Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


Oświadczenia

Po wyczerpaniu porządku dziennego 38. posiedzenia Senatu senator Lech Feszler wygłosił oświadczenie następującej treści:

Oświadczenie swoje kieruję do pana Tadeusza Syryjczyka, ministra transportu i gospodarki morskiej.

Zwróciły się do mnie władze samorządowe oraz przedsiębiorcy z Łomży i powiatu łomżyńskiego zaniepokojeni informacjami prasowymi o zamiarze likwidacji linii kolejowej Łomża - Śniadowo oraz Ostrołęka - Śniadowo - Łapy.

Kilka lat temu zlikwidowano linię pasażerską do Łomży, co uzasadniano jej nieopłacalnością, wprowadzając jednak na to miejsce zastępczą komunikację autobusową na linii Łomża - Śniadowo i Łomża - Ostrołęka. Z dniem 1 czerwca 1999 r., pomimo licznych protestów władz Ostrołęki i Łomży, PKP zlikwidowała również tę zastępczą komunikację autobusową. Zapowiadana w komunikatach prasowych likwidacja przez PKP przewozów pasażerskich na linii Ostrołęka - Śniadowo - Łapy spowoduje, że dla mieszkańców sześćdziesięciopięciotysięcznej Łomży oraz powiatu łomżyńskiego najbliższymi stacjami kolejowymi staną się: Ostrołęka w województwie mazowieckim, Pisz w województwie warmińsko-mazurskim oraz Grajewo i Czyżew w województwie podlaskim.

Te działania PKP powodują zaniepokojenie i obawy o jeszcze funkcjonujący ruch towarowy, szczególnie na linii Śniadowo - Łomża. Zaniepokojeni są szczególnie przedsiębiorcy, którzy w szerokim zakresie korzystają z dostaw materiałów i surowców transportem kolejowym. Likwidacja przewozów kolejowych przy jednocześnie złym stanie dróg spowoduje nie tylko pogorszenie dostępności komunikacyjnej Łomży i powiatu łomżyńskiego, ale także wzrost kosztów dostaw, których skutki poniosą mieszkańcy ubożejącego regionu. Likwidacja istniejącej od lat linii kolejowej to pozbawienie Łomży i okolic jednego z ważnych elementów infrastruktury komunikacyjnej.

Pragnę przypomnieć, że dawne województwo łomżyńskie to jeden z regionów najsłabiej wyposażonych w sieć kolejową oraz drogową. Likwidacja sieci kolejowej przy braku inwestycji drogowych znacznie pogorszy warunki aktywizacji gospodarczej tych terenów. Łomżyńskie to region rolniczy. W sytuacji czekającej nas restrukturyzacji tego sektora gospodarki pozbawiony on zostanie wszelkich szans na efektywne i zgodne z oczekiwaniami społecznymi jej dokonanie, jeśli zostanie zlikwidowana linia kolejowa. Podobnie w kontekście reformy administracyjnej, w wyniku której Łomża pozbawiona została statusu miasta wojewódzkiego, a której celem było wyrównanie szans. Obecnie działanie PKP temu zaprzecza.

Panie Ministrze, składając to oświadczenie, liczę na to, że podejmie pan skuteczne działania, które utrzymają transport kolejowy, pasażerski i towarowy zapewniający Łomży możliwość aktywizacji gospodarczej.

Z wyrazami szacunku, Lech Feszler.

***

Podczas 38. posiedzenia Senatu senator Zbigniew Romaszewski złożył następujące oświadczenie:

Swoje oświadczenie kieruję do ministra finansów i ministra spraw zagranicznych.

Otóż w zeszłym tygodniu, dwudziestego piątego, w piątek, w Waszyngtonie zarząd Banku Światowego podjął bezprecedensową, w moim przekonaniu, decyzję udzielenia Chińskiej Republice Ludowej pożyczki na przesiedlanie ludności chińskiej na tereny Tybetu. Uważam, że działanie to jest rzeczywiście bezprecedensowe. Być może nie wszyscy się orientują, ale sprawa wynaradawiania Tybetańczyków i eksterminacji narodu tybetańskiego ciągnie się już wiele lat.

Polityka dotyczący urodzin, prowadzona przez władze Chińskiej Republiki Ludowej, polegająca na wprowadzeniu drastycznych środków regulujących urodzenia, ma charakter ewidentnie rasistowski. Kobiety tybetańskie mają prawo urodzić tylko jedno dziecko, kobiety chińskie dwoje dzieci. Wszystkie dzieci urodzone ponad normę podlegają likwidacji. Muszę powiedzieć, że tego rodzaju praktyki stosowane przez władze chińskie są praktykami rasistowskimi, mającymi bardzo wiele wspólnego z tym, co nie tak dawno było przedmiotem działalności nazistowskich rasistów. Tylko, że naziści nie korzystali jednak ze wsparcia finansowego Banku Światowego.

Dlaczego zwracam się do panów ministrów z tą sprawę? Otóż tak się składa, że Polska jest pośrednio reprezentowana w Banku Światowym. Reprezentuje nas Szwajcar, pan Matthias Meyer, który popierał decyzję o przyznaniu środków Chińskiej Republice Ludowej na przesiedlenia Chińczyków na tereny tybetańskie. Przeciwko tej decyzji głosowało dwóch innych członków zarządu: Amerykanin i Niemiec.

Ponieważ Polska wraz ze Stanami Zjednoczonymi była w tym roku podczas posiedzenia Komisji Praw Człowieka w Genewie kosponsorem rezolucji dotyczącej problemu poszanowania praw człowieka w Chinach, gdzie również był podnoszony problem eksterminacji narodu tybetańskiego. Zatem naturalne jest w tym miejscu zapytanie, czy pan Meyer, który reprezentuje nasze państwo, zresztą wraz z innymi państwami, był poinformowany o stanowisku rządu polskiego w tej sprawie. I jeżeli nie, to poinformowanie go i zajęcie przez polski rząd stanowiska w tej sprawie jest tym bardziej ważne, że w rozmowie z przedstawicielami dalajlamy pan Meyer twierdził, że on w zasadzie popiera dążenia tybetańskie. Ale on jest reprezentantem jeszcze wielu innych państw, co rzucałoby na Polskę bardzo złe światło.

Grupa jest zresztą dosyć zdumiewająca i ta wykrętna wypowiedź musi budzić poważne wątpliwości, bowiem pan Meyer jest również reprezentantem na przykład Turkmenistanu. A w tak zwanym Turkmenistanie Wschodnim jest przez Chiny prowadzona podobna polityka eksterminacyjna w stosunku do Ujgurów, trudno więc przypuszczać, żeby na przykład Turkmenistan popierał tego rodzaju działania Banku Światowego. Te działania zostały uznane przez opinię światową za po prostu skandaliczne.

Wydaje się, że w wypadku polityki polegającej na robieniu biznesu już nie tylko tam, gdzie są naruszone prawa człowieka, ale gdzie mamy do czynienia z rzeczywiście przestępczą działalności, z przestępstwami przeciwko ludzkości, wspieranie takich działań przez Bank Światowy jest gruntownym nieporozumieniem. Oczekiwałby, że rząd polski zajmie w tej sprawie stanowisko. Dziękuję bardzo.

***

Na zakończenie 38. posiedzenia senator Jerzy Suchański wygłosił pięć oświadczeń:

Pierwsze oświadczenie kieruję do pani minister sprawiedliwości Hanny Suchockiej.

Uprzejmie proszę o rozpoznanie sprawy związanej z uniemożliwieniem realizowania zadań statutowych legalnie wybranemu zarządowi Fundacji na Rzecz Giełdy Zbożowo-Paszowej w Warszawie pod kierunkiem pana Leszka Kotabskiego.

Z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że prezes Leszek Kotabski nie jest wpuszczany do swojej siedziby oraz uniemożliwia mu się reprezentowanie fundacji, na przykład na zgromadzeniu akcjonariuszy Warszawskiej Giełdy Towarowej w dniu 29 czerwca 1999 r. Osobą utrudniającą jest były prezes fundacji pan Wojciech Dobrzyński.

Kolejne oświadczenie kieruję do prezesa NIK, pana Janusza Wojciechowskiego.

Proszę o zbadanie celu powstania i roli tak zwanej kapituły Fundacji na Rzecz Giełdy Zbożowo-Paszowej w Warszawie. Z posiadanych przeze mnie informacji wynika, że minister rolnictwa poprzez Agencję Rynku Rolnego dopuścił do przejęcie kontroli przez osoby prywatne pod kierunkiem pana Wojciecha Dobrzyńskiego również na Warszawską Giełdą Towarową.

Moim zdaniem zarządzanie środkami publicznymi - kilka milionów złotych - zostało przejęte przez wąską grupę osób stosownymi zapisami o tak zwanej nieodwołalności członków kapituły; § 4 regulaminu kapituły Fundacji na Rzecz Giełdy Zbożowo-Paszowej. Istnieje uzasadnione podejrzenie o próbie zawłaszczenia majątku publicznego. Nadmieniam, że Warszawska Giełda Towarowa jest największą giełdą w Polsce.

Kolejne oświadczenie kieruję do pana ministra rolnictwa Artura Balazsa.

Zwracam się do pana ministra o podjęcie skutecznych działań związanych z umożliwieniem realizacji statutowych zadań przez pana Leszka Kotabskiego, prezesa Fundacji na Rzecz Giełdy Zbożowo-Paszowej w Warszawie. Były prezes pan Wojciech Dobrzyński od dwóch miesięcy przeszkadza legalnie wybranemu zarządowi, nie dopuszcza go do wykonywania obowiązków.

Kolejne czwarte oświadczenie kieruję do pana Jana Lisowskiego, prezesa Agencji Rynku Rolnego.

23 czerwca 1999 r. pan Wojciech Dobrzyński, uzurpujący sobie prawo do reprezentowania Fundacji na Rzecz Giełdy Zbożowo-Paszowej wraz z członkami rady nadzorczej nie dopuścił do odbycia walnego zwyczajnego zebrania akcjonariuszy Warszawskiej Giełdy Towarowej.

