Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


Oświadczenia

Po wyczerpaniu porządku dziennego 43. posiedzenia senator Jerzy Cieślak wygłosił oświadczenie skierowane do Longina Komołowskiego, ministra pracy i polityki socjalnej, oraz do wicepremiera Leszka Balcerowicza - ministra finansów:

Pragnę wyrazić swój stanowczy protest przeciwko rządowemu projektowi kompleksowej nowelizacji ustawy z dnia 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych, który to projekt, przed skierowaniem do laski marszałkowskiej, był konsultowany z posłami sejmowej Komisji Polityki Społecznej.

W mojej opinii trzy znacznie różniące się od siebie wersje tego projektu, przygotowane przez rząd w krótkim czasie, wskazują na brak jasnej koncepcji proponowanych zmian. Intencja i kierunki proponowanych zmian nie mogą uzyskać poparcia ugrupowań lewicowych. Ich realizacja doprowadzi nieuchronnie do upadku zakładów pracy chronionej i likwidacji około dwustu pięćdziesięciu tysięcy miejsc pracy dla osób niepełnosprawnych.

Zwracam się do pań i panów senatorów o udzielenie poparcia projektowi ustawy nowelizującej, przygotowywanemu w dniu 25 sierpnia 1999 r. przez środowisko pracodawców i pracobiorców zakładów pracy chronionej. Jest to projekt kompromisowy, w znacznej części zbieżny z oczekiwaniami rządu, pozwala jednak na bezpieczne kontynuowanie działalności zakładów pracy chronionej po znacznym ograniczeniu preferencji, nazywanych przez rząd przywilejami. W najbliższym czasie grupa senatorów Sojuszu Lewicy Demokratycznej przygotuje inicjatywę legislacyjną opartą na tym właśnie projekcie. Mam nadzieję, że inicjatywa ta znajdzie, ponad podziałami politycznymi, poparcie większości naszej izby.

* * *

Senator Tomasz Michałowski swe oświadczenie skierował do ministra spraw wewnętrznych i administracji Marka Biernackiego:

Treść mojego oświadczenia odnosi się bezpośrednio do skutków reformy administracyjnej kraju, w kontekście ustawowo zapisanego terminu jej kompleksowego przeglądu oraz dokonania zmian tam, gdzie są one niezbędne, jeśli chodzi o logikę reformy - decentralizacją władzy i finansów publicznych, bliskość różnego rodzaju urzędów i dostępność ich dla mieszkańców - i jeśli chodzi o realizację jej strategicznego celu, opierającego się na dwóch elementach: doboru i woli mieszkańców gmin, powiatów i województw.

Moje oświadczenie dotyczy gminy Nowa Brzeźnica, która jest gminą średniej wielkości, ma pięć tysięcy trzystu mieszkańców, zajmuje obszar 14 tysięcy ha i dysponuje budżetem 600 tysięcy zł. Gmina ta, w wyniku reformy administracyjnej, znalazła się w powiecie pajęczańskim, w województwie łódzkim.

Pragnę nadmienić, że zarówno władze gminy, jak i jej mieszkańcy starali się i starają cały czas o zmianę tej przynależności. Przed reformą administracyjną podjęto stosowne uchwały, wyrażające wolę przynależności do powiatu częstochowskiego. Senat podzielił stanowisko mieszkańców. Niestety, Sejm propozycji Senatu nie przyjął. Konsekwencją tej decyzji jest dalsza walka mieszkańców tejże gminy o zmianę swojej przynależności. Doprowadzili oni do bojkotu wyborów powiatowych w 1998 r., ponadto powstał społeczny limit, który potwierdził jednoznacznie, że 99% tej społeczności opowiada się za przynależnością do powiatu częstochowskiego i wyraża chęć utrzymania więzi z Częstochową. Następnie złożono skargę konstytucyjną, ale przedstawiciele gminy czekają już ponad sześć miesięcy na wyznaczenie terminu. Z tego, co wiem, gmina ta nosi się już z zamiarem złożenia swojego wniosku również do Trybunału Europejskiego w Strasburgu.

W tym momencie trzeba zadać pytanie, z czego wynika determinacja mieszkańców gminy. Ano, wynika ona z tego, że wskutek tej zmiany nastąpiło znaczne pogorszenie opieki zdrowotnej dla mieszkańców gminy Brzeźnica z uwagi na brak możliwości kontynuowania leczenia w częstochowskiej służbie zdrowia. Miejscowy powiatowy szpital w Pajęcznie nie dysponuje ani wystarczającą kadrą, ani wyposażeniem medycznym, a najbliższe szpitale w województwie łódzkim znajdują się w odległym od 20 km Radomsku, w Bełchatowie odległym o 45 km i w Wieluniu odległym o 60 km. Szczególnym przykładem niech będzie fakt dowożenia chorych po godzinie piętnastej na badania rentgenologiczne aż do Bełchatowa.

W Pajęcznie brak jest również podstawowych instytucji powiatowych. ZUS - w Zduńskiej Woli oraz w Tomaszowie Mazowieckim, paszporty - w Sieradzu, Wojskowa Komenda Uzupełnień - w Wieluniu, badania lekarskie przedpoborowych - w Sieradzu, urząd skarbowy - Radomsku, kuratoria - w Sieradzu, Piotrkowie i Łodzi, pozwolenie na broń - w Sieradzu, a powiatowa komenda policji, choć jest w Pajęcznie, to bez dostatecznego wyposażenia i dostatecznej liczby funkcjonariuszy.

Są również kłopoty z zatrudnianiem się w Częstochowie z uwagi na rejonizację urzędów pracy. Tymczasem w samym Pajęcznie jest około dwóch i pół tysiąca bezrobotnych. Brakuje środków finansowych na utrzymanie siedziby powiatu, na pensje dla urzędników, na remonty, modernizację gminnych ośrodków zdrowia. To są fakty.

W związku z tym, wychodząc naprzeciw woli mieszkańców i powołując się na logikę reformy administracyjnej kraju, wnoszę do pana ministra, by pilnie poinformował mnie o stanowisku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w tej sprawie oraz przedstawił działania zmierzające do rozwiązania tego bardzo ważnego i poważnego problemu.

