Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment


Oświadczenia

Po wyczerpaniu porządku dziennego posiedzenia senator Józef Kuczyński wygłosił następujące oświadczenie:

Przyczynkiem do mojego oświadczenia stały się pewne wydarzenia, jakie miały miejsce w trakcie naszego ostatniego, czwartego, posiedzenia w dniu 10 grudnia, a występuję dopiero dziś, gdyż przepisy naszego regulaminu nie pozwoliły mi na zabranie głosu tego samego dnia.

W czasie tego posiedzenia prowadzący obrady wicemarszałek Donald Tusk dwukrotnie interweniował wobec nas, członków izby: raz, gdy zwrócił uwagę senatorowi Adamskiemu za pochopne użycie w wystąpieniu zbyt mocnych, że tak powiem słów - zdaniem marszałka, nie uzasadnionych w tej konkretnej sytuacji; i drugi raz, gdy dość ostro napomniał niektórych senatorów o przestrzeganie regulaminu i dobrego obyczaju. Chodziło konkretnie o głośne rozmowy i chodzenie po sali w trakcie wystąpień oraz inne przejawy czasem nawet demonstracyjnie nonszalanckich zachowań.

Zgadzam się w pełni z reakcją marszałka Tuska w obu przypadkach. Musimy bowiem od początku kadencji bardzo konsekwentnie uczyć się wzajemnie - a w tym zakresie szczególną rolę odgrywają prowadzący obrady - odpowiedzialnej dyscypliny i kultury obrad oraz odpowiedzialności za słowa w imię wysokiej godności i dobrych obyczajów, jakich kreatorem powinna być właśnie nasza izba.

Nie rozumiem jednak, dlaczego w tym samym czasie wicemarszałek Tusk w podobny sposób nie zareagował na zachowanie i postawę sekretarza stanu w Ministerstwie Transportu i Gospodarki Morskiej. Dotyczy to zarówno użytych przez niego ocen na temat wystąpienia senatora Adamskiego, jak i braku odpowiedzi na niektóre bardzo konkretne pytania. Pan minister Krzysztof Tchórzewski, jako referujący na naszym posiedzeniu w imieniu urzędu dyskutowaną ustawę, nie miał prawa do formułowania subiektywnych ocen wystąpień senatorów, nie mówiąc już o ocenach uwłaczających, jak to można traktować w odniesieniu do senatora Adamskiego. Miał natomiast obowiązek udzielenia odpowiedzi na zadane pytania choćby: "tak", "nie" lub "nie wiem", czego nie dopełnił mimo interwencji zainteresowanego, jak to miało miejsce w odniesieniu do senatora Jerzego Pieniążka.

Niestety, ani nieuprawniona i urażająca godność jednego z członków naszej izby wypowiedź pana ministra, ani zlekceważenie innego przez brak odpowiedzi na jego pytania - a więc zachowania co najmniej naganne - nie spotkały się z żadną reakcją pana marszałka Tuska. Jeżeli te zaniechania podyktowane były zasadami gościnności, a chciałby wierzyć, że nie względami politycznymi, to marszałek Tusk w mojej ocenie granicę tę przesunął zbyt daleko. Lecz jeżeli trąciło to serwilizmem w stosunku do przedstawiciela rządu, protestuję i od prowadzących naszego posiedzenia domagam się równej miary i dbałości o dobre obyczaje w stosunku do wszystkich uczestników obrad, tak jak od wszystkich nas oczekuję zachowań godnych i odpowiedzialnych.

* * *

Senator Jerzy Cieślak wygłosił oświadczenie skierowane do przewodniczącego Rady Ministrów:

Z zapowiadanego przez Akcję Wyborczą Solidarność i Unię Wolności w kampanii wyborczej przyspieszenia po trzech miesiącach dostrzegalne jest tylko dążenie do szybkiej i bezwarunkowej ratyfikacji konkordatu oraz do reformy administracyjnej kraju. Ponieważ w tej drugiej sprawie media nagłaśniają przede wszystkim opinię zwolenników tak zwanej reformy powiatowej, niech będzie również wysłuchany głos jednego z licznych jej przeciwników.