Proszę fundatora o wyciągnięcie odpowiednich wniosków oraz zabezpieczenie interesu, na przykład przez rozważenie możliwości ustanowienia kuratora dla giełdy.

Z poważaniem Jerzy Suchański.

Piąte oświadczenie kieruję do ministra skarbu, pana Emila Wąsacza.

W nawiązaniu do udzielonej mi odpowiedzi z dnia 10 maja 1999 r., w załączeniu przekazuję pięć stosownych dokumentów z których moim zdaniem ewidentnie wynika, że błąd geodety nie jest możliwy do naprawienia. Narusza to interes skarbu państwa. Moim zdaniem należy rozważyć, czy nie wymaga to nowelizacji odpowiedniej ustawy.

Z poważaniem, Jerzy Suchański.

***

Senator Ryszard Sławiński wygłosił podczas 38. posiedzenia Senatu oświadczenie następującej treści:

Swoje oświadczenie kieruję do ministra transportu i gospodarki morskiej, pana Syryjczyka.

Główny problem przewozów pasażerskich to nikła podaż przewozów lotniczych, znacznie poniżej popytu, oraz możliwości, jakie ferują porty lotnicze. W wielkim uproszczeniu można powiedzieć, że tylko zwiększenie liczby przewozów lotniczych może rozwiązać problem wykorzystania lotnisk. Więcej pasażerów i samolotów to dla lotniska większe wpływy, umożliwiające dalszą rozbudowę. Pasażerowie, a także lotniska, są zainteresowani znacznie większą liczbą połączeń, których PLL LOT S.A. ze względu na szczupłą ilość sprzętu nie są w stanie obsłużyć. Ochrona pozycji PLL LOT, narodowego przewoźnika, odbywa się pod hasłami ochrony polskiego rynku i polega na niedopuszczeniu innych przewoźników na ten rynek. Niedopuszczanie innych przewoźników powoduje brak dochodów dla lotnisk. Ogromna część majątku narodowego, jakim są lotniska, nie pracuje efektywnie. Ograniczanie popytu odbywa się poprzez windowanie cen biletów, co powoduje znaczne kurczenie się liczby osób chętnych do korzystania z połączeń lotniczych na terenie kraju. Na tej sytuacji korzystają sąsiedzi Polski, to jest Czechy i Niemcy. Znaczna część potencjalnych pasażerów z zachodniej i południowej Polski korzysta z obcych lotnisk i obcych przewoźników. Tracą na tym nie tylko lotniska. Można kwantyfikować korzyści dla regionów, osiągane dzięki funkcjonowaniu transportu lotniczego.

Widzimy tutaj wyraźne trzy poziomy generowania zysków. Są to zyski osiągane w strefie wpływów bezpośrednich - dotyczy to skutków działalności w porcie lotniczym, w strefie wpływów pośrednich - są to przychody handlu, rzemieślników, biur podróży, urzędów itp., oraz w trzeciej strefie, wpływów wzbudzanych, indukowanych, obejmującej wtórne efekty gospodarcze, spowodowane lokalizacją lotniska w danym regionie.

Przy braku dostatecznej liczby bezpośrednich połączeń z portów regionalnych - Szczecin, Poznań, Wrocław, Katowice, Łódź - potencjalny pasażer ma do wyboru rozpoczęcie podróży z Warszawy lub z portu zagranicznego, na przykład z Berlina dla zachodniej części kraju czy Ostrawy dla Śląska.

Wśród wielu argumentów, które by można przytoczyć na konieczność poprawy wykorzystania lotnisk jako ogromnej bazy materialnej, byłaby sprawa wprowadzenia jak najszybciej polityki otwartego nieba. LOT w tej chwili jest jakby w okresie ochronnym; tłumaczy, że Europa Zachodnia do polityki otwartego nieba przystosowywała się przez piętnaście lat. Wydaje się, że Polska, trochę jednak zapóźniona w dziedzinie transportu lotniczego, nie ma za dużo czasu i należałoby skrócić ten okres ochronny przed wprowadzeniem polityki otwartego nieba.

Podsumowując: rozwój połączeń lotniczych powoduje wzrost gospodarczy w regionie lotniska, regiony takie są zatem żywotnie zainteresowane wzrostem liczby połączeń lotniczych. Brak lotniska z dogodnymi połączeniami powoduje ucieczkę pasażerów do najbliższych lotnisk za granicą. Tylko przy utracie w skali kraju 20% pasażerów, to jest około jednego miliona osób, na rzecz innych lotnisk. Polska traci 300 milionów dolarów amerykańskich rocznie.

Olbrzymi potencjał rynku nie może pozostać niewykorzystany tylko z powodu szczupłości floty LOT i ograniczonego dostępu innych linii lotniczych. Poprawę sytuacji umożliwić może jak najszybsze wprowadzenie polityki otwartego nieba, wprowadzające wolność gospodarczą dla przewozów lotniczych. Polska gospodarka czeka na to już dziesięć lat. Można chyba ten piętnastoletni okres ochronny nieco skrócić.

***

Podczas 38. posiedzenia Senatu oświadczenie dotyczące sytuacji w polskim rolnictwie, wygłosił senator Henryk Stokłosa:

Po raz kolejny zmuszony jestem złożyć oświadczenie w sprawie sytuacji w polskim rolnictwie.

Oświadczenie to kieruję do ministra rolnictwa Artura Balazsa.

Z przykrością stwierdzam, że dotychczasowe poczynania podejmowane przez Ministerstwo Rolnictwa i Gospodarki żywnościowej przyniosły ograniczone rezultaty. Kryzys na wsi nie został powstrzymany. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że rozwija się on w dalszym ciągu.

W ostatnim czasie odbyłem wiele spotkań z rolnikami z regionu Wielkopolski, podczas których skarżyli się oni na postępujące ubożenie rodzin wiejskich i bliskie bankructwo nawet dużych gospodarstw. Otrzymałem również liczne opinie rad gminnych z terenu Wielkopolski. Pozwolę sobie przytoczyć fragment jednej z nich, który moim zdaniem oddaje prawdziwe nastroje i obraz sytuacji panującej obecnie na wsi. Jest to stanowisko Rady Gminy Kaczory. "Rada Gminy Kaczory zaniepokojona jest sytuacją w rolnictwie spowodowaną systematycznym spadkiem dochodów. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest spadek cen na produkty rolne i trudności ze zbytem oraz systematyczny wzrost cen materiałów do produkcji. Spadek dochodów rolniczych uruchomił łańcuch negatywnych powiązań, mianowicie zmniejszenie popytu na środki do produkcji i usługi dla rolnictwa, co osłabiło koniunkturę w całej gospodarce. Najbardziej spadły dochody gospodarstw specjalistycznych, produkcji trzody chlewnej oraz młodego bydła i mleka. Rolnicy tracą zdolności płatnicze, powstrzymując się przed zaciąganiem kredytów inwestycyjnych, nawet tych preferencyjnych, z obawy braku możliwości ich spłaty. Nie możemy dopuścić do tego, aby rolnicy utrzymywali się nie z pracy na roli, lecz z renty czy emerytury rodziców. Przyczyną takiej sytuacji jest brak określonej polityki rolnej".

W kontekście tej i innych licznych tego typu opinii, kieruję do ministra rolnictwa następujące pytania.

Pierwsze pytanie. Czy rząd uzgodnił i określił strategię polityki wobec polskiego rolnictwa?

Drugie pytanie. Co zostało zrobione w kwestii powstrzymania - w dalszym ciągu niekorzystnego - importu dotowanej żywności z krajów Unii Europejskiej?

Trzecie pytanie. Co rząd zamierza zrobić, aby zapewnić opłacalne ceny produktom krajowym?

Czwarte pytanie. Czy rząd przewiduje pomoc w realizacji zadań ustawowych dla samorządów w warunkach zmniejszonych dochodów własnych?

I piąte pytanie. Jakie są plany związane z likwidacją bezrobocia na wsi?

***

Senator Grzegorz Lipowski złożył oświadczenie dotyczące funkcjonowania Śląskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej:

Oświadczenie swoje kieruję do pani minister zdrowia i opieki społecznej Franciszki Cegielskiej.

Czwarte z kolei oświadczenie dotyczące funkcjonowania Śląskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej prowadzonej przez panią doktor Ewę Zbrojkiewicz kieruję bezpośrednio do pani, nie angażując prezesa Rady Ministrów, jest to bowiem oświadczenie nawiązujące do odpowiedzi na moje poprzednie oświadczenie, jaką zawarła pani w piśmie ZPL-070-9/99 z dnia 15 czerwca 1999 r.

Nie będę wdawał się w roztrząsanie szczegółów odpowiedzi, jej strony merytorycznej oraz tego, w jakim czasie regulowane są nieprawidłowości, które wskazywałem. Bulwersujące jest natomiast to, że zawiera ona nieprawdę. Wnioskuję z tego, że odpowiedź przygotowują ludzie niekompetentni, zainteresowani ukryciem prawdy lub, co gorsze, ludzie, którzy chcą obniżyć w oczach senatorów autorytet ministra zdrowia i opieki społecznej. Bowiem, jak pani minister wie, zarówno nasze oświadczenia oraz otrzymywane odpowiedzi, jak i ewentualne reakcje na nie, są zamieszczane w diariuszu i wszystkim doręczane.

