31. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu
Marszałek Longin Pastusiak:
Proszę państwa senatorów o zajmowanie miejsc.
Wznawiam obrady.
Przystępujemy do rozpatrzenia punktu dziesiątego porządku obrad: informacja prezesa Rady Ministrów na temat rezultatów negocjacji o członkostwo Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej.
Bardzo serdecznie witam w Senacie Rzeczypospolitej prezesa Rady Ministrów, premiera, pana Leszka Millera. (Oklaski)
Witam również bardzo serdecznie, no całą chyba, Radę Ministrów. Muszę powiedzieć, że w takim składzie, i to w komplecie, wszystkich członków Rady Ministrów to już dawno nie gościliśmy pod tym dachem. Bardzo cieszymy się, że... (Oklaski) Bardzo cieszymy się, że rząd zaszczycił swoją tak liczną obecnością Wysoką Izbę.
Pragnę przypomnieć, że zgodnie z moją wczorajszą informacją i zapowiedzią po informacji prezesa Rady Ministrów, a także pani minister Hubner, będzie możliwość skierowania pytań do naszych gości.
Proszę wobec tego prezesa Rady Ministrów pana Leszka Millera o przedstawienie informacji na temat rezultatów negocjacji o członkostwo Polski w Unii Europejskiej.
Panie Premierze, prosimy tutaj na trybunę senacką.
Prezes Rady Ministrów
Leszek Miller:
Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!
Do kalendarza polskich dat, które pozytywnie odmieniały losy narodu, dopisujemy datę nową: 13 grudnia 2002 r. Tego dnia w Kopenhadze Polska wraz z dziewięcioma innymi krajami: Cyprem, Czechami, Estonią, Litwą, Łotwą, Maltą, Słowacją, Słowenią i Węgrami, zakończyła negocjacje i stanęła u progu Unii Europejskiej, wspólnoty wolnych narodów, które razem budują dobrobyt i bezpieczeństwo naszego kontynentu. Z naszym pełnoprawnym udziałem Europa kładzie kres nienaturalnemu podziałowi kontynentu, rozwijając zaufanie, partnerstwo i wspólne myślenie o przyszłości.
Parafrazując słowa Willy'ego Brandta można powiedzieć, że przeszliśmy ogromnie długą drogę - od ostrego podziału i bycia przeciwko sobie poprzez współistnienie, bycie obok siebie, do bycia razem. Jałta, Poczdam, żelazna kurtyna, mury i bariery dzielące państwa, miasta i ludzi odchodzą coraz głębiej w przeszłość. To w Polsce zaczęło się burzenie tych murów i podziałów. Dziś historia daje nam satysfakcję, na którą w pełni zasłużyliśmy, i na którą sami zapracowaliśmy.
Nie byłoby delegacji polskiej w Kopenhadze gdyby nie polski Sierpień i polska "Solidarność", gdyby nie Okrągły Stół, przy którym zaczęliśmy naszą Polaków rozmowę o lepszej polskiej przyszłości, przełamując w ten sposób brak zdolności do współdziałania oraz nieumiejętność prowadzenia dialogu, czego symbolem jest inny 13 grudnia. Zestawienie tych dat pokazuje, o ile dziś jesteśmy mądrzejsi i dokąd możemy dojść, idąc razem. Tak jak Europa przeszła od Kopenhagi z czerwca 1993 r., kiedy Rada Europejska zadecydowała o możliwości rozszerzenia Unii, do Kopenhagi w grudniu 2002 r., kiedy zakończono negocjacje z dziesięcioma państwami, tak my od polskiej "Solidarności" roku 1980 doszliśmy do solidarności europejskiej dwudziestego pierwszego wieku.
Wysoka Izbo! Możemy wejść do Unii Europejskiej na warunkach najlepszych z możliwych. Szczegółowy opis tych warunków, genezę i przebieg negocjacji, prezentację ich wyników w poszczególnych dziedzinach, uzyskane rezultaty zawiera przyjęty przez Radę Ministrów "Raport na temat rezultatów negocjacji o członkostwo Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej". Przedstawi go za chwilę paniom i panom senatorom pani minister Danuta Hubner. Będzie on także udostępniony opinii publicznej.
To są dobre wiadomości. Polska delegacja była w Kopenhadze silna życzliwością i determinacją Polaków, którzy chcą, by ich kraj, leżący w środku europejskiego kontynentu, pozostawał w głównym nurcie życia Europy i w głównym nurcie europejskiej polityki. Kiedy negocjowaliśmy w trudnych, trzeba przyznać, okolicznościach, kiedy dochodziliśmy do ostatecznego porozumienia, jako szef delegacji wiedziałem, że mam nie tylko odpowiednie pełnomocnictwa rządu, parlamentu, poparcie pana prezydenta, wielu partii politycznych i sił społecznych, ale że działam przede wszystkim w interesie wszystkich moich rodaków, którzy popierają integrację z Unią Europejską. Wiedziałem, że finalizuję proces, w który zaangażowane były wszystkie rządy po 1989 r. i wszystkie parlamenty poprzednich kadencji. Przyniosła efekty ofensywa dyplomatyczna Polski, którą prowadziliśmy szczególnie intensywnie w ostatnich tygodniach. Bez niej nie byłoby duńskiej propozycji poprawy warunków akcesyjnych, zgody na te warunki państw członkowskich, ani tego co uzyskaliśmy w ostatnich godzinach i minutach negocjacji.
Mam dzisiaj zaszczyt i obowiązek, który spełniam ze szczególną przyjemnością, przekazać Wysokiemu Senatowi wyrazy szacunku i podziękowania. To jest nasz wspólny sukces i bez takiej wspólnoty nie byłby on możliwy.
Wyrazy podziękowania chciałbym przekazać zaangażowanym, w tej i poprzedniej kadencji, w prace Komisji Spraw Zagranicznych i Integracji Europejskiej senatorom, którzy szczególnie intensywnie uczestniczyli w procesie dostosowania polskiego prawa do norm unijnych. Bez tego ogromnego wysiłku nie byłoby możliwe zamknięcie negocjacji. Tu zresztą mamy jeszcze sporo pracy do wykonania. Składam te podziękowania na ręce szefowej komisji pani senator Genowefy Grabowskiej.
Panie i Panowie Senatorowie! Robimy kolejny, bardzo ważny krok w budowie systemu bezpieczeństwa kontynentu europejskiego i w dużej mierze bezpieczeństwa świata. To nie jest zbyt wielkie słowo na opisanie procesu rozszerzania Unii Europejskiej, w którym Polacy uczestniczą na równorzędnych prawach i przy równych obowiązkach jako odpowiedzialny i pewny partner. Taką odpowiedzialnością wobec własnych obywateli polski rząd wykazał się w negocjacjach: wiedzieliśmy, co chcemy uzyskać i dlaczego do określonych celów dążymy. Taką odpowiedzialnością wykazaliśmy się wobec partnerów: rozumieliśmy położenie innych, ale też wymagaliśmy zrozumienia dla naszych problemów.
Negocjacje o członkostwo Polski w Unii Europejskiej rozpoczęły się 31 marca 1998 r. w wyniku decyzji podjętej przez Radę Europejską w Luksemburgu. Wcześniej, 16 grudnia 1991 r., podpisano układ europejski ustanawiający stowarzyszenie Polski ze Wspólnotami Europejskimi i ich państwami członkowskimi. Zakończenie negocjacji, nakreślające precyzyjnie perspektywy przystąpienia do Unii Europejskiej, oznacza, że nasz kraj przyjął na siebie bardzo konkretne zobowiązania.
Najogólniej mówiąc, Polska wyraziła zgodę na przyjęcie całości wspólnotowego dorobku prawnego Unii Europejskiej. Nie wszystkie standardy unijne będą jednak obowiązywać w naszym kraju od daty uzyskania członkostwa. Niektóre regulacje wymagać bowiem będą stopniowego wprowadzania i data ich pełnej implementacji została przesunięta poza datę przystąpienia naszego kraju do Unii Europejskiej. Rząd Rzeczypospolitej Polskiej rozumie także, że postanowienia Traktatu o Unii Europejskiej oraz traktatu ustanawiającego Wspólnoty Europejskie wraz z późniejszymi modyfikacjami respektują w pełni suwerenność państwa polskiego w dziedzinie regulacji praw o znaczeniu moralnym, a także odnoszących się do ochrony życia ludzkiego.
Na kształt i przebieg negocjacji wpływ wywierało wiele wewnętrznych i zewnętrznych czynników, tak o pozytywnym, jak i negatywnym charakterze.
Wśród zewnętrznych uwarunkowań sprzyjających procesowi negocjacji warto wymienić wolę Unii do rozpoczęcia rozmów z Polską i determinację w dotrzymaniu kalendarza negocjacji; uznanie Polski za kraj rokujący wypełnienie kryteriów członkostwa, określonych w Kopenhadze w 1993 r.; stworzenie mechanizmów oraz procedur niezbędnych do efektywnego prowadzenia negocjacji akcesyjnych; wreszcie określenie przez Radę Europejską w Nicei w grudniu 2000 r. ram instytucjonalnych rozszerzonej Unii oraz sprecyzowanie perspektywy członkostwa w 2004 r.
Główne czynniki zewnętrzne ograniczające dynamikę negocjacji to przede wszystkim niepewność państw unijnych co do skutków przyjęcia państw znajdujących się w gorszej sytuacji ekonomicznej i gospodarczej; niestabilny poziom poparcia społeczeństw krajów unijnych dla procesu rozszerzania; postrzeganie rozszerzania głównie przez pryzmat kosztów gospodarczych i społecznych; wreszcie fakt, że negocjacje toczyły się jednocześnie aż z dwunastoma państwami kandydującymi.
Efektywne prowadzenie rokowań nie byłoby możliwe bez spełnienia przez Polskę szeregu uwarunkowań wewnętrznych: bez utrzymania stałego poparcia społecznego dla idei członkostwa w Unii, co jest zasługą priorytetowego traktowania tej sprawy przez kolejne polskie rządy, kolejne polskie parlamenty, niezależnie od opcji politycznej i rozkładu sił politycznych; bez stworzenia sprawnych struktur i procedur administracyjnych niezbędnych dla powodzenia negocjacji; wreszcie bez utrzymania wysokiego tempa procesów dostosowawczych.
W rezultacie w przewidzianym czasie zamknięto trzydzieści jeden obszarów negocjacyjnych, w tym cztery na szczycie w Kopenhadze. Przyjęto także dwieście dziewiętnaście ustaw, które dostosowują polskie prawo do standardów unijnych. Wykonano olbrzymią pracę będącą wynikiem nie tylko trwającego od przeszło czterech lat procesu negocjacji, ale także jedenastoletniego okresu faktycznej integracji Polski z Unią Europejską.
W rezultacie całość negocjacji daje wynik dla Polski bardzo korzystny. Osiągnięte zostały wszystkie najważniejsze cele nakreślone w wyjściowym stanowisku negocjacyjnym.
Włączenie polskiej gospodarki do jednolitego rynku Unii Europejskiej, daje nowe możliwości rozwoju, wzmacnia procesy restrukturyzacji oraz racjonalizacji wykorzystania wszystkich naszych zasobów. Uzyskane okresy przejściowe umożliwiają wrażliwym sektorom wydłużenie okresu dostosowawczego. Objęcie terytorium Polski pomocą strukturalną przyniesie istotny wzrost możliwości rozbudowy infrastruktury oraz likwidacji zapóźnień rozwojowych na poziomie regionalnym i lokalnym. Polska zyskuje wzmocnienie swej pozycji politycznej i gospodarczej oraz możliwość bezpośredniego wpływu na kształtowanie wspólnotowych polityk i przyszłości Unii Europejskiej.
Wysoki Senacie! Unia Europejska to wybór cywilizacyjny. To nie tylko ekonomia i gospodarka, to również wartości, z których możemy korzystać i które możemy wzbogacić naszą obecnością. Polskie członkostwo w Unii Europejskiej będzie naturalną konsekwencją naszej historii, naszego położenia geograficznego, naszej przeszłości, naszych ambicji i marzeń.
Polska tożsamość narodowa od ponad tysiąca lat, od początków polskiej państwowości związana jest z Europą. Korzenie Europy to nasze korzenie. Mam świadomość niebezpieczeństw i trudności, jakie są jeszcze przed nami, tych znanych i tych nieznanych. Wiem jednak, że obecność w zjednoczonej Europie to dla Polski najlepsza inwestycja w przyszłość. Zyskamy na tym wszyscy - dotyczy to w równej mierze mieszkańców wsi, jak i miast. To nowa perspektywa określająca nasze losy na wiele, wiele lat. Już tylko od nas samych zależy, czy stanie się ona realna.
Polscy negocjatorzy zakończyli swoją misję, ale to nie oznacza, że zakończyła się walka o miejsce Polski w rodzinie dwudziestu pięciu państw i czterystu pięćdziesięciu milionów obywateli. Teraz przyjdzie nam udowodnić, że możemy zająć miejsce właściwe dla naszego potencjału, dla naszych marzeń i ambicji. Przyjdzie nam udowodnić, że ten wielki potencjał zgromadzony pod polskim niebem może uczynić ważnego członka Unii Europejskiej z naszego kraju. Kraju, który nie obserwuje tego, co się dzieje z najdalszych rzędów, opisując tylko rzeczywistość, ale tworzy tę rzeczywistość. Dla tego wielkiego celu warto się jednoczyć i myśleć wspólnie.
Od decyzji w Kopenhadze zaczyna się przecież czas zagospodarowywania nowych możliwości. Tu także potrzebna jest, tak jak i przed Kopenhagą, ciężka praca i wspólny wysiłek ponad rozmaitymi podziałami. Rząd zakończył negocjacje. To nie rząd zadecyduje jednak o obecności Polski w Unii Europejskiej. Uczyni to naród w referendum.
Ufam, że wynik referendum potwierdzi nasze europejskie aspiracje. Tym razem nikt nas do niczego nie zmusza, nikt nie decyduje za nas. To jest suwerenna decyzja podejmowana wyłącznie przez obywateli Rzeczypospolitej. Możemy ją podjąć i zdecydować o ofercie, którą otrzymaliśmy, i którą wywalczyliśmy. A możemy też powiedzieć: nie. Ważne jest, żeby w tym ważnym dniu, który przed nami, jak najwięcej Polaków zechciało uczestniczyć w referendum. I ważne, żeby wszyscy oni mogli podjąć decyzję właściwą we własnym sumieniu, bazując na kompetentnej wiedzy, którą trzeba dostarczyć i którą sami nasi rodacy muszą zdobyć.
Apeluję o kontynuowanie naszych wspólnych wysiłków na polskiej drodze do wspólnej Europy. Tym bardziej że przyniosły one już wspólny sukces. Czy taka koalicja ponad podziałami jest możliwa? Wiele inicjatyw, jak chociażby zainaugurowana w minioną niedzielę Karta Przyszłości, dowodzi, że jest możliwa. Uważam, że współpraca ponad podziałami na rzecz wygrania referendum i wejścia Polski do Unii Europejskiej jest potrzebna, jest możliwa i jest korzystna dla naszego kraju. W przeszłości dzieliło Polaków przecież znacznie więcej niż dziś, a jednak zdobyliśmy się na wielkie akty wyobraźni i woli działania dla dobra wspólnego.
Po zakończeniu negocjacji można powiedzieć, że Europa powiedziała nam "tak". Teraz my powiedzmy "tak" Europie. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję panu premierowi Leszkowi Millerowi za przedstawioną informację o rezultatach rokowań Polski o członkostwo w Unii Europejskiej.
A teraz poproszę o zabranie głosu sekretarz stanu w Komitecie Integracji Europejskiej, panią minister Danutę Hubner.
Bardzo prosimy, Pani Minister.
Szef Urzędu Komitetu
Integracji Europejskiej
Danuta Hubner:
Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
Po niemal pięciu latach intensywnych rokowań, na szczycie w Kopenhadze zakończyliśmy negocjacje o członkostwo Polski w Unii Europejskiej. Oznacza to zamknięcie jednego z najważniejszych etapów na naszej drodze do członkostwa. Dzięki porozumieniu ponad politycznymi podziałami w sprawie znaczenia integracji z Unią Europejską dla polskiej racji stanu oraz dzięki wysiłkom kolejnych polskich rządów, osiągnięty został postęp w przygotowaniu Polski do członkostwa w Unii, umożliwiający rozpoczęcie negocjacji o członkostwo 31 marca 1998 r., a po prawie pięciu latach - ich zakończenie na spotkaniu Rady Europejskiej w Kopenhadze.
Uzyskanie tak spektakularnego sukcesu, polegającego na skróceniu dystansu rozwojowego między Polską a państwami Unii oraz na spełnieniu kryteriów członkostwa w tak krótkim czasie, nie byłoby możliwe bez zrealizowania przez Polskę tych wszystkich celów pośrednich, które były warunkiem uznania naszego kraju przez Unię Europejską za państwo gotowe do rozpoczęcia rokowań.
Wysoki Senacie! Zanim dokonam prezentacji wyników negocjacji, pozwolę sobie przedstawić główne zasady i specyfikę tego wyjątkowego procesu.
Przede wszystkim należy podkreślić, iż uczestnikom negocjacji, głównie państwom kandydującym, ale także piętnastu państwom członkowskim, przyświecał w trakcie rokowań jeden wspólny cel - doprowadzenie do członkostwa w Unii kraju kandydującego na takich warunkach, które pozwolą wywiązać mu się jak najlepiej z obowiązków wynikających z tego członkostwa. Celem negocjacji nie było zwycięstwo w tej grze o sumie zerowej. Chodziło o to, aby nie osłabiać partnera, opóźniając nasze własne dostosowania do członkostwa. Żelazną zasadą naszych rokowań było więc ograniczenie do niezbędnego minimum wyjątków od stosowania prawa wspólnotowego. W interesie zarówno Polski, jak i Europy jest bowiem to, aby każdy spośród jej członków był mocnym ogniwem w budowanej misternie od pięćdziesięciu lat konstrukcji.
Członkostwo w Unii wiąże się z przyjęciem całego dorobku prawnego - o tym mówił pan premier. W toku negocjacji rozwiązania przejściowe uzgadniane były w sytuacji, kiedy uznawaliśmy, iż przyjęcie pewnych regulacji, wiążące się z istotnymi nakładami finansowymi, nie byłoby możliwe od momentu uzyskania członkostwa. Takie szczególne rozwiązania uzyskaliśmy w czterdziestu trzech sprawach. Poza określeniem długości i zakresu okresów przejściowych, negocjacje dotyczyły ustalenia wysokości udziału Polski w budżecie Unii oraz określenia sposobu uczestnictwa w politykach wspólnotowych.