* * *

Senator Jan Chojnowski wygłosił następujące oświadczenie:

W świetle ustawy o grach losowych z 1992 r. oraz wydanych na jej podstawie przepisów wykonawczych istnieją dwa typy automatów do gier zręcznościowych i losowych. Eksploatowanie tych pierwszych nie wymaga zezwolenia ministra finansów, nie jest hazardem w rozumieniu ustawy. Natomiast automaty do gier losowych podpadają pod przepis ustawy, gdyż gra na nich jest hazardem. Od lat w tysiącach lokali w Polsce są instalowane automaty do gier, mające cechy najprawdziwszych maszyn do gier losowych, są jednak traktowane jako automaty zręcznościowe. W ten sposób, wedle szacunków, do budżetu państwa nie wpłynęły setki milionów złotych należnych z tytułu opłat od gier losowych! Problem jest bardzo poważny z punktu widzenia interesów fiskusa. Próby przeciwdziałania temu zjawisku napotykają poważne trudności, między innymi na skutek eksperckich czy tak zwanych eksperckich interpretacji kwestii, co to jest gra losowa. Interpretacji dokonywanych między innymi przez niektórych pracowników, czy też byłych pracowników aparatu skarbowego lub Ministerstwa Finansów.

Obszernie i bardzo konkretnie problemy te zostały przedstawione już w początku 1998 r. w dwóch artykułach zamieszczonych w jednym z poczytnych tygodników ogólnokrajowych, zatytułowanych "Wieloręczni bandyci". Załączam kopie tych publikacji, proszę je traktować jako integralną część mojej wypowiedzi.

To wystąpienie kieruję do pana profesora Leszka Balcerowicza, wicepremiera i ministra finansów RP. Konsekwencja pana profesora, jeśli chodzi o ochronę interesów fiskusa, jest znana. Liczę więc, że podejmie on stosowne zdecydowane działania w tym kierunku. Ostatnio nawet w punktach sprzedaży kuponów totolotka stoją takie automaty, jakie się widzi w Las Vegas. Dostrzegam więc pilną potrzebę, by zajął się tą sprawą właśnie pan premier Balcerowicz.

Proponuję między innymi znalezienie wykładni pojęcia gry losowej w kontekście definicji gry zręcznościowej. Chodzi o automaty, które tirami i wielkimi transporterami są sprowadzane do Polski, a ich liczba lawinowo wzrasta. W mojej skromnej ocenie, i nie tylko mojej, są one automatami do gier losowych. Podstawową i zasadniczą wykładnią prawa jest u nas wykładnia autentyczna, pochodząca od organu, który stanowi prawo. Ustawę o grach losowych kreowało na pewno Ministerstwo Finansów. Moim zdaniem, właśnie ono jest władne dokonać takiej wykładni, która byłaby obowiązująca. A jeśli nie, to jest władne spowodować, aby orzecznictwo sądowe dokonało takiej wykładni. I nie może być tutaj zasłaniania się ekspertyzami wykonywanymi na potrzeby określonych grup itd. W publikacji, którą załączam, mówi się o takich właśnie ekspertyzach czy quasi-ekspertyzach, które praktycznie hamują postępowanie stosownych organów powołanych do ścigania, do egzekwowania prawa.

Proszę państwa, uchwaliliśmy kodeks karny skarbowy, ale musi być jeszcze egzekucja jego zapisów. W ogóle w Polsce jest problem egzekucji prawa. I w tym zakresie ma to bardzo istotne znaczenie dla fiskusa i dla interesów państwa (...)

Zacytuję fragment tej publikacji: "W majestacie prawa kwitnie w Polsce widoczny gołym okiem nielegalny hazard. Kilkadziesiąt firm wstawiło do tysięcy barów, dyskotek, stacji benzynowych, tysiące nielegalnych automatów do tak zwanych gier losowych, które przynoszą ich właścicielom gigantyczne nieopodatkowane zyski. Do niedawna działalność części tych firm wspomagali powołani do ochrony interesów skarbu państwa wysocy funkcjonariusze Ministerstwa Finansów".

Zwracam się do pana premiera Balcerowicza o informację na temat podjętych działań, jak również decyzji personalnych.

* * *

Senator Zbyszko Piwoński w swoim oświadczeniu zwrócił się do wicepremiera Leszka Balcerowicza:

Dotyczy ono prośby o skorygowanie zasad ustalania wysokości dochodów własnych gmin przy kalkulacji ich budżetów. Rzecz dotyczy takich sytuacji, kiedy na terenie danej gminy znajduje się jeden lub kilka zakładów, które już zaprzestały działalności produkcyjnej i są w stanie upadłości lub toczy się w stosunku do nich odpowiednie postępowanie upadłościowe.

W przypadku niewielkich gmin, na terenie których istnieją duże zakłady pracy, zajmujące czasami znaczne powierzchnie gruntów tych miast, tak skalkulowany budżet już w chwili uchwalania jest nierealny. I choć istnieje również możliwość zastosowania odpowiednich ulg i zwolnień, to jednak samo naliczenie tych fikcyjnych dochodów ogranicza wpływy gmin i właściwie stwarza bardzo niekorzystne warunki do kalkulacji innych wpływów, zwłaszcza subwencji i dotacji, z których uzależniona jest właśnie od poziomu dochodów własnych gmin. Osobiście zetknąłem się z przykładem miasta, gdzie toczy się proces upadłościowy w stosunku do dwóch dużych zakładów pacy, których tereny zajmują znaczną część. Jest to, w moim przekonaniu, bardzo ważna sprawa, żebyśmy w związku z upadłością tych zakładów nie doprowadzali do upadłości gmin, na terenach których się znajdują.

* * *

Senator Jerzy Suchański wygłosił dwa oświadczenia:

Pierwsze oświadczenie kieruję do pana premiera Jerzego Buzka.

W wielu środowiskach niepokój budzi działalność fikcyjnych podmiotów gospodarczych, które wyłudzają towary na tak zwany wydłużony termin płatności. Przynosi to poważne straty pokrzywdzonym podmiotom, w skrajnych przypadkach zaś doprowadza do ich upadłości. Mając to na uwadze, moim zdaniem, należy w bardzo szybkim czasie opracować procedurę rejestracji podmiotów gospodarczych, w której należy uwzględnić dokładne sprawdzanie osób rejestrujących te podmioty. Chodzi o porównanie wniosku o wydanie dokumentu z dowodem osobistym, którym posługuje się taka osoba.

Podobna procedura obowiązuje obecnie przy rejestracji pojazdów. Organ wydający nowy dowód rejestracyjny na pojazd zarejestrowany wcześniej w innym wydziale komunikacji, sprawdza autentyczność dokumentu. Pozwoliło to na znaczne ograniczenie rejestracji pojazdów pochodzących z przestępstwa. Dlatego uważam, że wprowadzenie takich procedur kontrolnych wpłynęłoby na ograniczenie przestępczości gospodarczej i likwidację szarej strefy.

Drugie oświadczenie kieruję do pani Hanny Suchockiej, ministra sprawiedliwości.

Podczas reformy administracyjnej państwa nie wprowadzono zmian organizacyjnych, jeśli chodzi o terytorialny zakres działania prokuratur, wobec czego nie odpowiada on terenowi działania poszczególnych komend powiatowych policji. W przypadku zatrzymań sprawców - co jest związane z miejscem popełnienia przestępstwa - będących w jurysdykcji innych prokuratur niż danego powiatu, właściwym byłoby szerokie stosowanie § 89 ust. 1 rozporządzenia ministra sprawiedliwości z dnia 11 kwietnia 1992 r., "Dziennik Ustaw" nr 38 poz. 163 wraz z późniejszymi zmianami, czyli regulaminu wewnętrznego urzędowania powszechnych jednostek organizacyjnych prokuratury. Pozwala on prokuratorom wykonywać ich czynności z pominięciem właściwości miejscowej.

* * *

Senator Janusz Bielawski wygłosił oświadczenie skierowane do premiera Jerzego Buzka:

Po wprowadzeniu reformy ochrony zdrowia wzrosła sprawozdawczość, żeby nie powiedzieć biurokracja. Ostatnio, czyli od 1 października, ZUS wprowadził nowe druki zwolnień chorobowych, lekarskich. Wymagają one podawania całego mnóstwa informacji, które nie wiadomo dlaczego mają tam być zamieszczone. A to numer identyfikacji podatkowej pacjenta i jego zakładu pracy, a to NIP zakładu opieki zdrowotnej. PESEL pacjenta, kod pocztowy z adresem. Poza pieczątką lekarza na tym druku w kolejnych kratkach trzeba też wpisać jego imię i nazwisko. Konieczność wpisywania każdej informacji do odpowiednich kratek służy zapewne przyszłej komputeryzacji analiz zwolnień lekarskich. Ja nie bardzo rozumiem jednak, po co są potrzebne numery identyfikacji ZOZ i pacjenta. Bo że zakładu pracy, to jestem w stanie zrozumieć.

Czy ta inicjatywa poprawi funkcjonowanie ZUS, tego nie wiem. Natomiast nie ulega wątpliwości, że zwiększa biurokrację, a lekarz i pielęgniarka mają znacznie mniej czasu na zajęcie się pacjentem, na postawienie diagnozy, zaordynowanie właściwego leczenia. Wedle informacji, jakie mam, tego samego typu zmiana druków, związanych z wpłatami składek do ZUS przez zakłady pracy, przyniosła pogorszenie ich ściągalności. Obawiam się, że wprowadzenie nowych druków zwolnień lekarskich powiększy jeszcze bałagan zamiast usprawnić pracę.

Wprowadzenie tych druków obciążyło dodatkowo pracowników ochrony zdrowia. Konieczność ich wypełniania absorbuje czas. Jest to dodatkowa praca, tak więc powinna być za nią także dodatkowa płaca. I to nie dla lekarza, który wystawia wniosek, tylko dla osoby wypełniającej druk, co rzeczywiście zabiera dużo czasu.

Mam nadzieję, że pan minister zajmie się tym problemem. Radosna twórczość pana Alota w ZUS przyniosła bowiem określone rezultaty.

* * *

Senator Zygmunt Ropelewski wygłosił oświadczenie skierowane do prezesa Rady Ministrów Jerzego Buzka:

Moje oświadczenie związane jest z kontrowersyjną sprawą sprzedaży Wojskowego Domu Wypoczynkowego w Augustowie przez Agencję Mienia Wojskowego. Wojskowy Dom Wypoczynkowy w Augustowie powstał w latach 1934-1936 ze składek oficerów Wojska Polskiego. Był tam oficerski jachtklub Rzeczypospolitej Polskiej. Po wojnie przez wiele lat był użytkowany przez wojsko. W latach dziewięćdziesiątych został zamknięty, a następnie przekazany Agencji Mienia Wojskowego. W 1998 r. władze samorządowe Augustowa zaczęły czynić starania w celu przejęcia obiektu na potrzeby mającego powstać powiatu. Możliwość taką stworzył art. 71 ustawy, z dnia 13 października 1998 r., Przepisy wprowadzające ustawy reformujące administrację publiczną. Pozwalał on na przekazanie przez agencję na rzecz powiatu nieruchomości niezbędnych do jego funkcjonowania.

Chcąc przejąć ten obiekt na rzecz powiatu, władze samorządowe miały koncepcję jego zagospodarowania. Konkretnie obiekt ten miał służyć mistrzom świata, kajakarzom, którzy są w Augustowie. Niejednokrotnie tu powtarzałem, że ci kajakarze, ci mistrzowie świata z Augustowa, są do tej pory w pomieszczeniu, które ma dziesięć metrów na osiem. to po prostu zbita z desek drewniana buda. Pertraktacje trwały ponad rok. Zakończyły się fiaskiem.

We wrześniu bieżącego roku Agencja Mienia Wojskowego sprzedała obiekt w drodze przetargu. Bardzo interesujące są jednak fakty, jakie poprzedziły przetarg. W dniu 18 sierpnia 1999 r. podlaski wojewódzki konserwator zabytków wydał decyzję w sprawie wpisania zespołu dawnego oficerskiego jachtklubu do rejestru zabytków. Pozwoliło to na obniżenie ceny wywoławczej obiektu o 50% na podstawie art. 68 pkt 3 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o gospodarce nieruchomościami. Pomimo że są w toku procedury odwołania od decyzji wojewódzkiego podlaskiego konserwatora zabytków do generalnego konserwatora zabytków, agencja w wielkim pośpiechu przeprowadziła przetarg i sprzedała obiekt o mniej więcej 2 miliony zł taniej w stosunku do ceny wywoławczej, wykorzystując wyżej wymieniony przepis.