Oświadczam, Pani Minister, że fragment, który zacytuję z pani pisma, jest kłamliwy. "Z informacji uzyskanych od pani dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach wynika, że do dnia 31 maja 1990 r. wszyscy pracownicy Śląskiej Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach, z wyjątkiem kierownika działu zamiejscowego w Częstochowie, doktora Marka Grabowskiego, otrzymali umowy o pracę na czas nieokreślony". Ten fragment jest kłamliwy, bowiem pewne osoby nie tylko nie otrzymały angaży na dalsze zatrudnienie do dnia 31 maja 1999 r., ale nie otrzymały ich do dnia dzisiejszego. W gronie tym są, oprócz doktora nauk medycznych Marka Grabowskiego, bardzo dobrzy fachowcy, tacy jak mgr Barbara Zbyszewska, jedyny specjalista do spraw żywienia, żywności i przedmiotów użytku, mgr Krystyna Minkina-Rolow oraz Kazimierz Budziszewski. Dla osób tych dzień 30 czerwca był ostatnim dniem zatrudnienia.

Proszę panią minister o zbadanie, komu zależy na udzielaniu nieprawdziwych informacji, pod którymi pani się podpisuje. A jeżeli informacja ta ma być wiarygodna, to proszę o wydanie zalecenia, aby przywrócono do pracy wymienione osoby. Brak odpowiedzi dotyczącej przydatności pani doktor Ewy Zbyszewskiej na stanowisku dyrektora Śląskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, o co wnioskowałem, z uzasadnieniem, w poprzednim oświadczeniu, tłumaczę sobie w ten sposób, że pani minister jeszcze zbiera materiał potwierdzający moje zarzuty, jak na przykład potwierdzone już zaniechanie mandatowania w 1999 r., w wyniku czego uszczuplono o około 700 tysięcy zł wpływy do skarbu państwa za te pół roku, które minęło. Liczę, że we właściwym czasie podejmie pani właściwą decyzję co do tej obsady.

Z poważaniem. Grzegorz Lipowski.

***

Podczas 38. posiedzenia senator Marian Jurczyk złożył oświadczenie skierowane do prezesa Rady Ministrów:

Oświadczenie swoje kieruję na ręce pana premiera Rzeczypospolitej.

Począwszy od roku 1994 wszystkie polskie miasta realizujące tak zwany program pilotażowy reformy samorządowej dofinansowują zadania w ramach tego programu. Tylko w 1994 r. gminy wydały na ten cel 130 milionów zł, czyli o ponad 12% więcej, niż wynosi uzyskana z budżetu państwa dotacja. Także w ramach ustawy o tak zwanych dużych miastach dofinansowywały one nowo przyjęte zadania, na przykład miasto Szczecin w 1997 r. zmuszone było ponieść koszty o 22 miliony zł wyższe od uzyskanych na ten cel środków z budżetu. W 1998 r. te dodatkowe koszty wynosiły już 35 milionów zł.

Od 1 stycznia tego roku Szczecin realizuje zadania powiatowe. Po raz kolejny miasto zmuszone jest do dofinansowania kosztów przyjętych zadań. Zarząd miasta po dokonaniu wnikliwej analizy ustalił, że rozbieżności między niezbędnymi wydatkami a dochodami przeznaczonymi na ich realizację wynoszą 52 miliony zł. Niedobór ten wyrównano kosztem realizacji zadań inwestycyjnych miasta, a zatem zadania przekazywane do realizacji w ramach reformy samorządowej nie przewidują pełnego zabezpieczenia finansowego. Niedobór sięga prawie 25% środków.

Oprócz niedoszacowania kosztów zadań przekazanych samorządowi miasta Szczecina w tym roku miał miejsce bardzo niepokojący fakt obniżenia kwoty dotacji i subwencji w trakcie roku budżetowego. Budżet miasta Szczecina w stosunku do pierwotnych planowanych na 1999 r. kwot dotacji i subwencji został w trakcie roku budżetowego dodatkowo zmniejszony o 16,5 miliona zł. Jest to niedopuszczalne z uwagi na znaczne niedoszacowanie kwot dochodów na finansowanie przyjętych zadań. Przeczy również zasadzie racjonalnego i rzetelnego planowania budżetowego. Może także spowodować przerwanie ciągłości finansowania i realizacji niektórych zadań. W obecnej sytuacji państwa, gdy rozszerza się obszar biedy i ubóstwa, wiele tysięcy rodzin czeka na mieszkanie, a stan bezpieczeństwa na naszych ulicach pozostawia wiele do życzenia, tego typu decyzje, wycofujące wcześniej zaplanowane w budżecie gminy środki z budżetu państwa, mogą pociągać za sobą nieobliczalne skutki.

Wstrzymanie środków budżetowych uderzy w najbardziej potrzebujących: nie wystarczy na pomoc dzieciom w rodzinach zastępczych, zabraknie pieniędzy na oświatę. Jak w takich warunkach wdrażać reformę? Brakuje poważnych kwot na zaspokojenie podstawowych potrzeb komendy powiatowej policji, a przecież wielokrotnie z trybun Senatu i Sejmu słyszeliśmy, że są dziedziny życia, na które nie może zabraknąć pieniędzy.

Szczecin jest miastem, które przedziela rzeka. W prawie półmilionowym mieście do dziś nie ma bezpiecznej i zapewniającej normalne funkcjonowanie przeprawy. Rozpoczęte wielkim nakładem sił i środków prace przy budowie przepraw mostowych są zagrożone. Wstrzymanie tak poważnych kwot z budżetu państwa na realizację tej inwestycji powoduje jej odsunięcie przynajmniej o kilka lat. Szczecinowi grozi paraliż komunikacyjny, a ma to być przecież nasze okno na świat.

Miastu pilnie potrzebne są środki na budowę zakładu utylizacji odpadów przemysłowych i komunalnych, na rozbudowę portu lotniczego w Goleniowie, na remonty dróg wjazdowych i wyjazdowych oraz na cel najważniejszy, na budownictwo mieszkaniowe.

Tak drastyczne i niespodziewane obniżenie środków z budżetu centralnego spotkano się z krytyką radnych i zarządu miasta szczecina. Wnoszę zatem do premiera Rzeczypospolitej o podjęcie działań mających na celu zabezpieczenie dotacji celowymi pełnych kosztów realizowanych zadań miasta Szczecina i zwiększenie kwot subwencji na realizację zadań powiatowych, a w szczególności przepraw mostowych przez Regalicę i Parnicę.

Wnoszę do pana premiera o wprowadzenie zakazu obniżania kwot subwencji i dotacji dla samorządów w trakcie roku budżetowego. Problemy, które przedstawiłem, dotyczą bowiem nie tylko Szczecina. Liczę na wnikliwą, merytoryczną odpowiedź. Szczegółowe dane dotyczące obniżenia w trakcie roku budżetowego kwot dotacji i subwencji dla Szczecina przedstawiam w załączniku.

***

Po wyczerpaniu porządku dziennego 38. posiedzenia senator Dorota Czudowska wygłosiła oświadczenie następującej treści:

Swoje oświadczenie kieruję do pani Alicji Grześkowiak, marszałka Senatu.

Na trzydziestym siódmym posiedzeniu Senatu podczas debaty nad zmianą ustawy "Kodeks karny" oraz ustawy o zawodzie lekarza, po przemówieniu senatora Zbigniewa Kulaka poprosiłam o głos, by zareagować na stwierdzenie senatora o tysiącach anonimowych kobiet w Polsce. Senator Kulak stwierdził, że nie wypowiedział takich słów, dodał także złośliwy komentarz, czym wywołał u niektórych wesołość, a u innych konsternację. Słowa jednak padły, są zapisane w stenogramie. Uważam, że kłamliwa wypowiedź, mająca na celu ośmieszenie rozmówcy, nie jest godna senatora Rzeczypospolitej Polskiej.

Z poważaniem Dorota Czudowska.

***

Senator Jerzy Pieniążek złożył następujące oświadczenie na zakończenie 38. posiedzenia Senatu:

Oświadczenie kieruję do Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów.

Panie Premierze, w 1997 r. wojewoda kaliski, działając w imieniu skarbu państwa, wraz z Narodowym Funduszem Inwestycyjnym "Hetman" S.A. w Warszawie. Zakładami Płyt Wiórowych w Grajewie i Fabryką Dywanów "Kowary" S.A. podpisał umowę o wspólnym przedsięwzięciu gospodarczym w celu modernizacji i rozwoju dotychczasowego przedsiębiorstwa państwowego, to jest Zakładów Płyt wiórowych "Prospan" w Wieruszowie, tworząc podmiot gospodarczy pod nazwą ZPW "Prospan" S.A. W ten sposób zakład państwowy, którego organem założycielskim był wojewoda, został przekształcony w spółkę akcyjną i szukał możliwości dokapitalizowania u wspomnianych inwestorów zewnętrznych, by łącząc siły i finanse na polskim rynku zrealizować ambitny program modernizacyjny i sprostać wymogą twardej konkurencji, przede wszystkim ze strony wchodzącego na polski rynek płyt wiórowych kapitału niemieckiego.

Panie Premierze, w dniu zarejestrowania nowej spółki skarb państwa posiadał w niej 45% akcji. Pracownicy otrzymali kolejne 5%, a po sześciu miesiącach przekazano im następne 7% akcji. Minęły dwa lata od inauguracji przedsięwzięcia. Obowiązuje wciąż tak zwany pakiet socjalny, podpisany wtedy między nową spółką a związkami zawodowymi. W tej chwili zwróciły się one do mnie z prośbą o wyjaśnienie sytuacji własnościowej Zakładów Płyt Wiórowych "Prospan" S.A. w Wieruszowie w świetle zapowiedzi sprzedaży akcji zakładu przez jednego z inwestorów, to znaczy przez Narodowy Fundusz Inwestycyjny "Hetman" S.A.