Wypada przypomnieć, że na początku lat dziewięćdziesiątych pod hasłem decentralizacji władzy nadano tylko większą samodzielność gminom i wprowadzono niesprawny system zarządzania stolicą. Sejmiki samorządowe gmin nie przejęły, niestety, uprawnień decyzyjnych zlikwidowanych wojewódzkich rad narodowych i stały się głównie ozdobnikiem polskiej demokracji. Przez trzy lata postępowała centralizacja podporządkowywanych bezpośrednio rządowi organów administracji specjalnej. W konsekwencji wojewodowie pozbawieni zostali władzy nawet nad strażą pożarną na swoim terenie. To był poważny błąd, który w poprzedniej kadencji parlamentu udało się częściowo skorygować.

Wciąż jeszcze trwa w naszym kraju trudny proces transformacji gospodarki i życia społecznego. Nie możemy pozwolić sobie teraz na wprowadzenie bałaganu reorganizacyjnego związanego z tak zwaną reformą powiatową, związane z tym wydatki oraz zahamowanie funkcji organów administracji rządowej i samorządowej, które przez kilkanaście miesięcy zajmować się będą swoimi wewnętrznymi problemami zamiast realizować zadania, do których zostały powołane.

Mój najwyższy niepokój budzą również różnice w rachunkach symulacyjnych ekspertów, dotyczące kosztów reaktywowania powiatów i tworzenia centrów regionalnych - od 80 milionów poprzez 350 milionów i 660 milionów aż do 1 miliarda 200 milionów zł - oraz zwiększenie liczby stanowisk w administracji. Obecnie w urzędach wojewódzkich i rejonowych pracuje około 26 tysięcy 200 urzędników. Profesor Witold Kieżun liczbę stanowisk w powiatach szacuje na 44 tysiące 300 urzędników. Eksperci, na przykład z London School of Economics, zwracają również uwagę na fakt, że w okresie najbliższych 20 lat w krajach Unii Europejskiej ograniczane i likwidowane będą pośrednie szczeble zarządzania, rządowe i samorządowe, ponieważ szybki rozwój elektronicznych technik informacji i łączności wymusi redukcję zbędnych urzędników i biurek.

Znam argumenty zwolenników reaktywowania powiatów i żaden z nich nie wydaje mi się wystarczająco racjonalny. W wyniku takiej reformy na pewno zyskają wielkie miasta, na pewno dużo stracą obecne stolice małych i średnich województw, nie wiadomo, czy i ile zyskają miasta będące siedzibami nowych powiatów. Ujawnią się ogromne problemy ze współfinansowaniem przez równouprawnione powiaty takich placówek, jak szpitale wojewódzkie, na przykład w Gorzowie i Płocku, teatry, na przykład w Bielsku-Białej i Tarnowie, filharmonie, na przykład w Jeleniej Górze. Odżywają lokalne konflikty graniczne gmin i powiatów. Zgodnie z konstytucją podstawową jednostką organizacyjną pozostanie gmina. Ale głos gmin przepuszczony przez filtr dwóch wyższych szczebli zarządzania znacznie słabiej słyszalny będzie w Warszawie.

Potrafię zrozumieć, że Unia Wolności chce nagrodzić i wzmocnić swoje polityczne bastiony w przyszłych stolicach regionów oraz że kilkuset ambitnych prezydentów miast i burmistrzów przymierza się do stanowisk starostów. Ale nie są to wystarczające powody do dzielnicowej dezintegracji naszego kraju i drastycznego zróżnicowania poziomu życia mieszkańców poszczególnych regionów. Ostatecznie jestem więc zwolennikiem decentralizacji w postaci województw samorządowych w dotychczasowych granicach. Na początek powinny otrzymać od swojej dyspozycji 25% środków wpływających obecnie do budżetu centralnego. To jest, moim zdaniem, najbardziej skuteczny, tani i bezpieczny sposób decentralizacji władzy. Tak rozumiem zapisy programu wyborczego SLD, chociaż klub parlamentarny nie zajął jednoznacznego stanowiska w tej sprawie. Posłowie publicznie popierający w imieniu SLD reaktywowanie powiatów nie są więc do tego formalnie upoważnieni.

Oświadczenie swoje kieruję do premiera Jerzego Buzka. Nie oczekuję odpowiedzi, ale uprzejmie proszę, żeby Rada Ministrów poddała wnikliwej analizie przedstawione opinie przed podjęciem inicjatywy legislacyjnej dotyczącej terminów i sposobów dalszej decentralizacji władzy w naszym kraju.

* * *

Senator Marian Żenkiewicz złożył następujące oświadczenie:

Moje oświadczenie kieruję do pana Jerzego Buzka jako premiera rządu, pana Leszka Balcerowicza jako ministra finansów i pani Hanny Suchockiej jako prokuratora generalnego Rzeczypospolitej Polskiej.