Podczas prowadzonych rokowań skorzystano z doświadczeń poprzedniego rozszerzenia Unii i podzielono całość materii negocjacyjnej na trzydzieści jeden obszarów. Ponadto strony negocjujące przyjęły zasadę generalną, że stanowisko przyjęte w danym obszarze negocjacyjnym nie może wpływać na stanowisko w innych obszarach oraz że czegoś nie można było uznać za ostatecznie uzgodnione, dopóki nie uzgodniono wszystkich warunków członkostwa.
Etapem wstępnym, przygotowawczym do rozpoczęcia właściwych negocjacji był przegląd prawa wspólnotowego pod względem jego zgodności z naszym, polskim prawem. W wyniku dokonanego przeglądu w każdym stanowisku negocjacyjnym złożyliśmy deklarację o gotowości przyjęcia przed uzyskaniem członkostwa dorobku prawnego Unii w obszarze, którego dotyczyło dane stanowisko negocjacyjne. Jeżeli w wyniku analiz uznano, iż wprowadzenie niektórych regulacji nie będzie możliwe przed datą przystąpienia do Unii, występowaliśmy, jak wspominałam, z wnioskiem o przesunięcie daty dostosowania prawa polskiego w danej kwestii, czyli o ów okres przejściowy. W kilku przypadkach wystąpiliśmy też o trwałą derogację, czyli o odstępstwo trwałe.
W odpowiedzi na polskie stanowiska negocjacyjne Unia Europejska przedstawiała swoje wspólne stanowisko, co oznaczało otwarcie negocjacji w danym obszarze. Rokowania trwały do momentu uzgodnienia stanowisk, w wielu obszarach nawet przez parę lat. Ale w niektórych obszarach otwarcie i zakończenie rozmów odbywało się w trakcie jednej sesji negocjacyjnej - tak było w przypadku rokowań dotyczących instytucji.
Negocjacje rozpoczęły się od obszarów najłatwiejszych, co umożliwiło uzyskanie wymiernego postępu w pierwszej fazie negocjacji. Najtrudniejsze problemy negocjacyjne, dotyczące w szczególności finansowych aspektów członkostwa, naszego udziału w budżecie, dopłat bezpośrednich dla rolników, zostały odłożone do końcowego etapu negocjacji i toczyły się do ostatniego momentu przed zakończeniem całego procesu.
Wysoki Senacie! Gdy przed kilkunastoma dniami przedstawiałam w Sejmie strategię rządu na ostatnie dni i godziny negocjacji, nikt nie zakładał, że zakończenie trwających od niemal pięciu lat rokowań nastąpi w takiej dramaturgii. Uzyskanie najlepszych z możliwych warunków członkostwa było wyznacznikiem działań premiera i całego polskiego sztabu negocjacyjnego na drodze do mety w Kopenhadze. Zanim jednak premier Danii Rasmussen wygłosił pamiętną formułę o historycznych narodzinach nowej Europy, Polska położyła na szali tyle, ile było można, aby zapewnić naszemu krajowi stabilność i silne impulsy rozwojowe w przyszłej Unii Europejskiej. Więcej nie można było i nie trzeba było ryzykować, osiągnęliśmy bowiem to, czego Polska chciała: zapewnienie solidnej pozycji beneficjenta netto po przystąpieniu do Unii, uzyskanie gwarancji stabilności makroekonomicznej oraz równych warunków konkurencyjnych dla polskich rolników. Wynik negocjacji należy więc bez wątpienia określić jako sukces.
Strona unijna uwzględniła polski postulat mający na celu usunięcie negatywnych skutków niedopasowania czasowego i strukturalnego w kwestii przepływów między budżetem państwa oraz budżetem Unii. Zostały więc przyznane pewne środki w ramach dwóch różnych instrumentów finansowych.
Po pierwsze, Polska otrzyma z Unii Europejskiej środki na lata 2004-2006 w wysokości 1 miliarda 443 milionów euro na niwelowanie negatywnych dla budżetu państwa skutków związanych z przepływami kasowymi między budżetami Polski i Unii. Część tej sumy, 443 miliony euro, to pieniądze przyznane w ramach specjalnego ryczałtu na zniwelowanie problemu luki kasowej, zaś 1 miliard euro - w tym 550 milionów w roku 2005 i 450 milionów w roku 2006 - będzie pochodzić z przesunięcia środków na zobowiązania przewidziane na fundusze strukturalne dla Polski w latach 2004-2006. O wykorzystaniu tych środków będziemy decydować sami, mogąc je przeznaczyć także między innymi na zapewnienie współfinansowania projektów z funduszy strukturalnych i Funduszu Spójności, w ramach których realizowane są programy wspierania i pobudzania przedsiębiorczości, edukacji, kształcenia zawodowego; możemy je też przeznaczyć na rozwój infrastruktury i na realizację innych działań związanych z naszym udziałem w politykach wspólnotowych.
Po drugie, podczas szczytu w Kopenhadze udało się znacząco zwiększyć wysokość środków przeznaczonych dla Polski w ramach tak zwanego instrumentu Schengen, czyli środków na wsparcie przygotowań do naszego pełnego udziału w systemie Schengen, ze 172 milionów euro do 280 milionów euro, a więc do ponad 1 miliarda 100 milionów zł. Pieniądze te można będzie przeznaczyć między innymi na budowę infrastruktury granicznej, na wydatki na sprzęt komputerowy z oprogramowaniem, na samochody, śmigłowce patrolowe, wyposażenia laboratoriów, szkolenia kadry. O tym, co zostanie sfinansowane z tych środków, zadecyduje sama Polska.
Oprócz zwiększenia przyznanych Polsce kwot, udało się uzyskać poprawę naszej sytuacji budżetowej przez lepsze rozłożenie zaliczki na fundusze strukturalne w wysokości 16% całości środków przeznaczonych na działania strukturalne w latach 2004-2006. Została ona rozłożona na dwie raty: 10% w 2004 r. i 6% w 2005 r.
Pozwolą państwo, że poświęcę kilka słów na podsumowanie negocjacji w obszarze "Rolnictwo". Naszym priorytetem było przede wszystkim zapewnienie takich warunków finansowych członkostwa, które zagwarantują polskim rolnikom konkurencyjną pozycję na wewnętrznym rynku Unii. Chodziło też o to, aby zapewnić pełne wykorzystanie środków finansowych przeznaczonych dla Polski na lata 2004-2006 na rozwój obszarów wiejskich. W rezultacie uzyskaliśmy warunki najlepsze z możliwych do uzyskania w zakresie dopłat bezpośrednich. Pozwolę sobie przypomnieć, że jeszcze rok temu nie przewidywano nic w zakresie płatności bezpośredniej dla Polski, odpowiedź w tej sprawie brzmiała: zero. Pod koniec stycznia tego roku uzyskaliśmy ofertę w postaci 25% dopłat w pierwszym roku członkostwa. To, do czego dzisiaj doszliśmy, to jest przejście od poziomu 25, 30, 35% dopłat w latach 2004-2006 do 40% w roku 2007, a wraz ze stopniowym ich wzrostem o dziesięć punktów procentowych w kolejnych latach możemy uzyskać nie tylko średnio 60% dopłat bezpośrednich, ale także skrócenie okresu przejściowego do 2009 r.
Niewątpliwym osiągnięciem naszych negocjacji w Kopenhadze jest też fakt zwiększenia o półtora miliona ton tej części kwoty mlecznej, która odzwierciedla handel hurtowy, jaki w ramach polskiego rolnictwa w odniesieniu do mleka ma miejsce. W wyniku rokowań globalny podział tej kwoty wygląda w tej chwili następująco: kwota hurtowa uznana za najważniejszą obejmuje 8,5 miliona t, kwota sprzedaży bezpośredniej to 464 tysiące t, a rezerwa restrukturyzacyjna - 416 tysięcy t. Ta ostatnia pozwoli uwzględnić wzrost popytu rynkowego na mleko w wyniku ograniczenia spożycia mleka bezpośrednio w gospodarstwach.
Istotną również dla tego sektora decyzją, przyjętą i zaakceptowaną przez Unię Europejską, jest okres przejściowy do roku 2006 w sprawie dopuszczenia pięćdziesięciu sześciu mleczarni do prowadzenia segregacji mleka na jednej linii produkcyjnej.
Unia Europejska uwzględniła także nasz postulat zwiększenia powierzchni bazowej o 146 tysięcy ha, zaś plon referencyjny został ustalony na poziomie 3 t na 1 ha. Należy jednak zaznaczyć, że z punktu widzenia przepływów finansowych z tytułu dopłat bezpośrednich i ze względu na fakt, że Polska zastosuje uproszczony system dopłat, zwiększenie powierzchni bazowej jest ekwiwalentem zwiększenia plonu referencyjnego... Odwrotnie, zwiększenie plonu... Dobrze mówiłam. Zwiększenie powierzchni bazowej jest ekwiwalentem zwiększenia plonu referencyjnego do poziomu 3,05 t na 1 ha.
Na wniosek Polski Unia Europejska wyraziła zgodę na umieszczenie w traktacie akcesyjnym postanowień, które dotyczą klauzuli ochronnej w rolnictwie. Może ona być uruchomiona w przypadku wystąpienia poważnych i długotrwałych utrudnień w funkcjonowaniu sektora rolnego albo powodujących istotne pogorszenie sytuacji w tym sektorze. Biorąc pod uwagę specyficzne problemy naszego rolnictwa, środki stosowane przez Komisję Europejską w celu zapobieżenia zakłóceniom na rynku mogą obejmować także monitorowanie strumieni handlu między Polską a innymi państwami członkowskimi Unii Europejskiej.
W wyniku negocjacji w odniesieniu do instrumentów rozwoju wsi w sekcji gwarancji uzgodniono, że Polska będzie mogła zastosować zarówno mechanizmy rozwoju obszarów wiejskich już w Unii istniejące i sprawdzone, jak też instrumenty nowe, bardziej odpowiadające charakterowi naszego rolnictwa. Środki te adresowane są bezpośrednio do rolników, są też łatwiejsze do uzyskania i nie wymagają współfinansowania ze strony rolników, bowiem dwudziestoprocentowe współfinansowanie krajowe nastąpi ze środków publicznych. Absorpcja tego typu środków, a ich łączna kwota wyniesie ponad 2 miliardy euro w pierwszych trzech latach członkostwa, będzie ułatwiona. Środki na rozwój wsi, które nie zostaną wykorzystane w każdym roku z pierwszych trzech lat akcesji, nie przepadną, jak to się dzieje w Unii, lecz będą mogły być wykorzystywane przez kolejne dwa lata.
W trakcie negocjacji pakietu końcowego ustalono, że choć wejście do Unii nastąpi 1 maja 2004 r., kontraktowanie i wydatkowanie środków na rozwój wsi w Polsce będzie mogło rozpocząć się już od początku tego roku. Po akcesji i formalnej akceptacji programu rozwoju obszarów wiejskich, budżet Unii zrefunduje poniesione wydatki. Polska ma także prawo wybrać, w jakich proporcjach chce rozdzielić te środki na poszczególne programy. Zasady te określi program rozwoju obszarów wiejskich, którego pierwszy projekt został już przygotowany. W 2003 r. ten program będzie przedmiotem uzgodnień z Komisją Europejską.
Wraz z innymi krajami kandydującymi występowaliśmy o dodatkowe rozwiązania i wynegocjowaliśmy dwa rozwiązania przeznaczone wyłącznie dla nowych państw członkowskich. Jest to wsparcie dla gospodarstw niskotowarowych oraz wsparcie dla rolników dostosowujących się do standardów unijnych.
Program dla gospodarstw niskotowarowych ma na celu zachęcenie ich do modernizacji, czego efektem może być zwiększenie dochodów rolniczych. Ma to umożliwić podejmowanie przez rolników nowej lub rozszerzonej działalności, inwestowanie w gospodarstwo, poprawę płynności finansowej gospodarstw, a także łagodzenie kosztów okresu przejściowego. W wyniku negocjacji wsparcie finansowe dla tego typu gospodarstw zostało ustalone na poziomie około 5 tysięcy zł rocznie, to jest 1 tysiąca 250 euro, podczas gdy początkową ofertą było 750 euro przez pięć lat. Jeśli po trzech latach cele planu rozwoju gospodarstwa nie zostaną osiągnięte, pieniądze już wydatkowane nie będą musiały być zwrócone.
Z kolei wsparcie dla rolników dostosowujących się do standardów unijnych ma na celu pomoc rolnikom w dostosowywaniu się do wymagań Unii w zakresie ochrony środowiska, bezpieczeństwa i jakości żywności, a także dobra stanu zwierząt. Takie wsparcie będzie funkcjonować przez pięć lat od naszego przystąpienia do Unii i będzie polegać na przyznaniu dopłaty w wysokości 200 euro, czyli około 800 zł, na 1 ha w pierwszym roku, z degresją w latach następnych - wysokość tej dopłaty będzie coraz mniejsza. Skorzystają z tego rolnicy, którzy wdrożą odpowiedni program w ramach mechanizmu: inwestycje w gospodarstwach rolnych.
Polscy negocjatorzy zawieźli ponadto do Kopenhagi postulaty w zakresie obszaru "Podatki" oraz "Swobodny przepływ osób". W wyniku negocjacji uzyskaliśmy okres przejściowy do 31 grudnia 2007 r. na stosowanie obniżonej stawki VAT w wysokości 7% w budownictwie mieszkaniowym - nie tylko na usługi budowlane i remontowe, ale także na dostawę nowych mieszkań - oraz czteroletni okres przejściowy na stosowanie superobniżonej stawki VAT w wysokości 3% na środki do produkcji rolnej, produkty i usługi, a także roczny techniczny okres przejściowy na stosowanie zerowej stawki akcyzy na ekokomponenty i zredukowanej na paliwa ekologiczne, umożliwiający następnie stosowanie tej stawki w dłuższym okresie po uzyskaniu członkostwa.
Z kolei w rozdziale "Swobodny przepływ osób" w odniesieniu do kwalifikacji polskich pielęgniarek i położnych utrzymano poprzednie ustalenia postulowane przez Polskę, dotyczące uznawania tytułu magistra i licencjata. Rozwiązano za to problem pozostałych dyplomów, których uznanie jest uwarunkowane jedynie pięcioletnim okresem praktyk pielęgniarskich w ciągu ostatnich siedmiu lat.
Wysoki Senacie! Opisując rezultaty negocjacji, nie chciałabym zatrzymywać się wyłącznie na ostatnim dniu rokowań, dopiero bowiem umieszczenie wyników kopenhaskich na tle prawie pięćdziesięciu siedmiu miesięcy negocjacji pozwala na pełną ocenę warunków naszego przyszłego członkostwa w Unii Europejskiej.
Chciałabym wymienić tylko kilka rezultatów naszych rokowań i zacząć od dziedziny, która wiosną tego roku budziła wiele niepokojów i emocji. Mam na myśli swobodny przepływ kapitału w odniesieniu do kwestii zakupu ziemi przez cudzoziemców.
Rząd, biorąc pod uwagę obawy wynikające ze struktury własnościowej polskiej wsi, a także z uwarunkowań historycznych związanych z przesunięciem po II wojnie światowej granicy na zachód, dążył do zapewnienia stosownych zabezpieczeń. W wyniku bardzo żmudnych negocjacji uzyskaliśmy najdłuższy spośród krajów kandydujących, bo aż dwunastoletni okres przejściowy, w trakcie którego Polska będzie mogła stosować do obywateli Unii Europejskiej szczególne przepisy o nabywaniu nieruchomości przez cudzoziemców w odniesieniu do nieruchomości rolnych i leśnych. Ten okres nie obejmie rolników indywidualnych, którzy będą się osiedlać i prowadzić działalność rolniczą na zasadach samozatrudnienia w Polsce, pod warunkiem dzierżawy i uprawiania przez nich nieruchomości przez okres trzech, a w województwach: warmińsko-mazurskim, pomorskim, kujawsko-pomorskim, zachodniopomorskim, lubuskim, wielkopolskim, dolnośląskim i opolskim - siedmiu lat przed nabyciem nieruchomości. Takie rozwiązania pozwolą zachować kontrolę nad obrotem najbardziej newralgicznymi kategoriami nieruchomości, uchronią polski sektor rolny przed ewentualnymi negatywnymi zjawiskami związanymi z szybką liberalizacją obrotu ziemią, a zwłaszcza przed spekulacyjnym wzrostem jej cen w pierwszych latach po uzyskaniu przez nas członkostwa.
Rozdziałem, o którym również chciałabym wspomnieć i w którym Polska osiągnęła korzystne ze względów społecznych i budżetowych rozwiązanie, jest swobodny przepływ towarów. Proszę mi tylko pozwolić wspomnieć o jednej sprawie, a mianowicie o farmaceutykach. W zakresie dostosowania dokumentacji rejestracyjnej farmaceutyków do wymogów wspólnotowych Polska uzyskała najdłuższy spośród krajów kandydujących okres przejściowy, trwający aż do końca 2008 r.
W rozdziale "Podatki", poza wspomnianymi już przeze mnie negocjacjami w Kopenhadze, wynegocjowaliśmy kilka korzystnych, czasowych rozwiązań, na przykład zerową stawkę VAT na niektóre książki i czasopisma specjalistyczne z okresem przejściowym do końca 2007 r. Ponadto uzyskaliśmy zgodę na stosowanie do końca 2007 r. zredukowanej, siedmioprocentowej stawki VAT na usługi gastronomiczne, a także okres przejściowy do końca 2008 r. na dojście do minimalnego poziomu akcyzy na papierosy.
Najwięcej jednak okresów przejściowych uzyskaliśmy w rozdziale "Środowisko". Te czasowe derogacje, te okresy przejściowe, które otrzymaliśmy na stosowanie przepisów wspólnotowych, skutecznie zabezpieczą interes polskich przedsiębiorców w bardzo istotnych dziedzinach gospodarki, pozwolą bowiem na rozłożenie w czasie wielkiego wysiłku inwestycyjnego przedsiębiorców związanego z wprowadzaniem rozwiązań technologicznych przyjaznych dla środowiska naturalnego.