Wokół sprawy sprzedaży Wojskowego Domu Wypoczynkowego w Augustowie powstał klimat niejasności i podejrzeń względem uczciwości intencji kierownictwa Agencji Mienia Wojskowego oraz wojewódzkiego konserwatora zabytków. W związku z tym zwracam się do pana premiera o wstrzymanie sprzedaży WDW w Augustowie, zbadanie zasadności wpisania obiektu do rejestru zabytków oraz rozważenie możliwości przekazania obiektu powiatowym władzom samorządowym.

Załączam jeszcze skierowane do pana prezesa Rady Ministrów, Jerzego Buzka, oświadczenie Koła Krechowiaków w Augustowie. Załącznik do wglądu w dokumentacji Biura Prac Senackich.

* * *

Senator Anna Bogucka-Skowrońska swoje oświadczenie skierowała do Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów:

W dniu 22 września bieżącego roku w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie projektów trzech ustaw uchwalonych jako inicjatywa legislacyjna Senatu: ustawy o obywatelstwie, ustawy o repatriacji i ustawy o karcie Polaka. Wszystkie projekty zostały poparte przez kluby poselskie i przesłane do właściwych komisji. W tym samym dniu rząd pospiesznie przyjął własny projekt ustawy o obywatelstwie, zawierający również przepisy o repatriacji.

Z tego pospiesznego przyjęcia własnego projektu ustawy oraz wypowiedzi ministra Stachańczyka, udzielającego w tym dniu odpowiedzi na pytania posłów, wynika, że rząd, a przynajmniej resort spraw wewnętrznych, nie jest przychylny inicjatywie Senatu zmierzającej do przeprowadzenia zorganizowanej repatriacji Polaków z azjatyckich terenów Związku Radzieckiego, głównie z Kazachstanu, między innymi z powodu wiążących się z tym wydatków budżetowych państwa.

W związku z tym istotne staje się zagwarantowanie możliwości wykonania przyszłej ustawy, czy też zaprojektowania wykonywania jej niejako na raty przez kilka lat poprzez wydzielenie odpowiednich kwot jako wydatków budżetowych przeznaczonych na ten cel.

Proszę zatem o odpowiedź na następujące pytania.

Po pierwsze, dlaczego rząd zamiast stanowiska do projektu senackiego przedstawił i nagłośnił w mediach własny projekt ustawy o obywatelstwie, korzystając w dużej części z propozycji senackich? Czy powodem tego była chęć zdezawuowania ustawy o repatriacji jako odrębnej?

Po drugie, jakie środki rząd zapreliminował w latach 1998-1999 na repatriację i jakie było ich wykorzystanie?

Po trzecie, czy zaoszczędzono środki w bieżącym roku?

Po czwarte, jakie środki zostały zapreliminowane przez resort spraw wewnętrznych w obecnym budżecie, a jakie przyjęte przez rząd? Jaka jest kalkulacja tych wydatków?

Ta sprawa jest bardzo istotna, ponieważ kwestia zagwarantowania odpowiedniego poziomu środków na repatriację jest kwestią wiarygodności koalicji posierpniowej, odwołującej się w programach do zadośćuczynienia krzywdom rodaków rzuconych przez historię na nieludzką ziemię. Stanowi to także realizację zapisu konstytucyjnego, gwarantującego prawo powrotu do ojczyzny jako prawo podmiotowe człowieka, chronione zresztą przez międzynarodowe standardy ochrony praw człowieka.

W związku z tym, że parlament rozpoczyna dyskusję na tematy budżetowe, a jednocześnie rozpoczyna się praca w komisjach sejmowych na temat inicjatywy legislacyjnej Senatu dotyczące trzech ustaw, bardzo proszę o wyjaśnienie i podanie szczegółowych kwot oraz kalkulacji dotyczącej planowanych przez rząd na przyszły rok wydatków na repatriację.

* * *

Senator Krzysztof Majka swoje oświadczenie skierował do premiera Jerzego Buzka:

Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów, "Dziennik Ustaw" nr 72 z 1999 r., poz. 808, w sprawie warunków wspierania środkami budżetu państwa na rok 1999 lokalnych programów restrukturyzacyjnych. § 3 pkt 2, dla województwa zachodniopomorskiego przyznano kwotę 10 milionów 450 tysięcy zł ze wskazaniem, które powiaty mogą uzyskać wsparcie. W załączniku nr 2 do rozporządzenia nie uwzględniono miasta Koszalin na prawach powiatu grodzkiego, choć moim zdaniem Koszalin spełnia ustalone w rozporządzeniu kryteria. Warto zaznaczyć, że w latach ubiegłych Koszalin korzystał już z tych środków. Podstawą wsparcia środkami budżetu państwa była wieloletnia strategia rozwoju województwa jako programu lokalnego ujętego w załączniku nr 1 do rozporządzenia.

We wspomnianej strategii wojewódzkiej ujęto między innymi projekty związane z tworzeniem w Koszalinie nowych miejsc pracy. Jest to również miasto dotknięte dużym wskaźnikiem bezrobocia. Część mieszkańców pracowała bowiem w upadłych pegeerach, znaczna część zaś utraciła swe miejsca pracy ze względu na likwidację zakładów produkcyjnych w związku z tak zwanym zjawiskiem schyłkowości przemysłu.

Panie Premierze! Zwracam się z prośbą o wyjaśnienie przez podległe panu urzędy, dlaczego miasto Koszalin nie zostało zakwalifikowane do wsparcia środkami z budżetu państwa na rok 1999 - załącznik nr 2 rozporządzenia. Dlaczego w załączniku nr 2 w pkt 2 do przywołanego rozporządzenia umieszczono powiaty, których strategie rozwoju nie były podstawą przydzielenia środków z budżetu państwa i nie są ujęte w załączniku nr 1 do tego rozporządzenia, na przykład powiat goleniowski, gryficki, gryfiński, pyrzycki, starogardzki?

Zwracam się również o dokonanie korekty przedmiotowego rozporządzenia Rady Ministrów z 30 sierpnia 1999 r. i uwzględnienie miasta Koszalina w załączniku nr 2 do rozporządzenia.

Z poważaniem. Krzysztof Majka.

* * *

Oświadczenie senatora Janusza Bielawskiego skierowane do premiera rządu RP Jerzego Buzka:

Wielce Szanowny Panie Premierze!

W dniu 13 września 1999 r. odbyło się inauguracyjne Forum Parlamentarzystów Dolnego Śląska pod nazwą "Pakt dla Oświaty". Obecni na tym zebraniu parlamentarzyści mieli okazję zapoznać się z opiniami przedstawicieli samorządów terytorialnych, nauczycielskich związków zawodowych, dyrektorów szkół, nauczycieli.

Wszyscy wypowiadali się zgodnym chórem: reforma oświaty jest potrzebna, jednak brak środków budżetowych stawia jej realizację pod znakiem zapytania. Według tego, co w podsumowaniu stwierdził kurator oświaty doktor Zbigniew Paśko, subwencja oświatowa dla Dolnego Śląska w przyszłym roku budżetowym winna być zwiększona minimum o 1 miliard 170 milionów zł, w tym 650 milionów zł na płace dla nauczycieli, 300 milionów zł na inwestycje i wyposażenie gimnazjów, 120 milionów zł na dowożenie uczniów do szkół, 50 milionów zł na pracownie internetowe w gimnazjach. To niedoszacowanie kosztów reformy oświatowej wykazanych w korespondencji, jaka napłynęła pod adresem mojego biura senatorskiego, obrazuje, w jak dramatycznej sytuacji znalazły się niektóre samorządy mające realizować reformę.

Wójt Gminy Kamieniec Ząbkowski magister Zdzisław Fleszar pisze: "Mamy nie zapłacone rachunki na odbudowaną po powodzi szkołę i halę sportową (1,5 miliona zł), nie mówiąc o tym, że brakuje środków na podwyżki płac dla nauczycieli".

Starosta Powiatu Oleśnickiego Henryk Bajcar stwierdza: "Po dokonaniu analizy danych przekazanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej okazało się, że subwencją nie zostały objęte cztery szkoły o łącznej liczbie uczniów siedemset osiemdziesiąt dziewięć. Spowodowało to obniżenie tutejszego budżetu o około 1 000 000 zł. W wyniku interwencji Ministerstwo Finansów dokonało zwiększenia subwencji, ale tylko o 210 000 zł", a z kolei zastępca burmistrza miasta Mieroszowa Bogusław Urbański stwierdza, że po reformie wzrosła liczba dowożonych dzieci o osiemdziesiąt jeden, a jest to gmina, gdzie z roku na rok wzrasta liczba bezrobotnych, a ośrodek pomocy społecznej opłaca obiady w stołówkach szkolnych dla stu pięćdziesięciu uczniów.

W piśmie Świdnickiego Starostwa Powiatowego, sygnowanym przez wicestarostę Jacka Wajsa, stwierdza się: "od pierwszych dni istnienia powiatu borykamy się z całą masą problemów, nad którymi zdecydowanie górują sprawy finansowe. Niektóre z nich wynikają też ze stanu prawa oświatowego, w tym z braku nowelizacji wielu rozporządzeń ministra edukacji narodowej, na przykład w sprawie ośrodków dokształcania zawodowego, czy też ramowych statutów szkół specjalnych. Nieprzekazanie do dnia dzisiejszego środków należnych z tytułu wcześniejszego (od 1 marca 1999 r.) wynagrodzenia podwyżek płac pracowników oświaty (252 459 zł). Nieprzekazanie w bieżącym roku ani złotówki na likwidację skutków powodzi z 1997 r. w naszych szkołach, placówkach, gdzie potrzeby opiewają na sumę 606 800 zł". I to się powtarza w trzydziestu siedmiu listach, jakie otrzymałem od przedstawicieli samorządów Dolnego Śląska.

Pragnę, aby Pan Premier zwrócił szczególną uwagę na powtarzające się informacje, że deklarowane na likwidację skutków powodzi pieniądze nie spływają do samorządów, a ma to również istotny wpływ na funkcjonowanie placówek oświatowych.

Listy, które nadeszły z placówek szkolno-opiekuńczych, mają charakter jeszcze bardziej dramatyczny, jak ten z Domu Dziecka Jutrzenka w Bardzie Śląskim: "Większość naszych wychowanków powinna być utrzymywana przez skarb państwa, a tymczasem, rozliczając bardzo skromną dotację, zastanawiamy się, czy kupić podręczniki do szkoły, czy też najpierw obuwie na jesień, czy wolno nam zrezygnować z jednego podwieczorku w tygodniu, by zaoszczędzić na ogrzewanie? A z czego opłacić dojazdy dzieci do szkół i leki? To są trudne dylematy, z którymi borykać się musimy na co dzień".

Ponad dwieście listów, jakie otrzymałem od dyrektorów szkół, rad pedagogicznych, przedstawicieli rodziców, rysuje mniej lub bardziej tragiczny obraz placówek oświatowych po reformie. Nie wybija się na plan pierwszy problem uposażeń nauczycieli. Nie dziwią również niedobory kadrowe, zwłaszcza nauczycieli języków obcych, którzy poza oświatą mogą zarobić wielokrotnie więcej niż w szkole.

W wyniku reformy powstał nie istniejący dotychczas na taką skalę problem dowożenia dzieci do szkół. Gibusy pozostają w rojeniach ministra Handke, a dzieci dowozić trzeba już teraz. Koszty przewozów rosną wraz z cenami benzyny. A niezależnie od tego problemy dowożenia dzieci w terenach górskich, zwłaszcza zimą, zamiast wyrównywać szanse na dobre wykształcenie pogłębiają nierówności. Reforma oświatowa została wprowadzona bez należytego oszacowania kosztów przemian w przekonaniu, że samorządy wszystko sfinansują. Mimo że w ogromnej większości budżety samorządów są w 25-30% przeznaczone na zadania bezpośrednio związane z oświatą, samorządy nie są w stanie sfinansować wszystkiego w sytuacji permanentnego ograniczenia subwencji oświatowej. To błogie przekonanie, że samorządy załatwią wszystko, nie zwalnia rządu z odpowiedzialności za powodzenie reform. Jednocześnie wprowadzenie czterech dużych reform sprawia wrażenie, że nie chodzi tu o poprawienie funkcjonowania państwa, ale o reformowanie dla samego reformowania.