Dla związków zawodowych reprezentujących pracowników zagrożeniem są przede wszystkim zwolnieniem części załogi i ograniczenie asortymentu produkcji. Obawiają się one doprowadzenia do upadłości firmy. Pierwsza transza zwolnień już miała w tym roku miejsce, w tej chwili zapowiedziano zwolnienie kolejnych dwustu trzydziestu pracowników. Dlatego też 14 czerwca tegoż roku wszystkie działające w zakładzie związku zawodowe skierowały na ręce prezesa zarządu firmy odpowiednie pismo, pytając o przyszłość zakładu, o zamierzenia wobec przedsiębiorstwa kierowanego przez pana Krzysztofa Sędzikowskiego. Cytuję: "Wobec pojawiających się przejawów niezadowolenia, zebranie załogi zobowiązuje zarządy działających na terenie ZPW "Prospan" związków zawodowych do wszczęcia procedury i reprezentowania pracowników w sporze zbiorowym dotyczącym wypłat, zgodnie z treścią odpisanego pakietu socjalnego między zakładem a związkami zawodowymi. Jednocześnie związki zawodowe zobowiązały swych przedstawicieli do wysunięcia konkretnych zarzutów przeciw kierującemu przedsiębiorstwem zarządowi i wyjaśnienia ich".

W ślad za tymi oświadczeniami pozwalam sobie, Panie Premierze, zapytać; czy kierownictwo tego zakładu, który kiedyś był perełką naszej gospodarki w zakresie produkcji płyt wiórowych, realizuje dzisiaj politykę zgodną z polską racją stanu? W jakim stopniu ten zakład ma szansę wypełnić zobowiązania zapisane w pakiecie socjalnym? Czy ma on szansę zrealizować podpisaną dwa lata temu umowę o wspólnym przedsięwzięciu, aby skutecznie prowadzić swe działania na polskim rynku płyt wiórowych?

Troszcząc się o przyszłość zakładów i wielkiej rzeszy zatrudnionych tam pracowników, proszę pana premiera o życzliwe zbadanie tej sytuacji i odpowiedź dotyczącą przyszłości wciąż polskich Zakładów Płyt Wiórowych w Wieruszowie.

***

Po wyczerpaniu porządku dziennego 38. posiedzenia senator Stanisław Cieśla złożył oświadczenie następującej treści:

Moje oświadczenie kieruję do pana profesora Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów.

Dramatyczne wydarzenia, które miały miejsce w Warszawie przed Ministerstwem Obrony Narodowej 24 czerwca bieżącego roku dają asumpt do licznych wystąpień, dyskusji i żądań, zgłaszanych także przez tych, którzy na cudzym nieszczęściu chcą zrobić wyłącznie interes polityczny.

Nie wypowiadam się na temat tego, czy manifestacja pracowników radomskiego "Łucznika" była legalna, czy nie. Nie mnie sądzić, która strona działała brutalnej - protestujący czy policjanci broniący dostępu do gmachu MON. Zbadaniem wszystkich aspektów sprawy winna zająć się specjalnie powołana komisja, nie tyle rządowa co parlamentarna. Jednak sama analiza przebiegu zajść przed budynkiem ministerstwa nie jest wystarczająca. Robotnicy z Radomia nie przybyli do Warszawy dla rozrywki czy po to tylko, aby komuś dokuczyć bądź aby obalać rząd. Do stanu desperacji doprowadził ich niedostatek i brak nadziei na rychłą poprawę warunków płacowych. Cóż ma robić człowiek, któremu w progi domu zaczyna zaglądać skrajna bieda? Reakcje są różne. Niedawno dowiedziałem się, że młody robotnik z Tomaszowa Mazowieckiego po utracie pracy popełnił samobójstwo, po to aby dwójka jego dzieci dostała rentę po ojcu. Nie daj Boże, aby w ten sposób przygnieceni losem, zrozpaczeni ludzie rozwiązywali swoje problemy. Inaczej postąpili pracownicy z Radomia i należy zrozumieć motywy ich postępowania oraz postarać się rozwiązać dręczące ich problemy.

W kontekście ostatnich protestów szczególnie bulwersujące są informacje Najwyższej Izby Kontroli o marnotrawstwie pieniędzy na wielką skalę, co miało miejsce w ubiegłym roku w Ministerstwie Zdrowia i Opieki Społecznej. Czy ci, którzy roztrwonili ponad 100 mln zł ponieśli jakąś karę, czy też odeszli na nieźle płatne posady? Czy obecnie nie ma już miejsca na trwonienie publicznego grosza? Śmiem wątpić w to, że wszędzie panuje gospodarcze myślenie.

Przyglądając się z dołu pewnym sprawom, odnosi się wrażenie, że ludzie decydujący o kierunkach i sposobach wydatkowania publicznych pieniędzy postępują tak, jakby Polska była najbogatszym krajem Europy. Decydenci, którzy zarabiają krocie i w swoim najbliższym otoczeniu nie mają bezrobotnych, nie mają rodzin, które utrzymują się z zasiłków z opieki społecznej, nie rozumieją sytuacji ludzi najuboższych.

Wyraz "minister" pochodzi z języka łacińskiego i znaczy tyle, co niosący pomoc, służący drugiemu człowiekowi, służący społeczeństwu. Służący, a więc skromny, oddany i myślący nie o własnych pożytkach, lecz o dobru wspólnym. Apeluję zatem do pana premiera o większą dyscyplinę i lepsze gospodarowanie naszymi zasobami finansowymi przez wszystkich podległych panu urzędników państwowych. Apeluję o umiar i skromność na każdym kroku. Reformy, których trudu podjęliśmy się, mają służyć społeczeństwu a nie grupie wyrafinowanych cwaniaków.

***

Senator Jan Chojnowski złożył następujące oświadczenie podczas 38. posiedzenia Senatu:

Oświadczenie kieruję do pana Macieja Srebro, ministra łączności.

Nie jest to sprawa lokalna, ale ogólnopolska. Wnoszę o podjęcie stosownych decyzji w sprawie ujednolicenia numerów kierunkowych telefonów w ramach nowego podziału terytorialnego kraju. Pragnę zauważyć, iż już od 1 stycznia bieżącego roku obowiązuje nowy podział administracyjny Polski na szesnaście województw. Tymczasem w połączeniach telefonicznych obowiązuje nadal anachroniczny system numerów kierunkowych dostosowanych do dotychczasowych czterdziestu dziewięciu województw. Powoduje to liczne niedogodności i nadmierne koszty takich połączeń. Podjęcie stosownej decyzji w tym względzie i jej wdrożenie leży w kompetencji pana ministra łączności Rzeczypospolitej Polskiej.

***

Senator Jerzy Markowski złożył do protokołu 38. posiedzenia Senatu oświadczenie skierowane do ministra gospodarki Janusza Steinhoffa:

Zgodnie z posiadanymi kompetencjami podjął pan decyzję o rozpoczęciu z dniem 1 lipca 1999 r. likwidacji Kopalni Węgla Kamiennego "Niwka-Modrzejów". Decyzja ta napotyka na mój stanowczy sprzeciw z powodów społecznych i gospodarczych, niemniej jednak mając świadomość pańskich konstytucyjnych uprawnień oraz znaczącej przewagi parlamentarnej pańskiego ugrupowania politycznego, to znaczy AWS, nie potrafię się jej skutecznie przeciwstawić.

W tej kadencji parlamentu posiada pan zarówno prawo do tej decyzji, jak i przyjmuje pan za nią odpowiedzialność. Sądzę jednak, że powinien pan brać pod uwagę również inny od własnego projekt funkcjonowania górnictwa węgla kamiennego, który kiedyś może stać się aktualny.

W tym stanie rzeczy wnoszę do pana, mając świadomość realności technicznej tej prośby, o takie wstrzymanie wydobycia na obszarze górniczym KWK "Niwka-Modrzejów", aby stało się możliwym, bez kosztownego odtwarzania infrastruktury wyrobisk i urządzeń, pełne wyeksploatowanie zasobów węgla kwalifikowanych w aktualnej dokumentacji geologicznej jako przeznaczonych do wydobycia.

Panie Ministrze! Dziś ma pan prawo tak postępować, ale proszę pana, aby nie zamykał pan drogi do eksploatacji zasobów, które nie są własności pana ani pańskiej formacji politycznej, ale zgodnie z prawem geologicznym i górniczym są własnością narodu.

***

Senator Ireneusz Michaś złożył do protokołu 38. posiedzenia 3 oświadczenia.

Oświadczenie skierowane do premiera Jerzego Buzka:

Czy zwrot mienia wcześniejszy niż ustawa powinien mień miejsce? A tak się dzieje, gdyż najczęściej decydują o tym rady gmin. Jest tak w stolicy, ale nie tylko, bo i w miastach gdzie prezydenci i burmistrzowie, wykorzystując dekret mówiący o ustaleniu tak zwanej symbolicznej opłaty za ustanowienie czasowej własności - obecnie użytkowanie wieczyste - prowadzą reprywatyzację, wydając decyzje o zwrocie gruntów, często z zamieszkanymi budynkami.

Nikt nie martwi się o losy ludzi, którzy mieszkają w zwróconych domach i z dnia na dzień dowiadują się, że już nie mieszkają w budynkach komunalnych. Tutaj zaczynają się problemy opłat, czynszów. Okazuje się, że właściciele podwyższają te czynsze dużo więcej ponad to, co ustalały rady gmin, a urzędnicy nie reagują na postulaty w tej sprawie.

Tymczasem w ubiegłym roku z dodatków mieszkaniowych skorzystało w skali kraju 7% tych, którzy złożyli wnioski. Dlaczego tak mało? Dlatego że kryteria są bardzo ostre. Tak zwany dochód na jednego członka rodziny w gospodarstwie wielorodzinnym nie może przekroczyć 100% najniższej emerytury, to znaczy 475 zł brutto obecnie, lub 150% najniższej emerytury dla osoby samotnej. To także zadecyduje o tym, że w najbliższych latach pogorszy się sytuacja materialna najemców, skoro właściciele będą mogli swobodnie ustalać wysokość czynszu, dokumentując to tym, że koszty eksploatacyjne rosną bardzo szybko.

Okazuje się, że reprywatyzacja w naturze nie jest dobrodziejstwem, a szczęśliwcami są ci, którym zwrócono grunt niezabudowany. Prawo własności jest prawem podstawowym, ale lokatorów nie można traktować jak intruzów. Jednak najemców ich los mało obchodzi. Apetyty na zwrot budynków rosną nie tylko u właścicieli prywatnych. Trudno zaspokoić także apetyty niektórych przedstawicieli instytucji. Dam dwa przykłady: zwrot budynków Uniwersytetu Warszawskiego czy Muzeum Narodowego w Gdańsku.

Jestem przeciwko reprywatyzacji w naturze, przeciwko reprywatyzacji z ukrycia. Jestem przeciwko temu procesowi, dopóki parlament nie uchwali ustawy osłonowej dla lokatorów. Oczywiście, zagarnięte mienie trzeba zwrócić, ale nie w naturze, jak to się robi do tej pory. Dlatego też należy zatrzymać ten proces. Jeżeli radni którejś z gmin chcą zwrócić mienie na swoim terenie, niech najpierw spytają o pozwolenie mieszkańców, w imieniu których sprawują mandaty.

Dlatego też ustawa o reprywatyzacji jest bardzo potrzebna.

Kieruję to oświadczenie do pana premiera, prosząc o spowodowanie, by projekt takiej ustawy został szybko przygotowany, gdyż zapobiegnie ona krzywdzie i niepewności.

Oświadczenie skierowane do Artura Balazsa, ministra rolnictwa i gospodarki żywnościowej, i premiera Jerzego Buzka:

Za Edmundem Szotem stawiam pytania ministrowi rolnictwa i premierowi.

1. Jaka jest polska wieś?

2. Jakie rolnictwo?

3. I jaka żywność?

Odpowiedzi są banalnie proste.

1. Wieś zasobna.

2. Rolnictwo jak najbardziej naturalne.

3. Żywność ekologiczna - zdrowa.

Tymczasem prawda jest inna, i to nie tylko w świecie, jak i Europie, ale u nas też.

1. Wieś bezludna.

2. Rolnictwo jak najbardziej - wydajne.

3. Żywność jak najwięcej przetworzona.

Powstaje pytanie: dlaczego decyduje o tym niebezpieczna spirala wydajności, gdzie wyłączono koszty ochrony środowiska, ochrony zwierząt i koszty społeczne?

Okazuje się, że bogactwo naszej przyrody to rezultat produkcji ekologicznych gospodarstw. Czy jest na światowym rynku miejsce dla takich gospodarstw? Czy przy produkcji żywności za dużą wydajność nie płacimy zbyt wysokiej ceny? Czy problemy ekonomiczne, społeczne, polityczne i etyczne zdominują nasze rolnictwo? Chyba ciągle są to jeszcze pytania jutra - ale jak powinno wyglądać to jutro?

I tutaj odpowiedź jest trudna. Im bardziej rozdrobniona produkcja rolna, tym droższa żywność, choć rolnikowi wcale nie żyje się lepiej. Czy zatem koncentracja produkcji rolnej jest konieczna, tylko gdzie są jej granice?

W Polsce są obecnie 2 miliony gospodarstw rolnych, a licząc z działkami o powierzchni od 0,1-1,0 ha, to około 3 miliony. Liczba tych najmniejszych, a więc do 2 ha, rośnie. Wzrasta również liczba gospodarstw dużych, ponad 20 ha użytków rolnych, bo z pracy w niniejszym gospodarstwie trudno się dziś utrzymać. Brak w Polsce polityki rolnej sprawia, że obecnie ciężko wiązać koniec z końcem także w dużych gospodarstwach. Trzeba zatem pomóc tym 500-700 tysiącom gospodarstw, które produkują żywność na potrzeby rynku. W tych gospodarstwach zatrudnionych będzie około 1 miliona ludzi i tym ludziom trzeba zapewnić opłacalność, aby nie odeszli z rolnictwa.

Co z resztą? A te dwa i pół miliona? Trzeba zapewnić ludziom pracę poza rolnictwem, i niech dalej żyją na wsi albo niech idą do miasta i tam żyją i pracują. Wynika z tego, że za kilkanaście lat rolnictwem będzie zajmował się co czwarty lub co piąty dorosły mieszkaniec wsi.

Jaka żywność? Oczywiście wyprodukowana przy najmniejszym zużyciu środków chemicznych, a co za tym idzie, prawie naturalna, choć często wysoko przetworzona. Potrzeba odżywiania się produktami ekologicznymi nie jest jeszcze powszechna, chociaż bardzo się zwiększa. Jednak przygotowanie tych produktów związane jest ze zwiększonym nakładem pracy, co oznacza, że żywność ta jest droższa, ale produkcja taka zapewni pracę większej ilości ludzi. Nie wolno się godzić z pozbawieniem ludzi perspektyw, wsią bezrobotną, zamieszkałą przez ludzi żyjących w poczuciu krzywdy.

Czy zatem unijna droga globalizacji rolnictwa nie doprowadzi w Polsce do masowego bezrobocia i braku harmonii społecznej, a także braku harmonii ze środowiskiem?

W krajach Unii Europejskiej upada coraz więcej gospodarstw rolnych i, celem obniżenia produkcji, zmniejsza się zatrudnienie z 16,3 milionów do 8,6 milionów osób. Jednak o ile zmniejszyły się zapłaty dla rolników, o tyle żywność wcale nie potaniała. Ceny żywca wieprzowego w Niemczech spadły z 3,07 do 1,89 DM za 1 kg, ale ceny szynki gotowanej wzrosły z 20,6 do 27,1 DM za 1 kg. A zatem na wydajność pracy rolników zarabiał ktoś inny, podobnie, co widzimy, jest w Polsce.

Słyszymy głosy, że agrarną i polityczno-środowiskową alternatywą rozwoju rolnictwa jest rolnictwo ekologiczne, bo nie pociąga ono za sobą drastycznej redukcji zatrudnienia, zapewnia bardziej naturalne warunki bytowania oraz nie niszczy zasobów przyrodniczych. Ekologiczne metody gospodarowania wydają się korzystniejsze dla ludzi i zwierząt.

W rezultacie konsument otrzymuje bardziej naturalne produkty rolne, nie dręczy się zwierząt, a jeśli godzi się na nie płacić wyższą cenę, to rolnik uzyskuje wyższe dochody.

Powstają pytania, czy społeczeństwo jest gotowe zapłacić za żywność produkowaną zgodnie z naturą? Jaka część społeczeństwa powinna zajmować się produkcją żywności? W Polsce jest ona nadal za duża, ale czy mamy opracowaną politykę rolną i jakie są co do tego perspektywy?

***

Senator Dorota Kempka złożyła do protokołu 38. posiedzenia oświadczenie skierowane do Jerzego Buzka, prezesa Rady Ministrów RP:

Od początku bieżącego roku toczy się walka o sprostowanie błędnego zapisu w poz. 32 i poz. 96 części drugiej wykazu stanowiącego załącznik do rozporządzenia prezesa Rady Ministrów z dnia 28 grudnia 1998 r (DzU nr 162, poz. 1204). Błąd w zapisie polega na tym, że w powyższych pozycjach wstawiono "gmina Inowrocław", a powinno być "miasto Inowrocław".

Skutkiem tego błędu jest brak możliwości prawnej sprawowania uprawnień organu założycielskiego przez radę miasta w stosunku do Miejsko-Gminnego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Inowrocławiu, w skład którego wchodzi dwanaście miejskich jednostek organizacyjnych, a tylko jedna gmina. Na dodatek wszystkiego rada gminy Inowrocław uchwałą nr V/39/99 podjęła decyzję rozwiązującą miejsko-gminny zakład podstawowej opieki zdrowotnej. Rodzi się zatem pytanie: jak w tym osiemdziesięciotysięcznym mieście realizowana jest reforma służby zdrowia?

W związku z tym, że wszelkie pisma kierowane do ministerstwa zdrowia i wojewody kujawsko-pomorskiego w sprawie skorygowania wyżej opisanego błędu nie odnoszą skutku, proszę pana premiera o wydanie decyzji dającej prawne możliwości wprowadzenia reformy służby zdrowia w Inowrocławiu.

***

Senator Janusz Bielawski złożył do protokołu 38. posiedzenia oświadczenie skierowane do ministra zdrowia i opieki społecznej Franciszki Cegielskiej:

Wielce Szanowna Pani Minister!

Od dnia 1 stycznia 1999 r. obowiązuje rozporządzenie ministra zdrowia i opieki społecznej z dnia 22 grudnia 1998 r. w sprawie sieci szpitali oraz ich poziomów referencyjnych (DzU 1964, poz. 1193).

Rozporządzenie to stwarza prosty, żeby nie powiedzieć prymitywny sposób zaliczania szpitali do poziomów preferencyjnych, oparty głównie na tym, jaki szyld wisiał na bramie szpitala w momencie wejścia w życie rozporządzenia, bez uwzględnienia poziomu i zakresu świadczeń zdrowotnych w danym szpitalu. Pomijam sprawę, że w załączniku do wyżej wymienionego rozporządzenia są ewidentne błędy. Figuruje tam, jako szpital II stopnia referencyjnego, nie istniejący od trzech lat Wojewódzki Szpital Leczenia Zeza i Niedowidzenia w Sobótce, a siedem funkcjonujących szpitali z województwa dolnośląskiego w ogóle nie znalazło się w wykazie.

Zespół Opieki Zdrowotnej w Lubinie, województwo dolnośląskie, przesłał do ministerstwa w dniu 2 lutego 1999 r. pismo w sprawie zmiany poziomu referencyjnego szpitala, wskazując, że został wadliwie zaliczony do III poziomu. Również w moim przekonaniu szpital w Lubinie spełnia wymagania §3 wspomnianego wyżej rozporządzenia, posiadając poza podstawowymi oddziałami oddział patologii ciąży, patologii noworodka, chirurgii urazowej, ortopedii, chirurgii onkologicznej. Przykładem świadczenia usług o ponadregionalnym zasięgu jest działalność oddziału urazowo-ortopedycznego, którym kieruję. W oddziale tym są leczeni pacjenci z zaburzeniami zrostu kostnego po urazach i z powodu ciężkich pourazowych infekcji narządu ruchu praktycznie z całej Polski. Wielu z nich zachowało kończyny, których odjęcie proponowano w innych zakładach leczniczych.

Nawiążę do pisma Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej OZS.B 411-36/00 z dnia 5 maja 1999 r., będącego odpowiedzią na wystąpienie dyrektora ZOZ w Lublinie, które informuje, że jest dokonywana weryfikacja kwalifikacji poziomów referencyjnych szpitali i że dokonana zostanie nowelizacja wyżej wymienionego rozporządzenia. To dobrze, jeżeli jednak na odpowiedź na pismo trzeba było czekać trzy miesiące, to ile trzeba będzie czekać na zakończenie tych prac, o których mowa w piśmie? Rok, dwa? A tymczasem z niektórymi dobrze funkcjonującymi placówkami stanie się to, co się stało jeszcze przed reformą ze Szpitalem Leczenia Zeza i Niedowidzenia, placówką na bardzo wysokim poziomie fachowym Ówczesny wojewoda wrocławski zaprzestał finansowania, ponieważ były tam leczone dzieci z całej Polski.

Uważam, że rozporządzenie w sprawie krajowej sieci szpitali i ich poziomów referencyjnych jest ułomne, zaś brak reakcji na interwencje z powodu wadliwego zaliczania szpitala do III poziomu referencyjnego - karygodny. Stwarza to poważne zagrożenia dla dalszego funkcjonowania szpitali świadczących ponadregionalne usługi lecznicze, w tym również szpitala, w którym pracuję.

Pozostają z należnym szacunkiem, proszę o zainteresowanie się tym problemem.

Janusz Bielawski.

***

Senator Zbigniew Gołąbek złożył 2 oświadczenia do protokołu 38. posiedzenia Senatu.

Oświadczenie skierowane do Andrzeja Zakrzewskiego, ministra kultury i sztuki:

Dotyczy ono sprawy ratowania dziedzictwa narodowego w Sycynie i Czarnolesie - remontu obiektów filii Muzeum Okręgowego w Radomiu.

Uprzejmie proszę pana o zaplanowanie środków finansowych dla potrzeb wsi Sycyna. Urodził się tam największy poeta Słowiańszczyzny epoki renesansu - Jan Kochanowski.

Park to jedno wielkie śmietnisko - gąszcz wysokich chwastów, śmieci, resztki drzew z korzeniami, porozwalane gałęzie. Tę scenerię dopełnia smutny widok dziewiętnastowiecznego młyna podworskiego, lamusa i budynku mieszkalnego. Władze postanowiły wymontować nowoczesne urządzenia i młyn jest nieczynny. Nie ma obecnie odpowiedniego pomieszczenia na szkołę, przedszkole i świetlicę. Nie ma co pokazać turystom. Pustka i bałagan.

Proszę o pomoc w ratowaniu tego, co jeszcze zostało do ratowania w Sycynie i o osobiste zainteresowanie. Uważam, że ścisła współpraca z władzami samorządowymi przyniesie oczekiwane zmiany.

Doceniam troskę pana ministra i liczę na podjęcie niezbędnych działań.

Łączę wyrazy szacunku, Zbigniew Gołąbek.

Oświadczenie skierowane do ministra edukacji narodowej Mirosława Handkego:

Uprzejmie proszę o zwiększenie subwencji oświatowej na rok 1999 dla powiatu szydłowieckiego o kwotę 600 tysięcy zł. Prośba ta ma następujące uzasadnienie.

Subwencja oświatowa, przyznana dla powiatu szydłowieckiego, w kwocie 3 milionów 580 tysięcy zł jest bardzo zaniżona i nie uwzględnia całości wydatków bieżących w zakresie zadań oświatowych przyjętych przez samorząd i powiatowy z dniem 1 stycznia 1999 r.

Na terenie powiatu subwencją oświatową objęte zostały dwie szkoły ponadpodstawowe, tj. Liceum Ogólnokształcące imienia Henryka Sienkiewicza oraz Zespół Szkół Zawodowych imienia Wojsk Ochrony Pogranicza w Szydłowcu. Zgodnie z rozporządzeniem ministra edukacji narodowej z dnia 23 grudnia 1998 r. w sprawie zasad podziału części oświatowej subwencji ogólnej dla jednostek samorządu terytorialnego (DzU nr 164, poz. 1167 z 1998 r.), w celu ustalenia kwot części oświatowej stosuje się określony wzór algorytmu, gdzie uwzględnia się finansowe standardy nauczania przypadające na jednego ucznia w roku 1999 dla typów, rodzajów szkół i kierunków kształcenia (w szkołach zawodowych) oraz liczbę uczniów. Wykaz szkół i uczniów objętych subwencją oświatową został sporządzony i, zgodnie z pismem MEN nr DE-III-3117-37/99 z dnia 8 stycznia bieżącego roku, przekazany w dniu 8 lutego bieżącego roku do Departamentu Ekonomiki i Edukacji w Ministerstwie Edukacji Narodowej w Warszawie.

Z zestawienia tego wynika, że przyznana dla powiatu szydłowieckiego subwencja oświatowa jest znacznie zaniżona. Z liczby uczniów (stan na koniec 1998 r. zgodnie ze sprawozdaniem GUS) i finansowych standardów nauczania wynika, że przyznana subwencja jest zaniżona dokładnie o kwotę 203 tysięcy 450 zł.

W przypadku wyżej wymienionych szkół przyznana subwencja zabezpiecza zaledwie płace dla nauczycieli oraz pracowników administracyjnych i obsługi (bez podwyżek). Brakuje zupełnie środków finansowych na wydatki rzeczowe związane z codziennym funkcjonowaniem tych placówek i zabezpieczeniem chociażby podstawowych wymogów sanitarnych i technicznych (światło, woda, opał, wywóz nieczystości, opłaty pocztowe i telekomunikacyjne, podstawowe materiały piśmienne, druki, niezbędne pomoce naukowe ośrodki czystości itp.). Brak środków finansowych powoduje, że rachunki za wymienione materiały i usługi nie są regulowane, że rosną odsetki, a ponadto taka sytuacja stwarza zagrożenie odcięcia dopływu prądu, wody itp. i, co za tym idzie, zamknięcia szkoły. Na dzień 31 maja bieżącego roku zobowiązania te wynoszą około 60 tysięcy zł i wzrastają z dnia na dzień. Ponadto brakuje również pieniędzy na przekazanie ustawowego odpisu na Fundusz Świadczeń Socjalnych /75% do 31 maja 1999 r.).

Problem braku środków finansowych narasta i zaostrza się z dnia na dzień, co potęguje również fakt przyjęcia przez powiat szkół niedoinwestowanych, wymagających natychmiastowych remontów cieknących dachów, wymiany okien, instalacji centralnego ogrzewania itp.

Budżet powiatu szydłowieckiego jest bardzo skromny i niedoszacowany w każdym dziale. Dochody własne powiatu stanowią zaledwie 7% budżetu ogółem, co jest wielkością, naszym zdaniem, znacznie zawyżoną w stosunku do możliwości ich wypracowania, gdyż na naszym terenie występuje strukturalne bezrobocie (około 28%). Wszystkie większe zakłady pracy ogłosiły upadłość w związku z zaistniałą sytuacją nie ma jakichkolwiek możliwości dofinansowania szkół z budżetu powiatu.

Mając to wszystko na uwadze, uprzejmie proszę o wnikliwe rozpatrzenie wniosku i dofinansowanie szkół tak, aby mogły w miarę sprawnie funkcjonować.

***

Do protokołu 38. posiedzenia senator Roman Skrzypczak złożył oświadczenie skierowane do ministra rolnictwa i gospodarki żywnościowej Artura Balazsa:

Panie Marszałku! Panie i Panowie Senatorowie!

Grono hodowców roślin i współpracujących z nimi pracowników naukowych zwróciło się do mnie z prośbą o przedstawieni spraw istotnych dla rolnictwa. Dotyczy to sytuacji hodowli roślin w Polsce oraz jednostek badawczo-rozwojowych pracujących na rzecz rolnictwa.

1. Sytuacja hodowli roślin w Polsce.

Hodowla twórcza nowych odmian roślin uprawnych jest typową działalnością rozwojową wykorzystującą osiągnięcia prac badawczych. Tworzy postęp biologiczny, a równocześnie poprzez hodowlę zachowawczą i nasiennictwo prowadzi działalność innowacyjną, wdrażając postęp do praktyki rolniczej. Nowe odmiany są najtańszym środkiem zwiększania i rozwoju produkcji rolnej. Nakłady ponoszone na ich hodowlę bardzo szybko się zwracają dzięki zwiększeniu produkcji lub jej jakości. Poza tym nowe odmiany stwarzają możliwości wykorzystania nowoczesnych technologii produkcji roślinnej.

W skali światowej koszty hodowli twórczej nowych odmian roślin uprawnych są pokrywane głównie przez dotacje traktowane jako długoterminowe inwestycje, gdyś cykl hodowli nowej odmiany trwa o dziesięciu do piętnastu lat. Dodatkowym źródłem finansowania mogą być opłaty licencyjne (hodowlane), uzyskiwane z reprodukcji materiału siewnego odmian wprowadzonych do uprawy. Przychody te są osiągane dopiero po zakończeniu wieloletniego cyklu hodowlanego, uwieńczonego uzyskaniem nowej, dobrej odmiany. Proponowane obecnie przez rząd ograniczanie, a docelowo zniesienie, dotacji na hodowlę roślin z funduszu postępu biologicznego grozi całkowitą likwidacją i zaprzepaszczaniem wielopokoleniowego dorobku polskiej hodowli roślin.