Przy tej okazji pragnę jednak podkreślić, jak ważne są wspólny wysiłek podejmowany w Unii Europejskiej i troska o środowisko. W tej dziedzinie żadna trwała derogacja nie może być uznana za korzystną, nie leży w naszym interesie; w naszym interesie leży jak najlepsze wykorzystanie tych wszystkich okresów przejściowych, które uzyskaliśmy.
Finansowe warunki zagwarantowane Polsce w ramach rozdziału "Polityka regionalna i koordynacja instrumentów strukturalnych" pozwolą na wspomaganie rozwoju regionów najbiedniejszych. Kwota, którą uzyskaliśmy dla Polski, stanowi 55% wszystkich środków na działania strukturalne dla dziesięciu państw przystępujących do Unii, a zatem Polska będzie największym udziałowcem pomocy strukturalnej wśród dziesięciu nowych państw członkowskich. 2/3 tej sumy będą stanowić środki przeznaczone na fundusze strukturalne, to znaczy właśnie pomoc dla regionów najbiedniejszych, 1/3 będą stanowić środki przeznaczone na Fundusz Spójności, który służy do finansowania wielkich inwestycji w dziedzinie infrastruktury, a także środowiska naturalnego. Przyjęte rozwiązanie w zakresie podziału środków jest dla nas korzystne, odpowiada bowiem ogromnym potrzebom Polski w zakresie modernizacji i budowy infrastruktury, a także umożliwi szybką absorpcję środków unijnych w pierwszych latach członkostwa.
Wysoki Senacie! Padały czasem w dyskusji w parlamencie sformułowania, że polskie członkostwo w Unii będzie członkostwem drugiej kategorii. Nie istnieje taka kategoria, nie można się też zgodzić z taką opinią, biorąc pod uwagę ekonomiczne korzyści wynikające z członkostwa ani tym bardziej uwzględniając siłę decyzyjną Polski zagwarantowaną w negocjacjach. Znaczenie Polski i jej wpływ na decyzje podejmowane w Unii Europejskiej będą takie same jak innych dużych państw członkowskich. Będziemy mieć dwadzieścia siedem głosów w Radzie Unii, będziemy dysponować tyloma głosami co Hiszpania i tylko dwoma mniej niż największe państwa członkowskie, takie jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania czy Włochy. Pięćdziesiąt cztery miejsca zajmą polscy deputowani w Parlamencie Europejskim, na równych zasadach będziemy reprezentowani we wszystkich instytucjach i organach Unii. Język polski będzie jednym z języków urzędowych Unii, co oznacza między innymi, że po polsku będzie publikowane całe ustawodawstwo wspólnotowe. Warunki uzyskane w tym obszarze stanowią gwarancję możliwości pełnego i równoprawnego współdecydowania przez Polskę we wszystkich dziedzinach objętych aktywnością Unii Europejskiej.
Przez zakończenie negocjacji znaleźliśmy się na ostatniej prostej przed członkostwem w Unii. Przed nami referendum ogólnonarodowe, o którym wspominał pan premier, w którym społeczeństwo polskie w oparciu o wyniki procesu negocjacji podejmie decyzję o naszym przystąpieniu do struktur europejskich. Naszym zadaniem na obecnym etapie jest zapewnienie, zagwarantowanie tego, aby polskie społeczeństwo podjęło tę decyzję w sposób jak najbardziej świadomy. I aby tak się stało, rząd dołoży wszelkich starań i podejmie wszelkie możliwe środki w celu dostarczenia obywatelom naszego państwa rzetelnej i przejrzystej informacji na temat naszego członkostwa w Unii Europejskiej.
Dziękuję bardzo, Panie Marszałku. (Oklaski)
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję pani minister Danucie Hubner.
Przystępujemy zatem do zadawania pytań. Aby usprawnić ten proces, chciałbym prosić państwa senatorów, abyście państwo podnosili rękę, sygnalizując gotowość do zadawania pytań, i potem zapisywali się u senatora sekretarza, który będzie prowadził listę mówców. Rozumiem, że pytania będą adresowane do pana premiera, ale pan premier będzie decydował, który z członków Rady Ministrów będzie odpowiadał na konkretne pytanie. Tak więc bardzo proszę, zapisujcie się państwo tutaj u pana senatora Lewickiego.
Jako pierwszy zgłosił się pan senator Andrzej Wielowieyski.
Bardzo proszę, Panie Senatorze.
Senator Andrzej Wielowieyski:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Panie Premierze, chciałbym panu przekazać wyrazy uznania za walkę i za postawę pana i ekipy rządowej w tych ostatnich, dramatycznych, przełomowych dla naszej akcesji do Unii Europejskiej dniach. Uznając sprawność w tej walce i jej sens, chciałbym podkreślić, że wyniki, jakie uzyskaliśmy, nie są satysfakcjonujące czy nie są satysfakcjonujące w pełni, ale nie wszystko można mieć, wątpię, żeby można było uzyskać wiele więcej. Ważną rzeczą, co podkreślam, jest tutaj sukces dotyczący wzmocnienia naszego budżetu. Ale w związku z tym dwa pytania, Panie Premierze.
Pierwsze pytanie: o ile wzrosną w roku 2004 w porównaniu z rokiem 2003 wydatki budżetu państwa w związku z akcesją do Unii? Takie przybliżone kalkulacje wskazują, że najprawdopodobniej o co najmniej 12 do 15 miliardów, ale są eksperci, którzy oceniają, że ta kwota będzie znacznie wyższa. Chodzi oczywiście o liczby przybliżone, bo tego ściśle może się nie dać obliczyć, ale odpowiedź na to pytanie jest bardzo ważna ze względu na naszą kampanię przedreferendalną. Te sprawy muszą być jasne dla społeczeństwa. I jeżeli to będzie tych kilkanaście miliardów złotych, czyli 3 do 4 miliardów dolarów, a może więcej, to konieczna jest odpowiedź na drugie pytanie: w jaki sposób pokryjemy te wydatki? Wzrost tych wydatków o 6, 7 czy 8% w stosunku do poprzedniego roku to bardzo duży wysiłek dla budżetu i z normalnego wzrostu wydatków, opartego na wzroście naszej produktywności, takiego wzrostu środków się nie osiągnie, w związku z tym dużym problemem jest to, skąd znajdziemy środki, żeby pokryć ten wysoki wzrost wydatków budżetowych na akcesję. Dziękuję bardzo.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Panie Premierze, rozumiem, że raczej przyjmiemy taki system: pytanie i od razu odpowiedź?
(Głos z sali: Zbierzmy to w blok.)
Zbieramy? Dobrze.
Wobec tego pan senator Cieślak.
Senator Jerzy Cieślak:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
W lutym 1999 r. w Senacie odbyła się dyskusja na temat traktatu, który miał wprowadzić Polskę do struktur NATO. I wówczas zadałem ministrowi spraw zagranicznych, panu Bronisławowi Geremkowi, pytanie, czy przeciwnicy naszego wstąpienia do NATO zaproponowali, z uwzględnieniem naszego potencjału ekonomicznego, alternatywne propozycje zapewnienia Polsce suwerenności i bezpieczeństwa naszych granic. Otrzymałem wówczas odpowiedź, że takie propozycje nigdy nie zostały opracowane i nigdy nie zostały przedstawione.
Dzisiaj chciałbym podobne pytanie zadać panu premierowi Leszkowi Millerowi. Czy przeciwnicy integracji Polski z Unią Europejską przedstawili kiedykolwiek panu premierowi albo członkom pana rządu własne, przemyślane i skonkretyzowane koncepcje gospodarczego, ekonomicznego i społecznego rozwoju naszego kraju poza strukturami Unii Europejskiej? Dziękuję bardzo.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Szafraniec. I jako następna pani senator Krystyna Doktorowicz.
Senator Jan Szafraniec:
Panie Premierze, pytanie dotyczy bilansu wymiany towarowej między Polską a Unią Europejską. Dla przypomnienia dodam, że w roku 2001 ten bilans był ujemny dla Polski i wynosił 5 miliardów 800 milionów dolarów. Jak będzie wyglądał ten bilans w przyszłości?
Drugie pytanie. W dniach 6-8 sierpnia Senat pracował nad ustawą o organizacji rynku przetworów owocowych i warzywnych, na mocy której beneficjentami pomocy finansowej byli producenci pomidorów, brzoskwiń, gruszek, fig i śliwek. Wiem, że Polska przyjęła takie stanowisko negocjacyjne, aby pomocą finansową zostali również objęci producenci truskawek, wiśni, czarnych i czerwonych porzeczek, malin, jabłek przeznaczonych na koncentrat do soku. Jak wypadły negocjacje w tym względzie? Pytam dlatego, że Komisja Europejska odrzucała stanowisko Polski.
Kolejna sprawa. Według "Rocznika Statystycznego" w roku 2002 powierzchnia użytków rolnych wynosiła w Polsce 18 milionów 392 tysięcy ha, w tym gospodarstwa indywidualne zajmowały 15 milionów ha. Po akcesji do Unii Europejskiej Polsce zostanie przyznana tak zwana krajowa powierzchnia bazowa uprawy roślin, do której będą przysługiwać płatności. Powierzchnia ta wynosi 9 milionów 250 tysięcy ha. Pytanie: co z pozostałym dziewięciomilionowym areałem użytków rolnych i blisko ośmioma milionami indywidualnych gospodarstw rolnych, których właściciele użytkują te areały?
I ostatnie pytanie. Unia nakazuje ministrowi rolnictwa określenie tak zwanego wskaźnika procentowego gruntów przeznaczonych do dobrowolnego odłogowania. Jaki to będzie areał w Polsce? Dziękuję.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pani senator Doktorowicz. Następnie pan senator Janowski.
Senator Krystyna Doktorowicz:
Panie Marszałku, pozwalam sobie skierować pytanie do pana premiera.
Panie Premierze, niewątpliwie wielki sukces w Kopenhadze, jaki pan odniósł, będzie miał znaczenie w kontekście referendum. Moje pytanie brzmi tak: jak wygląda strategia, czy ewentualnie przewiduje pan jakieś zmiany w polityce informacyjnej, zarówno na szczeblu centralnym, jak i na szczeblach lokalnym i regionalnym? Ta polityka rządu - nie waham się powiedzieć, że również promocyjna, jeśli chodzi o ideę europejską - przed referendum jest niezwykle ważna, a dotychczasowe działania nie do końca są satysfakcjonujące. Bardzo dziękuję.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Janowski. Następnie pan senator Kruszewski.
Senator Mieczysław Janowski:
Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.
Panie Premierze, dołączając się do słów uznania za to, co zostało zrobione, zadam takie pytania.
Kwestia pierwsza dotyczy środków przeznaczonych na rozmaite fundusze, które możemy skonsumować z Unii Europejskiej pod warunkiem, że wyłożymy własne pieniądze. Dotyczy to w szczególności zagadnień związanych z samorządami. Czy rząd przewiduje możliwość nowelizacji ustawy o finansach publicznych tak, aby samorządy lokalne i regionalne mogły sięgać po kredyty czy pożyczki średnioterminowe i wyłożyć te środki, a później otrzymać zwrot?
Druga sprawa dotyczy ważnego elementu rozwoju, jakim są nauka i edukacja na poziomie wyższym. Środki, które przeznaczamy w tej chwili na rozwój nauki, badań, są małe. Mogę podać wskaźniki, pan minister Kleiber na pewno by je poświadczył. Co w tej materii zamierzamy zrobić, aby nie znaleźć się na ostatniej pozycji w Europie?
I trzecia, ostatnia sprawa: jakie będzie nasze stanowisko wobec tak fundamentalnych kwestii jak poszanowanie życia? Pan premier krótko o tym wspomniał. Dziękuję.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Kruszewski. Następnie pan senator Podkański.
Senator Zbigniew Kruszewski:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Panie Premierze, nasz kraj oceniany jest jako kraj, gdzie korupcja się panoszy. Na jaką poprawę możemy liczyć w tej sprawie? Czy struktury unijne, do których wchodzimy, ułatwią nam oczyszczenie naszego życia w kraju z plagi korupcji?
Pytanie drugie. Jednym z ważniejszych zagadnień w naszym kraju jest poprawa bezpieczeństwa obywateli. Istotnym elementem w tych zagadnieniach jest wymiar sprawiedliwości, a konkretnie sądownictwo, które jest w zapaści. Samo środowisko - tak przynajmniej wynika z moich obserwacji - nie będzie w stanie się zreformować. Na jakie zmiany organizacyjne i strukturalne można liczyć w sądownictwie po wejściu do struktur unijnych?
I ostatnie pytanie. Jak po wejściu do Unii Europejskiej będzie wyglądała sprawa uznawalności stopni i tytułów naukowych? Pani minister Hubner w swoim wystąpieniu wspomniała o tej sprawie odnośnie do zawodu pielęgniarek. Moim zdaniem istotną sprawą dla młodych, kształcących się Polaków jest to, jaką wartość będzie miał ich dyplom na rynku europejskim. Dziękuję bardzo.
Marszałek Longin Pastusiak:
Pan senator Podkański. Następnie pan senator Gierek.
Senator Lesław Podkański:
Dziękuję bardzo.
Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie! Szanowny Rządzie!
Ja mam kilka pytań. Pierwsze dotyczy tego, o czym wspomniał pan premier - Układu Europejskiego. Otóż dziesięć lat mija od wejścia w życie i stosowania Układu Europejskiego, który przewidywał asymetrię na rzecz naszego kraju. Realizacja wypadła tak, że wywianowaliśmy Unię Europejską na kilkadziesiąt milionów euro, mając wewnętrzne problemy gospodarcze. I moje pytanie brzmi tak: czy rząd wykorzystywał ten argument w negocjacjach, a jeśli tak, to kiedy i w jakim wymiarze? Moim zdaniem to jest bardzo ważna kwestia. I kto da gwarancje, że obecnie wynegocjowane w Kopenhadze warunki będą zrealizowane w pełni, skoro układ stowarzyszeniowy nie był realizowany zgodnie z zapisami?
Drugie pytanie. Pan premier był łaskaw stwierdzić, że zyskamy wszyscy. Ja się bardzo cieszę, ale po prostu w to nie wierzę, bo nie da się zrobić tak, żeby zyskali wszyscy. Jedni zyskają więcej, inni mniej, a inni za to zapłacą. W związku z tym mam pytanie: które branże i w jaki sposób skorzystają najwięcej, a którym niestety przypadnie mieć większe straty? Jaka będzie ta pierwsza nasza europejska, narodowa oferta w Unii Europejskiej? Prosiłbym o zdefiniowanie jej.
Kolejne pytanie. W niedawnej debacie budżetowej na tej sali padły odpowiedzi rządu na temat kosztów transformacji i kosztów zmniejszenia inflacji. Zdaniem przedstawiciela rządu wieś i rolnictwo poniosły największe straty. Moje pytanie brzmi tak: na ile rozstrzygnięcia z Kopenhagi zrekompensują wsi i rolnictwu te straty, jakie poniosły na skutek przemian ustrojowych w Polsce?
Następne. Ja jestem - ujawniam to publicznie - pragmatycznym euroentuzjastą. Przewiduję, że wynik referendum będzie pozytywny. Ale gdyby się zdarzył przypadek, że wynik będzie negatywny, to jaką strategię ma rząd, jaką ma ofertę awaryjną?
I ostatnia sprawa, sprostowanie. Pragnę skierować do rządu swój apel, by przy pierwszym spotkaniu z premierem Danii wyjaśnić mu, że popełnił błąd, mówiąc, że narodziny nowej Europy miały miejsce w Kopenhadze. Tam było tylko poczęcie. Narodziny będą wtedy, kiedy wszyscy do Unii wejdziemy. Dziękuję.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Gierek. Następnie pan senator Biela.
Senator Adam Gierek:
Panie Premierze! Panie Marszałku! Szanowni Państwo!
Myślę, że proces europeizacji Polski zaczął się wcześniej i w tej argumentacji, która jest wykorzystywana ostatnio, należałoby wspomnieć również o latach wcześniejszych, na przykład o liście biskupów, o traktacie z Niemcami w 1970 r. czy też nawet o Helsinkach w 1975 r. Tak więc te korzenie są znacznie starsze i cały ten proces, który nas doprowadził do dnia dzisiejszego, trwał dłużej.
Mam do pana premiera pytanie. Chciałbym się dowiedzieć, jakie są polskie atuty, które mogłyby stanowić ofertę dla innych państw Unii Europejskiej, a jednocześnie nasz interes narodowy stawiałyby na pierwszym miejscu. Dziękuję.
Marszałek Longin Pastusiak:
Chciałbym tylko zaapelować do państwa senatorów, żeby było mniej oświadczeń, a więcej pytań, bo wtedy zdołamy zmieścić wszystkich. Lista jest tutaj bardzo długa.
Poproszę o zadanie pytania pana senatora Bielę. Następny jest pan senator Bartos.
Panie Premierze, ponieważ mamy dziesiątkę pytań, to może byśmy po tej dziesiątce poprosili o odpowiedź, a później przystąpilibyśmy do następnej rundy.
Bardzo proszę, pan senator Biela.
Senator Adam Biela:
Dziękuję, Panie Marszałku. Najpierw trzy pytania do pana premiera. Od razu przechodzę ad rem, Panie Marszałku, bez wstępu.
Otóż czy nie wydaje się panu premierowi czymś normalnym, iż w tak dużym kraju jak Polska wykazuje się rezerwę wobec akcesji do Unii Europejskiej? Czy nie jest to czymś normalnym w kontekście procesów, które odbywały się w innych krajach, przykładowo we Francji czy w innych krajach, które przystępowały od Unii? Jest tu przecież spore ryzyko, więc nic dziwnego, że istnieją tego rodzaju procesy, to, co dzieje się u nas, nie jest niczym dziwnym. Czy panu premierowi również się tak nie wydaje?
Drugie pytanie. W jakim stopniu pozytywną rolę w tych negocjacjach, zdaniem pana premiera, odegrała polska opozycja? Mnie się wydaje, że bez opozycji może i nie udałoby się osiągnąć takiego efektu negocjacji. Jak pan premier to ocenia?
Trzecie pytanie, które chciałbym zadać, byłoby bardziej konkretne, bardziej szczegółowe. Dotyczy rozdziału dotyczącego własności ziemi. Niedawno dyskutowaliśmy na tej sali nad projektem zmiany ustawy o nabywaniu prawa własności przez użytkowników wieczystych na Ziemiach Odzyskanych. Wobec kontrowersji interpretacyjnych w ramach tej ustawy komisja senacka zaproponowała poprawkę, która uściśla rozumienie art. 1 tej ustawy, mówiącej o tym, kto ma być objęty tym uprawnieniem. Ku mojemu zdziwieniu i zdziwieniu wielu innych senatorów reprezentujący rząd pan wiceprezes Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast wygłosił opinię negatywną wobec pomysłu uściślającego projekt tej ustawy. Jak to ma się do zabezpieczenia polskiej własności przed akcesją do Unii Europejskiej? Czy negatywne stanowisko rządu było tu właściwe? Czy to nie jest jakieś nieporozumienie?
