii ministra skarbu. W związku z tym wskazane byłoby, aby projekt nowelizacji ustawy z dnia 5 czerwca 1998 r. o samorządzie województwa, jak również stosownego rozporządzenia, przygotował minister skarbu.
A więc, proszę państwa, mamy taką sytuację: senator zwraca się w bardzo ważnej sprawie do dwóch ministrów. Jeden z ministrów poucza senatora, jaki jest w tej chwili stan prawny, drugi przyznaje mu rację i odsyła do swego kolegi. Żaden z tych ministrów nie podejmuje natomiast działań w celu uzdrowienia istniejącej sytuacji.
Pragnę przypomnień panu premierowi, że sprawa jest bardzo ważna, dotyczy przekazania mienia jednostkom samorządowym. Dotychczas w województwie kujawsko-pomorskim, które reprezentuję, na osiemdziesiąt kilka jednostek, dokładnie na osiemdziesiąt jeden przekazano zaledwie sześć. Jeśli tempo przekazywania tych jednostek w dalszym ciągu będzie podobne, to potrzebujemy około sześciu lat, ażeby wszystkie jednostki przeszły pod zarząd samorządu. A tymczasem jednostki, którym formalnie nie przekazano mienia, pomimo iż funkcjonują w sensie prawnym, nie mogą podejmować całości działań prawnych związanych z ich funkcjonowaniem, między innymi zbywać tego mienia, przekształcać się, dawać go pod zastaw, zaciągać odpowiednich kredytów.
Apeluję więc zatem do pana premiera, aby ta sprawa była przedmiotem posiedzenia Rady Ministrów albo przynajmniej jego części, tak aby problem został jak najszybciej rozwiązany.
Drugie oświadczenie kieruję natomiast do pana ministra skarbu Emila Wąsacza.
Kombinat Górniczo-Hutniczy "Polska Miedź", którego akcjonariuszem jest skarb państwa, kupił afrykańskie złoża miedzi i kobaltu w Kongo od spółki Colmet International, zarejestrowanej na brytyjskich Wyspach Dziewiczych. Kontrakt, zawarty na kwotę 45 milionów dolarów, zamiast planowanych wielomilionowych zysków, przynosi straty i kombinatowi, i polskiej gospodarce. Zarobił na tym pośrednik z Wysp Dziewiczych, spółka Colmet. Bliższe dane na ten temat przedstawia "Rzeczpospolita", nr 1+ z 13 maja tego roku.
W związku z tym kieruję do pana ministra następujące pytania. Jaki jest zakres kontroli ze strony Ministerstwa Skarbu Państwa nad tą działalnością "Polskiej Miedzi" i czy tego typu transakcje są przedmiotem zainteresowania tych kontroli? Jak pan minister ocenia kontrakty zawarte przez KGHM "Polska Miedź" ze spółką Colmet i innymi spółkami zagranicznymi na zakup afrykańskich złóż pod względem ich efektów dla naszej gospodarki? I trzecie pytanie, czy przy zawieraniu wyżej wymienionych kontraktów przestrzegane były wszelkie wymogi prawa i czy nie została przekroczona dopuszczalna granica ryzyka handlowego?
Wyrażam nadzieję, że pan minister jest zainteresowany tą tak ważną sprawą i podejmie odpowiednie działania w celu jej wszechstronnego wyjaśnienia.
Rozumiem, Panie Marszałku, że mam jeszcze półtorej minuty, a w związku z tym pozwolę sobie złożyć trzecie oświadczenie, kierowane do Prezydium Senatu.
Otóż zwracam się z uprzejmą prośbą, aby Prezydium Senatu zechciało opracować i podać do wiadomości senatorów harmonogram posiedzeń Senatu do Końca bieżącego roku.
Wynika to z dwóch faktów. Po pierwsze, zbliża się okres wakacyjny, a więc my wszyscy, planując urlopy, musimy wiedzieć, kiedy będziemy mogli dysponować własnym czasem. A po drugie, z dotychczasowej praktyki wynika, że bardzo często planujemy nasze spotkania na okres dłuższy niż tydzień czy dwa tygodnie. Wszelkiego rodzaju zmiany w przewidywanych jak dotychczas posiedzeniach Senatu komplikują te sprawy.
A zatem sądzę, że należałoby wybrać metodę, która została przyjęta w Sejmie, i to chyba przy pełnej akceptacji wszystkich posłów, że Prezydium Sejmu - a w tym przypadku Senatu - powinno taki harmonogram, przynajmniej do końca roku, opracować. Oczywiście rozumiem, że nadzwyczajne sytuacje mogą wymusić jego zmiany, ale byłby to pewien szkielet, który stanowiłby wskazówkę dla nas jako senatorów, w jaki sposób mamy planować swój rozkład zajęć. Dziękuję bardzo...
***
Podczas 37. posiedzenia senator Dorota Kempka złożyła trzy oświadczenia skierowane do prezesa Rady Ministrów:
Mam przygotowane trzy oświadczenia. Wszystkie trzy kieruję do pana premiera Jerzego Buzka. Każde z tych oświadczeń dotyczy spraw tak mi bliskich i tak ważnych, że na co dzień dyskutujemy o nich w tej Izbie.
Pierwsze oświadczenie kieruję do pana Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów, w sprawie tragicznej sytuacji dzieci z rodzin zastępczych w mieście Bydgoszczy.
Pod opieką Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bydgoszczy pozostaje czterysta dziewięćdziesiąt siedem rodzin zastępczych, które opiekują się ponad pięciuset trzydziestorgiem dzieci. Opiekunami dzieci często zostali dziadkowie lub starsze rodzeństwo, zwykle osoby bardzo biedne, nie mające większych wpływów finansowych. Od maja bieżącego roku Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Bydgoszczy został zmuszony do wstrzymania wypłat dla rodzin zastępczych. Powodem tego był fakt, że nie wpłynęły środki finansowe do wojewody kujawsko-pomorskiego - ci rodzice nie otrzymali również żadnej odpowiedzi - i że wyczerpały się możliwości wypożyczenia środków finansowych z innych źródeł.
Pragnę przy tej okazji poinformować, że na moje pisma, między innymi w tej sprawie, kierowane do wojewody kujawsko-pomorskiego w dniach 26 maja i 31 maja, nie otrzymałam żadnej odpowiedzi.
Wypłaty za maj bieżącego roku mają być zrealizowane pod koniec czerwca i na początku lipca, zaś czerwcowe dopiero w sierpniu, i to tylko wtedy, jeżeli środki finansowe na ten cel zostaną przekazane do urzędu wojewody. Ta sytuacja stała się powodem zbiorowego wystąpienia rodzin zastępczych w Bydgoszczy, które po, ich zdaniem, brutalnym i kpiarskim potraktowaniu przez wojewodę kujawsko-pomorskiego w Bydgoszczy odwiedziły moje biuro w dniu 15 czerwca, żądając pomocy i interwencji w tej sprawie. Desperacja tych ludzi w państwie prawa, które przyznaje i uważa, że największą wartością jest rodzina i niesienie pomocy poprzez środki finansowe na utrzymanie tej rodziny, jest w tej chwili poza wszelkimi formami. Przedstawiciele tych rodzin uważają, iże właśnie ze względu na trudną sytuację ich sprawy powinny być załatwione do końca, tym bardziej że środki finansowe są niezbędne, żeby rodzina mogła prawidłowo funkcjonować. Ludzie ci, i ja również, nie potrafią zrozumieć, jak rząd w tym kraju może wymagać praworządnego zachowania się wszystkich, skoro sam nie przestrzega prawa i nie traktuje tego prawa tak, jak ono powinno być traktowane.
Szanowny Panie Premierze, nie oczekuję wielostronicowych wyjaśnień na piśmie, po prostu żądam konkretnej odpowiedzi na pytanie, kiedy środki finansowe na utrzymanie rodzin zastępczych zostaną przekazane do urzędu wojewody kujawsko-pomorskiego. To jest jedno oświadczenie.
Drugie oświadczenie również dotyczy sprawy bardzo skomplikowanej, ale jednocześnie, jak uważam, niezbędnie wymagającej rozpatrzenia.
Do końca ubiegłego roku obowiązywało rozporządzenie ministra pracy i polityki socjalnej, na mocy którego matki rezygnujące z pracy w celu zapewnienia opieki pielęgnacyjnej dziecku niepełnosprawnemu mogły ubiegać się o wcześniejszą emeryturę, bez względu na wiek, po udowodnieniu minimum dwudziestu lat pracy. W razie śmierci matki lub pozbawienia jej praw rodzicielskich z wcześniejszej emerytury mógł skorzystać ojciec mający dwadzieścia pięć lat pracy lub prawny opiekun dziecka.
Obowiązująca od 1 stycznia 1999 r. ustawa z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, DzU nr 182 poz. 1118, uprawnienia do wcześniejszej emerytury z tytułu opieki nad dzieckiem specjalnej troski zachowała jedynie w odniesieniu do osób urodzonych przed dniem 1 stycznia 1999 r., które do 31 grudnia 1998 r. spełniły warunki wymagane do omawianego świadczenia. Pozostali zostali tego pozbawieni.
W tej sytuacji uprzejmie proszę pana premiera o rozpatrzenie tego rozwiązania prawnego i wystąpienia z nowelizacją tegoż rozporządzenia, aby osoby, które mają dzieci niepełnosprawne, w dalszym ciągu mogły korzystać z takich praw, tak jak do 31 grudnia.
I trzecie oświadczenie. Myślę, że jest ono bardziej skomplikowane i trudne, niemniej kieruję je do pana premiera Jerzego Buzka. Oddaję je do protokołu.
Natomiast chciałaby poinformować Wysoką Izbę, czego ono dotyczy. to oświadczenie zostało przygotowane na podstawie wniosków, które wpłynęły do mojego biura. Wpłynęły one z dużych miast województwa kujawsko-pomorskiego: z Bydgoszczy, Torunia, Grudziądza, Włocławka, a dotyczą środków finansowych na pomoc społeczną. Starostowie tych miast i prezydenci pokazują jednoznacznie, że środki finansowe na pomoc społeczną na 1999 r. są niewystarczające i będą przyczyną niepokojów w poszczególnych miastach i powiatach województwa bydgoskiego.
***
Oświadczenie senator Doroty Kempki złożone do protokołu 37. posiedzenia:
Oświadczenie moje kieruję do pana Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów RP, w związku z tragiczną sytuacją ośrodków pomocy społecznej, które nie posiadają środków finansowych na realizację tak zadań obligatoryjnych, jak i fakultatywnych. Podstawę tego oświadczenia stanowią wystąpienia i analiza sytuacji w tak dużych ośrodkach miejskich jak Bydgoszcz, Grudziądz, Wąbrzeźno, a i z innych miast i powiatów województwa kujawsko-pomorskiego napływają podobne materiały.
Główną przyczyną trudności finansowych ośrodków pomocy społecznej jest niedoszacowanie ich budżetów, co stanowiło podstawę do ustalenia wielkości środków potrzebnych na rok 1999.
W pierwszych miesiącach bieżącego roku ośrodki otrzymywały miesięcznie kwoty, które nie stanowiły nawet 1/12 kwot zaplanowanych w rozdziale 8613. Stąd też niemożliwa była realizacja zadań obligatoryjnych, a zasiłków okresowych w ogóle nie wypłacano. Pojawił się dylemat "wyboru" świadczeń, które powinny być zrealizowane w pierwszej kolejności, co przy zasiłkach o charakterze obowiązkowym jest niedopuszczalne. Niewypłacenie jakiegokolwiek z wyżej wymienionych zasiłków stanowi naruszenie przepisów prawa. Podejmowano decyzję o niepokrywaniu części świadczeń dla kobiet w ciąży oraz wychowujących dzieci, a także wypłacanie tylko 70% przyznanych świadczeń na pokrycie kosztów związanych z pobytem zasiłkobiorców ośrodków w domach pomocy społecznej.