W odróżnieniu od pana senatora Cieślaka, ja oczekuję od tych państwa odpowiedzi. Oświadczenie moje dotyczy bowiem bardzo niepokojącego zjawiska z dziedziny gospodarki paliwami płynnymi. Otóż od ubiegłego roku obserwujemy niewytłumaczalnie szybki wzrost produkcji oleju opałowego. Pomimo wzrostu liczby samochodów z silnikami diesla, maleje zaś produkcja oleju napędowego. Z kolei sprzedaż oleju napędowego jest większa od sumy produkcji i importu ego oleju!

Wytłumaczenie tego paradoksu jest tylko jedno. Mamy do czynienia z gigantycznym procederem, polegającym na nielegalnym dodawaniu oleju opałowego do oleju napędowego. Szacuje się, że w ten sposób kilkanaście procent oleju opałowego trafia do zbiorników samochodowych zamiast palników olejowych. W ten nielegalny sposób nieuczciwi dystrybutorzy zarabiają około 30 groszy na każdym litrze oleju napędowego. Proceder ten stymulują absurdalnie skonstruowane stawki celne. Olej ciężki napędowy nie jest objęty akcyzą, a stawka celna wynosi zaledwie 6%. W przypadku importu tego oleju z krajów CEFTA cło jest całkowicie zniesione. Zróżnicowana jest także stawka akcyzy na olej napędowy produkcji krajowej, w zależności od zawartości siarki. Wszystko to stwarza olbrzymie możliwości i zachętę dla przestępczego procederu dodawania oleju opałowego do napędowego. Procederu, który jest źródłem olbrzymich zysków i nielegalnych fortun.

Sprawa ta ma jednak również szerszy wymiar społeczny. Otóż oprócz nielegalnego uszczuplania dochodów budżetu państwa, sprawcy tych czynów narażają tysiące posiadaczy samochodów z silnikami diesla na poważne straty finansowe, a także na ryzyko wypadków drogowych. Z badań przeprowadzanych przez specjalistyczne ośrodki samochodowe wynika bowiem jednoznacznie, że spalanie oleju opałowego w silnikach samochodowych powoduje korozję oraz niszczenie układów wtryskowych. Jakie są tego skutki, chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć.

Zjawisko to ma swój wydźwięk społeczny i pisze się o tym w niektórych gazetach, tak więc żaden z odpowiedzialnych za ten proceder członków rządu nie może tłumaczyć się niewiedzą. Dlatego zwracam się do pana ministra finansów i do prokuratora generalnego, pani Suchockiej, o podjęcie szybkich i zdecydowanych działań, które muszą doprowadzić do skutecznego opanowania sytuacji. Potrzebna tu jest koordynacja działań UOP i policji celem zbadania, do jakich odbiorców kierowany jest olej opałowy i jak on jest wykorzystywany. Potrzebna jest także weryfikacja podatku akcyzowego i stawek celnych, aby ten przestępczy proceder przestał być opłacalny. Konieczne jest też podjęcie zdecydowanych działań prokuratorskich w celu ukarania winnych. Ponieważ sprawa dotyczy mienia, zdrowia i życia wielu obywateli, należy jej nadać odpowiednią rangę, a działania prewencyjne podjąć w trybie natychmiastowym.

Liczę na zrozumienie ze strony wszystkich adresatów mojego oświadczenia i nadanie tej sprawie natychmiastowego trybu.

* * *

Senator Ryszard Jarzembowski wygłosił oświadczenie następującej treści:

W tych dniach minęła kolejna rocznica utworzenia przez władze państwowe Drugiej Rzeczypospolitej, jednego z pierwszych w tej części Europy, obozu koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej. Osadzono tutaj i torturowano w bestialski sposób oraz doprowadzono do utraty zdrowia i życia wiele tysięcy osób. I nic to, że Polska była wtedy związana ze Stolicą Apostolską konkordatem, obowiązującym od połowy lat dwudziestych. Obóz w Berezie został utworzony na mocy rozporządzenia prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, z dnia 17 czerwca 1934 r., zamieszczonego w "Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej" nr 50 pod pozycją nr 473. Jest to krótki dokument, więc pozwolę go sobie w całości przytoczyć.