To byłyby pytania skierowane do pana premiera. Jeszcze jedno pytanie do pani minister Hubner, Panie Marszałku, jeśli można.
(Marszałek Longin Pastusiak: Byleby krótko.)
Bardzo krótko.
Otóż pani minister wspomniała, iż nie istnieje obawa o traktowanie negocjacji z Unią Europejską jako gry o sumie zerowej. Ale to by sugerowało, że faktycznie w jakichś momentach procesu negocjacyjnego w ogóle wchodziło w grę, że te negocjacje mogą tak być traktowane. Czy mogłaby pani minister pokazać przykłady takiego sposobu traktowania negocjacji z Unią Europejską? Dziękuję.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
A więc tę pierwszą rundę kończy pytanie pana senatora Bartosa. W drugiej rundzie jako pierwszy zada pytanie pan senator Religa.
Ostatnie pytanie, Panie Premierze. Ale bardzo prosimy tutaj.
Bardzo proszę.
Senator Tadeusz Bartos:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Szanowny Panie Premierze, czy zdaniem pana premiera nie należałoby zmienić dotychczasowej polityki informacyjnej dotyczącej Unii Europejskiej, tak aby do społeczeństwa dotarły informacje nie tylko o szansach, ale również o zagrożeniach? Ze swej praktyki wiem, że taka forma informacji jest odbierana jako bardziej wiarygodna. Jestem przekonany, że wówczas osiągnie się większy sukces.
I następna sprawa. Jednym z krajów, który w sposób wzorcowy wykorzystał środki z Unii Europejskiej, jest Irlandia. Czy zamierzamy skorzystać z doświadczeń tego kraju, który osiągnął znaczny wzrost gospodarczy dzięki pomocy środków unijnych? Dziękuję bardzo.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję bardzo.
Bardzo proszę pana premiera o udzielenie odpowiedzi na te pytania.
Prezes Rady Ministrów
Leszek Miller:
Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.
Ponieważ na sali jest liczna reprezentacja rządu, a moi współpracownicy prosili, żeby dać im szansę dania odpowiedzi na pytania, to ja pozwolę sobie nie odpowiadać na wszystkie. Odpowiem na te, które uważam za adresowane przede wszystkim do mnie.
Jeśli chodzi o alternatywę dla wejścia Polski do Unii Europejskiej, o co pytał pan senator Cieślak, to zawsze jest jakaś alternatywa. I kiedy pytamy, co jest alternatywą w stosunku do wejścia Polski do Unii Europejskiej, odpowiedź może być tylko jedna: brak możliwości wejścia do Unii. Przy czym przynajmniej ja nie znam żadnej szczegółowej koncepcji, dotyczącej kwestii społecznych, gospodarczych, ekonomicznych, politycznych, w której zawarto by dobre uzasadnienie, dobrą argumentację, że niewejście do Unii Europejskiej jest lepsze niż wejście. Wiele natomiast przemawia za tym, że jedyną rozsądną możliwością, jedynym rozsądnym wariantem jest wejście do Unii Europejskiej.
Jakie są najczęściej podnoszone argumenty, które miałyby uzasadnić to, iż Polska powinna znaleźć się poza Unią Europejską? Najczęściej dwa: taki, że trzeba szukać jakichś innych sojuszy albo po prostu rozwijać się dalej, licząc głównie na własne siły, i taki argument, że trzeba dłużej negocjować, starając się uzyskać lepsze warunki, a wchodzić do Unii za jakiś czas, właściwie to nie wiadomo, kiedy.
Jeśli chodzi o pierwszy obraz, to jak na razie nikt nas nigdzie nie zaprasza, a w każdym razie nie ma oferty, która byłaby równie kompetentna, równie przejrzysta jak oferta Unii Europejskiej. Co więcej, wyobraźmy sobie mapę Europy w roku 2004, dokładnie 1 maja 2004 r., i zobaczmy, jakie miejsce na tej mapie zajęłaby Polska, zakładając, że nie weszliśmy do Unii Europejskiej. Jeśli popatrzymy na północny wschód, to Litwa, Łotwa, Estonia będą w Unii. Nasi sąsiedzi za Morzem Bałtyckim to kraj unijny. Nasz sąsiad na zachodniej granicy to kraj unijny. Nasi sąsiedzi na południu, Czesi, Węgrzy i jeszcze pozostałe państwa w dole mapy to kraje unijne. A więc, jeśli oznaczylibyśmy kraje unijne kolorem niebieskim, a kraje, które nie wchodzą do Unii, powiedzmy, kolorem czerwonym, to wówczas Polska byłaby takim klinem wbijającym się w tkankę Europy Zachodniej, w dodatku klinem izolowanym i odgrodzonym od innych. A jak odgrodzonym? Barierami celnymi, dziesiątkami różnych ograniczeń. Na pewno musiałaby też mieć miejsce ucieczka kapitałów i ucieczka inwestorów. Bo mając możliwość dokonywania wyboru miejsca, gdzie lokuje się kapitał i gdzie tworzy się czy prowadzi inwestycje, inwestorzy korzystaliby wtedy z dodatkowej przestrzeń w Unii Europejskiej, wyłączając z tej przestrzeni Polskę. Z tego punktu widzenia sytuacja jest dość klarowna i jasna. Niewejście Polski do Unii Europejskiej stawiałoby nas w sytuacji znacznie gorszej niż podjęcie tej decyzji.
A teraz drugi argument: negocjujmy dłużej i wejdźmy do Unii wtedy, kiedy uznamy, że jest pora, aby to uczynić. Ale cały ten proces negocjacji można porównać z pociągiem, nazwijmy to pociągiem historii, który zatrzymuje się w stosownym czasie, w stosownym miejscu i my albo podejmujemy decyzję, aby zdecydować się wsiąść do tego pociągu, albo nie. Zwolennicy tezy, że na dobrą sprawę można w każdej chwili wejść do Unii, przypominają ludzi, którzy uważają, iż to nie jest pociąg, tylko radio taxi. Można zatelefonować, taksówka podjeżdża i wyjeżdżamy czy ruszamy w dowolnym momencie. Otóż tak nie jest. Dzisiaj mówi się, że następne rozszerzenie może będzie w 2007 r., ale nie ma żadnej gwarancji, że tak będzie. Poza tym, jeśli ktoś zakłada, że później można byłoby uzyskać lepsze warunki, to zwracam uwagę, że trzeba będzie wtedy negocjować nie z piętnastoma krajami, a z dwudziestoma czterema, także z Litwą, Łotwą, Estonią, Słowacją, Słowenią, Czechami, Węgrami. I nie mogę sobie wyobrazić, aby łatwiej było uzyskać dobre warunki, negocjując z taką liczbą krajów, także z tymi nowymi, które wejdą do Unii i będą bardzo ostrożne przy kolejnym rozszerzeniu, przy jakichkolwiek koncesjach, zwłaszcza finansowych, niż teraz, kiedy mamy do czynienia z piętnastką krajów najlepiej rozwiniętych w Europie. Zatem z mojego punktu widzenia nie ulega wątpliwości, że alternatywa typu: nie wejść do Unii Europejskiej, nie wejść w tym momencie albo w ogóle nie wejść, jest zdecydowanie gorsza niż ta, którą wybieramy i którą, w co głęboko wierzę, potwierdzimy w referendum.
Jeśli chodzi o strategię informacyjną, to ona oczywiście musi się zmienić. Do tej pory koncentrowano się głównie na wyjaśnianiu charakteru samej Unii, instytucji unijnych, historii Unii Europejskiej, teraz zaś przychodzi czas na to, aby skoncentrować się na konkretnych warunkach uzyskanych w trakcie negocjacji. Bo od Kopenhagi już wiemy, jakie to są warunki. Do tego czasu mogliśmy przypuszczać, teraz już mamy pewność. Zatem cały ten wynegocjowany pakiet musi być przetłumaczony na język konkretnych ofert, adresowanych praktycznie do wszystkich obywateli Rzeczypospolitej i do wszystkich grup społecznych, do rolników, do pracowników różnych restrukturyzowanych przemysłów. Najlepiej byłoby, gdyby ta informacja docierała bezpośrednio. Nie można liczyć na to, że całą tę misję spełnią media, telewizja, radio, bowiem oprócz środków przekazu tego typu najważniejsza będzie debata publiczna. Będzie dyskusja, będzie spór, który już ma miejsce. I rząd postara się - taki jest nasz cel - w oparciu o uzyskane wyniki negocjacyjne opracować stosowne materiały. Byłyby one tak właśnie pomyślane, aby na przykład rolnik na podstawie dostarczonej informacji, broszury czy ulotki mógł obliczyć sobie - w zależności od powierzchni gospodarstwa rolnego, w zależności od tego, na czym się produkuje - jakie korzyści z tego odniesie. Chodzi o to, żeby to pomogło mu podjąć stosowne decyzje.
Na marginesie uważam, że tu się otwiera wspaniała przestrzeń, duża przestrzeń, sprzyjająca aktywności wielu ludzi, wielu organizacji społecznych, stowarzyszeń, samorządów terytorialnych. Każdy, kto jest przekonany do idei integracji, może tu znaleźć swoje miejsce. A jeśli sam jest przekonany, może przekonywać innych.
Rzecz jasna - nawiążę tu do pytania pana senatora Bartosa - jest tu także miejsce na to, aby mówić o zagrożeniach. Tak na marginesie, to przecież o zagrożeniach mówi się bardzo dużo. Często są to zwykłe pomówienia, często jest to po prostu nieprawda, ale ten segment występuje w kampanii referendalnej. Na pewno zostanie dodatkowo wzmocniony, więc proszę się nie obawiać. Nie będą mówili tylko zwolennicy Unii Europejskiej, równie głośno i równie gromko będą mówili przeciwnicy tej Unii.
Co do kwestii moralnych i poszanowania życia, to ja już o tym wspominałem. Wczoraj, dyskutując nad tą kwestią, rząd uznał, że trzeba wyrazić jakieś stanowisko. Dzisiaj miałem zaszczyt to przed państwem uczynić. Kwestie dotyczące rozmaitych wartości, problemów moralnych, w tym także ochrony życia, nie są objęte kompetencjami Unii Europejskiej, to są obszary, w których decyzja może być podejmowana tylko i wyłącznie na mocy woli stosownych władz Rzeczypospolitej. Deklaracja rządu jednoznacznie to potwierdza i wyklucza jakiekolwiek wątpliwości w tej sprawie.
Czy korupcja będzie mogła być mniejsza? Trzeba zrobić wszystko, żeby tak było, przy czym walka z korupcją musi się toczyć niezależnie od tego, czy wchodzimy do Unii, czy nie i jak ta data jest bliska. To jest nasze wielkie zadanie, wszyscy musimy zrobić to, co do nas należy. Przypuszczam jednak, że ustawodawstwo unijne będzie dla nas dodatkowym bodźcem, dodatkową motywacją, bo tam, jak państwo wiedzą, bardzo dużo uwagi poświęca się przejrzystości rozmaitych struktur, ich transparentności. A więc to może nam tylko pomóc i poprawić skuteczność walki z tą plagą.
Czy rząd wykorzystywał argumentację dotyczącą realizacji układu europejskiego? Oczywiście, my wielokrotnie o tym mówiliśmy. Odgadując intencje pana senatora Podkańskiego, powiem, że nawet w decydujących momentach trudnych dyskusji w Kopenhadze, ja sam, moje koleżanki i moi koledzy wyraźnie przypominaliśmy, z jakiego punktu startuje Polska, jakie mamy problemy, jak trudno i ciężko wielu Polaków przechodzi trzynastoletni stan transformacji. Zwracaliśmy uwagę na tę asymetrię, którą, jak sądzę, ma na myśli pan senator Podkański. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że Unia jest u nas od dawna, ale my nie jesteśmy w Unii. Ta asymetria musi zostać zlikwidowana, aby poprawiła się sytuacja naszych przedsiębiorców, naszych menedżerów, naszej gospodarki, te warunki muszą być symetryczne. A oczywiście będzie to miało miejsce, kiedy wejdziemy do Unii Europejskiej.
Kto naprawdę na tym skorzysta i kto najwięcej skorzysta? Ja podtrzymuję opinię, że skorzystamy wszyscy, choć oczywiście w różnej mierze. Pozwolę sobie też powiedzieć wprost, że najwięcej skorzystają rolnicy. Rolnicy będą największym beneficjentem wejścia Polski do Unii Europejskiej, między innymi dlatego, że żadna inna grupa społeczno-zawodowa nie otrzymuje dopłat bezpośrednich. Rolnicy polscy są jedyną taką grupą. Od razu trzeba jednak tutaj dodać, że w Unii jest tak samo, to nie tak, że polscy rolnicy otrzymują jakąś nagrodę za swój rzetelny wysiłek, w Unii Europejskiej jest tak samo czy też podobnie, w związku z tym my po prostu dostosowujemy to do standardu unijnego. A więc niewątpliwie polscy rolnicy będą grupą, która najwięcej skorzysta na integracji.
Jaka będzie strategia, jeśli wynik referendum będzie negatywny? Pan senator Podkański pytał również o to. Proszę państwa, ja już o tym wspominałem. To nie będzie tak, że Polska zniknie z mapy Europy czy też przestanie się rozwijać albo że spotkają nas jakieś nieziemskie plagi. Ale jedno stanie się na pewno - będziemy się rozwijać bardzo wolno, nie będziemy mogli przyśpieszyć modernizacji naszego kraju, a co gorsza, nasi najbliżsi sąsiedzi, także ci, którzy razem z nami wstępują do Unii, będą przed nami, będą nam uciekać. Dystans między Polską i już nie tylko Piętnastką, ale także tą Dziewiątką, która wstąpi do Unii w 2004 r., będzie się niestety powiększał. Polska będzie słaba. Polska będzie skazana na swego rodzaju gospodarczą i społeczną wegetację. Polska będzie krajem, którego prestiż będzie systematycznie obniżany na arenie międzynarodowych stosunków politycznych i gospodarczych. Taka jest alternatywa.
Pan senator Gierek pyta, jakie polskie atuty zostaną wniesione do Unii Europejskiej. Ja sądzę, że możemy być wyłącznie dumni z tego, że jesteśmy Polakami, że żyjemy na tej ziemi i pod polskim niebem. Jak na warunki europejskie Polska jest wielkim krajem. Jak na warunki innych krajów, które z nami wstępują do Unii, Polska jest olbrzymem. Trzeba pamiętać, że połowa wszystkich środków, które są przeznaczone dla dziesięciu krajów wstępujących do Unii Europejskiej, przynależy Polsce. Proszę państwa, połowa wszystkich środków, które płynąć będą do krajów wstępujących do Unii Europejskiej. Dlaczego aż tyle? Bo taki jest nasz potencjał, bo ze względu na obszar i potencjał ludnościowy jesteśmy znaczącym krajem w Europie. Wnosimy zatem nasz wielki potencjał. Wnosimy nasz wielki potencjał intelektualny, transformującą się gospodarkę, zapał, energię, doświadczenie i gotowość do ciężkiej pracy, co jest przecież widoczne w tych latach transformacji, co jest zauważane i co budzi szacunek w całej Europie i w całym świecie.
Można jeszcze dodać, że wnosimy tysiącletnią tradycję, wnosimy naszą piękną historię, nasze wspaniałe doświadczenia i dumę z tego, że uczestniczymy w tym procesie. Na marginesie dodam, że odnoszę jeszcze takie wrażenie, iż ten zastrzyk nowej krwi, który otrzymuje, tak to nazwijmy, stara Europa, bardzo się przyda tym członkom Unii Europejskiej, którzy są w Unii od dawna. Ta konfrontacja, a właściwie nieustająca debata między starymi i nowymi członkami Unii Europejskiej, jest Unii bardzo potrzebna. I my w niej, co także pokazał szczyt w Kopenhadze, od samego początku będziemy odgrywać istotną, ważną i doniosłą rolę.
Pan senator Biela pyta, czy to nie jest normalne, że w Polsce jest wielu obywateli, którzy zachowują rezerwę wobec integracji europejskiej. Oczywiście, że jest to całkiem normalne. Przecież jeśli patrzymy na wyniki badań opinii publicznej, to postrzegamy duży odsetek Polaków, którzy są za integracją, ale widzimy też przeciwników tej integracji. Ja uważam, iż ci, którzy mówią "nie", albo mówią "może", albo mówią "tak, ale", albo "nie, ale", to są ludzie, z którymi trzeba prowadzić poważny dialog. Dlatego że nie sądzę, aby oni źle życzyli Polsce. Oni kierują się argumentami, które powodują, że zastrzeżenia przeważają nad entuzjazmem, że zastrzeżenia przeważają nad optymizmem. Być może po części wynika to z braku dostatecznej wiedzy. Być może po części wynika to z takiego stereotypowego bardzo spojrzenia na sprawy integracji. Być może po części wynika to z przekonań ideowych. Ale nie można powiedzieć, że to są jacyś gorsi Polacy. Żyjemy w czasach, kiedy każdy pogląd jest uprawniony. I spór musi być prowadzony na płaszczyźnie merytorycznej, na płaszczyźnie wymiany argumentów. Szkoda tylko, że czasami odnosimy wrażenie, że właśnie nie jest on sporem merytorycznym. Ale może teraz taka okazja jak referendum skłoni wszystkich, żeby dyskutować poważnie, żeby odrzucić rozmaite stereotypy, żeby odrzucić rozmaite uprzedzenia i skupić się na tym, co jest wartością w tym sporze. A więc na prawidłowej ocenie warunków, jakie uzyskaliśmy, i na myśli o tym, co się stanie, jeżeli z tych warunków nie skorzystamy, a także o tym, co się zdarzy, jeżeli te warunki zostaną właściwie wykorzystane.
Czy opozycja odegrała pozytywną rolę? Oczywiście. Przecież to nie jest tak, że rząd nie czyta, co działacze opozycyjni piszą, albo nie słucha, co opozycja ma do powiedzenia. Jeżeli padają tam argumenty, które w naszej ocenie są argumentami merytorycznymi, to każdy taki pogląd warto wziąć pod uwagę. I muszę panu senatorowi powiedzieć, że kiedy pana koledzy wypowiadali się chociażby w kwestii przepływów finansowych, także podobnie to postrzegaliśmy. I dlatego tak dużo wysiłku, za chwilę pan premier Kołodko o tym będzie mówił, tak dużo wysiłku już podczas samego szczytu w Kopenhadze poświęciliśmy temu, żeby uzyskać dodatkowe pieniądze, które nie tyle wpłyną do Polski, ile wpłyną do kasy państwa, a więc do budżetu państwa. A w tej kwestii towarzyszyła nam także refleksja działaczy opozycyjnych, którzy to podkreślali.
Jeśli więc dalej będziemy mogli prowadzić spór z opozycją na tej właśnie merytorycznej płaszczyźnie, to ja będę mógł tylko dziękować, bo być może dzięki temu unikniemy jakiegoś poważnego błędu. Być może coś lepiej zrobimy, być może stworzymy trwalszy fundament, na którym będziemy budowali przyszłość naszego kraju. Ja do takiej dyskusji serdecznie zachęcam. (Oklaski)
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję, Panie Premierze.
Jak rozumiem, pan premier Kołodko będzie teraz odpowiadał.
Minister Finansów
Grzegorz Kołodko:
Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Przysłuchujemy się przez cały czas wszystkim wypowiedziom, także komentarzom pań i panów senatorów, o niezwykle skomplikowanym procesie negocjacji, który jest za nami, i o procesie, który trwał będzie jeszcze przez wiele, wiele lat, a mianowicie procesie integracji z Unią Europejską. I w tym właśnie kontekście chciałem się odnieść do kilku kwestii, które zostały tu podniesione, gdyż proces integracji w rzeczy samej przede wszystkim jest jednak procesem ze sfery zjawisk gospodarczych.
Bardzo wysoko cenimy sobie wymiar cywilizacyjny, kulturowy, polityczny procesu integracji europejskiej. Nie ulega jednak wątpliwości, że Unia Europejska i powstawała, i ewoluuje, i będzie się rozwijała w przyszłości przede wszystkim jako potęga gospodarcza. I chodziłoby o to, żebyśmy mieli jak najwięcej z faktu stawania się cząstką tej potęgi, z czasem cząstką coraz bardziej znaczącą, dlatego że będziemy się rozwijać w latach następnych, i mam na myśli bardzo wiele tych lat, zdecydowanie szybciej niż stara, dotychczasowa, Piętnastka unijna. Ale tak czy inaczej jest to, w moim przekonaniu, odpowiedź Europy na wielkie wyzwanie drugiej potęgi współczesnego świata w warunkach zglobalizowanej gospodarki, a więc na wyzwanie amerykańskie.
I jeśli pan senator Religa pyta o rozmaite wątki, także te alternatywne w polityce informacyjnej naszego rządu, czy może szerzej, w ogóle w dialogu publicznym wokół tej sprawy, mając na myśli potrzebę wyłuskiwania, także ze względów edukacyjnych, określonej argumentacji, pyta o zagrożenia, to jako ekonomista odpowiedziałbym, że jednak największym zagrożeniem jest to, że polskie przedsiębiorstwa będą wystawione na jeszcze większe niż do tej pory ciśnienie konkurencji przedsiębiorców z innych części naszej wspólnej Europy, naszej wspólnej gospodarki światowej.
Ale w większości wypadków jest dokładnie tak, że to co jest zagrożeniem, jest zarazem szansą. I od mądrości i zapobiegliwości tychże przedsiębiorców, tych, którzy zarządzają przedsiębiorstwami w przytłaczającej większości przecież już prywatnymi, od mądrości także naszej wspólnej polityki i strategii rozwoju naszej Polski, zależeć będzie, na ile potrafimy wykorzystać te nowe dodatkowe szanse, potrafimy zneutralizować te nowe dodatkowe zagrożenia. Integracja europejska jest bowiem takim procesem, gdzie nie ma li tylko szans, albo li tylko zagrożeń. Bilans tych dodatkowych szans i zagrożeń, ze względu na ogólny potencjał, na zasoby zwłaszcza kapitału ludzkiego, a także na pozycję geopolityczną Polski i wreszcie samą treść posocjalistycznej transformacji do pełnokrwistej gospodarki rynkowej i społeczeństwa obywatelskiego, bezsprzecznie jest jednak pozytywny. I to jaki on będzie duży, jaki to będzie wskaźnik, o ile w ogóle można go skwantyfikować, po stronie plusowej tej szali korzyści i zagrożeń, szans i ryzyka, zależeć będzie od tego, jak dobra będzie polityka w skali makro- i jak dalece poprawiać się będzie zarządzanie na szczeblu mikroekonomicznym.
Co zaś do konkretnego pytania, które zadał pan senator Wielowieyski, odnoszącego się do konsekwencji finansowych i budżetowych naszego członkostwa w Unii Europejskiej, to powiem, że dzisiaj już w zasadzie wiemy, jaki będzie przepływ strumieni finansowych. Przynajmniej jeśli chodzi o rozliczenia na poziomie państwa polskiego i budżetu Unii Europejskiej.
Otóż nowe wydatki związane z przystąpieniem do Unii Europejskiej składają się z kilku pozycji, w tym ze składki członkowskiej, która wyniesie niespełna 7 miliardów zł w pierwszym roku członkostwa. Ta pozycja ulegnie zresztą istotnej zmianie w drugim roku i latach następnych, jako że w pierwszym roku będziemy członkiem, tak jak to zapowiedziano i zadecydowano, przez 2/3 roku, a więc i składka będzie odpowiednia, proporcjonalna. W roku następnym przekroczy ona 10 miliardów 900 milionów zł. Wszystkie nowe wydatki budżetu państwa polskiego związane z przystąpieniem do Unii Europejskiej w roku 2004 szacujemy na około 11 miliardów zł, przy czym w tej kwocie znajduje się prefinansowanie dopłat bezpośrednich dla naszego rolnictwa, które tak wiele skorzysta na członkostwie w Unii Europejskiej. Ten wydatek topnieje raptem do zaledwie 600 milionów w drugim roku, już tym całym roku członkostwa, dlatego że w drugim roku będzie występowało nie tylko prefinansowanie, ale również i refundacja prefinansowania pokrytego z budżetu państwa w pierwszym roku.
A więc pierwszy rok z pewnego punktu widzenia jest szczególny i w związku z tym także obarczy budżet państwa szczególnym, jednorazowym, dodatkowym wysiłkiem z tytułu prefinansowania dopłat bezpośrednich dla naszych rolników, podczas gdy zwrot ze środków budżetu Unii Europejskiej nastąpi dopiero w następnym roku kalendarzowym, a zarazem i budżetowym, czyli w roku 2005. Wobec tego sama składka w roku 2005 naturalnie będzie wyższa niż w 2004, bo będzie to cały rok, natomiast inne pozycje, zwłaszcza prefinansowanie dopłat bezpośrednich, będą mniejsze.
To są liczby, o które bezpośrednio pyta pan senator Wielowieyski. Ale to trzeba uzupełnić kilkoma informacjami. To co znojnie, twardo, naprawdę twardo - uczestniczyłem przecież w olbrzymich i skutecznych wysiłkach całego zespołu, a przede wszystkim pana premiera Millera - wynegocjowaliśmy w Kopenhadze, pomaga pozycji budżetu państwa polskiego we wszystkich tych latach obecnej perspektywy finansowej, a więc mam na myśli lata 2004, 2005, 2006. To co w gotówce uzyskamy dla naszego budżetu w tym niecałym roku członkostwa, w roku 2004, wynosi blisko 2 miliardy zł, w 2005 już blisko 2,5 miliarda zł. W sumie szacunki płatności z budżetu Unii Europejskiej, które pozyska polska gospodarka, nasza gospodarka, a więc także jednostki samorządu terytorialnego, budżety samorządu terytorialnego, sektor prywatny, jednostki pozarządowe, różne instytucje, opiewają na kwotę, która już w roku 2004 powinna przekroczyć 13 miliardów 100 milionów zł.
Czy tyle w rzeczywistości będzie? To będzie także skutkiem i funkcją tego, w jakim stopniu rozmaite podmioty gospodarcze, w tym te, które rozwijają się dzięki wzmacnianiu samorządności terytorialnej, wzmacnianiu sektora prywatnego, tego trzeciego filara, a więc organizacji pozarządowych nieukierunkowanych na zysk, tak zwanych non-profit, rozwiną swoje zdolności absorpcyjne. Gdyby skonfrontować te dwie chociażby kwoty, a więc te ponad 13 miliardów 100 milionów przepływów finansowych z Unii Europejskiej do tej jej części, którą będzie nasza Polska w pierwszym roku członkowskim, z tym, co my musimy wnieść jako nowe wydatki w związku z przystąpieniem do Unii Europejskiej, a więc z tymi około 11 miliardami zł, okaże się, że bilans jest pozytywny.
I znowu jest tu i pewna szansa, i zagrożenie. Ten bilans, moim zdaniem, nie tylko moim zdaniem, ale mam nadzieję, że wszyscy państwo ten pogląd podzielą, także pan senator Wielowieyski, będzie pozytywny. Ale to, jaka to będzie duża tym razem liczba, już nie pewien syntetyczny wskaźnik, ale konkretna liczba odzwierciedlająca saldo przepływów finansowych, zależeć będzie zasadniczo od naszej zdolności do absorpcji funduszy strukturalnych. I prace nad tym trwają nie tylko w rządzie i w centralnych jednostkach administracji rządowej, w ministerstwach i urzędach, ale w terenie, w jednostkach samorządu terytorialnego, tam gdzie te fundusze przede wszystkim będą absorbowane.
W tym kontekście padło także pytanie, pytał o to pan senator Janowski, czy w pracach nad rządowym projektem ustawy nowelizującej ustawę o dochodach jednostek samorządu terytorialnego przewidywane są możliwości zadłużania się tychże jednostek samorządu terytorialnego po to, żeby uzyskiwać przejściowo większą płynność, a to z kolei po to, aby mieć większą zdolność absorpcyjną, większą gotowość do kofinansowania projektów strukturalnych służących rozwojowi różnych sfer na szczeblu mikro-, mezo-, na szczeblu regionalnym. Tak, my przewidujemy takie możliwości. Są określone limity możliwej skali zadłużania się jednostek samorządu terytorialnego, dlatego że jest to część gry finansowej w ramach finansów publicznych. Ta gra teraz toczy się na szerszym tle, toczy się także pomiędzy naszym budżetem, czyli budżetem państwa polskiego, a naszym budżetem w Unii Europejskiej, w którym będziemy mieli swoją partycypację po obu stronach: wnosząc do niego kwoty, o których mówiłem i czerpiąc z niego te strumienie, o których wspomniałem.
Ale trzeba także pamiętać, i może to jest dobra okazja, żeby i to wydobyć na powierzchnię, że my, przygotowując kompleksową reformę finansowania jednostek samorządu terytorialnego, zmierzającą do wzmocnienia ich pozycji, transferu większej niż dotychczas części środków także z budżetu państwa, po to, żeby one będąc bliżej obywatela rozwiązywały różne nasze problemy regionalne, musimy widzieć to także w kontekście pewnych limitów zadłużania się całego systemu finansów publicznych, co przy innej okazji było także przedmiotem dyskusji tutaj w Wysokiej Izbie. Obowiązuje nas ustawodawstwo wynikające z konstytucji Rzeczypospolitej i z ustawy o finansach publicznych, które w sposób określony to limituje, uruchamiając ewentualnie określone mechanizmy dostosowawcze, jeśli pewne progi zadłużenia, to jest 50-55%, a także 60% PKB, choć to nam akurat nie grozi, zostaną przekroczone. Dlatego my liczymy zadłużenie nie tylko budżetu państwa, budżetu centralnego jako takiego, ale także jednostek samorządu terytorialnego, funduszy, agencji i innych instytucji parabudżetowych. W związku z tym zawsze, w każdym systemie, także w naszym systemie, możliwości tego zadłużania będą ograniczane i kontrolowane przez parlament ustawowo, tak aby zachować odpowiednią dozę równowagi finansowej sprzyjającej dynamizowaniu rozwoju społeczno-gospodarczego.
Zasadniczo jednak środki na działania strukturalne, które będą dofinansowywane naszymi wspólnymi europejskimi pieniędzmi, płynącymi z naszego wspólnego budżetu Unii Europejskiej, muszą pochodzić nie z zadłużania się, tylko z ich wygospodarowywania, z dochodów, w tym także z bardzo dużej, sięgającej obecnie około 30 miliardów zł, subwencji dla jednostek samorządu terytorialnego. A więc programy strukturalne należy dofinansować przede wszystkim z bieżącego strumienia dochodów, a nie poprzez zadłużanie się i przerzucanie kosztów na następne lata, dlatego że poziom zadłużenia jest już wysoki. A gdyby były uruchomione procedury oszczędnościowe, wynikające z przekroczenia określonych pułapów zapisanych w ustawie o finansach publicznych, wówczas budżety te musiałyby być na szczeblu lokalnym równoważone zgodnie z tymi wymaganiami.
Chciałbym także odpowiedzieć krótko na drugie pytanie pana senatora Janowskiego, odnoszące się do nakładów na naukę. To pytanie było zadawane, nie wiem, czy nie przez pana senatora, przy okazji debaty budżetowej. Korzystając z okazji, chcę zwrócić uwagę na to, że mamy pewne dodatkowe, niedawno wdrożone instrumenty finansowe. Otóż 2% przychodów z prywatyzacji przeznaczonych jest na dofinansowywanie badań naukowych, administrowanych przez Komitet Badań Naukowych, przy bardzo silnej pozycji samorządu uczonych, który decyduje o tym, w jaki sposób alokować ten dodatkowy strumień środków, oprócz alokacji, którą parlament określił swoimi decyzjami w budżecie. Jeśli spojrzymy na naukę nieco szerzej, a sam jako człowiek nauki proponuję tak patrzeć, i weźmiemy pod uwagę nie tylko instytuty naukowo-badawcze, Polską Akademię Nauk, jednostki badawczo-rozwojowe, ale także szkolnictwo wyższe, które w wielu dyscyplinach jest trzonem naszej nauki, i system oświaty, edukacji, cały ten kompleks, to się okaże, że w przyszłorocznym budżecie, uchwalonym właśnie przez Sejm, po poprawkach Senatu, za które przy okazji w imieniu rządu serdecznie dziękuję, nakłady realne zwiększają się o 3,3%. Nie jest to skokowy wzrost, choć niektórzy, na przykład moi koledzy ministrowie finansów z Unii Europejskiej, uznaliby, że wzrost o 3,3% realnie, a o 5,3% nominalnie to jest wzrost skokowy, bo tam się takie nie zdarzają. Ten strumień nakładów finansowych na naukę, także tych czerpanych z funduszy strukturalnych w Unii Europejskiej, będzie, jak sądzę, rósł szybciej niż ogólne realne wydatki z budżetu państwa. Wreszcie do tego trzeba także dołączyć środki, które będą dofinansowywały część naszych badań, płynące z tak zwanej transakcji offsetowej, związanej z innym przedsięwzięciem, które będzie realizowane w następnych latach.
Ostatnia kwestia, do której chciałbym się odnieść, to powtarzane przez pana senatora Podkańskiego pytania o koszty transformacji i obniżania inflacji. Pan senator Podkański w swoich pytaniach sugeruje, że koszty transformacji ponosi przede wszystkim rolnictwo. Otóż koszty transformacji rozkładały się różnie w różnych okresach polskiej transformacji. Nie ulega jednak wątpliwości to, że podstawowy ciężar kosztów transformacji dźwigają ci, których dotykają konsekwencje restrukturyzacji mikroekonomicznej. Dźwigają go ci, którzy, niestety, utracili pracę i czasami do tej pory nie mogą jej znaleźć, nawet przez dłuższy czas. Dźwigają go te branże przemysłu, które restrukturyzują się w ten sposób, że pewne moce wytwórcze są likwidowane, a w to miejsce muszą pojawić się nowe. Są pozytywne nowiny, jeśli chodzi o przyśpieszanie tempa wzrostu produkcji w ostatnich miesiącach, kwartałach, ale to nie zmienia faktu, że te koszty transformacji zostały już w przeszłości poniesione.
Co do samej inflacji, to istotnie, w rzeczy samej jest tak, że także w tym roku inflacja jest na rekordowo niskim poziomie. Wyniosła ona w listopadzie, w porównaniu z listopadem ubiegłego roku, 0,9%. Jest to zasadniczo, w podstawowym stopniu, co do tego się zgodziliśmy i tutaj kontrowersji nie ma, skutek dysinflacji, jeśli chodzi o ceny żywności, na którą ciągle wydajemy w budżetach naszych polskich rodzin bardzo dużo, przeciętnie ponaddwukrotnie więcej niż w starych krajach Unii Europejskiej. Proponuję, żebyśmy mówili o nich jako o starych, a o sobie jako o nowych, a z czasem i ta różnica zaniknie.
Jeśli teraz jest pytanie, jak będą rekompensowane straty, które poniosło rolnictwo, to ja przychylam się do poglądu, że polskie rolnictwo... Może ostatnio znam je nawet lepiej niż pan senator Podkański, bo codziennie rano między 5.00 a 6.00 przebiegam przez trzy wsie, a pan senator Podkański głównie politykuje w Warszawie. Otóż polskie rolnictwo...
(Senator Lesław Podkański: Zapraszam pana do gospodarstwa.)
Biegam też między gospodarstwami i rozmawiam z ludźmi...
(Senator Lesław Podkański: Nie sztuka po cudzym biegać.)
Panie Senatorze, przynajmniej ta część przedstawicieli polskiego rolnictwa, którą dobrze znam, nie ma wątpliwości, że polscy rolnicy na integracji z Unią Europejską skorzystają szczególnie wiele.
(Senator Lesław Podkański: Cieszy mnie to bardzo.)
Przede wszystkim skorzystamy dlatego, że szybciej będzie rozwijała się polska gospodarka.
Korzystając z tej debaty w Wysokiej Izbie, chciałbym potwierdzić raz jeszcze to przekonanie, że z tytułu wejścia do Unii Europejskiej w długim okresie możemy mieć tempo wzrostu o mniej więcej jeden punkt procentowy większe niż tempo, które byśmy mieli, gdybyśmy w tej Unii nie byli. I to jest także po części odpowiedź na pytanie, które postawił pan senator Wielowieyski w innym kontekście. Otóż każdy dodatkowy punkt procentowy wzrostu produktu krajowego brutto to jest mniej więcej, przy obecnym systemie fiskalnym i mechanizmie redystrybucji, jakiś 1 miliard zł więcej albo, jak już kto woli, ćwierć miliarda euro więcej w naszym budżecie państwa. I w pewnym sensie jest to także pośredni efekt synergiczny nadchodzącego członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Dziękuję.(Oklaski)
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję panu premierowi Kołodce.
Kto chciałby... Widzę, że pan premier Pol.
Bardzo proszę, Panie Premierze.
Minister Infrastruktury Marek Pol:
Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
Pozwolę sobie odnieść się do pewnej sugestii, którą w swoim pytaniu zawarł pan senator Biela.
Otóż chcę jednoznacznie podkreślić, że rząd, tak samo jak Sejm i Senat, interesuje ochrona własności polskich obywateli. Mówię o prawach własności gruntów na całym terytorium Rzeczypospolitej, w tym na ziemiach określanych w polskich aktach prawnych jako Ziemie Odzyskane.
Przypominam niedawną pracę parlamentu, obu Izb, nad nowelizacją ustawy z 2001 r. o nabywaniu przez użytkowników wieczystych prawa własności nieruchomości. Ta ustawa, która pojawiła się z inicjatywy posłów i została w pełni poparta przez rząd, przewidywała przedłużenie o trzy lata obowiązywania prawa do składania wniosków o automatyczną i bezpłatną zamianę wieczystego użytkowania na Ziemiach Odzyskanych na prawo własności przez tych wszystkich, którzy byli w rozumieniu polskiego prawa, dekretu z 1951 r. osadnikami. Praktycznie ustawa z 2001 r. przewidywała, że takie wnioski można składać do 24 października tego roku, później już nie. Przedłużenie o trzy lata okresu składania tych wniosków z całą pewnością spełnia wszelkie oczekiwania środowiska osadniczego i wydaje się, że jest nie tylko prawnym, ale i pewnym, moralnie ważnym gestem wobec tego środowiska.
Czemu rząd się przeciwstawiał, czy też co do czego opinia rządu była negatywna? Propozycji rozszerzenia tego prawa, automatycznej i bezpłatnej zamianie wieczystego użytkowania na własność na tychże Ziemiach Odzyskanych w odniesieniu do każdego posiadacza prawa wieczystego użytkowania, również tego, który nabył je w obrocie wtórnym, również tego, który nabył je w ostatnim czasie. Stanowisko rządu bierze się z kilku powodów. Ono było tutaj, w Senacie bardzo precyzyjnie wyjaśniane przez prezesa Urzędu Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast. Po pierwsze, bierze się z zasady równości wobec prawa. Kawałeczek dalej, za granicą Ziem Odzyskanych tego typu prawo nabywa się, płacąc.
Po drugie, bierze się z konstytucyjnej zasady ochrony własności gmin. Zwracam uwagę na to, że ustawa, choć sądzę, że moralnie nikt jej niczego nie zarzuca, że wszyscy popierają prawo osadników do zamiany wieczystego użytkowania na prawo własności bezpłatnie, została zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego przez trzy gminy. I jest wiele przesłanek wskazujących na to, że trybunał może orzec o jej niekonstytucyjności.
A po trzecie, i to był chyba najważniejszy powód negatywnej oceny przez rząd propozycji, które padały w toku prac legislacyjnych, propozycji, aby to prawo zamiany wieczystego użytkowania na prawo własności rozszerzyć na tych ziemiach w sposób dość nieograniczony, było przekonanie - ono było wyrażane przez wszystkich polskich ekspertów, konstytucjonalistów, specjalistów od obrotu nieruchomościami, specjalistów od prawa europejskiego - że nasze prawo, nasz kodeks cywilny, nasze prawo własności i prawo wieczystego użytkowania, chroni w pełni posiadaczy prawa wieczystego użytkowania przed jakimikolwiek zakusami jakichkolwiek innych osób, w tym tak zwanych byłych właścicieli, mieszkających przed wojną na Ziemiach Odzyskanych. Prawo wieczystego użytkowania, zbliżone do praw stosowanych w kilku krajach Unii Europejskiej, jest prawem w pełni chroniącym. Podobne prawo występuje w Wielkiej Brytanii, Holandii, Belgii, Szwajcarii, a poza Europą - w Stanach Zjednoczonych. W Szwecji jest ono nawet dominującą formą prawa wobec rzeczy, ograniczonego prawa rzeczowego, od 1907 r. I to jest jedna odpowiedź.
Druga odpowiedź dotyczy pytania pana senatora Podkańskiego. Pytanie o to, który obszar polskiej gospodarki najbardziej skorzysta, ma z pewnością wiele odpowiedzi. Można by wymieniać takie obszary z każdej dziedziny. Chciałbym wykorzystać dzisiejszą debatę do tego, aby zasygnalizować pewną rzecz, która jak się wydaje, umyka uwadze nie tylko przeciętnego obywatela, może z przewozami towarów niemającego wiele wspólnego, ale również przewoźników.
Otóż wejście Polski do Unii Europejskiej likwiduje bardzo dużo utrudnień i bardzo dużo plag, które trapiły przewoźników przez wiele, wiele lat. Przede wszystkim polscy przewoźnicy wjeżdżać będą do wszystkich krajów Unii Europejskiej bez potrzeby ubiegania się o zezwolenia. Dzisiaj każdy przewoźnik doskonale wie, co to znaczy uzyskać zezwolenia na wjazd do wielu krajów Unii Europejskiej. Zezwolenia znikają. Zostaną zastąpione jednym generalnym zezwoleniem. A więc można powiedzieć, że przewoźnik rzeczy, przewoźnik towarów będzie poruszał się po Unii Europejskiej tak jak po Polsce. To po pierwsze.
Po drugie, zniknie, mam nadzieję, zmora kolejek na granicach. Nie będzie odprawy celnej między Polską a pozostałymi krajami Unii Europejskiej. To drugi, bardzo ważny element.
I trzeci, który też jest niedostrzegany. Mówi się, że Polska musiała zgodzić się, podobnie jak inne kraje, na okres wyłączenia, na okres przejściowy, jeśli chodzi o kabotaż, czyli przewóz przez polskiego przewoźnika towarów na terenie tylko jednego kraju Unii Europejskiej. A więc polski przewoźnik, po naszym wejściu do Unii Europejskiej, nie będzie na przykład mógł, jeśli dodatkowo nie wynegocjujemy tego z Niemcami, a mam nadzieję, że wynegocjujemy, przewieźć ładunku między Berlinem a Monachium. Ale bez problemu będzie mógł załadować ładunek i przewieźć go między Berlinem a Wiedniem czy Berlinem a Paryżem. Krótko mówiąc, poruszanie się polskich przewoźników po Europie, przyjmowanie usług w miejscu, do którego zawieźli ładunek, staje się czymś zupełnie normalnym, czymś zupełnie naturalnym.
A więc likwidacja kolejek, likwidacja zezwoleń i możliwość przewożenia ładunków po całej Europie, na razie jeszcze z wyłączeniem poruszania się wewnątrz danego kraju, ale gdy uzyskamy tego typu zgody w dwustronnych porozumieniach z tymi krajami, taka możliwość również będzie istniała.
Reszty korzyści nie wymieniam. Wydaje się, że inwestycje w infrastrukturze z tytułu uzyskania dodatkowych środków, funduszy strukturalnych i funduszy spójności, to korzyści dla bardzo wielu ludzi, również tych, którzy poszukują dzisiaj pracy. To są bardzo pracochłonne inwestycje. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję, Panie Premierze.
Chciałbym zapytać, który z członków rządu będzie teraz odpowiadał.
Bardzo proszę, Panie Ministrze.
Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Jerzy Plewa:
Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!
Odniosę się do trzech szczegółowych pytań, dotyczących problematyki rolnej.
Pierwsze pytanie dotyczyło objęcia polskich producentów owoców i warzyw wspólnotową organizacją rynku. Rząd występował konsekwentnie o rozszerzenie takiej organizacji na producentów, między innymi owoców miękkich. Koszt takiego rozszerzenia wspólnotowej organizacji rynków na owoce produkowane w Polsce wynosiłby, łącznie dla wszystkich państw członkowskich, również nowych państw członkowskich, mniej więcej 150 milionów euro rocznie. To jest jeden z głównych powodów, dla którego po stronie państw unijnych jest znaczący opór, aby takie regulacje wprowadzić. Potrzebna jest zgoda wszystkich państw, a udało nam się przekonać do tego rozwiązania tylko niektórych członków obecnej Unii Europejskiej z naszej strefy klimatycznej. Sprawa nie jest zamknięta. W dokumentach negocjacyjnych istnieją zapisy, które mówią, że rząd polski już po akcesji będzie nadal ubiegał się o wprowadzenie takiej regulacji.
Niemniej jednak chcę zwrócić uwagę na dwa ważne aspekty, które będą działały korzystnie dla polskich producentów, również producentów owoców i warzyw. Uzyskaliśmy okres przejściowy na minimalne wymagania dla grup producentów. Te grupy producentów będą miały naprawdę minimalne wymagania, jakie są w Unii możliwe, a więc obrót roczny nie mniejszy niż 100 tysięcy euro i liczbę członków nie mniejszą niż pięciu. We wszystkich znaczących rolniczo krajach Unii Europejskiej te wymagania są znacznie większe.
Jeśli chodzi o samych producentów owoców, również tych, o których mówimy, to dzięki zastosowaniu systemu uproszczonego, a taką decyzję podjął rząd, ci producenci dostaną dopłaty do hektara. Takich dopłat nie dostają producenci owoców i warzyw w Unii Europejskiej. Będzie to pewna przewaga komparatywna, która zostanie uzyskana przez polskich producentów. Gdyby ten rynek został objęty regulacjami, o które zabiegamy, wtedy wszyscy producenci, a szczególnie ci lepiej zorganizowani w Unii Europejskiej, od razu otrzymaliby dopłaty. Okres przejściowy na wymagania dla grup producentów pozwoli naszym producentom lepiej się zorganizować,
Jeśli chodzi o powierzchnię bazową i sposób liczenia, to chciałbym podkreślić, że tutaj nie ma żadnego problemu. Otóż do powierzchni bazowej nie wlicza się wszystkich gruntów rolnych. Bierze się jedynie pod uwagę tak zwane uprawy polowe, a więc grunty, które są pod uprawą zbóż i roślin oleistych wysokobiałkowych. Pozostałe grunty, na przykład łąki, trwałe użytki, grunty odłogowane, ugory, ogrody i inne tego typu, nie są wliczane, według prawodawstwa unijnego, do powierzchni bazowej. W związku z tym nie mogą być również wliczane do powierzchni bazowej w Polsce.
Jeśli chodzi o powierzchnię bazową, to Polska będzie miała trzecią powierzchnię bazową w Unii Europejskiej, po Francji i po Niemczech. Na przykład Francja, która ogólną powierzchnię ma znacznie większą niż Polska, będzie miała powierzchnię bazową o wielkości 13 milionów 500 tysięcy ha. Niemcy, łącznie z landami wschodnimi, mają 10 milionów 100 tysięcy ha. Polska, po negocjacjach w Kopenhadze, będzie miała powierzchnię bazową o wielkości 9 milionów 454 tysięcy ha. Jest to powierzchnia zbliżona do powierzchni bazowej Niemiec i większa od powierzchni bazowej Hiszpanii.
Warto podkreślić, że to właśnie na szczycie w Kopenhadze do powierzchni bazowej włączono obszar upraw, który jest zasiewany kukurydzą na kiszonkę. To 146 tysięcy ha więcej w stosunku do propozycji, która była jeszcze przed Kopenhagą. Chcę podkreślić, że na przykład w przypadku wschodnich landów Niemiec obszar zasiewany kukurydzą na kiszonkę został włączony do tej powierzchni dopiero po trzech latach od przyłączenia landów wschodnich do landów zachodnich Niemiec. Tak więc w powierzchni bazowej, która liczy się do wyznaczania dopłat bezpośrednich, Polska uzyskała znaczącą, jedną z najwyższych pozycji w Unii Europejskiej.
Ostatnie pytanie, dotyczące procentu odłogowania gruntów. W Unii Europejskiej odłogowaniem są objęci tylko duzi producenci, to znaczy tacy, którzy produkują więcej niż 92 t zbóż rocznie. W Polsce większość producentów nie produkuje takich ilości w jednym gospodarstwie. Niemniej jednak mamy dobrą wiadomość dla naszych producentów. Otóż ten procent odłogowania będzie wynosił zero. Nie trzeba będzie w ogóle odłogować gruntów w Polsce, ponieważ rząd zdecydował o przyjęciu systemu uproszczonego dopłat bezpośrednich. Jedną z jego zalet jest to, że gruntów nie trzeba odłogować, a więc dopłaty bezpośrednie naliczone na 1 ha umożliwiają dodatkowo wykorzystanie pełnej powierzchni do produkcji, chociażby zbóż czy innych upraw. I to jest ta zaleta systemu uproszczonego, która pozwala na lepsze wykorzystanie środków, będących do dyspozycji. Dziękuję bardzo.(Oklaski)
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję panu ministrowi Plewie.
Widzę, że wstaje pan minister Jacek Piechota. Rozumiem, że przygotowuje się do odpowiedzi na pytania.
Bardzo proszę, Panie Ministrze.
Minister Gospodarki
Jacek Piechota:
Panie Marszałku! Panie Premierze! Wysoki Senacie!
Kilka pytań dotyczyło naszej gospodarki w Unii Europejskiej. Pan senator Szafraniec pytał o nasz bilans obrotów z Unią Europejską. Pragnę poinformować, iż ten bilans w 2001 r. był ujemny i wyniósł - przypominam, że to jest ujemna wartość - 5 miliardów 878 milionów dolarów. Nasz eksport wynosił znacznie ponad 24 miliardy dolarów, dokładnie 24 miliardy 986 milionów dolarów, a import - 30 miliardów 865 milionów dolarów. Ale ważniejsze od tych wielkości jest to, iż dynamika polskiego eksportu do krajów Unii Europejskiej wyniosła w 2001 r. 112,1%, tymczasem dynamika importu 101,4%. Te wielkości pokazują wzrastające zdolności polskiej gospodarki do generowania i realizowania eksportu. W trzech kwartałach roku 2002 r. eksport wyniósł bowiem 19 miliardów 950 milionów dolarów, a import - 24 miliardy 370 milionów dolarów, przy dynamice eksportu i importu praktycznie na tym samym poziomie, bo 106,6% w eksporcie i 106,8% w imporcie.
Na ten wynik bezsprzecznie ogromny wpływ ma sytuacja w gospodarce Niemiec, naszego głównego partnera gospodarczego w krajach Unii Europejskiej, gdyż praktycznie 50% naszych obrotów gospodarczych jest z Niemcami. Obrót gospodarczy z krajami Unii Europejskiej to 2/3 naszych obrotów handlowych w ogóle. W przypadku eksportu i importu te wielkości wyglądają podobnie - blisko 70% polskiego eksportu to eksport do krajów Unii Europejskiej, a w przypadku importu ta wielkość jest niższa ze względu na to, iż znaczącą pozycję w naszym imporcie zajmują paliwa importowane z Federacji Rosyjskiej.
Znamienne jest to, że poprawia się konsekwentnie struktura polskiego eksportu. 23% eksportowanych produktów przemysłowych to maszyny i urządzenia, a 16% to pojazdy samochodowe i pływające - taka jest nomenklatura. Ta struktura z roku na rok jest coraz lepsza. Zawdzięczamy to w dużej mierze zarówno procesom modernizacji i podnoszenia konkurencyjności polskiej gospodarki, jak i napływowi inwestycji zagranicznych.
Mówił już o tym premier Miller, ale trzeba ten fakt podkreślić: od początku rozpoczęcia procesu negocjacji z Unią Europejską zbliżający się finał tych negocjacji i termin naszego wejścia do Unii Europejskiej stanowią dla inwestorów zagranicznych główną zachętę do inwestowania w Polsce, szczególnie dla inwestorów spoza Europy, na przykład amerykańskich czy japońskich. Warte ponad 60 miliardów dolarów bezpośrednie inwestycje zagraniczne zrealizowane w Polsce w ostatnich latach to w ogromnej mierze wynik procesu negocjacji z Unią Europejską. Przyszłość inwestorów inwestujących w Polsce, znalezienie się na wielkim, wspólnym unijnym rynku to jedna z głównych zachęt.
Dzięki negocjacjom w obszarze konkurencji wynegocjowano odpowiednie warunki dotyczące specjalnych stref ekonomicznych, w których utrzymano dopuszczalne wielkości pomocy udzielanej inwestorom dużym, małym i średnim. Mimo że negocjacje wprowadzają w tym zakresie pewne ograniczenia w stosunku do praw nabytych wcześniej przez inwestorów - negocjacje w tym obszarze toczyły się prawie do końca - przyniosły rozwiązania, które powodują, iż nasze obszary w specjalnych strefach ekonomicznych będą jednymi z najatrakcyjniejszych terenów do inwestowania w przyszłej Unii Europejskiej.
Na pytanie pana senatora Podkańskiego, jakie branże zyskają najwięcej, trzeba odpowiedzieć, iż wiele zmian związanych z procesem integracji z Unią Europejską zmierzało do tego, abyśmy również o gospodarce coraz częściej myśleli w wymiarze horyzontalnym, a nie sektorowym. W związku z tym wszystkie wdrażane w tym czasie regulacje wzmacniają przede wszystkim instrumenty polityki regionalnej, skierowanej horyzontalnie do wszystkich przedsiębiorców, niezależnie od sektora. Tym samym tak naprawdę zyskają najwięcej ci, którzy dobrze przygotują się do procesu integracji z Unią Europejską, którzy będą umieli sięgnąć do funduszy strukturalnych, do środków pochodzących z Unii.
Notabene, ten proces będzie wymagał - po części mówił już o tym premier Kołodko - ogromnej przebudowy całego systemu finansów publicznych, gdyż środki wydatkowane z budżetu centralnego na współfinansowanie projektów, wraz z pozyskanymi dzięki temu środkami unijnymi, nie będą trafiały z powrotem do budżetu państwa - beneficjentem tych środków będą właśnie przede wszystkim przedsiębiorcy, samorządy lokalne i organizacje pozarządowe.
Aby ten proces przebiegał jak najsprawniej, abyśmy w pełni mogli skorzystać ze środków, które będziemy mieli do dyspozycji, Ministerstwo Gospodarki, odpowiedzialne za instytucjonalne przygotowanie kraju do absorpcji funduszy strukturalnych, środków z Funduszu Spójności, podjęło prace nad rozwiązaniami wspierającymi samorządy lokalne w zakresie współfinansowania projektów. O tym również mówił pan premier Kołodko, ale odpowiadając panu senatorowi Janowskiemu, chcę państwa poinformować, iż tych środków budżetowych pochodzących z subwencji nie wystarczy na współfinansowanie - to jest zrozumiałe. Dlatego też pracujemy nad takimi rozwiązaniami, które zwiększą możliwości samorządu pod tym względem. Nad tą problematyką pracuje wspólny zespół ministra gospodarki i ministra finansów. Wraz z narodowym planem rozwoju, nad którym prace mają się zakończyć w styczniu przyszłego roku - narodowym planem rozwoju na lata 2004-2006 - zaproponujemy pewne rozwiązania.
Jednocześnie pracujemy nad swego rodzaju, można powiedzieć, funduszem ryzyka dla najsłabszych samorządów. Bo opracowywanie projektów, które pozwolą na zaabsorbowanie środków unijnych, również kosztuje, trzeba mieć tego świadomość. A nie zawsze opracowany projekt wygrywa w konkursie na środki. Dla gmin bogatych poniesienie ryzyka opracowania projektu, który w przyszłości nie przyniesie środków, bo nie zostanie zaakceptowany, to ryzyko możliwe do poniesienia, do przełknięcia. Ale dla gmin biednych wydanie kwoty kilkudziesięciu czy 100 tysięcy zł na opracowanie projektu, który nie przyniesie sukcesu, to ogromne ryzyko, można powiedzieć, że również polityczne - dla zarządu gminy, burmistrza czy wójta. Dlatego też pracujemy nad takim rozwiązaniem, które pozwoliłoby zdjąć z gminy część tego ryzyka. Gdyby projekt spotkał się z pozytywną oceną i przyniósł środki, wówczas tego rodzaju fundusz ryzyka mógłby odzyskać te środki. Jeżeli nie - trudno. Tę część ryzyka chcielibyśmy w jakiś sposób ponosić wspólnie. Pracujemy nad tymi rozwiązaniami, ale mamy bardzo mało czasu - rok 2003 powinien więc służyć w maksymalnym stopniu naszemu przygotowaniu do godziny zero.
I jeszcze może dwa słowa o sektorach, bo to niezmiernie istotna kwestia, która bardzo często pojawia się w różnego rodzaju wypowiedziach. Jakie branże, jakie sektory zyskają najwięcej? Jak już powiedziałem, zyskają przedsiębiorcy, niezależnie od sektorów, niezależnie od branż. Zyskają ci, którzy będą najlepiej przygotowani w chwili, kiedy znajdziemy się w Unii i będziemy mieli do dyspozycji określone środki. Temu jak najlepszemu przygotowaniu przedsiębiorców służy również polityka informacyjna prowadzona przez ministra gospodarki. Myślę, że będzie o tym mówił również pan minister Wiatr. Uruchomiliśmy całą kampanię dla przedsiębiorców, publikujemy określone wydawnictwa, również na nośnikach elektronicznych, by informować o tym, z jakich instrumentów będzie można korzystać, w jaki sposób najlepiej się do tego przygotować.
Co do sektorów i polityki sektorowej, chciałbym wyraźnie powiedzieć, że procesy restrukturyzacji przemysłów ciężkich, przemysłów - jak to się w Unii określa - schyłkowych, musimy przeprowadzać niezależnie od procesu integracji europejskiej. Apelowałbym o zrozumienie faktu, że restrukturyzacja hutnictwa, restrukturyzacja górnictwa czy restrukturyzacja przemysłu zbrojeniowego nie mają nic wspólnego z integracją z Unią Europejską. Unia Europejska nie narzuca nam pod tym względem żadnych limitów, ograniczeń, nie wymusza tego, co musimy czynić. Restrukturyzacja podyktowana jest po prostu warunkami gospodarki rynkowej i koniecznością takiej przebudowy tych sektorów, aby były one zdolne do samodzielnego istnienia w konkurencyjnym, rynkowym otoczeniu.
Jedynym wyjątkiem od tej reguły, a właściwie nie wyjątkiem, tylko pewną kwestią, którą przy okazji chciałbym wyjaśnić, jako że bardzo często spotykam się w tej sprawie z zarzutami eurosceptyków, jest restrukturyzacja hutnictwa. Chcę powiedzieć, że gdyby nasze, polskie huty zostały zrestrukturyzowane albo sprywatyzowane w 1991 r. czy w czasie tego minionego okresu, nie mielibyśmy pod tym względem żadnego problemu związanego z integracją z Unią Europejską. Polskie hutnictwo nie jest jednak w stanie samodzielnie istnieć w konkurencyjnym otoczeniu, w otoczeniu rynkowym, bez pomocy publicznej, dlatego musimy udzielić mu tej pomocy, aby stało się konkurencyjne i samodzielne. Ale w związku z tym, że musimy udzielić pomocy hutnictwu - a od momentu naszej akcesji do Unii Europejskiej ta pomoc będzie w szczególny sposób ograniczana i monitorowana, bo każda pomoc publiczna udzielana przedsiębiorcy zakłóca wolną, swobodną konkurencję na otwartym rynku unijnym - musieliśmy negocjować nasz program restrukturyzacji hutnictwa. A więc powód był taki, iż hutnictwo polskie wymaga pomocy publicznej, bo gdyby jej nie wymagało, nie istniałby ten problem. Dlatego negocjowaliśmy restrukturyzację hutnictwa z Unią Europejską, ale nie w obszarze polityki przemysłowej - chcę zwrócić uwagę na ten fakt - lecz właśnie w obszarze konkurencji. Po prostu taka jest sytuacja w tym jednym z najtrudniejszych sektorów gospodarki. Ale również i tutaj udało nam się osiągnąć porozumienie, dzięki czemu polskie hutnictwo do 2006 r., korzystając z dużej, bo praktycznie przekraczającej kwotę ponad 3 miliardów zł pomocy publicznej, ma szansę uzyskać trwałą zdolność do obecności na unijnym i nie tylko unijnym rynku. Dziękuję bardzo. (Oklaski)
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję panu ministrowi Jackowi Piechocie.
Proszę o zabranie głosu pana ministra Sławomira Wiatra.
Pełnomocnik Rządu
do spraw Informacji Europejskiej Sławomir Wiatr:
Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
W związku z pytaniem dotyczącym informacji przedreferendalnej czy może nawet szerzej - edukacji prointegracyjnej, chcę powiedzieć, że o tym, jak złożone jest to przedsięwzięcie, najlepiej świadczy fakt, że aż dziesięciu senatorów zadało pytania na ten temat, a także to, jak długo trwa odpowiedź na te pytania, które zostały zadane, a które interesują również opinię publiczną. Niektóre z nich interesują tylko część opinii publicznej, a ta właśnie dyskusja czy faza pytań i odpowiedzi, ilustruje, jak złożona jest to materia i jak trudno jest w sposób sprawny i satysfakcjonujący wszystkich, do których będzie adresowana informacja europejska, zorganizować wszystko tak, żeby każdy wystawił tej kampanii wysoką ocenę.
Mówię o tym nie tylko dlatego, że dyskusja na temat informacji europejskiej toczy się w naszym kraju od wielu lat, co najmniej od pięciu, choć może ostatnio najbardziej spektakularnie, ale także dlatego, że uczestniczymy w wymianie informacji i doświadczeń z krajami kandydującymi, które stoją przed takim samym zadaniem jak my, czyli mają przygotować swoje społeczeństwa do członkostwa, a wcześniej do referendów akcesyjnych. Wszyscy mamy więc te same problemy, te same doświadczenia i cenne uwagi, bo z każdą nową inicjatywą, z każdym nowym instrumentem uruchomionym w zakresie informacji, zdobywa się nowe doświadczenia. To zadanie jest zaś o tyle spektakularne, że w żadnym z krajów kandydujących takie przedsięwzięcie nie było dotychczas realizowane.
Pan premier Miller powiedział, co będzie głównym punktem ciężkości w tej części kampanii informacyjnej, którą przygotowuje rząd, i dlaczego nie można było podjąć tego tematu przed zamknięciem procesu negocjacji. Nie można było przecież koncentrować się na warunkach przystąpienia Polski do Unii w sytuacji, kiedy negocjacje nie były zamknięte, a opinia publiczna oczekiwała na ich efekty. Tak więc jedną z głównych ścieżek kampanii będzie informowanie o warunkach akcesji.
Drugą ważną merytoryczną ścieżką informacyjną będzie promocja informacji sektorowej. Powiem krótko, o co chodzi. Nasza opinia publiczna przejawia duże zainteresowanie czy raczej obawy - oczywiście są one wyrażane różnym językiem, w zależności od poziomu wykształcenia - dotyczące tego, czy Polska dobrze przygotowuje się do członkostwa. Mówiąc językiem sondaży opinii publicznej, jest to odpowiedź na pytanie, czy gdyby w najbliższą niedzielę odbyło się referendum, to pan i pani głosowaliby za. W większości przypadków odpowiedź brzmiała "tak", jeżeli jednak wysłuchamy jeszcze kilku zdań komentarza, pojawi się jakieś "ale": ale czy dobrze negocjujemy, ale czy wynegocjujemy dobre warunki itd. Ten stan napięcia mamy już za sobą, teraz zaś trzeba złożyć opinii publicznej raport z tego, co i jak zostało wynegocjowane.
Czy jesteśmy dobrze przygotowani do członkostwa? W tym pytaniu, w zależności od tego, czy mówi to przedsiębiorca, czy pracobiorca w dużym zakładzie pracy, jest widoczny pewien stan naszej świadomości społecznej, która kryje też w sobie pewien rodzaj ograniczonej wiary w nasze zdolności samoorganizowania się. Dlatego oprócz informacji potrzebna jest też duża kampania edukacyjna, powiedziałbym, podnosząca naszą świadomość i morale przed referendum akcesyjnym, a przede wszystkim przed samą akcesją.
Ale kryje się za tym, za tą kwestią merytoryczną, jeszcze inne bardzo ważne zadanie. Mianowicie to, które powinno być i jest realizowane w odniesieniu do informacji czy wręcz edukacji sektorowej, mającej służyć poszczególnym grupom zawodowym, poszczególnym działom gospodarki, których bezpośrednio dotyczy sprawa członkostwa w Unii. Od jakości przygotowania branż - nie tylko osób kierujących nimi, ale często i całych, dużych grup społecznych, na przykład rolników - zależy, czy będziemy w stanie efektywnie korzystać z dobrodziejstw członkostwa w Unii Europejskiej. To jest wielkie przedsięwzięcie, któremu powinno towarzyszyć nie tylko rozwijanie najbardziej efektywnych form i instrumentów informacji oraz edukacji sektorowej, ale również adresowanie do szerokiej opinii publicznej informacji o tym, co i w jaki sposób zostało zrobione w ostatnich latach i ile się dzieje w zakresie przygotowania Polski do członkostwa.
Przewidujemy też trzecią ważną ścieżkę merytoryczną, w której również jest miejsce na pewien rodzaj debaty. Mówiąc "pewien rodzaj debaty", celowo formułuję to ostrożnie, dlatego że wiemy, jakie są wzory konsumpcji w naszym społeczeństwie, w tym również konsumpcji intelektualnej. Wiemy, że większość obywateli naszego kraju zachowuje się pasywnie wobec życia społecznego, publicznego, na co wskazują zarówno badania socjologiczne, jak i kwestia uczestnictwa w wyborach, żeby sięgnąć do takiego elementu, który statystycznie jest najłatwiejszy do opisania.
Ponieważ obywatele naszego kraju w dniu referendum staną przed wyborem dotyczącym akceptacji lub odrzucenia integracji, zarówno w debacie, jak i w kampanii informacyjnej nie powinniśmy się koncentrować wyłącznie na informacji o wynegocjowanych warunkach, o tym jak przygotowujemy się do członkostwa czy jak jesteśmy do niego przygotowani, bo to jest oczywiste, ale także powinniśmy przedstawić alternatywę, wyjaśniać, co się stanie, jeżeli Polska nie wejdzie do Unii Europejskiej, jakie wówczas będą perspektywy jej rozwoju - nie w pierwszym roku, lecz w ciągu dziesięciu, dwudziestu lat.
Obecnie brakuje w debacie takiego podejścia do tej sprawy i dlatego musimy uruchomić koło napędowe takiego myślenia i zaprezentować tego typu program. Będziemy go niebawem prezentować posługując się instrumentami zarówno mediów elektronicznych, jak i mediów drukowanych. Myślę, że bardzo ważne, a być może dużo ważniejsze od tego, co będziemy realizować w ramach programu rządowego, jest to, co już od wielu lat robią organizacje pozarządowe, które zajmują się edukacją i informacją europejską. W tej Izbie znajdują się przecież senatorowie, którzy od lat są bardzo zaangażowani w ten proces.
Ta alternatywa jest ważna, ważne jest, żebyśmy nie sprowadzili dyskusji przedreferendalnej do dyskusji na temat warunków członkostwa w okresach przejściowych, żebyśmy nie spłycili tego przedsięwzięcia wyłącznie do tego, ile w pierwszym roku uzyskamy dobrodziejstw i ile ustępstw. Chodzi również, a może przede wszystkim, o to, żeby przed referendum zaprezentować myślenie o integracji europejskiej w kategoriach długofalowych i w kategoriach alternatywy, przed którą każdy obywatel naszego kraju stanie. Dziękuję bardzo.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję, Panie Ministrze.
(Oklaski)
Czy ktoś z członków rządu zgłasza się jeszcze do odpowiedzi? Nie widzę chętnych.
Wysoka Izbo, realizujemy ten punkt porządku obrad już trzecią godzinę, a jest jeszcze zapisanych do zadawania pytań dwudziestu siedmiu senatorów. (Poruszenie na sali)
Proszę państwa, nasza Izba nazywana jest Izbą powściągliwości ustawodawczej. Proponuję zachować również powściągliwość w zadawaniu pytań. Na wiele pytań państwo senatorowie uzyskali już odpowiedź od członków rządu, wiele odpowiedzi znajduje się w dokumencie, który wszyscy państwo senatorowie otrzymali, a który Rada Ministrów wczoraj przyjęła jako ostateczny, końcowy raport o stanie negocjacji. Oczywiście udzielę głosu wszystkim, którzy się zapisali, ale apeluję o niepowtarzanie się czy wręcz rezygnację z zadawania pytań, na które już państwo senatorowie otrzymali odpowiedź.
Jako pierwszy zada pytanie pan senator Religa. Następnie pani senator Grabowska. Do członków rządu apeluję o zwięzłe odpowiedzi.
Senator Zbigniew Religa:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Najpierw składam gratulacje całemu zespołowi negocjującemu. Jestem głęboko przekonany, że warunki, które zostały uzyskane, są najlepsze z możliwych. Bardzo gratuluję.
Jestem, Panie Marszałku, w szczęśliwej sytuacji, ponieważ pan premier Kołodko już odpowiedział na moje pytanie, mimo że jeszcze go nie zadałem. W związku z tym, choć może nie do końca jestem usatysfakcjonowany tą odpowiedzią, uwzględniając czas nas wszystkich, dziękuję, nie zadam pytania.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pani senator Grabowska. Następny będzie pan senator Romaszewski.
Senator Genowefa Grabowska:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Panie Premierze! Panie i Panowie Ministrowie! Szanowni Członkowie Zespołu Negocjacyjnego!
Czuję pewien dyskomfort, bowiem, mówiąc do państwa, siedzę tyłem. Przepraszam, ale taki jest układ sali.
Chciałabym przede wszystkim w imieniu komisji, którą kieruję, Komisji Spraw Zagranicznych i Integracji Europejskiej, podziękować za ciepłe, dobre słowa, które usłyszeliśmy od pana premiera o naszej pracy. Rozumiem, iż dotyczą one nie tylko członków naszej komisji, ale również tych kolegów i te koleżanek, którzy zajmują się w innych komisjach problematyką europejską. Jednocześnie skłania nas to do zastanowienia się, jak w przyszłości parlamenty powinny pracować nad tą materią.
Chcę także pogratulować finału negocjacji, negocjacji które porównałabym do sztafety prowadzonej przez wszystkie kolejne rządy. Jak wiadomo, na ostatniej zmianie w sztafecie biegnie najsilniejszy, najlepszy. Tak było i w tym przypadku. I dlatego wynik negocjacji jest dobry, jest osiągnięciem. Sądzę także, iż kończąc te negocjacje z takim wynikiem, pan premier wraz z zespołem negocjacyjnym obalił pewien, krążący po Europie, stereotyp Polaków jako narodu romantycznego, umiejącego dyskutować, romantycznie rozważać różne kwestie, ale nieumiejącego ich dobrze kończyć. (Wesołość na sali) W tym wypadku było inaczej, bowiem koniec zwieńczył dzieło.
I jeszcze jeden mit został, jak sądzę, obalony, a jednocześnie potwierdzona została silna pozycja Polski wśród dziesięciu państw kandydujących, silna tym właśnie momentem, w którym okazało się, że nasi negocjatorzy potrafili osiągnąć to, o czym nie śniło się dziewięciu pozostałym.
(Marszałek Longin Pastusiak: Pani Senator, prosimy o pytania.)
I za to w imieniu komisji dziękuję.
(Głos z sali: Nie ma pytań.)
Dziękuję, nie mam pytań. Chciałam podziękować.
(Wesołość na sali)
Marszałek Longin Pastusiak:
Przypominam, że to jest seria pytań, a nie oświadczeń. Ale miło było usłyszeć komplementy pod adresem rządu.
Pan senator Romaszewski. Następny będzie pan senator Gładkowski.
Senator Zbigniew Romaszewski:
Pytanie, które chciałbym zgłosić, w zasadzie jest identyczne z pytaniem pana senatora Wielowieyskiego. Jest to pytanie kluczowe i muszę z żalem stwierdzić, że niestety, odpowiedź pana premiera Kołodki nie do końca mnie usatysfakcjonowała. Ciągle są niejasności, ile stracimy na cłach, ilu pracowników będziemy musieli zatrudnić itd. Jestem przekonany, że istnieje pilna potrzeba, ażeby rząd wydał dla wszystkich czytelny bilans strat i zysków budżetu i naszego PKB.
Na koniec pytanie, które mi pozostało, bo dotyczy kwestii, której w ogóle jeszcze tu nie poruszono. Chodzi o pojawiający się od miesiąca czy od półtora problem klauzul zabezpieczających, zgłaszanych głównie przez Holandię. To są problemy bardzo ograniczające nasze prawa polityczne w Unii. Chciałbym dowiedzieć się, co z tego weszło do traktatu, a co zostało wyeliminowane. Dziękuję bardzo.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję, Panie Senatorze.
Pan senator Gładkowski. Następnie pan senator Izdebski.
Senator Witold Gładkowski:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Panie Premierze!
Podobnie jak moje koleżanki i moi koledzy także jestem pod wrażeniem pracy, którą wykonał pan i towarzyszący panu w Kopenhadze państwo ministrowie. Jestem z tego dumny jako Polak.
Na przykładzie charakterystyki problemów zachodniopomorskiego producenta warzyw i kwiatów chciałbym dowiedzieć się, czy obawy polskich ogrodników, dotyczące możliwości skutecznego konkurowania z unijnymi kolegami, są uzasadnione. Oto krótka charakterystyka. Polski producent: wykształcony, mający 2 tysiące m2 szklarni, sześć osób stale zatrudnionych, dostęp do kredytów 20%, zbyt niezabezpieczony. Jego unijny kolega: kredyt 3-4%, 100% dopłat, zabezpieczony zbyt.
Stąd biorą się obawy. Słyszeliśmy o korzystnych warunkach dla rolników, sądzę że ten problem jest gdzieś tam wyjaśniony. Prosiłbym o potwierdzenie tego. Dziękuję.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Izdebski. Następnie pan senator Pieniążek.
Senator Sławomir Izdebski:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Panie Premierze!
Z całym szacunkiem, ale chciałbym przypomnieć panu premierowi, że jest pan w Izbie wyższej polskiego parlamentu i na litość boską niech pan nie opowiada takich bajek, że na integracji z Unią Europejską najwięcej skorzystają rolnicy. Za chwileczkę w formie pytań potwierdzę, że tak nie jest.
Panie Premierze, w porannym programie radiowej Trójki, dokładnie 16 grudnia 2002 r., a więc w tym roku, wicepremier Jarosław Kalinowski stwierdził, że podczas pobytu polskiej delegacji negocjacyjnej w Kopenhadze otrzymywał telefony i był namawiany do ustępstw w sprawach rolnictwa. Pana premiera Kalinowskiego nie ma tu dzisiaj, ale jest jego zwierzchnik, a więc być może to pan będzie tym, który odpowie na moje pytania.
Jeżeli rzeczywiście jest prawdą, co powiedział wicepremier Jarosław Kalinowski na antenie Polskiego Radia, to znaczy, że wpływ na warunki przystąpienia Polski do Unii Europejskiej miał jeszcze, poza rządem, jakiś inny ośrodek decyzyjny. W związku z tym, Panie Premierze, jak sądzę, odpowiedzi na moje pytania chciałaby usłyszeć cała sala, całe społeczeństwo polskie, rolnicy polscy. Czy pan, Panie Premierze, jest w stanie odpowiedzieć na moje pytania? Kto tak naprawdę dzwonił do wicepremiera Jarosława Kalinowskiego do Kopenhagi i namawiał go do ustępstw w sprawach rolnictwa? Czy te naciski spowodowały, że delegacja polska wyraziła zgodę na niski plon referencyjny pszenicy - 3 t z 1 ha - w sytuacji, kiedy Czesi wynegocjowali 4 t, a Węgrzy 5 t? Czy te naciski spowodowały, że delegacja polska uznała za sukces kwotę produkcji mleka na poziomie 8,5 miliona t, kiedy polscy rolnicy produkowali już ponad 16 milionów t? I czy również takie naciski spowodowały, że polscy negocjatorzy wyrazili zgodę na skrócenie czasu, po jakim cudzoziemcy będą mogli kupować polską ziemię? I wreszcie: czy brak zainteresowania ze strony wicepremiera Jarosława Kalinowskiego obroną produkcji izoglukozy w Polsce jest również wynikiem telefonicznych nacisków? Czy fakt, że po wstąpieniu do Unii staniemy się importerem 120-150 tysięcy t izoglukozy i staniemy się rynkiem zbytu na izoglukozę dla koncernów zachodnich, jest również spowodowany tymi naciskami?
Jeżeli takich nacisków nie było, to ja pytam, Panie Premierze: co było powodem, że wynegocjowaliście tak upokarzające polskich rolników warunki? Warunki, które później premier Jarosław Kalinowski uznał za dobre. Jeżeli są to dobre warunki, to mam na koniec prośbę, Panie Premierze, niech pan przekaże panu premierowi Kalinowskiemu, żeby stanął przed wielkim lustrem, dobrze się przyjrzał, a wtedy się dowie, że się nawet na sołtysa nie nadaje. Dziękuję.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Prosiłbym, Panie Senatorze Izdebski, o troszkę bardziej umiarkowany ton wystąpień.
Pan senator Pieniążek. Następny będzie pan senator Wittbrodt.
Senator Jerzy Pieniążek:
Panie Premierze! Szanowni Państwo!
Chciałbym trochę schłodzić atmosferę. Panie Premierze, prasa zachodnioeuropejska nazwała pana po negocjacjach ministrem lodołamaczem, bo skruszył pan lody Unii Europejskiej - udało się, serdeczne gratulacje w moim imieniu i w imieniu wyborców dla pana i dla ekipy polskich negocjatorów.
Skarżył się pan jednak w wywiadach, po słynnej nocy 13 grudnia, że nie miał pan niezbędnego wsparcia ze strony partnerów z krajów Trójkąta Wyszehradzkiego czy ze strony tych innych dziesięciu krajów, które również kandydowały do Unii. W związku z tym, że przed nami są zmiany wspólne w polityce rolnej, w związku z tym, że konwent pracuje nad nowym kształtem zjednoczonej Europy i Unii, w której są nasi przedstawiciele - mamy senatora Wittbrodta - chciałbym zadać pytanie, czy w tej mierze nie powinniśmy wspólnie więcej popracować, aby nie tylko Polska, ale i inne kraje mówiły tutaj jednym głosem. Czy w tym, Panie Premierze, pan i rząd nie potrzebujecie większego wsparcia ze strony nas, parlamentarzystów, w tym senatorów? Dziękuję.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Wittbrodt. Następny będzie pan senator Mąsior.
Senator Edmund Wittbrodt:
Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.
Panie Premierze, miałem trzy pytania, na pierwsze w zasadzie już padła odpowiedź, bo dotyczyło ono przełożenia warunków, które zostały wynegocjowane, na poszczególne grupy, ale i na poszczególne osoby. Myślę, że bardzo ważne jest, by stało się to jak najszybciej. Ale myślę też, że powinniśmy również wiedzieć, co zrobi rząd w okresie dochodzenia do integracji. Pan premier Kołodko na przykład mówił, że w nauce już coś robimy, że są już duże postępy i podawał kwoty. Mnie się wydaje, że raczej nie jest to odpowiedź na pytanie. Uważam, że powinniśmy widzieć, jak w perspektywie roku, dwóch, trzech, pięciu lat będzie rzeczywiście wyglądało finansowanie, chociażby poszczególnych sektorów, nauki, edukacji. Wiemy, że w Polsce PKB jest na poziomie 0,3%, a w krajach Unii Europejskiej na poziomie 1,8% - o czym więc mówimy? Sądzę, że jeżeli pan minister Kleiber odpowiadałby na pytanie, ile przybyło nauce na 2003 r., to odpowiedź byłaby zupełnie inna niż pana premiera Kołodki. No, ale to odnośnie do tej pierwszej sprawy. Moje pytanie jest takie: czy prowadzi się jakieś symulacje, przewiduje się jakieś scenariusze, co się będzie działo na przykład z cenami w Polsce na poszczególne artykuły za rok, za dwa lata, za pięć? Jak to będzie się zmieniało? Myślę bowiem, że taki scenariusz powinien być prowadzony, bo ludzie często pytają: co się będzie działo w najbliższym czasie?
I ostatnie pytanie. Do nas docierają informacje o pracach nad ustawą związaną z wyborami do Parlamentu Europejskiego. Jak rząd to widzi?
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Mąsior. Następnie głos zabierze pan senator Sztorc.
Senator Bogusław Mąsior:
Dziękuję bardzo, Panie Marszałku.
Panie Premierze, za to, co dzisiaj - serdecznie dziękuję. Żebyśmy jednak w tym upojeniu sukcesem nie zapomnieli, że właściwie praca to nas dopiero czeka. I to wszystkich, nie tylko rząd, ale - pan premier o tym mówił - każdego z osobna, każdego Polaka życzącego dobrze swojej ojczyźnie.
Kiedyś świętej pamięci Jonasz Kofta mówił, że Pan Bóg zrobił, co mógł, a teraz potrzebni są fachowcy. W przypadku integracji ci fachowcy potrzebni są na dole, w samorządach, w firmach, w samorządach gospodarczych i administracyjnych. Panie Premierze, na skutek ostatnich wyborów są duże przetasowania w samorządach. Wiem, że nie ma fachowców, nie ma ludzi, którzy są przygotowani do przygotowywania i składania wniosków. Co rząd w tym zakresie zamierza robić? Uważam, że umiejętność korzystania ze środków unijnych to sprawa bardzo ważna. Będę chyba wyrazicielem wszystkich nas - albo przynajmniej zdecydowanej większości - zgromadzonych tutaj w tej Izbie, jeśli powiem, że rząd może korzystać również z naszej pomocy, jako obywateli senatorów, z naszych biur senatorskich. Na każdego z nas głosowało dziesiątki tysięcy, a nawet setki tysięcy ludzi. Jesteśmy winni naszym wyborcom przekazywanie informacji, branie aktywnego udziału w procesie przygotowawczym do referendum i przygotowanie kraju do absorpcji środków unijnych. Nasze biura i my jesteśmy otwarci na współpracę z instytucjami rządu.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Sztorc. Następnie głos zabierze pani senator Szyszkowska.
Senator Józef Sztorc:
Chciałem się przyłączyć do tych podziękowań panu premierowi, do tego kadzenia - wszyscy mu tak ładnie dzisiaj kadzimy. Bardzo wiele się dowiemy o tym, co zostało wynegocjowane, ale myślę, że jest jeszcze parę takich spraw, o których należałoby sobie powiedzieć. Cieszę się, że pan premier Miller wspomniał, że wchodzimy do Unii z tradycją, historią, dorobkiem kulturalnym i ze swoją dumą. Nikt o tym nie mówi, cieszę się, że pan tę kwestię poruszył. Ale jest jeszcze parę takich rzeczy, o których chciałem się trochę więcej dowiedzieć.
Jak wygląda sprawa uznawania wzajemnych certyfikatów i znaków bezpieczeństwa? Polska ma obowiązek uznawać unijne certyfikaty, a niestety Unia naszych - nie. Mamy zupełnie inne podejście do sprawy.
Druga sprawa. Mamy pewien pułap dopłat bezpośrednich dla rolników, część musi być pokryta z naszego budżetu. Jaki mechanizm zagwarantuje te dopłaty? Budżet jest taki, a nie inny, spieramy się o każdą złotówkę, o każdy 1 tysiąc zł. Jak pan premier Miller czy pan premier Kołodko widzi sprawę gwarancji na te dopłaty?
Następna sprawa, była ona już poruszana, dotyczy selektywnej ochrony polskiego rynku. Jak to ma być rozwiązane, których segmentów rynku to będzie dotyczyć?
Myślę, że bardzo ważną sprawą jest również polityka kursowa i polityka stóp procentowych. Pamiętam takie spotkanie 20 lipca w klubie parlamentarnym Polskiego Stronnictwa Ludowego, na którym pan premier Kołodko z pewną euforią mówił, że na koniec roku kurs euro wyniesie 4,35 zł, a kurs dolara 4,8 zł. Jaki ten kurs jest dzisiaj, widzimy. I co z tym dalej?
I już kolejne pytania. Jak wygląda równość przewoźników? Myśmy musieli otworzyć się na przewoźników z Zachodu, na te najcięższe samochody, a nas, niestety, tam nie wpuszczono. Jak rząd chce zakończyć tę sprawę?
I przedostatnie pytanie. Na południu Polski jest bardzo dużo odłogów - i łąk, i pastwisk. Jak będzie wyglądała dopłata do tych pagórków, do gór, gdzie górale wypasają owce, bydło? Nie zostało nigdzie o tym powiedziane, a dotyczy to dziesiątek tysięcy rolników.
I ostatnie pytanie: jak wygląda w Unii Europejskiej sprawa dochodów, różnica między miastem a wsią, jeśli chodzi o poziomu dochodów, i jak to będzie po naszym wejściu do Unii Europejskiej? Dzisiaj wiemy bowiem dokładnie, jakie mamy dochody, ile jest mniej dochodów na wsi i jaka jest różnica między wsią a miastem. Dziękuję bardzo.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pani senator Szyszkowska, następnie pan senator Zbyszko Piwoński.
Senator Maria Szyszkowska:
Panie Premierze, biorąc pod uwagę narosłe uprzedzenia, niechęci, mam pytanie: czy są przygotowywane zmiany programowe w nauczaniu - ponieważ nie mam wątpliwości, że świadomość Polaków nie nadąża za procesami integracji gospodarczej i politycznej - i czy będzie nałożony jakiś, tak to nazwę, obowiązek na telewizję, by zaczęła spełniać swoją programową misję?
I pytanie drugie. W związku z obawami społeczeństwa chciałabym zapytać, czy można w sposób odpowiedzialny zapewniać, że po wejściu do Unii nie nastąpi obniżenie poziomu życia przeciętnego obywatela. Pytam, bo to pytanie wciąż się pojawia.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Piwoński, następnie pan senator Drzęźla.
Senator Zbyszko Piwoński:
Panie Marszałku, dziękuję.
Właściwie otrzymałem już odpowiedź na swoje wątpliwości. Chciałbym jednak podtrzymać pytanie pana Mąsiora, dotyczące edukacji kadry samorządowej. Jest to jeden z warunków, żeby powiodło się nam to wszystko, co zostało wynegocjowane.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Drzęźla, następnie pan senator Plewa.
Senator Bernard Drzęźla:
Panie Marszałku, pytania, które miałem, zostały już zadane i otrzymałem na nie satysfakcjonującą odpowiedź. Ale skoro jestem przy głosie, to chciałbym się przyłączyć do wszystkich wyrazów uznania i do podziękowań, jakie się tutaj pojawiły. Jednocześnie chciałbym wyrazić ubolewanie, iż istnieją partie i politycy, którzy nie chcą uznać tych, moim zdaniem, obiektywnie dobrych wyników. Kwalifikuję taką postawę jako jakąś przyziemną grę polityczną, a nie troskę o rzeczywiste interesy kraju. Dziękuję.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Plewa, następnie pan senator Bień.
Senator Sergiusz Plewa:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Słowa uznania należą się na pewno negocjatorom, zwłaszcza panu premierowi za upór w słusznej polskiej sprawie, szczególnie w finale dyskusji czy negocjacji z Unią.
Wschodnia granica Polski stanie się granicą Unii. Uszczelnienie tej granicy jest konieczne ze względu na nielegalnych imigrantów i przemyt. Chwalebna jest budowa pięknych strażnic na granicy. Ale kolejka trzystu siedemdziesięciu tirów na granicy wschodniej nie jest dobrą laurką dla Polski. Co rząd zamierza zrobić w celu zwiększenia przepustowości tej granicy? Chciałbym zauważyć, że ta kolejka powstaje szczególnie z powodu małej obsady zarówno służb granicznych, jak i celnych. Dziękuję serdecznie.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Bień, następnie pani senator Kurzępa.
Senator January Bień:
Dziękuję, Panie Marszałku.
Panie Premierze, Panie i Panowie Ministrowie, chciałbym na wstępie przyłączyć się do tych wszystkich gratulacji.
Oprócz tego chciałbym omówić jedną sprawę dotyczącą obszaru "Środowisko". W obszarze tym uzyskaliśmy dziewięć okresów przejściowych, w tym w zakresie gospodarki wodno-ściekowej aż do roku 2015, a jeśli chodzi o emisję dwutlenku siarki - do 2017 r. Podaje się, że w tym okresie będziemy zmuszeni wydać mniej więcej 160 miliardów zł, by dostosować naszą infrastrukturę do wymagań Unii Europejskiej. Oczywiście do tego potrzeba nowych mocy przerobowych oraz wykształconej kadry. Padło już wiele pytań dotyczących edukacji. Ja mam takie pytanie: jak rząd będzie kształtował sprawy dotyczące realizacji tego programu i jak chce rozwiązać sprawy edukacyjne, w tym edukacji ekologicznej, przy minimalnych środkach, jakie obecnie przeznacza się na te cele? Dziękuję.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pani senator Kurzępa, następnie pan senator Matuszak.
Senator Irena Kurzępa:
Panie Marszałku, Panie Premierze, wstąpienie do Unii Europejskiej jest wyborem cywilizacyjnym. Daje ono szansę na lepszą przyszłość wielu Polakom, zwłaszcza tym młodym, wykształconym, ale także rolnikom. Wśród rolników też są bardzo różni ludzie. Są tacy, którzy są zadowoleni z faktu, że będą dopłaty, ale są także, zwłaszcza we wschodniej części Polski - mówię o tych wspólnych znajomych moich i pana senatora Podkańskiego - liczni eurosceptycy, których rzeczywiście trudno będzie przekonać. Chciałabym wobec tego zapytać pana premiera, czy rząd ma program dla tych rolników, którzy wskutek restrukturyzacji wsi po prostu wypadną z systemu, bo posiadają malutkie gospodarstwa, kilkuhektarowe, trzy-, pięciohektarowe. W krótkim okresie te dopłaty w jakiś sposób będą wspierały funkcjonowanie rodzin tych rolników, ale w dalszej perspektywie będzie to absolutnie niemożliwe, te gospodarstwa się nie utrzymają. W związku z tym mam pytanie: czy jest jakiś plan, perspektywiczny projekt pomocy dla tych rodzin? Dziękuję.
Marszałek Longin Pastusiak:
Dziękuję.
Pan senator Matuszak, następnie pan senator Kulak.
31. posiedzenie Senatu RP, spis treści , poprzednia część stenogramu , następna część stenogramu