Diariusz Senatu RP, spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


OŚWIADCZENIA

Po wyczerpaniu porządku dziennego 36. posiedzenia Senatu senator Zbigniew Kulak wygłosił oświadczenie następującej treści:

Swoje oświadczenie kieruję do premiera Jerzego Buzka i wicepremiera Leszka Balcerowicza w związku z dokonującym się od kilku lat procesem unicestwiania Fabryki Urządzeń Technicznych "Agrawia" SA w Gostyniu. Zakład ten, mimo pojawiających się wielokrotnie ofert dokapitalizowania i zmiany profilu produkcji, został uwikłany w splot różnych interpretacji przepisów prawnych przez trzy resorty: Ministerstwo Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, Ministerstwo Skarbu Państwa i Ministerstwo Finansów.

Na obecnym etapie rozmów, korespondencji i decyzji kierownictwo spółki wyczerpało możliwości ratowania tej firmy. Po analizie udostępnionych mi informacji odnoszę wrażenie, że Ministerstwo Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa dąży do realizacji nie obowiązującej, lecz widocznie przez ten resort oczekiwanej, ustawy reprywatyzacyjnej. A rząd, jako prawny właściciel, nie czyni starań, aby udzielić pomocy w ratowaniu majątku narodowego ciągle jeszcze znacznej wartości.

Ze względu na złożoność prawną problemu, nie załączam kopii żadnych dokumentów, które jednak kierownictwo firmy z całą pewnością udostępni adresatom mojego oświadczenia.

***

Senator Jerzy Suchański złożył podczas 36. posiedzenia cztery oświadczenia:

Mam cztery oświadczenia, wszystkie kieruję do pana premiera Jerzego Buzka.

Pierwsze oświadczenie.

Uchwałą nr 193 Rady Ministrów z dnia 11 listopada 1988 r., opublikowaną w "Monitorze Polskim" nr 2 z 1989 r. uchylono obowiązującą moc uchwały nr 178 Rady Ministrów z dnia 20 lipca 1967 r. w sprawie zasad organizacji rzeczoznawstwa.

W rezultacie tego zabiegu, podjętego w ramach porządkowania prawa, ale bez pełnego uświadomienia sobie jego skutków, pozbawiono wszelkiej regulacji prawnej wydawanie ocen i opinii na rzecz organów administracji państwowej, przedsiębiorstw, organów kontroli i ścigania w sprawach wymagających właściwych kwalifikacji. Uchylona uchwała Rady Ministrów regulowała nie tylko tryb uzyskiwania prawa do sporządzania ocen i opinii przez państwowe i społeczne jednostki organizacyjne oraz indywidualnych rzeczoznawców, ale stwarzała też prawne gwarancje odpowiedniego poziomu fachowego tych ocen i opinii. Przepisy uchwały określały między innymi wymagania kwalifikacyjne stawiane rzeczoznawcom oraz przewidywały zasady powoływania i funkcjonowania komisji kwalifikacyjnych.

Uchylenie ważności uchwały nr 178 z dnia 20 lipca 1967 r. i wydanych na jej podstawie stosownych aktów prawnych spowodowało utratę prawnej regulacji działalności rzeczoznawczej w Polsce i w konsekwencji obniżenie jakości i poziomu wykonywanych ocen, stwarzając możliwości podejmowania tej działalności przez jednostki niekompetentne.

Obecnie rzeczoznawstwem w zakresie techniki samochodowej zajmuje się wiele firm, a duża liczba wykonywanych przez nie ocen technicznych nie odpowiada właściwym standardom jakości. Osoby posiadające zezwolenie na prowadzenie działalności rzeczoznawczej w dużej mierze nie dysponują dostateczną wiedzą zawodową ani też dostępem do informacji o światowych systemach transportowych i motoryzacji, co musi ujemnie wpływać na jakość wykonywanych przez nie ocen i opinii.

Z tych względów istnieje pilna potrzeba stworzenia określonej ustawowo podstawy prawnej dla funkcjonowania rzeczoznawstwa na przykład w zakresie techniki samochodowej i ruchu drogowego. Jest to możliwe w drodze wprowadzenia odpowiednich zmian i uzupełnień w ustawie - Prawo o ruchu drogowym, dających ministrowi transportu i gospodarki morskiej stosowne uprawnienia.

Mając na uwadze powyższe okoliczności; Polski Związek Motorowy zwrócił się z wnioskiem o dokonanie analizy istniejącej sytuacji w celu opracowania przepisów, które gwarantowałyby właściwe rozwiązania. Ze swej strony Polski Związek Motorowy deklaruje gotowość uczestnictwa zarówno w pracach analitycznych, jak i legislacyjnych.

Przedstawiając powyższe, wyrażam nadzieję, że uwagi posłużą jako materiał wyjściowy do dyskusji i podjęcia działań zmierzających do prawnego uregulowania omawianego wyżej problemu.

Z poważaniem, Jerzy Suchański.

Drugie oświadczenie.

Pozwolę sobie przedstawić panu premierowi treść listu, jaki marszałek województwa świętokrzyskiego Józef Szczepańczyk przekazał na ręce ministra gospodarki. Z uwagi na bardzo ważne zagadnienie proszę o rozważenie możliwości udzielenia pomocy finansowej jeszcze w tym roku oraz ujęcie w planie budżetu na rok 2000.

"Zwracam się z uprzejmą prośbą o nadanie szczegółowego priorytetu i zwiększenie nakładów finansowych na likwidację wyrobiska po kopalni siarki ŤPiasecznoť, zlokalizowanego na terenie gminy Łoniów i Koprzywnica w województwie świętokrzyskim. Wyrobisko w Piasecznie znajduje się w obrębie tych samych formacji geologicznych co rekultywowane obecnie wyrobisko kopalni siarki ŤMachówť. Przesądza to o potwierdzonej przez ekspertów konieczności realizacji skojarzonej likwidacji obydwu wyrobisk.

W przypadku zakończenia prac rekultywacyjnych i zaprzestania odwadniania wyrobiska w Machowie przed zakończeniem uszczelnienia dna wyrobiska w Piasecznie mogą nastąpić nieodwracalne negatywne skutki w środowisku naturalnym, graniczące z katastrofą ekologiczną.

Jestem głęboko zaniepokojony opóźnieniem terminu zakończenia prac projektowych i dokonania wymaganych uzgodnień, planowanych po kolejnych korektach na koniec 1998 r., a także, w konsekwencji, opóźnieniem terminu przystąpienia do fizycznej likwidacji wyrobiska po kopalni ŤPiasecznoť, spowodowanym brakiem zapewnienia wystarczających środków budżetowych na ten cel.

Kopalnia siarki ŤMachówť wyraża gotowość realizacji przedsięwzięcia. Zespół autorski deklaruje kontynuowanie prac projektowych nawet w przypadku braku formalnego zlecenia - pismo do pana ministra z dnia 12 września 1998 r. - a właściciel terenu, Elektrownia im. Tadeusza Kościuszki w Połańcu, jak sądzę, dołoży starań i włączy się aktywnie w proces likwidacji wyrobiska.

Pokonanie głównej przeszkody, jaką jest brak środków, wykracza poza możliwości zainteresowanych.

W głębokiej trosce o stan środowiska oraz wygaszanie słusznego zaniepokojenia społecznego, którego odzwierciedleniem są znane panu interwencje i interpelacje posłów oraz radnych i władz samorządów lokalnych, zwracam się do pana ministra z prośbą o podjęcie radykalnych działań, które w efekcie doprowadzą do zwiększenia i wydzielenia środków na przyspieszenie likwidacji wyrobiska w Piasecznie, a w szczególności umożliwią przystąpienie do prac ziemnych w bieżącym roku.

Zasadne wydaje mi się również wydzielenie z kwoty przekazywanej kopalni siarki ŤMachówť na skojarzone prace rekultywacyjne środków, które wykorzystane powinny być wyłącznie na likwidację wyrobiska w Piasecznie. Pozwoli to na jednoznaczną ocenę postępu realizacji zadań.

Z wyrazami szacunku".
Taki list skierował do ministra pan Józef Szczepańczyk.

Dziękuję bardzo.
Z poważaniem, Jerzy Suchański.

Oświadczenia senatora J. Suchańskiego skierowane do premiera Jerzego Buzka, złożone do protokołu 36. posiedzenia:

Podczas trzydziestego trzeciego posiedzenia Senatu, 30.03.1999 r., zwróciłem się do pana premiera z oświadczeniem dotyczącym problemu medycyny sądowej. Każdy dzień zwłoki w rozwiązaniu tej sprawy powoduje, że można nieodwołalnie stracić to, co funkcjonowało bardzo dobrze dla polskiej sprawiedliwości. Dzisiaj z powodu wejścia w życie reformy służby zdrowia zgubiono to, co działało na rzecz resortu sprawiedliwości.

Z uwagi na brak odpowiedzi w terminie proszę o wyciągnięcie odpowiednich konsekwencji służbowych, gdyż opóźnianie się zaczyna być coraz bardziej powszechne.

Z poważaniem
Jerzy Suchański

***

Alkoholik, wobec którego sąd orzekł przymusowe leczenie, czeka prawie rok na miejsce na oddziale odwykowym w szpitalu w Morawicy w województwie świętokrzyskim. Sądzę, że nie jest to przypadek odosobniony, gdyż nie tylko województwo świętokrzyskie nie dostało z budżetu państwa ani grosza na realizację ustawy o wychowaniu w trzeźwości. Praca sądów idzie na marne, do tego dochodzą koszty tej alkoholowej procedury. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że orzeczenie o przymusowym leczeniu obowiązuje dwa lata. Ustawa o wychowaniu w trzeźwości zobowiązuje zarządy województw do powołania wojewódzkiego ośrodka terapii uzależnień i współuzależnień. Na ten cel i realizację ustawy budżet państwa powinien wyasygnować pieniądze.

Czy prawdą jest, że w ubiegłym roku ustawa o wychowaniu w trzeźwości nie była zrealizowana, bo zamiast 1% dochodów z akcyzy alkoholowej wykorzystano jedynie 0,25%?

Proszę o informację, kto ponosi winę za taką sytuację oraz czy jest nadzieja, że w tym roku problem z finansowaniem tego się nie powtórzy?

Z poważaniem
Jerzy Suchański

***

Senator Jerzy Cieślak skierował swoje oświadczenie do wicepremiera Leszka Balcerowicza:

Dynamika wykonania przychodów i wydatków budżetu państwa w pierwszym kwartale 1999 r., a przede wszystkim wykorzystanie blisko 73% deficytu planowanego na cały rok oraz przewidywany deficyt środków Zakładu Ubezpieczeń Społecznych - oszacowany przez ekspertów na około 5 miliardów 800 milionów zł - wskazuje na konieczność nowelizacji ustawy budżetowej. Jednym z elementów tej nowelizacji powinno być utworzenie w budżetach wojewodów jednoprocentowej rezerwy środków, przeznaczonej na pokrycie nieprzewidywalnych wydatków. W ostatnich latach taka rezerwa umożliwiła wojewodom dofinansowanie zadań bieżących i inwestycji, które miały kluczowe znaczenie dla rozwoju poszczególnych regionów.

Po reformie administracji publicznej i połączeniu kilku niezależnych dotychczas ośrodków władzy w regionie, wojewodowie zmuszeni są podejmować inicjatywy zmierzające do szybkiej integracji nowych województw. Reforma ochrony zdrowia i przygotowanie reformy oświaty stwarzają nieprzewidziane problemy, wymagające ze strony wojewodów natychmiastowych działań. Realizacja tych zadań wymaga zaangażowania środków, którymi obecnie nie dysponują.

Samorządy województw, powiatów i gmin kierują do wojewodów uzasadnione wnioski i prośby o przyznanie dodatkowych środków. Obecnie wojewodowie mogą tylko opiniować te wystąpienia i przesyłać je do Ministerstwa Finansów. Wydłuża to czas załatwiania spraw i jest źródłem społecznego niezadowolenia z pracy urzędników administracji rządowej i samorządowej.

Pozbawienie wojewodów środków, jakimi dysponowali w latach ubiegłych w ramach rezerwy budżetowej, ogranicza ich operatywność i skuteczność w rozwiązywaniu doraźnie występujących regionalnych i lokalnych problemów.

Swoje oświadczenie kieruję do wicepremiera Leszka Balcerowicza z nadzieją, że mój wniosek o stworzenie jednoprocentowej rezerwy w budżetach wojewodów znajdzie zrozumienie w Ministerstwie Finansów.

***

Senator Grzegorz Lipowski wygłosił podczas 36. posiedzenia Senatu dwa oświadczenia, a jedno złożył do protokołu:

Swoje oświadczenie kieruję do prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka oraz do prezesa Najwyższej Izby Kontroli.

Panie Premierze! Proszę o spowodowanie zbadania bardzo poważnego niedopełnienia obowiązków z narażeniem skarbu państwa na bardzo duże straty, jakie wystąpiły na terenie działania Śląskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, która w bieżącym roku nie stosuje mandatowania.

Pragnę poinformować, że wpływy z mandatów nakładanych przez sanepid w ubiegłym roku wyniosły: w województwie katowickim - 850 tysięcy zł; w województwie częstochowskim - 220 tysięcy zł i w województwie bielskim - 210 tysięcy zł. Daje to łącznie 1 milion 280 tysięcy zł.

Gdyby przyjąć podobną skuteczność nakładania i egzekwowania mandatów w roku 1999, to do dnia dzisiejszego wypłynęłoby do skarbu państwa ponad 500 tysięcy zł. Zaniechanie mandatowania niesie za sobą dalsze ujemne skutki, bo kontrolowane firmy, instytucje i przedsiębiorstwa coraz mniej poważnie podchodzą do kontroli i zaleceń, czyli w zasadzie służba ta przestaje być skuteczna.

W środowisku pracowników sanepidu w Katowicach ten stan przypisuje się źle przygotowanej reformie administracyjnej kraju, a przecież chcemy tę reformę wspierać. Ponieważ jest to, jak się orientuję, jedyny przypadek w kraju, to przypuszczam, że dzięki zbadaniu tej sprawy ustali się winnych.

Jeżeli jednak okaże się, że sanepid śląski słusznie postąpił, to trzeba będzie rychło przystąpić do zwracania, z odsetkami, mandatów wyegzekwowanych na pozostałym terenie kraju, bo w przeciwnym razie będą dziesiątki tysięcy procesów sądowych, po których trzeba będzie ze skarbu państwa te środki wycofać.

Z wyrazami szacunku, Grzegorz Lipowski.

Drugie oświadczenie kieruję również do prezesa Rady Ministrów, profesora Jerzego Buzka. Niestety, również dotyczy ono funkcjonowania sanepidu, Śląskiej Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, i niestety, jest to już trzecie moje oświadczenie na temat złego jej funkcjonowania. Ponieważ jednak nie zmieszczę się w czasie - a opisano tu szereg nieprawidłowości zaistniałych pomimo deklaracji rządu, że miasta tracące status miast wojewódzkich będą otaczane opieką - to przekażę do protokołu. Jest to oświadczenie wraz z wnioskiem odwołania dyrektor Śląskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej Ewy Zbrojkiewicz z tego stanowiska.

Oświadczenie senatora G. Lipowskiego złożone do protokołu 36. posiedzenia Senatu, skierowane do Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów:

Szanowny Panie Premierze!

Przy okazji likwidacji województw, w ramach wprowadzonej reformy administracyjnej kraju, padały ze strony rządu zapewnienia, że szczególną opieką otoczone będą miasta, które tracą status miasta wojewódzkiego. Jak to wygląda w praktyce, przedstawię na konkretnym przykładzie. Przepraszam, że po raz trzeci w swoich oświadczeniach bazuję na "funkcjonowaniu" Śląskiej Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach.

Z dniem 1 stycznia br. stacje sanitarno-epidemiologiczne, które utraciły status wojewódzkich, zostały, jako jedyne w kraju, przekształcone w działy zamiejscowe w Częstochowie i w Bielsku Białej, podczas gdy wszędzie utrzymano oddziały lub filie. Przyjęcie takiego rozwiązania organizacyjnego wiąże się z całkowitym pozbawieniem uprawnień do samodzielnego podejmowania następujących decyzji.

Po pierwsze, decyzji merytorycznych, ze względu na brak uprawnień do podpisywania dokumentów. Wszystkie przygotowane w dziale zamiejscowym w Częstochowie pisma, parafowane przez kierownika i radcę prawnego tegoż działu, przesłane są do kierowników merytorycznych działów ŚWSSE w Katowicach, a następnie, po zaakceptowaniu ich i podpisaniu przez dyrekcję, wracają do działu zamiejscowego w Częstochowie, skąd są dopiero rozsyłane do adresatów. Ten tryb postępowania pociąga za sobą znaczne wydłużenie i ustawiczne przekraczanie obowiązujących terminów załatwiania spraw wynikających z kpa. Naraża to jednocześnie potencjalnego kupującego na zatrucie pokarmowe, na przykład w razie wyprodukowania przez producenta nieodpowiedniego artykułu spożywczego, chociażby ciastka.

Po drugie, decyzji finansowych. W tutejszym dziale zamiejscowym funkcjonuje od marca br. subkonto służące tylko do wpłat, bez możliwości dysponowania wypracowanymi środkami. Oznacza to brak możliwości dokonywania podstawowych zakupów, na przykład materiałów biurowych czy środków czystości dla potrzeb tego działu.

Po trzecie, decyzji co do działalności represyjnej. Do chwili obecnej, w ramach prowadzonego nadzoru bieżącego, nie jest uregulowana zasada postępowania mandatowego. Pracownicy nie posiadają upoważnień do nakładania mandatów, co niewątpliwie naraża skarb państwa, ministra finansów, na niepowetowane straty. W tej sprawie złożyłem osobne oświadczenie.

Po czwarte, rozwiązanie takie oznacza brak przyznania upoważnień byłym kierownikom poszczególnych pionów do pieczątek i przeprowadzania kontroli, co przy nielicznej obsadzie stanowisk uniemożliwia właściwe prowadzenie nadzoru bieżącego, obejmującego działalność rozszerzoną w stosunku do roku ubiegłego. Mówi o tym art. 12c ustawy o zmianie niektórych ustaw określających kompetencje organów administracji publicznej, w związku z reformą ustrojową państwa.

W obrębie inspekcji sanitarnej województwa śląskiego występuje szereg rozbieżności dotyczących na przykład nawiązania stosunków pracy. Niektórzy pracownicy ŚWSSE w Katowicach otrzymali już w marcu nowe umowy o pracę na czas nieokreślony, podczas gdy pracownicy działów zamiejscowych ich nie mają.

Rozbieżności te dotyczą także tak zwanego środka specjalnego. W dziale zamiejscowym w Częstochowie za prace wykonywane w ramach umów-zleceń pracownicy nie pobierają żadnych wynagrodzeń. 100% środków wypracowanych w ramach funduszu "S" wzbogaca dochody ŚWSSW w Katowicach. Dział zamiejscowy w Bielsku Białej oraz stacja w Katowicach dysponują natomiast regulaminem, na podstawie którego pracownicy uzyskują dodatkowe dochody.

Kolejnym problemem jest brak ustalenia zasad odpłatności za wykonywane badania bakteriologiczne i wirusologiczne. Sytuacja ta uniemożliwia zawarcie nowych umów z dotychczasowymi zleceniodawcami. Brakuje także uregulowania zasad obiegu dokumentacji. Ponadto do chwili obecnej nie zawarto umowy umożliwiającej utylizację odpadów powstających w pracowni bakteriologicznej i wirusologicznej oraz w punkcie szczepień, pomimo usilnych starań ze strony oddziału częstochowskiego.

Dyrekcja ŚWSSE w Katowicach do chwili obecnej nie podjęła żadnych rozmów z załogą i kierownikiem tutejszego działu zamiejscowego. Dnia 22 kwietnia br. do działu tego wypłynął faks informujący ośmiu pracowników wymienionych imiennie o spotkaniu organizacyjnym, mającym się odbyć w dniu następnym, to jest 23 kwietnia br. o godzinie 10.30 w ŚWSSE w Katowicach. Faks podpisał śląski wojewódzki inspektor sanitarny doktor nauk medycznych Ewa Zbrojkiewicz. Z powodu niezaproszenia obecnego kierownika działu zamiejscowego doktora nauk medycznych Marka Ludwika Grabowskiego, jak również przedstawicieli związków zawodowych działających legalnie w tutejszym dziale wymienieni pracownicy nie przyjęli zaproszenia. Jednocześnie pani dyrektor, zapraszając na spotkanie do Częstochowy w dogodnym dla niej terminie, motywowała swoje postępowanie wyjątkowo nabrzmiałą sytuacją, wymagającą rozmów z załogą na tematy merytoryczne. Pracownicy ci, postraszeni sankcjami z tytułu niewykonania polecenia służbowego, pojechali na to spotkanie, które okazało się żenujące.

Wszystkie działania ŚWSSE w Katowicach dotyczące działów zamiejscowych są podejmowane jednostronnie przez dyrekcję, bez konsultacji ze związkami zawodowymi działającymi legalnie w tutejszym dziale.

Z tego postępowania wyciągam wniosek, że osoba, która decyduje o organizacji i współdziałaniu z jednostkami podległymi, nigdy nie miała nic wspólnego z organizacją i zarządzaniem i nie ma o tym zielonego pojęcia.

Jeżeli do tej pory, mimo prób podejmowanych przez dotychczasowego dyrektora SANEPID w Częstochowie, doktora nauk medycznych Marka Grabowskiego, nie doszło do spotkania roboczego dotyczącego zasad współpracy, a rozmowy prowadzone są telefonicznie przez sekretarkę, to widać z tego, że od początku jest ze strony pani doktor Zbrojkiewicz z Katowic niechęć co do współpracy. Pragnę nadmienić, że jest mi bardzo dobrze znana opinia ministerstwa zdrowia o wieloletniej pracy pana Grabowskiego na stanowisku dyrektora i o osiąganych przez niego wynikach oraz bardzo dobrym funkcjonowaniu służb w bardzo trudnym terenie, jakim jest Częstochowa, odwiedzana co roku przez od czterech do sześciu i pół miliona pielgrzymów.

Ostatnie postępowanie pani dyrektor Zbrojkiewicz świadczy o braku poszanowania osób, które do tej pory odpowiadały za stan sanitarny w województwie częstochowskim, a przymusowe wysyłanie ich na urlop bez uzgodnienia tego z zainteresowanymi i poza planem świadczy też o braku znajomości prawa pracy.

Trudno, żebym w oświadczeniu poruszył wszystkie uchybienia popełnione przez panią dyrektor Zbrojkiewicz, bo liczę na to, że te sprawy zostaną zbadane przez uprawnione osoby. Wnoszę jednak - biorąc pod uwagę trzy moje oświadczenia - że najlepszym rozwiązaniem, dającym nadzieję na unormowanie spraw i przywrócenie właściwego funkcjonowania służb, jest odwołanie doktor Zbrojkiewicz ze stanowiska dyrektora ŚWSSE.

Jeżeli zaś zamierzeniem pani dyrektor Zbrojkiewicz jest doprowadzenie swoim postępowaniem do odwołania dyrektora Grabowskiego, uznawanego za najwyższej klasy specjalistę, to proszę się liczyć z protestem wszystkich parlamentarzystów ziemi częstochowskiej.

Z poważaniem
Grzegorz Lipowski

***

Po wyczerpaniu porządku dziennego 36. posiedzenia Senatu senator Andrzej Mazurkiewicz wygłosił następujące oświadczenie:

Swoje oświadczenie kieruję na ręce ministra obrony narodowej, pana Janusza Onyszkiewicza.

Zwrócił się do mnie w imieniu władz miasta i gminy Biała Piska burmistrz tego miasta, pan Andrzej Kurządkowski. Władze miasta i gminy są mocno zaniepokojone informacją o próbie likwidacji jednostki wojskowej nr 2098 w Białej Piskiej. Teren gminy Białej Piskiej jest objęty wysokim wskaźnikiem bezrobocia. Bezrobocie to wynosi 33%. Spowodowane jest ogólną sytuacją w kraju, ale również faktem likwidacji PGR. Jednostka wojskowa stanowi więc duże zaplecze dla rolników, którzy mogą tam sprzedawać swoje produkty, jak również stanowi źródło dochodu w postaci podatków wpłacanych do budżetu gminy. Budynki, które znajdują się na terenie jednostki, są dostosowane do potrzeb wojska, a więc każda zmiana zagospodarowania i próba innego wykorzystania tych budynków niosłaby za sobą ogromne wydatki finansowe.

Jednostka nr 2098 w Bemowie Piskim to także zakład pracy, który zapewnia miejsca pracy i utrzymanie wielu mieszkańcom. Jest to więc dla tej gminy sprawa bardzo, ale to bardzo ważna. Wyprowadzenie czy też likwidacja tej jednostki może nie tylko doprowadzić do zwiększenia bezrobocia, ale również do zubożenia dochodów gminy, a będzie to miało skutki bardzo negatywne dla ogółu mieszkańców tej gminy.

Zwracam się więc do pana ministra obrony narodowej z prośbą o wnikliwe rozważenie tego problemu i pozostawienie tej jednostki w Bemowie Piskim. Jednostka ta zastąpiła byłe centrum szkolenia Wojsk Obrony Pogranicza, a na wcześniejszym etapie centrum szkolenia wojsk rakietowych. Stanowi ona również zaplecze dla jednej z największych w Polsce komend poligonu, jakim jest Orzysz. Wszystkie więc argumenty przemawiają za tym, aby została ona tam utrzymana. Dziękuję bardzo.

***

Senator Józef Kuczyński złożył do protokołu 36. posiedzenia oświadczenie skierowane do Janusza Onyszkiewicza, ministra obrony narodowej:

W dniu 25 marca br., na podstawie decyzji Rejonowego Zarządu Infrastruktury MON w Olsztynie, z Klubu Garnizonowego w Elblągu zabrano zespół mebli gdańskich w celu - jak to podano - przekazania do Centralnej Składnicy Infrastruktury i poddania ekspertyzie konserwatorskiej. Meble te dywizja elbląska otrzymała na początku lat pięćdziesiątych w darze od ówczesnego kierownictwa MON w nagrodę za uzyskiwane bardzo wysokie oceny całokształtu działalności.

Od tej pory były one chlubą elbląskiego garnizonu, stanowiąc wyposażenie pomieszczenia klubowego przeznaczonego na szczególne uroczystości dywizji i jej jednostek, a także organizacji skupiających byłych żołnierzy: związku byłych oficerów i podoficerów Wojska Polskiego oraz kombatantów wojskowych. Nic więc dziwnego, że decyzja o zabraniu tych mebli i ich wywóz wywołały wzburzenie wśród kadry wojska stacjonującego w Elblągu i środowisk związanych z wojskiem. Żywo też zareagowały na to lokalne media: prasa, radio i telewizja, uznając przytoczony przed chwilą powód zabrania mebli za bezzasadny i w tej sytuacji bardzo ostro krytykując podjętą decyzję. Meble te były bowiem poddane odpowiedniej ekspertyzie przez wojewódzkiego konserwatora zabytków w Elblągu i została ona zweryfikowana oraz zatwierdzona, decyzją z dnia 12 lutego br., przez głównego konserwatora zabytków.

Nic więc dziwnego że argument o potrzebie ekspertyzy konserwatorskiej w sytuacji, gdy taką ekspertyzę - i to niedawno - zweryfikowała najwyższa władza konserwatorska w kraju, uznano jedynie za przykrywkę jakiś innych, dziwnych i niezbyt jasnych zamierzeń związanych z dalszym losem tego zespołu mebli. Nic więc dziwnego, że wśród kadry wojskowej i innych środowisk elbląskich powszechną i głośno wypowiadaną stała się plotka - bardzo szkodliwa dla morale wojska i wywołująca frustrację kadry - że meble te podobały się któremuś z bardzo wysokich dygnitarzy resortu i mają być przeznaczone na wyposażenie jego gabinetu.

Zbulwersowany całą tą sytuacją i panującymi wokół niej nastrojami w dniu 31 marca br. skierowałem odpowiednie pisemne wystąpienie do ministra Janusza Onyszkiewicza, prosząc o zainteresowanie się sprawą i - dla oczyszczenia fatalnej wokół niej atmosfery oraz w imię w pełni uzasadnionych roszczeń elblążan - spowodowanie zwrotu omawianych mebli do naszego klubu garnizonowego.

Wystąpienie moje skierowałem specjalnie na ręce ministra Onyszkiewicza, a nie kogo innego, prosząc o osobiste zainteresowanie się sprawą, gdyż we wspomnianych plotkach i krążących w Elblągu opiniach wśród wspomnianych wysokich resortowych dygnitarzy, jakoby zainteresowanych elbląskimi meblami, wymieniane są także nazwiska wiceministrów obrony narodowej.

Niestety, tak się nie stało. Odpowiedź na moje wystąpienie, podtrzymującą decyzję o zabraniu mebli, otrzymałem bowiem od wiceministra Romualda Szeremietiewa. Uważam jednak nadal, że kierownik resortu powinien osobiście poznać sprawę i zainteresować się towarzyszącymi jej okolicznościami. Dlatego też, obawiając się, że ponowny list nie trafi do adresata, uznałem za niezbędne publiczne omówienie sprawy w dzisiejszym oświadczeniu adresowanym do ministra Janusza Onyszkiewicza. Nie mogę bowiem zgodzić się z argumentami podanymi przez ministra Szeremietiewa.

Po pierwsze, nie uzyskano zatwierdzenia programu konserwacji tych mebli i zgody na ich wywóz przez wojewódzkiego konserwatora zabytków w Elblągu, co jest niezbędne według cytowanej w odpowiedzi wiceministra ustawy o ochronie dóbr kultury. Zabranie mebli przez olsztyński zarząd infrastruktury było zatem niezgodne z tą ustawą, a więc bezprawne.

Po drugie, wojewódzki konserwator zabytków w Elblągu ocenia, że stan zachowania zespołu tych mebli jest zdecydowanie dobry i nie występują zagrożenia konstrukcyjne, jedynie stół wymaga wzmocnienia połączenia podpory z blatem oraz drobnych zabiegów rewaloryzacyjnych, jak usunięcie wtórnych politur i niewielkich uzupełnień listew. Nie były bowiem i nie są - jak ocenia wojewódzki konserwator - narażone na dewastację, o czym świadczy fakt, iż przetrwały bez specjalnego uszczerbku blisko pół wieku pobytu w elbląskim klubie garnizonowym. Były bowiem - jak mówiłem - wyposażeniem pomieszczenia, gdzie odbywały się specjalne, niezbyt częste uroczystości. Nasuwa się więc w sposób naturalny sugestia, że zawarte w odpowiedzi ministra Szeremietiewa opinie o jakoby nadmiernej eksploatacji tych mebli oraz zniszczeniach i zagrożeniach konstrukcyjnych zostały wyolbrzymione i z rozmysłem przesadzone jedynie w celu uzasadnienia tej niesłusznej decyzji.
I wreszcie po trzecie, wprost poraż
a podany w piśmie argument, że meble tego typu - ponadstandardowe, jak to określono - mogą być używane, cytuję: jedynie na wyższych szczeblach - począwszy od dowódcy okręgu. A więc, mimo że służyły one, jak tego wymaga samo ministerstwo, jako "element ozdobny w pomieszczeniach o charakterze reprezentacyjnym" i - co potwierdza wojewódzki konserwator zabytków - w warunkach nie stanowiących dla nich zagrożenia, to trzeba było je zabrać, bo były użytkowane przez zbyt niski "szczebel". Z odpowiedzi wynika więc, że ludzie w dywizji, w klubie garnizonowym "zaszufladkowani" są przez biurokratów resortowych do jakiejś niższej kasty, która nie jest godna obcować z wyższego rzędu dobrami kultury i z nich korzystać.

Do tego mają prawo - tak to odbieram z tej odpowiedzi - jedynie dygnitarze wysokiego "szczebla".

Do tego też chyba już nic więcej nie muszę dodawać. Liczę, że kierownik resortu, do którego osobiście kieruję to oświadczenie, będzie miał inne spojrzenie na cały ten problem i podejmie odpowiednie decyzje i ustalenia, w efekcie czego omawiane meble gdańskie wrócą - zgodnie z powszechną opinią i zdeterminowanym stanowiskiem kadry miejscowych jednostek wojskowych i środowiska elbląskiego - do tutejszego klubu garnizonowego, którego były chlubą i w którym przebywały przez blisko pół wieku, co, mimo że były "ponadstandardowe", nikomu przez te wszystkie lata nie przeszkadzało.

Dziękuję za uwagę
Józef Kuczyński

***

Senator Jerzy Markowski złożył do protokołu 36. posiedzenia dwa oświadczenia, skierowane do ministra gospodarki Janusza Steinhoffa:

Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy Bytomskiej Spółki Węglowej, czyli minister gospodarki, w maju bieżącego roku odwołał z zajmowanego stanowiska prezesa BSW SA, pana Leszka Kucytowskiego.

Jak pamiętam, spółka ta realizowała wzorcowy program naprawczy pana ministra, zaakceptowany uroczyście w 1998 roku przez trzech ministrów aktualnego rządu, włącznie z ministrem gospodarki.

W niniejszym oświadczeniu kieruję do pana pytania.

Czy spółka realizowała wyżej wymieniony program, podpisany przez ministra gospodarki?

Jakimi argumentami kierowano się, odwołując pana L. Kucytowskiego ze stanowiska prezesa zarządu Bytomskiej Spółki Węglowej?

***

W KWK Niwka-Modrzejów w Sosnowcu trwa protest wszystkich związków zawodowych przeciwko likwidacji tej kopalni. Decyzję o likwidacji kopalni podjął Zarząd Katowickiego Holdingu Węglowego, zobligowany uchwałami swojego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy, czyli ministra gospodarki.

Z posiadanych przeze mnie informacji wynika, iż istnieje możliwość wydzielenia z kopalni zakładu górniczego, którego celem byłoby efektywne ekonomiczne wyeksploatowanie istniejących w tej kopalni zasobów węgla. Takie rozwiązanie na kilka następnych lat rozłożyłoby społeczne skutki tej decyzji w postaci wzrostu bezrobocia, które i tak jest w Sosnowcu dotkliwe.

W ramach niniejszego oświadczenia kieruję do pana ministra pytanie. Dlaczego nie akceptuje Pan takiego rozwiązania? Jakie powody kierują pańskim tak uporczywym i szkodliwym społecznie sprzeciwianiem się istnieniu kopalni Niwka-Modrzejów?

Jerzy Markowski.

***

Senator Wiesław Pietrzak złożył do protokołu 36. posiedzenia trzy oświadczenia:

Oświadczenie skierowane do Jerzego Buzka prezesa Rady Ministrów:

Sprawa, którą poruszam w niniejszym oświadczeniu, dotyczy nieuregulowania przez skarb pastwa kwestii przejęcia zadłużenia placówek służby zdrowia, uczestniczących w latach poprzednich w tak zwanym programie pilotażowym. Zwracają się do mnie w tej sprawie dyrektorzy ZOZ z byłego województwa suwalskiego, ale wiem, że problem ten dotyczy większości placówek służby zdrowia całego kraju.

Ponieważ składałem już oświadczenia do ministra zdrowia i ministra finansów, na które otrzymałem niewystarczające, moim zdaniem, enigmatyczne odpowiedzi, teraz pozwalam sobie zwrócić się w tej sprawie do pana premiera. Aby dokładniej naświetlić niezwykle ważki problem, opiszę go na przykładzie konkretnych placówek.

Na terenie powiatu giżyckiego, województwo warmińsko-mazurskie, znajdują się dwa samodzielne Zakłady Opieki Zdrowotnej - w Giżycku i Węgrowie, które w wyniku tak zwanego eksperymentu suwalskiego uczestniczyły w restrukturyzacji jednostek budżetowej służby zdrowia już od początku lat dziewięćdziesiątych. Usamodzielnione wcześniej publiczne ZOZ w Giżycku i Węgorzewie niezwykle aktywnie przyczyniły się do zebrania w latach 1996-1998 olbrzymich doświadczeń, spożytkowanych w okresie przygotowywania podstaw reformy wdrażanej dziś w ochronie zdrowia.

Dokonano zmian w zatrudnieniu, zmniejszono zarówno liczbę łóżek na nierentownych oddziałach, jak i liczbę samych oddziałów. W obu placówkach zmniejszono liczbę personelu z około 1400 do 950 osób w dniu dzisiejszym. Autorskie programy menedżerskie spowodowały, że od dawna liczy się tu faktyczne koszty funkcjonowania jednostek, oddziałów i pojedynczych stanowisk pracy. Prowadzi się szczegółowy monitoring usług medycznych na wszystkich szczeblach zarządzania.

Przekształcenia dokonane w latach 1996-1998 spowodowały, że dziś obie jednostki zawarły z Warmińsko-Mazurską Kasą Chorych kontrakty umożliwiające dalsze, normalne funkcjonowanie, bez pogłębiania zobowiązań i zwolnień grupowych. Szpital w Giżycku, nie tylko moim zdaniem, jest jednym z najbardziej uporządkowanych organizacyjnie przedsiębiorstw w skali kraju. Również w opinii pełnomocnika Warmińsko-Mazurskiej Kasy Chorych obie jednostki powiatu giżyckiego należą do wzorcowych w nowym systemie ubezpieczeń zdrowotnych.

Istnieje jednak problem. Środki finansowe na podstawowe potrzeby tych zakładów przyznawane przez wojewodę stanowiły 70% zabezpieczenia tych potrzeb, co uniemożliwiało im normalne, bieżące działanie. W rezultacie, aby nie obniżać drastycznie jakości i ilości usług, jednostki te zaciągały zobowiązania. Obecnie wzrastają one błyskawicznie z powodu lawinowo narastających odsetek i wynoszą około 7 milionów zł. Wziąwszy jednak pod uwagę zadłużenie ochrony zdrowia w skali kraju - około 7 miliardów zł - gdzie na statystycznego mieszkańca wypada około 156 zł, w powiecie giżyckim zadłużenie jednostek w przeliczeniu na jednego mieszkańca wynosi około 78 zł. Jest to w głównej mierze wynik zmian restrukturyzacyjnych ostatnich lat.

Powiat giżycki, zgodnie z reformą ustrojową państwa, przejął funkcję organu założycielskiego wobec tych jednostek. Jednak oba szpitale, które podjęły czynności usamodzielniające dużo wcześniej niż pod koniec ubiegłego roku, nie mogą zgodnie z prawem ubiegać się o przekazanie zobowiązań skarbowi państwa, bo przysługuje to tylko zakładom i jednostkom budżetowym. Ich zadłużenia nie jest w stanie spłacić organ założycielski. W ten sposób powiat giżycki rozpoczyna pierwszy rok działalności z deficytem budżetowym w wysokości 1,2 miliona zł, a na potrzeby szpitali w budżecie nie ma żadnych środków.

Nastąpiła tu paradoksalna sytuacja. Zakłady, na których przetestowano założenia reformy służby zdrowia, stały się ofiarami tej reformy. Gdyby je natomiast oddłużono, dobrze przygotowane do reformy ochrony zdrowia, mogłyby stać na czele i stanowić dobre przykłady wysiłku państwa i obywateli w okresie jej wdrażania. Stoją jednak w przededniu postępowań komorniczych.

Mając na uwadze te argumenty, proszę o rzetelne potraktowanie tego niezwykle poważnego problemu i podjęcie pozytywnej dla zainteresowanych decyzji. W przeciwnym bowiem razie zakładom tym, które pioniersko wdrażały w życie założenia reformy służby zdrowia, grozi upadłość, a to by było najgorsze z możliwych rozwiązań.

Z poważaniem
senator RP Wiesław Pietrzak

Oświadczenie skierowane do Longina Komołowskiego, ministra pracy i polityki socjalnej:
Szanowny Panie Ministrze!

W marcu składałem na ręce premiera oświadczenie, dotyczące bardzo trudnej sytuacji ludzi pozostających bez pracy, szczególnie w rejonach dotkniętych strukturalnym bezrobociem.

W piśmie tym między innymi przestrzegałem przed wprowadzaniem limitowania środków na roboty publiczne. Niestety, Krajowy Urząd Pracy wprowadził takie ograniczenie i obecnie urzędy pracy mogą przeznaczyć na roboty publiczne maksymalnie do 19% przyznanego limitu.

Nieprawdą jest stwierdzenie, że roboty publiczne są jakoby nieefektywną formą zwalczania bezrobocia. W rejonach objętych strukturalnym bezrobociem są czasami jedyną szansą na, czasowe chociażby, zatrudnienie bezrobotnych pozostających bez zasiłku.

Zainteresowanie robotami publicznymi jest bardzo duże. Już na kilka miesięcy przed terminem realizacji prac ustawia się długa kolejka zainteresowanych tą formą zatrudnienia. Z powodu tak znacznej redukcji nakładów na roboty publiczne znacznie zwiększy się kolejka petentów do ośrodków pomocy społecznej po zasiłki, co dodatkowo obciąży i tak skromne budżety gmin.

Roboty publiczne są korzystne nie tylko dla bezrobotnych. Wpływają bardzo pozytywnie na rozwój infrastruktury, szczególnie biednych miast i gmin. W ramach tych prac samorządy wykonują wiele robót inwestycyjnych, na które przy obecnych rozwiązaniach nie będą mogły sobie pozwolić.

Ponieważ w tej sprawie otrzymuję coraz więcej sygnałów, zarówno od powiatowych rad zatrudnienia, jak i od bezrobotnych, proszę o rzetelne przeanalizowanie problemu i podjęcie korzystnej dla zainteresowanych decyzji.

Z poważaniem
senator RP Wiesław Pietrzak

Oświadczenie skierowane do Janusza Onyszkiewicza, ministra obrony narodowej:

Szanowny Panie Ministrze!

W związku z reformą ubezpieczeń zdrowotnych, która objęła również służby mundurowe, zdaniem członków branżowych kas chorych, występują w jej funkcjonowaniu nieprawidłowości. Sygnalizują mi to w ostatnim czasie właśnie jej członkowie.

W związku z tym mam do pana ministra następujące pytania.

Prawdopodobnie Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie wskazał dotychczas płatników składek ubezpieczeń dla branżowej kasy chorych. A jeżeli tak, to dlaczego?

Dlaczego ZUS przelewa 13% składek pacjentów branżowej kasy chorych na rzecz kas regionalnych? Na jakiej podstawie podejmuje taką decyzję?

Czy potrzebny jest pośrednik, to znaczy ZUS, w celu przekazywania składek do kas chorych? Jeżeli tak, to czy prowizja w wysokości 0,5% nie jest za wysoka?

Kiedy w wojsku będzie można uzyskać lepszy dostęp do lekarzy z jednostek wojskowych? Oficjalnie nie ma zgody na taką działalność, mimo przychylności Sztabu Generalnego WP.

Są to sprawy niezwykle ważne dla członków branżowych kas chorych, a szczególnie środowiska związanego z wojskiem, dlatego proszę o możliwie rzetelne i wyczerpujące wyjaśnienia.

Z wyrazami szacunku
senator RP Wiesław Pietrzak

***

Senator Marian Żenkiewicz złożył dwa oświadczenia do protokołu 36. posiedzenia Senatu:
Oświadczenie skierowane do Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów:

Podstawowym celem przepisów ustawy z dnia 18 grudnia 1998 r. (Dz.U. 162 z 30 grudnia 1998 r.) o wspieraniu przedsięwzięć termomodernizacyjnych jest całkowita lub częściowa zamiana konwencjonalnych źródeł energii na źródła niekonwencjonalne, w tym również źródła odnawialne.

Podejmowane działania, zwłaszcza przez osoby fizyczne, w zakresie zmian systemu ogrzewania we własnych budynkach mieszkalnych napotykają na trudności związane z brakiem możliwości uzyskania kredytów na te cele.

Właściciele domów jednorodzinnych, i nie tylko, nie mogą doczekać się praktycznej realizacji postanowień tej ustawy, która teoretycznie obowiązuje od 1 stycznia 1999 r. Dotyczy to szczególnie nieudzielania przez banki kredytów na podejmowanie inwestycji termomodernizacyjnych. Powodem takiej sytuacji jest brak odpowiednich rozporządzeń umożliwiających uruchomienie przez banki wyżej wymienionych kredytów.

Dotychczasowa bierna postawa organów odpowiedzialnych za te sprawy jest źródłem niezadowolenia społecznego i uzasadnionej krytyki.

W związku z powyższym zwracam się do pana premiera o osobiste zainteresowanie się tą tak ważną sprawą i podjęcie odpowiednich decyzji, których skutkiem będzie przyspieszenie wprowadzenia w życie postanowień wyżej wymienionej ustawy, a szczególnie uruchomienia przez banki odpowiednich kredytów.

Oświadczenie skierowane do Tadeusza Syryjczyka, ministra transportu i gospodarki morskiej:

Reforma państwowa, oprócz podziału administracyjnego kraju, ma za zadanie między innymi zaspokojenie zwiększonego zapotrzebowania na korzystanie z dróg publicznych, a zwłaszcza autostrad.

Jednym z zadań służących temu celowi jest budowa odcinka autostrady A-1 łączącej Toruń z Gdańskiem. Budowa ta została wpisana w strategię rozwoju gmin, przez które ma ona przebiegać. Gminy opracowały długofalowe programy rozwoju i podporządkowały koncepcję zagospodarowania przestrzennego gospodarczym przeobrażeniom, dającym im szansę rozwoju. Samorządy gmin poniosły koszty związane z dostosowaniem planów zagospodarowania przestrzennego, uwzględniającym przebieg tej autostrady.

Przedłużający się termin rozpoczęcia budowy odcinka autostrady A-1, od miejscowości Lubicz w kierunku Gdańska, powoduje głębokie zaniepokojenie i obawy samorządów oraz mieszkańców gmin zlokalizowanych wokół planowanej trasy tej autostrady. Uciążliwości związane z obecnymi objazdami są dla mieszkańców bardzo dużym obciążeniem.

Dlatego zwracam się do pana ministra o podjęcie akceptującej decyzji w sprawie kontynuowania budowy autostrady A-1, od Torunia do Gdańska, zgodnie z ustalonym harmonogramem.

Wyrażam nadzieję, że pan minister dołoży wszelkich starań, aby podjąć w tej sprawie akceptującą decyzję, tak oczekiwaną przez dużą część mieszkańców regionu toruńskiego.

Marian Żenkiewicz.

***

Senator Zygmunt Ropelewski skierował swoje oświadczenie, złożone do protokołu 36. posiedzenia Senatu, do prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka:

W nawiązaniu do wystąpienia pana starosty powiatu augustowskiego i Koła Krechowiaków - Oddział w Augustowie, proszę pana premiera o spowodowanie działań celem bezpłatnego przekazania na rzecz powiatu zabudowanych nieruchomości, położonych w Augustowie, oznaczonych numerami 856/1 i 856/3 - są to obiekty przedwojennego Yacht Clubu - będących obecnie w zarządzie Agencji Mienia Wojskowego.

Potrzeba przejęcia tych nieruchomości na rzecz powiatu wynika z art. 4 ust. 1 pkt 8 ustawy z dnia 5 czerwca 1998 r. o samorządzie powiatowym - DzU nr 91 poz. 577 - która powiatowi przypisuje zadania publiczne związane z kulturą fizyczną i turystyką.

Dla tutejszego regionu obiekt tego typu jest bardzo potrzebny. Nasza młodzież uprawiająca sporty wodne osiąga wspaniałe wyniki na arenie krajowej i międzynarodowej. Mamy wielu mistrzów Polski i świata w kajakarstwie i narciarstwie wodnym, którym należy udostępnić odpowiednią bazę oraz możliwość przeprowadzenia krajowych i międzynarodowych imprez sportowych, do czego te obiekty, i teren, ze wzglądu na ich położenie służyłyby idealnie.

W chwili obecnej samorząd powiatowy nie posiada ani pieniędzy, ani takich obiektów i terenu, gdzie mógłby zorganizować sprawnie działający ośrodek sportów wodnych.

Proszę pana premiera o pomoc w tej sprawie, gdyż na niższych szczeblach nic nie można załatwić.

W załączeniu - wystąpienie Koła Krechowiaków - Oddział w Augustowie.

Z wyrazami szacunku
Zygmunt Ropelewski
Senator RP

***

Senator Adam Glapiński skierował swoje oświadczenie, złożone do protokołu 36. Posiedzenia, do ministra finansów Leszka Balcerowicza:

Moje oświadczenie dotyczy pilnej potrzeby oddłużenia placówek oświatowo-wychowawczych, dla których, z mocy ustawy, z dniem 1 stycznia 1999 r. władze miasta i gminy Tarnów stały się organem prowadzącym.

Proces przekazania trzynastu placówek przez byłego kuratora oświaty w Tarnowie nie był poprzedzony przekazaniem stosownych dokumentów finansowo-księgowych ani uregulowaniem zobowiązań wymagalnych, które wystąpiły nawet w sferze płac i pochodnych. Zaplanowane przez służby planistyczne byłego kuratora oświaty budżety tych jednostek są znacznie niedoszacowane i nie ma możliwości uregulowania zobowiązań, których nie zaciągnęła gmina. W dniu 12 maja 1999 r. wpłynęło do Urzędu Miasta Tarnowa pismo dyrektora Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego, informujące o zajęciu przez I Urząd Skarbowy rachunku bankowego z tytułu nieuregulowanego podatku dochodowego od osób fizycznych za październik i listopad 1998 r.

Jest to dopiero początek procesu zajmowania rachunków bankowych kolejnych placówek, w których na dzień 31.12.1998 r. wystąpiły zobowiązania wymagalne skarbu państwa. Zajęcie rachunków bankowych spowoduje paraliż płynności finansowej jednostek, tym bardziej że w większości są to placówki o charakterze opiekuńczo-wychowawczym, o znaczeniu ponadregionalnym, w których prowadzone jest żywienie dzieci.

Bardzo proszę o potraktowanie tej sprawy jako szczególnie pilnej.

Do oświadczenia dołączam informację o wymagalnych na 31 marca zobowiązaniach powiatowych jednostek oświatowych.

***

Senator Stanisław Gogacz skierował swoje oświadczenie, złożone do protokołu 36. posiedzenia Senatu, do premiera Jerzego Buzka:

W związku z listem otwartym, jaki wpłynął do mnie od Stowarzyszenia Rzemieślników Piekarstwa Rzeczypospolitej Polskiej - Region Lubelszczyzna, przedstawiam ten list z prośbą o ustosunkowanie się do zawartych w jego treści problemów.

"List otwarty w sprawie zagrożeń polskiego piekarstwa.

Polska to około osiem tysięcy piekarń i siedem tysięcy przedsiębiorstw oraz blisko czterdziestomilionowy rynek zbytu pieczywa. Obecność na tym rynku, który unijni specjaliści oceniają na półtora miliarda dolarów, to gra warta świeczki dla wielu europejskich potentatów branży piekarskiej. Kto przejmie zaopatrzenie polskich konsumentów i będzie dyktował warunki? Czy powtórzy się w naszym kraju węgierski scenariusz, gdzie obecnie dziewięćdziesięciopięcioprocentowy udział w przemyśle piekarniczym mają Niemcy?

Obecnie największym zagrożeniem dla polskiego piekarstwa wydaje się być niekontrolowany napływ zachodnich technologii i wytwarzanych w krajach Unii półproduktów, tak zwanego pieczywa mrożonego. Problem polega na tym, że odpowiednio zamrożone, czasem też podpiekane wcześniej ciasto, dostarcza się do dużych sklepów lub piekarń, tam się je wypieka i sprzedaje jako świeży, pełnowartościowy produkt. Jest to przejaw typowej, nieuczciwej konkurencji, gdyż pieczywo to przy produkcji przemysłowej, i często dotowanej przez kraju Unii, jest znacznie tańsze niż wypiekane metodą tradycyjną.

Sytuacja w polskim piekarstwie jest bardzo złożona. Z jednej strony obserwujemy poprawę poziomu technologicznego, jakości chleba oraz rozwój wielu zakładów. To cieszy, że część piekarzy doskonale odnalazła się w nowej sytuacji rynkowej. Z drugiej jednak strony, czy można mówić o wyrównanej jakości pieczywa, jeżeli nie mamy zagwarantowanej standaryzowanej mąki, jeśli obniżane są normy jakościowe na zboże? Jak może rozwijać się piekarstwo wobec braku stabilności podatkowej, wobec prawa, które urzędnicy mogą dowolnie interpretować? W takiej sytuacji nawet dobrzy fachowcy popadają w kłopoty, zamykane są piekarnie. W tym samym czasie wpuszczany jest na nasz rynek, w dodatku na preferencyjnych zasadach, obcy kapitał w postaci super- i hipermarketów, które w sąsiedztwie rzemieślniczych piekarń sprzedają odpiekane, mrożone pieczywo.

Wiele piekarskich autorytetów, w tym Zarząd Stowarzyszenia Rzemieślników Piekarstwa Rzeczypospolitej Polskiej, jest przeciwnych mrożeniu ciasta, przede wszystkim dlatego, że skoki temperatury powodują nieodwracalne zmiany w jakości i smaku pieczywa, a szczególnie w jego trwałości. Spowodowane jest to zmianami, jakie zamrożenie powoduje w składnikach naturalnych ciasta: uszkodzona siatka glutenowa, uszkodzone gałeczki skrobiowe, rozerwane wiązadła hydrofobowe. Zdaniem tych autorytetów temperatury minusowe mogą osłabiać strukturę sieci glutenowej, a tym samym w sposób pośredni ujemnie wpływać na właściwości reologiczne i wypiekowe ciasta.

Kraje Unii odchodzą od tego, a przynajmniej ograniczają produkcję pieczywa mrożonego. We Francji bagietka wyprodukowana metodą tradycyjną kosztuje do ośmiu razy więcej niż wypiekana z kęsa mrożonego, a mimo to cieszy się coraz większy powodzeniem. Pieczywo podawane na oficjalnych przyjęcia wydawanych przez rząd francuski zawsze podchodzi od rzemieślników produkujących tradycyjnie. Włoscy piekarze wymusili na swoim parlamencie podjęcie odpowiednich ustaw, ograniczających sprzedaż mrożonego pieczywa. W innych krajach Unii, poza Austrią, gdzie upadło ponad 30% tradycyjnych piekarń, obowiązują podobne ograniczenia, stąd też zainteresowanie piekarniczych koncernów polskim rynkiem. Jedynym hamulcem są, jak na razie, ceny pieczywa w Polsce - pięciokrotnie niższe przy porównywalnych cenach mąki, cukru, tłuszczów i energii. Jednak taka sytuacja nie potrwa długo.

Zagrożeniu trzeba starać się zapobiegać już teraz. Napływ mrożonego pieczywa to nie tylko nieuczciwa konkurencja dla małych i średnich polskich piekarń. To także niebezpieczeństwo dla całego łańcucha chlebowego w naszym kraju, dla rolników i młynarzy. Naszym zdaniem konieczne są natychmiastowe wystąpienia do rządu i parlamentu o ograniczenie tego napływu.

I takie działanie SRzP RP już podjęło. Najważniejsza jest jednak w miarę szybka konsolidacja środowiska wokół tego problemu, pozwalająca na wspólne prowadzenie polityki rynkowej, dbałość o jakość i asortyment produkcji oraz wyrobienie u konsumentów nawyku kupowania polskich wyrobów.

Stowarzyszenie Rzemieślników Piekarstwa Rzeczypospolitej Polskiej - Region Lubelszczyzna".

Stanisław Gogacz


Diariusz Senatu RP, spis treści, poprzedni fragment, następny fragment