Niekorzystną sytuację w zakresie zadań finansowych w rozdziale 8613 pogłębia jeszcze fakt, iż w ostatnim czasie dokonano istotnych zmian przepisów prawnych, które spowodowały znaczny napływ nowych środowisk kwalifikujących się do otrzymywania pomocy społecznej. Wynika to w szczególności zez liberalizowania przepisów ustawy o pomocy społecznej w zakresie prawa do zasiłku stałego poprzez zwiększenie progu dochodowego do dwukrotności kryterium. Oznacza to, iż rodziny z dochodem dwukrotnie większym aniżeli do tej pory mogą skutecznie ubiegać się o przyznanie niniejszego świadczenia. Z powyższych względów liczba zasiłkobiorców ulega znacznemu zwiększeniu i zapewne nadal będzie wzrastać, sądząc po ilości złożonych wniosków.
Do wzrostu wydatków finansowych w rozdziale 8613 przyczyniła się równie zmiana przepisów, nakazująca objęcie składką na ubezpieczenie społeczne wszystkich świadczeniobiorców zasiłków stałych - wysokość świadczenia łącznie z ubezpieczeniem społecznym i zdrowotnym wynosi 553,23 zł - i zasiłków okresowych gwarantowanych, co nie było uwzględnione w momencie przygotowywania projektu budżetu na rok 1999 z uwagi na niedawne wejście w życie tych przepisów
Doszło zatem do sytuacji, w której budżet tegoroczny jest znacznie mniejszy od budżetu ubiegłorocznego, kiedy ośrodki miały do wykonania nieporównywalnie mniej zadań. Zaplanowane w niniejszym rozdziale środki absolutnie nie pokrywają potrzeb nawet w zakresie zadań obligatoryjnych, nie wspominając już zadań fakultatywnych. W tej sytuacji dochodzi jeszcze do znacznego poszerzenia kręgu świadczeniobiorców z uwagi na zmiany przepisów prawa.
Ośrodki, nie mogąc wywiązać się z nałożonych zadań w zakresie zadań obligatoryjnych, byłyby zmuszone "pożyczać" pieniądze od samorządów, co w świetle przepisów ustawy z dnia 26 listopada 1998 r. o finansach publicznych - DzU nr 155, poz. 1014 - stanowi naruszenie dyscypliny budżetowej. Na dzień dzisiejszy sytuacja finansowa ośrodków nie pozwala na pełne wykonywanie zadań zleconych obligatoryjnych, gdyż potrzeby w skali miesiąca przewyższają otrzymywane kwoty.
Podobna sytuacja kształtuje się w kwestii realizacji zadań powiatowych, gdzie również występują znaczne niedobory w:
1) realizacji świadczeń dla osób bezdomnych przebywających na terenie powiatu, które zerwały w sposób trwały związek z gminą, na której miało miejsce zdarzenie powodujące bezdomność;
2) pokrywaniu kosztów podstawowej opieki zdrowotnej wyżej wymienionym osobom bezdomnym;
3) przyznaniu specjalnego świadczenia pieniężnego dla osób opuszczających niektóre rodzaje placówek opiekuńczo-wychowawczych, zakłady dla nieletnich i rodziny zastępcze;
4) organizowaniu opieki w rodzinach zastępczych oraz udzielaniu pomocy pieniężnej na częściowe pokrycie kosztów utrzymania umieszczonych w nich dzieci;
5) organizowaniu i prowadzeniu placówek opiekuńczo-wychowawczych.
Na wykonanie niektórych zadań brakuje jakichkolwiek środków, natomiast co do pozostałych występują znaczne niedobory. Dotyczy to w szczególności organizowania i prowadzenia placówek opiekuńczo-wychowawczych.
Podstawowymi czynnikami utrudniającymi wykonanie pomocy pieniężnej określonej w rozdziale 8622 jest również ustalenie planu budżetu na 1999 r. niższego od wykonania w 1998 r., a także nieuwzględnienie waloryzacji świadczeń pieniężnych, zbyt późne wydanie aktu prawnego określającego między innymi nowe zasady udzielania pomocy pieniężnej, oraz wzrost liczby dzieci umieszczonych prawomocnymi postanowieniami sądów w rodzinach zastępczych.
Z całości przedstawionej sprawy wynika, że rząd RP nie zdaje sobie sprawy z szybkiego rozszerzania się ośrodków biedy w kraju i nic nie czyni, aby temu zapobiec lub chociaż stworzyć biednym ludziom warunki jakiegokolwiek egzystowania. Jak więc w takiej sytuacji należy oceniać rząd, który decyduje się na pomoc dla innych narodów, a nie dostrzega biedy i tragedii własnego?
Mam nadzieję, że pan premier w sposób poważny potraktuje moje oświadczenie, to znaczy problem nie zostanie rozwiązany poprzez przesłanie mi pustobrzmiących sformułowań, lecz poprzez wykonanie przez państwo zadań wynikających z ustaw w stosunku do ośrodków pomocy społecznej.
***
Po wyczerpaniu porządku dziennego 37. posiedzenia Senatu senator Zbyszko Piwoński wygłosił dwa oświadczenia skierowane do ministra edukacji narodowej:
Będą to dwa odrębne oświadczenia, które wprawdzie kieruję do jednego adresata, jakim jest minister edukacji narodowej, ale odnoszą się do dwóch odrębnych kwestii.
Pierwsze dotyczy zagrożenia możliwości dalszego funkcjonowania instytucji doradcy metodycznego. Zapoczątkowane zmiany programowe, które są tym pierwszym podstawowym celem reformy oświatowej, wymagają wyjątkowo dużego wysiłku ze strony ludzi dobrze do realizacji tego zadania przygotowanych. Są to doradcy metodyczni funkcjonujący w terenowych ogniwach ośrodków metodycznych. Generalnie można już stwierdzić, że nauczyciele, ze względu na pośpiech we wdrażaniu reformy oświatowej, nie są do niej dobrze przygotowani. Dlatego tym cenniejsza jest pomoc, jaką mogą uzyskać ze strony wymienionych doradców. Dotychczasowy mechanizm przyznawania środków na wynagrodzenia dla doradców - są one cząstką subwencji oświatowej przypadające na jednego ucznia - nie gwarantuje dobrego rozwiązania i dyspozycyjności zatrudnienia, jaka w tym zakresie musi występować.
Wnoszę, ażeby niezbędne środki zostały wyłączone z subwencji oświatowej i umieszczone w budżecie marszałka województwa, czyli tam, gdzie funkcjonują ośrodki metodyczne. Właśnie one, dysponując tymi środkami, na mocy stosownych porozumień, mogłyby rekompensować samorządom powstały z tego tytułu ubytek w funduszu płac. Byłoby to najrozsądniejsze rozwiązanie, gwarantujące sprawne funkcjonowanie całego systemu doradztwa.
W drugim oświadczeniu składam wniosek do ministra edukacji narodowej o ponowne przeanalizowanie podporządkowania wybranych placówek oświatowych i oświatowo-wychowawczych odpowiednim szczeblom samorządów.
Już po tych kilku miesiącach funkcjonowania nowych rozwiązań prawnych obserwuje się pewne tendencje likwidatorskie, wynikające z braku zainteresowania organu prowadzącego daną jednostkę, zwłaszcza wówczas, gdy placówka ta swoim zakresem oddziaływania dalece wykracza poza granice powiatu czy gminy. To, co sygnalizuję, dotyczy zwłaszcza wielu placówek opiekuńczo-wychowawczych, w tym specjalnych, a także centrów kształcenia ustawicznego oraz centrów kształcenia praktycznego. Jest czas, ażeby temu zapobiec, dokonując odpowiednich zmian w stosownej uchwale Rady Ministrów i, w konsekwencji, w budżecie roku przyszłego.
***
Podczas 37. posiedzenia Senatu senator Ryszard Jarzembowski złożył dwa oświadczenia następującej treści:
Dokładnie wczoraj minęła smutna, sześćdziesiąta piąta rocznica jednego z najbardziej haniebnych i tragicznych wydarzeń w historii Polski. Oto 17 czerwca 1934 r. w "Dzienniku Ustaw" Rzeczypospolitej Polskiej nr 50 została opublikowana treść rozporządzenia prezydenta Ignacego Mościckiego, pod którym podpisał się również marszałek Józef Piłsudski jako ówczesny minister spraw wojskowych. Rozporządzenie to ukazało się pod eufemistycznym tytułem: 2W sprawie osób zagrażających bezpieczeństwu, pokojowi i porządkowi publicznemu". Na mocy tego rozporządzenia, ewidentnie sprzecznego zarówno z duchem, jak i z literą konstytucji marcowe z 1921 r., utworzono obóz koncentracyjny w Berezie Kartuskiej. Stworzenie tego miejsca kaźni, gotowanej Polakom przez Polaków, było ogniwem w polityce rządzącej wtedy tak zwanej sanacji. Polityka ta została zapoczątkowana licznymi represjami wobec opozycji, porwaniami i pobiciami ludzi orientacji centrolewicowej, nadużyciami wyborczymi, pomiataniem Sejmu i aresztowaniem dwudziestu posłów, w tym trzykrotnego premiera Wincentego Witosa. Bito ich i znieważano.
Obóz koncentracyjny w Berezie Kartuskiej zlokalizowano w miejscu słabo zaludnionym, z przewagą ludności niepolskiej, aby odizolować od społeczeństwa osoby więzione tam bez wyroków sądowych i brutalnie maltretowane. Faktycznym zwierzchnikiem obozu był wojewoda brzeski, pułkownik Wacław Kostek-Biernacki, który wsławił się bestialskim traktowaniem działaczy opozycji osadzonych w twierdzy brzeskiej w 1930 r. Wyrafinowany, represyjny system postępowania z aresztantami Berezy Kartuskiej zmierzał do złamania ich psychiki, a gdy to nie skutkowało - do fizycznego ich eliminowania z działalności publicznej. Wymyślne tortury i metodyczne dręczenie tych osób doprowadziły wiele z nich do śmierci w obozie.
Swoim oświadczeniem pragnę przywołać pamięć ofiar Berezy Kartuskiej i pochylić nad nimi czoła. Niech będzie to rodzajem memento dla tych, którzy gloryfikując okres Polski międzywojennej, uchwałą Senatu zadekretowali ciągłość między II a III Rzecząpospolitą. Boże, uchowaj Polskę przed taką ciągłością!
I oświadczenie drugi, które ma tym razem wymiar lokalny, dlatego nie chciałbym zajmować czasu panu marszałkowi i państwu senatorom odczytywaniem uzasadnienia tez, które na początku postawię.
Chodzi mi o to, że w agendach urzędu wojewódzkiego kujawsko-pomorskiego we Włocławku trwa totalna czystka. Usuwa się ze stanowisk ludzi z wieloletnim stażem, kompetentnych, dobrze przygotowanych, nauczycieli, a nawet sprzątaczki, jeżeli nie nalepą do "Solidarności". Chciałbym zwrócić się do pana premiera Jerzego Buzka - nie chcę od niego interwencji, wiem, że ma on wielkie osobiste kłopoty - żeby przynajmniej wiedział o takim fakcie i zechciał poinformować mnie na piśmie, co o tym sądzi.
Dla zilustrowania tego problemu przekażę w formie załącznika do niniejszego oświadczenia list skierowany przez grono nauczycieli z Włocławka do pana wojewody kujawsko-pomorskiego.
***
Na zakończenie 37. posiedzenia senator Lech Feszler złożył dwa następujące oświadczenia:
Oświadczenie swoje kieruję do ministra skarbu pana Emila Wąsacza i ministra rolnictwa pana Artura Balazsa.
Kieruję zaniepokojony bardzo trudną sytuacją ekonomiczno-finansową cukrowni "Łapy" S.A. Cukrownia "Łapy" jest jedną z największych i najnowocześniejszych cukrowni w Polsce i jedyną w regionie północno-wschodnim. W regionie tym buraki cukrowe uprawia około 4,5 tysiąca plantatorów, an obszarze około 8 tysięcy ha. Stanowi to poważne, a czasami jedyne źródło dochodu dla gospodarstw i pozwala na utrzymanie rodzin. Bezpośrednio w cukrowni pracuje czterysta dwadzieścia osób, a w okresie kampanii cukrowniczej pracę sezonową podejmuje tam część mieszkańców Łap i okolic.
Cukrownia "Łapy" należy do bardzo znaczących zakładów przetwórstwa rolno-spożywczego, których w regionie jest niewiele. Przyczyną obecnej trudnej sytuacji jest ograniczenie limitów produkcyjnych oraz utrzymująca się tendencja spadkowa cen cukru.
Wskazując na stale pogarszającą się sytuację oraz trudności w pozyskaniu kredytów na finansowanie działalności bieżącej oraz skup buraków cukrowych, już w miesiącu lipcu ubiegłego roku zarząd spółki wystąpił do akcjonariuszy z wnioskiem o dokapitalizowanie spółki przez podwyższenie kapitału akcyjnego. Mimo pozytywnej opinii rady nadzorczej cukrowni i Rady Nadzorczej Lubelsko-Małopolskiej Spółki Cukrowej, Ministerstwo Skarbu Państwa nie wyraziło zgody na podwyższenie kapitału akcyjnego, argumentując to rozpoczęciem prywatyzacji sektora cukrowniczego.
Spowodowało to ogromne trudności w uzyskaniu kredytów oraz doprowadziło do ogromnych napięć społecznych. Podjęte wówczas rozmowy, z udziałem parlamentarzystów województwa podlaskiego i minister Barbary Litak-Zarębskiej, przyniosły zapewnienie pani minister, iż od miesiąca sierpnia lub września bieżącego roku zostaną sprywatyzowane wszystkie cukrownie, co byłoby niezbędnym warunkiem, aby cukrownie mogły uzyskać kredyty. Wtedy też uznano, że cukrownia "Łapy" powinna być prywatyzowana w pierwszej kolejności. Tak się jednak nie stało.
Nadzwyczajne walne zgromadzenie akcyjonariuszy lubelsko-małopolskiej spółki cukrowniczej, obradujące w Warszawie, ustaliło tryb i warunki zbycia akcji tylko dla trzech grup regionalnych cukrowni: wschodniej, zachodniej i południowej. Oznacza to, że cukrownia "Łapy" wchodząca do grupy północnej, będzie prywatyzowana w ostatniej kolejności. Opóźnienie prywatyzacji tej grupy oznacza brak perspektyw funkcjonowania cukrowni "Łapy", o ile nie nastąpi jej dokapitalizowanie.
W związku z tym, aby zapobiec upadłości tej cukrowni, zwracam się do pana ministra o pozytywne załatwienie wniosku zarządu cukrowni "Łapy" z dnia 2 kwietnia 1999 r. o podwyższenie kapitału akcyjnego spółki w drodze emisji akcji. Podwyższenie kapitału akcyjnego i szybkie objęcie akcji nowej emisji przez inwestora dawałoby bankom gwarancje spłaty zobowiązań, umożliwiając restrukturyzację zadłużenia i przeprowadzenie kampanii cukrowniczej w roku bieżącym. W przeciwnym wypadku brak perspektyw w poprawę aktualnej sytuacji na rynku cukru spowoduje, że banki będą zmuszone wypowiedzieć umowy kredytowe i zadłużenie pozostawić w stan wymagalności. Doprowadzi to do upadłości spółki.
Upadłość cukrowni spowodować może zaniechanie uprawy buraka cukrowego w regionie północno-wschodnim, pozbawienie rolników dochodów z ich uprawy oraz utratę miejsc pracy osób zatrudnionych w zakładzie. Dlatego ogromnie ważne jest utrzymanie cukrowni jako funkcjonującego zakładu o znaczeniu strategicznym w rolniczym województwie podlaskim.
Jako senator z tego województwa, do którego zwrócili się organizacje producentów, związków zawodowych oraz zarząd spółki, przedkładam w ich imieniu propozycje działań rządu, które mogą wpłynąć na poprawę sytuacji w polskich cukrowniach, polegające między innymi na: wykupie nadwyżki cukru z kwoty "A" szacowanej na około 400-500 tysięcy t, ustanowieniu ochrony celnej przy imporcie cukru na poziomie obowiązującym w Unii Europejskiej, weryfikacji limitu produkcji cukru na kraj według realnie oszacowanego spożycia, przyśpieszeniu prywatyzacji cukrowni, wejście inwestora strategicznego.
Podjęcie tych działań oraz dokapitalizowanie spółki uratuje jedyną cukrownię w województwie podlaskim.
Pragnę przy tej okazji zwrócić także uwagę na to, że 7 maja w imieniu kilku senatorów składaliśmy również oświadczenie w tejże sprawie. Do dnia dzisiejszego nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Następne oświadczenie, kierowane do prezesa Rady Ministrów, złożę do protokołu.
***
Oświadczenie senatora Lecha Feszlera złożone do protokołu 37. posiedzenia:
Zakończona dzisiaj wizyta Ojca Świętego Jana Pawła II w Ojczyźnie była wielkim przeżyciem dla wszystkich Polaków.
Stosownie do znaczenia tej wizyty, był to też wielki wysiłek organizacyjny i finansowy wielu służb zabezpieczających tę wizytę. Dziś, w dniu jej zakończenia, można stwierdzić, iż dzięki temu wysiłkowi wizyta przebiegała w podniosłej atmosferze, godnej rangi naszego Wielkiego Rodaka.
Uzasadnione stało się więc uruchomienie rezerwy budżetowej na pokrycie poniesionych wydatków, co uczyniła Rada Ministrów uchwałą nr 48/99.
Niestety, jako senator z województwa podlaskiego, muszę stwierdzić, iż moje województwo, na terenie którego Ojciec Święty przebywał od 8 do 10 czerwca, zostało potraktowane niesprawiedliwie.
Poinformował mnie o tym wojewoda podlaski, sygnalizując, iż na poniesione wydatki na bezpieczeństwo w kwocie 320 tysięcy zł przyznano z rezerwy tylko 73 tysiące zł, co stanowi 23% potrzeb. Również przy podziale środków na zabezpieczenie medyczne województwo podlaskie otrzymało tylko 120 tysięcy zł, czyli mniej niż jedna gmina Ełk, goszcząca Ojca Świętego, która dostała 175 tysięcy zł.
Jest to nierówne i niesprawiedliwe potraktowanie województwa podlaskiego, które przy braku infrastruktury w Wigrach i Drohiczynie musiało ponieść większe koszty na zabezpieczenie wizyty w dniach 8-10 czerwca.
Panie Premierze, uznając argumenty wojewody podlaskiego, proszę o uwzględnienie wniosku wojewody i zwiększenie środków z rezerwy budżetowej do wysokości poniesionych wydatków.
Z wyrazami szacunku
Lech Feszler
***
Podczas 37. posiedzenia senator Jerzy Pieniążek złożył dwa oświadczenia następującej treści:
Oświadczenie swe kieruję na ręce prezesa Rady ministrów Jerzego Buzka.
Panie Premierze, w poprzedniej kadencji parlamentu przyjęto rozwiązania prawne, które niejako reaktywowały ideę wykorzystania czężści środków Totalizatora Sportowego na budowę obiektów sportowych.
Praktyka realizacji tych zadań była taka, iż wnioski o dofinansowanie szkolnych inwestycji sportowych były zgłaszane przez samorządy miast i gmin wojewodom, a ci z kolei, mając przydzielony z UKFiT limit na swe województwo na dany rok - będący algorytmem wpływów totalizatora z jego terenu - zatwierdzali tak zwane programy rozwoju bazy sportowej województwa na kolejne lata. Program ten, skonsultowany z zainteresowanymi samorządami i będący odzwierciedleniem ich możliwości finansowych, wymieniał taksatywnie dane inwestycje sportowe wraz z przydzielonymi rocznymi kwotami do wykorzystania ze środków Totalizatora Sportowego.
System ten, Panie Premierze, działał kilka lat bardzo sprawnie, był przejrzysty dla wszystkich stron i zobowiązywał samorządy do: po pierwsze, stosownego zaangażowania swych środków budżetowych: po drugie, perfekcyjnego przygotowania procesu inwestowania: po trzecie, spięcia finansowego inwestycji poprzez poszukiwanie dodatkowych źródeł finansowania: po czwarte, respektowania od początku inwestycji państwowych, procedur przetargowych i bezwzględnego przestrzegania uzgodnionego z bankiem, przekaźnikiem środków, harmonogramu procesu budowy.
W efekcie na przestrzeni ostatnich lat oddano w całej Polsce wiele tak potrzebnych inwestycji szkolnych, uzupełnianych finansowo przez kuratora oświaty i to zarówno w miastach, jaki na coraz biedniejszej polskiej wsi.
Panie Premierze1 Również po wyborach parlamentarnych w 1997 r. nowi wojewodowie szanowali te efektywne i sprawdzone zasady. I tak w Sieradzkiem został w dniu 22 maja 1998 r. zatwierdzony przez wojewodę program rozwoju bazy sportowej w tym województwie w 1998 r. i latach następnych, będący rozwinięciem planów lat poprzednich, przesłany następnie do stosownej realizacji do ministerstwa w Warszawie.
W planie tym między innymi znalazła się na miejscu siódmym budowa hali sportowej przy Szkole Podstawowej w Błaszkach w okresie 1998-2000, za sumę 3 milionów zł i dofinansowaniu z Totalizatora Sportowego sumą 1 miliona zł, przy następującym rozłożeniu dofinansowania: 300 tysięcy zł. 1 1999 r. i 700 tysięcy zł w 2000 r. Jednocześnie w 1997 r. Kuratorium Oświaty w Sieradzu zobowiązało się do partycypowania w kosztach budowy tej pierwszej - w największej gminie w Sieradzkiem - pełnowymiarowej hali sportowej przy Szkole Podstawowej w Błaszkach.
Zgodnie z tą deklaracją, w roku ubiegłym dotarła do Błaszek częściowa dotacja z kuratorium. Mając jako bazę pozytywne decyzje, wojewody sieradzkiego oraz Kuratorium Oświaty w Sieradzu, a także uchwałę rady miasta gminy, 20 lipca 1998 r. po stosownej procedurze przygotowawczej i podpisaniu umów z wykonawcami roboty budowlane ruszyły. Oddanie obiektów przewidziane było na 30 sierpnia bieżącego roku, a więc już niebawem. I stąd, Panie Premierze, moja interwencja.
Otóż od 1 stycznia 1999 r. nie mamy województwa sieradzkiego, nie ma więc wojewody sieradzkiego i Kuratorium Oświaty w Sieradzu, a ich decyzje na papierze pozostały. Umowy z wykonawcami trwają, są kontynuowane prace budowlane, wszak aktywa i pasywa przejął wojewoda łódzki i podległe mu łódzkie kuratorium oświaty.
Jednakowoż nie wiem, dlaczego w nowych realiach województwa łódzkiego dotacja z UKFiT w bieżącym roku zmalała z 300 tysięcy do 100 tysięcy, a pozostała kwota dofinansowania przewidziana została na rok 2000. Czy aby ta ostatnia prolongata wypełnienia finansowych zobowiązań administracji państwowej wobec samorządu będzie naprawdę ostatnia? Do tego trybu działania dostosowało się bowiem łódzkie kuratorium oświaty, dotychczas nieczułe na anonse burmistrza miasta i gminy w Błaszkach w sprawie wywiązania się z przyjętych finansowych deklaracji dotyczących tejże hali sportowej. Anonse te są tym bardziej istotne, że z dniem 1 września przy budowanym obiekcie inauguruje swą działalność błaszkowskie gimnazjum.
I tak, Panie Premierze, wygląda przykład opacznego postrzegania ciągłości władzy w III RP w dobie wdrażania reformy administracyjnej kraju. W ten sposób społeczna inicjatywa i wiara w skuteczność deklaracji kierowanego przez pana rządu narażana jest na poważne próby.
Mam nadzieję, Panie Premierze, że to tylko wypadek przy pracy i przy stosownych pana życzliwych decyzjach jeszcze w tym roku w Błaszkach będziemy mogli podziwiać na parkiecie naszą już gimnazjalną młodzież - czego panu i sobie serdecznie życzę.
Drugie oświadczenie kieruję do prezesa Głównego Urzędu Ceł Zbigniewa Bujaka.
Panie Prezesie, tak zwana afera dioksynowa w Belgii unaoczniła społecznościom i rządom krajów Unii Europejskiej, a nam również, co znaczy zdrowa, sprawdzona, rodzima żywność. Decyzje podjęte przez pana i państwowego inspektora sanitarnego pozwoliły w trybie pilnym do zahamowania wwozu w polski obszar celny żywności z Zachodniej Europy, a szczególnie z Belgii, zagrożonej zawartością dioksyn. Jednocześnie dzięki ewidencji celnej służby sanitarne w kraju mogły przystąpić do analizy i weryfikacji partii żywności, które z tych regionów trafiły do Polski w pierwszym półroczu bieżącego roku. Chwała za to, Panie Prezesie - za te działania.
Jednak dopiero ta sprawa postawiła pod pręgierzem polskiej opinii publicznej problem ochrony polskiego rynku i polskiego konsumenta pod dotowaną i, jak widzimy, nie zawsze zdrową żywnością z Zachodu. wczoraj słyszeliśmy w telewizji obawy zgłaszane w stosunku do napojów chłodzących produkowanych w Zachodniej Europie.
W związku z tym pytam publicznie: czy w naszym narodowym interesie nie powinniśmy przyspieszyć działań legislacyjnych służących uchwaleniu ustawy o żywności i żywieniu, ustawy postulowanej od dawna przez lobby rolnicze, środowiska związane z polskim przetwórstwem rolno-spożywczym i służbami sanitarnymi - ustawy, która chroniłaby polski rynek przed takimi zagrożeniami, jak choćby afery dioksynowa czy żelatynowa?
Panie Prezesie, ale póki co - oczekując stosownych uregulowań prawnych i mając w tle ostatnie doświadczenia z importem z Europy Zachodniej skażonej żywności, w tym mięsa wieprzowego i drobiowego wytworzonego na bazie trefnych pasz - stawiam następujące pytanie: czy nie powinniśmy wspólnie dostępnymi dziś drogami promować polskiej zdrowej żywności, polskich zdrowych pasz i rodzimych, naszych, producentów rolnych?
Poszukajmy zatem dróg, by produkować w Polsce jak najwięcej pasz treściwych, będących bazą do tuczu trzody chlewnej lub brojlerów, oraz by importować wyłącznie te ich składniki, które są w Polsce nieosiągalne, ale za to pewne, sprawdzone pod względem miejsca pochodzenia i sanitarnego bezpieczeństwa.
Dlatego też w interesie polskich producentów żywca wieprzowego i drobiowego, a także w trosce o nasze zdrowie, a przede wszystkim o przyszłość naszych następców, dzieci i młodzieży, proszę pana prezesa o podjęcie działań zmierzających w kierunku powrotu do zerowej stawki celnej dla sprowadzanych do polski enzymów stosowanych do pasz treściwych produkowanych właśnie w Polsce. W 1999 r. urzędy celne zaczęły bowiem pobierać dwudziestoprocentowe cła od enzymów stosowanych do produkcji pasz treściwych, które w roku ubiegłym były całkowicie zwolnione z cła. Wzrost stawki celnej o 20% spowodowany był komunikatem prezesa GUC nr 17 z marca 1998 r., w którym prezes zmienił kwalifikację taryfową produktu o nazwie handlowej BIO-FEET PLUS-CT, zaliczając go do premiksów. Pomijając sam fakt, że enzymy nie są premiksami, to zmiana tej kwalifikacji łamie moim zdaniem obowiązujące zasady prawne. Zasady klasyfikacji taryfowej enzymów zostały bowiem opublikowane w wyjaśnieniu do tej taryfy celnej jako załącznik do zarządzenia prezesa GUC z 17 września 1997 r. W pkt g w dziale XXIII wyjaśnia się, że produkty białkowe, jakimi są enzymy, są wyłączone z poz. 23 i zakwalifikowane do poz. 35.
Biorąc pod uwagę to, że inne enzymy sprowadzane do kraju posiadają zerową stawkę celną, komunikat prezesa spowodował, moim zdaniem, dyskryminację tak biednego dziś w Polsce rolnictwa w stosunku do innych branż, w których mają zastosowanie enzymy. Ponieważ enzymy do pasz nie są produkowane w Polsce, zastosowanie dwudziestoprocentowego cła musi w konsekwencji spowodować wzrost kosztów produkcji krajowej żywca wieprzowego i drobiowego, a co za tym idzie - przy zwężaniu się rynków zbytu na polskie mięso i malejących możliwościach dotowania skupu z budżetu państwa - pogłębić katastrofalną dziś sytuację ekonomiczną polskiej wsi.
Jeśli chodzi o tę sprawę, Panie Prezesie, to byłem świadkiem dziwnej sytuacji. Otóż podczas obchodów święta Pajęczna w województwie łódzkim jeden z rolników z miejscowości Makowiska, zakłócając miły charakter tych uroczystości, prosił całą obecną na tym święcie władzę, aby przekazała władzom Polski prośbę o sprawiedliwe dla rolników traktowanie ich rolniczego trudu.
Panie Prezesie, pamiętając słowa tego rolnika, ale będąc pod wrażeniem przede wszystkim pożegnania naszego papieża Jana Pawła II na lotnisku w Krakowie i przebiegu jego wizyty w swej ojczyźnie nie mogą zapomnieć jego słów wygłoszonych podczas liturgii słowa w Zamościu 12 czerwca bieżącego roku: "Wiem, że w dobie przemian społecznych i gospodarczych nie brak problemów, które często boleśnie nękają polską wieś. Trzeba by w procesie reform sprawy rolników były dostrzegane i rozwiązywane w duchu społecznej sprawiedliwości".
Panie Prezesie! Czyńmy razem tę społeczną sprawiedliwość, zgodnie z tym przesłaniem.
Podczas 37. posiedzenia senator Grzegorz Lipowski złożył następujące oświadczenie:
Oświadczenie kieruję do prezesa Rady Ministrów, profesora Jerzego Buzka. Oświadczenie, które składam dotyczy zasad finansowania dróg powiatowych na przykładzie powiatu kłobudzkiego. Proszę pana premiera o zbadanie i ustalenie, kto w pańskim rządzie spowodował, że doszło do naruszenia delegacji ustawowej przez Radę Ministrów poprzez wprowadzenie innych kryteriów przyznawania subwencji na drogi, subwencji ogólnej dla między innymi właśnie powiatu kłobudzkiego, w wyniku czego została ona zaniżona na rok 1999 o kwotę 464 tysięcy 339 zł.
Ogólna długość dróg przejętych w zarząd przez powiat kłobudzki wynosi, przy zastosowaniu kryteriów ustalonych w rozporządzeniu, 380,6 km. Subwencję przyznano na drogi twarde zamiejskie, które mają długość 294,3 km i twarde miejskie o długości 30,2 km, czyli z pominięciem 56,1 km pozostałych dróg. Niesubwencjonowana część dróg to drogi nieutwardzone, a więc wymagające na ich bieżące utrzymanie znacznie większych nakładów.
Powiat ustawowo jest zobowiązany do zarządzania przykazanymi mu drogami i aby należycie to wykonać, zarząd musi otrzymać subwencję adekwatną do potrzeb, a przede wszystkim wyliczoną zgodnie z regulacją ustawową. Powiat nie może ponosić konsekwencji niewłaściwych działań rządu, gdyż jest samodzielną osobą prawną zobowiązaną do prowadzenia prawidłowej gospodarki finansowej i odpowiedzialną za realizację nałożonych na nią zadań ustawowych.
Przedkładając powyższe oświadczenie wyrażam przekonanie, że błąd zostanie naprawiony zgodnie z art. 37 ustawy o dochodach i zawartą w ustawie regulacją, która mów, że podział kwoty na poszczególne powiaty winien uwzględniać przede wszystkim długość i gęstość sieci dróg, następnie ruchu oraz długość obiektów mostowych. Ponieważ ustawa nie ogranicza subwencji do długości dróg twardych, dlatego też algorytm powinien uwzględniać całą długość dróg przejętych przez powiat - i takiej poprawki w wyżej wymienionej kwocie, w wyniku podjętych działań i złożonego obecnie oświadczenia, oczekuję.
Z poważaniem
Grzegorz Lipowski.
***
Senator Stanisław Cieśla wygłosił podczas 37. posiedzenia oświadczenie następującej treści:
Moje oświadczenie kieruję do prezesa Rady Ministrów, pana profesora Jerzego Buzka.
28 stycznia bieżącego roku podpisany został przez przedstawicieli rządu Rzeczypospolitej Polskiej oraz przez reprezentację pielęgniarek protokół uzgodnień gwarantujący pielęgniarkom podwyżkę uposażeń w wysokości 2% powyżej poziomu tegorocznej inflacji i wypłatę tak zwanej trzynastki.
Na skutek braku realizacji wspomnianego uzgodnienia od kilku tygodni trwają uzasadnione protesty średniego personelu medycznego. Podobno rząd przekazał kasom chorych 150 milionów zł na podwyżki dla pielęgniarek. Pieniądze te do tej pory nie trafiły jednak do rąk zainteresowanych osób. Pytam zatem: co się z nimi stało?
Jednocześnie proszę pana premiera o niezwłoczne podjęcie niezbędnych działań zmierzających do rozwiązania tego nabrzmiałego już problemu społecznego. Proszę także, a by na etapie tworzenia projektu budżetu państwa na 2000 r. rząd zechciał zwrócić większą uwagę na potrzeby bytowe nie tylko pielęgniarek, ale również nauczycieli, rolników, pracowników kultury i innych grup zawodowych, których kondycja materialna znajduje się nie tylko poniżej średniej, ale wręcz na poziomie uwłaczającym ludzkiej godności. Innego, bardziej humanitarnego spojrzenia na problemy grup najmniej zarabiających domaga się zasada solidaryzmu społecznego.
Czy żądania pielęgniarek są zawyżone i niemożliwe do spełnienia? Osobiście dziwię się, że ich wymagania są taż tak małe, wziąwszy pod uwagę trud, jaki wkłada się w zdobycie wymaganych kwalifikacji i wykonywanie tego trudnego, odpowiedzialnego i społecznie niezbędnego zawodu. Wynagrodzenia w służbie zdrowia są ostatnio zbyt zróżnicowane, kontrastowe. Nazbyt zagalopowano się z przyznawaniem nadmiernych uposażeń dyrektorom samodzielnych ZOZ, także administracji kas chorych i członkom rad nadzorczych tych kas, a zlekceważono te osoby, bez których ochrona zdrowia nie może funkcjonować, osoby, które są najbliżej chorego. Rozwiązanie problemu płac pielęgniarskich można osiągnąć nie tyle poprzez zwiększenie składki na ubezpieczenie zdrowotne, co poprzez właściwe podzielenie i wykorzystanie posiadanych środków. Nawet gdyby wprowadzić bardzo wysoką składkę, to w związku z marnotrawstwem i faworyzowaniem pod względem płacowym jednych grup kosztem innych, zawsze by brakowało pieniędzy.
Niektórzy uważają, że pielęgniarek jest za dużo i że część z nich należy zwolnić, aby pozostałym można było podwyższyć uposażenia. Takie myślenie jest wyjątkowo niebezpieczne. Niebezpieczne, po pierwsze, z tego względu że powiększyłyby się w ten sposób szeregi bezrobotnych, a po drugie, dlatego że ucierpieliby na tym sami chorzy, pozbawieni wystarczającej opieki. Niewiele jest rozwiniętych państw europejskich czy pozaeuropejskich, w których liczba ludności przypadająca na jedną pielęgniarkę jest wyższa niż w Polce. Nadal więc mamy nie za dużo, lecz za mało pielęgniarek. Za mało, jeżeli chcemy pod tym względem utrzymać poziom europejski a nie azjatycki czy afrykański.
Rozwiązywanie problemów społecznych winno następować na drodze negocjacji, brania pod uwagę argumentów racjonalnych, a nie argumentów siłowych. Dziwi jednak, że w państwie, które chce być państwem prawa, wywalczyć co dla siebie mogą ci, którzy zablokują drogi czy zagrożą innymi działaniami utrudniającymi funkcjonowanie państwa i życie obywateli, a nic albo prawie nic nie mogą osiągnąć ci, którzy w sposób kulturalny chcą rozmawiać z władzami rządowymi o swoich problemach.
Myślę, że pielęgniarki nie pójdą śladem niektórych anestezjologów i pozostaną przy łóżkach chorych. Mam też nadzieję, że strona rządowa i pracodawcy podejdą wreszcie w sposób odpowiedzialny do zaistniałego problemu, gdyś cierpliwość, nawet łagodnie usposobionych pielęgniarek, ma swoje granice.
***
Senator Jerzy Kopaczewski wygłosił na zakończenie 37. posiedzenia następujące oświadczenie:
Swoje oświadczenie kieruję do ministra edukacji narodowej oraz do ministra zdrowia i opieki społecznej.
W całej Polsce narasta problem finansowania wszystkich dziedzin, podlegających sferze działań budżetowych. W czasie mojego ostatniego dyżuru senatorskiego ze zgrozą stwierdziłem, że problem ten dotyczy także finansowania dzieci, nad którymi opiekę powierzono rodzinom zastępczym. Było już dzisiaj wygłaszane oświadczenie na podobny temat. Rodziny, które wyrokiem sądu Rzeczypospolitej Polskiej zostały uznane za pełnoprawne rodziny zastępcze, nie dostają ani grosza na utrzymanie dzieci od kilku miesięcy.
Czcigodni państwo Zakrzewscy z Lipna, Rumunki 1 nr 22, którzy sami wychowali dwoje swoich biologicznych dzieci, mających obecnie dwadzieścia jeden i dziewiętnaście lat, zostali na mocy prawa polskiego rodziną zastępczą w kwietniu 1999 r. Chciałbym przytoczyć wyrok sądu w tej sprawie, który jest w moim posiadaniu. Zostali oni przybranymi rodzicami dwojga rodzeństwa, dwuletniego chłopczyka i trzyletniej dziewczynki. Jedno z tych dzieci jest głęboko niepełnosprawne. Oczywiście, jest tutaj także dokument stwierdzający tę niepełnosprawność. Nie będą go czytał ani wymieniał nazwisk tych dzieci, bo jest to objęte tajemnicą lekarską. Państwo ci, przybrani rodzice, zajmują się dziećmi z całą troskliwością, zapewniając im komfortowe warunki, miłość i leczenie rehabilitacyjne, którego wymaga jedno z tych dzieci. Ale państwo polskie nie wywiązuje się wobec tych szlachetnych ludzi z obowiązku alimentowania dzieci, chociażby w najmniejszym stopniu, chociażby w kwestii kosztów leków, które jedno z tych dzieci musi dostawać codziennie, kilka razy dziennie i przez wiele lat.
Chciałbym przytoczyć pismo starostwa powiatowego w Lipnie, które mówi między innymi, że nie posiada pełnego zabezpieczenia w budżecie na wypłatę pomocy finansowej dzieciom znajdującym się w rodzinach zastępczych, ustanowionych przed rokiem 1999, i w ogóle nie ma żadnych pieniędzy na opiekę nad nowymi rodzinami zastępczymi. Udzielanie pomocy pieniężnej rodzinom zastępczym nie jest zadaniem własnym powiatu, ale zadaniem zleconym w zakresie administracji rządowej. Starostwo jest więc uzależnione od wielkości środków finansowych, otrzymanych od wojewody. Pani senator Kempka udowadniała, że te środki w ogóle do województwa kujawsko-pomorskiego nie trafiły.
Babka tych dzieci, która przyszła do mojego biura, przybrana babka, ze łzami w oczach pyta senatora Rzeczypospolitej, dlaczego państwo polskie, któremu oni, jako obywatele, w sposób wyraźny ulżyli pod każdym względem, także i finansowym, nie spełnia swoich podstawowych obowiązków wobec tych dzieci, chociażby w minimalnym stopniu, łożąc na ich leczenie.
"Miłujcie miłość i bądźcie miłosierni" - to słowa z wczorajszego przesłania papieża, które kieruje do urzędów i urzędników ministerialnych, wymienionych na wstępie mojego oświadczenia.
***
Senator Anna Bogucka-Skowrońska wygłosiła podczas 37. posiedzenia Senatu następujące oświadczenie:
Zwracam się do pani marszałek Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, do koleżanek i kolegów senatorów, z tego właśnie miejsca, ponieważ sprawa ta ma charakter publiczny.
Dotknęła nas wszystkich, a w szczególności senatorów Rzeczypospolitej poprzednich kadencji, ogromna strata. Po ciężkich zmaganiach z nieuleczalną chorobą zmarła profesor doktor Zofia Kuratowska, ambasador Rzeczypospolitej w RPA, senator trzech kadencji, wicemarszałek Senatu dwóch kadencji, nade wszystko jednak wspaniały, dużego formatu człowiek, ofiarny lekarz. Była człowiekiem "Solidarności" w okresie, kiedy odwaga była udziałem nielicznych. Całym swoim życiem walczyła o jej ideały. Ponad wszelkimi podziałami pochylała się nad człowiekiem potrzebującym i cierpiącym, nawet nad tym odpychanym i pogardzanym z racji swojej odmienności czy choroby. Jej wrażliwość społeczna, wielokrotnie demonstrowana na tej sali, humanizowała życie polityczne. Wiedziała, że "Solidarność" to wspólne niesienie brzemion, to wspólna troska o wspólne dobro. Że drogą do tego dobra jest konsensus, mądry kompromis, walka o sprawę, a nie walka z innym człowiekiem.
Grupa senatorów podjęła inicjatywę, aby zorganizować poświęconą jej uroczystość wspomnieniową i nadać sali jej imię. Uważamy, że jest to niezbędne po to, aby ocalić od zapomnienia jej osobę, wartości jakie reprezentowała, by choćby w taki sposób, swoją obecnością wśród nas, nadal dawała świadectwo. Należała ona bowiem do tych osób, które łącz ludzi. Nie miała wrogów. Sprzeciwiała się zwykłej ludzkiej małości, nietolerancji. Nikt nie odszedł od nie bez uśmiechu, bez słowa pokrzepienia, bez pomocy.
Zbieramy podpisy - już trzydziestu jeden senatorów podpisało się pod tą inicjatywą - i będziemy zbierać je nadal od byłych i obecnych senatorów w trakcie uroczystości historycznej, dziesięciolecia odrodzonego Senatu, której to uroczystości Zosia nie doczekała. Ale już teraz, z tej trybuny, pragnę zwrócić się do pani Marszałek - dla której wartości, o których mówiłam, są również bardzo bliskie - o podjęcie się organizacji tej uroczystości wspomnieniowej, aby nasze zbieranie podpisów miało charakter bardziej historyczny niż niezbędny dla zorganizowania tej uroczystości. Uważamy bowiem, że takie działania to nie tylko wybór naszego serca, naszego rozumu, ale po prostu nasz moralny obowiązek, obowiązek ludzi, którzy pozostali, aby dziedzictwo Zosi w nas samych i w innych ocalić. Dziękuję.
***
Na zakończenie 37. posiedzenia Senatu senator Marian Cichosz złożył cztery oświadczenia:
Pierwsze z oświadczeń kieruję do ministra zdrowia i opieki społecznej.
W związku z licznymi głosami moich wyborców, zwróciłem się z pismem do pani Anny Knysok, pełnomocnika rządu do spraw wprowadzenia powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego, o poinformowanie mnie, jaka jest wysokość wynagrodzenia dyrektora Lubelskiej Regionalnej Kasy Chorych. W piśmie z dnia 23 marca bieżącego roku, znak MA/2329/99, pani minister Knysok poinformowała mnie, że wysokość wynagrodzenia pracownika, w świetle obowiązujących przepisów prawa, stanowi informację poufną, objętą pojęciem dóbr osobistych, i nie może być ujawniona bez zgody pracownika. W efekcie nie udzielono mi odpowiedzi na zadane pytanie, podając jedynie średnie wynagrodzenie w poszczególnych grupach pracowniczych.
Jestem absolutnie niezadowolony z udzielonej odpowiedzi i proszę panią minister o podanie konkretnej kwoty wynagrodzenia, jakie pobiera dyrektor Lubelskiej Regionalnej Kasy Chorych. Uważam, że przepis mówiący o poufności pobieranego wynagrodzenia za pracę nie odnosi się do osób pełniących funkcje publiczne, opłacanych z budżetu państwa, a taką jest bez wątpienia dyrektor regionalnej kasy chorych. Każdy obywatel płacący podatki, szczególnie zaś poseł czy senator, ma prawo wiedzieć, ile zarabia osoba piastująca funkcję publiczną.
Wyraźnie opowiedział się za taką interpretacją przepisów prawa Naczelny Sąd Administracyjny, Ośrodek Zamiejscowy we Wrocławiu, w wyroku z dnia 6 maja 1997 r., sygnatura II S.A. nr 926/96, stwierdzając, że wysokość wynagrodzenia członków zarządu gminy nie należy wyłącznie do sfery prywatności osób piastujących te stanowiska, gdyż wiąże się z ich funkcją publiczną. W uzasadnieniu cytowanego wyroku sąd we Wrocławiu przywołał pogląd wyrażony w wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego z dnia 8 lutego 1993 r., sygnatura I S.A. 1254/92, a mianowicie: "Społeczność lokalna ma prawo wiedzieć, jak wykorzystywane są środki pieniężne giny i jakie jest wynagrodzenie osób zajmujących określone stanowiska w samorządzie terytorialnym, a informacje dotyczące wynagrodzeń pracowników na stanowiskach publicznych mogą być podawane do publicznej wiadomości bez ich zgody".
Oczekuję na udzielenie pełnej i konkretnej odpowiedzi, zgodnej z oczekiwaniem moim i, jak sądzę, większości społeczeństwa.
Drugie oświadczenie kieruję do ministra spraw wewnętrznych i administracji.
Uprzejmie proszę pana ministra o przeanalizowanie zasadności przedkładania, oprócz innych dokumentów, odpisu skróconego aktu urodzenia przy ubieganiu się o wydanie paszportu w naszym kraju. Zgodnie z przepisem §2 ust. 1 pkt 3 rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji z dnia 10 marca 1999 r., obywatel ubiegający się o wydanie po raz pierwszy paszportu w kraju, oprócz wypełnionego kwestionariusza osobowego i przedstawienia do wzglądu dowodu osobistego lub innego dokumentu potwierdzającego tożsamość i obywatelstwo polskie, musi złożyć odpis skrócony aktu urodzenia.
Wymóg złożenia tego dokumentu jest całkowicie nieuzasadniony i powoduje zbędną biurokrację, skoro dane, które zawarte są w akcie urodzenia, znajdują się w innych dokumentach, a mianowicie w kwestionariusz osobowym i dowodzie osobistym. W tej sytuacji proszę o rozważenie uchylenia przez pana ministra przepisu § 2 ust. 1 pkt 3 cytowanego rozporządzenia.
Ponadto niewłaściwy wydaje się zapis § 5 ust. 1 wyżej wymienionego rozporządzenia, mówiący że paszport można odebrać wyłącznie osobiście. Są sytuacje życiowe, które uzasadniają upoważnienie przez zainteresowanych innych osób do odbioru nawet bardzo ważnych dokumentów. Sądzę, że należy zastanowić się na d potrzebą zmiany również tego przepisu.
Bardzo proszę pana ministra o ustosunkowanie się do poruszonych kwestii.
Z poważaniem, Marian Cichosz.
Czy mogę, Panie Marszałku, wygłosić jeszcze dwa następne krótkie oświadczenia?
Kolejne oświadczenie kieruję do ministra transportu i gospodarki morskiej.
Podczas trzydziestego piątego posiedzenia Senatu RP, w dniu 11 maja bieżącego roku, zwróciłem się do pana ministra między innymi o poinformowanie, kiedy wprowadzi się, na zasadzie wzajemności, obowiązek pobierania opłat wyrównawczych od zagranicznych przewoźników przekraczających granicę wschodnią, a zwłaszcza granicę polsko-ukraińską.
Pan minister poinformował panią marszałek Senatu RP, że w dniu 27 kwietnia bieżącego roku wydał rozporządzenie w sprawie wprowadzenia opłaty wyrównawczej od zagranicznych przedsiębiorców wykonujących międzynarodowy transport drogowy na terytorium Republiki Białorusi i Federacji Rosyjskiej. Odpowiedź tę otrzymałem i dziękuję za jej udzielenie. Nie jestem jednak w pełni usatysfakcjonowany jej treścią.
Gdy składałem poprzednie oświadczenie na forum Senatu, chodziło mi głównie o potrzebę wprowadzenia opłat od przewoźników zagranicznych z tytułu przekraczania granicy polsko-ukraińskiej. Zgodnie z moją wiedzą strona ukraińska od wielu lat pobiera znaczne opłaty, prawdopodobnie w wysokości 100 dolarów amerykańskich, od przewoźników polskich wjeżdżających na terytorium Ukrainy. Polskie służby celne nie mają zaś podstaw do pobierania, na zasadzie wzajemności, takich opłat.
Pytam zatem, kiedy rząd polski zadba o wpływy do budżetu i wprowadzi podstawę do pobierania opłat od przewoźników obcych wjeżdżających na terytorium Polski ze strony Ukrainy?
Ostatnie krótkie oświadczenie kieruję do pani minister sprawiedliwości.
Obowiązująca ustawa o fundacjach z dnia 6 kwietnia 1984 r. w art. 8 ust. 1, stwierdza: "Nie pobiera się opłat notarialnych za sporządzenie aktu, którego przedmiotem jest wyłącznie oświadczenie woli o ustanowieniu fundacji".
Ponieważ odnotowałem przypadek pobierania przez notariusza opłat za sporządzenie aktu notarialnego, którym to aktem utworzono fundację, pragnę zwrócić się do pani minister z zapytanie, czy postanowienie notariusza jest zgodne z prawem.
***
Senator Janusz Lorenz złożył do protokołu 37. posiedzenia Senatu oświadczenie skierowane do ministra skarbu państwa Emila Wąsacza:
Z uwagi na kluczowe znaczenie sektora bankowego dla gospodarki wszystkie kraje pieczołowicie strzegą narodowego charakteru swojego systemu bankowego, a udział w nim kapitału zagranicznego jest reglamentowany. Odstąpiły od tej reguły tylko dwa kraje: Węgry i Polska. Podział kapitału zagranicznego w łącznym kapitale akcyjnym polskich banków wynosi ponad 49%, a co za tym idzie, praktycznie rzecz biorąc zachodnie banki - pomijając aspekty polityczne - rządzą już polską gospodarką. Po sprzedaży przez Ministerstwo Skarbu Państwa większościowego pakietu akcji Banku Pekao S.A. udział ten przekroczy 56%, zaś po sprzedaży akcji wrocławskiego Banku Zachodniego - bo inwestorzy krajowi zostali wyeliminowani - dorównamy albo nawet przebijemy dotychczasowy rekord Węgrów - udział kapitału zagranicznego w kapitale akcyjnym banków pracujących w tym kraju wynosi aż 60%. A w bankach naszych południowych sąsiadów, w Czechach, ten udział kształtuje się na poziomie 20%, zaś we Włoszech, Niemczech, Japonii, Holandii i Portugalii odpowiednio: 2%, 4%, 6%, 7% i 7%. To prawda, że w Szwajcarii ten udział wynosi 9%, w Hiszpanii - 10%, w Austrii - 13%, a we Francji - 14%, ale gdzie tym krajom do nas, albo lepiej - gdzie nam do tych krajów pod względem rozwoju gospodarczego! Mała Portugalia nie wpuściła do swoich banków obcego kapitału, podobnie uczyniła Austria. Polska natomiast, z trzydziestoma dziewięcioma milionami mieszkańców, konsekwentnie wyzbywa się akcji swoich banków. Zachodni ekonomiści bezskutecznie szukają logicznego wyjaśnienia tego zjawiska, zastanawiając się, czy Polska może sobie pozwolić na to, by nie mieć własnych banków.
Większościowy udział kapitału zagranicznego w kapitale akcyjnym polskich banków oznacza, ni mniej ni więcej, pozbycie się przez nie możliwości upływania na własną gospodarkę i faktyczne oddanie w obce ręce przeważającej części suwerenności gospodarczej. Podstawowe decyzje dotyczące polityki banków funkcjonujących w naszym kraju będą zapadały w Amsterdamie, Wiedniu i we Frankfurcie, a także w innych silnych ośrodkach finansowych, a nie w kraju. W prostej konsekwencji oznacza to, że rzeczywiste tempo rozwoju gospodarczego będzie dyktowane przez zagraniczne ośrodki decyzyjne, że istotnie ograniczy się możliwość wpływania na konkurencyjność krajowej gospodarki przez kierowanie strumieni pieniędzy do podmiotów wybranych przez zagranicznych mocodawców, że zyski płynące z działalności finansowej sprzedanych banków zasilą gospodarki innych krajów, i wreszcie prowadzi do pozaparlamentarnej unii gospodarczej z krajami Unii Europejskiej.
Banki gromadzą bardzo szczegółowe i wszechstronne informacje o przedsiębiorstwach. Posiadanie takich danych przez banki zagraniczne jest ryzykowne dla naszych inwestorów i może być wykorzystane w różny sposób przez konkurencję zagraniczną. Tym bardziej, że wiele zachodnich koncernów udziałowców banków działających w Polsce, desygnuje do rad nadzorczych - kluczowych organów w strukturze zarządzania - swoich reprezentantów. Skutki takiej sytuacji mogą być rozległe i w tej chwili trudne nawet do wyobrażenia. Już dziś jednak wiadomo, że osłabi to propozycję naszych podmiotów gospodarczych w konkurencji z zagranicznymi.
Opanowanie polskiego rynku przez banki zagraniczne spowoduje też w praktyce przejmowanie oszczędności od ludności, a także wolnych środków firm i różnych funduszy. Oczywiście, nie wprost, lecz w formie transferu zysków. Szczególną pokusą staną się miliardowe sumy funduszy emerytalnych, po które już dziś wyciągają ręce między innymi banki amerykańskie, holenderskie i bank z Zurichu, ściśle współpracujący z "Solidarnością" - związek uczynił ze swoich komisji zakładowych i regionów "naganiaczy" szwajcarskich finansistów. Nie ma przy tym żadnej pewności, że środki emerytalne gromadzone przez zachodnie banki będą inwestowane w polską gospodarkę. Nasz kraj może stać się dostarczycielem pieniędzy dla banków zagranicznych, które mogą być lokowane w finansowanie działalności podmiotów powiązanych z nimi lub też w innych krajach, a to z kolei stałoby się bardzo groźne dla naszego bilansu płatniczego. A warto też pamiętać, że nasz niedoinwestowany kraj potrzebuje napływu, a nie odpływu środków, bo wewnętrzne możliwości akumulacyjne są niewspółmiernie małe w stosunku do potrzeb.
Do polskich banków budżet państwa skierował w minionych latach poważne środki. Na podstawie ustawy o restrukturyzacji przedsiębiorstw i banków z 1993 r. banki uzyskały obligacje restrukturyzacyjne skarbu państwa przeznaczone na ich dokapitalizowanie i zasilenie portfela trudno ściągalnych kredytów. Umożliwiło to bankom poprawę ich wyników finansowych. Jednak ostatecznym beneficjentem tych środków publicznych w znacznej części nie został budżet państwa, lecz kapitał zagraniczny kupujący nasze banki. Gdyby realizowana była jakaś docelowa wizja przekształceń w sektorze bankowym, to nie należało wcześniej "pompować" do banków tak dużych pieniędzy publicznych, lecz sprzedawać kapitałowi zagranicznemu banki z takim portfelem kredytowym, jaki miały, nawet kosztem obniżenia ceny akcji.
Często wysuwane są argumenty, że nasze banki mają dość małe kapitały, co jest prawdziwe, i że wejście inwestorów zagranicznych spowoduje wzrost tych kapitałów. Rzeczywistość tego nie potwierdziła. Nie ma też pewności na przyszłość, że inwestorzy zagraniczni o przejęciu banków zaczną wydatnie zwiększać ich kapitały. Gdy banki zagraniczne opanują większość naszego rynku, spadnie zainteresowanie dokapitalizowaniem kupionych banków. Finansowanie większych projektów przejmie bezpośrednio zagraniczny bank matka i to on będzie partnerem - łaskawym lub nie - największych polskich inwestorów: także polskiego rządu.
Przodujemy w świecie pod kilkoma względami. Niestety, nie jest to powód do dumy. Mamy rekordowo wysokie bezrobocie, gigantyczne długi, ogromny deficyt wewnętrzny i biedne społeczeństwo. Jako chyba jedyne państwo na świecie powoli, ale konsekwentnie wyprzedajemy ziemię. W imię wejścia do Unii Europejskiej zarzynamy własną gospodarkę, likwidując na przykład specjalne strefy ekonomiczne i sprzedając przodujące zakłady produkcyjne obcym inwestorom. Do tego jeszcze, nie zważając na doświadczenia cywilizowanej części świata dążącej do utrzymania narodowego charakteru sektora bankowego, pozostającego pod kontrolą państwa i krajowych akcjonariuszy, oddajemy banki w ręce obcego kapitału. Te przykłady, niestety, można mnożyć.
Czy w zintegrowanej Europie mamy stać się krajem trzeciej kategorii, który sam siebie ubezwłasnowolnił? Takie bowiem konsekwencje przyniesie obecna polityka gospodarcza. Być może tkwi w tym jakaś logika, niemniej potężniejsze umysły niż mój nie mogą się jej doszukać.
Proszę o analizę zasadności decyzji o sprzedaży banków i informacje o Pana stanowisku w tej sprawie. Byłbym wdzięczny, gdyby nie była ona równie "uprzejma" i "kompetentna", jak odpowiedź na moją interpelację w sprawie sprzedaży Zakładów Mięsnych Ostróda Morliny, która zawierała merytoryczne błędy, związane chociażby z transportem wieprzowiny do Polski, który jak dotąd nie eliminuje zalewu wieprzowiną.
Z poważaniem
senator Janusz Lorenz
* * *
Senator Wiesław Pietrzak złożył cztery oświadczenia do protokołu 37. posiedzenia Senatu. Oświadczenie skierowane do Jerzego Buzka, Prezesa Rady Ministrów:
Szanowny Panie Premierze!
Oświadczenie moje dotyczy nieuregulowanej dotychczas sprawy dopłat do ulgowych i bezpłatnych przejazdów środkami komunikacji publicznej.
Na przykład Zarząd Województwa Warmińsko-Mazurskiego podpisał umowy z dwudziestoma siedmioma przewoźnikami realizującymi przewozy na tym terenie. Na rok 1999na dopłaty z tytułu stosowania ulg przeznaczono w budżecie wojewody kwotę 5 milionów 711 tysięcy zł, natomiast według przedstawionych przez przewoźników rozliczeń, dokonanych na podstawie kas fiskalnych, rzeczywiste potrzeby szacuje się na kwotę 17 milionów. Z prostego wyliczenia wynika, że firmy przewozowe będą stratne na kwotę ponad 11 milionów zł, co może doprowadzić nawet do ich upadłości.
Nadmieniam, że w tej sprawie złożyłem interpelację w Sejmiku Województwa Warmińsko-Mazurskiego. Otrzymałem odpowiedź od marszałka województwa, z której wynika, że "do chwili obecnej za naszym pośrednictwem z budżetu wojewody przekazano przewoźnikom 1/6 przewidzianej w budżecie kwoty, to jest za styczeń i luty. Mimo zgłoszonych do wojewody wniosków o przekazanie następnych transz środków finansowych za marzec i kwiecień, "do chwili obecnej nie otrzymaliśmy żadnych środków i nie mogliśmy w związku z tym przekazać należności przewoźnikom". Pismo jest datowane 21 maja 1999 r.
Analizując powyższe, dochodzę do wniosku, że tworzy się dziwna sytuacja, z której wynika, iż umowy z przewoźnikami podpisują zarządy województw, rząd - jak zakładam - przekazuje na ten cel pieniądze wojewodom, a ci z kolei nie przekazują środków urzędom marszałkowskim. Najbardziej na tym całym bałaganie cierpią przewoźnicy, którzy nie otrzymują należnych im pieniędzy.
Taka sytuacja bulwersuje załogi firm przewozowych, podważa ich zaufanie do rządu i przeprowadzonej niedawno reformy administracji publicznej. Liczę, że pan premier zrobi wszystko, aby rozwiązać ten problem.
Z poważaniem
senator RP Wiesław Pietrzak
***
Oświadczenie skierowane do Leszka Balcerowicza, wicepremiera i ministra finansów:
Szanowny Panie Premierze!
Oświadczenie moje dotyczy zmian zasad naliczania podatku leśnego, jaki obowiązuje od stycznia 1999 r.
W obecnym stanie prawnym podatek leśny od 1 ha przeliczeniowego za rok podatkowy wynosi równowartość pieniężną 0,20 m3 drewna tartacznego iglastego, obliczoną według średniej ceny sprzedaży drewna, uzyskanej przez nadleśnictwa za pierwsze trzy kwartały roku poprzedzającego rok podatkowy. Dokonana nowelizacja tej ustawy skreśla wyrazy "tartacznego iglastego". Zmiana ta od 1 stycznia br. znacznie obniży wysokość podatku leśnego jako dochodu własnego gmin.
Ponadto kolejna nowelizacja przepisów prawnych wprowadza niekorzystną zmianę dla gmin. Szczególnie tych z przewagą lasów, polegającą na opodatkowaniu lasów ochronnych w wysokości równowartości pieniężnej 0,3 q żyta za 1 ha lasu. Przed tą nowelizacją budżety gmin były zasilane dotacją z tytułu zwolnień ustawowych.
W ten sposób znacznie obniżyły się dochody własne tych gmin, ponieważ podatek leśny stanowił znaczącą pozycję w ich budżecie. Braki te spowoduj znaczne ograniczenie wcześniej rozpoczętych inwestycji gminnych, dlatego proszę o rozważenie możliwości zmiany ustawy o lasach i przywrócenie pierwotnego sposobu naliczania podatku leśnego bądź rekompensowania w postaci stosownej dotacji utraconych przez gminy wpływów.
Z poważaniem
senator RP Wiesław Pietrzak
* * *
Oświadczenie skierowane do Janusza Tomaszewskiego, ministra spraw wewnętrznych i administracji:
Szanowny Panie Ministrze!
Była Komenda Policji w Węgorzewie otrzymała w miesiącu czerwcu 1997 r. za pośrednictwem Komendy Głównej Policji łódź motorową Harpun. Motorówka została zakupiona ze środków przyznanych przez narodowy Fundusz Ochrony Środowiska.
W dniu 7 sierpnia 1998 r. z polecenia zastępcy komendanta wojewódzkiego Policji, pana Leszczyńskiego łódź została przetransportowana do Komendy Rejonowej Policji w Augustowie, gdzie miała być wykorzystana do zabezpieczenia wizyty pana ministra w tym mieście, a następnie zwrócona do KRP Węgorzewo. Niestety, po wizycie pana ministra łódź do Węgorzewa nie wróciła i pozostała w KRP Augustów, gdzie taka była decyzja komendantów Komendy Wojewódzkiej w Suwałkach.
Funkcjonariusze węgorzewskiej policji są rozgoryczeni i zbulwersowani taką sytuacją i trudno im się dziwić, że utratę tej łodzi wiążą z wizytą pana ministra w Augustowie.
W związku z tym proszę pana ministra o podjęcie działań zmierzających do odzyskana łodzi motorowej Harpun przez Posterunek Policji w Węgorzewie.
Z poważaniem
senator RP Wiesław Pietrzak
* * *
Oświadczenie skierowane do Franciszki Cegielskiej, ministra zdrowia i opieki społecznej:
Szanowna Pani Minister
Pragnę zasygnalizować nieprawidłowości występujące w powoływaniu rad społecznych przy zakładach opieki zdrowotnej; szczególnie w miastach na prawach powiatu, w których takie rady powołują prezydenci miast. Tak jest na przykład w ZOZ Suwałki, gdzie w składzie rady społecznej nie ma żadnego przedstawiciela gmin z powiatu ziemskiego.
Zarządy gmin są zaniepokojone taką sytuacją, bowiem przy takim rozwiązaniu o sposobie działania wiejskich ośrodków zdrowia decyduje tylko prezydent miasta, a gminy nie mają żadnego wpływu na ich funkcjonowanie.
W związku z tym proszę o podjęcie działań zmierzających do wyeliminowania tych krzywdzących mieszkańców gmin nieprawidłowości.
Z poważaniem
senator RP Wiesław Pietrzak
* * *
Wicemarszałek Tadeusz Rzemykowski złożył do protokołu 37. posiedzenia oświadczenie skierowane do premiera Jerzego Buzka, a także do ministra pracy i polityki socjalnej Longina Komołowskiego oraz do minister zdrowia i opieki społecznej Franciszki Cegielskiej:
Proszę państwa, informuję Was, że otrzymałem apel i stanowisko pilskiego regionu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych oraz Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Pile dnia 14 czerwca 1999 r., w sprawie nierespektowania przez rząd umowy z dnia 28 stycznia bieżącego roku oraz tragicznej sytuacji pielęgniarek i położnych zatrudnionych w placówkach publicznej służby zdrowia.
Mam informacje, że te osoby: nie otrzymały tak zwanych trzynastek za rok 1998 - a część osób, która tę wypałtę otrzymała, jest wzywana do jej zwrotu - oraz podwyżek wynagrodzeń w roku 1999 na poziomie gwarantowanym ustawą budżetową; są bez uzasadnienia zwalniane z pracy; wyraźnie lekceważone przez kierownictwa macierzystych zakładów pracy i kasy chroych. nie ma także chęci ze strony MPiPS oraz MZiOS do merytorycznej rozmowy z przedstawicielami wyżej wymienionych organizacji.
Wiem, że w tej sprawie kierowane są do państwa wystąpienia licznych organizacji, instytucji, parlamentarzystów, a także radnych wszystkich szczebli samorządu lokalnego. Nie oczekuję więc indywidualnej odpowiedzi dla protestujących pielęgniarek i położnych ziemi pilskiej. Mam jednak prawo, w myśl przepisów ustawy z dnia 9 maja 1996 r. o wykonywaniu mandatu posła i senatora, do informacji o zamierzeniach rządu w kierunku poprawy warunków pracy i poziomu zarobków polskich pielęgniarek i położnych.
Wyrażam przekonanie, że stosunek rządu do tych spraw będzie merytoryczny i życzliwy.
Z poważaniem
Tadeusz Rzemykowski
* * *
Senator Zbigniew Gołąbek złożył do protokołu 37. posiedzenia Senatu dwa oświadczenia.
Oświadczenie skierowane do premiera Rady Ministrów Jerzego Buzka:
Uprzejmie proszę pana premiera o podjęcie wszelkich działań w celu ratowania największego radomskiego przedsiębiorstwa, jakim są Zakłady Metalowe "Łucznik" S.A. Organem założycielskim i właścicielem posiadającym 100% udziałów w spółce jest skarb państwa. Produkcja przemysłu radomskiego, w tym Zakładów Metalowych, w latach powojennych w około 70% była nakierowana na potrzeby Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej, głównie Niemiec. Mimo postępowań układowych, brak konkretnych działań rządów lat dziewięćdziesiątych w procesie restrukturyzacji przemysłu metalowo-obronnego, skórzanego oraz zamówień na sprzęt wojskowy na poziomie zapewniającym właściwe funkcjonowanie doprowadziły zakłady radomskie, w tym Zakłady Metalowe, do zapaści ekonomicznej, a tym samym zubożenia mieszkańców miasta.
Projekt programu restrukturyzacji zakłada częściową prywatyzację większości spółek sektora obronnego. Prywatyzacja ta będzie dotyczyć przede wszystkim majątku wykorzystywanego do produkcji cywilnej. Powinno to umożliwić dokapitalizowanie tej grupy przedsiębiorstw, unowocześnienie jej produkcji oraz pozyskanie nowych rynków zbytu.
Równolegle z pracami nad programem restrukturyzacji prowadzone są intensywne prace nad pakietem towarzyszących mu osłon socjalnych. Środki przeznaczone na program socjalny pozwolą na dokonanie restrukturyzacji zatrudnienia, umożliwią wcześniejsze odchodzenie na emerytury oraz zagwarantują pomoc podczas przekwalifikowania się pracowni8ków zmuszonych podjąć pracę poza przemysłem obronnym.
Niezależnie od wyżej wymienionych prac w 1998 r. podejmowane były różnorodne doraźne działania mające na celu poprawę bieżącej sytuacji spółek znajdujących się w najtrudniejszym położeniu. Do najistotniejszych działań w stosunku do ZM "Łucznik" S.A. należały między innymi złożenie zamówień na zakup uzbrojenia i części zamiennych, zgodnie z programem restrukturyzacji armii, i zmiany sprzętu strzeleckiego na zgodny z normami NATO. Zamówienia te powinny wynosić od dziesięciu do piętnastu tysięcy sztuk rocznie. Zwiększenie takie mogłoby być spowodowane wymianą barterową na sprzęt stary, wycofywany ze względu na niekompatybilność ze sprzętem NATO. Częściowe oddłużenie zakładów może nastąpić poprzez dokonywanie zamiany wierzytelności skarbu państwa, stanowiących zobowiązania podatkowe na akcje spółki oraz zbywanie zbędnych części nieruchomości.
Dokonano też zmian we władzach spółki oraz zobligowano je do rozpoczęcia uzgodnionego programu restrukturyzacji wewnętrznej. Pomimo wielu działań wewnętrznych, w tym znacznych redukcji zatrudnienia, które w tym roku osiągną tysiąc trzysta osób z liczącej cztery tysiące pracowników załogi "Łucznika", bez wynagrodzeń zaległych i bieżących oraz odpraw dla zwalnianych pracowników, funkcjonowanie firmy w zakresie realizacji produkcji i rozwoju myśli technicznej jest również bardzo trudne. Obecnie dla wegetujących ludzi pracujących w "Łuczniku" niezbędna jest pomoc finansowa na wypłatę zaległych wynagrodzeń. Narastające społeczne napięcie grozi niekontrolowanymi reakcjami. Wielokrotnie już załoga "Łucznika" wychodziła na ulicę. Dzisiaj także jest w Warszawie.
Pragnę poinformować, że sytuacja przemysłu radomskiego jest katastrofalna. Brak miejsc pracy, z powodu upadającego przemysłu powoduje bardzo wysokie bezrobocie. Program "Dialog i rozwój" nie jest realizowany, a mimo zapowiedzi, brakuje środków dla województw, które straciły status województwa.
W związku z powyższym zwracam się do pana premiera o pomoc dla firmy zatrudniającej ludzi, którzy chcą godnie żyć i pracować na rzecz obronności państwa, posiadając niekwestionowane predyspozycje. Byłbym wdzięczny panu premierowi za spowodowanie przesłania mi programu restrukturyzacji przemysłu zbrojeniowego i programu osłonowego, a zwłaszcza bezzwłoczne wdrożenie go w życie.
Zbigniew Gołąbek
Oświadczenie skierowane do Tadeusza Syryjczyka, ministra transportu i gospodarki morskiej:
Uprzejmie proszę pana ministra o udzielenie pomocy władzom samorządowym w sprawie budowy mostów na Wiśle w Solcu - powiat Lipsko - i w Kępie Bielańskiej - Przewóz koło Kozienic.
Nie będzie możliwy rozwój gospodarczy tych regionów, jeżeli nie powstaną wyżej wymienione mosty. rzeka miast być ich dobrodziejstwem, stała się szczelnym kordonem i przeszkodą nie do pokonania.
Inicjatywy podjęte przez wszystkie samorządy po obu stronach Wisły wymagają wsparcia finansowego ze strony budżetu centralnego. przy dobrej woli można wybudować most z elementów, które są zlokalizowane dla celów wojskowych w lasach koło Lipska, tym bardziej że społeczności lokalne uzyskały poparcie przedstawicieli kierownictwa pana resortu i resortu obrony narodowej oraz Generalnej Dyrekcji Dróg Publicznych.
Informując o powyższym, liczę na podjęcie wstępnych decyzji kierunkowych w zakresie koordynacji, przygotowania dokumentacji i wprowadzenia do planów w najbliższych latach.
Z poważaniem
Zbigniew Gołąbek
* * *
Senator Tadesz Lewandowski złożył do protokołu 37. posiedzenia.
Oświadczenie skierowane do Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów:
Szanowny Panie Premierze!
Zwracam się z uprzejmą o zajęcie stanowiska w sprawach, które zostały przekazane do mojego biura do przewodniczącego Rady Powiatu Jeleniogórskiego.
Dotyczą one takich problemów jak:
- problemy prawne w oświacie, kulturze i ochronie zdrowia - szczegóły w załączonym materiale;
- pomoc rodzinie i opieka społeczna;
- ochrona środowiska;
- architektura, budownictwo i gospodarka przestrzenna;
- geodezja, kartografia i gospodarka gruntami;
- administracja samorządowa;
- problemy dotyczące nieruchomości przejmowanych przez powiat;
- finanse powiatu.
Powyższe problemy zawarte są w tekście wystąpienia przewodniczącego Rady Powiatu Jeleniogórskiego, który załączam.
Senator Tadeusz Lewandowski
* * *
Senator Adam Glapiński złożył do protokołu 37. posiedzenia oświadczenie skierowane do ministra spraw zagranicznych oraz do ministra koordynatora służb specjalnych:
W załączeniu przesyłam kopie dokumentów, z których wynika, że konsul generalny RP w Lipsku w latach 1955-1998, zaraz po powrocie do kraju, stał się szefem przedstawicielstwa firmy Verbundnetz Gas AG, z siedzibą w Lipsku. Firma ta prowadzi w Polsce przedsięwzięcia gospodarcze na dużą skalę, związane z dystrybucją gazu i prywatyzacją polskiego gazownictwa.
Proszę o wyjaśnienie następujących kwestii. Czy pan konsul nie naruszył zasad pragmatyki obowiązującej w służbie dyplomatycznej? Czy tego rodzaju postępowanie nie zagraża potencjalnie polskim strategicznym interesom gospodarczym?
Z poważaniem
Adam Glapiński
* * *
Senator Krzysztof Głuchowski złożył do protokołu 37. posiedzenia Senatu oświadczenie skierowane do marszałek Alicji Grześkowiak, senatorów, premiera Jerzego Buzka, ministra spraw wewnętrznych i administracji Janusza Tomaszewskiego ministra rolnictwa i gospodarki żywnościowej Artura Balazsa:
Oświadczenie dotyczy aspektów życia i pracy mieszkańców wsi.
Nie trzeba nikogo przekonywać, że praca rolnika w polskich warunkach nie jest łatwa. Sytuacja braku opłacalności produkcji, sprzedaży płodów rolnych, a w związku z tym spadek dochodów, niemożliwość zatrudnienia i uzyskania dodatkowego źródła dochodu z działalności pozarolniczej powodują pogłębienie zubożenia wsi. przyczyn obecnej sytuacji należy dopatrywać się również w obowiązujących wcześniej układach polityczno-społeczno-gospodarczych.
Rolnik był stopniowo zmuszany i przyzwyczajany do działania w pojedynkę, co zrodziło w nim poczucie osamotnienia. Nauczono go, że powinien liczyć sam na siebie. Wciąż było brak i nadal jest brak sprzyjających warunków do budowania soliddnych pdostaw zaufania będących istotą porozumienia i współpracy, zadowalających obie strony. Na tym tle powstają wszelkie nieporozumienia, które zamiast zbliżać oddalają nas od wspólnego celu, a z pewnością osłabiają wolę porozumienia, szukania optymalnych rozwiązań. Restrykcyjny sposób rozstrzygania sporów, uciekanie się do stosowania w przemocy nie służą budowaniu atmosfery zrozumienia i szacunku.
Moim zamiarem jest dzisiaj ukazanie sytuacji polskiego rolnika, mieszkańca wsi, trudności, z którymi się boryka, między innymi w aspekcie psychologicznym. Z tego punktu widzenia silnie stresującym doświadczeniem jest świadomość, iż produkowana przez niego żywność okaże się niedoceniona, a przez to mniej wartościowa w porównaniu z subsydiowaną żywnością krajów Unii, wciąż konkurencyjną cenowo.
Panie i Panowie Senatorowie! Panowie Ministrowie! Nie zapominajmy, że praca na roli stanowi główne źródło utrzymania polskiego rolnika. Natomiast analiza statystyczna pokazuje, że na przestrzeni ostatnich sześciu lat nastąpi spadek dochodów uzyskanych z produkcji rolnej. W tym miejscu należy wspomnieć o zjawiskach towarzyszących, które dodatkowo osłabiają kondycję psychiczną mieszkańców wsi.
Jako pierwsze należy wymienić bezrobocie. Opierając się na danych zg grudnia 1997 r., możemy stwierdzić, że spośród bezrobotnych na wsi 69,5% nie miało prawa do zasiłku. Procent ten nie uwzględnia faktu istnienia na wsi dość znacznego bezrobocia ukrytego. Co w związku z tym stanowi podstawę utrzymania polskiego rolnika?
Odpowiedź jest przykra czy wręcz żenująca. W ponad 33% rodzin zamieszkałych na wsi najwyższy udział w dochodzie rozporządzalnym stanowiły dochody ze świadczeń społecznych. Jak to się ma do wciąż trwałego przywiązania polskiego rolnika do ziemi, do podejmowania przez niego ciężkiego trudu służby ziemi?
Dane z powszechnego spisu rolnego z 1996 r. pokazują, że 21% rolników żyje poniżej granicy relatywnego ubóstwa. Miejmy świadomość, że tylko 4% mieszkań rolników jest wyposażona w standardowy zestaw urządzeń sanitarnych. Wśród populacji osób w wieku powyżej piętnastu lat na wsi notuje się zdecydowanie więcej osób niepełnosprawnych - w 1996 r. około 20%, czyli co piąta osoba na wsi jest niepełnosprawna.
Trzeba też wspomnieć o ograniczonym dostępie dzieci wiejskich do korzystania z dóbr kulturalno-oświatowych i innych. Bardzo niepokojące jest zjawisko wzrostu liczby samobójczych śmierci wśród mieszkańców wsi. socjologowie określają zachowania suicydalne mianem "fenomenu środowiska typowo wiejskiego". Wejście Polski na drogę przemian gospodarki rynkowej wywołało trudności adaptacyjne i pasmo frustracji. Konsekwencją tego są wszelkie przejawy zachowań patologicznych, między innymi alkoholizmem i tendencja do samobójczych śmierci.
Proszę spojrzeć na polskiego rolnika nie w kontekście blokad i protestów, ale w kontekście czynników sprawczych, które zmuszają go do upominania się o swoje prawa, o poszanowanie godności i szacunek dla pracy. Nie tak dawno byliśmy świadkami wzrostu niezadowolenia i desperacji rolników, co znalazło odzwierciedlenie w organizowanych blokadach i protestach. Jak już nadmieniłem, był to akt ostateczności i desperacji, stanowiący formę obrony. Tylko uciekając się do takiego sposobu, w ich mniemaniu słusznego i skutecznego, zdołali zwrócić na siebie uwagę. W sytuacji, kiedy podstawowe potrzeby psychiczne i biologiczne nie mogą zostać zrealizowane, kiedy brak sprzyjających warunków do ich spełnienia, nie powinien nikogo dziwić wybór takiego sposobu postępowania. Jeżeli to "wołanie o pomoc" zostanie zlekceważone, jeżeli spotka się z brakiem zrozumienia i wyczulenia na przeżywany kryzys, z opieszałością, z brakiem wywiązania się z ustalonych i z trudem wynegocjowanych postanowień, trudno przewidzieć, co się stanie. Najgorsze, co może się przytrafić polskiemu rolnikowi, to ogólne zniechęcenie, bierność, apaatia, brak motywacji do podejmowania działań zmierzających ku zmianom, ku poszukiwaniu nowych rozwiązań. W psychologii określa się to mianem "wyuczonej bezradności".
Dołóżmy wszelkich starań i wysiłków, aby nie zawieść oczekiwań i nadziei mieszkańców wsi na poprawę ich rozpaczliwej sytuacji. Okażmy zrozumienie, zamiast uciekać się do restrykcyjnych posunięć i stosowania przemocy. Nie chodzi bowiem o uzyskanie doraźnych efektów i wykazanie się skutecznością w tłumieniu desperackich postaw rolników. Przemoc fizyczna, oprócz krótkotrwałych rezultatów, wzbudzi i spotęguje uczucia negatywne w postaci gniewu i upokorzenia. z pewnością nie będzie to sprzyjać atmosferze prowadzenia dialogu.
Dziękuję za uwagę.
senator Krzysztof Głuchowski
Diariusz Senatu RP, spis treści, poprzedni fragment, następny fragment