Stosowanie przez rolników w Polsce nasion kwalifikowanych jest obecnie niewystarczające, mimo bardzo niskich cen materiału siewnego. Głównym powodem tej sytuacji jest zła kondycja finansowa gospodarstw. Dodatkowo opłaty hodowlane w Polsce zostały ustalone na wyjątkowo niekorzystnym dla hodowców poziomie. Nie dość, że liczone od bardzo wysokich cen, są procentowo dużo niższe niż w Unii Europejskiej. W tej sytuacji liczenie na samofinansowanie się hodowli roślin jest w Polsce utopią. Zebranie na tej drodze znaczących środków będzie możliwe dopiero po uzyskaniu lepszej kondycji finansowej gospodarstw rolnych i po podniesieniu opłat hodowlanych do poziomu zbliżonego do opłat licencyjnych obowiązujących w Unii Europejskiej.

2. Sytuacja jednostek badawczo-rozwojowych pracujących na rzecz polskiego rolnictwa.

Instytuty naukowo-badawcze pracujące na rzecz rolnictwa i należące do Ministerstwa Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej działają w oparciu o ustawę o jednostkach badawczo-rozwojowych z dnia 25 lipca 1985 r. (DzU nr 44/91 poz. 194). Ustawa ta następującą precyzuje zadania jednostek badawczo-rozwojowych:

1) prowadzenie badań naukowych i prac badawczo-rozwojowych oraz przystosowanie ich wyników do wdrażania w praktyce;

2) upowszechnianie wyników badań naukowych i prac badawczo-rozwojowych;

3) podejmowanie działalności w zakresie doskonalenia metod prowadzenia badań naukowych i prac badawczo-rozwojowych;

4) prowadzenie działalności uzupełniającej, w szczególności w zakresie szkolenia, informacji naukowej, technicznej i ekonomicznej, wynalazczości oraz ochrony własności przemysłowej i intelektualnej;

5) opracowanie analiz i ocen dotyczących stanu i rozwoju poszczególnych dziedzin nauki i techniki, a także propozycji w zakresie wykorzystania w kraju osiągnięć światowej nauki i techniki.

Jak z tego widać, jednostki te zostały powołane do prowadzenia badań aplikacyjnych i rozwojowych zgodnie z potrzebami gospodarki narodowej i wdrażania osiągniętych wyników w praktyce, a więc współdziałania w pracach innowacyjnych.

Obecnie całe finansowanie nauki polskiej jest realizowane przez Komitet Badań Naukowych, zainteresowany prawie wyłącznie badaniami podstawowymi, których uwieńczeniem ma być publikacja w czasopiśmie naukowym, szczycąca się możliwie dużą liczbą cytatów. Nakłady na badania aplikacyjne są ograniczone do minimum, ze wskazaniem, że badania te powinny się same finansować. Może to mieć częściowe uzasadnienie w stosunku do przemysłowych jednostek badawczo-rozwojowych, które pracują na rzecz określonego zakładu przemysłowego, zainteresowanego kupnem wyników badań w postaci nowych technologii produkcji lub nowych wyrobów,. W jednostkach badawczo-rozwojowych pracujących na rzecz rolnictwa sytuacja jest całkowicie odmienna. Pracują one na rzecz rozproszonego odbiorcy jakim są gospodarstwa rolne, i brak jest określonej jednostki, która byłaby w stanie zapłacić za przekazywane wyniki. Dlatego w Polsce, podobnie jak to ma miejsce w innych krajach, prace jednostek badawczo-rozwojowych działających na rzecz rolnictwa powinny bać finansowane z budżetu państwa za pośrednictwem Ministerstwa Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. W tym celu należy utworzyć do dyspozycji ministerstwa odpowiedni wydzielony fundusz rolniczych prac badawczych, Jeżeli Departament Rozwoju Rolnictwa ma rzeczywiście odpowiadać za innowacyjność i nowoczesność polskiego rolnictwa, to musi posiadać odpowiednie środki finansowe i dbać o stałe ich powiększanie, a nie prowadzić politykę rezygnacji na rzecz badań podstawowych finansowanych przez KBN.

Należy zwrócić uwagę, że wraz z rozwojem nowoczesnych metod badawczych w świecie postęp w naukach przyrodniczych, których wyniki wykorzystywane są w praktyce rolniczej, jest bardzo duży. Zapewnia to dobrą jakość i innowacyjność produktów pochodzenia rolniczego.

W Polsce środki na badania na rzecz rolnictwa obecnie są niewystarczające oraz stale ograniczone i jeżeli ta sytuacja się nie zmieni. będziemy zmuszeni do kupowania z zagranicy licencji czy też środków produkcji, takich jak materiał siewny czy odmiany roślin uprawnych o nowej jakości, na przykład transgeniczne. Rolnictwo jest strategiczną gałęzią gospodarki i takie uzależnienie pociąga za sobą niekorzystne skutki ekonomiczne.

W krajach Unii Europejskiej, oprócz finansowania badań rolniczych z budżetu państwa, istnieje system finansowania przez różnego typu funkcje i organizacje związane z produkcją rolniczą. W Polsce ten system jeszcze się nie wykształcił i trzeba będzie zapewne na to pracować jeszcze wiele lat.

W związku z tym utworzenie wydzielonego funduszu rolniczych prac badawczych z budżetu ma swoje silne uzasadnienie. Fundusz ten powinien być przeznaczony na następujące cele:

- prowadzenie prac badawczych, najlepiej zorganizowanych w programy mające na celu rozwiązywanie określonych zagadnień wynikających z potrzeb praktyki rolniczej;

- prowadzenie prac wdrożeniowych, upowszechniających i działalności ogólnotechnicznej;

- zaopatrzenie w aparaturę badawczą i sprzęt poletkowy oraz niezbędne inwestycje badawcze.

Jednostki badawczo-rozwojowe pracujące na rzecz rolnictwa muszą posiadać odpowiednie zaplecze badawcze w postaci własnego warsztatu polowego, najlepiej zorganizowane w zakłady doświadczalne. Zdaniem tych zakładów powinno być:

- prowadzenie doświadczeń polowych związanych z pracami badawczymi i rozwojowymi;

- sprawdzanie proponowanych rozwiązań w skali półtechnicznej i pełnej (doświadczenia łanowe, próbne uprawy);

- prowadzenie wdrożeń i upowszechnień;

- prowadzenie produkcji innowacyjnej.

Organizacja zakładów doświadczalnych musi zapewniać przede wszystkim możliwość prowadzenia powyższych prac, mimo że zajmują one tylko nieznaczną część areału. Pozostała część gospodarstwa powinna być wykorzystana w sposób racjonalny produkcyjnie, tak aby przyniosła zyski, służyła celom wdrożeniowym i upowszechnianiu dobrych praktyk w rolnictwie.

3. Wniosek.

W świetle opisanej sytuacji zwracam się do ministra rolnictwa i gospodarki żywnościowej o przedstawienie, jakie działania planuje, by rozwiązać zaistniałe problemy. Chodzi przede wszystkim o rozwiązania długofalowe oraz skuteczne działania doraźne, na przykład poprzez zwiększenie kwot przyznanych na popieranie postępu biologicznego, w tym szczególnie hodowlę roślin. Swoje oświadczenie przedstawiam w momencie, gdy toczą się dyskusje ze związkami rolników nad restrukturyzacją rolnictwa i nad utworzeniem "Paktu dla rolnictwa". Nie chcę, aby tak ważne elementy produkcji rolnej, jakim są hodowla roślin, nasiennictwo i ich zaplecze badawcze, zostały niezauważone i pominięte w tych dyskusjach oraz planach budżetowych.

Z wyrazami szacunku

Roman Skrzypczak

***

Senator Wiesław Pietrzak złożył 2 oświadczenia do protokołu 38. posiedzenia Senatu.

Oświadczenie skierowane do premiera Jerzego Buzka:

Panie Premierze!

Z niepokojem obserwuję sytuację społeczno-polityczną w naszym kraju i wyrażam głębokie zaniepokojenie tym, co się dzieje.

Pomijając kwestie polityczne i dzielące nasze ugrupowania różnice programowe, dostrzegam zagrożenia wynikające z arogancji i ignorancji rządzących.

Można i trzeba było przewidzieć rozwój sytuacji w górnictwie, rolnictwie, służbie zdrowia, transporcie sanitarnym czy przemyśle zbrojeniowym. Nie trzeba było czekać na ogłoszenie strajków, marsze protestacyjne na ulicach wielu miast, w tym stolicy. Tego nie zrobiono. Rząd nie słuchał, bo nie chciał, argumentów skrzywdzonych ludzi. Rząd siadał jednak do stołu rokowań, podpisywał porozumienia, ale czynił to "przyciśnięty" argumentem siły. Tak było w przypadku górników. Znalazły się w końcu pieniądze na bardzo wysokie odszkodowania dla opuszczających likwidowane kopalnie. I bardzo dobrze. Szkoda tylko że pochodziły one z kredytu, który obciąży przyszłoroczny budżet. Szkoda też że społeczeństwo nie zna prawdziwego źródła, z którego rząd tak chętnie czerpie gotówkę. O kredytach się nie mówi. Czyżby dlatego, że rządzącym zajrzał w oczy strach przed kolejną, nieuniknioną konfrontacją ze społeczeństwem.

Panie Premierze! Bez przerwy udowadniacie, pan i ministrowie, że jesteście głusi na siłę argumentów. "Siła", w Waszym rozumieniu, to kordony policjantów rozbijających protesty rolników, strzelających do bezbronnych demonstrantów z Łucznika. W tej konfrontacji wygrywa siła - tyle tylko, że nie jest to siła argumentów, a argument siły. Dlatego z przerażeniem i niepokojem obserwuję przedłużający się i lekceważony przez rząd protest pielęgniarek. One nie chcą niczego więcej poza tym, co im państwo obiecaliście w styczniu bieżącego roku. Kobiety te w rozmowach z wami liczą na siłę swoich argumentów. Wy, jak pokazuje życie, jesteście przekonani o skuteczności argumentu siły. Mówicie, że nie ma dla nich pieniędzy. Wątpię. Kiedy czytam raport NIK, mówiący o zmarnotrawionych 150 milionach zł w resorcie zdrowia, ogarnia mnie przerażenie.

Podobny charakter ma protest pracowników kolumn transportu sanitarnego. I z nich zakpiono, i ich oszukano. Zapomnieliście o tych ludziach, o ich rodzinach, wdrażając w życie Wasze reformy. Dodam, że są to reformy nieprzemyślane, źle przygotowane, źle zabezpieczone finansowo i co najgorsze - nie skonsultowane ze społeczeństwem. Dziś mamy tego efekty. Ulice są pełne spacerujących, ale demonstrantów.

Znużona narastającą, niczym powodziowa, falą niepokoju władza sięga po "swoje argumenty". Jest to siła. Tylko patrzeć, jak strumienie wody z armatek i plastikowe kule z policyjnych karabinów zaczną trafiać pielęgniarki ich kolegów z transportu sanitarnego. Mam nadzieję, że pan do tego nie dopuści.

Chciałbym zwrócić uwagę pana i członków pana gabinetu na jeszcze jedną zapomnianą i milczącą, jak na razie, grupę społeczną. To pracownicy, a raczej bezrobotni bez prawa do zasiłku, ludzie z byłych PGR. Nie mają chleba i na chleb. Co im pozostaje? Igrzyska.... Konsekwencję protestu tej grupy łatwo przewidzieć. Głodni, coraz częściej bezdomni i obdarci nie ugną się nawet przed argumentem siły, tak chętnie stosowanym przez rząd. Oni przypominają dziś kocioł parowy, w którym przestaje działać zawór bezpieczeństwa. Wybuch nastąpi lada moment. Można go uniknąć, ale trzeba zacząć działać. Już zacząć, a nie czekać na cud.

Panie Premierze! Dziś rząd potępia wszystkie protesty, czasami pacyfikuje je, jak miało to miejsce w przypadku rolników czy pracowników radomskiego Łucznika. Później, patrząc na niewinnie przelaną krew, mówicie państwo: przykro nam. Nawet nie: przepraszam - bo na to Was nie stać, bo byłoby to przyznanie się do błędu. A Wy błędów nie popełniacie. Popełniała je, Waszym zdaniem, koalicja SLD-PSL, która nie wyciągała konsekwencji w stosunku do ludzi rzucających puszkami z farbą w budynki rządowe, palących opony na drogach i torach kolejowych. Uczestnikami tamtych "demonstracji", bo tak je nazywaliście, bywali ludzie, którzy dziś zasiadają w ławach rządowych i podejmują decyzje o użyciu siły wobec protestujących. Protestujących pokojowo, ale, Waszym zdaniem, niezgodnie z prawem. Bo zgodnie z prawem postępujecie tylko WY.

W czasie ostatniej pielgrzymki do ojczyzny Papież Jan Paweł II mówił, że nie ma solidarności bez miłości. Apelował o tę braterską, międzyludzką miłość, o zrozumienie drugiego człowieka. Wiele wskazuje na to, że nie słuchaliście Go wcale, albo mieliście w tym czasie przytępiony słuch. Wróćcie zatem do tych homilii, poznajcie te słowa i wcielcie je w życie. Bo naprawdę, Panie Premierze, nie ma solidarności bez miłości. W Was brakuje obu.

Oświadczenie senatora skierowane do Jacka Dębskiego, prezesa Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki:

Szanowny Panie Ministrze!

Oświadczenie moje dotyczy niepokojących sygnałów, jakie docierają do mnie z Warmińsko-Mazurskiej Federacji Sportu w sprawie finansowania sportu dziecięco-młodzieżowego,. Chodzi o bardzo znaczne obcięcie nakładów finansowych na ten cel przez zarząd województwa warmińsko-mazurskiego.

W ubiegłym roku, w ramach znacznie mniejszego województwa, Warmińsko-Mazurska Federacja Sportu otrzymała od ówczesnego wojewody olsztyńskiego na sport dziecięco-młodzieżowy 614 tysięcy 600 zł, natomiast w roku bieżącym urząd marszałkowski powierzył Warmińsko-Mazurskiej federacji Sportu zadania własne w zakresie koordynacji sportu młodzieżowego, przeznaczając na ten cel tylko 423 tysiące zł. Kwota ta wystarczy jedynie na sześć miesięcy działalności i żadną miarą nie przystaje do liczby i rozmiaru zamierzeń WMFS w tym zakresie.

Jeżeli ta sytuacja nie zostanie zmieniona, to na pewno działalność Warmińsko-Mazurskiej Federacji Sportu w zakresie sportu dziecięco-młodzieżowego będzie znacznie ograniczona, jeżeli nie zlikwidowana. Zarząd przewiduje bowiem nawet możliwość rozwiązania federacji. Jeżeli tak się stanie, będzie to najgorsze z możliwych rozwiązań.

Dlatego, mając na uwadze dobro młodzieży uzdolnionej sportowo, apeluję do pana ministra o podjęcie działań w sprawie dofinansowania tej dziedziny działalności Warmińsko-Mazurskiej Federacji Sportu.

Z poważaniem

senator RP Wiesław Pietrzak.

***

Senator Krzysztof Głuchowski złożył do protokołu 38. posiedzenia Senatu oświadczenie skierowane do wicepremiera, ministra finansów Leszka Balcerowicza oraz ministra pracy i polityki socjalnej Longina Komołowskiego:

Dotyczy ono planowanych i realizowanych obecnie wydatków w domach pomocy społecznej.

Do mojego biura senatorskiego została zgłoszona sprawa notowanych z początkiem tego roku braku środków pieniężnych na bieżące wydatki w Domu Pomocy Społecznej w Ryżkach, znajdującego się w powiecie łukowskim w województwie lubelskim.

Działająca tam organizacja związkowa Komisja Zakładowa NSZZ "Solidarność" na ten fakt zwróciła uwagę wcześniej w swoich pismach, kierowanych między innymi do kierownictwa DPS, starostwa powiatowego, wojewody lubelskiego oraz ministra pracy i polityki socjalnej.

Niemniej nie zostały dotychczas zagwarantowane środki pieniężne w kwocie w wysokości ponad 464 tysięcy zł, co stanowi 25% ogólnie planowanej kwoty na 1999 r. Otrzymane do chwili obecnej środki wielkości 1 miliona 409 tysięcy zł nie gwarantują obecnej siedemdziesięcioosobowej załodze DPS w Ryżkach pełnej wypłaty wynagrodzeń w bieżącym roku. Do tej pory pracownicy nie otrzymali podwyżki wynagrodzeń, wprowadzanej po decyzji ministra pracy i polityki socjalnej z mocą obowiązywania od 1 kwietnia. Brak jest realizacji wypłaty części wynagrodzeń w postaci: dodatku brygadzistowskiego, dodatku za pracę w porze nocnej, dodatku za pracę w niedziele i święta oraz premii regulaminowej. Dyrektor DPS rozwiązuje umowy o pracę nawet z pracownikami chronionymi prawnie.

Organizacja związkowa działająca na terenie DPS w Ryżkach, by obronić zatrudnionych pracowników przed nieuzasadnionymi rozwiązaniami umów o pracę (z przyczyn leżących po stronie zakładu pracy) oraz przed niedotrzymywaniem terminu wypłaty pełnych wynagrodzeń, wystosowała w tej sprawie pisma, między innymi do ministra pracy, wojewody miejscowego i starosty. Zwrócono się z prośbą o szybką interwencję w celu pełnego zabezpieczenia środków pieniężnych na realizację bieżących zobowiązań pracowniczych oraz zapewnienia funkcjonowania Domu Pomocy Społecznej w Ryżkach. Dotychczas żadna z wyżej wymienionych instytucji nie udzieliła jeszcze odpowiedzi.

Trwający stan niepewności powoduje dalsze decyzje negatywne w skutkach dla pracowników. Rada powiatu w swoich kolejnych uchwałach, na wniosek starosty, ustala coraz niższe wynagrodzenia zasadnicze dla pracowników zatrudnionych w Ryżkach. Jednocześnie dyrektor DPS, bez konsultacji z organizacjami związkowymi działającymi na terenie zakładu pracy, jednoosobowo wprowadza nową strukturę organizacyjną zakładu pracy i zamierza uruchomić proces tak zwanych zwolnień grupowych w stosunku do prawie 20% obecnego stanu osobowego załogi.

Czy koszty wdrożenia reformy administracji publicznej muszą być tak dotkliwe, szczególnie dla zatrudnionych w powiecie łukowskim, gdzie rejestrowana liczba bezrobotnych już w tej chwili jest bardzo wysoka i nie notuje się spadku?

Z poważaniem

senator RP Krzysztof Głuchowski

***

Senator Jerzy Chróścikowski złożył do protokołu 38. posiedzenia oświadczenie skierowane do Jerzego Buzka premiera rządu RP:

Oświadczenie moje dotyczy ponownej zmiany rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 9 lutego 1999 r. Zmienia się rozporządzenie w sprawie szczegółowych zasad, zakresu i trybu udzielania dopłat do oprocentowania kredytów na cele rolnicze (DzU nr 12 poz. 97), w którym przewidziano dopłaty o równowartości 10 q żyta na 1 ha w gospodarstwa o powierzchni do 100 ha i o równowartości 6 q żyta na 1 ha w gospodarstwach powyżej 100 ha.

Związki rolnicze oprotestowały ostatnią zmianę limitu, określoną dla wszystkich gospodarstw i wynoszącą 8 q żyta na 1 ha. Powyższa zmiana prowadzi do zerwania porozumień zawartych pomiędzy rządem a związkami i może doprowadzić do eskalacji protestów rolniczych.

Panie premierze, proszę o uwzględnienie postulatów związków rolniczych i o podniesienie limitu do 10 q żyta na 1 ha w gospodarstwie.


Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment