Diariusz Senatu RP, spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


Oświadczenia

Podczas 29. posiedzenia senator Jerzy Suchański złożył oświadczenia:

Pierwsze oświadczenie kieruję do ministra skarbu państwa, pana Emila Wąsacza.

Pragnę podziękować panu za odpowiedź na moje oświadczenie, złożone podczas dwudziestego pierwszego posiedzenia Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, dotyczące likwidacji terenowych delegatur Ministerstwa Skarbu Państwa. Stanowisko, jakie zaprezentował pan w piśmie z dnia 7 listopada 1998 r., skierowanym do marszałka Senatu Rzeczypospolitej Polskiej, pani profesor doktor habilitowanej Alicji Grześkowiak, a popartym decyzją organizacyjną nr 43 z dnia 21 grudnia 1998 r., wskazuje że uznał pan argumentację przemawiającą za utrzymaniem dotychczasowych delegatur, w tym delegatury kieleckiej. Mając na uwadze zarówno wspólny interes kierowanego przez pana ministra resortu, jak również firm naszego regionu, odstąpił pan od pomysłu likwidacji kieleckiej delegatury do czasu podjęcia ostatecznej decyzji w sprawie liczby terenowych delegatur Ministerstwa Skarbu Państwa, która zostanie podjęta przez parlament Rzeczypospolitej Polskiej. Taką konkluzję zawarł pan w wymienionym piśmie, skierowanym do pani marszałek Senatu Rzeczypospolitej Polskiej.

Z poważaniem, Jerzy Suchański.

Drugie moje oświadczenie kieruję do pana Longina Komołowskiego, ministra pracy i polityki socjalnej.

Uprzejmie proszę o odpowiedź na następujące pytania.

Pierwsze. Czy decyzja odnośnie do trybu i terminu przeniesienia warsztatów terapii zajęciowej do struktury PFRON z dniem 20 listopada 1998 r. nie spowodowała dezorganizacji w przejmowaniu przez powiatowe centra pomocy rodzinie zadań dotyczących osób niepełnosprawnych?

Drugie. Na jakiej podstawie prawnej zespół do spraw orzekania o stopniu niepełnosprawności został przekazany powiatowi grodzkiemu w Kielcach? Z informacji, jaka wypłynęła do mojego biura senatorskiego, wynika, że zespół ten włączony został w struktury miejskiego ośrodka pomocy społecznej. W oparciu o jakie akty prawne i w jaki sposób będą realizowane zadania dotychczas wykonywane przez ten zespół na rzecz osób niepełnosprawnych mieszkających na terenie całego województwa?

Trzecie. Proszę o informację, kto będzie odpowiedzialny za rozliczenie środków przekazanych do WTZ przed ich przeniesieniem do powiatowych centrów pomocy rodzinie. Kto będzie realizował finansowe zobowiązania wynikłe z niedofinansowania WTZ do czasu przejęcia ich przez powiatowe centra pomocy rodzinie?

Z poważaniem, Jerzy Suchański.

Trzecie oświadczenie kieruję do ministra łączności, pana Marka Zdrojewskiego.

Uprzejmie proszę o jak najszybsze uporządkowanie spraw związanych z ujednoliceniem opłat za rozmowy telefoniczne w ramach tego samego województwa. Uzasadnienie konieczności dokonania takiego uporządkowania jest oczywiste, a każda zwłoka w tej sprawie powoduje coraz większe niezadowolenie mieszkańców, którzy zostali włączeni do nowego województwa.

Z poważaniem, Jerzy Suchański.

Ostatnie oświadczenie kieruję do pana premiera Jerzego Buzka.

Uprzejmie proszę o interwencję w sprawie zorganizowania spotkania senatora Rzeczypospolitej Polskiej Jerzego Suchańskiego z prezesem Krajowego Urzędu Pracy, panią Grażyną Zielińską. Z niezrozumiałych dla mnie względów, mam takie wrażenie, służby administracyjne Krajowego Urzędu Pracy odizolowały panią prezes, co uniemożliwia mi kontakt telefoniczny.

Z poważaniem, Jerzy Suchański.

* * *

Senator Krystyna Czuba wygłosiła oświadczenie skierowane do prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego:

Wystąpienie moje ma bezpośredni związek z kolejnymi wetami pana prezydenta. Ustaliłam, że prezydent Kwaśniewski podczas rządów koalicji SLD-PSL wetował w sierpniu 1997 r. dwie ustawy. Tymczasem, przez rok pracy obecnej koalicji, weto miało miejsce pięć razy. Wymienię kolejne "nie" prezydenta Kwaśniewskiego.

Pierwsze weto - 23 grudnia 1997 r. Ustawa z dnia 18 grudnia 1997 r. o waloryzacji niektórych uposażeń, emerytur i rent oraz o zmianie niektórych ustaw. Dotyczy emerytur mundurowych.

Drugie weto - 26 grudnia 1997 r. Ustawa z dnia 11 grudnia 1997 r. o zmianie ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Ustawa dotyczy fundamentalnego prawa człowieka, prawa do życia i wychowania.

Trzecie weto - 2 lipca 1998 r. Ustawa z dnia 1 lipca 1998 r. o wprowadzeniu zasadniczego trójstopniowego podziału terytorialnego państwa. Ustawa dotyczy podstaw reformy państwa.

Czwarte weto - 4 grudnia 1998 r. Ustawa z dnia 9 listopada 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej, Komisji Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu. Dotyczy fundamentów - prawdy i sprawiedliwości.

Piąte weto - 27 stycznia 1999 r. Ustawa z dnia 8 stycznia 1999 r. o Prokuratorii Generalnej Rzeczypospolitej Polskiej. Ustawa dotyczy fundamentów - uczciwości wobec dysponowania dobrem narodowym.

Każde odrzucenie ustawy dotyczy całego społeczeństwa. Wetowanie ustaw to zanegowanie wielkiej pracy parlamentu, wybranego przez Polaków zgodnie z takimi, a nie innymi preferencjami. Prezydent poddaje więc w jakiś sposób szczególnym próbom zasady demokracji wyborczej. Jest to jednocześnie związane z nakładem pieniędzy polskich podatników. Jest także w każdym wetowaniu jakby rodzaj odmowy współpracy z parlamentem w celu dokonania sprawnie dogłębnej reformy ustrojowej państwa.

Na dłużej zatrzymam się przy ostatnim wecie, dotyczącym prokuratorii. Prokuratoria jest oczekiwana przez ogromną większość polskiego społeczeństwa. Proces prywatyzacji budził i budzi ogromne zastrzeżenia. Czy wyprzedaż lub, jak się mówi, prywatyzacja majątku publicznego ma i może odbywać się bez szczególnej kontroli? Prokuratoria z prawem sprzeciwu to w jakiś sposób nasz rodzaj wyrażania troski o Rzeczpospolitą, o jej majątek na dziś i dla przyszłych pokoleń. Dlatego pan prezydent, wetując ustawę, staje w poprzek temu, co ma być jedynie instytucją kontrolną, w sensie pośrednim, bo tylko dzięki prawu sprzeciwu? Prezydent Aleksandr Kwaśniewski deklarował, że chce być prezydentem wszystkich Polaków. Weta prezydenckie przeczą deklaracjom.

W imieniu grupy senatorów Akcji Wyborczej "Solidarność": Oczekujemy od prezydenta rzeczywistej współpracy z parlamentem i ze społeczeństwem dla dobra Polski. Dziękuję.

* * *

Senator Kazimierz Drożdż wygłosił dwa oświadczenia, skierowane do ministra zdrowia i opieki społecznej Wojciecha Maksymowicza:

Pierwsze oświadczenie. Dnia 1 stycznia weszła w życie reforma ustrojowa. Powiaty przystąpiły do realizacji swoich funkcji, jednakże napotykają poważne problemy. Jednym z nich jest brak środków na realizację ustawowych zadań. Konkretnym tego przykładem jest brak środków na funkcjonowanie domów opieki społecznej w powiatach województwa dolnośląskiego. Sądzić należy, że podobna sytuacja występuje w całym kraju. Na dzień 25 stycznia bieżącego roku starostwa otrzymały 30% z 1/12 należnej dotacji. Suma ta nie wystarczy na wypłatę wynagrodzeń netto dla pracowników.

Ponadto fakty są takie, iż od początku roku zakłady opieki społecznej nie realizują należnych rachunków, w tym także za żywność i leki. Występują już takie zjawiska, że hurtownie odmawiają sprzedaży na kredyt. Jest rzeczą niewyobrażalną, żeby pensjonariusze domów, obłożnie chorzy starcy, z depresjami psychicznymi, kalekie i upośledzone dzieci, nie otrzymywali lekarstw i żywności. Są już i tak poszkodowani przez los, nie czyńmy im większego zła. Należne zasilenie finansowe ze starostw musi być zrealizowane jak najszybciej.

Wnoszę o rozważenie tego problemu i podjęcie skutecznych działań.

Drugie oświadczenie. Na dzień 25 stycznia bieżącego roku nie ma przepisów wykonawczych do ustawy o reformie służby zdrowia w części dotyczącej korelacji między domami opieki społecznej a kasami chorych. Powoduje to, że mieszkańcy domów opieki nie są objęci opieką lekarską. Domy bowiem nie mają prawa podpisywać umów z lekarzami, oczekując na skierowanie do nich bliżej nieokreślonych lekarzy w bliżej nieokreślonym czasie. W placówkach tych powinni przyjmować lekarze, którzy domownikom są znani, a zatem budzą ich zaufanie.

Wnoszę o jak najszybsze rozwiązanie tego problemu i uczynienie domów opieki społecznej partnerami kas chorych.

* * *

Senator Marian Żenkiewicz złożył następujące oświadczenie:

Od dwóch dni jesteśmy świadkami niezwykle fascynujących wydarzeń. Otóż wczoraj usłyszeliśmy, że rząd nagle, w cudowny sposób, znalazł 200 milionów zł na dodatkowy skup żywca. Dzisiaj nie z ust ministra finansów, nie z ust premiera, tylko z ust pana Mariana Krzaklewskiego, co jest nowym kuriozum, dowiadujemy się, że oto rząd znalazł kolejne 400 milionów zł na dofinansowanie służby zdrowia.

Panie Premierze! Zapytuję pana, czy jest to normalna sytuacja. Czy jest to normalna sytuacja, że tego typu decyzje podejmowane są przez rząd w momencie, kiedy występują duże napięcia społeczne, kiedy występują masowe strajki, kiedy ma miejsce masowa blokada dróg publicznych? Zapytuję, jak świadczy to o pracy rządu. Obowiązkiem rządu jest bowiem uprzedzać tego typu zdarzenia. Obowiązkiem rządu jest analizować dokładnie sytuację społeczną w kraju i podejmować takie decyzje, zanim zdesperowani ludzie wyjdą na ulice lub nie przyjdą do pracy. Tego typu zachowanie rządu świadczy albo o tym, że rząd nie posiada obiektywnej i właściwej oceny sytuacji, jaka panuje w kraju, albo po prostu o tym, że lekceważy posiadane informacje. I w pierwszym, i w drugim przypadku źle to świadczy o kwalifikacjach rządu i może być podstawą wotum nieufności dla niego.

Problem, który poruszam, jest problemem bardzo ważnym. Dobrze pojęta polska racja stanu wymaga tego, ażeby unikać wszelkich drastycznych konfliktów i napięć. Możliwe to będzie wtedy, jeśli rząd będzie reagował odpowiednio szybko. A zatem zapytuję, Panie Premierze, jakie praktyczne wnioski dla swego rządu wyciągnął pan z tych zdarzeń. Po drugie, czy zamierza Pan podjąć działania w celu rekonstrukcji swego rządu, aby usunąć tych, którzy nieudolnie kreują jego politykę? I wreszcie po trzecie, jakie to kompetencje ma pan przewodniczący Marian Krzaklewski, aby w imieniu rządu, ministra finansów, obiecywać dodatkowe środki z kasy rządowej na rzecz służby zdrowia? Zapytuję, czy stan taki jest normalny?

* * *

Senator Jerzy Adamski wygłosił dwa oświadczenia:

Pierwsze oświadczenie to zapytanie do rzecznika praw obywatelskich.

Na terenie Tomaszowa Mazowieckiego - i nie tylko Tomaszowa, bo też na terenie całego kraju - powstają lokalne telewizje kablowe, które pobierają opłatę abonamentową za programy telewizji publicznej. Ustawa o kombatantach stanowi, że jeśli chodzi o usługi telewizji publicznej, to kombatanci są zwolnieni od opłaty za abonament. Czy stosowanie takich praktyk, o jakich wspomniałem, jest zgodne z prawem? Czy nie ogranicza to kombatantom prawa zapisanego w ustawie? Czy nie należałoby pobierać tylko różnicy między abonamentem telewizji publicznej a abonamentem telewizji kablowej? To pierwsze oświadczenie.

Drugie oświadczenie kieruję do premiera rządu pana Buzka.

Wojewoda piotrkowski Grzegorz Stępiński z przyczyn politycznych odwołał doktora Józefa Zochniaka z funkcji dyrektora szpitala w Bełchatowie, na dwa dni przed wyborami samorządowymi, kiedy to doktor Zochniak był już zarejestrowany jako kandydat na radnego Rady Miasta Bełchatowa z listy Bełchatowskiej Inicjatywy Samorządowej, i w dzień po wizycie prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Aleksandra Kwaśniewskiego w szpitalu bełchatowskim.

Polityczną postawę pan wojewoda zaprezentował nie przychodząc na spotkanie z prezydentem Rzeczypospolitej Aleksandrem Kwaśniewskim w sali widowiskowo-sportowej w Bełchatowie, naruszając zasady etyki i dobre obyczaje.

Odwołanie dyrektora szpitala nastąpiło wbrew opinii społecznej rady szpitala i organizacji związkowych, w tym również związku zawodowego "Solidarność". Było to odwołanie czysto polityczne.

Pan Antoni Stępień został powołany na stanowisko dyrektora szpitala w grudniu, gdy już wiadomo było, że szpital będzie podlegał marszałkowi sejmiku województwa łódzkiego.

Metoda faktów dokonanych nie służy kształtowaniu dobrego klimatu pracy w tym szpitalu, w trudnej sytuacji służby zdrowia. Nie służy tym bardziej, że nowy dyrektor otrzymał chyba kontrakt stulecia, na sześć lat z dwuletnim okresem wypowiedzenia, co jest sprzeczne z jakimikolwiek zasadami sprawiedliwości społecznej. Należy też powiedzieć, że wojewoda piotrkowski powołał na stanowisko dyrektora szpitala osobę, która do chwili obecnej pracuje jako dyrektor Samorządowej Przychodni Zdrowia w Bełchatowie. Ten fakt nie przeszkodził we wręczeniu panu Stępniowi aktu nominacji na dyrektora szpitala. Wynagrodzenie pana dyrektora Stępnia jest wyższe od wynagrodzenia prezydenta Rzeczypospolitej i wynosi 16 do 18 tysięcy zł, czyli 160 do 180 milionów starych zł.

Zgodnie z nowym statusem prawnym szpitala marszałek sejmiku województwa łódzkiego mógłby odwołać pana Stępnia ze stanowiska, ale były wojewoda piotrkowski tak umocował pana Stępnia, że gdyby marszałek odwołał go z tego stanowiska, to musiałby z kasy sejmiku wypłacić dwuletnią odprawę, która, jak łatwo obliczyć, wyniosłaby około 400 tysięcy zł lub, po staremu, 4 miliardy zł. Kasa województwa jest pusta.

Panie Premierze Buzek, na spotkaniu marszałków sejmików w dniu 14 stycznia minister Maksymowicz został poinformowany o sytuacji w Bełchatowie i przyznał, że w kilku województwach kontrakty menedżerskie podpisane z dyrektorami szpitali odbierają od przyjętych norm, na przykład jeśli chodzi o wysokość wynagrodzenia, długość kontraktu, a także okres wypowiedzenia.

Zwracam się do pana premiera w imieniu społeczeństwa bełchatowskiego i nie tyko bełchatowskiego, całej ziemi łódzkiej, kilku szpitali na terenie kraju, o unieważnienie kontraktów menedżerskich zawartych przez byłego wojewodę piotrkowskiego, między innymi z panem Antonim Stępniem. Tylko pan, Panie Premierze, jest władny wyprostować bardzo trudną sytuację, do której doprowadził były wojewoda piotrkowski, który działał, jak myślę, w pana imieniu.

* * *

Senator Henryk Stokłosa swoje oświadczenie, dotyczące obaw nauczycieli i rodziców związanych z wprowadzeniem reformy oświaty, skierował do ministra edukacji:

Parlament zdecydował już, że nowy ustrój szkolny zostanie wprowadzony z dniem 1 września 1999 r. Od tego czasu rozpoczną działalność gimnazja, a za trzy lata zadebiutują nowe licea oraz pozostałe szkoły ponadgimnazjalne. Powstanie także sześcioletnia szkoła podstawowa. Wszystkie te zmiany są bardzo znaczące i całkowicie zmieniają dotychczasową strukturę oświaty. Nic dziwnego, że w zainteresowanych środowiskach powstają obawy. Wszystkie zmiany wiążą się z niepokojami, i to jest normalne. W tym wypadku nie chodzi jednak o same zmiany, ale o to, jakie będą konsekwencje takiego zreformowania oświaty. Z tym właśnie pytaniem związane są wszelkie wątpliwości. Nikt bowiem nie podważa konieczności zmian, nie może być jednak tak, że jedynym jasnym i zrozumiałym elementem reformy jest schemat nowej struktury; sześć plus trzy plus trzy. Najważniejsze punkty - czyli nowe programy, nowe formy kształcenia nauczycieli, nowe podręczniki - są dotąd nie wyjaśnione albo wręcz nie istnieją.

Pozwolę sobie przedstawić stanowisko w tej sprawie, które zgłaszali nauczyciele z powiatu pilskiego. Jestem przekonany, że podobnego zdania jest większość środowiska nauczycielskiego w Polsce. Pedagodzy z Kaczor w powiecie pilskim protestowali przeciwko samym zmianom strukturalnym, byli zwolennikami rzetelnie przygotowanej reformy programowej. Uważali, że same zmiany strukturalne nikomu nic dobrego nie przyniosą. Ich zdaniem największe koszty tej reformy poniosą uczniowie, dla których już po VI klasie wydłuży się znacznie droga do szkoły. Utrudni to naukę szczególnie dzieciom wiejskim. Pedagodzy wyrażali ponadto obawy co do możliwości przygotowania gmin i zapewnienia bazy lokalowej przyszłym szkołom ponadpodstawowym.

Jednym z najistotniejszych argumentów przeciwko tak szybkiemu wprowadzeniu zmian w szkolnictwie było jednak niedostateczne kształcenie i doskonalenie nauczycieli. Pedagodzy uznali, że kursy prowadzone przez ośrodki metodyczne przygotowujące do reformy były działaniami jedynie pozorowanymi, wydatki zaś, które poniosło ministerstwo na materiały propagandowe, które co chwila się dezaktualizowały, były bardzo duże. Zwracali uwagę, że skromne środki oświaty powinny być wykorzystywane na lepsze przygotowanie reformy programowej i opracowanie nowych form kształcenia nauczycieli. Otrzymałem wiele listów w podobnym tonie od nauczycieli i rodziców z byłego województwa pilskiego.

Reforma oświaty jest już przesądzona, chciałbym jednak otrzymać odpowiedź od ministra edukacji, jak konkretnie zostanie zreformowana oświata. Chodzi głównie o to, jakie będą konsekwencje wątpliwości, które wyrażają nauczyciele i rodzice. Już obecnie zarysowują się bowiem liczne problemy, te, które zgłaszali nauczyciele, ale też, jak obserwuje się, całkowicie nowe, nieprzewidziane dotychczas kłopoty.

* * *

Senator Dorota Kempka złożyła oświadczenie skierowane do premiera Jerzego Buzka:

Ostatni tydzień charakteryzuje się znacznym wzrostem napięć społecznych i wystąpieniami liczących się grup zawodowych, szczególnie rolników. Zdecydowałam się na złożenie oświadczenia w tej sprawie po wypowiedzi pana, Panie Premierze, oraz członków pańskiego rządu, wicepremiera Janusza Tomaszewskiego i ministra rolnictwa Jacka Janiszewskiego.

Pragnę podkreślić, że błędna interpretacja wystąpień chłopskich może stać się przyczyną kolejnej narodowej tragedii. Powstały konflikt nie jest bowiem konfliktem między "Samoobroną" a rządem. Jest to konflikt między nie spełnionymi oczekiwaniami rolników a rządem. Proszę więc przyjąć, że około 40% naszego społeczeństwa mieszka na wsi. Brak określonej polityki w stosunku do rolnictwa, niskie, poniżej norm wytwarzania ceny płodów rolnych, wysokie ceny nawozów, środków ochrony roślin, paliw i maszyn rolniczych, spowodowały wybuchy chłopskiego niezadowolenia.

Kroplą, która przelała ten kielich goryczy, było potraktowanie przez rząd problemów rolnictwa w projekcie budżetu na rok 1999. Na wsi polskiej panuje autentyczna bieda. Ludzie nie mają za co żyć, i to właśnie pcha ich do publicznych wystąpień. Panie Premierze, myli się pan sądząc, że można ich powstrzymać policyjnymi działaniami lub zamykaniami w więzieniach. Ci ludzie nie mają już nic do stracenia, dlatego wypróbowują działania, poprzez które zmuszą rząd do ustępstw. Można się zastanawiać, czy te działania, które podejmują grupy rolników, są zgodne z prawem. Chciałabym jednak tu o czymś przypomnieć: czy działania "Solidarności" doprowadzające do zmiany systemu były zgodne z prawem?

Ogarnia mnie przerażenie, kiedy widzę, jak jednolity front utworzył rząd ze środkami masowego przekazu. Co więcej, w tych jednolitych działaniach bierze udział również telewizja komercyjna. Stąd czasami się zastanawiam, czy to, co w tej chwili jest robione, nie przypomina najgorszego okresu peerelowskiej propagandy.

Jestem przekonana, Panie Premierze, że podejmie pan takie działania, które doprowadzą do uspokojenia sytuacji w kraju.

* * *

Senator Jerzy Kopaczewski złożył oświadczenie w sprawie sytuacji w polskich uzdrowiskach:

W dniach 27 i 28 stycznia tego roku odbyła się w Ciechocinku konferencja związków zawodowych uzdrowisk polskich, na którą byłem zaproszony. Chciałem w związku z tym złożyć oświadczenie na ręce pana ministra Wojciecha Maksymowicza i pana ministra Longina Komołowskiego, jako że problemy sygnalizowane przez uczestników tej konferencji związkowej są ze wszech miar ważne i dotyczą kłopotów organizacyjnych i finansowych, w jakich znalazły się polskie uzdrowiska po 1 stycznia 1999 r.

Oczywiście, kłopoty, w jakich one się znalazły, nie wynikają z winy tych uzdrowisk. Polskie uzdrowiska miały bowiem zapewniony zakup świadczeń w liczbie i po cenach za skierowania na poziomie roku 1998. Kasy chorych nie respektują jednak warunków zawartych w rozporządzeniu ministra i proponują zawieranie umów będących nie do przyjęcia przez polskie uzdrowiska. Łamią tym samym prawne zasady i tryb zawierania umów ze świadczeniodawcami na pierwszy rok działalności kas chorych, określone w rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 27 października 1998 r. Przypomnę, że mówi ono, iż należy zawrzeć umowy ze wszystkimi podmiotami i na poziomie roku 1998. Z negocjacji, jakie przeprowadziły uzdrowiska z kasami chorych, na dzień dzisiejszy wynika, że kasy chorych zamierzają wykupić świadczenia tylko na poziomie 30-50% świadczeń udzielonych w roku 1998.

Pamiętać należy o tym, że przedstawiciele kas chorych występują z propozycjami z pozycji dyktatora i w żaden sposób nie dążą do realnego uzgodnienia problemów. Tłumacząc się brakiem środków oraz poleceniami pełnomocników kas chorych, często w ogóle nie wykupują świadczeń. Jest tak na przykład ze świadczeniami lecznictwa ambulatoryjnego, z którego korzystały dzieci i młodzież z terenów ekologicznie zagrożonych, środowisk zaniedbanych i patalogicznych, a także z mieszkań i obszarów, na których znajdują się uzdrowiska. Takie ograniczenie zakupu nie ma żadnego uzasadnienia, gdy korzystający z tych świadczeń sami ponoszą koszty wyżywienia i zakwaterowania.

Niestety, kasy chorych podobnie podchodzą do zakupienia świadczeń leczniczych dla chorych dzieci. Godzą się na ewentualne wykupienie świadczeń dla dziecka, stwierdzając jednak, że opiekun powinien sam opłacić swój pobyt. Ciężko chora już przez swój los, na ogół żyjąca z zasiłku matka, często samotna, w rozumieniu kasy chorych jest zdrowa i nie powinna korzystać z przywileju, jakim jest świadczenie. Powinna płacić w granicach 12-15 milionów starych zł. Oto klasyczny przykład prorodzinnej polityki prowadzonej przez kasy chorych.

Zaniżenie cen proponowanych przez kasy chorych, zaniżenie ilości zakupu skierowań miałoby pewne konsekwencje. Groziłyby zwolnienia grupowe pracowników i zatory płatnicze. W polskich uzdrowiskach zatrudnionych jest szesnaście i pół tysiąca pracowników medycznych, często specjalistów najwyższej klasy. Do tego należy dodać sześć tysięcy pracowników obsługi. W ubiegłym roku z dobrodziejstw uzdrowisk skorzystało ponad pięćset tysięcy pacjentów. Trudno jest się oprzeć jakiejkolwiek logice reformatorów i wykonawców tej reformy w ograniczaniu dostępu do lecznictwa uzdrowiskowego w Polsce.

Postuluję więc, aby w trybie natychmiastowym, dla uzdrowienia sytuacji, odsunięcia zagrożeń i obrony reformy służby zdrowia, kasy chorych realizowały zarządzenie z 12 października 1998 r. jako podstawy działania kas na rok 1999. Postuluję, żeby jednocześnie doszło do ujednolicenia propozycji umów między kasami chorych a uzdrowiskami. Chciałbym także, aby doszło do ujednolicenia dokumentacji rozliczeniowej pomiędzy kasą chorych i uzdrowiskiem oraz do przekazania w trybie pilnym przez kasy chorych zaliczek na bieżącą działalność uzdrowisk, dlatego że w tej chwili kasy chorych po prostu nie mają żadnych pieniędzy.

Chciałbym, aby pan minister zdrowia i pan minister Longin Komołowski dali jasną deklarację swoich resortów na temat polityki dotyczącej lecznictwa uzdrowiskowego w roku 1999 i w latach następnych oraz aby podano do publicznej wiadomości wysokość nakładów na ten cel w roku bieżącym, bo ta suma jest wielką niewiadomą i w ogóle nikt jej jeszcze nie zna.

Bez spełnienia postulatów pracowników uzdrowisk polskich te uzdrowiska w najbliższym czasie staną już przed potrzebą zaciągania ogromnych kredytów, groźbą zwolnień, utraty statusu w miejscowości uzdrowiskowej, tworzenia dużych zaległości płatniczych, a wreszcie przed realną groźbą upadku polskich uzdrowisk.

* * *

Senator Jan Chojnowski w swym oświadczeniu zwrócił się do ministra łączności:

Czy prawdą jest, iż z chwilą wejścia Polski do NATO, ewentualnie do Unii Europejskiej, dokonana być musi w Polsce zmiana częstotliwości radiowej z wysokiej na niską? Czy w związku z tym obecnie posiadane radia taxi, pracujące na częstotliwości wysokiej, będą musiały ulec wymianie? Czy w związku z tym rozważa się zrekompensowanie wielotysięcznym rzeszom taksówkarzy kosztów niezawinionej przez nich inwestycji, na przykład z funduszy pomocowych Unii Europejskiej?

Pragnę podkreślić, że ta grupa zawodowa obciążona została ostatnio znacznymi kosztami uzyskania tak zwanej nowej koncesji, a ich sytuacja materialna stale się pogarsza.

Zwracając uwagę na ten problem, żywię przekonanie, że zostanie on dostrzeżony i rozwiązany bez obciążania skutkami finansowymi tak istotnej i licznej grupy zawodowej w naszym kraju.

* * *

Senator Stanisław Cieśla złożył oświadczenie skierowane do premiera Jerzego Buzka:

Art. 7 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i art. 32 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej stanowią, że wszyscy są równi wobec prawa. Zasada ta winna być przestrzegana przez wszystkie organy demokratycznego państwa prawa.

Mam wątpliwość, czy stosowne władze w Rzeczypospolitej w jednakowy sposób podchodzą do wszystkich przypadków naruszeń prawa, mających miejsce w naszym kraju w ostatnim czasie. Kilka dni temu rozpoczęły się w różnych miejscach naszego kraju blokady dróg prowadzone przez rolników protestujących w ten sposób przeciwko drastycznemu spadkowi swoich dochodów. Organizatorzy blokad powodują utrudnienia w komunikacji drogowej i przez to naruszają prawo. Nie pochwalam tego rodzaju zachowań, chociaż rozumiem ich przyczyny. Jak można było dowiedzieć się ze środków przekazu, skierowano już do kolegiów do spraw wykroczeń kilkaset wniosków o wymierzenie obwinionym stosownych kar.

Wcześniej, kilka tygodni temu, setki lekarzy anestezjologów opuściły swoje miejsca pracy. Tego rodzaju zachowanie powoduje, zdaniem wielu prawników, zagrożenie zdrowia i życia ludzkiego. Nie słyszałem, aby jakiś prokurator wszczął postępowanie zmierzające do wniesienia aktu oskarżenia do sądu, aby ten orzekł, czy takie zagrożenie miało miejsce i ewentualnie wymierzył należną karę.

Porównując te dwa rodzaj przypadków naruszeń prawa: spowodowanie utrudnień w ruchu drogowym oraz stworzenie zagrożenia zdrowia i życia ludzkiego, nietrudno jest stwierdzić, który z nich jest poważniejszy. Dlatego też, jeżeli nie wszczęto odpowiednich postępowań w ważniejszych sprawach, to nie powinno się ich również wszczynać w przypadku tych mniej ważnych. Jeżeli zaś okazuje się stanowczość wobec jednych, to trzeba ją okazać także wobec drugich. Rzymianie mawiali: iustitia civitatis fundamentu, ale mówili również: summum ius summa iniuria.

Uważam, że w rozwiązywaniu napięć społecznych żadna ze stron nie powinna się uciekać do radykalnych środków. Wszystkie strony winne okazywać cierpliwość, opanowanie i prowadzić dialog.

* * *

Senator Krzysztof Głuchowski w swym oświadczeniu powiedział:

Oświadczenie moje, właściwie apel, kieruję do ministra spraw wewnętrznych, pana Janusza Tomaszewskiego.

Zwracam się z prośbą, aby nie używać siły wobec protestujących w tej chwili rolników. Jest to problem, manifestacja, sytuacja społeczna, którą można i powinno się rozwiązać w inny sposób. Trzeba tylko chcieć.

* * *

Senator Janusz Lorenz wygłosił oświadczenie skierowane do premiera Jerzego Buzka:

Wielce Szanowny Panie Premierze!

Obserwując protesty rolników w całym kraju, a szczególnie w najbliższym mi województwie warmińsko-mazurskim, zastanawiam się, czy instynkt samozachowawczy nie podpowiada rządowi, że kolejnym skandalem i przyczynkiem do dalszych wystąpień rolników może być sprzedanie Zakładów Mięsnych "Ostróda-Morliny" hiszpańskiemu inwestorowi. Pragnę zwrócić pana uwagę na to, że dla konsumenta budżetu i poszukujących pracy nie jest ważne to, czy właścicielem firmy jest kapitał polski czy też zagraniczny. Jednak dla tych konsumentów ogromne znaczenie ma to, gdzie jest wytwarzany sprzedawany na rynku produkt czy usługa. Jeżeli produkt powstaje w kraju i rynek jest konkurencyjny, to konsument ma szeroki wybór towarów, budżet dochody z podatków, a ludzie miejsca pracy. Względy praktyczne przemawiają za tym, aby zakłady państwowe o dużym znaczeniu gospodarczym, charakteryzujące się dużym zatrudnieniem oraz zużyciem surowców rolniczych - trzeba uwzględnić nadwyżki w Unii Europejskiej - trafiały w ręce przedsiębiorstw, które chcą je dalej rozwijać, produkować w kraju i zaopatrywać się na rynku krajowym. Zasada ta powinna być zawsze respektowana w sytuacji, gdy kapitał zagraniczny nie wnosi niedostępnych na rynku wartości, na przykład nowoczesnych technologii czy też wielkich pieniędzy.

W przypadku Morlin kapitał potrzebny na ich rozbudowę nie jest wielki i jego zgromadzenie w Polsce nie jest trudnym przedsięwzięciem, a przeniesienie do naszego kraju zagranicznej technologii stosowanej w przetwórstwie mięsnym może przynieść wielkie szkody. Na całym świecie polskie wyroby mięsne są bowiem bardzo wysoko oceniane między innymi ze względu na stosowaną przy ich wytwarzaniu przyjazną zdrowiu technologię i sposób produkcji. Z powodu decyzji o sprzedaży Morlin społeczeństwo naszego kraju poniosło wielką stratę. Trudno oczekiwać bowiem, że nowy właściciel zakładu w swojej polityce będzie się kierował dobrem jego polskiej załogi lub też interesem polskich rolników.

Dlatego przy wyborze nabywców przedsiębiorstw decydującą przesłanką nie powinna być proponowana przez nich cena. Inne przesłanki mogą być ważniejsze. Negatywne skutki złej decyzji mogą być katastrofalne, a, co gorsza, nieodwracalne. Morliny są jednym z najlepszych zakładów branży mięsnej. Animex walczył więc o to, by poprzez zakupienie większościowego pakietu ich akcji umocnić swą pozycję w branży, dzięki temu stałby się bowiem głównym producentem i eksporterem tradycyjnej polskiej żywności, wytwarzanej według dobrych polskich technologii zgodnie z najwyższymi jakościowymi standardami i produkowanej z krajowych surowców. Miała to być kontynuacja rozpoczętego kilka lat wcześniej procesu konsolidacji branży mięsnej. W grupie Animexu jest już pięć zakładów mięsnych i pięć drobiarskich. Morliny mogły być lokomotywą napędową tej grupy i zapewnić dobry zbyt dla polskich producentów żywca. W przemyśle mięsnym istnieje jeszcze wiele zakładów o mniej strategicznym znaczeniu niż Morliny, ale wymagających inwestycji i to nimi należałoby zainteresować kapitał zagraniczny. Jeszcze raz podkreślam bowiem, że Morliny są doinwestowane i nie wymagały wejścia kapitału zagranicznego.

Ten przykład pokazuje, że nie ma właściwej strategii w stosunku do przetwórstwa mięsnego, a co za tym idzie, do całego rolnictwa. Gdyby skarb państwa szybciej podjął decyzję o sprzedaży swego pakietu najlepiej płacącemu inwestorowi, nie doszłoby do zagadkowej i kontrowersyjnej sprzedaży Morlin przez członków rady nadzorczej Animexu konkurencyjnemu inwestorowi zagranicznemu i tym samym Animex nie zostałby pozbawiony szans zakupu większościowego pakietu akcji Morlin. Konsekwencje tej decyzji są oczywiste: do hiszpańskiego, chociaż podostródzkiego, zakładu bez wątpienia napłyną produkty i półprodukty w cenach znacznie niższych niż obowiązujące w kraju i żadne obwarowania celne nie ochronią tego zakładu. Dzięki temu produkty Morlin wprowadzane na nasz rynek staną się dużo bardziej konkurencyjne niż produkty firm z polskim kapitałem. Nietrudno się domyśleć, gdzie hiszpański właściciel Morlin będzie kupował żywiec w sytuacji, gdy i w Polsce, i w Hiszpanii wystąpi jego nadwyżka. A gdy powstanie konieczność redukcji zatrudnienia i zaciśnięcia pasa, to od którego zakładu i leżącego w jakim kraju inwestor zacznie? Jaki los spotka inne firmy mięsne?

Chciałbym poznać opinię pana premiera oraz ministra rolnictwa na temat decyzji o sprzedaży Morlin i jej konsekwencji dla rolników, konsumentów i rynku pracy. Polityka ministra skarbu w tej sprawie zakrawa na działania destrukcyjne. Jak inaczej określić bowiem decyzję, której podjęcie podyktowane było wyłącznie proponowaną ceną, i niewzięcie pod uwagę kwestii konsekwencji takiej transakcji dla rolnictwa, gospodarki krajowej i zatrudnienia? Jak takie postępowanie ma się do wyjaśnień ministra powszechnie stosowanych przy sprzedaży Domów Towarowych Centrum?

Ponadto, abstrahując już od słuszności decyzji ministra skarbu, transakcja sprzedaży Morlin, fakt że w ogóle miała miejsce i sposób jej przeprowadzenia, bulwersują i budzą wiele spekulacji nie tylko w fachowych i zainteresowanych tym środowiskach. Wręcz poddawana jest w wątpliwość uczciwość jej przeprowadzenia, co stawia w złym świetle nie tylko radę nadzorczą Animexu, ale również ministra skarbu.

Z przykrością muszę skonstatować, że wyobraźnia i perspektywiczne myślenie nie są, niestety, najmocniejszą stroną działających w imieniu pana premiera decydentów. I być może nie występowałbym do pana w tej sprawie, gdyby nie fakt, że konsekwencje tych ułomności ponosi społeczeństwo i gospodarka kraju.

Z poważaniem, Janusz Lorenz.

* * *

Senator Zbigniew Kulak złożył oświadczenie skierowane do premiera rządu Jerzego Buzka:

Jako parlamentarzysta z Wielkopolski i senator ziemi leszczyńskiej zwracam się w tej debacie do premiera rządu z pytaniem: jakie widzi perspektywy dla polskiego rolnictwa? Obiecałem spróbować uzyskać odpowiedź na to zasadnicze pytanie na obecnym posiedzeniu Senatu.

Panie Premierze, czara goryczy przelała się. Przelała się w dotychczas spokojnej, z punktu widzenia warszawskiej władzy, Wielkopolsce. Źle się dzieje, gdy Wielkopolanie wychodzą na ulice, na drogi, na tory kolejowe. Ta desperacja ma swoje ewidentne podłoże ekonomiczne, to nie są protesty polityczne. Sugerowanie przez przedstawicieli rządu ich podłoża politycznego, jak ośmielono się nawet twierdzić, antylustracyjnego, zakrawa na zupełną ignorancję, z jednej strony, i skandal - z drugiej.

Ci ludzie uwierzyli w ostatnich latach, że tylko przez intensyfikację produkcji, specjalizację i inwestowanie w swój warsztat pracy mogą zbliżyć się do wymogów stawianych nam na przełomie wieków. I ci ludzie dzisiaj, po półtorarocznych rządach opcji prawicowej, są najbardziej pokrzywdzeni. W odruchu bezsilności wobec nieskuteczności poprzednich protestów od kilku dni blokują drogi sprzętem rolniczym kupionym jeszcze w poprzednim systemie politycznym, bo na zakupy w realiach stworzonych przez opcję posierpniową już ich nie stać. Dzisiaj chłopskie dzieci wyrywają sobie szkolne śniadania, a rzekoma reforma systemu edukacji stwarza zagrożenie, jakim jest swoiste rozerwanie tego systemu na poziomie szóstej klasy szkoły podstawowej.

Panie Premierze, proszę postarać się tych ludzi zrozumieć, wtedy o decyzje będzie o wiele łatwiej.

* * *

Senator Tomasz Michałowski skierował swoje oświadczenie do ministra pracy i polityki socjalnej Longina Komołowskiego oraz ministra gospodarki Janusza Steinhoffa:

Chciałbym stwierdzić, że region częstochowski to obok Łodzi zagłębie przemysłu lekkiego od czasów przedwojennych. Ostatnio sytuacja w tej dziedzinie gospodarki jest dramatyczna. Jeśli chodzi o region częstochowski, nie ma już na mapie zakładów pracy takich jak Warta czy Ceba, Elamexowi grozi upadłość, w upadłości są też myszkowskie zakłady Wartex.

W tej sytuacji chciałbym zwrócić się do obu panów ministrów o przedstawienie mi informacji na temat działań podejmowanych przez rząd w związku z tym problemem. Wiem, że tego typu działania są przez rząd podjęte, natomiast byłbym wdzięczny za informację na temat bieżących możliwości interwencji w tej gałęzi przemysłu, a także pewnego planu perspektywicznego. Zdaję sobie sprawę, że jest to kwestia pewnej zaszłości, a ten problem nie jest problemem ostatnich miesięcy, należałoby go bowiem datować od roku 1989. Wiem i mam pełną świadomość tego, że aby działania były skuteczne, muszą mień charakter niemalże natychmiastowy, dlatego zwracam się z apelem. Sytuacja naprawdę jest dramatyczna. Potwierdzają to fakty i statystyka, bowiem Częstochowa w roku minionym była miastem, gdzie dynamika bezrobocia wzrosła najbardziej.

Ufając, że działania rządu zmierzają w kierunku rozwiązania tego problemu, proszę o przedstawienie mi tej informacji, abym mógł ewentualnie wesprzeć pracowników tych zakładów pracy, którzy w większości znaleźli się w sytuacji bez wyjścia.

* * *

Senator Krzysztof Lipiec wygłosił oświadczenie skierowane do premiera Jerzego Buzka:

W imieniu dyrekcji I Liceum Ogólnokształcącego imienia Aleksandra Patkowskiego w Sandomierzu zwracam się z prośbą o pomoc w sprawie pozyskania środków finansowych na dokończenie remontu budynku szkoły, Collegium Gostomianum. Jest to jedna z najstarszych budowli oświatowych w Polsce. Stanowi pozostałość ufundowanego w 1602 r. przez Hieronima Gostomskiego, wojewodę poznańskiego i kasztelana sandomierskiego, dużego zespołu klasztornego zakonu jezuitów, zwanego od nazwiska fundatora Collegium Gostomianum. Wzniesiona jest na krawędzi skarpy wiślanej i stanowi dominantę panoramy Starego Miasta.

W 1773 r. obiekt przeszedł w zarząd Komisji Edukacji Narodowej. Warto podkreślić, że przez cały czas swego istnienia Collegium Gostomianum służyło kształceniu kolejnych pokoleń Polaków, odgrywając olbrzymią rolę w rozwoju oświaty i kultury na ziemi sandomierskiej. Działalność tej szkoły została utrwalona, między innymi, na kartach "Popiołów" Stefana Żeromskiego. Szkoła ma wielu znakomitych wychowanków, wśród których obecnie najbardziej znani to: minister Adam Bień, światowej sławy matematyk Andrzej Szinc, podróżnik Stanisław Szwarc-Bronikowski, pisarze Wiesław Myśliwski i Julian Kawalec, rzeźbiarz Adam Myjak i wielu innych.

Na rok 2002 przygotowywane są obchody czterechsetlecia szkoły. W 1985 r. młodzież I Liceum Ogólnokształcącego w Sandomierzu opuściła gmach Collegium Gostomianum na czas kapitalnego remontu. Rozpoczęły się badania archeologiczne i historyczne oraz prace zabezpieczające przed degradacją. Ze względu na brak środków remont kilkakrotnie był przerywany. Nabrał on właściwego tempa i rozmachu do 1995 r., kiedy to Urząd Miasta w Sandomierzu zaczął pełnić funkcję inwestora zastępczego. Rada miasta wspomagała go finansowo, a Ministerstwo Edukacji Narodowej przydzieliło dotacje celowe.

Obecnie pozostały do wykonania liczne prace wykończeniowe, między innymi elewacja, otwory okienne, drzwiowe, posadzki i tynki wewnętrzne, sanitariaty, podłączenie mediów i dokończenie części sportowej, na łączną sumę ponad 3 milionów zł. Ministerstwo Edukacji Narodowej zobowiązało się finansować dokończenie prac remontowych. Jednakże obecne przyspieszenie tych prac i szybsze ich zakończenie stało się potrzebą chwili, gdyż na tle Collegium Gostomianum będzie znajdował się ołtarz podczas wizyty w Sandomierzu Ojca Świętego Jana Pawła II, w dniu 12 czerwca bieżącego roku, a sam gmach ma być bezpośrednim zapleczem dla osób towarzyszących papieżowi.

W tej sytuacji burmistrz miasta Sandomierza skierował pisma do władz centralnych, pana ministra Wiesława Walendziaka i pana ministra Mirosława Handke, z prośbą o zabezpieczenie finansowe pozwalające na przyspieszenie remontu. Minister edukacji narodowej pan profesor Mirosław Handke odpowiedział, że finansowanie remontu Collegium Gostomianum jest w gestii starosty sandomierskiego. Prawda jest jednak taka, że starosta środków na ten cel nie posiada. Szkoła znalazła się więc w bardzo trudnej sytuacji, z którą bez dotacji centralnej Sandomierz nie jest w stanie sobie poradzić.

Zwracam się do pana premiera z gorącą prośbą, aby pomógł nam pozyskać potrzebne środki. Wspólnym wysiłkiem jesteśmy w stanie przyspieszyć i zakończyć remont Collegium Gostomianum, jednego z najstarszych obiektów oświatowych w Polsce, będącego skarbcem kultury narodowej, by godnie przygotować się na przyjęcie Ojca Świętego Jana Pawła II w Sandomierzu

* * *

Senator Lech Feszler w swym oświadczeniu zwrócił się do ministra finansów:

W imieniu rolników, producentów buraków z województwa podlaskiego, zwracam się do pana ministra w sprawie załatwienia wniosku o udzielenie gwarancji kredytowej dla lubelskiego holdingu cukrowego na kredyt bankowy z oddziału BGŻ w Białymstoku, z przeznaczeniem na zapłatę dla rolników, którzy za dostawy buraka cukrowego do Cukrowni "Łapy" do dnia dzisiejszego nie otrzymali zapłaty, stanowiącej przecież dla nich jedyne źródło utrzymania. Jest to także jedna z uzasadnionych przyczyn obecnych protestów.

Z poważaniem. Lech Feszler.

* * *

Senator Jerzy Pieniążek swe oświadczenie skierował do prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka:

Panie Premierze, w III kwartale ubiegłego roku wojewoda sieradzki odwołał dwóch dyrektorów Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Sieradzu. Na ich miejsce powołał dwóch członków rządzącej dziś koalicji. A dyrektorzy ci zgłosili wniosek o usamodzielnienie tegoż szpitala. W ten sposób w IV kwartał ubiegłego roku szpital wszedł usamodzielniony, dokonując w ostatnich dniach podporządkowania wojewodzie sieradzkiemu poważnych zakupów jeszcze na jego konto. Ale dla największego obiektu w regionie trzy miesiące to za długo, by przeżyć w ten sposób. W efekcie, mimo drakońskich oszczędności w zakupie leków, akcesoriów medycznych, w funduszach osobowych, szpital w Sieradzu, już samodzielny, zapożyczając się tam, gdzie jeszcze to było możliwe, dotrwał do nowego roku.

Panie Premierze! W dniu 1 stycznia 1999 r. obudziliśmy się w nowej, lepszej Polsce: samodzielny szpital w Sieradzu z długami, wierzyciele szpitala z problemem egzekucji tych długów, a kadra szpitala i pacjenci z troską o jego dalszy byt w skromnych warunkach finansowych kas chorych. Na domiar złego w ostatnich dniach roku wojewoda sieradzki podpisał kontrakt menedżerski z urzędującym kilka miesięcy dyrektorem szpitala, podrzucając tak zwane kukułcze jajo nie tylko sejmikowi łódzkiemu, ale również pacjentom szpitala.

Pytam więc, Panie Premierze, po pierwsze, dlaczego nie usamodzielniono szpitala w Sieradzu z dniem 31 grudnia 1998 r., tak by nie było dziś dylematu, kto pokryje długi samodzielnego już od początku IV kwartału szpitala? Właśnie, Panie Premierze, pytanie zasadnicze: kto je pokryje? Niestety, ani były wojewoda sieradzki, ani minister finansów we wczorajszej debacie senackiej nie odpowiedzieli na te pytania. Mam nadzieję, że nie pacjenci ze swych składek wpłacanych do kas chorych.

Po drugie, dlaczego Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej w sytuacji poważnych niedoborów na finansowanie ochrony zdrowia nie przeciwdziałało zawieraniu przez wojewodów tak zwanych kontraktów menedżerskich na horrendalne jak na polskie warunki uposażenia? Uposażenia rażąco różne od płac pozostałych członków kierownictw szpitali, a będące abstrakcją, czymś wręcz nieosiągalnym dla ich białego personelu.

Cytuję posła Henryka Goryszewskiego, przewodniczącego sejmowej Komisji Finansów Publicznych: "Kontrakty menedżerskie kierowników ZOZ opiewają na płace na poziomie 150 milionów starych zł miesięcznie. Zawierane są na sześć lat z zastrzeżeniem, że jeżeli kontrakt zostanie przedwcześnie rozwiązany nie z winy menedżera, to mu się wypłaci dwudziestoczteromiesięczne odszkodowanie".

Wicepremier Balcerowicz fakt zawierania w ostatnich dniach 1998 r. tych kontraktów nazwał działaniem na szkodę państwa i polskich podatników.

Po trzecie, jakie działania podejmie rząd, by naprawić błędy związane z zawieraniem kontraktów z tak zwanymi menedżerami służby zdrowia w obliczu poważnego braku środków na dalsze funkcjonowanie ochrony zdrowia i braku nadziei na godne płace dla całego zatrudnionego dziś białego personelu?

Proszę jednocześnie, Panie Premierze, o poinformowanie mnie o poziomie płac kierownictwa kas chorych, które swą usługową pracę wykonują także na koszt skromnych, jak twierdzi Krajowy Komitet Obrony Reformy Ochrony Zdrowia, środków polskich podatników.

* * *

Senator Ireneusz Michaś swe oświadczenie, skierowane do ministra zdrowia i opieki społecznej oraz do kierownika Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, złożył do protokołu 29. posiedzenia:

W swoim oświadczeniu chcę podnieść problem, który nie przynosi "chwały" rządowi i koalicji, a mianowicie sposób wdrażania i wprowadzania powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego i reformy służby zdrowia w odniesieniu do środowiska kombatanckiego i osób represjonowanych, inwalidów wojennych.

Jest to szczególne środowisko. Przeciętny wiek kombatanta to 78 lat. W 90% są to ludzie sterani życiem, z poważnymi chorobami wynikającymi z okresu wojennego, ludzie, którzy przeszli katorgi w obozach koncentracyjnych, obozach zagłady, łagrach, poszkodowani w latach wojny, dotknięci represjami. Są to inwalidzi wojenni, więźniowie polityczni. Ludziom tym winniśmy więc wszyscy najwyższy hołd i szacunek. Art. 19 Konstytucji brzmi "Rzeczpospolita Polska specjalną opieką otacza weteranów walk o niepodległość, zwłaszcza inwalidów wojennych", zaś art. 68 pkt 3: "Władze publiczne są obowiązane do zapewnienia szczególnej opieki zdrowotnej dzieciom, kobietom ciężarnym, osobom niepełnosprawnym i osobom w podeszłym wieku". Jak mają się te piękne konstytucyjne zapisy do obecnej "reformatorskiej" rzeczywistości?

Środowisko kombatanckie jest ostatnimi czasy coraz częściej pozbawiane dawno nabytych uprawnień. Dotyczy to zwłaszcza prawa do bezpłatnego lecznictwa sanatoryjnego i bezpłatnych leków dla osób wymienionych w art. 3 i 4 ustawy o kombatantach i osobach represjonowanych.

Decyzje te spotkały się z protestami i oburzeniem kombatantów. Mam przed sobą pismo pełnomocnika rządu do spraw wprowadzenia powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego skierowane do prezesa Zarządu Głównego Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych. Dwa cytaty: "Uprzejmie wyjaśniam, że zgodnie z art. 170 pkt 21 ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym, w zakresie uregulowanym przez tę ustawę, z dniem 1 stycznia 1999 r. tracą moc przepisy ustawy z 24 stycznia 1991 r. o kombatantach. Oznacza to, że uprawnienia kombatantów do świadczeń zdrowotnych w zakresie, w jakim regulowała je ustawa o kombatantach tracą moc z dniem wejścia w życie ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym, to jest 1 stycznia 1999 r." Drugi: "Należy więc uznać, że z tym dniem 1 stycznia 1999 r. osoby, o których mowa w art. 3 i 4 ust. 1 ustawy o kombatantach utracą przywilej korzystania ze szczególnych uprawnień przysługujących inwalidom wojennym z zakresu świadczeń zdrowotnych".

W wyniku tych działań doprowadzono do tragicznej sytuacji tego środowiska. Czy tylko tego? Ostatnie masowe podwyżki leków, czynszów, wody, ścieków, energii elektrycznej, gazu, telefonów, środków komunikacji itd. bardzo obciążają i tak niskie emerytury wynoszące od 400 do 700 zł. Ich sytuację pogarsza dodatkowo wprowadzona obecnie, nieprzygotowana, chaotyczna reforma służby zdrowia.

Kombatant z zaawansowanymi dolegliwościami musi najpierw każdorazowo i osobiście zgłosić się do lekarza rodzinnego, aby następnie móc skorzystać z porady lekarza specjalisty, przez którego był leczony przez wiele lat. Wymaga to od tych zasłużonych, schorowanych ludzi dodatkowego wysiłku: ponownie rejestruje się ich na specjalistyczne badania i zabiegi, których termin był już poprzednio wyznaczony. Być może ten nowy okaże się zbyteczny. Każdy widzi, jak przebiega wdrażanie tej reformy na własnym przykładzie, a ostatnio nawet na ulicy.

Obecnie butni i aroganccy "reformatorzy" pouczają, że zagrożeniem dla państwa nie jest sposób wdrażania reformy, ale jej brak. Wydaje się jednak, i nie jest to wcale złośliwość z mojej strony, że zagrożeniem dla państwa są wysokie wydatki na leczenie nieefektywnych i niepożytecznych z punktu widzenia społeczeństwa jednostek starych i chorych, choć zasłużonych. Sposób wdrażania reformy poprzez ich naturalną eliminację w drodze przyspieszonego wymierania i odejścia na "wieczną wartę" z braku opieki lekarskiej na pewno wpłynie na kondycję finansową państwa.

Oświadczenie kieruję do ministra zdrowia i opieki społecznej oraz kierownika Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.

* * *

Senator Marian Jurczyk w złożonym do protokołu posiedzenia oświadczeniu stwierdził:

Oświadczam, że pomyliłem się w głosowaniu dotyczącym ustawy "O ratyfikacji Traktatu o całkowitym zakazie prób jądrowych przyjętego przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych dnia 10 września 1996 r."

Omyłkowo zamiast przycisku "za" nacisnąłem "wstrzymuję się", a kiedy się zorientowałem - urządzenie już było zablokowane.

* * *

Senator Grzegorz Lipowski złożył do protokołu posiedzenia oświadczenie skierowane do Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów:

Temat, z którym zwracam się do Pana Premiera, podnosiłem niejednokrotnie na posiedzeniach senackiej Komisji Gospodarki Narodowej, uzyskując od przedstawicieli rządu bardzo lakoniczne wyjaśnienia i odpowiedzi. Niestety nie zauważyłem podejmowania jakichkolwiek działań w tym zakresie. Problem ten śledzę już od dłuższego czasu i doszedłem do bardzo zbieżnych informacji, jakie zostały podane w telewizji w programie "Biznes informacje", dnia 4 listopada 1998 r. Cytuję z pamięci: w ciągu trzech kwartałów 1998 r. sprowadzono do Polski 80 tysięcy t tkanin i odzieży o wartości 150 milionów zł, opłacając minimalne cło. Sprowadzono również używane buty, mimo zakazu wprowadzonego ze względu na możliwość przeniesienia grzybicy.

Po podzieleniu wartości, na jaką zadeklarowano przywożone towary, przez ilość, jaka została sprowadzona, otrzymujemy informację, że 1 kg sprowadzonych tkanin i odzieży wyceniony był na 1,87 zł. Nasuwa się pytanie, po jakich cenach zostały te towary wprowadzone do handlu. Ta wartość służyła bowiem tylko do bardzo dużego obniżenia cła.

Z zebranych informacji wynika, że w ciągu trzech kwartałów 1998 r. tylko w wybranych grupach tkanin w imporcie sprowadzono z Korei 13 888 079 m2 średnio po cenie 1 dolara za metr kwadratowy; z Tajwanu 10 145 717 m2 średnio po cenie 1,2 dolara za metr kwadratowy; z Niemiec 4 589 837 m2; z Francji 2 124 993 m2; dalszych ilości sprowadzonych tkanin z innych państw nie podaję.

Niżej podaję konkretne przykłady sprowadzonych tkanin. Są przypadki, że cena za metr kwadratowy tkanin zbliża się do ceny papieru, a nawet ma wartość 0 dolarów za metr kwadratowy.

Uczestnicy V Krajowego Zjazdu Delegatów Federacji NSZZ Przemysłu Lekkiego, w dniu 3 listopada 1998 r. skierowali do Pana Premiera pismo, w którym postawili pytanie: "Dokąd zmierza polski przemysł lekki? Czy nie wystarcza fala zwolnień dwustu osiemdziesięciu tysięcy pracowników i likwidacja dwustu dwudziestu przedsiębiorstw? Od początku 1998 r. sytuacja w przemyśle lekkim ulega systematycznemu pogorszeniu. W szybkim tempie rosną zapasy towarów w fabrycznych magazynach, maleje płynność finansowa, brakuje pieniędzy na zakup surowców, a co gorsza - rozpoczęły się procesy zmniejszenia zatrudnienia, które spowodują kolejną fazę wielotysięcznych zwolnień i likwidacji zakładów".

Jednym z istotnych zagrożeń dla polskiego przemysłu włókienniczego jest, jak widać, lawinowy, niczym nie skrępowany import odzieży i tkanin. Stwierdzona wielkość importu, wynosząca 80 tysięcy t, to odpowiednik produkcji krajowej z nie mniej niż siedmiu dużych przędzalni, dziesięciu dużych tkalni, i pięciu dużych zakładów odzieżowych, które produkując, dałyby zatrudnienie około sześćdziesięciu tysiącom osób.

W związku ze sprowadzaną odzieżą często pojawia się określenie "odzież używana". Interesujące byłoby porównanie dokumentów importowych, w których wykazywana jest odzież używana z ofertami sprzedaży, w których odzież ta, ulegając gwałtownej metamorfozie, staje się odzieżą nową.

Temat importu tkanin i odzieży nie może być, Panie Premierze, nadal bagatelizowany, przeprowadzane bowiem badania wykazały, że tekstylia szkodliwe dla zdrowia człowieka sprowadzane są z krajów azjatyckich. Działania ministrów mających powstrzymać ten zalew szkodliwą tandetą stwarzają wrażenie działań pozorowanych.

Normy i dyrektywy Unii Europejskiej nakazują, aby wszyscy producenci umieszczali przy produkcie właściwe o nim informacje. W Polsce wymóg ten niestety dotyczy jedynie krajowych producentów odzieży i wyrobów dziewiarskich. Praktycznie nie dotyczy on importerów i jest niezauważony przez służby celne i organa PIH.

Importowana jest między innymi bielizna damska bez wymaganych informacji i certyfikatów, a my w kraju podejmujemy coraz częściej walkę z rakiem piersi. Widzę tu konieczność podjęcia niezbędnych wielokierunkowych działań dla ratowania naszego przemysłu lekkiego o bardzo dużych tradycjach. Przemysł ten do niedawna miał opanowane w bardzo dużym stopniu rynki zachodnie i nie nadążał z zaspokojeniem potrzeb rynku wschodniego. W tej chwili znajduje się w takiej sytuacji, że nie tylko hale produkcyjne opustoszały, nie ma pracowników, ale co gorsza maszyny wyprzedawane są na złom dla opłacenia pensji pozostającej, nielicznej grupy pracowników i niekiedy obowiązkowych świadczeń.

Konieczne jest, aby jak najszybciej zobowiązać stosowne służby celne i fiskalne do rozwiązania między innymi następujących spraw. Chodzi o:

1. ustalenie miejsc odpraw celnych dla importowanych wyrobów włókienniczych, tkanin. Muszą tam być przeszkoleni fachowcy z przemysłu oraz dobrze wyposażone laboratoria;

2. wprowadzenie, jako obowiązującej, procedury miejscowej przy dopuszczeniu wyrobów importowanych;

3. dokonujące importu tekstyliów firmy handlowe, które winny wykazywać się: zatrudnieniem pracowników, posiadaniem magazynów, posiadaniem środków trwałych, prowadzeniem dokumentacji zakupów i dokumentacji sprzedaży w ujęciu ilościowo-wartościowym, opodatkowaniem na zasadach ogólnych;

4. rozwijanie komórek powtórnej kontroli celnej, co wyeliminuje podmianę faktur;

5. opracowanie i wdrożenie systemu informacyjnego o imporcie - wielkość w asortymencie, dynamika, kraje, ceny;

6. wypracowanie systemu zwiększającego skuteczność działania GUC.

Jeżeli Pan Premier uzna za słuszne, to mogę podjąć się zorganizowania spotkania przedstawicieli przemysłu lekkiego, w którym miałem przyjemność przez dwadzieścia lat pracować na stanowiskach kierowniczych, z kompetentnymi osobami z ministerstw i urzędów centralnych, które pan zobowiąże do udziału w tym spotkaniu. Wynikiem takiego spotkania będzie zapewne wypracowanie skutecznych działań dla uratowania tego, co jeszcze jest do uratowania w tej gałęzi gospodarki narodowej.

Przykłady konkretnych transakcji, które wyglądają na bardzo podejrzane.

Szwajcaria - w sierpniu sprowadzono: 25 532 m2 (7 410 kg) tkanin z grupy 540742000 w cenie 0,31 dolara za metr kwadratowy, to jest około 1,11 zł za metr kwadratowy.

Belgia - w sierpniu sprowadzono: 72 594 m2 (4 725 kg) tkanin z grupy jak wyżej, w cenie jak wyżej.

Holandia - w lipcu sprowadzono: 6 900 m2 (448 kg) tkanin z grupy 540752000 w cenie 0,19 dolara za metr kwadratowy to jest około 0,68 zł za metr kwadratowy.

Republika Korei - we wrześniu sprowadzono: 4 845 579 m2 (80 523 kg) tkanin z grupy 540753000 w cenie 0,04 dolara za metr kwadratowy, to jest około 0,14 zł ma metr kwadratowy.

Francja - w lipcu sprowadzono: 39 585 m2 (4 972 kg) tkanin z grupy 540742000 w cenie 0,28 dolarów za metr kwadratowy, to jest około 1,0 zł za metr kwadratowy.

Chiny - w czerwcu sprowadzono: 157 500 m2 (13 600 kg) tkanin z grupy jak wyżej, w cenie 0,39 dolara za metr kwadratowy, to jest około 1,4 zł za m2; we wrześniu sprowadzono: 973 836 m2 (6 802 kg) tkanin z grupy 540753000 w cenie 0,0 dolara za metr kwadratowy, to jest 0,0 zł za metr kwadratowy.

Moim zdaniem, występowanie tych nieprawidłowości spowodowane jest podawaniem fałszywych kodów towarowych, deklarowaniem całkowicie abstrakcyjnych cen lub podawaniem fałszywych wielkości fizycznych. Zastanawia mnie upór, z jakim służby celne akceptują sytuacje niezgodne ze zdrowym rozsądkiem, a zakładam, że i z naruszeniem odpowiednich przepisów.

Z poważaniem, Senator RP Ziemi Częstochowskiej

mgr inż. Grzegorz Lipowski.

* * *

Senator Zbigniew Gołąbek złożył do protokołu trzy oświadczenia.

Oświadczenie skierowane do Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów:

Uprzejmie proszę o spowodowanie ponownej analizy sprawy dotyczącej zwrotu na rzecz urzędu powiatowego gmachu przy ulicy Żeromskiego 53 w Radomiu. Udzielona mi odpowiedź pana ministra spraw wewnętrznych i administracji świadczy o wprowadzeniu w błąd przez byłego wojewodę radomskiego.

Przesyłam cztery załączniki - wystąpienia starosty powiatu radomskiego - z nadzieją na skuteczną interwencję.

Oświadczenie skierowane do ministra edukacji narodowej:

Uprzejmie proszę o spowodowanie, aby Kuratorium Oświaty w Warszawie traktowało tak samo wysokość dotacji za rok 1997 dla ognisk wychowawczych TPD.

Pragnę przypomnieć, że stawka w Warszawie wynosi 128 zł, a w Radomiu - 30 zł.

Znając Pana słuszne dążenia do reformy systemu oświaty, a zwłaszcza wyrównywania szans młodego pokolenia, liczę na skuteczną interwencję.

Oświadczenie skierowane do Wojciecha Maksymowicza, ministra zdrowia i opieki społecznej:

Uprzejmie proszę o przyspieszenie wydania przepisów wykonawczych w sprawie trybu postępowania z tegorocznymi absolwentami szkół medycznych.

W świetle zapisu art. 9 absolwenci szkół pielęgniarskich od 1.01.1999 r. winni odbywać dwunastomiesięczny staż podyplomowy według programu określonego przez ministerstwo po zasięgnięciu opinii Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych w placówkach, których listę określić miał marszałek województwa po zasięgnięciu opinii właściwej okręgowej rady. Z kolei w myśl art. 11 ust. 3 na ten czas absolwenci winni otrzymać ograniczone prawo wykonywania zawodu.

Z powodu braku powyższych ustaleń i dokumentów okręgowe izby nie mogą wydać absolwentom szkół medycznych zaświadczeń potrzebnych do wykonywania zawodu, a oni z kolei nie mogą podjąć pracy.

W związku z tym, że w styczniu grupa osób ukończyła szkoły pielęgniarskie i szkoły położnych, prosimy o zajęcie stanowiska w trybie natychmiastowym.

* * *

Senator Janusz Lorenz złożył do protokołu 29. posiedzenia oświadczenie skierowane do Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów:

Wielce Szanowny Panie Premierze.

Każdy kto ma rodzinę na wsi, wie, jak trudno jej się dziś żyje. W budżecie państwa maleją środki przeznaczone na rozwój rolnictwa. Kredyty o przyzwoitej stopie procentowej są nieosiągalne. Przez otwarte polskie granice napływa do kraju tania, bo dotowana, żywność z najbogatszych państw świata. A mamy przecież w kraju wolny rynek, tak więc skoro, na przykład, mięso można gdzieś kupić taniej niż u nas, to prywatny przedsiębiorca nie będzie przepłacał! Wielu rolników, w tym nawet największych we wsiach, autentycznie klepie biedę! Bo jeśli nawet uda się coś sprzedać, to za grosze...

Nie dziwmy się więc, że rolnicy sięgają po drastyczne środki, w tym blokady dróg, nawet newralgicznych, jak choćby w ostatnim czasie "siódemki" łączącej Warszawę z Olsztynem, Elblągiem i Gdańskiem. Rolnicy mają prawo bronić swych najżywotniejszych interesów, a także interesów swych rodzin, w tym dzieci.

Obecna koalicja rządowa najwyraźniej dąży do ograniczenia liczby polskich gospodarstw przez doprowadzenie do bankructwa najsłabszych. Ta polityka makro może zresztą chybić celu. Obecnie, jak się okazuje, najmniej dotyka ona gospodarstw małych, najsłabszych, które mogą istnieć jeszcze długo, wytwarzając jedynie na własne potrzeby. Ta polityka niszczy gospodarstwa średnie, a nawet duże, czyli te najbardziej towarowe.

Ale przecież pole do popisu w ratowaniu polskiego rolnictwa mają także władze lokalne: wójtowie, starostowie i wojewodowie! Dlatego z niemałym zdziwieniem można było przeczytać w "Gazecie Olsztyńskiej" z 25 stycznia stwierdzenie wojewody warmińsko-mazurskiego, Zbigniewa Babalskiego - który nie chciał rozmawiać z rolnikami blokującymi drogę do granicy państwowej w Bezledach - na temat żądań protestujących: "bo rozwiązania muszą zapaść na szczeblu rządu". Ale też nie przedstawił żadnych lokalnych rozwiązań, które mogłyby polepszyć sytuację rolników w regionie. A dziś zwłaszcza trzeba przypomnieć, że to Zbigniew Babalski, choć działając nie wprost, lecz przez swoich ludzi, storpedował budowę wytwórni pasz w Dobrym Mieście. Miała ona produkować 120 tysięcy ton pasz rocznie; zaspokajając potrzeby głównie olsztyńskiego Indykpolu, dostarczającego ponad 50% krajowego mięsa tych ptaków. A wszystko dlatego, że wspierał to przedsięwzięcie poprzedni wojewoda.

Można by łatwo policzyć, ile ziarna rocznie musiałaby kupić ta wytwórnia! Zbyt mieliby w niej zapewniony niemal wszyscy producenci zbóż w regionie. W rozwijanej dzięki tej wytwórni hodowli drobiu mogłyby znaleźć zatrudnienie dodatkowe setki osób, wzbogacając swoje budżety rodzinne. Zrozumiał to już dość dawno NSZZ Rolników Indywidualnych "Solidarność", domagając się budowy wytwórni. Zrozumiało to wiele samorządów, nie tylko dobromiejski, który od dłuższego czasu optuje za takim rozwiązaniem. Nie zrozumieli jednak tego - widać przekraczało to ich horyzonty myślowe - członkowie Rady Naczelnej WMSSE, starannie dobrani przez wojewodę Babalskiego.

Głównie rozwojowi rolnictwa miała w założeniu służyć cała Warmińsko-Mazurska Strefa Ekonomiczna, a nie tylko dobromiejska podstrefa, w której zlokalizowano wytwórnię pasz. A prace nad wykorzystaniem możliwości, jakie daje ta strefa, dalej kuleją. Na ich efekty przyjdzie jeszcze długo czekać.

Niebagatelną rolę w rozwijaniu produkcji, przez zapewnienie zbytu na towary pochodzenia rolniczego, mógłby spełnić Warmińsko-Mazurski Rynek Hurtowy. Ale znów najpierw trzeba było zmienić władzę, później przyszła chyba refleksja, że jednak warto się tym rynkiem zająć. W związku z tym AWRSP wniosła nawet w wianie spółce, jako aport, 10 hektarów ziemi i znów nastała cisza...

Wykorzystaniem lokalnych możliwości polepszenia doli rolników powinien zająć się więc na serio urząd wojewody, a nie wyłącznie usprawiedliwianiem polityki rządu.

I jeszcze jedna refleksja: oburzające są telewizyjne wystąpienia ministra rolnictwa, że prawda, wiecie, rozumiecie, "chodzi o zamieszanie w kraju", że te protesty to "świadome działanie określonych sił". A tymczasem rolnicy mają przecież tylko jeden postulat, jak to sformułował w telewizyjnej poniedziałkowej (25.01) wypowiedzi pewien rolnik: "Niech rząd rządzi, ale mądrze". Trudno bowiem nie podzielić oburzenia protestujących, którym płaci się za kilogram żywca wieprzowego 1,50 zł, a za maciorę nawet 0,80 zł, podczas gdy kości, bywa, kosztują 4 zł. I jeszcze zastanawia cisza, jaka panuje wokół rolniczych rozruchów w naszym regionie. Ciekaw jestem, czy pochwala Pan politykę wojewody olsztyńskiego niewłączania się w rozwiązywanie problemów kraju i oczekiwania wyłącznie na rozwiązania centralne. I czy, podobnie jak wyżej wspomniany, jest Pan zdania, że Warmińsko-Mazurska Specjalna Strefa Ekonomiczna i dobromiejska mieszalnia pasz nie są w stanie w rolniczo-hodowlanym regionie z silnym przemysłem rolniczo-spożywczym ułatwić rolnikom wyjścia z kryzysu.

Proszę, aby Pan Premier odniósł się do informacji zawartych w mojej wypowiedzi i podjął zdecydowane działania zmierzające do rozwiązania poruszonych przeze mnie problemów. Sytuacja jest bowiem alarmująca dla rządu i niestety tragiczna dla kraju i społeczeństwa, a już skandalem jest podejmowanie w takim momencie decyzji o sprzedaży Zakładów Mięsnych Ostróda - Morliny zagranicznemu inwestorowi. Z pewnością nie wpłynie to korzystnie ani na rozwój gospodarczy kraju, ani na rynek pracy, jak również na nastroje społeczne.

Proszę o informacje o planowanych przez Pana działaniach w tej sprawie.

Łączę wyrazy szacunku. Janusz Lorenz.


Diariusz Senatu RP, spis treści, poprzedni fragment, następny fragment