Niezależnie od mojej oceny sposobu przygotowania i wprowadzenia reform mamy określoną sytuację, w związku z powyższym uprzejmie pytam:

1. Czy w budżecie na rok 2000 zostaną uwzględnione rzeczywiste potrzeby oświaty gwarantujące powodzenie reformy i godziwe płace dla nauczycieli?

2. Czy w bieżącym roku subwencja oświatowa zostanie zwiększona tak, aby pokryć te najbardziej drastyczne niedobory?

3. Czy w przyszłym roku zostaną dostarczone gibusy w ilości przyobiecanej przez ministra Handke?

4. Czym jest spowodowane opóźnienie w przekazywaniu samorządom zadeklarowanych kwot na likwidację skutków powodzi z 1997 r.? Jakie są przyczyny zmniejszenia zadeklarowanych i, jak sądzę, przewidzianych w budżecie kwot na te cele?

* * *

Oświadczenie senatora Józefa Kuczyńskiego skierowane do ministra zdrowia i opieki społecznej Franciszki Cegielskiej:

Pani Marszałek i Panowie Senatorowie!

Niedomagania, a często nawet wprost fatalne rozwiązania reformy służby zdrowia są permanentnym tematem nie tylko publikacji w prasie i w mediach elektronicznych, ale są też bez przerwy podnoszone przez pacjentów i pracowników służby zdrowia. Osobiście także stale mam z tym do czynienia w trakcie rozlicznych interwencji w czasie moich dyżurów w biurze w Elblągu, Braniewie i Olsztynie, czy też podczas terenowych spotkań z wyborcami.

Rejestr poruszanych problemów jest bardzo szeroki i o różnym - że tak to nazwę - ciężarze gatunkowym. Jest bardzo wiele rozwiązań, niby pozornie drobnych, ale wyjątkowo męczących i utrudniających życie, wymagających uproszczeń lub zupełnie innych uregulowań. Wymienić tu można między innymi przeróżne korowody, jakie miały miejsce i nadal występują z RUM-ami, niejasne zasady, czy ze skierowaniem, czy bez, dotyczące kontynuacji leczenia, podobnie jak i z leczeniem u okulisty, zakwalifikowanie ginekologów do grupy specjalistów, co wyłączyło ich usługi z placówek podstawowej opieki zdrowotnej, nowe zasady wydawania zwolnień lekarskich itp.

Jest też grupa zagadnień obejmujących problemy wpływające w sposób istotny na funkcjonowanie i efekty działania placówek służby zdrowia. Można tu między innymi wymienić takie sprawy jak:

- wprowadzenie praktyk monopolistycznych w funkcjonowaniu kas chorych, co wyraża się tym, że kontrakty z placówkami służby zdrowia negocjowane są bez udziału organów samorządowych i rad społecznych, a dodatkowo kwoty ustalonych stawek i świadczeń finansowych traktowane są jako poufne, co daje szerokie pole do protekcjonizmu i nawet kumoterstwa, szczególnie przy braku do tej pory standardów terapeutycznych i cennika procedur wysoko specjalistycznych,

- brak profesjonalnej polityki zdrowotnej pozwalającej planować działalność szpitali i placówek lecznictwa otwartego;

- obciążenie ZOZ kosztami biurokracji kas chorych dotyczącej sprawozdawczości z analizy kosztów rejestru usług medycznych, czy też ustalenia faktycznej przynależności do poszczególnych kas, dla rozliczeń między kasami, bez zapewnienia na to środków finansowych;

- brak ostatecznych formalnych uregulowań w sprawach obiecanych przez rząd rozwiązań płacowych dla pielęgniarek i położnych itp.

Są też przykłady rozwiązań o wyjątkowo negatywnych, a nawet wprost tragicznych konsekwencjach.

Wymienić tu można choćby takie przykłady, jak:

- brak jasnych zasad funkcjonowania i finansowania kolumn transportu sanitarnego, nie mówiąc już o nieprzygotowaniu do tej pory ustawy o ratowaniu zdrowia i życia;

- wyłączenie, często tragiczne, dla ludzi ubogich i o niskich zarobkach, a więc dla 80% społeczeństwa, szeregu leków ratujących życie z kategorii bezpłatnych, to jest z tak zwanych zielonych recept, do 100% odpłatności, a więc pozbawienie wielu z tych ludzi możliwości korzystania z tego rodzaju pomocy lekarskiej;

- nierozwiązane problemy naprawy sprzętu rehabilitacyjnego;

nieuregulowane zasady z nieludzkimi czasem wprost konsekwencjami, możliwości zabezpieczenia bezpłatnego transportu lub zwrotu kosztów tego transportu dla niektórych, bardzo ciężkich schorzeń. Z tego rodzaju przypadkiem ostatnio osobiście się spotkałem. Dotyczyło to 15-letniej dziewczynki, z nogą bezwładną z powodu raka stawu kolanowego, którą po bardzo ciężkiej chemioterapii, jeszcze prawie zamroczoną, wychowująca ją samotnie matka rencistka, której nie stać było na inny transport, przewoziła prawie na rękach z Centrum Zdrowia Dziecka do Pasłęka, naturalnie pociągami z kilkoma przesiadkami.

Panie i Panowie Senatorowie!

Zdaję sobie sprawę, że tego typu problemów, nurtujących zarówno pacjentów, jak i pracowników oraz przedstawicieli służby zdrowia jest dużo, dużo więcej. Zarówno przez nich, jak i ze strony mediów, władz samorządowych, konsultantów krajowych i regionalnych, kas chorych itd. zgłaszane są setki, a nawet tysiące uwag i propozycji poprawek do zasad reformy. i byłem przekonany, że to wszystko jest skrupulatnie zbierane, analizowane i oceniane w ministerstwie zdrowia. Dlatego też do tej pory nie występowałem z tymi sprawami. Nie chodzi bowiem o interwencję i załatwienie pojedynczego problemu, ale o wprowadzenie generalnych korekt, a może nawet niektórych zupełnie nowych rozwiązań.

Oczekiwałem więc, że z resortu zdrowia otrzymamy syntetyczną, krytyczną ocenę funkcjonowania reformy, opracowaną na podstawie tych wszystkich uwag, wraz z konkretnymi propozycjami zmian i udoskonaleń w tych obszarach, które takich zmian bezwzględnie wymagają.

Oczekiwałem też, że nastąpi to przed dyskusją budżetową, miałem bowiem prawo zakładać, że te korekty i udoskonalenia mogą "kosztować" i dodatkowe koszty powinny znaleźć swoje odzwierciedlenie w proponowanych przez rząd zapisach budżetowych. Tymczasem budżet jest już w Sejmie, a ze strony kierownictwa resortu słyszę nadal jedynie pogodne, uspokajające zapewnienia, że wszystko jest w porządku. I jestem tym nie tylko poważnie zaniepokojony, lecz nawet po prostu przerażony. Dlatego też uważam za niezbędne postawienie następujących pytań:

Po pierwsze, czy ktoś taką wiedzę, to jest zestaw i syntezę zgłaszanych do resortu krytycznych uwag, ocen i wniosków, dotyczących funkcjonowania reformy służby zdrowia, zbiera i opracowuje?

Po drugie, jeżeli tak, to co z tym się dzieje, czyli na jakim etapie są te opracowania, co z nich wynika i jakie na tej podstawie będą proponowane poprawki i zmiany oraz kiedy je otrzymamy?

Pytania te kieruję do Pani Minister Franciszki Cegielskiej, licząc na szybką i kompleksową odpowiedź.

* * *

Oświadczenie senatora Jerzego Cieślaka skierowane do ministra zdrowia i opieki społecznej Franciszki Cegielskiej:

W oparciu o opinie zebrane przez Dolnośląską Radę Polskiej Partii Socjalistycznej stwierdzam, że po dziewięciu miesiącach funkcjonowania zreformowanego systemu ochrony zdrowia w województwie dolnośląskim nie powstała sieć grupowych i indywidualnych praktyk lekarzy rodzinnych, które miały być fundamentem nowego systemu. W związku z tym pogarsza się dostępność i ciągłość świadczeń podstawowej opieki zdrowotnej. Znacznie pogorszyła się dostępność do świadczeń specjalistycznych. Likwidowane są stanowiska pracy lekarzy i pielęgniarek w szkołach, ośrodkach wychowawczych i domach pomocy społecznej.

Pojedyncze i nagłaśniane przez Ministerstwo Zdrowia i Opieki Społecznej przykłady poprawy środowiskowej opieki zdrowotnej nie charakteryzują całego systemu.

Opóźnienie prac nad projektem ustawy o ratownictwie medycznym spowodowało, że niezreformowane pogotowie ratunkowe poza interwencjami w sytuacjach zagrożenia życia zmuszone jest wyręczać lekarzy rodzinnych w sprawowaniu całodobowej opieki zdrowotnej nad ich pacjentami. W tej sytuacji szczególnie niepokojący jest fakt, że część środków z budżetu państwa przekazywanych samodzielnym zespołom opieki zdrowotnej na działalność oddziałów pomocy doraźnej wykorzystywana jest przez dyrekcje tych zespołów na pokrycie niedofinansowanych przez kasy chorych szpitali i placówek lecznictwa specjalistycznego.

Zmniejszyła się również dostępność pacjentów do badań diagnostycznych, ośrodków rehabilitacji, protetyki stomatologicznej oraz protezowania inwalidów. Koszty tych świadczeń zdrowotnych w coraz większym stopniu obciążają polskie rodziny, podobnie jak koszty leków i materiałów opatrunkowych.

W obowiązującym systemie prawnym nie rozwiązano dotychczas problemu zadłużenia publicznych zakładów opieki zdrowotnej, które usamodzielniły się w latach 1997-1998, przy zaniżonych nakładach z budżetu państwa na ich działalność. Składki na ubezpieczenie zdrowotne w wysokości 7,5% podstawy opodatkowania dochodów osobistych okazały się zbyt niskie.

W pierwszym półroczu bieżącego roku źle zarządzany ZUS nie zebrał i nie przekazał kasom chorych 1 miliarda zł planowanych środków finansowych. Niepokojąco narastają zadłużenia samodzielnych zakładów opieki zdrowotnej, niedofinansowanych przez kasy. Monopolistyczna pozycja kas chorych jako płatnika świadczeń zdrowotnych grozi grupowymi zwolnieniami pracowników ochrony zdrowia. Realna staje się prywatyzacja ochrony zdrowia w drodze sprzedaży masy upadłościowej likwidowanych zakładów opieki zdrowotnej. Jej skutkiem będzie między innymi masowe bezrobocie pracowników służby zdrowia.

Obciążeni dodatkowymi obowiązkami urzędniczymi pracownicy służby zdrowia coraz mniej czasu poświęcać mogą na bezpośrednie kontakty z pacjentami. Praktyczne zamrożenie płac wielu grup zawodowych na bardzo niskim poziomie nie sprzyja poprawie jakości świadczeń i szkoleniu nowych kadr.

Brakuje środków na kontynuowanie inwestycji w ochronie zdrowia, nie ma środków na remonty obiektów i konserwację sprzętu.

Wyrażam swoje najgłębsze zaniepokojenie istniejącą sytuacją. Zwracam się do senackiej Komisji Zdrowia, Kultury Fizycznej i Sportu z wnioskiem o stałe monitorowanie skuteczności zreformowanego systemu ochrony zdrowia naszego społeczeństwa, ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji środowisk najsłabszych ekonomicznie, których nie stać na korzystanie ze świadczeń prywatnych zakładów opieki zdrowotnej.

Zwracam się do pań i panów senatorów z apelem o przekazywanie rządowi obiektywnych informacji oraz opinii o rzeczywistej sytuacji i problemach w ochronie zdrowia mieszkańców naszego kraju, w regionach odległych od stolicy i ośrodków akademickich. Apeluję o stanowczą i konsekwentną obronę interesów spauperyzowanego środowiska pracowników służby zdrowia oraz pacjentów znajdujących się w najtrudniejszej sytuacji zdrowotnej i materialnej.

* * *

Oświadczenie senatora Jerzego Cieślaka skierowane do ministra kultury i sztuki Andrzeja Zakrzewskiego:

Na czterdziestym pierwszym posiedzeniu Senatu, w dniu 5 sierpnia bieżącego roku, wygłosiłem oświadczenie kierowane między innymi do ministra kultury i sztuki, które poświęcone było gwałtownie pogarszającej się sytuacji ekonomicznej jeleniogórskich instytucji kultury po reformie administracji publicznej.

Z przykrością stwierdzam, że w swojej odpowiedzi z dnia 7 września bieżącego roku pan Jacek Weiss , podsekretarz stanu w tym ministerstwie, dwukrotnie rozminął się z prawdą.

Przypominam więc Panu Ministrowi, że Biuro Wystaw Artystycznych w Jeleniej Górze nie otrzymało kwoty 4 tysięcy 900 zł na dofinansowanie akcji i katalogu Tomasza Domańskiego.

Przypominam również, że poza wymienionymi w piśmie pana Jacka Weissa instytucjami kultury również Regionalne Centrum Kultury w Jeleniej Górze składało wnioski o dofinansowanie: dwumiesięcznika "Karkonosze"- kwotą 15 tysięcy 642 zł, XI edycji bardzo popularnej imprezy "Gitarą i Piórem" - kwotą 15 tysięcy zł, cyklu edukacyjnego "Królestwo Wyobraźni - kwotą 8 tysięcy 500 zł oraz X Przeglądu Pieśni Małomiasteczkowych - kwotą 3 tysięcy zł. Trzy z wymienionych wniosków rozpatrzone były odmownie, czwarty pozostał bez odpowiedzi.

W tej sytuacji proszę pana ministra Andrzeja Zakrzewskiego o osobiste zainteresowanie się problemami omówionymi w moich oświadczeniach na dwudziestym siódmym posiedzeniu Senatu, w dniu 17 grudnia 1998 r., oraz na czterdziestym pierwszym posiedzeniu Senatu, w dniu 5 sierpnia 1999 r.

* * *

Oświadczenie senatora Janusza Lorenza skierowane do premiera rządu RP Jerzego Buzka:

Szanowny Panie Premierze!

Będąc senatorem RP z wyboru blisko osiemdziesięciu tysięcy mieszkańców województwa warmińsko-mazurskiego, szczególnie interesuję się problemami tego właśnie regionu.

Warmia i Mazury to region rolniczo-turystyczny. Z turystyki okresowo utrzymują się właściciele gospodarstw agroturystycznych i indywidualni właściciele obiektów letniskowych. inaczej natomiast ma się sprawa w przypadku rolników, których problemom mam okazję przyglądać się z bliska. W bardzo trudnej sytuacji są rolnicy w całej Polsce, jednak wręcz katastrofalna jest ich sytuacja w regionach, które dotychczas oceniane były jako najwyżej rolniczo rozwinięte. Sprawy zaszły tak daleko, że padają nie tylko małe gospodarstwa, lecz również te duże, w pełni zmechanizowane, o potężnej produkcji, odpowiadające pod względem struktury warunkom europejskim.

Najlepszym dowodem na to jest fakt, że w tym roku na drogi wyszli rolnicy Wielkopolski - najwyżej dotychczas ocenianego pod względem poziomu produkcji rolniczej regionu. Dochodzi bowiem do paradoksalnych sytuacji, gdy cena mleka jest porównywalna z ceną wody mineralnej, mimo że koszty procesów produkcyjnych są raczej nieporównywalne.

W województwie warmińsko-mazurskim w sierpniu ceny skupu mleka były najniższe spośród siedemnastu województw. Stąd też wniosek, że w regionach, gdzie duży odsetek rolników utrzymuje się w prowadzonych gospodarstwach rolnych i jest to najczęściej ich jedyne bądź główne źródło utrzymania, produkcja rolnicza winna być wspierana przez rząd. Kosztem niewielkich nakładów z budżetu rząd umożliwiłby wielu rolnikom wyjście na prostą i dalsze funkcjonowanie ich gospodarstw.

Kolejnym problemem jest brak bieżących rzeczowych informacji o planach rządu wobec rolnictwa. Z ust do ust, gminną plotką przekazywane są na przykład informacje o podatku katastralnym. Jego wprowadzenie, zdaniem rolników, całkowicie zahamuje rozwój inwestycji w rolnictwie. Płacony od wartości nieruchomości stworzy sytuację, że rolnik wziąwszy kredyt na budowę obory, nie będzie w stanie zapłacić za nią podatku. Kwestia ta winna zostać jak najszybciej unormowana, budzi bowiem wiele wątpliwości i jest przedmiotem zbędnych spekulacji. Zainteresowani powinni już wiedzieć, na jakich zasadach obejmie ich podatek katastralny i czy zostaną ustanowione jakiekolwiek ulgi.

Sprzeciw rolników budzą również kolejne ustawy weterynaryjne. Kosztami wynikającymi z ich realizacji obciążeni są bowiem rolnicy, podczas gdy faktycznie dotyczą one całego społeczeństwa. Na przykład obowiązkowe oznakowanie przede wszystkim bydła nie jest konieczne z punktu widzenia producenta, ale stwarza kolejnym potencjalnym odbiorcom możliwość ustalenia źródła pochodzenia towaru. Podobnie jest z obowiązkiem atestowania spryskiwaczy. Koszt znowu obarcza rolnika, a korzyść w postaci ochrony środowiska jest ogólnospołeczna. W efekcie zamiast sukcesywnych, efektywnych działań wspierających rolnictwo i zmierzających do poprawy jego sytuacji obarcza się producentów i hodowców kolejnymi zobowiązaniami, znacznie zwiększającymi koszt produkcji.

Po raz kolejny powiedzmy więc sobie, że rolnictwo w Polsce pada, a wraz z nim ogromna rzesza ludzi, dla których jest ono podstawowym źródłem utrzymania. Braku zdecydowanych działań ze strony rządu w kierunku poprawy tej sytuacji nic nie usprawiedliwia.

Proszę o ustosunkowanie się do poruszonych przeze mniej problemów i informację o planowanych działaniach rządu zmierzających do zażegnania zaistniałego w rolnictwie kryzysu.


Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment