45. posiedzenie Senatu RP, przemówienia senatorskie złożone do protokołu
Przemówienie senatora Ryszarda Gibuły
w debacie nad punktem pierwszym i drugim porządku dziennego
Panie Marszałku! Wysoki Senacie!
Ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych oraz o podatku dochodowym od osób prawnych, o których dzisiaj dyskutujemy, stanowią naoczny przykład, jak może przebiegać zły proces legislacyjny, od momentu jego poczęcia, aż do rozwiązania.
Zdaniem wielu ekspertów, których opinii nie wolno nam lekceważyć, ustawy w kształcie uchwalonym przez Sejm są złe, niekorzystne zarówno dla naszej gospodarki, jak i dla większości społeczeństwa. Ogólny sprzeciw społeczny budzi wiele rozwiązań przyjętych w nowelizowanych ustawach i nie da się tego zlekceważyć.
Obniżenie stawek podatkowych grupie najzamożniejszych podatników, których jest jedynie 10%, przy jednoczesnym pozostawieniu na niezmienionym poziomie stawki dla grupy najgorzej sytuowanych obywateli naszego kraju, jest wybitnie antyspołeczne i to w kraju mieniącym się krajem demokratycznym.
Również likwidacja ulg związanych z budownictwem mieszkaniowym, także najbardziej uderzy w osoby o niskich dochodach i w opinii społecznej nie zrównoważy tego zamiar wprowadzenia ulgi prorodzinnej.
Na marginesie godzi się zapytać, dlaczego zamiast zwiększyć nakłady na naukę, szkolnictwo wyższe, oświatę, kulturę, sztukę, budownictwo mieszkaniowe, budowę dróg, promocję eksportu, aktywne formy walki z bezrobociem itp. - co jest gwarancją szybkiego rozwoju społeczno-gospodarczego kraju we współczesnym świecie, gwarancją zwiększenia konkurencyjności polskiej gospodarki - alokuje się środki budżetowe na cele wprawdzie szczytne społecznie, ale nie poprawiające ani o jotę naszej pozycji na arenie międzynarodowej rywalizacji.
Należy też przypomnieć, że sytuacja kasy państwa jest dramatyczna. Brakuje środków budżetowych na finansowanie pochopnie rozpoczętych reform, a deficyt służby zdrowia, ZUS i kas chorych rozchwiał całkowicie budżet.
Czy zatem jest to zbyt mało, aby postawić pod znakiem zapytania rządowe propozycje obniżania podatków dochodowych? Czy nie jest to przyczynek do stwierdzenia, że antyspołeczne propozycje zmiany systemu podatkowego pozostają w rażącej sprzeczności z konstytucyjną zasadą sprawiedliwości społecznej? I to wszystko dzieje się w sytuacji, gdy 50% społeczeństwa żyje poniżej minimum socjalnego.
Towarzysząca uchwalaniu ustaw podatkowych atmosfera ogromnej nerwowości i nadzwyczajnego pośpiechu wykluczyła możliwość uchwalenia dobrych rozwiązań podatkowych. Forsowane przez rząd rozwiązania nie tylko bulwersują opinię społeczną, ale nawet określane są jako prowokacja społeczna.
Lewica nie będzie legitymizować tego typu działań. Jako formacja cechująca się szczególnie dużą wrażliwością społeczną polska lewica, a w tym Sojusz Lewicy Demokratycznej, zamierza przeciwdziałać metodami demokratycznymi rozwiązaniom opartym na gruncie ortodoksyjnego liberalizmu.
Obrona praw ludzkich, a w tym prawa do pracy i prawa do godnego życia, to nasze główne zadanie, które będziemy wykonywać z pełnym zaangażowaniem i determinacją. I będziemy o tym głośno mówić, nie bacząc na fakt, że za mówienie prawdy, za wolność słowa w Senacie, jesteśmy represjonowani przez solidarnościową większość. Za pomocą Komisji Regulaminowej i Spraw Senatorskich nie zamkniecie nam ust. Nie zastraszycie nas. Zawsze i wszędzie będziemy wam mówić, kiedy źle czynicie. A tym razem wyjątkowo źle czynicie.
My jesteśmy przeciwni uchwalaniu antyspołecznych ustaw. Będziemy głosować przeciwko ich przyjęciu. Dziękuję.
Przemówienie senatora Zbigniewa Kruszewskiego
w debacie nad punktem pierwszym i drugim porządku dziennego
Wysoki Senacie!
Rząd w druku sejmowym nr 1192 - to jest projekcie ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych - usiłuje dowieść, w końcowych zdaniach uzasadnienia, że proponowane zmiany w podatku spowodują pozytywne zjawiska, jak: "rozwój gospodarczy powodujący wzrost dochodów, zmniejszenie bezrobocia oraz zmniejszenie się tak zwanej szarej strefy".