"Art. 1. Osoby, których działalność lub postępowanie daje podstawę do przypuszczenia, że grozi z ich strony naruszenie bezpieczeństwa, spokoju lub porządku publicznego, mogą ulec przytrzymaniu i przymusowemu umieszczeniu w miejscach odosobnienia, nie przeznaczonych dla osób skazanych lub aresztowanych z powodu przestępstw.

Art. 2. Zarządzenie co do przytrzymania i skierowania osoby przytrzymanej do miejsca odosobnienia wydają władze administracji ogólnej. Postanowienie o przymusowym odosobnieniu wydaje sędzia śledczy na wniosek władzy, która zarządziła przytrzymanie. Uzasadniony wniosek tej władzy jest wystarczającą podstawą do wydania postanowienia. Odpis postanowienia będzie doręczony osobie przytrzymanej w ciągu 48 godzin od chwili jej przytrzymania. Na postanowienie sędziego środki odwoławcze nie służą.

Art. 3. O odosobnieniu orzeka sędzia śledczy, wyznaczony w tym celu przez kolegium administracyjne właściwego sądu okręgowego. Właściwym jest sąd, w którego okręgu położone jest miejsce odosobnienia.

Art. 4. Odosobnienie może być orzeczone na trzy miesiące. Może być przedłużone w związku z zachowaniem się odosobnionego na dalsze trzy miesiące, w trybie określonym w art. 2. Odosobnieni mogą być zatrudnieni wyznaczoną im pracą.

Art. 5. Wykonanie rozporządzenia niniejszego porucza się ministrom: spraw wewnętrznych i sprawiedliwości.

Art. 6. Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie z dniem ogłoszenia i traci moc obowiązującą w terminie i na obszarach, które określą rozporządzenia Rady Ministrów."

Podpisali: prezydent Ignacy Mościcki, prezes Rady Ministrów Leon Kozłowski, minister spraw zagranicznych Józef Beck, minister spraw wojskowych Józef Piłsudski i inni ministrowie.

Szanowni Państwo, pozwoliłem sobie przytoczyć treść tego haniebnego dokumentu nie tyko dlatego, że do obozu w Berezie Kartuskiej została zesłana bardzo liczna grupa mieszkańców Włocławka, mojego rodzinnego miasta. Również dlatego, że w ostatnich dniach grupa senatorów z ugrupowań tworzących obecnie większość parlamentarną przedstawiła w komisjach senackich projekt uchwały, mającej stwierdzić istnienie ciągłości prawnej między Drugą i Trzecią Rzeczypospolitą. Niech będzie swoistym memento, że treść cytowanego rozporządzenia z 1934 r. może stać się na powrót obowiązującym prawem.

* * *

Oświadczenie skierowane do przewodniczącego Rady Ministrów wygłosił senator Andrzej Mazurkiewicz:

Swoje oświadczenie kieruję na ręce premiera rządu Rzeczypospolitej Polskiej, pana profesora Buzka.

Zwróciło się do mnie stowarzyszenie działające pod nazwą Ogólnopolski Ruch Mieszkaniowy. Stowarzyszenie to działa, między innymi, w Przemyślu, a więc w mieście znajdującym się na obszarze, gdzie zostałem wybrany do Senatu. Ale sprawa, o którą zwraca się stowarzyszenie, jest problemem ogólnopolskim. Zajmuje się nim także zarząd Głównego Związku Lokatorów i Spółdzielców, Krajowy Związek Lokatorów i Spółdzielców i inne organizacje. Problem ten jest znany wielu z państwa. Dotyczy on obciążeń związanych ze spłatą kredytów mieszkaniowych, zaciągniętych przez spółdzielnie, to one zaciągały je bowiem parę lat temu w imieniu swoich lokatorów. Potem nastąpiła zmiana oprocentowania kredytów w PKO. Ciężar związanych z tym kosztów spadł na spółdzielców, lokatorów. W wielu przypadkach doprowadziło to do dramatów, do sytuacji, kiedy ludzie nie byli w stanie pokryć tych wielkich należności. Rodziły się konflikty między zarządami spółdzielni a lokatorami.

Problem ten nie został do tej pory rozwiązany. Trybunał Konstytucyjny ma wydać postanowienie w tej sprawie, dotyczące sposobu ustalenia zasad spłaty kredytów, a więc uregulowania kwestii umów cywilnoprawnych.