Należy postawić pytanie, czy nie są to demagogiczne zaklęcia, "chciejstwo" Ministerstwa Finansów, bo przecież na tak postawioną tezę nie ma dowodów.
W 2000 r. dochody budżetowe będą niższe o 3.063 mln zł z tytułu obniżenia stawki podatku dochodowego z 34% do 30% oraz zmian w zasadach amortyzacji podatkowej, ale wzrastają o 1.231 mln zł z tytułu likwidacji ulg inwestycyjnych, likwidacji ulg dla pracodawców zatrudniających osoby niepełnosprawne, obniżenie z 15% do 10% limitu odliczeń z tytułu darowizn, likwidacji zwolnień dochodu z tytułu nieodpłatnego przekazania majątku. Tak więc fiskalizm dotyka tych działów, gdzie właśnie winny być tworzone miejsca pracy, a więc najbardziej potrzebne zjawisko w naszym kraju: bo czy ulga inwestycyjna nie sprzyja powstawaniu miejsc pracy; bo czy ulgi dla pracodawców zatrudniających ludzi najbardziej pokrzywdzonych przez los - osoby niepełnosprawne - temu nie sprzyjają; bo czy darowizna zakładu pracy synowi przez ojca nie sprzyja temu, by unowocześnić zakład rodzinny i zwiększyć jego potencjał; bo czy w naszym okresie transformacji, kiedy uczymy się nowych praw rynkowych, kiedy przekształcamy firmy, by utrzymały się na rynku, zwolnienia z tytułu nieodpłatnego przekazania majątku temu zjawisku, to jest powstawaniu lub utrzymaniu miejsc pracy, nie sprzyjają?
Czy wobec powyższego nie jest to dalsze "schładzanie gospodarki"? Czy nie jest to potwierdzeniem, że obecna koalicja rządowa - mam wątpliwości czy cała - nie godzi się na interwencję i politykę gospodarczą państwa, że stoi na gruncie pełnego liberalizmu gospodarczego takiego, jakiego nie ma dzisiaj w cywilizowanym świecie, a na pewno nie ma w krajach Unii Europejskiej.
Nie ma dowodu na to, że bezrobocie jest duże w krajach mających wysokie podatki. Bezrobocie w takich krajach jak Francja, Niemcy, Holandia, Włochy, Belgia jest niższe niż w Polsce, a podatki od osób prawnych łącznie z podatkami lokalnymi wynoszą odpowiednio: 33%, 45%, 35%, 36%, 39%, a w Polsce według projektu ustawy w 2000 r. mają wynosić 30%, a w 2001 r. - 28%.
Postawmy pytanie, dlaczego tak jest? O rozwoju gospodarki danego kraju nie decydują tylko przedsiębiorstwa produkcyjne. O wzroście gospodarczym decydują nakłady budżetowe na naukę, oświatę, kulturę, szkolnictwo wyższe, budownictwo mieszkaniowe, budowę dróg, aktywne formy walki z bezrobociem itd., a więc umiejętna, właściwa redystrybucja wpływów i wydatków państwa przez budżet.
W związku ze zmianami stawek podatkowych powstaje też pytanie - postawione za Radą Strategii Społeczno-Gospodarczej przy Radzie Ministrów - czy w okresie czekających kraj potężnych wydatków, związanych z kosztami reform ustrojowych i restrukturyzacji gospodarki, stać jest Polskę na obniżenie stawek podatkowych w takim stopniu? Przecież nie ma gwarancji, że zakładane przez rząd zyski netto staną się automatycznie inwestycjami w krajową gospodarkę, a ich przeznaczenie może być bardzo różne.
Wysoki Senacie! Podczas zapoznawania się z tymi ustawami rodzi się szereg pytań: te, które postawiłem, ale również inne, które stawiacie sobie państwo sami.
Rzecznik praw obywatelskich wspominał wczoraj o problemach społecznych Romów w naszym kraju. Oby nie spotkało to większości naszego społeczeństwa.
Przemówienie senatora Ireneusza Michasia
w debacie nad punktem pierwszym i drugim porządku dziennego
Projekty ustaw podatkowych są powtórzeniem projektów z roku ubiegłego, a autorzy tych projektów nie zmienili też uzasadnień, stwierdzając, że obniżenie podatków poprawi konkurencyjność gospodarki za granicą, przyspieszy rozwój, zmniejszy bezrobocie, ograniczy szarą strefę, dostosuje polski system podatkowy do wymogów Konstytucji RP i standardów Unii Europejskiej.
A mnie się wydaje, że będzie dokładnie odwrotnie. Wprowadzane obecnie bardzo kosztowne reformy wymagają znacznego zwiększenia dochodów i wydatków budżetowych, a nie zmniejszania, jak proponuje rząd.
Praktyka pokazuje, że starostwa nie mają środków na płace. Drastycznie obniżyły się wydatki na służbę zdrowia, gdzie zadłużenie wynosi 7 miliardów zł. Zamyka się szpitale, ogranicza działalność klinik, nie ma pieniędzy na utrzymanie szkół, teatrów, muzeów, na dopłaty do rolnictwa, budownictwa mieszkaniowego. Roczny deficyt budżetowy w pierwszym półroczu wykorzystano w 80%. W tej dramatycznej sytuacji finansowej państwa rząd proponuje obniżenie podatków i zmniejszenie dochodów budżetowych z tytułu podatku dochodowego od osób prawnych o ponad 3 miliony zł, a od osób fizycznych o 5,5 miliona zł (w 2001 r.). Nie ma dowodów na to, że obniżenie 10% podatników podatku dochodowego o 4% zapewni tyle osiągnięć gospodarczych, a uchylenie przez Sejm inwestycyjnych ulg podatkowych będzie ewenementem w skali światowej i na pewno nie ograniczy bezrobocia oraz szarej strefy. Harmonizacja zaś polskich przepisów podatkowych z przepisami Unii Europejskiej też nie odpowiada prawdzie. Polska należy do krajów o najniższych podatkach, najniższej redystrybucji budżetowej i najniższym długu publicznym. Unia ma 48,8%, Niemcy - 49,1%, Włochy - 50,6%, Francja - 54,1%, Dania - 54,4%, Szwecja - 62,3% (Polska - 46,9%).
W podatku dochodowym od osób fizycznych stawki wynoszą: w Hiszpanii - 44%, we Włoszech - 51%, w Niemczech - 53%, we Francji - 54%, w Holandii - 60%, w Japonii - 50%, a w Polsce 36% na rok 2000, zaś 28% na rok 2001.
O rozwoju gospodarki we współczesnym świecie nie decydują wyłącznie przedsiębiorstwa produkcyjne. W dużym stopniu decydują nakłady budżetowe na naukę, szkolnictwo wyższe, oświatę, kulturę, służbę zdrowia, budownictwo, utrzymanie dróg i infrastruktury oraz aktywne formy walki z bezrobociem.
Jeżeli koalicja przyjmie propozycję rządową zmierzającą do całkowitej likwidacji deficytu budżetowego w 2003 r., to niewątpliwie sytuacja w infrastrukturze społecznej i technicznej będzie się dramatycznie pogarszać, co nie będzie sprzyjało rozwojowi społeczno-gospodarczemu kraju, ale pogłębi jego regres. Bardzo istotnym argumentem przeciwko proponowanemu przez rząd obniżeniu podatków dochodowych jest antyspołeczny charakter tej propozycji. 10% najbogatszych podatników obcina się stawkę podatku o 4%, a pozostałym 90% społeczności niczego nie obniżamy. Krytycznie oceniam też rządową propozycję przejścia już w 2001 r. do dwustopniowej skali podatku dochodowego: 18% i 28%. Oznacza to, że 10% najbogatszych zyskuje na tej reformie 12%, a pozostałe 90% tylko 1%.
Na Zachodzie podatek dochodowy od osób fizycznych ma charakter wysoce progresywny, np. Holandia - 5% i 60%, Francja - 10% i 57%, Niemcy - 24% i 59%, Finlandia - 6% i 39%.
Żaden szanujący się polityk nie odważyłby się na zaproponowanie ewidentnie sprzecznego z konstytucją uprzywilejowania w polityce podatkowej 10% najbogatszych, a lekceważyłby interesy pozostałych 90% obywateli.
Jestem za odrzuceniem ustawy.
Przemówienie senatora Ryszarda Gibuły
w debacie nad punktem trzecim porządku dziennego
Zmiana ustawy o VAT i akcyzie to nałożenie kolejnych ciężarów fiskalnych na społeczeństwo. Społeczeństwo, które od dwóch lat dociskane jest coraz bardziej przez trudy życia codziennego, któremu bez wyczucia socjalnego zwiększa się obciążenia podatkowe.
Jak można rekomendować takie ustawy jak niniejsza, podczas gdy wszystkie sondaże wskazują, że polskie rodziny, szczególnie wieloosobowe, żyją coraz biedniej.
Czy rzeczywiście prawdziwa jest teza, że wzrost podatków pośrednich jest rekompensowany obniżeniem podatków bezpośrednich?
Wątpliwości te wynikają z faktu, że społeczeństwu żyje się coraz gorzej. Czy można na przykład przyjąć za wiarygodną informację dotyczącą wydatków na towary objęte podatkiem akcyzowym, że oto średnia miesięczna kwota wydatków na wyroby alkoholowe w przeciętnej rodzinie to 5 PLN na miesiąc. To jest nieprawdopodobne, gdyż jest to kwota, za którą można kupić jedynie dwa podłe piwa.
Znane są równocześnie wyliczenia, które wskazują, że na przykład obciążenia z tytułu wzrostu VAT w przypadku czteroosobowej rodziny to wzrost obciążeń o 680 zł na miesiąc. Jak to się ma do lansowanej przez rząd premiera Buzka idei polityki prorodzinnej? Przecież z tych wyliczeń wynika wyraźnie, że to, co robi rząd, jest antyrodzinne. Czy można w imię doraźnych celów budżetowych, dla załatania dziury budżetowej, przerzucać ciężar obciążeń na tę część społeczeństwa, która ma najtrudniejszą sytuację - mam tu na myśli rodziny niezamożne i biedne.
Sondaże społeczne pokazują, że 85% polskiego społeczeństwa oczekuje od państwa opiekuńczości i pomocy socjalnej.
To, co zamierza uczynić ten rząd ze stawkami podatkowymi VAT na wiele wyrobów, w tym na wyroby objęte akcyzą, jest w rażącej sprzeczności z oczekiwaniami społecznymi.
My, senatorowie SLD, tak wrażliwi społecznie, musimy o tym mówić. Musimy uświadamiać rządzącym, że żyjąc w swoim wirtualnym świecie coraz bardziej oddalają się od społeczeństwa, jego potrzeb i oczekiwań. Musimy o tym mówić i będziemy o tym mówić, mimo że za swobodę wypowiedzi jesteśmy represjonowani przez solidarnościową większość senacką.
Prawo człowieka to również prawo do godnego życia. W Polsce pod rządami obecnej koalicji życie większości społeczeństwa staje się coraz mniej godne.
My się z tym nie godzimy! My jesteśmy przeciwko tym rozwiązaniom.
Jako senator SLD będę głosował przeciwko tej ustawie.
Przemówienie senatora Henryka Stokłosy
w debacie nad punktem siódmym porządku dziennego
Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!
Nie jestem zwolennikiem instytucji, których zakres kompetencji nie jest zbyt jasny i pokrywa się z istniejącymi już strukturami organizacyjnymi. To według mnie niepotrzebne marnotrawstwo pieniędzy podatników. Dlatego ze sceptycyzmem odnosiłem się początkowo do idei powołania rzecznika praw dziecka. Obawiałem się również, że problem definicji dziecka wywoła kolejne niepotrzebne spory ideologiczne, których nasze społeczeństwo ma już dość.
Tak się na szczęście nie stało. Mimo dwóch, w wielu punktach sprzecznych projektów: poselskiego i rządowego, udało się w Sejmie stworzyć ustawę przejrzystą i racjonalną, odpowiadającą wymogom konstytucyjnym, a równocześnie niebędącą powieleniem ustawy o rzeczniku praw obywatelskich.
Za szczególnie wartościowe w tej ustawie uważam: po pierwsze, usytuowanie praw dziecka w kontekście poszanowania praw i obowiązków rodziców oraz uznania rodziny za naturalne środowisko jego rozwoju; po drugie, mądre, a w swej mądrości bardzo proste zdefiniowanie dziecka jako "każdej istoty ludzkiej od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności"; po trzecie, podkreślenie szczególnej roli rzecznika w stosunku do dzieci niepełnosprawnych.
Podczas prac nad ustawą sporo kontrowersji wywołały procedury powołania i odwołania rzecznika. Podobał mi się pomysł, zapisany jako wniosek mniejszości na jednym z etapów prac nad ustawą, by rzecznika praw dziecka powoływał Senat. Argumentowano, że byłby to wyraz uznania dla wyższej izby parlamentu, byłoby to też pewną symetrią co do sposobu powoływania rzecznika praw obywatelskich. Wniosek ten nie przeszedł, a w ostatecznej sejmowej redakcji ustawy znalazł się zapis kompromisowy, dający Senatowi niewielkie uprawnienia.
Powrót do owego wniosku mniejszości, choć bliski sercu, nie wydaje się racjonalny, nie uzyska bowiem akceptacji w Sejmie.
Dlatego w pełni popieram poprawkę do art. 4 ust. 1 ustawy, która poszerza kompetencje Senatu w procesie powołania rzecznika. Za tą poprawką będę głosował.