Stowarzyszenie, które skierowało do mnie pismo, ma dwa główne postulaty, z którymi identyfikują się również wszystkie krajowe związki lokatorów i spółdzielców, działające w ich imieniu. Chodzi o to, aby dać lokatorowi prawo wyboru formy spłaty kredytu mieszkaniowego, zaciągniętego przez spółdzielnię w banku PKO BP. Przede wszystkim na zasadach obowiązujących od 31 grudnia 1991 r., w formie jednego i dwóch procentów. Lokator spłacałby w ten sposób kredyt bez obciążeń odsetkami narosłymi w latach 1990-1997. Proponują oni, aby ten kredyt był oprocentowany nie więcej niż 3% w skali rocznej. Zwracają się też z postulatem, aby lokator mógł spłacać kredyt na zasadach przepisów ustawy obowiązującej od 1 stycznia 1996 r., a następnie znowelizowanej i obowiązującej od 17 września 1997 r.

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Jak Polska długa i szeroka są spółdzielnie, a w każdej z nich, albo przynajmniej w znacznej ich części, pojawia się ten problem. Dotyka on wielu polskich rodzin. Jest to błędne koło, które trzeba kiedyś przerwać, ktoś musi podjąć decyzję. Myślę, że dobrze byłoby, gdyby właśnie rząd pana premiera Buzka rozwiązał ten problem.

Pozwolę sobie złożyć na ręce pana marszałka pismo, które zostało do mnie skierowane, w nadziei, że zostanie ono przekazane panu premierowi w drodze korespondencji pomiędzy Senatem a rządem RP.

* * *

Senator Janusz Lorenz złożył następujące oświadczenie:

Oświadczenie swoje kieruję do pana Emila Wąsacza, ministra skarbu, z przeświadczeniem, że doprowadzi do tego, aby gospodarka kierowała się regułami ekonomii, a nie politycznymi zachciankami.

Ustanowiona na posiedzeniu Rady Ministrów 9 września 1997 r. Warmińsko-Mazurska Specjalna Strefa Ekonomiczna została utworzona na obszarze 335 ha. Jest to strefa rozproszona, składająca się z trzech podstref: Bartoszyc, Dobrego Miasta i Szczytna. Na spółkę zarządzającą strefą została wybrana Warmińsko-Mazurska Specjalna Strefa Ekonomiczna SA, z siedzibą w Olsztynie. W związku z powyższym 10 października 1997 r. wystąpiłem z wnioskiem o przeniesienie siedziby spółki zarządzającej z Olsztyna do Szczytna. Moim zdaniem, siedziba spółki zarządzającej powinna znajdować się na obszarze działania strefy. Siedziba w Olsztynie miała rację bytu do czasu powołania strefy. Zarządzanie strefą winno być zdecentralizowane - w jednym z miast powinna znajdować się siedziba spółki zarządzającej strefą, a w dwóch pozostałych siedziby spółek zarządzających podstrefami z dużymi uprawnieniami. Przy zdecentralizowanym zarządzaniu koszty utrzymania zarządu byłyby znacznie niższe, a skuteczność działań zdecydowanie wyższa.

Argumenty przemawiające za lokalizacją siedziby w Szczytnie, a nie w Bartoszycach czy w Dobrym Mieście, były między innymi następujące. Jest to największe miasto na terenie działania strefy, zajmuje największy obszar strefy, 160 ha, i jest centralnie położone w obecnych i przyszłych granicach województwa. Na jego terenie funkcjonuje jedyny w północno-wschodniej Polsce międzynarodowy port lotniczy Szczytno-Szymany oraz ośrodek akademicki i dwie wyższe szkoły zawodowe.

30 października bieżącego roku minister skarbu, przychylając się do mojego wniosku, przeniósł siedzibę spółki zarządzającej z Olsztyna do Szczytna. Głównym zadaniem spółki zarządzającej strefą będzie pozyskiwanie inwestorów, wydawanie im zezwoleń na prowadzenie działalności gospodarczej, zdobywanie gruntów pod budowę nowych zakładów, prowadzenie inwestycji infrastrukturalnych na terenie strefy oraz kontrola, czy prowadzona działalność jest zgodna z wydawanym zezwoleniem, jak również prowadzenie wszelkiej działalności usługowej na rzecz inwestorów działających w strefie. Wyżej wymieniona działalność będzie wymagała stałej obecności pracowników spółki zarządzającej na terenach strefy. W związku z powyższym spółka zarządzająca musi mieć swoje stałe przedstawicielstwa w terenach trzech podstref. Utrzymywanie dodatkowo siedziby spółki poza obszarem strefy uważam za ekonomicznie i funkcjonalnie nieuzasadnione. Obecne koszty wynagrodzenia rady nadzorczej, w której skład wchodzi jedenaście osób, są zbliżone do kosztów wynagrodzenia wszystkich pracowników spółki, w sumie trzynastu osób, co nie powinno być akceptowane. Utworzenie dodatkowej czapy administracyjnej w Olsztynie zdecydowanie wpłynie na zwiększenie kosztów funkcjonowania spółki. Ponowne działania mające na celu przeniesienie siedziby spółki zarządzającej do Olsztyna uważam za niewłaściwe oraz działające na szkodę Warmińsko-Mazurskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.

Proszę o zbadanie sprawy i przyjęcie mojego wniosku za słuszny.

* * *

Senator Krzysztof Lipiec wygłosił oświadczenie następującej treści:

Oświadczenie kieruję do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego i przewodniczącego Krajowej Sejmiku Samorządowego.

W dniu 11 grudnia 1997 r. dokonano eksmisji mojego biura senatorskiego, zlokalizowanego w delegaturze Zarządu Regionu Świętokrzyskiego NSZZ "Solidarność" w Starachowicach, i zajęcia przez komornika sądu rejonowego zarówno dokumentacji biura, jak i sprzętu będącego jego wyposażeniem, którego właścicielem jest Kancelaria Senatu.

Istotnie, lokal ten obciążony był eksmisją. Na skutek braku dobrej woli postkomunistycznego prezydenta miasta, który nie zgodził się na przedłużenie umowy najmu tego lokalu i skierował do sądu, za pośrednictwem swoich służb - to jest Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych - wniosek o eksmisję "Solidarności", nie zapewniając w zamian innego pomieszczenia. Po ogłoszeniu wyników ostatnich wyborów parlamentarnych, zgodnie z ustaleniami Zarządu Regionu Świętokrzyskiego NSZZ "Solidarność" i Rady Regionalnej AWS, postanowiłem zorganizować biuro senatorskie w lokalu związkowym, o czym poinformowałem władze miasta. W celu rozwiązania zaistniałego konfliktu prowadzę negocjacje z prezydentem miasta, który obiecał, że sprawa definitywnie zostanie rozstrzygnięta w dniu 4 grudnia tego roku. Do dnia dzisiejszego sprawa ta nie została załatwiona.

Ponieważ na dzień 11 grudnia 1997 r. został wyznaczony przez komornika termin eksmisji, w dniu 10 grudnia tego roku złożyłem do prezesa sądu rejonowego w Starachowicach, komornika sądu rejonowego i dyrektora Miejskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych wnioski o odroczenie terminu egzekucji ze względu na trwające negocjacje z prezydentem miasta, które miały zażegnać istniejący konflikt. W dniu, w którym wyznaczono termin eksmisji, dyrektor biura senatorskiego AWS, pan Stanisław Barański, telefonicznie rozmawiał z prezydentem miasta oraz dyrektorem MZBM, który zobowiązał się do wstrzymania egzekucji. W rzeczywistości ze zobowiązania dyrektor MZBM nie wywiązał się.

W moim przekonaniu, na skutek eksmisji mojego biura i zajęcia przez komornika moich dokumentów i wyposażenia biura, za przyzwoleniem władz miasta, doszło to rażącego naruszenia art. 24 ust. 1 ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora.

W dniu 16 grudnia tego roku dyrektor mojego biura poinformował prokuraturę rejonową w Starachowicach o fakcie zerwania plomby założonej przez komornika na pomieszczeniu, w którym zdeponowano moje dokumenty i wyposażenie biura. W zaistniałej sytuacji zabrakło wyobraźni i dobrej woli prezydenta miasta, który swą postawą skompromitował miasto Starachowice. Zadziwia mnie również postawa pana prezesa sądu rejonowego w Starachowicach, jak i komornika, którzy - będąc przedstawicielami organów państwa, dysponując ustawowymi kompetencjami - na skutek politycznych nacisków dopuścili się naruszenia ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora.

Pragnę również oświadczyć, że po wykonaniu egzekucji i szerokim zainteresowaniu się sprawą przez środowiska dziennikarskie moi najbliżsi współpracownicy są szykanowani. Otrzymują anonimowe telefony z pogróżkami.

Bardzo proszę osobistości, do których kieruję oświadczenie, o zainteresowanie się sprawą, którą przedstawiłem.

* * *

Senator Ryszard Sławiński wygłosił oświadczenie w imieniu grupy senatorów Klubu Parlamentarnego SLD:

To oświadczenie chciałby skierować do wicepremiera Balcerowicza.

Jest to protest przeciwko drastycznej podwyżce cen energii cieplnej. W imieniu grupy senatorów Klubu Parlamentarnego SLD wyrażam zdecydowany protest przeciwko uwolnieniu cen energii cieplnej i jednoczesnym odstąpieniu do dotowania części kosztów dostaw tej energii do mieszkań. Odstąpienie od urzędowych cen doprowadzi do drastycznej podwyżki kosztów dostawy energii cieplnej do mieszkań w bardzo wielu miejscowościach. Wobec wycofania się z pokrywania części kosztów energii dotacją budżetową, wiele rodzin polskich znajdzie się w tragicznej, niezawinionej przez siebie sytuacji. Wysokie koszty wytwarzania i przesyłania energii cieplnej, przy jednoczesnej złej izolacji cieplnej budynków mieszkalnych, prowadzić będą do bardzo wysokich opłat za energię cieplną, przekraczających możliwości budżetu wielu gospodarstw domowych. Powszechnymi mogą być zjawiska nieregulowania należności za pobraną energię cieplną, tworzenie zaległości w regulowaniu opłat za mieszkanie, narastanie niezadowolenia społecznego i protestów społecznych. Szczególnie drażliwa będzie sytuacja w mniejszych miejscowościach, w których koszty wytwarzania energii cieplnej są na ogół wysokie, a zarobki niskie. Sytuacji nie ratuje funkcjonujący system dodatków mieszkaniowych. Warunki otrzymania dodatku mieszkaniowego nie pozwolą pomóc wszystkim, którzy znajdą się w tragicznej sytuacji.

Klub Parlamentarny Sojuszu Lewicy Demokratycznej uważa za nieodzowne odstąpienie od jednoczesnego uwalniania cen energii cieplnej i całkowitego odstąpienia od dotowania części kosztów dostawy energii cieplnej do mieszkań. Wnosimy, aby Senat i Sejm raczyły wprowadzić do ustawy budżetowej konieczne zmiany, by ochronić polskie rodziny przed materialną i społeczną degradacją.

* * *

Senator Henryk Stokłosa swe oświadczenie złożył do protokołu 5. posiedzenia:

Cieszy mnie, podobnie jak większość ludzi, szybki rozwój techniki, która oferuje nam wciąż nowe przedmioty ułatwiające pracę. Rozwój cywilizacji nie zawsze jednak idzie w parze, co stwierdzam z ubolewaniem, z rozwojem kulturalnym społeczeństw. Cywilizacja często wyprzedza kulturę o wieki.

Proszę wybaczyć mi ten pozornie nie związany z żadną sprawą wstęp. Otóż jest on jednak związany, i to z problemem bardzo konkretnym i dotyczącym wszystkich parlamentarzystów. Chodzi mianowicie o używanie bardzo modnego telefonu komórkowego w czasie posiedzeń w Senacie.

Używanie tak zwanej komórki zdecydowanie ułatwia pracę, a jej wykorzystywanie w dzisiejszych czasach jest już chyba koniecznością. Martwi mnie jednak, że podczas posiedzeń parlamentarzyści załatwiają swoje sprawy. Chciałbym zauważyć, że w Senacie rozpatruje się przecież problemy wagi państwowej i myślę, że z łatwością można odróżnić je od pozostałych.

Posiedzenia Senatu traktuję jako pracę, i to bardzo poważną, ale nie zawsze mogę się na niej skoncentrować. Zdarza się bowiem często, że zamiast przemówienia słyszę jedynie ludowe melodyjki włączonych "komórek", które skutecznie rozpraszają uwagę, i to nie tylko moją, jestem przekonany.

Chciałbym przy okazji zauważyć, że używaniem telefonów komórkowych zajęli się już specjaliści do dobrych obyczajów. Ich zdaniem, korzystanie z komórki publicznie, w trakcie na przykład posiedzeń Senatu, jest po prostu w złym tonie. Człowiek kulturalny, gdy dzwoni telefon, powinien oddalić się od towarzystwa. W tej chwili wydaje się to nie do pomyślenia, gdyż większość parlamentarzystów musiałaby opuścić salę. A do tego oczywiście nie można doprowadzić.

Proponuję zatem, aby nie używano telefonów komórkowych w trakcie posiedzeń Senatu. Być może damy tym dobry przykład całemu społeczeństwu, a może pomysł podchwycą również koledzy posłowie.

* * *

Oświadczenie do protokołu złożył senator Ryszard Jarzembowski:

Jak powszechnie wiadomo - zgodnie z oczekiwaniami organizacji międzynarodowych, w których reprezentowane są parlamenty krajów członkowskich - w skład stałych delegacji parlamentów wchodzą przedstawiciele partii rządzących i opozycyjnych. Zgodnie z tą dobrą tradycją, stałymi delegatami Senatu RP trzeciej kadencji w Zgromadzeniu Parlamentarnym Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie byli: senator Jerzy Cieślak z ugrupowania współrządzącego (SLD) i senator Dorota Simonides z partii opozycyjnej (UW).

Delegaci Senatu dobrze reprezentowali parlament RP. W 1995 r. w Ottawie senator Jerzy Cieślak wybrany został przez Zgromadzenie Parlamentarne OBWE na sprawozdawcę Komisji Demokracji, Praw Człowieka i Współpracy Humanitarnej. W 1996 r. z powodzeniem przedstawił w Sztokholmie swój raport na temat barier adaptacyjnych emigrantów, uchodźców i uciekinierów w krajach stałego pobytu. Był również jednym z trzech współautorów deklaracji uchwalonej przez zgromadzenie.

W tej sytuacji w imieniu Klubu Parlamentarnego SLD protestuję przeciwko uchwale Prezydium Senatu, na mocy której Senat RP reprezentowany ma być w Zgromadzeniu Parlamentarnym OBWE tylko przez przedstawicieli rządzącej koalicji. Naszym zdaniem, Prezydium Senatu zlekceważyło wniosek Klubu Parlamentarnego SLD o powołanie senatora Jerzego Cieślaka w skład delegacji Senatu RP czwartej kadencji. Zlekceważyło również osobisty dorobek naszego kandydata, który został tylko zastępcą członka delegacji.

Apelujemy do Prezydium Senatu o zmianę podjętej wcześniej decyzji i powołanie senatora Jerzego Cieślaka na delegata Senatu RP czwartej kadencji w Zgromadzeniu Parlamentarnym OBWE, jako reprezentanta największego opozycyjnego klubu parlamentarnego.

* * *

W złożonym do protokołu posiedzenia oświadczeniu senator Ryszard Gibuła poruszył sprawy dotyczące senackiego przeglądu prasy:

Tygodnik "Polityka" nr 51 z dnia 20 grudnia 1997 r., w serwisie informacyjnym "Tydzień w kraju" na stronie 12 zamieścił krótką informację o tym, że z przeglądu prasy w Senacie został wycofany tygodnik "NIE". Decyzję tę podjęła jakoby pani marszałek Senatu Alicja Grześkowiak.

Nie chce nam się wierzyć, że marszałek Senatu IV kadencji, wybranego w demokratycznych wyborach, w wolnym kraju, posuwa się do tak niedemokratycznych metod i blokuje administracyjnie przepływ informacji w wolnym i demokratycznym Senacie Rzeczypospolitej Polskiej.

Wzywamy panią marszałek do wycofania się z tej decyzji, o ile rzeczywiście została ona podjęta. Nie potrafimy bowiem zrozumieć, dlaczego zamieszcza się przedruki z drugo- i trzeciorzędnych pism, a odmawia obecności najpopularniejszemu tygodnikowi w Polsce. Stoimy na stanowisku, że Kancelaria Senatu, w tym Dział Prasowy, pracuje dla wszystkich senatorów, a nie tylko dla marszałka. Zwracamy się o respektowanie naszych praw do bieżącej i pełnej informacji. Chcemy nadal otrzymywać przegląd prasy krajowej z uwzględnieniem tygodnika "NIE". Bieżąca i różnorodna informacja jest bowiem elementem niezbędnym w pracy polityka.

Szanowna Pani Marszałek!

Liczymy na to, że w wolnej i demokratycznej Polsce zaistnieje pluralizm informacyjny, który dotyczył będzie również senackich serwisów informacyjnych. Chcemy wierzyć, iż w naszym Senacie nie ma cenzury prasowej. Mamy nadzieję, że przedmiotowa wzmianka prasowa była tylko przekłamaniem i że korzystanie z takich metod nie jest w pani zwyczaju. Z tą nadzieją pozostajemy w oczekiwaniu na wyjaśnienie tej kwestii.

W imieniu grupy senatorów podpisał Ryszard Gibuła


.

Diariusz Senatu RP: spis treści, poprzedni fragment, następny fragment